Pani Dyrektor Jekyll i Pani Prezes Hyde?

Nowa Pani Prezes NFZ budzi mieszane uczucia. Jej bilans otwarcia jest interesujący, bo w przeciwieństwie do poprzednika nie jest osobą jednoznacznie negatywną. Pytanie tylko, czy dziwne posunięcia z początku jej urzędowania są chwilowym następstwem presji czasu i okoliczności, czy też przejawem cynizmu?

Jasna strona: Pleszew – miejsce, gdzie Pani Prezes była dyrektorem.

Nie ufając, nie wiedzieć czemu, oficjalnym komunikatom pozwoliłem sobie na prywatną inwestygację, bo medycyna, to strasznie mała wioska. Jednoznacznie dobra opinia o ośrodku, pod każdym względem – medycznym i ekonomicznym. Co to oznacza? Że Pani Dyrektor Pachciarz jest dobrym managerem. Wie doskonale, że jeżeli będzie działać w konflikcie ze swoim zespołem, to musi się to obrócić przeciwko pacjentom, efektywności leczenia, efektywności ekonomicznej i w rezultacie – jej samej. Z drugiej strony – dyrektor nie jest od tego, żeby uszczęśliwiać personel, a czasy są niełatwe. Trudno jest osiągnąć efektywność bez tłamszenia ludzi, ale Pani Dyrektor najwyraźniej to się udało. Warto uświadomić sobie jeszcze jedną prawdę  podstawową. Dla każdego dyrektora szpitala w Rzeczypospolitej podstawowym przeciwnikiem jest NFZ. Skoro szpital w Pleszewie funkcjonował dobrze, to znaczy, że jego dyrektor znakomicie potrafił dostosować się do narzuconych reguł gry. Wie przy tym z pewnością, co w tej grze służy pacjentom, a co – nie.

 

 

Ciemna strona: nowe wraca.

NFZ wraca do starych metod. Na początek fałszuje dane: „tylko 40% lekarzy prowadzących prywatne praktyki nie podpisało umowy receptowej”. Według sondaży Medycyny Praktycznej – nie podpisało 91%.  Skąd taka rozbieżność? To nie buduje zaufania.

Z drugiej strony – NFZ chyba sam nie wierzy, że jest tak dobrze, bo przygotowuje akcję ratunkową. Rozsyła do lekarzy pracujących w zakładach opieki zdrowotnej pisma, w których zachęca do „przepisywania” recept, wypisanych wcześniej przez prywatnych specjalistów (RMF FM). Za „przepisanie” pełnopłatnej recepty na refundowaną obiecuje płacić, jak za normalną poradę lekarską: 25 PLN. To desperacki krok. Po pierwsze – zwiększy koszty i tak bankrutującego systemu. Po drugie – jest sprzeczny z prawnymi zasadami pracy lekarza. Recepta jest bowiem finalnym, a nie samoistnym, etapem postępowania lekarskiego. Oznacza, że lekarz zbadał pacjenta w takim stopniu, by móc podjąć decyzję o terapii. Przepisywanie recepty pacjentowi, którego widzi się po raz pierwszy w życiu, bez jakiegokolwiek badania, jest niedopuszczalne. Do tego zaś namawia NFZ.

Na zakończenie spójrzmy na nowy projekt umowy receptowej. Zawiera on – między innymi – zapis pozwalający nałożyć na lekarza, lub lekarza dentystę karę w wysokości 200 zł za – cytuję: „wszelkie nieprawidłowości na recepcie na lek refundowany”. To właśnie jest prezentacja: w co gramy naprawdę. Nie chodzi przecież o błędy merytoryczne – to byłoby oczywiste, tak samo, jak wypisywanie recept nieżyjącym, lub nieistniejącym osobom. Można jednak zapłacić za to, że podpis lekarza wyjdzie poza wyznaczona kratkę (jeden z oddziałów NFZ zanegował prawo do refundacji recepty tylko na podstawie takiego właśnie błędu),  lub tym podobne, nieistotne z merytorycznego punktu widzenia bzdury.

Które wcielenie Pani Prezes ujrzymy w najbliższym czasie?

P.S.:

Pani jaruto – mam nadzieję, że Pani deklaracja o rezygnacji z komentowania tego blogu była chwilowa emocją. Bardzo proszę, by zechciała Pani nie rezygnować!

 

Panie parker – głęboki ukłon po Pańskim ostatnim komentarzu. Pozwalam sobie jednak zaprotestować – nie odpowiedziałem na merytoryczną część Pańskiego wpisu nie dlatego, że wykorzystałem pretekst, a dlatego, że staram się każdą odpowiedź możliwie starannie. Przecież życie, to nie talk-show. Staram się również najpierw odpowiadać na wpisy czekające najdłużej. Oczywiście prowadzi to do opóźnień i zaległości. Opóźnione jednak, nie znaczy absolutnie, że zapomniane.  Bardzo proszę o wyrozumiałość i cierpliwość wszystkich, którym na merytoryczne wpisy do tej pory nie odpowiedziałem.