Sadystyczna moralność

Niedawno czołowe agencje podały, że zmarł Tony Nicklinson. Zagłodził się na śmierć. Problem w tym, że uczynił to z własnej woli. Podjął tak drastyczną decyzję, bo brytyjski sąd odmówił mu zgody na śmierć w  humanitarnych warunkach. W imię prawa i moralności.

Tony Nicklinson był od siedmiu lat całkowicie sparaliżowany, ale w pełni sprawny mentalnie. Co oznacza, że niebywale cierpiał. Chciał te cierpienia przerwać umierając, ale nie był w stanie do tego doprowadzić. Określał swoje życie jako piekło. Wystąpił do sądu z prośbą o zgodę na eutanazję, co akceptowała jego rodzina. Otrzymał odmowę, gdyż prawo brytyjskie nie przewiduje eutanazji w jakichkolwiek okolicznościach (polskie zresztą też nie). Wtedy postanowił przestać przyjmować pokarmy.

Sprawa Tony Nicklisona nie jest pojedynczym, spektakularnym przypadkiem. To kolejny przyczynek do dyskusji o tym, że nasze standardy moralne wymagają rewizji wobec postępu technologicznego. Jesteśmy w stanie utrzymywać przy życiu ludzi, wobec choroby których, jeszcze nie tak dawno, medycyna byłaby bezradna. Nie wszyscy z nich akceptują swój stan.

Jeżeli sprawny mentalnie człowiek cierpi ponad swoją wytrzymałość, to nawet przy braku prawnego przyzwolenia na eutanazję może zdecydować o swoim losie i popełnić samobójstwo. Cóż jednak, jeżeli ma porażenie czterokończynowe, będąc mentalnie sprawnym? Może podjąć decyzję, ale w żaden humanitarny sposób nie zrealizuje jej.

Czy system prawny, uniemożliwiający mu realizację decyzji o własnej śmierci w godnych  warunkach nie staje bezduszną machiną działającą dokładnie przeciwko bezbronnym członkom społeczeństwa?