Czego można oczekiwać po nowym ministrze zdrowia? Są nadzieje, są obawy

„Osiem i osiem to szesnaście, plus ten, który dodaje” – słowa Julio Cortazara świetnie odnoszą się do polskiego systemu ochrony zdrowia. W jego sytuacji nic się nie zmieniło, ale nadzieje mogą być większe. Szansą jest istotna różnica potencjału intelektualnego i zawodowego między nowym ministrem a jego poprzednikiem.

Co zatem dzieli, a co łączy nowego i poprzedniego ministra zdrowia? Jakie możemy wiązać nadzieje, jakie mieć obawy, a co pozostaje niewiadomą?

Zacznijmy od nadziei.
1. Nowy minister dał się poznać jako bardzo dobry lekarz i dobry kierownik kliniki. Ma rzetelny dorobek naukowy. Jest rozpoznawalny zawodowo również poza Polską. Jego ogląd sytuacji jest z pewnością znacznie szerszy niż jego poprzednika. Różnica między nimi jest trochę taka, jak pomiędzy prof. Czaputowiczem a odkrywcą San Escobar. Prof. Szumowski nie ponosił dotychczas zawodowych porażek. W działaniu potrafi być zdeterminowany – ale ta obserwacja dotyczy jego działań w medycynie. Nie wiadomo, na ile czuje, że bycie ministrem zdrowia to jest jego gra, a na ile ma poczucie, że został w tę funkcję wmanewrowany.

2. Prof. Szumowski z pewnością lepiej rozumie znaczenie wysokospecjalistycznej medycyny niż minister Radziwiłł, który do specjalistów odnosił się z nieukrywaną niechęcią. Sam jest bardzo dobrym elektrofizjologiem, czyli ekspertem w zabiegowym leczeniu zaburzeń rytmu serca.

3. Jestem przekonany, że prof. Szumowski nie podziela poglądu poprzednika, że prywatne placówki medyczne powinny być w miarę szybko wytępione, przynajmniej te duże (notabene nie mogłem wyjść z podziwu, że takie podejście prezentuje właściciel przychodni, dobrze funkcjonującej merytorycznie i finansowo). Moje przekonanie wynika z faktu, że sam współpracował (nie wiem, czy nadal współpracuje) z prywatnymi instytucjami medycznymi. Prywatne podmioty medyczne wymagają z pewnością kontroli jakości swojej pracy (tak jak wszystkie instytucje), ale z pewnością nie likwidacji bez jej dobrze usprawiedliwionych przyczyn.

4. Prof. Szumowski znacznie lepiej od swojego poprzednika rozumie rzeczywistość szpitalną. Nie tylko tę instytutową, nieco cieplarnianą w porównaniu z innymi szpitalami. Wiedzę na ten temat może czerpać nie tylko z rozmów z kolegami po fachu. Żona profesora pracuje w niełatwych warunkach wiecznie niedofinansowanego Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie jest cenionym anestezjologiem.

5. Dzięki temu, że jest zabiegowcem, minister zapewne lepiej niż jego poprzednik rozumie rolę pielęgniarek i konieczność zapewnienia im odpowiedniego prestiżu – zawodowego oraz materialnego.

6. Należy mieć nadzieję, że również na swoim nowym stanowisku prof. Szumowski będzie starał się znaleźć motywację, żeby młodzi lekarze nie chcieli wyjeżdżać za granicę, ale raczej wracać do Polski. Nie mam tu na myśli przymusu ani represji, bo taka koncepcja miałaby bardzo krótkie nogi. Dopóki jesteśmy w Unii, niemieckie (i nie tylko) uczelnie medyczne mogą stać się atrakcyjną alternatywą dla polskich kandydatów do zawodu lekarza.

7. Można żywić nadzieję, że jako człowiek pragmatyczny, nowy minister zreanimuje kwestię współpłacenia przez pacjentów za ponadstandardowy zakres procedur medycznych. Idea ta jest w stanie śmierci klinicznej od czasu usunięcia (słusznego, zresztą) z Ministerstwa Zdrowia Krzysztofa Łandy. Chodzi o to, żeby pacjent decydujący się na taką procedurę płacił jedynie różnicę wykraczającą ponad wycenę standardową, refundowaną przez NFZ, a nie musiał płacić pełnej należności za całość.

Przejdźmy do tego, czego nie wiemy – głównie dlatego, że brak podstaw do prognozowania.
1. Budżet systemu ochrony zdrowia, który będzie oddany do dyspozycji nowego ministra. Nie wiadomo, czy premier Morawiecki zdobędzie się na jakąkolwiek alokację środków na jego rzecz. Bez tego żaden minister zdrowia nie ma szans na realną poprawę sytuacji.

2. Umiejętności menedżerskie prof. Szumowskiego: sprawne zarządzanie kliniką lub współzarządzanie lekarskim towarzystwem naukowym to jednak nie to samo co bycie ministrem w resorcie, wyjątkowo paskudnie traktowanym na przestrzeni ostatnich lat.

3. Dbając o rozwój młodych lekarzy, a zwłaszcza młodych lekarzy naukowców, nowy minister będzie musiał zmierzyć się z nepotyzmem, wciąż obecnym w polskiej medycynie. Nie wiem, czy starczy mu do tego chęci, energii i – najzwyczajniej w świecie – odwagi.

4. Jednym z kluczy od odwrócenia katastrofy w polskiej medycynie jest wzmocnienie roli tzw. allied professionals (wybaczcie Państwo, ale określenie „personel średni” wciąż nie chce mi przejść przez klawiaturę, bo sugeruje, że lekarze są „personelem wyższym”, co dramatycznie mijałoby się z prawdą): pielęgniarek, ratowników medycznych, techników medycznych, fizjoterapeutów, a także sekretarek medycznych. Nie wiem, czy takie wzmocnienie leży w planach nowego ministra.

5. Marihuana do celów medycznych – mamy ustawę otwierającą dostęp i… nic dalej. Tymczasem codziennie ktoś umiera w upadlającym cierpieniu. Prof. Szumowski być może będzie tu ambasadorem dobrej sprawy, zwłaszcza wobec swoich doświadczeń pracy w hospicjum (o czym poniżej).

Na koniec obawy. Wszystkie dotyczą szeroko rozumianej sfery światopoglądowej. Wiele mediów podało już, że nowy minister jest sygnatariuszem Deklaracji Wiary (oryginał możecie Państwo znaleźć tutaj), stworzonej z inicjatywy dr Wandy Półtawskiej, czyli niebędącej kanonicznym dokumentem Kościoła katolickiego. Znacznie mniej osób wie, że we wcześniejszej młodości pracował (wraz z żoną) jako wolontariusz w hospicjum Matki Teresy z Kalkuty. Jak dalece religijność ministra wpłynie na jego postępowanie – nie wiadomo, ale w kilku kwestiach można mieć oczywiste obawy.

1. Aborcja, również z powodu nieodwracalnego uszkodzenia płodu, uniemożliwiającego (przy obecnym stanie wiedzy medycznej) przeżycie dłuższe niż kilkudniowe: należy obawiać się forsowania kategorycznego zakazu.

2. Pigułka „dzień po” – również można obawiać się sprzeciwu. Być może z wyłączeniem przypadków gwałtu.

3. Antykoncepcja farmakologiczna – jest sprzeczna z ideą zawartą we wspomnianej Deklaracji. Niepozbawione podstaw są obawy, że raczej nie będzie popierana.

4. Rozsypywanie prochów zmarłych po kremacji – jedyną instancją blokującą uregulowanie tej kwestii było dotąd Ministerstwo Zdrowia, zasłaniające się względami sanitarnymi (mimo że Główny Inspektor Sanitarny projekt zaakceptował). Co zadecyduje nowy minister – oczywiście nie wiadomo, ale wielkich nadziei bym nie robił.

Podczas przemówienia po zaprzysiężeniu nowych ministrów premier Morawiecki porównał Polskę do statku, który chciałby doprowadzić do bezpiecznego portu. Zachowując poetykę zastosowaną przez pana premiera: prof. Szumowski stanął właśnie na mostku kapitańskim mniejszego statku – resortu zdrowia. Kłopot w tym, że jest to statek po przejściach, stopniowo tracący szczelność kadłuba, a na domiar złego przed chwilą urwało mu ster.

Aha, zapomniałem wspomnieć, że część załogi nie może pełnić swoich obowiązków, bo jest bezsilna z wyczerpania. Co pewien czas jakiś członek załogi z tego wyczerpania umiera. Śmiertelnie zagrożeni są zatem pasażerowie, czyli pacjenci. Odpowiednia alokacja środków budżetowych przez premiera na rzecz systemu ochrony zdrowia będzie jak naprawa steru. Statek pozostanie przeciekającą łajbą, ale kapitan Szumowski będzie miał szansę doprowadzić go do portu, gdzie będzie można pomyśleć o remoncie. Inaczej zatonie, ciągnąc w otchłań i pasażerów, i załogę. Ale czy admirał Morawiecki to zrozumie?