Rower szkodzi!
.. a konkretnie: szkodzi posłom na sprawność mentalną. Wszystkim innym pomaga.
Rower jest dobry na wszystko: na zdrowie, ekologię, ekonomię, radość życia (endorfiny!), życie towarzyskie, poznawanie świata… – tak można by do końca tego tekstu. Rower jednak do Polski nie ma szczęścia. Nie tylko dlatego, że nie jest pojazdem całorocznym ze względu na klimat. Przede wszystkim – z powodu dramatycznie ubogiej sieci dedykowanych dróg rowerowych z jednej strony, a dramatycznego poziomu świadomości kierowców i rowerzystów – z drugiej. Rowerzystów ginie przerażająco wielu.
Nad problemem pochylili się posłowie, a efekt ich przemyśleń opublikowała Gazeta.pl. Rozumowanie posłów pod wodzą Pani Beaty Bublewicz (PO) jest w tym przypadku spójne jak idea paranoika:
punkt wyjścia – według aktualnych przepisów, rowerzysta ma pierwszeństwo przed samochodem zmieniającym kierunek jazdy, jeśli szosa krzyżuje się z drogą dla rowerów; problem – od czasu wprowadzenia tych przepisów (kwiecień 2012) na skrzyżowaniach dróg rowerowych z samochodowymi zginęło kilkudziesięciu rowerzystów;
rozwiązanie – projekt poprawki w prawie o ruchy drogowym: rowerzysta, będzie musiał zatrzymywać się na skrzyżowaniu drogi ze ścieżką rowerową, nawet jeśli będzie miał zielone światło, jeżeli zobaczy samochód zmieniający kierunek jazdy.
Proponuję to samo zrobić w odniesieniu do pieszych, bo potrąceń pieszych na przejściach jest również dramatycznie dużo. Rowerzystom zaś – oczywiście w trosce o ich bezpieczeństwo – pozwolić na korzystanie z rowerów tylko na drogach polnych, lub zamkniętych dla pojazdów motorowych. Na pozostałych powinni swoje rowery prowadzić.
W naszym kraju dramatycznie często piesi giną na przejściach, a rowerzyści – na skrzyżowaniach ich ścieżek z drogami dla samochodów. Podróżując sporo samochodem po kraju napotykam zaczajonych policjantów z suszarkami, a nie widziałem ani jednego, obserwującego zachowanie kierowców przed przejściem dla pieszych. Tymczasem nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu, lub rowerzyście, stwarza ryzyko dramatu przynajmniej tak samo wysokie, jak umiarkowane przekroczenie prędkości. Organy ustawodawcze i wykonawcze państwa mogły by pracować nad wyeliminowaniem niebezpiecznych dla pieszych i rowerzystów zjawisk, analogicznie do coraz bardziej rozbudowanego systemu kontroli ograniczeń prędkości. Wolą jednak zniechęcać ludzi do wspaniale prozdrowotnego środka transportu, jakim jest rower, zamiast zapewnić bezpieczeństwo jego użytkownikom.
Komentarze
Jeżdżę już samochodem kilkadziesiąt lat, ale zamiast zająć się uwagą co dzieje się na jezdni muszę obecnie rozglądać się 360 stopni wokół (( A wszystko przez rowerzystów. Mieszkam niedaleko miasta, gdzie są ścieżki dla rowerów i przyznam się szczerze, że zbliżając się do nich swoją uwagę zwiększam o 300 procent ( Wielu rowerzystów czuje się na nich jak przysłowiowe „święte krowy” i dojeżdżając do skrzyżowania czasami specjalnie prowokują kierowców czy przepuszczą, czy nie (
Poza tym np. jest przepis, że rowerem można jechać po chodniku, jeśli nie przeszkadza to pieszym, lecz nie widać tam rowerzystów ( Wszyscy jadą drogą. Zapytałem kiedyś takiego rowerzysty dlaczego ryzykuje jazdę wśród pojazdów a nie jedzie chodnikiem i w odpowiedzi usłyszałem, że po asfalcie jedzie się lepiej. Czyli nie myślał w ogóle o swoim bezpieczeństwie tylko o wygodzie ((
Fakt, kierowcy też nie są wyrozumiali i czasami wymuszają większą masą pojazdu „swoje prawa” ( Wiele już razy bawiłem się u siebie w policjanta i tłumaczyłem, szczególnie starszym, że rower np. należy prowadzić po chodniku a nie po jezdni, ale to wszystko jak przysłowiowy groch o ścianę ((
Kilka lat temu miałem zdarzenie, starsza kobieta skręciła gwałtownie przede mną w lewą stronę. Gdy zwróciłem jej uwagę, że powinna się obejrzeć i sprawdzić, czy nie jedzie jakiś pojazd, odpowiedziała mi – że ona jest u siebie i to ja powinienem uważać !!
Dziwię się posłom, że wymyślają przeróżne cuda legislacyjne dotyczące rowerów, a żaden z nich nie pomyślał, by każdy rower wyposażony był w lusterko !! Jadąc można obserwować kątem oka co się za mną dzieje, tak jak w samochodzie i już jest kilka procent bezpieczniej. Chociaż posiadanie kamizelki odblaskowej to dobra rzecz !
Pisze Pan trochę sarkastycznie o rozwiązaniach dla rowerzystów i pieszych, chociaż jest to też jakaś metoda, lecz nic z tego nie będzie, gdyż uwielbiamy przyzwyczajenia, jeździmy na pamięć, piesi, szczególnie młodzież mają zatkane uszy walkmanami z których dobywa się szalona muzyka, rowerzyści tak samo, więc za ileś tam lat będą głusi i laryngolodzy nie będą mieli odpoczynku.
Przyznam się szczerze, ze nie znoszę maja i miesięcy wakacyjnych gdyż olbrzymia ilość dzieciaków dostaje rower na pierwszą komunię, a w wakacje szaleją na nich.
Znałem mężczyznę po zawale, któremu lekarz zaordynował jazdę na rowerze, kilka kilometrów dziennie. On posłuchał tej rady, lecz zamiast wybrać spokojne dróżki w swojej miejscowości wolał jeździć po szybkiej, przelotowej drodze (( i zginął ((
Szkoda, bo rower to sama przyjemność, chociaż ja już z niego nie korzystam, ze względu na silne napady astmy (((
Każdy ma swoja teorię. Moja jest oparta na efektywności odszkodowań sądowych i na zaobserwowanej segregacji na mniej i bardziej zamożnych w miejscu, gdzie mieszkam.
W centrum miasta rowerzysta jest zwierzyną łowną bez prawa do okresu ochronnego i do cywilizowanych metod zabijania. Mordować rowerzystów może każdy, o każdej porze roku czy dnia, za pomocą wnyków, trutki, pułapek/zapadni – w czym celują władze odpowiedzialne za stan jezdni, autobusów, ciężarówek, taksówek, łuków, granatów, karabinów maszynowych i moździerzy. Zajeżdżanie drogi, najczęściej poprzez wyprzedzanie tylko po to, aby natychmiast po wyprzedzeniu skęcić gwałtownie w prawo tuż przed rowerem. Ten ostatni jak każdy wie stoi w miejscu i nie ma niebezpieczeństwa, że rozpłaszczy się na boku samochodu. Generalnie w moim mieście kierowca w centrum nie używa kierunkowskazu i ma przyciemnione szyby. Aby łatwiej było się zorientować w jego intencjach. Wyjeżdżając z ulicy podporządkowanej nigdy nie popatrzy w prawo. Po co? Jak już jest przy osi jezdni to tak, ale wcześniej? Pieszy czy rowerzysta na chodniku – a skąd się tam wzięli? Po prawej?
Zbliżający się z naprzeciwka do skrzyżowania rower jak wiadomo znowu nie ma żadnej prędkości i kierowca zawsze zdąży skręcic mu przed nosem w lewo.
Kierowca jak chce wysiąść z samochodu to wysiada i już. Od tego są drzwi aby je otworzyć na oścież a potem zająć się porządkami wewnątrz auta i szukaniem „czegoś”. Nikt nie patrzy w lusterko przed otwarciem drzwi. Po co?
Psy na spacerze jeżdżą w otwartych oknach. Wystawione do połowy. Mordy mają wesołe! Jak mijamy rowerzystę to tak wesoło, z nienacka potrafią się tak fajnie rzucić przez okno i zaszczekać! Ale jaja!
Po wypiciu piwa coś z tą puszką trzeba zrobić. Zobaczymy, czy masz oko i trafisz nią tego palanta na rowerze.
Uf, jak trudno tutaj zaparkować, ale na szczęście mogę postawić autko na środku ścieżki rowerowej.
Kałuże są źródłem nieskończonej wesołości – jak łatwo można tego buca na rowerze zamoczyć od stóp do głów!
Wyprzedzamy rower w odległości 10 cm i z prędkością 80 km/godz. O co chodzi? Przecież nic sie nie stało i zmieściliśmy się razem na tym pasie.
W odpowiedzi na ten stan rzeczy rowerzyści dawno temu porzucili jakiekolwiek ślady wstydu i żadem z nich nigdy nawet nie usiłuje udawać, że przestrzega jakichkolwiek przepisów. Skrzyżowania przejeżdżają na czerwonym świetle, wyprzedzają z każdej strony, lawirują pomiędzy pojazdami, jeżdżą pod prąd – bardzo często – i to obiema stronami jezdni, jak im wygodniej. Stadami, w parach obok siebie lub gęsiego, jak kto woli. Modne rowery jednobiegowe są bardzo często pozbawione nawet przedniego hamulca – taki szpan aby hamować tylko nogami i ostrym kołem – ale wielu młodych ludzi najpierw kupuje rower a potem przekonuje się, że nie ma wystarczającej „pary”w nogach aby takie hamowanie było skuteczne. Tak więc nawet wtedy, gdy chcą zahamować to lądują na środku skrzyżowania. Jedni mają sto lampek, odblaski i jaskrawe koszulki a drudzy jeżdżą po ciemku jak widma. Raz udają pojazdy i jadą po jezdni a raz pieszych i zasuwają po pasach. Nigdy nie widomo co im wpadnie do głowy – są całkowicie nieprzewidywalni.
Na przedmieściach, tam gdzie mieszkają zamożni ludzie, rower jest używany tylko jako rekreacyjna zabawka. Tylko w dzień, w 90% w weekendy, zawsze przy pięknej pogodzie, dla zabawy a nie w żadnym praktycznym celu. Na drogach publicznych w związku z tym ich prawie nie ma. Montujemy je na wieszaki i wieziemy samochodem do lasu. W lesie są kilometry przepieknych tras rowerowych na których co najwyżej możemy spotkać się z jeźdźcem czy z sarną. W wyjątkowych przypadkach pojawienia się rowerzysty na uliczkach naszego miasteczka czy osiedla rowerzystę traktujemy jak świętą krowę. Każdy z nich będzie dostrzeżony z odległości kilometra i przed każdym zatrzymamy się w odległości stu metrów. Minimum. A przedtem zwolnimy do 5 km/godz. Zupełnie tak samo jak z pieszymi. Oczywiście z pieszymi jest łatwiej, gdyż w większości przypadków będzie przy nich stał radiowóz i uprzejmy policjant będzie dopytywał się pieszego, czy przypadkiem nie trzeba mu pomóc i co też stało się z jego samochodem?
Na bardzo zamożnych przedmieściach rowerzystom jest coraz gorzej, bo rady mieszkańców głosują za zerwaniem nielicznych istniejących chodników w celu zastąpienia ich bardziej naturalnymi ścieżkami gruntowymi. Konikom tak będzie wygodniej.
Na przedmieścich panuje taka kultura nie dlatego – to już moja złośliwa teoria – iż tam jakims cudem skupili się kulturalni ludzie. A w mieście tylko hołota. Nic podobnego. Na przedmieściach mieszkają ludzie, którzy się czegoś dorobili i razie wypadku byłoby im z czego zabrać. Odszkodowania jest na czym oprzeć. A w mieście co się ściągnie z człowieka wynajmującego mieszkanie czy tylko pracującego tutaj?
Ten, kto boi się prawnika potrąconego rowerzysty bez kłopotu zauważy go, zwolni i zatrzyma się daleko przed nim. Na wszelki wypadek. Z troski o swój portfel a nie o czyjeś zdrowie.
W Polsce muszą pojawić się sprawy zakończone odszkodowaniem w wysokości wartości domu jednorodzinnego. Inaczej będzie tak jak jest.
velofobia to ciekawa psychoza, ktora przejawia sie zarowno indywidualnie, jak i zbiorowo; jednym z pierwszych, ktory zwrocil na nia uwage byl albert schweizer
(przepraszam, ale musze przerwac bo jakis osobnik grozi mi rekoczynami,
jesli nie oddam mu fona, ale c.d.n!)
Panie Doktorze, pan wypuścił dżina z butelki tym wpisem.
Obserwowałam, co się dzieje na forach np. w „GW” po każdym takim wpisie. Ludzie błyskawicznie dzielą się na dwie frakcje – Cyklistów i Antycyklistów, i skaczą sobie do gardeł. Ci na rowerach są okropni, nie patrzą, nie uważają, święte krowy itp. Ci w samochodach cyklistę chcą zabić itp.
Zastanawiam się, co z tym narodem jest? Dlaczego w Niemczech mogą przestrzegać przepisów i żyć w zgodzie, a u nas nie? Na Zachodzie część ścieżek rowerowych jest wytyczona na chodnikach albo na jezdni – i tyle.
To chyba nasz charakter narodowy, dziki temperament odziedziczony po scytyjskich przodkach (Y-haplogrupa R1a1a i coś tam) sprawia, że nie możemy być kulturalni i ustępować innym, nawet jak mają rację.
A rower szkodzi, jak najbardziej. Na hemoroidy 🙁
c.d.
otoz ten nasz albert zabral ze soba, wybierajac sie ze szwajcarii do afryki, velocyped;
dla tubylcow byla to rzecz niespotykana, budzaca wrecz strach i groze,
ktora wysublimowala sie w, zanotowanej przez nobliste, przesmiewce:
„patrzcie jak leniwy jest ten bialy, nawet idac -siedzi”.
c.d.n.
Rower a problemy „tubylców” w Afryce. Praktycznie.
http://worldbicyclerelief.org/pages/about
Każde pieniądze podarowane do końca tego roku będą podwojone, głównie przez firmę SRAM.
https://donate.worldbicyclerelief.org/page/contribute/the-solution
„Rower jest dobry na zdrowie”
http://www.walmart.com/ip/Schwinn-Meridian-Tricycle/5679542?page=seeAllReviews
Proszę poczytać oceny tych, co kupili ten rower i zwrócić uwagę, jak często pojawiają się w nich opisy przebytych zawałów, operacji, posiadanych schorzeń oraz wieku i wagi ciała.
Ja mam tylko jedną uwagę. Ścieżki rowerowe przy skrzyżowaniach powinny być prowadzone za przejściem dla pieszych a nie przed, patrząc od strony skrzyżowania. Przy skręcie w prawo na skrzyżowaniu, jeśli najeżdżamy na ścieżkę dla rowerów, często nie widzimy nadjeżdżającego rowerzysty, bo żeby go ujrzeć, trzeba spojrzeć za siebie przez tylną prawą szybę. Siłą rzeczy to zaproszenie do wypadku. Gdyby ścieżki rowerowe poprowadzić za przejściem dla pieszych, wystarczyłoby głowę obrócić w prawo co najwyżej o 90 stopni. Ale polscy specjaliści od organizacji ruchu mają głowy od zarządzania, nie od myślenia.
Stanowczo protestuję przeciwko powielaniu bzdury, wypowiedzianej przez pożal się boże „doradców” pani poseł o tym jakoby „od czasu wprowadzenia tych przepisów (kwiecień 2012) na skrzyżowaniach dróg rowerowych z samochodowymi zginęło kilkudziesięciu rowerzystów”. Zginął JEDEN. Źródło: http://dlakierowcow.policja.pl/download/15/90806/Segregator1.pdf – tabela na stronie 55, pozycja „Nieprawidłowe przejeżdżanie przejazdu dla rowerów” (zmiana weszła w życie w maju 2011). Bzdur w projekcie ustawy jest więcej i jest to niestety problem z „ekspertami” od bezpieczeństwa ruchu w Polsce.
>Poza tym np. jest przepis, że rowerem można jechać po chodniku, jeśli
> nie przeszkadza to pieszym, lecz nie widać tam rowerzystów
Panie „kierowco”….. a przytoczy pan właściwy paragraf Prawa o Ruchu Drogowym zwanego potocznie Kodeksem Drogowym ?
Podpowiadam:
Pański problem polega na braku znajomości podstawowych zasad ruchu drogowego. Rowerzysta za jadę po chodniku otrzyma mandat (i bardzo dobrze !) (od tego są dwa maleńkie wyjątki)
Polecam: http://wrower.pl/prawo/jazda-rowerem-po-chodniku,2032.html
…ale gorsza jest velofilia:
pewien moj znajomy postawiony przez zone przed wyborem
– albo ja, albo moitocykl – wybral to drugie.
Ciekawe, że na rowery najbardziej narzekają kierowcy Polski, Rumunii, Bułgarii. Nie narzekają kierowcy Szwecji, Niemiec, Japonii.
Hmm, inne Kraje inne Zwyczaje… ja np. nie lubie gdy mnie rowerzysta po prawej wyprzedza i sie na skrzyzowaniu przed semaforem z prawej ustawi… mam 4 lusterka z prawej ale hmmm sylwetke jego tak i tak nie widac, wiec jesli sie da to obok krawerznika jade i zamykam przesrzen..
Patrze na to wszystko w sposub „jest tak jak jest , niczego nie zmienie i trzeba uwarzac na nich, bo jeleniowi lub dzikowi tez nie wytlumaczysz ze nie ma po ulicy skakac”
Marit – piszesz: „Zastanawiam się, co z tym narodem jest? Dlaczego w Niemczech mogą przestrzegać przepisów i żyć w zgodzie, a u nas nie?”
Mam na ten temat swoją teorię. Dotyczącą przepisów drogowych i oznakowań dróg. Otóż tam przepisy są sensowne, znaki ustawiane zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, a policja jest dla zapewnienia bezpieczeństwa, nie dla poprawy wskaźników finansowych /często zresztą swoich prywatnych/. A jak jest u nas, to widać na każdym kilometrze dróg. Przystanki autobusowe tam, gdzie nie ma miejsca i gdzie zatrzymanie jest zabronione i niebezpieczne /np. przed przejściem dla pieszych/. Znaki ograniczające prędkość w szczerym polu. Roboty drogowe i zwężenia pasa bez oznakowań. Itd, itd, itp…
Nb. czy ktokolwiek słyszał, aby urzędnik został ukarany za złe postawienie znaku /lub jego nie postawienie tam, gdzie być musi/? Kiedyś w odpowiednim urzędzie upominałem się o postawienie znaku tam, gdzie był niezbędny, wymagany przez przepisy i konieczny dla bezpieczeństwa. Czekałem na wynik interwencji 3 miesiące, a dygnitarz odpowiedzialny za sprawę rozmawiał ze mną tak sympatycznie, jak bym chciał od niego pożyczyć 100 złotych.
Szanowny Panie MjK: – w swoim wpisie nie wyraziłem się „precyzyjnie” chociaż nie o to tu chodziło. Mieszkam na podmiejskim osiedlu, gdzie kilka kilometrów ciągną się chodniki, po których nikt nie chodzi. Sam kilkakrotnie byłem świadkiem, jak policjant zalecał rowerzystom by dla własnego bezpieczeństwa jechali po chodniku !
Pan pisze o chodniku w mieście, a to zupełnie coś innego, tam jest dużo pieszych i faktycznie jadąc rowerem w każdej chwili można kogoś potrącić. Mnie chodziło o jazdę na peryferiach.
Poza tym źle napisałem – nie ma przepisu, jest tylko zalecenie.
Z tego co wiem, policjanci w moim rejonie są bardziej elastyczni i starają się dbać, by każdy rowerzysta dotarł szczęśliwie do punktu do którego jedzie. I jestem za ! szczególnie teraz, gdy co chwilę mgła ogranicza widoczność a wielu rowerzystom nie udało się jeszcze kupić kamizelki odblaskowej lub zamontować światła przy rowerze.
Jeżeli jest chodnik, z którego pieszy korzysta bardzo rzadko lub wcale (przepisy nakazują, by chodnik był) to dlaczego nie może z niego korzystać rowerzysta tak dla własnego, jak i kierującego pojazdem bezpieczeństwa. U nas policjanci to wiedzą.
Na podanej przez Pana stronie wyjątki są trzy. Ale tu nie chodzi o przepis i wyjątki, najważniejsze jest nasze wspólne bezpieczeństwo.
Była propozycja prowadzenia ścieżki za przejściem – z logicznym uzasadnieniem.
Przykład z życia:
Północna strona Alei Armii Ludowej pomiędzy Rondem Jazdy a Marszałkowską. Ścieżka prowadzona jest chodnikiem na prostym odcinku ulicy przechodząc skrzyżowanie z wąską uliczką. Ale nie równolegle, zygzakiem! Raz z lewej, raz z prawej, także na krótkim odcinku jest kilka skrzyżowań ruchu pieszych i rowerzystów.
@zza:
najzdrofsze jest latanie samolotem 😉
Szanowny Panie „po zawale”. Pisze pan „dla własnego i kierującego pojazdem bezpieczeństwa”. Rowerzysta też kieruje pojazdem, to po pierwsze. Po drugie – dlaczego w imię wygody kierującego samochodem, rowerzysta ma łamać przepisy i jechać po chodniku, który w większości wypadków nie jest wygodny (często są w dużo gorszym stanie, niż jezdnia), ani bezpieczny do normalnej jazdy rowerem. Na takim chodniku mogą pojawić się dzieci, dosłownie znikąd. Chodniki często przylegają do bram posesji, bram budynków, skąd nagle może wyjść pieszy. Ja się potem będę tłumaczył, że „pan po zawale” zalecał mi jazdę po chodniku? Ja jeżdżę rowerem w porywach od 20-40km/h i zapewniam pana, że jazda z taką prędkością nie jest bezpieczna dla pieszych, gdybym miał jeździć po chodnikach. I zapewne, gdybym w taki sposób użytkował chodniki, to pan, po wyjściu z samochodu, stając się pieszym, zacząłby narzekać na rowerzystów szalejących na chodnikach. Zresztą już pan narzeka na rowerzystów, ze czują się, jak święte krowy jeżdżąc po drogach rowerowych. Święte krowy nie mają tu nic do rzeczy. Albo ja mam pierwszeństwo albo pan (razem nie możemy go mieć), więc dobrze by było, żeby wiedział pan, w jakich sytuacjach rowery mają pierwszeństwo. Czy pojazd, który jedzie drogą z pierwszeństwem przejazdu to też święta krowa, bo wjeżdża na skrzyżowanie bez hamowania? Na tym właśnie polega ruch drogowy i kwestie związane z poruszaniem się _pojazdów_.
A ja się chcę tak samo sprawnie przemieścić tym rowerem, jak pan samochodem. Tylko, że z jednej strony narzeka pan, że rower jedzie jezdnią, a innym razem, że rowerzysta wjeżdża na skrzyżowanie poza jezdnią, jak święta krowa. No to gdzie ten rowerzysta ma normalnie jechać, żeby nie stać się obiektem, który pana nie zdenerwuje? I piszę to również, jako kierowca, który wie, z punktu widzenia siodełka rowerowego, jak kierowcy traktują rowerzystów. Ja z rowerzystami nie mam problemu, nawet w tych sytuacjach, gdzie popełnią faktyczną głupotę. Bo zaszkodzą tym najwyżej tylko sobie. Ale ja jeżdżę samochodem kompletnie wyluzowany.
@Stary Polak. Przepisy krajowe zalecają ścieżki bliżej środka skrzyżowania, niż przejście. A na skrzyżowaniu z sygnalizacją wręcz tego wymagają.
Co do przepisów – nie różnią się one wiele od zachodnich i zwykle z „korzyścią” dla ruchu kołowego. Jest to też odpowiedź na polskich kierowców. W Niemczech np. nie ma zapisu, że pieszy „wtargnął na jezdnię przed jadącym pojazdem”. Nigdy. Ma się ustąpić i kropka. A u nas zapisy są płynne.
@b
Zapytaj się lekarza czy potwierdzi twoje słowa.
Opinię opierasz na swoim braku kłopotów z krążeniem wywołanych wielogodzinnym siedzeniem? Gratuluję i radzę poczekać jeszcze parę latek lub polecieć dalej niż do Londynu.
@zza:
„aluzii nie ponial”?
nie wiem jak jest w teksasie, ale w europie jest samolot najbezpieczniejszym srodkiem lokomocji; wiecej pieszych w wypadkach ginie…
Powiela Pan bzdury, które wciskają pseudoeksperci od Pani Bublewicz
1. http://dlakierowcow.policja.pl/download/15/90806/Segregator1.pdf –
tabelka – strona 57 pdf (55) – „nieprawidłowe przejeżdżanie
przejazdu dla rowerów – zabitych 1”.
2. Nowela PoRD obowiązuje od 2011 (21.05.2011), czyli 1,5 roku, ale nadal nie ma rozporządzeń wykonawczych.
3. Studium wypadkowe za lata 2008-2011 – nowela PoRD nie przyczyniła się do wzrostu liczby wypadków:
https://www.gddkia.gov.pl/userfiles/articles/i/infrastruktura-rowerowa_3000/zdarzenia_rowerowe_2008_2011.pdf
4. Napisał Pan „od czasu wprowadzenia tych przepisów (kwiecień 2012) na skrzyżowaniach dróg rowerowych z samochodowymi zginęło kilkudziesięciu rowerzystów”
Proszę podać ilu konkretnie i skąd ma Pan te dane? Bo jestem pewien, że Pan tych danych nie ma i Pan zmyśla, albo powtarza Pan bzdury zmyślone przez innych.
Panie Adamie Łączek
po co to zacietrzewienie? Faktycznie ja sobie sprawdziłam, było kilkadziesiąt wypadków, ale ofiara śmiertelna jedna.
Czy jednak prowadzący blog musi zawsze wszystko sprawdzać? Ja uważam, że nie jest to praca naukowa. Jednak smutne jest to, że nie można polegać na dziennikarzach. Wiadomości o kilkudziesięciu ofiarach śmiertelnych nikt nie sprostował.
No proszę, jednak wpis o cyklistach był to dżin wypuszczony z butelki (nie mylić z ginem, który też jest w butelce – i też nie można go za dużo wypuszczać!)
@b
„nie wiem jak jest w teksasie, ale w europie jest samolot najbezpieczniejszym srodkiem lokomocji; wiecej pieszych w wypadkach ginie…”
Stosując podobne co byk zasady „statystyki socjalistycznej” Gomułka przekonywał, że jak podniesie ceny żywności a obniży ceny lokomotyw to obywatelom średnia jakość życia się polepszy.
Proszę, proszę, pan byk po bułeczki i po serek do sklepiku na rogu Airbusem sobie co ranek polatuje…aby zaraz potem do pracusi Boeingiem frunąć, w końcu to aż z pięć kilometrów będzie…a po pracy dziecko z przedszkola odbierze Cessną i na zakupy z żoną wyskoczą sobie wieczorem Embraerem.
Po gomułowsku mierząc bezpieczeństwo transportu w pasażerokilometrach to rzeczywiście samolot najbezpieczniejszy. Ale już jakbyśmy sobie tak znormalizowali porównywane środki transportu ze wzgledu na ilość podróży lub ze względu na czas spędzony w danym środoku komunikacji to samolot wcale nie jest najbezpieczniejszy. Inna sprawa, że jakby nie porównywać, to „w sensie byka” zawsze jest „zdrowszy” niż rower.
Ale jak mawiał mój ojciec paląc nałogowo „Carmeny” – od czegoś trzeba umrzeć. Ja wolę umrzeć przejechany na rowerze.
@zza:
tak, ja samolotem to nawet na grzyby, kowboju…
@po zawale. skro jest pan kierowca z duzym stazem to zapewne dokladnie pan przestudiowal kodeks drogowy i wie pan, ze rowerem wolno jechac po chodmniku tylko w trzech przypadkach:
– naglej, gwaltownej zmiany pogody (burza, snieg, ulewa etc)
– gdy jedzie z dzieckiem do lat 10 (potem karta rowerowa i obowiazuja przepisy kodeksu jak wszystkich)
– gdy chodnika ma szerokośc 2 lub wiecej metrów a na jezdni obowiazuje predkośc powyżej 50 km/h
w innych przypadkach rowerzyscie nie wolno byc na chodniku wiec zanim otworzy pan usta, niech sie pan zapozna z tematem, o którym chce sie pan wypowiedziec.
Jako rowerzysta i kierowca uważam, że liczba wypadków nie zmieni się do póki nie zaszczepi się w społeczeństwie wyobraźni. Nam do tego daleko, nasi dysydenci uważają, że rozwiązaniem są przepisy, surowe kary i ich egzekwowanie, wśród nich są i tacy, którzy uważają kary za swoisty podatek reperujący budżet. Efekt jest taki, że przepisy nie są respektowane, a mandatu nie traktuje się jako reprymendy i kary, a jedynie złego pecha. Prosta sprawa, dlaczego kierowcy otrzymujący mandat z foto radaru nie otrzymują , krótkiej informacji dlaczego ich jazda była niebezpieczna i co mogła spowodować, ale nie ogólnikowej a konkretnej związanej z tym miejscem. Np. przejście dla pieszych za 100 metrów, jadąc 50 km/h można zatrzymać się za przed pasami, jadąc 70 pokazane, że jesteśmy za przejściem. i ile za nim… To działa na wyobraźnie. Parkowanie przed przejściem dla pieszych i skrzyżowaniem w Warszawie ignorowane przez wszystkie służby.
Jesteśmy przy rowerzystach mamy masę krytyczną http://www.masa.waw.pl/images/stories/_dsc8014.jpg widzę przyjemniej 6 rowerów bez wymaganego oświetlenia, jak dla mnie źle to świadczy o organizatorach. A jak czytam głupoty o bezpieczeństwie http://www.masa.waw.pl/index.php/bezpieczenstwo gdzie kask powoduje większą pewność siebie albo oświetlenie nie jest przyczyna wypadków w mieście to elementarna logika i wyobraźnia każe się zastanowić , czy ten skręcający pojazd trafiający w rowerzystę wjechał w niego z premedytacja czy dlatego że go nie zauważył ? Reasumując w szkole powinniśmy zacząć uczyć wyobraźni pokazywać przykłady co się stanie jeśli wykonamy jakąś czynność i jakie może mieć to skutki. A dorosłych edukować przy każdej możliwej okazji, nawet przykrej jeśli jest to mandat.
jesli idzie o rowerzystow w berlinie to mamy aktualnie w tym roku 13 zabitych
i 500 rannych; wina za wypadki nie lezy po jednej stronie,
jesli ktos kladzie sie spac z wiara, ze wszystkiemu winni cyklisci,
ten sobie zle poscielil; bija dzwony alarmowe, aby oszczedzac energie,
wiec rower bedzie w interesie kazdego europejskiego panstwa, ktore dba o zdrowe podstawy ekonomiczne; wiem, ze to trudne zadanie, idioci sa wszedzie;
jedna rada dla wszystkich, korzystac czesciej z hamulca i migacza,
a rowerzysta radze machac dlonia, ktory sie chce obrac kierunek,
czasami dziala to cuda…