Na przykład Warszawa Wschodnia. Krótki, ale wściekły wpis powakacyjny.

Zastanawiam się, jak możemy być „zieloną wyspą” w jakimkolwiek kontekście, jeżeli oddany niedawno po remoncie, jeden z głównych dworców Warszawy, jest kompletnie niedostępny dla osób niepełnosprawnych.

Warszawa Wschodnia, bo o niej mowa, została wyremontowana przy okazji EURO 2012. Ktoś ten remont zatwierdził, ktoś odebrał. Jak to się stało, że osoba niepełnosprawna nie ma żadnej możliwości, by dostać się na peron, albo się z niego wydostać? No chyba, że zostanie zaniesiona, albo przyniesiona. Na perony nie ma ani jednej windy, żadne schody nie są wyposażone w pochylnię. Przy okazji wakacyjnych przesiadek przeprowadziłem staranny zwiad, bo wydawało mi się, że musiałem coś przeoczyć, że to niemożliwe. Dostęp do dworca dla osób na wózkach jest. Na perony – nie ma. Ktoś obszedł prawo budowlane?

Kto zatwierdził modernizację dużego dworca, nie uwzględniającą tak ważnego elementu, jak dostępność dla osób na wózkach? Jak taka decyzja ma się do obowiązującego w Polsce i Unii Europejskiej prawa? Bo że do zwykłej ludzkiej empatii nie ma się nijak – to oczywiste.

Rozumiem, że dla wielu ludzi o pełnych możliwościach motorycznych myślenie o życiu w sytuacji ich istotnego ograniczenia jest abstrakcją. Tak zbudowana jest nasza psychika. Jednak decydenci przyzwoitego państwa powinni starać się, by również osoby z uszkodzeniami układu ruchu mogły przemieszczać się możliwie swobodnie. To kwestia nie tylko komfortu psychicznego. Ograniczenia podróży – nawet tych bliskich – to gorszy dostęp do pracy, czy rehabilitacji. To trudniejsze więzi społeczne. Takie utrudnienia generują choćby depresję, która z kolei jest przyczyną wielu poważnych, przewlekłych chorób. Skoro już argument ludzkiej przyzwoitości nie przemawia do decydentów, to może przemówi perspektywa ograniczania, w dłuższej perspektywie czasowej, kosztów ponoszonych przez państwo?

Dramatyczne ograniczenia możliwości poruszania się mają dwie główne przyczyny: urazy i choroby przewlekłe. O jednych i drugich większość z nas myśli: „mnie to nie dotyczy”. To prawda. Ale czy nigdy nie będzie nas dotyczyć? Tego nie wiemy. Zwłaszcza, gdy długość życia systematycznie się wydłuża, co pozwala dożyć do inwalidztwa, częstszego w podeszłym wieku, niegdyś nieosiągalnym.

Osoby niepełnosprawne nie stworzą grup nacisku pilnujących, by warunki ich życia były możliwie jak najbardziej przyjazne. Zbyt zajęte są walką o przetrwanie. To my – wszyscy pozostali – powinniśmy taka presję na decydentów stale generować. Tak jest w krajach, które nazywamy cywilizowanymi i tak powinno wreszcie być w Polsce.

 

P.S. Państwo: Hu hu, po zawale, Adam 2222, Jaruta, hortensja, Kot Mordechaj, Alma Blanca – serdecznie dziękuję za ciepłe słowa. Określenie „środki imagogenne” pochodzi z rozprawy „Wstęp do imagineskopii” Śledzia Otrębusa-Podgrobelskiego, wydanej wiele lat temu przez Wydawnictwo Literackie. Tadek nie jest nieczuły na niewieście wdzięki, ale dla potrzeb demonstracji dokładał nadludzkich wysiłków, by udawać, że jest.

Pan Hu hu: milczenie było spowodowane udziałem w Europejskim Kongresie Kardiologii. Wrócimy do niego w przyszłym tygodniu, ale za propozycje tematów dziękuję.

Pani Żabka konająca: Letnia Szkółka Przetrwania wynikła stąd, że chciałem pozwolić Państwu (i sobie) odpocząć od tematów o zabarwieniu polityczno-społecznym. Są natomiast takie kwestie, które ani nie są nowe, ani specjalnie efektowne, ale ich znajomość może przesądzić o tym, czy uda się kogoś uratować. W przyszłe wakacje – ciąg dalszy Szkółki. Teraz wracamy do naszej kochanej rzeczywistości, ale postaram się zachować odpowiedni udział tematów medycznych, możliwie bliskich codziennej praktyce. Oczywiście – do autora blogu można pisać kiedykolwiek.