Jesień dobrze jest przetańczyć (i zimę też)!
Ten odcinek Szkółki Przetrwania przeznaczony jest dla tych, którzy nie czują potrzeby, żeby się ścigać, ani w ogóle niczego nikomu udowadniać.
Pan Gronkowiec poprosił o porady dotyczące rekreacyjnego wysiłku fizycznego. Przepraszając za opóźnienie postaram się sprostać oczekiwaniom Pana, a być może również – innych osób zainteresowanych tematem. Standardowymi poradami powieliłbym jednak jedynie to, co Państwo setki razy już czytali, lub słyszeli. Postanowiłem zatem zerwać na chwilę z zasadą opierania treści wpisów na dobrze udokumentowanych danych. Ten będzie zupełnie inny – w dużej mierze subiektywny. Zatem, do rzeczy.
O tym, jak wiosną ocenimy wyniki naszych jesienno-zimowych starań, zadecyduje nasza wiosenna forma fizyczna. Jeśli nie będzie dużo gorsza, niż na początku jesieni, będziemy mogli powiedzieć sobie, że nie najgorzej przetrwaliśmy trudny biologicznie czas. O sukcesie w znacznej mierze zadecyduje nasz zimowy trening – i tu kończą się oczywistości, a zaczynają prawdziwe schody. Z rozsądnym treningiem jest bowiem podobnie, jak z rozsądną dietą: znacznie więcej ludzi uznaje ich zasadność, niż stosuje je w praktyce.
Łatwiej mają ci, który uprawiają sporty rywalizacyjne. Chęć osiągnięcia dobrego (na miarę swoich postanowień) wyniku bywa najczęściej niezłym czynnikiem motywującym.
Co jednak z przeważającą rzeszą pozostałych? Nie chcą się ścigać, ale brak nadmiernej zadyszki i nie nazbyt opływowa sylwetka wiosną byłyby przez nich wielce pożądane. Cóż stąd, jeżeli brakuje konsekwencji w działaniu? Utrzymanie minimalnego modelu: 90 min. wysiłku tygodniowo, najlepiej w trzech sesjach, z osiągnięciem tętna na poziomie 60-70% limitu tętna dla wieku, wydaje się wielu osobom nieosiągalne na dłuższą metę. Dlaczego tak jest? Przyjrzyjmy się kilku podstawowym pomysłom na trening dla zdrowia.
- Energiczny marsz, z kijkami (czyli nordic walking), lub bez. Może być miły, ale spacerowanie po ciemku jest średnią przyjemnością, a przecież w tygodniu, kiedy już jesteśmy po naszych zajęciach, najczęściej jest ciemno. Do tego mogą dojść niekorzystne warunki atmosferyczne, co jesienią i zimą jest bardzo prawdopodobne. Jednak w weekend, przy dobrej pogodzie jest to znakomita forma wysiłku. Możemy dzięki niej wypełnić nawet 2/3 tygodniowej normy! Niebagatelne znaczenie ma fakt, że maszerować można właściwie wszędzie, więc nie musimy tracić czasu na dojazd do miejsca treningu. Trzeba tylko wyjść z domu. Dla wzajemnego wzmacniania wytrwałości w treningu – lepiej umawiać się na takie marsze z kimś jeszcze. Walor towarzyski może tu być nie bez znaczenia.
- Narciarstwo biegowe – jeżeli mamy w pobliżu domu jakieś przyjemne trasy, albo nie musimy do nich zbyt daleko dojeżdżać – fajny pomysł na weekendy. Sprzęt można wypożyczyć, ale kupno nie musi być specjalnie drogie. Świetny pomysł na trening uzupełniający. Regularny trening dla pracującego amatora jest raczej niewykonalny.
- Bieganie w terenie – jesienią i w zimie nie zaczynajcie, Szanowni Państwo, takiego treningu, jeżeli dotychczas nie uprawialiście go regularnie. Dużo większa szansa na kłopoty, niż na korzyści.
- Siłownia – a konkretnie ćwiczenia cardio. Świetny pomysł. Nie zależymy od pogody, wybór takich ośrodków jest coraz większy, godziny otwarcia – zazwyczaj bardzo dogodne. Oznacza to, że dojazd nie będzie zbyt daleki, możemy spokojnie wybrać sobie porę ćwiczeń. Koszty nie są wygórowane. W dobrych siłowniach przyrządy treningowe same mierzą tętno, ale na wszelki wypadek proponowałbym zaopatrzyć się w pulsometr. Ceny podstawowych, zupełnie wystarczających modeli, zaczynają się poniżej 100 PLN. O tym, jak obliczać zakres tętna do ćwiczeń, będzie poniżej. Proponuję zaczynać ćwiczenia od najmniej wymagających dla układu ruchu: cykloergometrów (czyli”rowerków”), oraz „wiosełek”. Po 15 minutach na każdym urządzeniu, pamiętając, że na początku liczy się czas wysiłku, a obciążenia mogą być minimalne. Pilnujmy tętna. Wada siłowni: nie każdy to lubi. Walory towarzyskie: bardzo względne.
- Ćwiczenia domowe. Jeżeli ktoś nie lubi trenować w towarzystwie, może ćwiczyć samodzielnie w domu. Zalety są oczywiste: po zakupie sprzętu dalszy koszt jest zerowy. Nie trzeba czekać, aż stanowisko ćwiczeniowe się zwolni, jak to bywa na siłowniach. Nie tracimy czasu na dotarcie na ćwiczenia. Wada – tylko jedna, ale zasadnicza: bardzo niewielu osobom wystarcza wytrwałości, by taki reżim treningowy utrzymać przez lata. Większość porzuca ćwiczenia i to raczej prędzej, niż później. Pozostają rowerki treningowe, służące później długo, jako wieszaki na różne rzeczy.
- Pływalnia. Kolejna pułapka. Teoretycznie idealna. Świetny wysiłek w odciążeniu, znakomity dla osób z chorobami kręgosłupa. W tym ciastku są jednak dwa gwoździe. Pierwszy, to koszty. Drugi – decydujący – to czas. Proporcja czasu poświęconego na wizytę na pływalni (dojazd+przebranie się i prysznic+pływanie+prysznic i przebranie się, z porządnym wysuszeniem się i wystygnięciem+dojazd powrotny) do czasu treningu jest wyjątkowo marny, zwłaszcza poza sezonem letnim. Znam niewiele osób, którym ten właśnie czynnik pozwala na więcej, niż jedną tygodniowo wizytę na pływalni.
Jak widać, są istotne problemy. Jednak dopóki jest motywacja, można jakoś ten treningowy tydzień ułożyć.
Wspominałem powyżej o potrzebie mierzenia tętna i kontrolowaniu jego poziomu. Limit tętna dla wieku należy obliczyć z bardzo prostego wzoru: limit = 220-wiek. Wartość tętna podczas treningu powinna zawierać się pomiędzy 60%, a 70% tej wartości (o ile Państwa lekarz nie zaleci inaczej). Nie zapewni to Państwu przyzwoitego miejsca w żadnych zawodach świata, ale pozwoli podtrzymać (lub zbudować) podstawową sprawność układu krążenia i układu ruchu. O zasadności kontrolnego badania lekarskiego przed rozpoczęciem treningu było już na tym blogu sporo, traktuję zatem rzecz jako oczywistą.
Powróćmy zatem do najprostszych, nierywalizacyjnych metod treningowych. Chciałbym serdecznie namówić Państwa do rozważenia jeszcze jednej, nie funkcjonującej w powszechnej świadomości, jako standardowa.
Zechciejcie proszę rozważyć Państwo zapisanie się do szkoły tańca towarzyskiego. W żadnym wypadku – nie tańca estradowego, ani turniejowego. To ma być taniec dla przyjemności, a nie zaspokojenia ambicji. Dlaczego taniec? Bo to jeden z najlepszych pomysłów w kontekście naszych rozważań. Umiarkowany wysiłek fizyczny, o zmiennym tempie, bez specjalnego przeciążania kręgosłupa, lub stawów – toż to jest sytuacja optymalna dla słabo wytrenowanej osoby. Zajęcia grup trwają zazwyczaj 60-90 minut, więc czas treningu pokrywa spora część naszej tygodniowej normy. Warunki atmosferyczne nas nie obchodzą. Najsłabszą stroną jest czas dojazdu i godziny zajęć. Tu czasami trzeba się trochę naszukać, żeby znaleźć coś odpowiedniego, ale od czego są wyszukiwarki internetowe… Z drugiej strony – zajęcia tańca towarzyskiego niosą ze sobą walor, którego nie posiadają, w takim stopniu, żadne ze wspomnianych powyżej form treningu: wpływają korzystnie na relacje z bliskimi nam osobami, a przez to – poprawiają również naszą formę psychiczną. Uzasadnienie tej tezy rozpocznę od zadania Państwu pytań.
Kiedy ostatni raz tańczyli Panowie ze swoimi dziewczynami? Określenie „dziewczyny” jest w tym przypadku niezależne od statusu formalnego Państwa związków (lub jego braku), a także – co oczywiste – od wieku Szanownych Pań. Szanowne Panie, kiedy ostatnio Wasz facet poprosił Was do tańca? Obawiam się, że i Panie, i Panowie odpowiedzą ze smutkiem, że takie chwile zdarzają się zbyt rzadko. Tymczasem szkoła tańca daje Państwu okazję, by zatańczyć razem przynajmniej raz w tygodniu i w ogóle pobyć przez chwilę razem, w oddaleniu od kieratu codziennej rzeczywistości. Efekty mogą być pozytywne, pod wieloma względami.
Ktoś z Państwa mógłby spytać, czy aby nie upadłem na głowę: każdy ma mnóstwo codziennych problemów, a jeszcze do tego dochodzą problemy generowane przez polityków, że o zwykłym huraganie prawie nie warto wspominać – ja zaś piszę o takich bzdurach, jak spacery i taniec? Robert Ludlum napisał w jednej ze swoich książek: „Odpoczynek jest bronią”. Oczywiście, że jest, bo odbudowuje nasze siły. Nasza skuteczność w potyczkach z rzeczywistością zależy w dużej mierze od naszego stanu fizycznego i psychicznego. Relaksująca, regularna aktywność fizyczna pozwoli nam łatwiej otrzymać się w formie niezbędnej do stawienia czoła codziennym wyzwaniom. Dlatego naprawdę warto roztańczyć swoje serce.
Komentarze
Dzie-ku-je 🙂
1. Kijki.
Coraz częściej obserwuje paniusie idące paradnym , spacerowym krokiem z kijkami. Na prawde śmiesznie to wygląda i nic nie daje. To musi byc szybki marsz i odpowiednia praca rąk. Chodzimy z Pania Małżonką oraz z Pania Wnuczką (9) od kilku lat, średnio 2-3 niedziele w miesiącu po ok. 8 kilometrów. Niestety ,na co dzień brakuje czasu.
2.Narty biegowe.
Wydaje mi sie, że lepszym pomyslem moga być narty śladowe (chyba tak to sie nazywa). można pojeździć (pochodzić) po polach , lesie, nie potrzeba tras z torami, gdyz są szersze, a można wykorzystac stare narty zjazdowe (z wiązaniami do biegowek), chociaz będa cięższe. My preferujemy z Paniami narty zjazdowe, ale w Beskidy mamy tylko godzine jazdy.
4. Silownia.
kojarzy mi sie z „mięśniakami”, a za widokiem spoconych ciał w pomieszczeniu nie przepadam.
5. Cwiczenia domowe.
Jeśli ktoś zna skuteczne ćwiczenia na kręgoslup lędźwiowy i szyjny, będę baaaardzo wdzięczny za wskazowki.
6. pływalnia.
Wydaje mi się, że obecnie jest takie „pokrycie’ siecia pływalni, że skorzystanie z nich raz, dwa razy na tydzień nie powinno byc problemem. chociaz sam korzystam raz w miesiącu.
Dla osób mieszkających niedaleko gór, proponuje na caly rok wędrowki, plecak, kijki i 2 razy w miesiącu w góry. Równiez w zimie można wypożyczyć (lub kupić) rakiety śnieżne i powędrować.
A innego spędzenia urlopu, niz w wysokich górach , z dala od cywilizacji, codziennie wędrując po 8-10 godzin, razem z moimi Paniami sobie nie wyobrażamy.
jak zwykle fajny artykuł, ze świetnymi poradami, dzięki.
Od siebie dodałbym Zumbe i ćwiczenia interwałowe, latino tance, sauna.
@ Andrzej52 8 grudnia o godz. 9:53
mając żonę i wnuczkę nie zauważył pan ile im frajdy daje samo mówienie i przygotowanie ubrań ? Wygląda, ze one bojąc się być wyśmiane nie dopuszczają pana do swoich, przyjemnych tajemnic Wyśmiewanie się z innych jest nie w porządku, to tylko świadczy źle o panu. Skąd ma takie kapralskie ciągoty ?
Adam 2222
8 grudnia o godz. 11:58
Panie Adamie.
Ja z nikogo personalnie nie naśmiewam się. Pokazalem tylko , że niektóre „prozdrowotne’ zachowania współobywateli sa zwykła moda, nie mająca nic wspólnego za zdrowiem. A w wojsku bylem starszym szeregowym, tak że do kapralskich ciagot mi daleko.
Moje Panie o ubraniach najczęściej rozmawiaja na urlopie, kiedy wcześnie rano trzeba sie odpowiednio ubrać i wyjść w góry. Ale ta rozmowa bardziej przypomina kłótnie, bo obydwie uparte. Zwykle musze je godzić.
Pozdrawiam w imieniu Pani Malżonki i Pani Wnuczki oraz moim.
Andrzej53 ad 5
ćwiczenia na ból kręgosłupa? polecam
http://www.youtube.com/watch?v=Hdi_tb9OKYc
jednocześnie upraszając o skoncentrowanie się na ćwiczeniach, nie zrażając się muzyką oraz mało profesjonalną realizacją filmu w warunkach domowych.
A może pan autor bloga mógłby te ćwiczenia ocenić?
t
8 grudnia o godz. 14:31
Dzięki, zastosuje. A na ocene Gospodarza rowniez z niecierpliwościa czekam.
Ostrożnie z treningiem dla początkujących
Może lepiej salsa? 😉
Oj, jak bedzie jeszcze Pan Doktor zachecal do wysilku fizycznego, to zwyczajnie przestane Pana czytac! Mam juz dosc wlasnego weterynarza, ktory chyba pragnie abym padl. 👿
A propos procesyjnych kijków etc.:
Elementarną pułapką, jaka dopada ludzi, którzy dopiero „zbierają się” do ruchu jest wzmożenie apetytu. Przejdzie się taka grupka (w niedzielę po drugim daniu) wolniutko z samochodu nad kamieniołom na Zakrzówku… wróci… Po czym, w poczuciu, jak to niby dużo zrobili dla zdrowia, siadają do zasłużonych, obfitych i kalorycznych deserów. W efekcie wszuflowali po 400 kcal więcej, niż przed „erą ruszamy się” – wówczas deserów nie jadali bo sercowy doktor zabronił… teraz mogą, zaktywizowali się przecież 😀
Jeśli chcesz zdrowym być – licz kalorie i ćwicz!
Ale ćwicz porządnie. I licz też porządnie.
(Niektórzy parafrazują: „jedz kalorie i ćwicz!” ;))
A taniec? oczywista oczywistość!
Od połowy lat 80., gdy (w trzeciej licealnej) zaliczyłam te „stopnie wtajemniczenia”, powtarzam:
najlepsze połączenie usportowienia, umuzykalnienia i flirtu 😀
Była czas, gdy ballroom dancing uważane było (na Zachodzie, poniekąd także u nas) za aktywność mocno trącącą myszką, dla emerytów siwowłosych*, teraz mamy modę wyglądającą dość trwale… No i dobrze, no i na zdrowie… ku atrakcyjności wesel i innych obowiązkowych spędów rodzinnych, ku wyższej jakości stosunków partnerskich, towarzyskich, ku powszechnej świadomości, że rytm to coś innego, niż melodia (jednak :twisted:) a na trzecim stopniu (standardowego kursu) większość panów powinna być w stanie poprowadzić do rumby „od synkopy”… — Bezcenne! 😎
________________
*pamiętam z końca lat 90. obrazki w londyńskim metrze przedstawiające leciwe pary w wygibasach z polki, jive czy innego rock and rolla, reklamujące lek nasercowy albo prywatną ubezpieczalnię zdrowotną, albo jeszcze coś innego, emerytalnego… 🙂
a propos’ ćwiczeń pokazywanych na youtube jw: generalnie ćwczenia OK, jak najbardziej polecane wszystkim, z jednym wyjątkiem: wykonywane z pozycji leżenia na brzuchu podnoszenia tułowia wymagają jednak konsultacji lekarza, ponieważ przy wysuwającym się tzw. „dysku” mogą być niebezpieczne i pogorszyć sprawę. pozdrawiam.
Eh, Doktorze! A formułę „I nie wódź nas na pokuszenie” to Doktor zna? Gdybym mogła! Gdybym miała z kim! A bo to jedną jesień i zimę człek przetańczył? A słyszy Pan ten ton czasowników dokonanych? Z czasów niemal zamierzchłych? No, nie wstyd Panu? A taki sympatyczny na oko…
Wysiłek nie wysiłek, ale zajęcie znakomicie poprawiające samopoczucie; lekki, nieobowiązujący zintelektualizowany flirt. Tak jest. Dla starszych państwa 60+.+. +. Bo proszę powiedzieć: kto, prócz „srebrnego” pokolenia zna jeszcze tę sztukę szlachetną? Słyszeliście może jak rozmawiają między sobą młodzi? Albo 40-latkowie? Ano właśnie.
Pozwalam sobie złożyć Gospodarzowi tego miejsca i wszystkim Gościom najlepsze życzenia świąteczne i Noworoczne.
Jutro wyjeżdżam na kilkanaście dni i nie wiem, czy będę miała dostęp do sieci, więc życzę już dzisiaj.
Ja jako świetną aktywność na jesienno zimowy czas polecam grę w badmintona na hali. Wspaniale poprawia zarówno humor jak i aktywność fizyczną!
Chętnie bym potańczyła, ale niestety mój mąż nie lubi tańca 🙁
Wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Panu Doktorowi i Blogowiczom :smile;
A ja życzę relaksu – o ten jest bodaj najtrudniej.
Aż miło poczytać tak ciekawe porady. Liczę na więcej.
Nie zgadzam się co do tego, że na pływalni człowiek marnuje dużo czasu na inne kwestie związane pośrednio z pobytem w wodzie. Sam mam basen 5 minut piechotą od domu i jestem pewny, że raczej wszyscy w większych miastach (jeśli nie mieszkają a ich obrzeżach) moją do najbliższego basenu max 20 minut komunikacją miejską.
Poza tym przebranie się i prysznic przed/po basenie zajmują mi max 20 minut – co na przykład przy 40 minutach pływania nie uważam za zły wynik (a do tego nie trzeba się już myć później w domu:P)