Jak przeżyć Święta, żeby je przeżyć? Szkółka przetrwania
Święta to szczególny czas – również ze względu na to, co (i ile!) jemy oraz pijemy.
Nasze świąteczno-noworoczne obyczaje są na tyle specyficzne, że pomysły dostosowania ich do standardowych zaleceń dietetycznych wydają się oczywistą utopią. Porady, o których wiadomo z góry, że nie będą realizowane, nie mają najmniejszego sensu. Dlatego na ten specjalny czas, wynoszący w zależności od kaprysów kalendarza od tygodnia do dwóch, warto by wygenerować propozycje specjalnie dla owego czasu przeznaczone. O co pozwoliłem sobie się pokusić i rezultaty poniżej przedstawić. Całość opiera się na dwóch prostych zasadach.
Pierwsza zasada, którą być może już przedstawiałem, ale z pewnością pozwolę sobie powtarzać, to: Zdrowy tryb życia nie powinien być formą pokuty. Poza osobami z chorobami metabolicznymi, które powinny stosować dość rygorystyczną dietę (np. dna moczanowa, cukrzyca, zaawansowana niewydolność nerek), zapomnijmy na chwilę o pytaniu: „Co mi wolno?”. Na stołach będzie wiele pyszności, niektóre potrawy pojawiają się tylko raz w roku. Jeżeli nie macie Państwo kategorycznego zakazu lekarskiego, spróbujcie wszystkiego – przecież na tym polega również radość życia! To samo dotyczy dobrego alkoholu, a zwłaszcza nalewek, których domowy wyrób staje się coraz popularniejszy.
Druga zasada: Jeść i pić wszystko, co niezabronione, ale z umiarem. Problemem bowiem nie jest przekroczenie jakościowe. Zjedzenie lub wypicie niewielkiej ilości czegokolwiek smacznego, ale nie do końca dozwolonego, prawie na pewno nie zrujnuje naszego zdrowia, jeżeli tylko taka kulinarna niesubordynacja będzie miała charakter naprawdę incydentalny.
Problemem jest ilość. Brak umiaru może przynieść naprawdę poważne skutki. Jeżeli zjemy za dużo, znaczna część krwi zostanie skierowana do jamy brzusznej. Krwi mamy określoną objętość, zatem w takiej sytuacji przeciążony nadmiernym posiłkiem brzuch będzie podkradał ją innym organom – na przykład sercu. Dla osoby z problemami kardiologicznymi następstwa takiego stanu mogą być bardzo niemiłe lub nawet niebezpieczne.
Z kolei nadmiar alkoholu na początku może i pozbawi nas stresów, ale potem – gdy alkohol ów będzie już w naszym organizmie metabolizowany – może spowodować nadmierny wzrost ciśnienia tętniczego. Również w tym przypadku następstwa mogą być niebezpieczne.
Spowodowane alkoholem zaburzenia stężeń ważnych dla życia elektrolitów – zwłaszcza magnezu i potasu – bardzo sprzyjają występowaniu zaburzeń rytmu serca. Nie najgorszym pomysłem jest, by pijąc alkohol (i koniecznie pamiętając o zachowaniu umiaru!), wypijać również sporo wody. Może to przyspieszyć eliminację alkoholu i jego metabolitów z organizmu. Nie liczyłbym jednak na tą metodę, jeżeli ilości alkoholu przekroczą zdroworozsądkową dawkę.
Najważniejsze jest jednak nie to, co jemy, ale z kim i w jakiej atmosferze. Spotykajmy się, rozmawiajmy – również z tymi, którzy są daleko, a przecież wciąż bliscy naszemu sercu. Wszakże mamy telefony i komunikatory. Oddawajmy i przyjmujmy ciepłe uczucia.
Życzę Państwu Pięknych, rozsądnych kulinarnie, lecz nieumiarkowanych w rozmowach z innymi ludźmi Świąt. Wszystkiego Najlepszego!
Komentarze
Cieszę się na przyjazd dzieci i wnuków.Rozdawanie prezentów i rozmowy od Sasa do Lasa.
Oni też się zapewne cieszą .Niebagatelny udział w tej radości ma fakt,że od lat dwudziestu wszystkie święta spędzają z nami.Bez wydatków i kłopotów.Pewnie wolały by na Karaibach od czasu do czasu..my też w skrytości ducha.Latoś mamy prawie Karaiby. 13 stopni ,magnolie zaczynają otwierac pąki.Komary bzykają.
Spokojnych ,ciepłych,rozmownych Świąt dla Pana Doktora.
Zdrowy rozsądek rzecz względna
Dodałbym od siebie kolejna zasade, jesli można.
Jak juz skosztujemy wszystkich maszkietów, nie ogladajmy n-ty raz Kevina tylko wyjdźmy chociaż na spacer.
Na nartach nie pojeździmy, przynajmniej w Beskidach, ale do lasu (parku) na dwie godzinki można sie wybrać.
A co do nadmiaru jedzenia, opisanym przez Doktora, mój teść lubił sobie pojeść, jak usiadł nie mógł skończyć, do tego nie lubił sie ruszać, dwa tygodnie temu zrobiono mu bajpasy, od razu cztery.
Wesołych i zdrowych świat dla wszystkich.
To tak ku przestrodze.
Jestem w gościach, świątecznych, za oknem Puszcza Kampinowska, za uchem msza święta radiowa,żona zaczytana w Wyborczej,na górze jeszcze śpią, :
córka,zięć, wnuki. Jest sielsko i anielsko.
Wcześniej przekartkowałem świąteczny numer „Polityki”, zabrakło mi mojej ,ulubionej,
tematyki ekonomicznej, zdrowotnej…
Adamczewski napisał o siewierskiej gęsi. To niedaleko od miejsca, w okolicach,
gdzie mieszkam, jura …..
pzdrawiam
A ja właśnie wróciłem ze spaceru 1 h 45 min 🙂
Czy to jest blog medyczny, czy Pamiętniki Emerytów?
Wyglądam na emeryta?
Jack
Do oficjalnej emerytury brakuje mi jeszcze 10 lat, a czuje sie na 30+
Mój sąsiad za 2 lata skonczy 80, a kondycją fizyczna i psychiczna mógłby zawstydzic niejednego dwudziestolatka.
Cóz moja emerytura, ta przedłużona, za 9 lat. Od kilku lat zawsze wyjeżdzam w świeta, łączę to z nurkowaniem, które sprawia mi coraz więcej frajdy. Z dala od wszystkich poskich spraw, i dobrze mi z tym. Pozdrawiam wszystkich miłośników śniętych karpi – Koror Palau
Pola Lalonda: stan zdrowia w 40% zależy od stylu życia 🙂
@mpn tak sie sklada, ze w mlodym wieku, kiedy jestesmy niesmiertelni poza profesjonalistami i hobbystami, zwanymi czasami hipohondrykami, czy innymi dziwakami (np. wszelakie kretynskie diety – domena mlodych) zdrowiem sie nie intetresujemy. Dobrze, czy zle – ale fakt. Wiec podejrzewam ze to forum zasilaja ludzie dojrzali i starsi. A….. o co chodzi z tym niestosownym wiekiem?
Ja też widze siebie jako 30-latka, tylko niepokoi mnie starszy gość którego zawsze rano spotykam w łazience i który patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, proszącym żeby go ogolić. Co mam robić? Golę drania.
Wróciłem w domowe pielesze – na szczęście. Mazowiecki śnieg, lód, wiozłem na dachu samochodu 350 km.
Życie świąteczne bardzo mi dezorganizuje, moje osobiste , do tego zdrowe,
tak mniemam, środowisko. To przez te smaki, słodkości, do których zaliczam
białko w szczególności,w nadmiarze, które jest jeszcze gorszą zarazą zdrowotną niż produkty węglowodanowe, potocznie nazywanymi cukrami.
W swoich upodobaniach – dla zdrowia, jestem w swoim najbliższym otoczeniu,
niepoprawnym, bezrozumnym wybrykiem natury, tolerowanym z konieczności.
Podobnie jak na blogu u Pana Stefana ztrollowanym typem, stwarzającym
zamęt.
Niestety rodzina nie może mnie zbanować, odstawić na dwu tygodniową
banicję; musi z niedowierzaniem patrzeć na mój prosty kręgosłup, serce bez arytmii, bez nadciśnienia w naczyniach, bez miażdżycy w nogach i innych
organach, nie mówiąc o cukrzycy…tabletek w kieszeni.
Starzeję się jak wszyscy, umrę jak wszyscy, mam tylko nadzieję ,że zdrowo, bez uruchamiania NFZ, i naciągania go na koszty.
Pan Stefan napisał, że przyczyną arytmii sercowej są określone elektrolity,
moja wiedza, TROLLA, ma inne rozeznanie w tym temacie: złe elektrolity to tylko objaw choroby, przyczyna jest głębiej, w złym karmieniu serca. Z wiadomych względów nie mogę pisać o szczegółach, niestety.
Co to są te „elektrolity” – panie Stefanie. Proszę wybaczyć mi moja niewiedzę – jestem elektonikiem. Czy to jest krew, płyny limfatyczne, plyny wewnątrzkomórkowe czy coś innego?
Rewelacyjne teorie pana Wacława mnie nie interesuja.
@ JackT, jako że Gospodarz może być nieobecny z okazji długiego wekendu
Elektrolity to substancje podlegające dysocjacji na jony, których wodny roztwór w związku z tym przewodzi prąd elektryczny.
Nie chodzi tu o żadne złe elektrolity, tylko o nieodpowiednie stężenia.
Bowiem siła elektromotoryczna zleży od potencjałów półogniw E = E0 + nF/RT*lnC
(wartościowość, stała Faradaya, gazowa, temperatura, a w końcu stężenie molowe jonu), a serce generalnie działa na prąd 😉
@mpn.
Dzięki za odpowiedź. Akurat tą wersję nazwy, znam dobrze. Interesuje mnie co lekarz ma na myśli pisząc o elektrolicie. Nie wiem też gdzie w sercu może byc elektrolit.
Kationu sodu i potasu zawsze, często też wapń i magnez (choć zlecając elektrolity ma zwykle na myśli stężenia Na+ i K+ w osoczu). Generalnie chodzi o stężenia w płynie pozakomórkowym (dużo Na, mało K), bo tych w płynie wewnątrzkomórkowym, a więc również krwi (dużo K, mało Na) nie oznaczy.
źle napisałem, krew jest oczywiście zewnątrzkoórkowa. Dużo Na, mało k 🙂
„Mazowiecki śnieg, lód, wiozłem na dachu samochodu 350 km.”
Waclawie, mijasz se z prawdą.
Wielokrotnie tego próbowałem i to przy znacznie większych mrozach, a samochód wcześniej stał 3 tygodnie na mrozie i śniegu, po 5 godzinach jazdy na dachu nie ma śladu o lodzie. Śnieg rozumię, że zgarnąłeś, za jazdę zaśnieżonym autem grozi pokuta.
mpn
Moja mama przy niedoborze sodu wylądowała w szpitalu, niestety nie można go uzupełnić w warunkach domowych.
Andzej52
Samochód stał w wyjątkowo wilgotnym miejscu, osłoniętym drzewami,
śnieg był przymarzł do warstwy lodu. Tego się nie dało zeskrobać,
chyba , że z lakierem.
Waclaw
czyściłes kiedys dostawczaka wysokiego na 2,6 m, po 3 tygodniach stania na mrozie sniegu ?
Cienka warstwka lodu zawsze zostaje, ale ona znika po klku godzna jazdy, równiez na mrozie. Tarcie powietrza, ciepło z wnetrza samochodu, drgania karoserii, używanie spryskiwacza, sól z drogi. Nie dowieziesz tego przez 35o km, czyli 4-5 godzin.
JackT
człowiek jest sam w sobie jedną wielką elektroniką, tylko, że biologiczną.
Sam mózg, nawet najgłupszego człowieka posiada sieć połączeń większą
od sieci telefonicznej całego globu ziemskiego.
Chodzisz do kardiologa, który zapisuje Ci leki, które nic innego nie robią
ja naprawiają Twoją elektronikę biologiczną serca. Serce jest mięśniem,
białko jest jego głównym składnikiem, aminokwasy; są tam również
„przewody” biologiczne, połączone z mózgiem, jest tam również specjalny
gruczoł,który tym wszystkim steruje. Od Ciebie zależy biochemiczna budowa
serca, składniki które dostarczasz z pokarmem decydują o tym, czy masz serce sflaczałe, czy sprężyste, małe czy duże. Ty sam decydujesz o jakości połączeń
elektrycznych serca; jakością spożywanego białka.
Mam cichą nadzieję, że z powodu tych „rewelacyjnych” wiadomości, nasz gospodarz nie wyśle mnie na powtórną banicję.
Panie Stefanie: moja pisanina nie odbierze Panu chleba. To jest niemożliwe.
Wiara w gusła jest w naszym narodzie tak potężna, a prawdziwa wiedza tak
mała, że nie ma strachu, na rewolucyjne nawrócenie się elektoratu.
andrzej
mojej jazdy było około 4 godzin,z przerwą dwu godzinną w Łodzi, na mrozie,
w tym kawałek autostrady, do Strykowa.
Dużo lodu wywiało, ale trochę zostało.
Wacław
już lepiej.
Waclaw
350 km w 2 godziny.
albo zmyślasz, albo pokuta i tak sie należy.
Kot śpi, myszy tańcują.
Zależy, o jak duży niedobór chodzi. W dużym daje się kroplówkę NaCl. Rzeczywiście w domu podłączyć kroplówkę trudno 😛
Kot wrócił. Myszy wyłapał.
mpn
Niedobór był dosyć duży, musiała być podawana kroplówka przez kilka dni. Najciekawsze w tym przypadku jest to, że mama kilka dni wcześniej była u swojego lekarza i skarżyła się , że jest bardzo słaba. Odpowiedzią lekarza było zapytanie, „czy wie Pani ile Pani ma lat?” (80).
Po 3 dniach musiałem wezwać pogotowie, i młoda pani ratownik medyczny stwierdziła, że przyczyną może być za niski poziom sodu. Zrobiliśmy natychmiast prywatnie badanie krwi i okazało się to prawdą. Dopiero wtedy jej lekarz, po mojej interwencji, przyjął ją i skierował do szpitala.
Są lekarze i „lekarze”
Chyba jasno widać, że obecny system zdrowotny w Polsce z takim uporem „naprawiany” przez ministra po prostu jest tak dobry jak dla gospodarki „realny socjalizm” i tak samo jak on nie da się naprawić.
Z uporem godnym lepszej sprawy ludzie od zdrowia forsują urzędniczą metodę zarządzania zdrowiem (coś jak centralne zarządzanie, w państwie). To nigdy nie wyjdzie i udać się nie może. Cwaniacy mogą na tym zarobić , ale pacjent musi stracić (zdrowie, chyba, że w krytycznych sprawach da sobie spokój z tą bezpłatną opieką zdrowotną)
Jak logika pokazuje jedyny rozsądny model to taki system w którym pieniądze są przypisane do pacjenta (bo wtedy on jest ważny). Czyli coś takiego jak jest obecnie w ubezpieczeniu samochodów i by to działało to każdy obywatel powinien mieć swoje konto na cele zdrowotne (takie z możliwością zadłużenia na ten cel) i powinien być uświadomiony, że to są jego pieniądze na cel ratowania zdrowia, a więc szastać nim nie powinien bo może nie starczyć gdy będzie bieda. Jasne jest że taki system nie może składać się tylko z takiego ubezpieczenia bo w nagłym przypadku zagrożenia życia pogotowie czy szpital, musi jak najszybciej udzielić pierwszej pomocy i mieć pewność że na tym nie straci. Czyli oprócz tego ubezpieczenia indywidualnego muszą być odkładane pieniądze na fundusz który gwarantuje zapłatę za działania medyczne i pokrywa ich koszta w przypadkach gdy okaże się że środki ubezpieczenia indywidualnego są niedostateczne.
Oczywiście by chronić te pieniądze indywidualnego ubezpieczenia musi być opracowany koszyk usług i ich ceny jakie z tego ubezpieczenia wolno zapłacić (za usługi lekarskie i dopłaty do leków na receptę). Oczywiście powinno być możliwe wybranie droższego lekarza czy leku , i dopłacenie do tego z własnych środków. (w drugą stronę też powinno działać i jak weźmiemy tańszego lekarze czy lek to mniej z ubezpieczenia wydamy).
Oczywiście to tylko szkicowy zarys takiego rozwiązania. Daje jednak ono wreszcie możliwość leczenia tam gdzie chcemy (oczywiście zależy od tego na co nas stać) , i nikt lekarzowi nie będzie narzucał że musi takie czy takie działania. Nie będzie żadnej potrzeby skierowań do specjalistów , bo jak chcemy to do nich pójdziemy (cena na pewno wyższa za usługę niż lekarza ogólnego). Nie będzie żadnego przymusu stawiania się do lekarza na wizytę po receptę na leki do trwałego zażywania, (rozwiązania mogą być różne, na kupowanie leku na który wymagana jest recepta, i na pewno jedna wizyta u lekarza musi w tym celu być, a on oceni na jaki okres zgadza się wystawić pozwolenie na kupowanie leku i w jakich ilościach).
Tylko taki system uzdrowi chory system opieki zdrowotnej i dobrze tez będzie służył służbie zdrowia i farmaceutom.
@maciek.
Mnie najbardziej dziwi dlaczego Polacy nie chca skorzystać z rozwiązań innych państw europejskich, w rożnych dziedzinach. Dlaczego Polak chce samodzielnie wymyslić koło? Dlaczego uczyć się na własnych błedach? Podobno mądry uczy się na błędach cudzych. Niepojęte.
@autor.
Panie Stefanie, czy nie spodziewa sie pan zwiększonej czestotliwości wystepowania raka żoładka jako następstwa powszechnej manii grylowania? Czyli w polskim wydaniu, jedzenia zwęglonej kiełbasy zalewanej piwem?
@ maciek.g
W Polsce nie ma w ogóle lekarza ogólnego. GP to jest w UK. U nas są specjaliści medycyny rodzinnej.