Rower szkodzi!

.. a konkretnie: szkodzi posłom na sprawność mentalną. Wszystkim innym pomaga.

Rower jest dobry na wszystko: na zdrowie, ekologię, ekonomię, radość życia (endorfiny!), życie towarzyskie, poznawanie świata… – tak można by do końca tego tekstu. Rower jednak do Polski nie ma szczęścia. Nie tylko dlatego, że nie jest pojazdem całorocznym ze względu na klimat. Przede wszystkim – z powodu dramatycznie ubogiej sieci dedykowanych dróg rowerowych z jednej strony, a dramatycznego poziomu świadomości kierowców i rowerzystów –  z drugiej. Rowerzystów ginie przerażająco wielu.

Nad problemem pochylili się posłowie, a efekt ich przemyśleń opublikowała Gazeta.pl. Rozumowanie posłów pod wodzą Pani Beaty Bublewicz (PO) jest w tym przypadku spójne jak idea paranoika:

punkt wyjścia – według aktualnych przepisów, rowerzysta ma pierwszeństwo przed samochodem zmieniającym kierunek jazdy, jeśli szosa krzyżuje się z drogą dla rowerów; problem – od czasu wprowadzenia tych przepisów (kwiecień 2012) na skrzyżowaniach dróg rowerowych z samochodowymi zginęło kilkudziesięciu rowerzystów;

rozwiązanie – projekt poprawki w prawie o ruchy drogowym: rowerzysta, będzie musiał zatrzymywać się na skrzyżowaniu drogi ze ścieżką rowerową, nawet jeśli będzie miał zielone światło, jeżeli zobaczy samochód zmieniający kierunek jazdy.
Proponuję to samo zrobić w odniesieniu do pieszych, bo potrąceń pieszych na przejściach jest również dramatycznie dużo. Rowerzystom zaś – oczywiście w trosce o ich bezpieczeństwo – pozwolić na korzystanie z rowerów tylko na drogach polnych, lub zamkniętych dla pojazdów motorowych. Na pozostałych powinni swoje rowery prowadzić.

 

W naszym kraju dramatycznie często piesi giną na przejściach, a  rowerzyści – na skrzyżowaniach ich ścieżek z drogami dla samochodów. Podróżując sporo samochodem po kraju napotykam zaczajonych policjantów z suszarkami, a nie widziałem ani jednego, obserwującego zachowanie kierowców przed przejściem dla pieszych. Tymczasem nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu, lub rowerzyście, stwarza ryzyko dramatu przynajmniej tak samo wysokie, jak umiarkowane przekroczenie prędkości. Organy ustawodawcze i wykonawcze państwa mogły by pracować nad wyeliminowaniem niebezpiecznych dla pieszych i rowerzystów zjawisk, analogicznie do coraz bardziej rozbudowanego systemu kontroli ograniczeń prędkości. Wolą jednak zniechęcać ludzi do wspaniale prozdrowotnego środka transportu, jakim jest rower, zamiast zapewnić bezpieczeństwo jego użytkownikom.