Oślepiająca uroda
Próby poprawienia własnego wyglądu mogą prowadzić do jego zmiany w niepożądanym kierunku, lub nawet trwałych uszkodzeń. Nawet wówczas, gdy posłużymy się lekami dostępnymi zupełnie legalnie.
Do bardzo dobrze mi znajomej okulistki przyszła pacjentka – kosmetyczka. Po badaniu zapytała:
– A tak przy okazji – co pani doktor sądzi o lekach na wydłużanie i zagęszczanie rzęs?
– ???
– No, mówili nam na kursach kosmetycznych, że bardzo pomagają. Na przykład – tu padła nazwa preparatu (którą pozwolę sobie pominąć).
– Ale to jest lek na coś zupełnie innego i może spowodować kłopoty…
– Tak, tak, wiem, że jest kłopotliwy: trzeba na niego recepty!
Pora na wyjaśnienia. Leki stosowane w jaskrze, oparte na analogach prostaglandyn powodują – wśród działań niepożądanych – szybszy wzrost i zwiększenie gęstości rzęs. Bywa to kłopotliwe, bo rzęsy trzeba niekiedy przycinać, ale dla niektórych osób taki efekt uboczny jest jak najbardziej pożądany. Nawet jeżeli nie chorują na jaskrę. Są to zazwyczaj osoby płci żeńskiej, bardziej, lub mniej młode. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby latanoprost (bo tak się opisywana substancja czynna nazywa farmakologicznie) nie powodował ryzyka innych efektów niepożądanych. Pierwszy brzmi, jak chichot losu: zmiana pigmentacji tęczówki na ciemniejszą. Nie wszystkim do twarzy z ciemnymi oczami. Inne efekty niepożądane są jeszcze bardziej dokuczliwe. Warto wspomnieć zwłaszcza o podrażnieniu spojówek (ból, zaczerwienienie, pieczenie), zapaleniu brzegów powiek (wygląda nieszczególnie, nie można się malować), oraz niezbyt często występujące zapalenie rogówki. To ostatnie może spowodować trwałe uszkodzenie narządu wzroku. Można by zatem spytać: dlaczego leki, grożące takimi powikłaniami są w ogóle stosowane? Ano dlatego, że jaskra jest chorobą straszną w skutkach, bo prowadzącą do utraty wzroku. Skuteczność leków opartych na latanoproście jest wysoka, dzięki czemu pacjenci dobrze funkcjonują przez całe lata. Ryzyko istotnych powikłań po leku, w porównaniu do prawie stuprocentowego ryzyka inwalidztwa, jest niewielkie. Jeżeli jednak w tym porównaniu zastąpimy ryzyko ślepoty chęcią efektownego trzepotu rzęsami, to nawet owo niskie ryzyko związane ze stosowaniem latanoprostu staje się absolutnie nieakceptowalne. Tak samo, jak nieakceptowalne jest, by stosowanie tego rodzaju środków zalecano w szkołach kosmetyczek.
Coraz głośniej mówi się i pisze u nas o konieczności wprowadzenia systemu kontroli jakości działań lekarskich. Bardzo słusznie. Opisany przeze mnie przykład (a służę niejednym kolejnym) pokazuje jednak, że w czasach, gdy coraz więcej leków i zabiegów można stosować bez porozumienia z lekarzem, konieczne jest również wprowadzenie systemu odpowiedzialności w zawodach nie zaliczanych de nomine do medycznych. Kosmetyka, dietetyka, medycyna alternatywna, to tylko niektóre przykłady dziedzin, w których można bezsprzecznie pomóc, ale i – zaszkodzić. Myślę, że przynajmniej bardziej jednoznaczny system odpowiedzialności zawodowej, również w przypadku tych zawodów, przysłużyłby się naszemu zdrowiu.
Odpowiedzi na komentarze:
Pan Hu hu: wyczuwam Pańską subtelna ironię ale dziękuję. Gwoli jasności: zorientował się Pan zapewne, że nie należę do fanów ani Ministerstwa Zdrowia, ani NFZ. To co robi jedna i druga instytucja bywa niemoralne, a niekiedy – zaskarżalne. Warto jednak zachować proporcje, przy czym będę się upierał. Do sprawy chorych z SM mam nadzieję powrócić niebawem.
Komentarze
Cóż, krople z analogami prostaglandyn są na receptę i odpowiedzialni aptekarze nie wydadzą ich bez. Gorsze jest to, że firmy kosmetyczne już wprowadziły sera z tymi substancjami, które można po prostu kupić w drogerii. Oczywiście, na opakowaniach tych specyfików znajduje się informacja, że mogą być stosowane wyłącznie wzdłuż zewnętrznej linii rzęs (na wzór eye-linerów), ale mnie to jakoś nie pociesza. Stężenie leku w tych preparatach też nie zostało podane. (tajemnica firmy?)
Panie Doktorze – Ironia to nie moja gmina, ale zostawmy to. Przyjmuję do wiadomości Pan opinię.
Mam i zapytania odnośnie jaskry, ale ponieważ osoba, która cierpi z powodu tej (i nie tylko) choroby jest chwilowo daleko i nie mam z nią kontaktu, wrócę do sprawy kiedy indziej.
Natomiast proszę o sprecyzowanie, co należy rozumieć pod określeniem „medycyna alternatywna”?
Tak jakoś się zdarzyło, że po paru tysiącach lat sztuki pisania, znów przewagę zdobyło pismo obrazkowe. Kultury wizualne zdominowały wyobraźnię mas. Liczy się cukierkowa uroda lalki Barbie albo agresywna uroda kolejnej silikonowej blondynki. I nic się na to nie poradzi. Nikt, nigdy nie poradził sobie z szaleństwami kolejnych mód. Prawdziwy człowiek bywa nie tak estetyczny, nie tak młodzieńczy, roześmiany i beztroski, jak telewizyjne manekiny. Niemały udział w zaspakajaniu tych mrzonek ma i fachowa medycyna – bo jak myśleć o dentystach nawiercający dziury w zdrowych zębach, aby osadzić w nich błyskające diamenty? Albo o rozbudowywanej bazie „klinik medycyny estetycznej”, które zużywają tony silikonu, tną zdrowe tkanki i kości, aby zbliżyć efekt do modnej osobistości? A trenerzy i wuefiści katujący kilkuletnie brzdące ćwiczeniami gimnastycznymi, po których dysfunkcje kolan, kręgosłupa, stóp w wieku ok 20 lat będą nie do uniknięcia? Tu chyba (i w wielu innych dziedzinach) kodeksy etyczne i karne niewiele pomogą. Przecież w historii było już tk nie raz (okaleczanie stóp małym Chinkom, spłaszczanie czaszek, golenie głów w dawnym Egipcie – niby logiczne, bo klimat i insekty; tak tylko golili własne włosy, by nakładać potwornie grzejące wełniane peruki) Nasza historia pełna jest takich absurdów i – ja nie mam złudzeń. A Pan?
Niegdyś kobiety używały atopiny z Atropa belladonna, by powiększyć sobie źrenice i mieć wielkie, ciemne oczy. A teraz się nie podoba 😛
Szczęśliwie tym podobne wygłupy bez recepty się nie udadzą, a nikt normalny nie wypisze preparatów prostagalndyny w celu pogrubienia sobie rzęs. A aptekarz bez recepty nie wyda nie tylko ze względu na odpowiedzialność, ale ciężkie sankcje prawne.