Strajk nauczycieli a ochrona zdrowia: to nie takie proste

Na pozór odpowiedź na pytanie, czy personel medyczny powinien poprzeć strajk nauczycieli, jest bardzo prosta i brzmi: tak, bo wymaga tego elementarna przyzwoitość. Tymczasem rzecz ma się wcale nie tak prosto.

Zacznijmy od koniecznych oczywistości jako kontekstu dla dalszego wywodu. Bez wydobycia nauczycieli z pozycji marnie opłacanych, chronicznie przemęczonych i sfrustrowanych funkcjonariuszy publicznego systemu oświaty nie ma mowy, by rozpocząć starania o rzeczywistą poprawę jego jakości. Zaś bez przywrócenia nauczycielom poczucia sensu własnej pracy jakiekolwiek konstruktywne starania o przełamanie kryzysu w polskiej oświacie skazane są na niepowodzenie. Tymczasem nowoczesna edukacja powinna uczyć młodych ludzi nie tylko ciekawości świata, ale również (a może w dzisiejszych czasach – przede wszystkim?) rozumienia otrzymywanych informacji i podstawowych metod weryfikacji ich wiarygodności.

Co ma do tego medycyna? Więcej niż się Państwo obawiają. Z kolejnych badań konsekwentnie wynika, że większość społeczeństwa nie rozumie przekazywanych im treści i nie weryfikuje ich prawdziwości realnie skutecznymi metodami. Stąd sukces zwolenników brexitu, ale również – antyszczepionkowców, antyglutenowców i kogo tam jeszcze sobie Państwo przypomnicie.

Niedoedukowani ludzie szkodzą zdrowiu swojemu, swoich bliskich, a czasami – całkiem przypadkowym osobom ze swojego otoczenia. Wbrew różnym spiskowym teoriom personel medyczny wspiera racjonalne zachowania prozdrowotne, zmniejszające ryzyko uszczerbku na zdrowiu u ludzi spoza branży. Takie zachowania zmniejszyłyby – a przynajmniej mamy na to nadzieję – liczbę przypadków „głupich” zachorowań i wypadków, które bywają dramatyczne w skutkach, a których łatwo można by uniknąć dzięki minimalnej wiedzy i elementarnej wyobraźni. Jest tak wiele zdrowotnych nieszczęść, którym nie potrafimy zapobiec najrozsądniejszym nawet zachowaniem, że – wbrew nawiedzonym teoriom – nie obawiamy się, że zabraknie nam pacjentów. Źle wyedukowane osoby nie tylko stanowią więc zdrowotne zagrożenie dla siebie i swojego otoczenia, ale w rezultacie – przyczyniają się do obciążenia i tak już przeciążonego systemu opieki zdrowotnej.

Na tym jednak nie koniec. Dane z badań wykazują, że co piąta osoba z całej przekazywanej jej informacji medycznej jest w stanie zapamiętać tylko termin następnej wizyty u lekarza. Co trzecia – nie przyswaja większości zaleceń medycznych dotyczących sposobu leczenia, trybu życia oraz planu postępowania medycznego wobec jej choroby. W sumie problem dotyczy ok. 45 proc. pacjentów. Następstwem takiego braku rozumienia jest niestosowanie się chorych do przekazywanych im zaleceń. Dalsze konsekwencje są dobrze poznane i – bardzo groźne: obniżenie skuteczności leczenia i wzrost ryzyka powikłań, niekiedy zagrażających życiu. Bez wielkiej przesady można zatem stwierdzić, że brak odpowiedniej edukacji może zniweczyć działania mające służyć poprawie zdrowia pacjentów albo wręcz – ratowaniu ich życia.

Czyli – sukces nauczycieli leży w interesie personelu medycznego z czysto merytorycznych powodów. Ale to jeszcze nie wszystko. Przecież prawie nikt lepiej od personelu medycznego nie wie, co czują nauczyciele obrzydliwie traktowani przez „dobrą zmianę” i jej zwolenników. Wszystko to przecież już było, chociażby podczas strajku rezydentów. Żenująco bezczelne kłamstwa telewizji. Szantaż emocjonalny i pogarda rządowego negocjatora (tyle że teraz jest to negocjatorka). Zdegenerowana „Panna S.” tamten strajk ignorowała, a ten próbuje rozbić. Marszałek Senatu z właściwą sobie finezją zapewniający, że pracuje wyłącznie dla idei (tak przy okazji: najlepszym komentarzem intencji obydwu wypowiedzi owego ideowego chirurga wobec strajkujących grup zawodowych wydaje mi się stary rysunek Pana Andrzeja Mleczki, który za jego zgodą na końcu tego tekstu zamieszczam). Mateuszek-kłamczuszek i Jego Miłomściwość twierdzą, że nie mają pieniędzy, ale rozdają na potęgę tak, że nawet część ich ekipy zaczyna rozumieć, że przesadzili. Do tego dochodzą finezyjne sugestie różnych niemających szczęścia w myśleniu, nieskomplikowanych osobowości, że nauczyciele mogą poradzić sobie sami, płodząc dużo dzieci i inkasując za nie 500 plus. Albo wprost przeciwnie – że nauczyciele nie potrzebują podwyżek, bo tyle zarabiają na korepetycjach.

Jednym słowem – nagonka na całego. Ponieważ najpierw pielęgniarki, a potem rezydenci byli celem identycznych działań, powinni zrozumieć nauczycieli i wspierać ich ze wszystkich sił. Również dlatego, że wzajemna solidarność będzie bardzo potrzebna, bo system opieki zdrowotnej wcale nie ma się lepiej mimo niepozbawionych sensu działań ministra Szumowskiego, pozbawionego jednak realnego wsparcia ekipy dojnej zmiany na wystarczającą skalę.

No i jeszcze jedno – skoro drużyna Jego Miłomściwości reaguje na strajk nauczycieli z tak brutalną agresją, jak poprzednio reagowała na strajki medyczne, to znaczy, że boi się tych grup. Czyli – nie można odpuszczać. Bo jak napisał Mistrz Wojciech Młynarski w „Balladzie o dwóch koniach”:

„(…) Gdy mieć pragnie autorytet bandzior, co ma w ręku bat,

kto się stawia, ten ma z tego mimo wszystko jakiś zysk
a kto słucha i ulega, ten najpierwszy bierze w pysk”.
(całości tego utworu możecie Państwo wysłuchać tutaj)

Reasumując: personel medyczny nie tyle powinien poprzeć strajk nauczycieli, co musi to zrobić. Z przyczyn daleko wykraczających poza oczywistą przyzwoitość. Zwłaszcza w sytuacji, gdy wiele wskazuje, że nadszedł właśnie czas, gdy empatia i solidarność (ta prawdziwa – przez małe „s”) bardzo wzrosły w cenie. Jeżeli rozpowszechnią się w społeczeństwie, to mogą zatrzymać marsz do brunatnej przyszłości, ku której konsekwentnie dąży „dobra zmiana”.

(Andrzej Mleczko: „Obrazki”, Iskry, Warszawa, 1978. Za zgodą Autora)