Co mają wspólnego papierosy, szarlatani i hejt na medyków?
Jakby mało było tego, co się dzieje z wyborami – jak grom z jasnego nieba walnęła wieść, że papierosy pomagają w przebyciu Covid-19. Francuscy i chińscy badacze podali zgodnie, że odsetek palaczy wśród chorych jest niższy niż odsetek palaczy w populacji. Czyli że coś ich chroni.
Zrobiła się mała konsternacja, bo dla wszystkich było jasne, że skoro wirus SARS-CoV-2 uszkadza przede wszystkim płuca, to każdy czynnik dodatkowo działający niekorzystnie na układ oddechowy powinien takie uszkodzenie ułatwiać i nasilać. A papierosy niekorzystne są niewątpliwie, o czym wszyscy wiedzą.
No dobrze, nie wszyscy – tylko umiejący czytać ze zrozumieniem. Reszta przyjmuje rzecz na wiarę i ma nadzieję, że to nieprawda. W każdym razie widać było zakłopotanie naukowców owymi danymi. Wydawała się bowiem ziścić (przynajmniej częściowo) wizja Mistrza Andrzeja Mleczki, opublikowana przezeń już w 1978 r. (!) w książce „Obrazki” (wyd. Iskry, reprodukcja za zgodą autora):
Świat naukowy rzucił się na poszukiwanie wyjaśnienia i wysnuto wniosek, że to nie papierosy są zdrowe, lecz nikotyna. Cały wywód merytoryczny na temat mechanizmów działania nikotyny w zakażeniu SARS-CoV-2 precyzyjnie przedstawił Paweł Walewski, którą to lekturę serdecznie Państwu polecam.
Ze swej strony pozwolę sobie skupić się na rzeczach mniej wyrafinowanych, ale moim zdaniem ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa każdej i każdego z nas. Wróćmy zatem do historyjki. Po wykryciu, że to najprawdopodobniej nikotyna (a nie papierosy) może działać ochronnie, zakłopotanie wśród komentatorów wyraźnie osłabło.
Nastąpiły jednak dające do myślenia zjawiska, których nie warto przegapić. Pojedyncze doniesienia z Francji mówiły o wzroście zapotrzebowania na wyroby tytoniowe, a następnie na plastry nikotynowe. Nie mam możliwości weryfikacji tych informacji, ale przynajmniej co do pierwszej dysponuję pewnym potwierdzeniem nie wprost. Otóż telefonowały do mnie zaprzyjaźnione osoby, z którymi od lat walczę o to, by zechciały rzucić palenie. Ich przekaz był mniej więcej jednobrzmiący: „Widzisz? Każesz mi rzucić papierosy, a one chronią! Naukowcy tak napisali!”. Analogiczny mechanizm myślenia mógł spowodować zwiększone zapotrzebowanie na plastry czy tabletki nikotynowe.
Oczywiście sprawę nikotyny pozostawmy otwartą – musimy poczekać na więcej danych. Sprawa papierosów znalazła swój dalszy ciąg po niedługim czasie. W „The New England Journal of Medicine”, jednym z najważniejszych pism medycznych, opublikowano wyniki wieloośrodkowego badania dotyczącego czynników ryzyka zgonu na Covid-19. Wskazują dosyć jednoznacznie: dla palacza ryzyko, że umrze na Covid-19, jeżeli już zachoruje, jest prawie dwukrotnie wyższe niż dla osoby niepalącej.
Przekładając zatem to, co wiemy o papierosach i Covid-19 na język potoczny: być może jako palacz masz mniejszą szansę zachorować, ale prawie na pewno masz większą szansę, by choroby nie przeżyć.
Podsumujmy: zaczęliśmy epidemię, wiedząc bez żadnych wątpliwości, że papierosy szkodzą, potem przez chwilę zastanawialiśmy się, czy aby nie są wręcz lekarstwem, by na końcu umiejscowić je wśród czynników zagrażających chorym, gdy tymczasem pojawiły się badania i rozważania nad nikotyną, o której nikt na początku epidemii w jej kontekście chyba nie myślał. Ciekawe, prawda?
Owa prosta historyjka może być pomocna w zrozumieniu ważnej prawdy, która ułatwi nam przetrwanie w bardzo dynamicznej rzeczywistości:
- Stanisław Lem już dawno powiedział, że nauka nie daje odpowiedzi. Tak – nauka pokazuje kierunki poszukiwań i podsumowuje to, co wiemy. Jeżeli dostaniemy nowe dane, nasz stan wiedzy może się zmienić. Niekiedy diametralnie. Nie jest to słabość nauki, lecz jej siła. Ale dlatego też naukowiec zostawia w swoich wypowiedziach furtkę na wątpliwości. Czasy zarazy dały nam więcej motywacji do zapoznawania się z opiniami naukowców i sposobem wypowiadania przez nich opinii.
- Szarlatan (wszystko jedno – medyczny, gospodarczy, polityczny, jaki Państwo chcecie) ma taką wiedzę, jaką sobie wymyślił. Więc nie ma wątpliwości. Wiedza szarlatanów nie ewoluuje, bo oni nie stają wobec napływu nowych danych, które trzeba przeanalizować. Nie po to wymyślili coś, co pozwala im żyć z nabierania łatwowiernych nieszczęśników, żeby pozwalać sobie na jakieś ewolucje prezentowanej wiedzy. Dlatego najsilniejszą bronią przeciwko szarlatanom jest rozumienie otaczającego nas świata.
W ten pozornie tylko pokrętny sposób doszliśmy od papierosów w Covid-19 do problemu hejtu na medyków. Zdewastowane samochody, anonimowe (bo jakże by inaczej) kartki z groźbami, czasami ksiądz dobrodziej jeszcze autorytetem wesprze. Co ma wspólnego owo przekroczenie granic wszelkiej przyzwoitości z historią o Covid-19 i papierosach? Aż dwa elementy: strach i niewiedzę. Strach o siebie nakazał francuskim palaczom palić jeszcze więcej papierosów, a naszym niedoukom – wyganiać ze swoich blokowisk medyków.
Niewiedza to z kolei straszliwe zaniedbanie władzy (bo przecież ufa jej 40 proc. dorosłego społeczeństwa), ale także opozycji i ludzi kompetentnych do tego, by wiedzę o otaczającym świecie jak najskuteczniej popularyzować.
Minister Szumowski, a także jego sympatyczni inaczej wiceministrowie i człowiek katastrofa na stanowisku rzecznika prasowego – oni wszyscy powinni zdobyć się na chwilę logicznego myślenia. Skoro nie pozwalają ludziom zbliżać się do siebie nawzajem, to prędzej czy później przekonają ich, że wirus jest groźny. Powinni przewidzieć, że jeżeli ludzie zaczną się bać (a wzbudzenie w nich strachu było do pewnego stopnia zasadne, żeby zaczęli przestrzegać zasad izolacji), to finalnie ów strach, niepoparty zrozumieniem sytuacji, obróci się przeciwko personelowi medycznemu. Przecież jeżeli ktoś pracuje w szpitalu, przychodni lub pogotowiu, to musi być chodzącą bronią biologiczną. Taki jest najprawdopodobniej sposób myślenia niemałej zapewne części społeczeństwa. Incydenty agresji były zatem właściwie nieuniknione.
Ekipa z ministerstwa powinna była to przewidzieć. Jeżeli nie przewidziała (nie tylko u nas politycy są w tym marni), to należało zacząć stanowcze przeciwdziałanie natychmiast, gdy hejt zaczął mieć miejsce. Dwutorowo. Po pierwsze – poprzez akcję edukacyjną:
- że personel medyczny jest chroniony coraz lepiej i testowany częściej niż inne profesje (oczywiście poza jednym panem z Żoliborza i jego otoczeniem, którzy dysponują ochroną totalną).
- że umawiając się z kumplami na grilla lub tłocząc się w dowolnym markecie, mają znacznie większe szanse złapać Covid, niż mieszkając w jednym bloku z kimkolwiek z personelu medycznego.
- w prostych słowach, ale dzień po dniu sączyć w ludzi wiedzę o tym, jak wirus się rozprzestrzenia i jakie są poznane czynniki ryzyka, a nie tylko ciskać w nich zakazami i nakazami.
Po drugie – jak ktoś jest z Jego Miłomściwością po imieniu, to powinien wpłynąć na to, by sprawców ataków na mienie medyków, gróźb pod ich adresem czy przemocy fizycznej (zdarzały się wyprowadzania siłą ze sklepu) energicznie wykrywano i karano z całą surowością.
Gdyby bardziej postarano się o lepsze zrozumienie istoty problemu wśród społeczeństwa, to w efekcie poziom agresji wobec personelu medycznego spadłby w zauważalnym stopniu. Niestety po to, żeby uczyć ludzi rozumienia otaczającego ich świata, trzeba samemu starać się go zrozumieć. A na razie decydującą rolę odgrywają u nas nie naukowcy, lecz szarlatani.
Komentarze
1.Już kiedyś padło z ust posłanki PiS zalecenie „niech jadą” pod adresem medyków. Może więc inicjowanie obecnego hejtu ma po prostu przekonać tych wykrztałciuchów, żeby się pospieszyli?
2.Pan Szumowski zdaje sobie z pewnością sprawę, że „jego miłomściwość” ma w głębokiej pogardzie wszystkich, łącznie z tymi, którzy wiernie mu służą, bo przecież trudno darzyć szacunkiem, kogoś, kto z radością zgadza się pełnić funkcję marionetki, nawet gdy jest to własna marionetka.
3.Rządzący muszą wystawić suwerenowi jakiegoś kozła ofiarnego, bo wszak nie wolno dopuścić, by to rząd został uznany za winnego bałaganu, który w związku z pandemią panuje w naszym kraju. Igrzyska mają zapobiec temu, że suweren się zbiesi.
A jeśli to nie nikotyna chroni, lecz substancje smoliste, asfaltujące płuca?
„odsetek palaczy wśród chorych jest niższy niż odsetek palaczy w populacji”. Dwa pytania.
1. na ile nizszy? 1%, 10%, 50%?
2. jaki jest przekroj chorych palaczy i palczy ogolnie?
Byc moze mezczyzni powyzej 60-tki pala mniej niz reszta ludnosci ale jest ich wiecej wsrod chorych, bo sa starszymi mezczyznami.
@1300
Benzen też niewątpliwie chroni przed drobnoustrojami.
A tak na poważnie pochodne nikotyny są stosowane jako środki ochrony roślin w ogrodnictwie. Możliwe że szkodzą również wirusom.
Pochodne nikotyny szkodzą owadom atakując ich system nerwowy.
Jeśli wyciągiem z tytoniu zabijam mszyce, to mogę też profilaktycznie zażyć go przeciw koronie?
Trump może by tak poradził 😉
Panie doktorze, ‚palacze’ od dłuższego czasu są poddani swoistej kwarantannie – powiedzmy społecznej- ze względu na szkodliwość ich nałogu dla otoczenia.
Może to powoduje, że przywykli do zachowywania dystansu(od innych) i samokontroli(miejsca dla pal.) w miejscu pracy i zamieszkania?
@maksim
Celne spostrzeżenie.
Wychodzenie „na papierosa” z pomieszczeń biurowych pełnych aerozolu z układu oddechowego współpracowników, palenie na świeżym powietrzu, z dala od niepalaczy…
Podobno na początku pandemii w Hamburgu ogniskami zakażeń stały się klimatyzowane restauracje, gdzie powietrze zasysane nad jednym stolikiem, gdzie spotykali się świeżo powróceni z Ischgl przyjaciele, opadało nad gośćmi przy innym stoliku…
Ech, można było się spodziewać. Dwóch rzeczy. Raz że palenie szkodzi, bo powstają substancje smoliste itd.. które niszczą nabłonek dróg oddechowych, dwa że nikotyna nie szkodzi a przynajmniej nie wszystkim i nie tak bardzo. O pożytkach nikotyny pisał Vetulani i chwała mu za to. Trzeba tylko pamiętać o przeciwwskazaniach. Co do działania na wirusa- może i działa. Faktycznie, temat otwarty.
A medycy? W czasach socjalizmu lekarz w powszechnej świadomości brał łapówki i kradł, jako deprecjonowanie tzw inteligencji. Potem lekarz zaczął się doskonale nadawać na kozła ofiarnego braków w finansowaniu służby zdrowia. Ścieżka już była przetarta. Za tych rządów mieliśmy hasła „niech jadą” „pokaż lekarzu..” – to może było nawet za PO? zaś teraz uaktywniło się grono prokuratorskie. I nawet jeżeli przez moment było miło, to stare nawyki są silne. Utrwalone. Co się dziwić?
Wieść gminna niosła, że była to klasyczna wersja
lies, damn(ed) lies and statistics —
Na początku, gdy poszła fama, że nierokujących będą odłączać od respiratorów (braki sprzętu), chorzy i ich rodziny podczas wywiadów medycznych łgali na potęgę (o swojej niepalności), byle tylko uzyskać szansę (w razie czego czy wręcz natychmiast). — Tak dostaliśmy statsa, że „tylko” 7.5% (czy ileś tam) palaczy zapada na COVID-19, a pali kilkanaście czy wiecej procent (w zależności od kraju)…
Ergo — palenie uodparnia na SARS-CoV-2 lub wręcz na COVID-19.
…Historia medycyny i socjologia już wcześniej widziały takie zafałszowania, takie interpretacje…
W kolejnych fazach, gdy nikotynowe „dobrościości” wypłynęły, mogła się przyłączyć szeptanka firm tytoniowych…
To tak na czuja, bo dziś jest zbyt wiele wątków tudzież absurdów, za którymi człowiek nie nadąża podążać…
Pozdrowienia z działki.
Czy pan, doktorze, też otrzymuje pogróżki?
Mój kardiolog poskarżył się, że nieznani sprawcy zniszczyli mu samochód – nie rozumie dlaczego?
Jak opowiada, pacjentów ma na 100 lat – niektórzy, statystycznie rzecz biorąc go przeżyją.
Takie pisczasy, takie obyczaje.
I ta zawiść nieudaczników i zakompleksionych typów.
W szerszym aspekcie wszystko jest podporzadkowane walce politycznej i checią utrzymania sie u żłobu za wszelką cenę.
Z jednej strony frontu są polacy czujacy się europejczykami, wykształceni, wymyci, o szerokich horyzontach, inteligentni, nie biedni, ceniący sprawiedliwosć i prawo.
Z drugiej zaściankowi, rozmodleni emeryci, kibole-narodowcy, antywacki, antyabortionists, chłopi na dopłatach z EU, górnicy z 13nastkami i 14nastkami pensji, biedota miejska, biedota wiejska, cały kler i biskupi itd itp.
Polacy – uśredniając – nie dorosli do demokracji, spadła ona na nas z nieba tak jak niepodległość w 1920 roku. A teraz ponownie ją tracimy.
Wracamy do rządów autorytarnych, jednopartyjnych i nawet „majdan” nas od nich nie uwolni – wiekszość społeczeństwa jest za PiSem. Wszystko w reku Boga i koronowirusa.
JackT
9 MAJA 2020
Trzy treściwe akapity, z którymi trudno polemizować.
Ale ani boh, ani koronawirus, ani inna partia nie pomoże.
To kwestia proporcji, a te są kapryśne.
@JackT
9 maja 2020
„…wiekszość społeczeństwa jest za PiSem. ”
Na podstawie czego? Bo wszelkie wybory czy sondaze daja PiS maksymalnie ok. 40%. Nigdy nie bylo>50%.
Pytanie: Dlaczego wiekszosc na to pozwala? I w tym lezy sedno sprawy.
Niektórzy nie znają pojęcia większości wyborczej dającej po małych „zakupach” wiekszość parlamentarną o różnej „mocy”, stanowisko prezydenta, większość w sejmikach wojewódzkich, etc.
Czyli dają władzę polityczną i cały folwark Polski.
Po co inna „większość” mierzona nie wiadomo czym?
No i jest sprawa poważniejsza jeśli chodzi o wyznaczniki nastrojów gminu polskiego i późniejsze jego wybory parlamentarne, prezydenckie, samorządowe…
Na przykład kwestia deklarowanego zaufania do poszczególnych – czego by o nich nie mówić i jak ich nie opluskwiać – „polityków” z pierwszych stron nie tylko Pudelka.
Weźmy taką trójcę nieświetą, a wręcz przeciwnie w pewnych opiniotwórczych kręgach uchodzących za bosów mafii neobolszewickiej.
Jak pokazują badania reprezentatywnej próby dorosłych Polaków, w kwestii zaufania to:
1 Liderem marcowego rankingu zaufania do polityków, tak jak dotychczas, jest urzędujący prezydent Duda.
Ufa mu 62% ankietowanych, a więc minimalnie więcej niż w lutym (wzrost o 2 punkty procentowe).
Aktualne notowania prezydenta, podobnie jak rejestrowane miesiąc wcześniej, nie
należą do jego najlepszych ocen i drugi miesiąc z rzędu kształtują się na niższym poziomie niż jeszcze pod koniec ubiegłego roku.
Po odnotowanym w lutym wzroście krytycyzmu utrzymuje się spory odsetek negatywnych wskazań. Nieufność w stosunku do prezydenta wyraża 29% ankietowanych, a więc tyle samo, ile w ubiegłym miesiącu (dla 8% respondentów jest obojętny).
2 Moraweki 59% ufa a 30% nie ufa (dla 9% respondentów jest obojętny).
3 zwykłemu posłowi 45% ufa a 44% nie ufa… (dla 9% respondentów jest obojętny).
——————
Tak było w marcu 2020 , to się może zmienić bo łaska pańska na pstrym koniu jeździ.
To się musi zmienić, jeśli…
——————–
Dla samodzielnie myślących czyli kumatych kartka z historii politycznej.
W grudniu 2014:
Komorowski zaufanie 76%, nieufność 9%, obojętność 13%
Kopacz 58, 17, 20.
Tusk 45, 35, 17.
———————-
Jak zaraza i jej wielorakie konsekwencje namieszają w głowach Polaków, tego nie wie nikt.
@mały fizyk
OK, powinno być:
PiS ma decydującą przewagę wyborczą.
@observer
10 maja 202
Ze PiS rzadzi, mimo ze popiera go mniejszosc spoleczenstwa, to wiem. Czego nie rozumie, to dlaczego wiekszosc sobie na to pozwala 🙁
@mały fizyk
To jest pytanie dla psychologa.
„Czego nie rozumie” – to jakaś niechlujność spotęgowana, to gimbaza…
Czego nie rozumiem.
„Polityka” donosi iż SARSA wykryto w „męskim nasieniu”.
Do czego to doszło, gdzie ten skurwiel nie wlezie?
I ważniejsze czy i ewentualnie kiedy odpuści?
I co z „damskim” nasieniem?
Blady strach padł na liczną klientelę.
Przecież stosowanie męskiego nasienia jako naturalnego kremu na twarz polecała m.in. redaktor naczelna Cosmopolitan, Helen Gurley Brown.
Co teraz?
A cosmopolitanie to nie przelewki…
Inteligencja to indywidualiści, niemający potrzeby grupowania się w stada aby się dowartościować albo pobić przeciwnika. W przeciwieństwie do radiomaryjnych czy kiboli. Dlatego Kidawa przegrywa. Poza tym inteligencja to zawsze tylko kilka procent społeczeństwa.
Demokracja – czyli rządy ludu – jest niebezpieczna i prowadzi do dyktatury jeżeli trójpodział władzy i konstytucja zostaną unieważnione. Co się właśnie dzieje. Po dyktaturze następuje rewolucja (często krwawa). Tego uczy historia.
Czytam „Faworyty” Gretkowskiej.
Niezła gratka.
I powabna, i dość rzadka.
Marcin Zegadło tak o „Faworytach MG pisze:
„Trzeba tylko uważać, żeby nie ubłocić trzewików, a smrodu Gnojnej Góry nie wdychać, jeśli to możliwe. Wystarczy, że fetor ekstrementów przedostaje się do królewskich komnat i wdycha ten fetor król Staś nazywany Antosiem, który po koronacji zmienia sobie drugie imię na August. Brzmi dostojnie.
Zatem należy sięgnąć do Canaletta i przyjrzeć się tamtej Warszawie, obejrzeć dokładnie tamto niebo i spojrzeć w oczy mieszczki wychylającej się ciekawie z okna kamienicy na Miodowej. Zapatrzeć się w nieregulowane koryto Wisły, po którym spływają łodzie o żaglach w kolorze kawy z mlekiem. A pod kamiennym, zniszczonym murem Żyd sprzedaje obrazki.
Kiedyś przyjdzie do tej Warszawy austriacki, nieudany malarz Hitler i wywiezie prapra-wnuka tego Żyda do Treblinki.
Ale jeszcze nie teraz. Teraz jest jeszcze Rzeczpospolita. Ta pierwsza i ta pokraczna demokracja, którą nazywali „szlachecką”. Słaba ta Polska i pod rosyjskim kopytem.
Na tronie zasiada król, z Poniatowskich, który jeszcze słabszy, chociaż ma ambicje, chciałby wiele zmienić, ale sfrancuziały i trochę za bardzo lubi się bawić i lgnie do kobiet niemądrze, szuka przyjemności. Kto nie szuka, swoją drogą.
W czym różni się Stanisław August od innych współczesnych mu mężczyzn? Że jest królem? Jest królem Polski. Byle magnat ma więcej wojska niż Poniatowski. A czasy są takie, że rządzi ten, kto ma silne i posłuszne wojsko. Zresztą, co to za nazwisko – Poniatowski. Czy on może równać się Radziwiłłom, Lubomirskim? Przecież to podnóżek carycy. Niemki, która kazała zadusić własnego męża, bo był wariat i degenerat. Ale przecież każdy dwór królewski, cesarski pełen jest jemu podobnych. Wszystkich by trzeba wydusić. Pozamykać.
Więc nie bardzo jest z kim tę Rzeczpospolitą zmieniać. Bo szlachta, jak się rzekło, zapita, zarzygana, w spłowiałych kontuszach, z podgolonymi łbami i atrapami szabel u boku, bo prawdziwe szable zastawione. Żeby było na pijaństwo i na obżarstwo. Żeby się było za co się procesować, pienić.
Tanio można głos takiego szlachetki kupić. Bardzo tanio. Zasypia pijany, a kiedy się budzi nie pozwala sobie wytrzeźwieć. Całe lata płyną mu w pijanym widzie i gdyby ta szabla była prawdziwa ciąłby nią na prawo i lewo. Heretyków ciąłby i ojczyzny zdrajców. Tanio można głos takiego szlachetki kupić. Trochę jak w promocji. Albo jak na wyprzedaży.
Więc kupują te głosy Czartoryscy, Braniccy, Lubomirscy, Potoccy, Rzewuscy i Repnin kupuje i robią sobie swoje Królestwo i swoje sobie robią konfederacje. A wszystko w oparach pudru, w dekoltach faworyt, w alkowach i wokół pośladków dziwek w warszawskich Łazienkach, i w ogóle wszystko w tej Rzeczypospolitej trochę na „pół gwizdka”, bo kiedy we Francji ścina się Ludwika Kapeta, bardziej znanego jako Ludwik XVI, u nas wiesza się zdrajców obrazy. Kiedy Anglicy ścięli swojego Karola I Stuarta, u nas Jan Kazimierz uciekał przed Szwedami i nikt się na niego specjalnie nie obrażał.
(…)
Czytajcie. Bądźcie zepsuci do szpiku kości”.
[boldziki moje]
„Jedno wiadomo, 10 maja wyborów nie będzie. Władza się dobrze bawi wraz z rodzinami i całą swoją „rasą panów”. Ta zabawa w chaos, dewastację państwa i jego systemów, bałagan i korupcję, daje im oddech pełną piersią, napuchnięte portfele i pyzate bezczelnie uśmiechnięte twarze. Inni, którzy rozumieją obecną sytuację, żyją w strachu o przyszłość kraju i całego społeczeństwa”. (AM)
@
lemarc, 11 maja 2020 6:13
Zegadło naprawdę napisał ” fetor ekstrementów?”
Cytat, więc napisał.
A propos… MG o swojej książce i „gnojnej górze” pisze tak:
„Pisząc powieść o roku 1766, myślałam, że piszę o polskiej historii. Ale zagłębiając się w zdarzenia i charaktery, zrozumiałam, że nie wygrzebaliśmy się z przeszłości. Doprowadziła nas wtedy do klęski i prowadzi nadal. Do degrengolady charakterów i całego państwa.
Wzburzona wysłuchuję najnowszych wiadomości z Sejmu. Ta sama niegodziwość , bratobójcza walka ambicji, toksyczny egoizm jak w sejmie z czasów stanisławowskich, tuż przed upadkiem Polski.
Brutalne sceny obyczajowe „Faworyt”, są tylko tłem, komentarzem do tragicznej historii. W polskim bezprawiu i liberum, nie veto lecz „ignorantium” gubili się nawet zdrajcy i agenci, podobnie jak dzisiaj.
Kobiety też należały do tego kłębowiska węży. Były pionkami, chociaż arystokratkom roiło się, że są figurami. I mogą rozgrywać nie tylko mężczyzn, ale bezkarnie brać udział w ich politycznej grze.
Absurdy polskiej historii, dławiące nas do dzisiaj. Groteska dziejów: pogardzana, „szpetna” Czartoryska, wbrew sobie, staje się zwycięską bohaterką. Analfabeta Radziwiłł kandyduje na króla. Seksualne perwersje wysłannika papieża naprawiającego polskie obyczaje. „Naukowe” pomysły zapładniania księżniczek strzykawą jak krowy. Usypana z odchodów Gnojna Góra w pobliżu Zamku Królewskiego.
Sadomasochistyczna „miłość” rosyjskiego ambasadora do polskiej księżniczki. Tandetne przekupstwa posłów za syberyjskie futra. Namaszczony patos „patriotów” przekonanych o swojej nieomylnej misji i sposobie na uratowanie państwa.
Mówi się, że w szaleństwie jest metoda. Wydaje mi się, że głównie destrukcyjne konsekwencje. Jesteśmy zawsze ich ofiarami, spadkobiercami takiej obłąkańczej strategii, hołubionej u nas jako tradycja.
Pisałam książkę o XVIII wieku, ale w kontekście naszej najnowszej historii okazała się ponadczasowa. Te same mechanizmy, mentalność, histeria kompleksów czy ambicji.
Zbieżność między tamtymi czasami i współczesnością jest zadziwiająca”.
Ta sama niegodziwość , bratobójcza walka ambicji, toksyczny egoizm…
A lud nadal gnuśny i bierny, mentalność feudalna ma się w najlepsze 🙁
Otóż to, Zimorowic też już dawnymi czasy narzekał:
Słudzy nam hej niestetyż, słudzy panowali,
Nasi właśni najmici, smrodliwi gnojkowie,
Nam, panom swym dziedzicznym, usiedli na głowie,
Ono chłopstwo nikczemne, bezecni hultaje.
Dzisiaj gdy sygnet szlachecki stał się artykułem pierwszej potrzeby dla plebeja chama…porządek się odwrócił – nowa „szlachta” za chamów ma innych „szlachciców” a gardzi inteligencją, traktując ją z pańska.
I gra i bucy.
Polecam zainteresowanym uwadze:
Druga fala prywatyzacji.
Niezamierzone skutki rządów PiS
Łukasz Pawłowski przygląda się drażliwym obszarom polskiej polityki – oświacie, ochronie zdrowia i emeryturom – i stawia twardą diagnozę:
Polska pod rządami PiS-u nie stała się państwem opiekuńczym. Nie jest też państwem liberalnym. To hybryda o krótkiej przydatności do spożycia. Nasze państwo karleje, a jednocześnie PiS – za nasze pieniądze – utrzymuje iluzję troski i wielkości. To droga donikąd.
„PiS dał ci 500 zł, bo masz jedno dziecko, albo i więcej, bo masz dwójkę lub trójkę, pieniądze trafiły na twoje konto. Świetnie. My tego nie zabierzemy. Ale PiS cię okłamuje, że to się odbyło bez kosztów. Te koszty poniosły usługi publiczne na czele z ochroną zdrowia. Wydajemy na zdrowie mniej niż państwa, które są do nas podobne, chociażby Czechy. W związku z tym koszty zostały ukryte w niedofinansowaniu ochrony zdrowia, edukacji, systemu emerytalnego i ty, drogi obywatelu, musisz sobie te usługi kupić za własne pieniądze. Bo wiesz dobrze, że jak zachorujesz, to możesz czekać kilka miesięcy do państwowego lekarza, albo zapłacić, pójść od razu, dostać zwolnienie, leki, odbyć rehabilitację. To są twoje pieniądze, których nie powinieneś wydawać na te usługi, bo masz umowę z państwem, że ono ci ochronę zdrowia zapewni. Więc jeśli coś dostałeś w transferach gotówkowych, to sprawdź swój budżet domowy, czy nie wydajesz tego od razu na usługi, które powinno ci zapewnić państwo. Na naukę angielskiego dla dziecka, na korepetycje z matematyki, bo nie ma w szkole dobrych lekcji, na rozmaite „luxmedy” dla siebie i dla rodziny. A także na to, że musisz odkładać na emeryturę. Bo zadaj sobie, obywatelu, pytanie, czy wierzysz w emeryturę od państwa? Pewnie nie, jak większość Polaków, w związku z tym kombinujesz, jak by się tu zabezpieczyć na starość, co kosztuje cię masę nerwów i masę kasy, jeśli ją masz.
– Czyli chcesz powiedzieć, że liberał powinien krytykować PiS z lewicowych pozycji?(GS)
To nie są lewicowe pozycje! Możesz mówić z pozycji lewicowych, że państwo powinno te wszystkie usługi świadczyć, ponieważ trzeba walczyć z nierównościami. A możesz też mówić z perspektywy liberalnej: mamy pewną umowę z państwem i jeśli płacisz podatki, składki, a później niewiele dostajesz, to jesteś oszukiwany. I później masz zapalnie ucha, nie doczekasz się laryngologa, więc płacisz 150 zł za wizytę, albo płacisz miesięczną stawkę prywatnego ubezpieczenia. I przemnóż sobie to prywatne ubezpieczenie zdrowotne: 80 zł razy 12 miesięcy razy liczba osób w rodzinie. Przemnóż sobie wydatki na korepetycje. Z badań Fundacji Batorego wynika, że to 400 zł miesięcznie, horrendalne pieniądze! Nie mówię już o szkołach prywatnych. Jeżeli wydaje ci się, że każdego pierwszego masz tych pieniędzy co prawda więcej, ale szybko się gdzieś rozchodzą, to może właśnie rozchodzą się na te rzeczy, o których piszę w książce.
– Czyli PiS nam prywatyzuje państwo?
Oczywiście. Państwo się wycofuje rakiem ze wszystkiego, z czego tylko się da. Pisowcy – to paradoks – piszą o tym w swoim programie. Tam stoi to jak wół, tyle że jako zarzut wobec Platformy. Piszą, że za rządów PO-PSL postępowała „prywatyzacja funkcji państwa”, krytykują, a robią dokładnie to samo. Najlepiej to ujęła prof. Małgorzata Jacyno, która powiedziała mi w wywiadzie, że państwo polskie obecnie bierze rozwód z obywatelem, ale w ramach rekompensaty daje mu świadczenia gotówkowe. I radź sobie człowieku sam. Część ludzi sobie poradzi, ale wielu – nie. Najgorsze, że w Polsce wielu ludzi myśli: może inni sobie nie poradzą, ale ja dam radę. I wielu się na to godzi. Bo uważają, że nie będą na takim układzie stratni, a będą stratni na maksa”.(Pawłowski)