Ziobro zrównał rzetelnych policjantów ze zbirami. W tle – krzywa Gaussa. Jest się czego bać

Zbigniew Ziobro w swojej stalinowsko-inkwizycyjnej chęci wzięcia wszystkich „za mordę” polecił prokuraturze okręgowej w Warszawie wszczęcie postępowania wobec osób, które upubliczniły nazwiska i adresy funkcjonariuszy.

Tłumaczył to następująco (podaję za Polsat News, a więc źródłem nieodległym mentalnie od obozu PiS): „Zagwarantowanie policjantom bezpieczeństwa, zwłaszcza tym, którzy walczą z najgroźniejszymi, najbardziej niebezpiecznymi przestępcami, jest sprawą kluczową. Narażając własne życie na służbie, funkcjonariusze mają prawo żyć bez obaw, gdy wracają do swoich domów i bliskich. Im i ich rodzinom należy się poczucie bezpieczeństwa, zapewniane zwłaszcza ze strony Państwa, któremu służą”.

Podajmy dla ułatwienia – chodzi o funkcjonariuszy, którzy: 

  • wykazali się nadmierną brutalnością wobec uczestniczek i uczestników demonstracji Strajku Kobiet
  • użyli bez wyraźnych powodów gazu pieprzowego oraz (co jest szczególnie obrzydliwe) pałek teleskopowych
  • w większości podczas tych interwencji byli w cywilu, bez żadnych wiarygodnych znaków identyfikacyjnych (opaskę „Policja” można sobie kupić na Allegro – że użyję retoryki Wołodii Putina, idola Jarka i Zbyszka)

W związku z powyższym mamy tylko dwa wyjścia:

  • albo są to przestępcy, niebędący funkcjonariuszami policji, przez co każda społeczna akcja zmierzająca do ich identyfikacji, a następnie ujęcia godna jest najwyższej aprobaty ze strony odpowiednich ministerstw
  • albo są to policjanci, którzy złamali prawo, wobec czego powinni zostać natychmiast wydaleni ze służby, po czym odpowiednio surowo osądzeni. A ponieważ policjant jest zawodem zaufania społecznego, to przestępstwo przez niego popełnione ma szczególny ciężar gatunkowy. Dlatego udział społeczeństwa w ściganiu sprawców takich niegodziwości ma szczególne znaczenie, co Zbigniew Ziobro z pewnością rozumie. Żartowałem.

Nie sposób nie zgodzić się z opinią, że w odniesieniu do olbrzymiej większości funkcjonariuszy policji ujawnianie wizerunków jest absolutnie niedopuszczalne i powinno być ścigane z całą surowością. Mam tu na myśli – powtórzę – większość osób pracujących w tej formacji. Ale nie mam na myśli szubrawców. Ziobro zaś – broniąc właśnie ich – zrównał, w powszechnym zapewne rozumieniu, jednostki niewątpliwie patologiczne z rzetelnymi funkcjonariuszami.

Używanie metalowych pałek i gazu bez wyraźnego zagrożenia dla funkcjonariuszy to najczystszej wody bojówkarska bandyterka. Jeżeli Ziobro i Kamiński tego nie rozumieją, to wystawiają jednoznaczne świadectwo swojego poziomu moralnego. Zwłaszcza że zaczynamy ewoluować w stronę białoruskiego modelu „nieznanych sprawców” katujących ludzi.

Zaś na Białorusi bandziory Łukaszenki nie boją się niczego tak jak publicznego ściągnięcia im kominiarki. Utrata poczucia bezkarności robi z nich przerażone małe myszki. To samo obserwowaliśmy w przypadku firerka Robercika B., to samo w przypadku bojówkarzy Kamińskiego i Ziobry.

Tak à propos – zastanawiająca jest postawa dowódcy antyterrorystycznej jednostki BOA. Jeżeli nie akceptuje tego, co robili jego podwładni, to powinien jeszcze przed weekendem pieprznąć papierami i wyjść. I obwieścić to światu.

Jak już jesteśmy przy dowódcach – podobno w tej sławetnej akcji grupa BOA pozostawała w dyspozycji „kogoś z komendy stołecznej”. W czyjej dyspozycji? Czy minister Kamiński nie powinien rozpocząć wobec tej osoby intensywnego dochodzenia, niezależnie od oczywistego wylania na zbity pysk? Jeżeli nie, to znaczy, że zdaniem Kamińskiego wszystko było OK.

Jest jeszcze jeden efekt, być może nawet zamierzony przez luminarzy Podłości i Sadyzmu: odium bandytyzmu formacji spada również (jakże niesłusznie!) na ogół policjantów. Władcom jest to jak najbardziej na rękę – nie chcą, żeby policja bratała się z lewackim motłochem. Ale czy policjantki i policjanci z mniej tajnych oddziałów z taką radością przyjmą na siebie coraz powszechniejszą zapewne niechęć, z jaką nieuchronnie będą się spotykali? Bo przecież ich formacji nadano właśnie bandycką twarz. Po trosze – im wszystkim nadano.

Efektem decyzji Kamińskiego i Ziobry będzie nie tylko oczywisty spadek zaufania do policji. Stworzony został właśnie mentalny mechanizm obrony tych, którzy sprzeniewierzą się zasadom przyzwoitości niezbędnym do pełnienia jakiejkolwiek służby zaufania publicznego.

Dlaczego piszę Państwu o tym wszystkim, nie będąc prawnikiem, lecz prostym lekarzem i belfrem? Bo w medycynie ten sam Zbigniew Ziobro napędził zjawisko analogiczne, chociaż w istocie lustrzane. Używając języka fizyki: o tym samym kierunku, ale o przeciwnym zwrocie. I o takich samych skutkach.

Sprawa jest powszechnie znana: Ziobro, powodowany w dużej mierze względami osobistymi, rozpoczął niezwykle brutalną krucjatę przeciwko światowi polskiej medycyny. Brzemienną w skutkach. Publiczne dyskredytowanie czołowych transplantologów doprowadziło do obniżenia liczby wykonywanych transplantacji. Czyli więcej osób nie dożyło do przeszczepu. Sprawcy nagonki pozostali oczywiście bezkarni. Były też areszty wydobywcze dla lekarzy. Były buńczuczne, demaskatorskie konferencje prasowe, przepytywano w śledztwach pielęgniarki, jaki kolor miała tabletka, którą podały pacjentowi podczas dyżuru przed dwoma laty, i czy są tego koloru absolutnie pewne… Było koszmarnie, a przy tym kompletnie nieskutecznie. Zostało jedno przeświadczenie: „oni” (czyli cała Podłość i Sadyzm) polują na nas absolutnie bezwzględnie, dlatego wszystkie wzajemne zastrzeżenia, nawet dotyczące rażących naruszeń etyki zawodowej, powinny być możliwie załatwiane wewnątrz środowisk medycznych.

Czyli dominuje mentalność łagrowo-rydzykowska (ów skromny ksiądz wypowiedział się w tym duchu na temat załatwiania kwestii pedofilii w Kościele): musimy wszystko załatwiać wewnętrznie i po cichu, bo inaczej oni wszystkich nas zniszczą, nie patrząc, kto jest winny, a kto nie. Dlatego zamknięte medyczne fora internetowe kipią od wzajemnych pretensji, a na zewnątrz – cisza.

Na szczęście wszystkie te burze dotyczą stylu pracy, a nie łamania prawa. Inaczej rzecz ujmując – są to spory znajdujących się pod skrajną presją, dramatycznie przemęczonych ludzi. Z drugiej strony – w normalnie działającym kraju analiza tego rodzaju opinii mogłaby przyczynić się do poprawy organizacji działania systemu. Z oczywistą korzyścią dla pacjentów i personelu. W normalnym kraju… U nas Podłość i Sadyzm nie rozwiązuje problemów, bo nie potrafi. Co najwyżej można spodziewać się, że konfliktowa sytuacja zakończy się „ukaraniem winnych” i zastąpieniem ich jakimiś dupkami ze stajni Jego Miłomściwości. System opieki zdrowotnej okopał się głęboko oblężony przez krzyżowców katokomuny. Ze szkodą dla samych pracowników i dla pacjentów. Oskarżenie wszystkich przyniosło blokadę i spadek przywiązywania uwagi do pewnych kryteriów właściwych zawodom medycznym.

Z policją będzie podobnie, ale jeszcze gorzej. Bandyci w mundurach i bez nich będą już zupełnie bezkarni, najmniejsza pretensja do policjanta lub największe przewinienie wobec niego rozpęta za każdym razem burzę. Teraz policjantki i policjanci potrafią wstydzić się za kolegów (bo to jednak głównie faceci są) łamiących prawo. To się skończy. „Skoro wszystkich nas atakują, to wszyscy musimy się bronić” – będzie brzmiała zapewne niepisana zasada.

Warto uświadomić sobie, że większość zjawisk spotykanych w naturze opisuje znana wszystkim krzywa Gaussa. Zgodnie z nią w policji jest bardzo niewiele anielic i aniołów, równie niewiele skrajnych szubrawców oraz ogromna większość przeciętnych funkcjonariuszy i funkcjonariuszy wykonujących swoją pracę w bardzo ciężkich warunkach. I teraz nagle – za jeden skrajnie zdemoralizowany, zły koniec policyjnej krzywej Gaussa – wysoką cenę zapłacą wszyscy: i anioły, i ci zwyczajni, bez których policja przestałaby istnieć. Oczywiście również te osoby, których policja powinna bronić.

A wszystko przez to, że minister sprawiedliwości po raz kolejny w swojej karierze postąpił według starej zasady, przypisywanej prezydentowi F.D. Rooseveltowi, która w swobodnym przekładzie brzmi: możemy poprzeć każdego sku***syna, pod warunkiem że będzie to nasz sku***syn.

PS „Ballada o Dzikim Zachodzie”, słowa: Wojciech Młynarski, muzyka: Tadeusz Suchocki, wykonanie: Wiesław Gołas i Jan Kobuszewski – Kabaret Dudek. Tak pod rozwagę…