Co Pan Minister zawdzięcza Putinowi?

„Możemy poprzeć każdego podejrzanego, pod warunkiem, że będzie to nasz podejrzany” – taką trawestację zasady polityki amerykańskiej wydaje się wyznawać Minister Zdrowia.

Pan Marcin Pakulski, pełniący obowiązki Prezesa NFZ, został odsunięty – na wniosek Ministra Zdrowia – od ich pełnienia. Powód: toczące się dochodzenie w sprawie nieprawidłowości kontraktowania usług medycznych przez NFZ z prywatnym szpitalem w Katowicach. Pan Pakulski w owym kontraktowaniu uczestniczył. Czyli – wszystko w porządku. Prezes NFZ (lub jego p.o.) powinien być poza podejrzeniem. Odsunięcie go od stanowiska na czas śledztwa jest spełnieniem elementarnych standardów etycznych.

Jednocześnie ujawniono, że Wiceminister Zdrowia, Pan Janusz Neumann, wywierał naciski na mazowiecki NFZ w celu przyznania prywatnemu szpitalowi w Warszawie ponownego kontraktu, po jego uprzednim zerwaniu. Naciski te miały bardzo daleko wychodzić poza proceduralną rutynę.

Powody zerwania kontraktu przez NFZ były w tym przypadku jasne: szpital złamał narzucone przez Fundusz zasady kontraktu. Konkretnie – pobierał opłaty za świadczenia wykraczające poza te, które są refundowane przez NFZ. Opłaty były pobierane za zgodą pacjentów, bo otrzymywali niewątpliwie skuteczniejsze leczenie, ale NFZ takich rozwiązań nie akceptuje, uznając coś w rodzaju maoizmu medycznego: albo pacjent dostaje najtańsze leczenie, refundowane przez NFZ, albo refundacji nie ma wcale. Nie ma oficjalnej możliwości, żeby za dopłatą otrzymać lepszą soczewkę oka, protezę stawu, czy lepszy stymulator serca. Pacjent nie ma wyboru, a szpital, o którym mowa, taki wybór dawał. Wbrew stanowisku NFZ, ale absolutnie oficjalnie. Pan Wiceminister nie neguje, że szpital złamał umowę. Twierdzi tylko, że sankcje ze strony NFZ są zbyt dotkliwe. Dlatego uciekł się do środków, które Pani Prezes Pachciarz określiła jako stosowane wyłącznie w nadzwyczajnych sytuacjach.

W toczącej się w tej sprawie pyskówce pomiędzy Panem Wiceministrem, NFZ, tygodnikiem „Wprost” i wspomnianym szpitalem, umknęła uwadze komentatorów kwestia podstawowa. Pan Wiceminister argumentuje, że spełnił swoją rolę, jako organ nadzorczy. Czy nadzór Ministerstwa nie powinien skoncentrować się raczej na działaniu systemu kontraktowania i refundacji, który miał służyć pacjentom i świadczeniodawcom, a służy przede wszystkim interesom NFZ? Dlaczego zatem stanął murem za jednym prywatnym szpitalem, a nie wsparł w sposób widoczny wielu szpitali powiatowych i miejskich, dlaczego pozwala na finansowe zatapianie referencyjnych dla całego kraju instytutów? I czy Wiceminister Zdrowia może być stroną w konflikcie o pojedynczy szpital, nie zająknąwszy się nawet o konieczności zmiany praktyki NFZ, która ten szpital doprowadziła na skraj likwidacji, a która dotyczy wszystkich placówek medycznych i ich pacjentów? Czy w takim razie Panu Wiceministrowi chodzi o coś więcej, niż uratowanie jednego szpitala, pozostawiając pozostałe swojemu losowi?

Nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi… Myślę jednak, że do czasu jednoznacznego wyjaśnienia tej bardzo niejednoznacznej sprawy Pan Minister powinien odsunąć Pana Wiceministra od pełnienia obowiązków. Bo tak samo, jak w przypadku Prezesa NFZ, Minister Zdrowia i jego zastępca powinni być poza podejrzeniem. Tymczasem doczekaliśmy się kilku manifestacji świetnego samopoczucia Pana Wiceministra Neumanna i absolutnej ciszy ze strony jego szefa. Zestawienie sążnistych deklaracji Pana Ministra o etyce i zdecydowanej akcji w sprawie p.o. Prezesa NFZ, z całkowitą biernością w sprawie Pana Wiceministra, również daje trochę do myślenia.

Pewnie byłaby z tego wszystkiego niezła polityczna zadyma, ale Putin postanowił zaanektować Krym i wszyscy oczywiście o elastycznych standardach etycznych Pana Ministra Arłukowicza zapomnieli.

Podobno Napoleon Bonaparte, zanim mianował generała, wypytywał swoje otoczenie nie o jego odwagę, czy inteligencję, ale o to, czy ma szczęście. Pan Minister Arłukowicz z pewnością zostałby generałem u cesarza.