Szkodliwość „komórek”: praktyczne implikacje teoretycznych rozważań. Odpowiedzi na komentarze
Najtrudniej uwierzyć w zagrożenia, których konsekwencje odroczone są w czasie. Tak jest z papierosami i – zapewne również – z beztrosko używanymi telefonami komórkowymi.
Telefon komórkowy jest jednym z najwspanialszych atrybutów naszych czasów. Wielu osobom po prostu uratował życie – poprzez możliwość odpowiednio szybkiego wezwania pomocy. Pozwala ludziom oddalonym od siebie utrzymywać ze sobą kontakt. Ośmielę się wręcz wysunąć tezę, że cementuje rodziny w naszych zganianych czasach albo przynajmniej może to robić. Stwarza bowiem szansę na rozmowy nawet wówczas, gdy jeden z członków stada jest w podróży. Z wieloma osobami bliskimi mojemu sercu mogę mieć kontakt jedynie dzięki temu wspaniałemu wynalazkowi.
Tak jak wiele pożytecznych narzędzi (od noża do chleba) również telefon komórkowy nierozsądnie używany może być niebezpieczny, o czym pozwoliłem sobie poprzednio napisać. Obawiam się jednak, że – tak jak w przypadku papierosów – wiele osób będzie wypierało z własnej świadomości istnienie takiego, chociażby potencjalnego, zagrożenia.
Pan 1300 gramów:„Wobec masowego stosowania telefonów komórkowych oraz stacjonarnych-bezprzewodowych medycyna światowa powinna notować wręcz epidemiczny wzrost zachorowań na guzy mózgu. Czy notuje?”.
Być może zanotuje. Bo – jak wynika z cytowanej przeze mnie w poprzednim wpisie pracy: efekt jest odroczony o wiele lat. Tak samo jest z paleniem papierosów. Przecież gdyby po wypaleniu papierosa każdy padał trupem w ciągu najdalej tygodnia, nikt przy zdrowych zmysłach by nie palił. Ich szkodliwość została wykazana dopiero po podsumowaniu obserwacji wielkich populacji przez długi czas. Z indywidualnego punktu widzenia związku przyczynowo-skutkowego palenia i choroby raczej można domyślać się ex post, niż rzeczywiście dostrzec zagrożenie. W dodatku widzimy ludzi, którzy palą przez wiele lat i mają się dobrze. W przypadku „komórek” jest zapewne dokładnie tak samo – efekt możemy zobaczyć najwcześniej za kilkanaście lat i prawie na pewno nie u wszystkich intensywnych użytkowników.
Z drugiej strony, stosowane pasma o coraz wyższej częstotliwości (czyli coraz mniejszej długości fali) sprawiają, że – przynajmniej teoretycznie – penetracja fal elektromagnetycznych do tkanek może mieć wyraźnie mniejszy zasięg. Zatem nowocześniejszy sprzęt być może jest mniej szkodliwy. Jednak i w tym przypadku musimy poczekać na wyniki odpowiednio zaprojektowanych badań.
Z trzeciej jednak strony – taniejące rozmowy sprawiają, że łączny czas połączeń głosowych potencjalnie może się wydłużać (to oczywiście spekulacja, bo danych nie mam). Na niektórych stanowiskach pracy telefonów stacjonarnych nie używa się już prawie w ogóle.
Pan 1300 gramów: „Jak wyglądała częstotliwość występowania guzów mózgu przed wynalezieniem telefonu w ogóle? Założę się, że brak tu danych”.
Oczywiście, że ma Pan olbrzymią szansę wygrać zakład. Tyle tylko, że gdyby takie dane istniały, to ich wartość dla dociekania szkodliwości telefonów komórkowych byłaby bardzo ograniczona. Stosowanie tzw. historycznej grupy kontrolnej może mieć sens głównie w sytuacji, gdy czynnik badany jest jedynym, który różni obydwie grupy – badaną i kontrolną.
W przypadku telefonów komórkowych chyba mało kto odważy się powiedzieć, że czynniki środowiskowe – działające na ludzi obecnie i wiele lat temu – są identyczne. Przykładem może być chociażby „smog elektromagnetyczny”, o którym wspomniał Pan Zdzisław Kukla.
Nie można również pominąć bardzo ważnego aspektu naszych rozważań: zagrożeń teoretycznie dobrze udokumentowanych, które wcale nie muszą dawać rzeczywistych efektów w świecie realnym. Chociaż oczywiście mogą. Przykłady przytoczył Pan andrzej52: „Kiedy w latach 79-81 służyłem na stacji naprowadzania rakiet w WOPK w Borze na Helu, straszono nas, że w wyniku napromieniowania falami elektromagnetycznymi będziemy mieć wyłącznie córki. Nie sprawdziło się”.
No właśnie. Tak samo straszono lekarzy pracujących w polu elektromagnetycznym. U mnie też się nie sprawdziło. Nie znam jednak danych pochodzących z rzetelnych badań na ten temat. Może obydwaj byliśmy szczęśliwymi wyjątkami?
To samo dotyczy słuchawek bezprzewodowych z systemem Bluetooth, które oczywiście generują minimalne pole elektromagnetyczne, na ile jednak istotne – nie wiadomo.
Niedawno Czcigodna Redakcja przytoczyła artykuł o tym, że częste i długotrwałe spoglądanie na telefon komórkowy przeciąża znacznie nasz kręgosłup. Jak zmierzyć realny, nie teoretyczny, wpływ tego czynnika na nasze zdrowie? Przecież fizjoterapeuci i rehabilitanci od dawna mówią jednym głosem, że całym naszym sposobem życia dewastujemy swój układ kostnostawowy! Podobno nawet chodzić nie potrafimy prawidłowo, z punktu widzenia biomechaniki.
Jak znaleźć odpowiednią grupę kontrolną, skoro ci, którzy używają intensywnie telefonów komórkowych do komunikacji tekstowej i przeglądania internetu (bo w tych momentach nasza postawa jest wadliwa), zazwyczaj żyją niezdrowo? Jak długi powinien być okres obserwacji, by osiągnąć wiarygodne wyniki? Czy odpowiednie ćwiczenia mogą złagodzić skutki przeciążeń kręgosłupa? Nie wiemy.
Pora na konkluzje dotyczące zagrożeń „komórkowych”, których konsekwencje są (lub mogą być) odroczone w czasie. Proponuję zdroworozsądkową przezorność. Używanie zestawów głośnomówiących lub zestawów słuchawkowych w samochodzie i do wszystkich rozmów dłuższych niż kilkusekundowe, trzymanie telefonu tak, by jak najmniej blokować jego antenę, nietrzymanie telefonu tuż przy uchu podczas nawiązywania połączenia – powinny być naszymi elementarnymi nawykami, traktowanymi jako ochrona naszego zdrowia. Producenci i dystrybutorzy telefonów komórkowych powinni zadbać o popularyzację wiedzy w tym zakresie. Obecnie można znaleźć odpowiednie informacje w instrukcjach obsługi telefonów, ale kto uczy się instrukcji obsługi na pamięć?
Co jednak, jeżeli szwedzcy naukowcy się pomylili? Wszakże – jak słusznie, choć niezbyt precyzyjnie, przypomniał Pan mpn – w kilku badaniach ryzyka związanego z polem elektromagnetycznym telefonów komórkowych nie potwierdzono (to zupełnie nie to samo, co: ryzyko wykluczono). Warto przy tym pamiętać, że niektórzy z ich autorów zostali oskarżeni o świadomą nierzetelność, sterowaną przez przemysł telefoniczny.
Jeżeli jednak okaże się, że poszlaki wskazujące na szkodliwość telefonów komórkowych nie potwierdzą się po latach, to jedyna naszą stratą będzie konstatacja, że wydatki na systemy głośnomówiące, lub słuchawkowe okazały się niepotrzebne. Przypomnę, że są to koszty niewygórowane. Tak możemy je postrzegać zwłaszcza w sytuacji, gdy po latach staniemy wobec nieodwracalnych już wtedy następstw, jeżeli poszlaki okażą się prawdziwe.
PS Odpowiedzi na kilka komentarzy trochę nie na temat.
Pani Jaruto, pozwalam sobie stanowczo zdementować, że bywam na blogu bardzo rzadko. Bywam często, zazwyczaj kilka razy dziennie (choćby ze względu na nowych komentatorów, by uniknąć nadmiernego opóźnienia publikacji ich wpisów). Tyle że nie rzucam się w oczy. Jak recepcjonista z Kabaretu Starszych Panów – z Wieczoru „Niespodziewany koniec lata”. Potwierdzam natomiast, że pozwalam się wygadać, jakkolwiek z pewnymi ograniczeniami.
Pan Wacław1: Balansuje Pan na granicy trollingu.
Bardzo proszę o więcej samodyscypliny, inaczej będę musiał odesłać Pana na ławkę kar.
Komentarze
czyli, podsumowując, wiemy mało i lepiej trzymajmy (ty razem nie się, ale komórkę) z daleka
Umiarkowanie i unikanie skrajności (zachowań ekstremalnych) pod wieloma względami wychodzi człowiekowi na zdrowie 😎
Świetny i wyczerpujący artykuł. Dziękuję.
Dziękuję również za to że kontroluje Pan komentarze i niedopuszcza trolli, którzy są prawdziwa plagą innych blogów. Pozdrawiam.
Rzeczywiście gdzie indziej nie idzie niekiedy przeczytać tych komentarzy
Pole elektromagnetyczne otacza nas z kazdej strony, czy tego chcemy, czy nie.
Dla mnie wazne jest, kto zlecił takie badania.
Dziwi mne jedno, nie można rozmawiać przez telefon (bez urządzenia głośnomówiącego) kierując samochodem, natomiast można w tym czasie palić papierosy, pić napoje, spożywać posiłek.
Czy kierowanie samochodem , prowadząc stresująca rozmowę przez urządzenie głośnomówiące, jest bardziej bezpieczne bez niz bez tego urządzenia ?
A może to wpływ lobby producentow ?
Podobno palenie marychy jest mniej uzależniające od palenia papierosów, n adodatek marycha jest traktowana w niektórych przypadkach jako lekarstwo, a papierosy sa legalne, natomiast marycha nie. czy może chodzi znów o wplywy lobby producentów, oraz o interes (tymczasowy) budżetu państwa ?.
PS. Nie pale ani jednego, ani drugiego, gdyby to kogoś interesowalo.
Doktorze, dzięki za rugowanie trolli z bloga.
Rozmowa ze słuchawką przy uchu zdejmuje jedną rękę z kierownicy i absorbuje bardziej niż głośne mówienie „przed siebie”.
Rozmowa przez zestaw głośnomówiący jest prawnie równoznaczna z rozmową z pasażerem, a ta jest dotąd niekaralna, choć też stresuje, odwraca uwagę kierowcy i może spowodować wypadek.
Uzależnienie od palenia tytoniu czy marihuany to jedna sprawa, a skutki ich palenia – druga. Tytoń nie uchodzi za substancję odurzającą, zmieniającą zachowanie i zwalniającą czas reakcji.
Uzależnienia nie są karalne.
Nie można ukarać narkomana lub alkoholika za to, że uległ działaniu substancji uzależniającej, ale za to, co pod jej wpływem zbroił.
„” Balansuje Pan na granicy trollingu.
Bardzo proszę o więcej samodyscypliny, inaczej będę musiał odesłać Pana na ławkę kar.”
Dzięki Gospodarzowi tego bloga, dowiedziałem się co to jest trolling. Dziękuję.
Moja definicja tego terminu”: jest nieco inna niż w Wikipedii,jest zdania, że chodzi tutaj o prawdę wygłaszaną przez „trollującego” , a trudną do zaakceptowania przez całą resztę.
Trudno to ukryć: jestem trollem, typem kontrowersyjnego dyskutanta, niepokornego, który w temacie szkodliwości telefonu komórkowego; powie krótko,
że to jest bzdura,że promieniowanie komórki jest kropelką w oceanie, w stosunku do szkodliwości Słońca, jako źródła promieniowania. Będzie opowiadał, że nowotwór ma swoją przyczynę w środowisku jakim żyje człowiek,że środowisko
posiada tysiące czynników wpływających na zachorowalność, będzie pisał co mówi w temacie fizjologia, biochemia. Napisze , jaka jest główna, najważniejsza przyczyna.
Czy za to należy go potępiać? Straszyć zbanowaniem?
„Troll” w moim wykonaniu, w obecności lekarza, nie będzie się wahał powiedzieć, że choremu na katar nie należy przepisywać „trucizny” w aerozolu, że być może wystarczy wyeliminowanie czynnika powodującego zatrucie dróg oddechowych, najczęściej jest to sól w zjadanych pokarmach.
Powie lekarzowi,nawet,pomimo tego, że sam nie jest lekarzem, że ma wory pod oczami z nadmiaru zjadanego białka.
Czy za to należy go potępiać?
Takich przykładów mógłbym przytoczyć więcej.
Nie jest dla mnie tajemnicą, że ludzie boja się, uciekają od prawdy, wiem nawet dlaczego. Wiem, że głoszącego prawdę ludzie potrafią zabić, spalić na stosie, opluć…
Ludzie chcą mieć swoją prawdę. Nawet taką, która im szkodzi…
„Trollujący” – często to obserwuję – jest ignorowany, traktowany jako natręt,
a przecież chodzi mu o ubogacenie dyskusji, rozszerzenie tematu,,,,bo inaczej , blog staje się” podartymi gaciami teściowej”, więdnie, zanika, zatraca swój sens,
bankrutuje.
Tylko w kontrowersji blog ma szansę istnieć.
Blogi, wynalazek amerykański jest konsekwencją, metody szukania nowych
rozwiązań, jedną z technik jest tzw” burza mózgów”, również analiza propozycji absurdalnych, często nierealnych. Ta dziedzina wiedzy nazywa się „Analizą wartości”.