Marihuana – hipokryzja ponad wiedzą
Żyjemy w kraju, gdzie można trafić do kicia za posiadanie 3 gramów marihuany, ale kupno paczki znacznie bardziej niebezpiecznych papierosów jest bezkarne. Oto zwycięstwo marketingu firm tytoniowych i zwykłej hipokryzji nad wymową dostępnych danych.
Jedno z najważniejszych światowych profesjonalnych pism medycznych: JAMA, opublikowało właśnie rezultaty obserwacji i badań czynnościowych grupy 5000 osób, palących marihuanę przez średnio 20 lat. Okazało się, że funkcja układu oddechowego była u nich nie gorsza, niż u osób zupełnie niepalących. U palaczy papierosów byłoby to niemożliwe. W niektórych komentarzach można znaleźć wręcz sugestię o prozdrowotnym działaniu marihuany w tym kontekście, ale jest to nie udowodniona spekulacja. Z kolei
inne doniesienia mówią o terapeutycznym zastosowaniu marihuany w celu obniżenia ciśnienia wewnątrz gałki ocznej w przebiegu jaskry, w terapii nudności i wymiotów u pacjentów poddawanych chemioterapii z powodu nowotworów, w terapii bólu i patologicznego napięcia mięśni w następstwie uszkodzenia rdzenia kręgowego, lub stwardnienia rozsianego. Czy ktoś z Państwa przypomina sobie poważne publikacje o leczniczym działaniu klasycznych papierosów? Oczywiście – nadużywanie marihuany może prowadzić do poważnych następstw. Opisano, na przykład, zespół uporczywych, nie poddających się terapii wymiotów. Pozwolę sobie jednak przypomnieć, że nadużywanie wielu legalnie dostępnych substancji – z alkoholem i cukrem na czele – prowadzi do dramatycznych wręcz skutków. Marihuana jest tzw. miękkim narkotykiem. To znaczy, że poprawia samopoczucie, ale jej odstawienie nie powoduje ryzyka śmierci. Tak jak czekolada.
Wszystko to nie przeszkadza ścigać posiadaczy dowolnej ilości marihuany. Efekty uboczne takiej polityki są różne, ale jeden powinien być szczególnie ważny: jakości i składu jakiegokolwiek nielegalnego towaru nie sposób jest kontrolować. W tym przypadku – nie można kontrolować genetycznych modyfikacji rośliny, a niektóre z nich mogą być potencjalnie groźne. Oficjalnych, systematycznych badań jednak i w tym przypadku oczywiście brakuje, bo jak tu badać coś, czego nie wolno w ogóle dotknąć?
Tymczasem papierosy mają się dobrze. Działają jak pocisk wielogłowicowy, uderzając w różne punkty organizmu i uszkadzając je. Ich następstwa są istotnym źródłem kosztów, obciążających systemy opieki zdrowotnej. Umiejętny marketing sprawia , że palą osoby coraz młodsze – wystarczy stanąć przed dowolnym gimnazjum pod koniec lekcji, żeby zobaczyć chmury dymu. Ponieważ wcześniej zaczynają , to wcześniej wystąpią u nich niepożądane następstwa: od zaburzeń hormonalnych, po choroby układu krążenia, oraz nowotwory.
I mimo, że zapalenie skręta z marihuaną jest z pewnością mniej niezdrowe, niż zapalenie papierosa, to nasze (i nie tylko nasze) państwo zwalcza tylko pierwszą z tych używek, represyjność wobec drugiej ograniczając do rozczulających rozmiarów.
Komentarze
Na legalizacji narkotyków, nie tylko miękkich straciłaby mafia, od tej wielkiej, z Kolumbii, Meksyku, czy USA po lokalne gangi także w Polsce. To światowy biznes który będzie zwalczał wszelkimi możliwymi sposobami racjonalna politykę w tym względzie, ma ogromne pieniądze na lobbying i sianie narkofobii. A społeczeństwa są wrażliwe na straszenie, więc sprawa z głowy.
W Meksyku ginie rocznie kilkanaście tysięcy ludzi tylko po to, żeby kalifornijski narkoman wciągał nielegalny proszek, przecież to absurd, czy ludzie tego nie widzą? Niech wciąga legalny a pieniądze do budżetu zamiast do kieszeni gangsterów.
„Oficjalnych, systematycznych badań jednak i w tym przypadku oczywiście brakuje, bo jak tu badać coś, czego nie wolno w ogóle dotknąć?”
Polskie prawodawstwo dopuszcza możliwość uprawy konopi oraz przekazywania zarekwirowanego suszu dla celów badawczych!
Poza tym jednym zdaniem ma Pan 100% rację!
——————-
http://www.konopialeczy.pl
Brakuje jedynie odniesień do alkoholu, który jest narkotykiem twardym, uzależnia fizycznie, zaś jego odstawienie może zabić…
Przypomina mi się jeden z moich profesorów, który chciał dać marihuanę swojej chorej na raka synowej, żeby pomóc jej znosić niemiłe efekty uboczne terapii, ale uznał ze to zbyt niebezpieczne, bo nie wiadomo co naprawdę w tych nielegalnie sprzedawanych skrętach jest…
Marzy mi się system, w którym to państwo ma monopol na marihuanę (tak jak dziś ma na alkohol i tytoń), gwarantuje jakość sprzedawanego towaru, akcyza ze sprzedaży zasila budżet, a prowadzone przez państwo programy promują odpowiedzialne i bezpieczne korzystanie z narkotyków.
P.S.: Przypominam, że gdy w Europie pojawiły się herbata i kawa (a nawet w pewnym stopniu tyczy się to Coca-coli!), też były oskarżane o to że to strasznie niebezpieczne dla zdrowia substancje, powodujące upadek moralny, choroby i degrengoladę społeczeństwa…
Oskarżanie Państwa o hipokryzję,względem tytoniu i alkoholu,jest niesensowne.
Budżet RP ,tak jak poprzednio PRL,trzyma się na akcyzie.
Gdyby klasa polityczna mogła wypromowac marihuanę w stopniu porównywalnym z tytoniem i alkoholem i obłożyc akcyzą,bez specjalnych ubytków wpływów z opodatkowania tytoniu i alkoholu, to zostali byśmy krainą jointów.
Nie jest to,całe szczęście możliwe.Po pierwszym i ostatnim joincie pojechałem do Rygi.
A Camele ciągle smakują.
Wszystko zależy od punktu widzenia. W Peru od prawie 8000 lat ludzie żują liście koki, czyli mikroskopijne dawki kokainy. I jakoś do dziś państwo Peru to toleruje, a nawet nie ma zamiaru ani ograniczać ani zakazywać spożycia tych liści.
W naszej Europie skandalem było przed laty, gdy Holandia wyraziła zgodę na lekkie narkotyki, a dzisiaj nikt się tym w Holandii nie przejmuje, życie idzie dalej.
Sam znam holenderskich palaczy, którzy mieszają marihuanę ze zwykłym tytoniem i palą taką miksturę latami. Mają się dobrze i nie narzekają na zdrowie.
U nas wytworzyła się psychoza, że coś takiego to śmierć, a w najlepszym przypadku kalectwo, ale świat się zmienia i np. olbrzymie odszkodowania płacone przez monopolistów tytoniowych zmuszą ich do zmiany frontu, w końcu chodzi o pieniądze, wielkie pieniądze.
A może za niedługi czas, lekarz będzie przepisywał lekki narkotyk jako lek, pomagający w powrocie do zdrowia ?
Jurganovy – nawet nie wiesz w jakim błędzie żyjesz. Akcyza z wyrobów alkoholowych i tytoniu tylko w niewielkim stopniu wystarcza na pokrycie kolosalnych kosztów leczeniach spowodowanych przez te legalne narkotyki!!!! Nie wiem skąd domniemanie więc, że budżet państwa o nią się opiera….
@Squart,polecam:
http://biurose.sejm.gov.pl/teksty_pdf_05/i-1160.pdf
@Squart,
dla jasnosci.Na Twoim portalu czytam,że legalizacja marihuany mogła by wzbogacic ,akcyzowo,budzet USA o ok 14 miliardów dolarów.
Napisałem podobnie odnośnie budżetu RP (toute proportion gardee ).
Nie jestem przeciwny legalizacji (cywilizowanej) marihuany w RP.Tyle,że nie wierzę w tą cywilizację.
Statystyki kosztów ponoszonych przez NFZ (każdych) na leczenie są dęte .Tak jak ta instytucja.
Oddaje się radośnie nałogom od lat 60+ i uważam to za mój suwerenny wybór.
W ślad za tym nie nawiedzam konowałów i nie obciążam Ojczyzny skutkami mojego suwerennego wyboru.
Podziwiam,autentycznie,osobników oddających się „walce o sprawę ” (lobbing ?).
Świat jest nienaprawialny.Każde dążenie naprawcze prowadzi do szkód nienaprawialnych.
„Okazało się, że funkcja układu oddechowego była u nich nie gorsza, niż u osób zupełnie niepalących.” Autor napisał jeszcze o wielu pozytywnych aspektach palenia marihuany. Z negatywów wymienił tylko zespół uporczywych wymiotów. O zaburzeniach i chorobach psychicznych spowodowanych konsumpcją THC nie wspomniał ani słowa a są one zatrważające (depresje, schizofrenia, psychozy).
Maciek Skoool Skulski
…od dwudziestu lat pracuję w Klinice Psychiatrii Sądowej w Berlinie.
Jeszcze jeden głos rozsądku w puszczy przesądu. Problem w tym, że to przekonywanie przekonanych a reszta? ,,Nikt nas nie przekona, że białe jest białe a czarne jest czarne”. toz to ,,oczywista oczywistość”…
Z ta marihauną moim zdaniem nie jest jednak tak cacuniu…
Mają rację, ci co piszą o pozytywnych (w rozumieniu mniej negatywnych) skutkach zażywania tego narkotyku na tle innych substancji uzależniających ale uważam, że przeciwnicy mają też nieco racji. Mówiąc przeciwnicy mam na mysli tych, którzy maja za sobą argumenty naukowe a nie w stylu ,,nie bo nie, j…ć ćpunów”. Uważam, że przystąpienie do konsumpcji w wieku lat nastu ww. używki może mieć negatywne skutki dla formowania się osobowości amatora…Piszę to na podstawie dłuższej obserwacji kilkunastu spotkanych osób, które zaczęly konsumowac mając ok. 15 lat. Można dywagować w jakim stopniu mieli by zdegradowane osobowości gdyby ,,obstawili” społecznie akceptowany narkotyk jakim jest alkohol…W końcu w tym wieku następuje formowanie się osobowości. Pisanie o schizofremii jako skutku zażywania jest tak samo prawdziwe jak w przypadku alkoholu. Tak naprawdę wszystko jest kwestią indywidualną.
Nawet przykład liberalnej Holandii jest trochę opacznie rozumiany:
1. każdy dorosły Holender może uhodować 5 roślin więc skąd się bierze ,,nadwyżka” do sprzedaży w coffie shopach? Tyle o ,,pozbawieniu mafii” funkcji dostawcy.
2. inna kultura ,,rozrywki”: w Holandii rzadko, który coffie shop posiada w ofercie alkohol. Holendrzy jako społeczeństwo mają w sobie znacznie więcej umiaru. Tam wypicie 4 małych piw to cała impreza u nas taka dawka częstokroć stanowi tylko wstep do jakiegos większego konkretu
3. gdy legalizowano/dekryminalizowano posiadanie niewielkich ilości w Holandii w użyciu była ,,trawka starych hipisów” dziś w ofercie są prawidziwe ,,arcydzieła mistrzów holenderskich”, które mogły by sparwić, że niejden z ówczesnych amatorów ,,zapomniał by” skończyć studia
4. trzeba nam pamiętać, że Holandia ,,dojrzewała” do wolności przez 400 lat, gdy tymaczsem my od lat 400 pławimy się w okowach hipokryzji i obskurantyzmu
5. niepożadane ,,skutki uboczne” czyli narkoturystyka. Byłby to miły bonus finansowy gdyby wszyscy byli cacuniu ale nie są. Wiedzą o tym mieszkańcy przygranicznych miasteczek holenderskich.
Reasumując: prawicowy rząd holenderski rakiem stara się wycofać z tej ,,rozpasanej wolności”, to jednak wpisuje się w szerszy, globalny wręcz kontekst: rządy muszą uzasadnić potrzebę swojego pasożytnictwa na społeczeństwach. W Holandii następuje demontaż państwa opiekuńczego i jako, że ,,nie możemy zapewnić ci bezpieczeństwa socjalnego/osobistego to możemy uchronic cie od narkotyków/terroryzmu”.
Potwierdzeniem tej teorii jest też polityka rządu brytyjskiego: gdy wskaźniki gospodarcze były OK dokonano reklasyfikacji (na podstawie badań naukowych!) substancji psychoaktywnych: marihuana i ekstasy ,,spadły” do kategorii ,,C” czyli tych najmniej szkodliwych (wraz z tytoniem) alkohol ,,awansował” do kategorii ,,A” w zaszczytne towarzystwo kakainy i heroiny. Za tą reklasyfikacją poszła adekwatna praktyka działania policji. Niestety jak wiemy brytyjski cud gospodarczy skończył sie w sposób żałosny – trza było ciąc do żywego mięsa więc rząd musiał ,,zrekompensować” obywatelom ten ból powrotem do ,,starej, dobrej polityki troski o obywatela”. Powrócono do starej klasyfikacji (i praktyki) – tylko co z wytnikami badań?
W Polsce sytuacja jest w zasadzie beznadziejna: rzadzi nami były konsument maryśki (a chyba wypalił sporą pajdę stuffu skoro skromnie uznał za stosowne dokonać coming outu za wczasu), który w pocie czoła i z duża stratą finansową upycha amatorów trawiki do kryminału. Ma szczęście biedak, że komunistyczni milicjanci nie robili się wilgotni na widok ,,suszu roślinnego koloru zielonego” lub ,,lufek ze śladami osmaleń po stronie wewnętrznej” bo zamiast, bohaterskiej karty z konspiry byłby zwykłym kryminalistą. Jeżeli jego ,,najwyższej próby moralnej” kumple z konspiry nie odwrócili by sie od ćpuna-kryminalisty dlai robote cokolwiek to nie premierostwem ale cieciostwem by sie nasze panisko parało…Ale gdy ma się za przeciwnika Jarosława ,,Zaraz, Czy Marihuanę Się Robi Konopii” Kaczyńskiego trzeba być twardym. W końcu nasza ustawa (osławiony par 62) okazała się przeciwskuteczna (konsumpcja i jak i koszty WZROSŁY) co przyznają sami inicjatorzy tejże czyli funkcjonariusze ale nikt się tym nie łamie. W końcu to palacze marihuany ,,ratują” policyjne statystyki więc jest OK.
Inny rodzynek? Nasz ,,lewicowiec” Kwaśniewski Aleksander: nasrawszy w papierach” ok 350 tys ludzi – a taki był skutek podpisania przez niego ustawy antynarkotykowej ZMIENIŁ ZDANIE. Ogólnie zmienny on jest: kiedyś wierzył w socjalistyczny model potem został socjaldemokratycznym wolnorynkowcem. Zabawne ale chyba było warto zmienić zdanie nie tylko na taki błahy(jak narkotyki) temat by sie przeszwarcować do doborowego klubu b. prominentów SWIATOWEJ polityki ,,walczącej” o zmiane polityki narkotykowej. Ciekawe gdy jeszcze nie byli oni ,,byli” to toczyli oni wojne z narkotykami z całą surowością.
Nawet ostatnie tuskowe ,,złagodzenie” par. 62 to zwykła ściema mająca ściągnąc troche liberalnego elektoratu do PO. Praktyka sie NIE ZMIENIŁA ale…Podobnie jak z ustawa antyaborcyjną (i innymi ,,chrześcijańskimi” obstalunkami) uderza ona tylko w tych, których NIE STAĆ NA OBEJŚCIE tego idiotyzmu: niestać cię na adwokata to standardowo: 2 na 2 lata ale gdy przyjdziemy do prokuratury np. z Rysiem Kaliszem? zapewne prokurator ,,odstąpi” , ,,wpadka”? wycieczka do Czech, bezpłdoność? 10tyś i leczymy…
No, generalnie nasze rządy dbaja o nas, że hej!!!!
No, z wpisu wynika, że maryśka to praktycznie samo dobro, skutki uboczne to może jakieś tam ma, ale minimalne, i niewarte wzmianki, zalety za to są cudowne, mniam. Panie autorze: przecież THC jest substancją psychoaktywną, prawda? Więc jeśli oddziałuje na mózg, to nie możemy powiedzieć, że nie zostawia żadnych śladów, jak sądzę – po jednym może rzeczywiście spłynie jak po kaczce, a innemu zryje mózg —> „uzytkownicy” marihuany mają podwyższone ryzyko zapadalności na schozofrenię, na przykład.
Osobiście nie mam problemu z tym, żeby wykorzystywać marihuanę do celów medycznych – jeśli ma udowodnione działanie, np.przeciwbólowe, czy przy SM – proszę bardzo. Ale niech to będzie pod jakimś lekarskim nadzorem, jak antybiotyki na przykład, a nie na zasadzie „mam życzenie”. Przecież nie ładuje Pan w siebie antybiotyków przy bólu głowy, albo katarze, prawda? A bezproblemowa dostępność maryśki mogłaby wytworzyć taki własnie efekt: „Mam kaca – to przypalę skręta. Denerwuję się przed egzaminem – no to bach. Kiepsko się czuję – joincik na polepszenie nastroju.” I potem mamy kogoś, kto nie potrafi zmierzyć się z życiem i jego problemami bez przypalenia sobie.
Pada pytanie, dlaczego nie tolerujemy marihuany a tytoń, czy alkohol jest legalny. Gdyby można było zastąpić wódkę marihuaną, przestawić ludzi, żeby zapalili zamiast się nawalić – jestem za. Ale wiadomo, nie da się. To po co sobie brać kolejnego potencjalnego strupa na głowę? Wystarczy to, co już mamy, i tak nie ogarniamy burdelu, który powodują. A wspomniane antybiotyki też nie są powszechnie dostępne, i dobrze,przynajmniej ludzie nie ładują ich w siebie przy każdej okazji. Chyba.
@Autor
Litosci, jak sie pisze ze cos tam opublikowano to za przeproszeniem psim obowiazkiem autora jest podanie o ktorym konkretnym artykule mowa.
Zakladam ze chodzilo o ten:
http://jama.jamanetwork.com/article.aspx?articleid=1104848
Kluczowe zdanie z abstraktu:
„””
Marijuana exposure was nearly as common as tobacco exposure but was mostly light (median, 2-3 episodes per month)
„””
Teraz musimy tylko znalesc palaczy tytoniowych wypalajacych 3 papierosy na miesiac, porownac z nie-palaczami i zapewne skonkludowac:
„palenie nie jest szkodliwe dla zdrowia #”
(#jesli zyjemy w srodowisku gdzie przy takiej dawce zwykle zanieczyszczenia powietrza maja wiekszy wplyw).
Jak to zauwazyl Paracelsus:
dawka, doktorze, dawka!
BTW, podobnie jak wielu przedpiscow jestem za legalizacja/monopolem panstwowym na THC, mierzi mnie jedynie sposob Panskiej argumentacji
„Wystarczy to, co już mamy, i tak nie ogarniamy burdelu,”
A co mamy?
Nielegalne narkotyki.
Kto chce kupić i tak kupi, doświadczenia krajów w których zalegalizowano narkotyki mówią ,że nie wzrosło spożycie i od lat utrzymuje się na tym samym poziomie. Naprawdę ludzie nie pala i nie wciągają dlatego że jest nielegalne czy niedostępne, nie palą i nie wciągają dlatego, że są rozsądni.
Należy prowadzić uwzględniającą realia politykę antynarkotykową, prohibicja jest uciekaniem od problemu, nigdzie go nie rozwiązała. Pochłonęła liczone w setkach tysięcy ofiary śmiertelne, policjantów, żołnierzy, cywilów w Meksyku. Ludziom używającym niszczy życie bardziej niż te używki. Używają dalej, w więzieniu. W Ameryce większość osadzonych siedzi za narkotyki. Nie ważne że za handel, to w większości narkomani, drobne płotki, ofiary narkobiznesu. Nie byłoby tego, jakby narkotyki były legalne, pod kontrolą państwa. Mniej zła by było na świecie a narkomanów tyle samo.
Panie Karczmarewiczu.
Dziwi mnie, iż nie dostrzega Pan jednak tego, że palenie marihuany i zaciąganie się dymem zawierającym masę rakotwórczych substancji niesie dla zdrowia poważne skutki. Tak więc o tych leczniczych właściwościach to jednak bym tylko w zachwytach się nie rozpisywał.
Co do długotrwałego palenia „zioła” też nie byłbym pewien czy nie powoduje skutków ubocznych. Mam kilku znajomych, którzy regularnie palą od wielu lat i przyznam, że się chłopaki „pozawieszali” jak mówimy w swoim gronie. Krzywdy sobie i nikomu nie robią, ale już czasem przykro patrzeć, że znów na haju i ciężko się dogadać.
Fakt, faktem jestem za całkowitą depenalizacją posiadania i spożywania marihuany w naszym kraju. Przynajmniej do czasu gdy inne, bardziej szkodliwe używki (alkohol, papierosy) nie zostaną zdelegalizowane. A do tego nie dojdzie, więc… legalise it!
Będzie weselej i z podatków coś skapnie dla Państwa.
@Gronkowiec
„Przypominam, że gdy w Europie pojawiły się herbata i kawa (a nawet w pewnym stopniu tyczy się to Coca-coli!), też były oskarżane o to że to strasznie niebezpieczne dla zdrowia substancje, powodujące upadek moralny, choroby i degrengoladę społeczeństwa…”
O kurczę, to prawie jak z GMO obecnie.
„Oddaje się radośnie nałogom od lat 60+ i uważam to za mój suwerenny wybór.
W ślad za tym nie nawiedzam konowałów i nie obciążam Ojczyzny skutkami mojego suwerennego wyboru.”
Poobciążasz jeszcze:))))
Czego ci nie życzę. Choć w kraju, gdzie się ludzie modlą, od nagłej niespodziewanej śmierci uchowaj nas Panie, to może powinienem ci życzyć?
parker pisze: poobciążasz jeszcze!
Otóż jest wręcz przeciwnie. Nałogowcy (np. palacze) żyją krócej i krócej obciążają budżet. Najwięcej kosztów generują ci, co zawsze o siebie dbali, dmuchali i chuchali. Potem żyją długo i (nie)szczęśliwie, dostają alzheimera i obciążają bliskich albo opiekę społeczną kosztami swego nieświadomego życia, które ciągnie się latami.
Tak więc nałogowcom należy się więcej szacunku, panie @parker.
Marit
Emotikonów nie widzę, znaczy poważnie pisałaś? Że choroby wywoływane nałogami nie powodują kosztownego leczenia które obciąża na zasadzie solidaryzmu społecznego nas wszystkich?
Bo nałogowcy żyją krócej?
Wiesz jakim obciążeniem dla społeczeństwa, rodziny jest przedwczesna śmierć z powodu zaniedbania się?
Coś mi się widzi, że palisz papieroski Marit, i tak sobie racjonalizujesz to palenie, normalka.
Rzuć to gówno:)))))
parker
emotikonki są niepotrzebne, piszę półżartem, półserio. Mój tata umarł w wieku 65 lat na raka płuc po długotrwałym nałogowym paleniu. Nie zdążył nikogo poobciążać, nawet specjalnie nie wymagał opieki. Mnie prawie udało się rzucić palenie. Prawie, bo wypalam codziennie 2 papieroski, kiedy idę do cioci (która kopci jak komin), aby jej pomóc dźwignąć i przewinąć męża, alzheimerowca, który nigdy nie pił, nie palił (i chyba w ogóle nic na „P”). Tak więc ten mój mikroświat potwierdza to, co napisałam.
Naprawdę nikt nie policzył kosztów nałogów. Ale trzeba by wziąć pod uwagę mnóstwo czynników, np. akcyza za papierosy czy alkohol (zyski skarbu państwa), krótsze pobieranie emerytury (zysk), koszty leczenia (strata) i nie wiem, co tam jeszcze. W mojej wypowiedzi może być więcej prawdy, niż napisałam.
@parker
Myślę, że Marit ma dużo racji. Też o tym rozmawiałem z kilkoma lekarzami, tak niby pół serio/pół żartem, ale w sumie potwierdzają. Palacz papierosów żyje przeciętnie ok. 15 lat krócej i raczej po stosunkowo krótkim okresie nasilenia choroby (przykład Ojca Marit). Podobnie jest z alkoholikami (tu z kolei przykład mego Ojca). Umarł nagle z „przepicia”, lekarzy omijał szerokim łukiem, jak większość tego typu osób.
W szpitalach i przychodniach to głównie starsi ludzie bez nałogów, chorujący leczący przypadłości głównie związane ze starzeniem się organizmu. Nie dosyć, że dłużej emeryturę pobierają, to i znacznie dłużej opiekują się nimi lekarze, co również stwarza duże koszty.
Wbrew pozorom państwu propagowanie spożywania używek raczej służy. Przynajmniej finansom.
I te wszystkie informacje o kosztach leczenia palaczy i pijących, o stratach z tym związanych to o kant tyłka?
Nie wszyscy umierają, część się męczy, pobierając renty. Medycyna na to pIzaaka. Lekarze którzy tak mówią też plotą bzdury moim zdaniem. Są przecież różni lekarze, nawet wierzący w homeopatię:(
@parker
„I te wszystkie informacje o kosztach leczenia palaczy i pijących, o stratach z tym związanych to o kant tyłka?”
A masz takie dane lub porównanie? Mogłoby być bardzo zaskakujące.
Co ciekawe np. palacze, z podatku VAT oraz akcyzy rocznie wpłacają do budżetu państwa 20 mld. zlotych. Na ich leczenie państwo przeznacza 8,5 mld. złotych. Jednym słowem jeszcze na tym się zarabia 🙂
Okazuje się też, że koszt leczenia skutków palenia jest znacznie niższe niż sumy, które państwo zarabia na podatkach.
Podejrzewam, że z alkoholikami jest podobnie.
Czy państwo zarabia więcej niż wydaje na leczenie nie wiem, możliwe skoro tak twierdzisz, nie mam powodu nie wierzyć.
Ale koszty palenia i picia to nie tylko koszty leczenia chciałbym zauważyć.
Trzeba liczyć wszystkie koszty, społeczne też.
Nie wyobrażam sobie, żebyśmy na nałogach jako społeczeństwo korzystali w wymiarze finansowym, to absurdalna teza, choć ci jej nie przypisuję.
Pieniądze które zarabia państwo to pieniądze społeczne. To co, opłaca się społeczeństwu je zarabiać Twoim zdaniem?
parker
zgadzam się, że koszty społeczne nałogów są bardzo wysokie. Dotyczy to chyba w znacznie większej mierze alkoholizmu niż nikotynizmu. Narkomanii też, ale ma ona w naszym pięknym kraju o wiele mniejszy zasięg niż ordynarna wóda. Ale, jak wiadomo, koszty społeczne są niepoliczalne, choć częściowo pewnie przekładają się tak samo na piniądze. Pozdrawiam.
Marit,
koszty społeczne są jak najbardziej policzalne, ale nie chodzi o to, żeby je liczyć w pieniądzach choć to możliwe, ale są koszty nie tylko społeczne. Renty, koszty leczenia chorób związanych z nałogami, nie wszyscy umierają i nie jest tak, że choroby wywołane przez nałogi wykluczają te inne, że je zastępują, są dodatkowe.