Przypadek Angeliny J. – pomyśl o raku jak o podatkach
Angelina Jolie poddała się operacji usunięcia macicy i jajników w ramach profilaktyki nowotworowej. Jakie praktyczne wnioski mogą wyciągnąć tzw. prości ludzie z medycznego przypadku bogatej, znanej aktorki? Mogą – co najmniej dwa.
Lekcja pierwsza – niezwykle ważna: o raku można myśleć inaczej, niż robi to większość naszego społeczeństwa. U nas dominuje bowiem mechanizm wyparcia. O raku dorośli w Polsce nierzadko myślą trochę tak jak dzieci, które zdają sobie sprawę z obecności czegoś nieprzyjaznego (realnego lub wyimaginowanego) w bezpośrednim otoczeniu. Jeżeli powiedzą: „nie ma cię, bo cię nie widzę” (dzieci zazwyczaj przy tym zamykają oczy i dla pewności zasłaniają je rękami), to zagrożenie zniknie.
Przy czym dorośli udają tak przed samymi sobą, wbrew całej dobrze udokumentowanej wiedzy. Wiadomo przecież sporo o czynnikach ryzyka nowotworów złośliwych, wynikających ze sposobu życia. Wciąż rośnie nasza wiedza o metodach wykrywania zarówno niektórych genetycznych i patomorfologicznych czynników ryzyka, jak i wczesnych, uleczalnych stadiów niektórych nowotworów złośliwych.
Czymże innym niż zabawą w „nie ma cię” jest palenie papierosów przez młodych dorosłych? Czym udawanie, że krew, która pojawiła się w stolcu, to „na pewno hemoroidy”? Zaś dziwne, inne od pozostałych, szybko rosnące znamię na skórze to po prostu „kolejny pieprzyk”, a nie czerniak…
Tymczasem o nowotworach złośliwych można myśleć jak o podatkach: jak ich uniknąć (oczywiście w granicach prawa) albo zminimalizować ich skutki. Przy czym z nowotworami bywa czasami łatwiej, bo lista czynników ryzyka jest nieźle zdefiniowana, lista badań przesiewowych – również.
Decyzje terapeutyczne nie zawsze są proste, ale również tutaj mamy algorytmy decyzyjne, będące istotnym wsparciem. Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie: nad swoimi podatkami zastanawia się wielu obywateli (chociaż polityka fiskalna w skali i mikro, i makro to morze uznaniowości i próżno szukać tam jasnych reguł gry), a nad swoim ryzykiem nowotworowym – znacznie mniej.
Oczywiście miejmy świadomość, że ani odpowiedni tryb życia, ani wykonywanie badań w kierunku czynników ryzyka nowotworowego, ani wykrywających wczesne stadia nowotworów złośliwych nie gwarantuje sukcesu, a tylko zwiększa jego prawdopodobieństwo. Testy genetyczne Angeliny Jolie wykazały prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że zachoruje ona na raka piersi lub raka układu rodnego. Operacje, które przebyła, zmniejszyły owo ryzyko potężnie, ale nie do zera. Dlatego zapewne nadal będzie poddawała się regularnym badaniom.
Warto mieć przy tym świadomość, że wspomniane ryzyko jest produktem statystyki wielkich liczb, dotyczącej całych populacji. W przypadku pojedynczej osoby, która zachoruje lub nie, będzie to sto procent nowotworu albo sto procent życia bez nowotworu. Tym bardziej warto walczyć, a nie czekać na to, co przyniesie los – jakkolwiek byśmy go nie nazywali.
Bo każdy z nas to dla siebie sto procent. Na zakończenie tej lekcji jeszcze jeden element o kapitalnym znaczeniu. W przełożeniu na losy pojedynczych, konkretnych osób sukces oznacza nie tylko czyjeś długie życie bez zaawansowanego inwalidztwa, ale i szczęście najbliższych tej osoby.
W ten sposób przechodzimy płynnie do lekcji drugiej – chyba najważniejszej. Angelina Jolie stwierdziła, że decydując się na usunięcie macicy, jajowodów i jajników, ma świadomość, że już nigdy nie będzie mogła mieć dzieci. Ma już jednak sześcioro i musi o nie zadbać. Czyli – podsumuję od siebie – istotne obniżenie ryzyka raka jajnika zwiększy prawdopodobieństwo, że wspieranie dzieci w ich wejściu w życie będzie możliwe.
Jakże inne jest takie podejście do problemu od panującego u nas powszechnie modelu Matki Polki! Matka Polka czuje, że dba o dzieci, gdy zaharowując się, zapewni im byt podstawowy, a jeżeli można, to i przyjemności. Dbanie o siebie to fanaberia, na którą nie ma czasu i która odkładana jest „na potem”. Tymczasem od Pani Angeliny Jolie warto nauczyć się tego, że dbanie o własne zdrowie jest elementarnym wyrazem poczucia odpowiedzialności wobec własnych małych dzieci. Myślę, że wobec dużych także.
Obawiam się, że wprowadzenie zwyczaju dbania o siebie przez Panie, zwłaszcza wychowujące dzieci, będzie jeszcze trudniejsze niż wprowadzenie ustawy antyprzemocowej. Jestem jednak głęboko przekonany, że i tej rewolucji obyczajowej warto u nas dokonać.
Komentarze
Słusznie. Ale co na to powie nasz okołomaciczny KRK oraz p. Hazan?
Bardzo dobry przykład
Matka Polka trafia na łamy mediów jako wzór właściwej postawy, kiedy bohatersko rezygnuje z terapii antyrakowej z powodu wczesnej ciąży, i zaraz po rozwiązaniu umiera.
Wpis o raku, a w prawym dolnym rogu (u mnie) natychmiast pojawia sie reklama „żywności antyrakowej”.
To znaczy „nos do interesu”.
Pani J. może ma dobre zamiary opisując swoje niewymowne, ale czy nie jest to promowanie własnej osoby ?.
W końcu nie ważne co o mnie mówią, ważne żeby mówili.
Czy na taka operacje może zdecydowac sie każda Pani, czy tylko osoba posiadająca prywatną, droga polisę ?.
@andrzej52
Czyżbyś zaczynał wpisywać się w retorykę Terlikowskiego, który przypomina aktorce, że ma jeszcze mózg do wycięcia?
Promowanie własnej osoby przez wycinanie kolejnych organów i opowiadanie o tym?
Poważnie tak rozumujesz?
Masz też jakieś niewymowne części ciała?
Aby się na taką operację zdecydować, trzeba najpierw poznać swój status genetyczny i właściwie ocenić zagrożenie (przypadki w bliskiej rodzinie). Kwestia kosztów jest raczej drugorzędna.
Usunięcie jajnika i jajowodu w prywatnym szpitalu w Polsce kosztuje ok. 5000 zł.
Koszt leczenia raka piersi (NFZ) średnio 50 tys. zł
W Polsce barierą nie jest operacja. To nie jest trudne wyciąć komuś piersi czy jajniki. Natomiast badania genetyczne już tanie nie są i nie robi się ich hurtowo.
1300 gramów
28 marca o godz. 7:31 29832
No właśnie, czy kasy chorych takie badania i prewencyjne operacje finansują ?
Czy może Pani J. wykonala operację, bo jej kasa zagroziła podniesienem skladki.
PS. Terlikowskiego nie czytam, wystarczy mi posłuchac od czasu do czasu teściowej. Przebija Terlikowskiego.
@andrzej52
Nie chcę Cię martwić, ale u nas kas chorych od lat nie ma, a w USA każdy, kto ma pieniądze, jest ubezieczony prywatnie.
mpn
Nie ważne jak to nazwiemy, ważne czy powszechny ubezpieczyciel ma w swoim koszyku swiadczeń takie badania i zabiegi.
” a w USA każdy, kto ma pieniądze, jest ubezpieczony prywatnie.”
to jest wlasnie sedno sprawy, musisz mieć pieniądze.
W naszym przypadku (krajowym), powiązałbym wysokość obligatoryjnej skladki z okresowymi badaniami (nie wynikami badań). może zmusilo by to osoby w srednim wieku (Panie i Panów) do badań , które sa bezpłatne, a na które malo kto sie decyduje. Np. mammografia.
Wydaje mi sie, że moglo by to przynieść więcej korzyści niz pokazywanie w TV celebrytki.
@andrzej52
Ważne, jak nazwiemy.
Pomysł różnicowania skłądki jest dobry, ale chyba na razie nierealizowalny.
Mam Mame, od wielu lat juz mecza ja miesniaki, zreszta z racji wieku co i rusz cos tam wychodzi i daje o sobie znac. Ale do lekarza nie pojdzie. Bo to „konowaly”, a ona „za mloda, zeby chorowac”.
Dodam, ze Mama jest swietnie wyksztalcona farmaceutka z 40-letnim stazem, w wieku, gdy powinno sie juz regularnie badac. Co mi caly czas powtarza (mam 30 lat) i regularnie sprawdza, czy aby na pewno sie przebadalam.
Komentarz redaktora Terlikowskiego wzbudził dyskusję, z której może wyniknie coś dobrego
http://thinkhealthypz.blogspot.com/2015/03/rak-piersi-i-jajnika-angelina-jolie-i.html#.VSLBFPmsWSo