Pani Dyrektor Jekyll i Pani Prezes Hyde?
Nowa Pani Prezes NFZ budzi mieszane uczucia. Jej bilans otwarcia jest interesujący, bo w przeciwieństwie do poprzednika nie jest osobą jednoznacznie negatywną. Pytanie tylko, czy dziwne posunięcia z początku jej urzędowania są chwilowym następstwem presji czasu i okoliczności, czy też przejawem cynizmu?
Jasna strona: Pleszew – miejsce, gdzie Pani Prezes była dyrektorem.
Nie ufając, nie wiedzieć czemu, oficjalnym komunikatom pozwoliłem sobie na prywatną inwestygację, bo medycyna, to strasznie mała wioska. Jednoznacznie dobra opinia o ośrodku, pod każdym względem – medycznym i ekonomicznym. Co to oznacza? Że Pani Dyrektor Pachciarz jest dobrym managerem. Wie doskonale, że jeżeli będzie działać w konflikcie ze swoim zespołem, to musi się to obrócić przeciwko pacjentom, efektywności leczenia, efektywności ekonomicznej i w rezultacie – jej samej. Z drugiej strony – dyrektor nie jest od tego, żeby uszczęśliwiać personel, a czasy są niełatwe. Trudno jest osiągnąć efektywność bez tłamszenia ludzi, ale Pani Dyrektor najwyraźniej to się udało. Warto uświadomić sobie jeszcze jedną prawdę podstawową. Dla każdego dyrektora szpitala w Rzeczypospolitej podstawowym przeciwnikiem jest NFZ. Skoro szpital w Pleszewie funkcjonował dobrze, to znaczy, że jego dyrektor znakomicie potrafił dostosować się do narzuconych reguł gry. Wie przy tym z pewnością, co w tej grze służy pacjentom, a co – nie.
Ciemna strona: nowe wraca.
NFZ wraca do starych metod. Na początek fałszuje dane: „tylko 40% lekarzy prowadzących prywatne praktyki nie podpisało umowy receptowej”. Według sondaży Medycyny Praktycznej – nie podpisało 91%. Skąd taka rozbieżność? To nie buduje zaufania.
Z drugiej strony – NFZ chyba sam nie wierzy, że jest tak dobrze, bo przygotowuje akcję ratunkową. Rozsyła do lekarzy pracujących w zakładach opieki zdrowotnej pisma, w których zachęca do „przepisywania” recept, wypisanych wcześniej przez prywatnych specjalistów (RMF FM). Za „przepisanie” pełnopłatnej recepty na refundowaną obiecuje płacić, jak za normalną poradę lekarską: 25 PLN. To desperacki krok. Po pierwsze – zwiększy koszty i tak bankrutującego systemu. Po drugie – jest sprzeczny z prawnymi zasadami pracy lekarza. Recepta jest bowiem finalnym, a nie samoistnym, etapem postępowania lekarskiego. Oznacza, że lekarz zbadał pacjenta w takim stopniu, by móc podjąć decyzję o terapii. Przepisywanie recepty pacjentowi, którego widzi się po raz pierwszy w życiu, bez jakiegokolwiek badania, jest niedopuszczalne. Do tego zaś namawia NFZ.
Na zakończenie spójrzmy na nowy projekt umowy receptowej. Zawiera on – między innymi – zapis pozwalający nałożyć na lekarza, lub lekarza dentystę karę w wysokości 200 zł za – cytuję: „wszelkie nieprawidłowości na recepcie na lek refundowany”. To właśnie jest prezentacja: w co gramy naprawdę. Nie chodzi przecież o błędy merytoryczne – to byłoby oczywiste, tak samo, jak wypisywanie recept nieżyjącym, lub nieistniejącym osobom. Można jednak zapłacić za to, że podpis lekarza wyjdzie poza wyznaczona kratkę (jeden z oddziałów NFZ zanegował prawo do refundacji recepty tylko na podstawie takiego właśnie błędu), lub tym podobne, nieistotne z merytorycznego punktu widzenia bzdury.
Które wcielenie Pani Prezes ujrzymy w najbliższym czasie?
P.S.:
Pani jaruto – mam nadzieję, że Pani deklaracja o rezygnacji z komentowania tego blogu była chwilowa emocją. Bardzo proszę, by zechciała Pani nie rezygnować!
Panie parker – głęboki ukłon po Pańskim ostatnim komentarzu. Pozwalam sobie jednak zaprotestować – nie odpowiedziałem na merytoryczną część Pańskiego wpisu nie dlatego, że wykorzystałem pretekst, a dlatego, że staram się każdą odpowiedź możliwie starannie. Przecież życie, to nie talk-show. Staram się również najpierw odpowiadać na wpisy czekające najdłużej. Oczywiście prowadzi to do opóźnień i zaległości. Opóźnione jednak, nie znaczy absolutnie, że zapomniane. Bardzo proszę o wyrozumiałość i cierpliwość wszystkich, którym na merytoryczne wpisy do tej pory nie odpowiedziałem.
Komentarze
Szanowny Panie Doktorze-myślę,że pani prezes Pachciarz reprezentuje reprezentuje głównie siłę.Kto poczuje wagę 60 miliardów szanować świadczeniodawców nie będzie.Kary na poradnie w wysokości 500 000?!Przecież to wywróci prawie każdą(a pacjenci to co?)Proponowana kara 200 zł za każdy błąd-to prawie jak podatek VAT od recept.Ciekawe jak to miało by być realizowane.Kto to będzie sprawdzał i za ile?(fundusze publiczne).Po kontraktowych wyczynach NFZ z przełomu 2010/2011(„wycięto” na podstawie banalnych błędów masę ofert,pacjenci bez świadczeń,ludzie bez pracy),propozycjach NFZ w sprawie wyceny świadczeń szpitalnych w wielu dziedzinach idącą w dół,nasuwa porównanie z Prokrustem i służbą zdrowia w roli gościa o zbyt okazałym wzroście.Pacjenci ucierpią?To co?W zgiełku medialnym tego nie zauważą bo będą się wyżywać na rozmaitych forach w huraganowych potępieniach jak to się już dzieje.
W sprawie tych 25 zł to natrafiłem na informację,że przepisanie recepty ma być poprzedzone ponownym zbadaniem pacjenta.Duch prezesa Paszkiewicza ma wielki wpływ na swoją następczynię.Ta instytucja z lekarzami się nie liczy.Co z tego wyjdzie?Nie wiem.
problem z receptami należy rozwiazać jak w czasach słusznie minionych, czyli moich.Refundacja winna dotyczyć LEKOW, a nie wybranych chorób. Ich wybór zostawić lekarzom. Tylko dwa rodzaje płatnosci : 100%, i np. 50%. Lekarz ( przychodnia) ma obowiazek sprawdzić uprawnienie w prosto dostepnym wykazie lub przez dokument pacjenta., albo w sprawch pilnych przez zachowanie oświadczenia pacjenta o swoim ubezpieczeniu.O płatności dla ubezpieczonych decyduje ten kto przyjmuje pieniadze, czyli APTEKA w/g listy refundacji.Lekarz na recepcie piszę tylko czy klient jest ubezpieczony, czy nie.Zmiany list wystarcza co pół roku, nie przesadzajmy.Odpowiedzialność lekarza ogranicza sie do ew zwrotu kosztu leku, gdy ten w rażacy sposób i złej woli zamiesci na recepcie lub w dokumentacji nieprawdziwe dane. Przy recydywach – zerwanie umowy. Przy świadomych naduzych finansowych – prokuratura. I tyle !!
W każdym z nas jest i trochę z Hyde’a i trochę Jekyll’a. Pytanie tylko która opcja zwycięży.
Jak pisze p. Fortum nowa Pani Prezes ma na stole kasę, którą będzie rozdzielać. Powstaje pytanie podstawowe, jakie zasady i kryteria zastosuje !
Osobiście uważam „akcje receptowe” za bardzo poboczny i marginalny temat, by lekarze i pacjenci zajmowali się sprawami mało istotnymi, a naprawdę ważne sprawy toczą się w gabinetach NFZ, i lepiej by, jak najmniej wiedziano co się tam dzieje.
Sprawa przepisywania recept, to następne „świństwo” podłożone lekarzom.
Nie wiem, co to ma być, jakiś podział na lepszych i gorszych ? na posłusznych (którzy dostaną kasę za przepisanie recept) i tych którzy są „be” ? Naprawdę dziwna wolta Funduszu !
To że był ktoś dobry na jednym stanowisku nie świadczy w ogóle, że będzie tak samo na nowym, ważniejszym. Poza tym inaczej się gra, gdy walczy się o pieniądze dla placówki zdrowia, a zupełnie inaczej, gdy te pieniądze samemu się rozdziela. Czas pokaże,która osobowość zwycięży.
Dzień dobry, w związku z refundacją leków zwracam się do Pana z pytaniem:
Lek stosowany w psychiatrii Rispolept Consta ma następującą charakterystykę produktu leczniczego – „4.1 Wskazania do stosowania
Produkt Rispolept Consta jest wskazany w leczeniu podtrzymującym schizofrenii u pacjentów aktualnie leczonych doustnymi lekami przeciwpsychotycznymi.”
Natomiast refundacja obejmuje: ” Schizofrenia w przypadku nawrotu objawów psychotycznych podczas terapii neuroleptykami w wyniku udokumentowanego, uporczywego braku współpracy chorego”
Dla mnie „leczenie podtrzymujące” jest czym innym niż „nawrót objawów psychotycznych” oraz „pacjentów aktualnie leczonych” to co innego niż „uporczywy brak współpracy chorego”. Wynika z tego, że każda refundowana recepta z tym lekiem jest błędna i może być zakwestionowana przez NFZ. Może a nawet powinna być zakwestionowana.
Czy ma Pan podobne zdanie czy może ja nie jestem tego prawidłowo odczytać?
Pozdrawiam
40 i 91 proc. „Skąd taka rozbieżność? To nie buduje zaufania.” Zgoda, tylko do kogo: do NFZ czy do „Medycyny Praktycznej”. Autor radośnie oskarża ten pierwszy, że fałszuje. Ja raczej nie wierzę sondażowi. A już działacze organizacji lekarskich sami sobie wystawiają świadectwo arogancji, nieuczciwości i – last but not least – lekceważenia inteligencji ludzi, przez twierdzenie, że działają dla dobra pacjentów.
Dzień dobry.
Nie znam się na finansowaniu służby zdrowia. Wiem to, co można wyczytać w książkach lekarzy (to literacko uzdolniona profesja) amerykańskich, argentyńskich, kanadyjskich, w okresowych komunikatach WHO, w prasie i to, co mówią znajomi i rodzina po świecie rozrzuceni – pieniędzy jest za mało, wszędzie. I jest to efekt nie tylko lawinowo drożejących nowoczesnych procedur i medykamentów, ale i tak szerokiego dostępu do usług medycznych, jakiego dotąd nie było. Z wyjątkiem enklaw odciętych od cywilizacji z pomocy medycznej starają się dzisiaj skorzystać wszyscy. I trudno się dziwić, to jest postęp, o który starano się przez stulecia. Pięknie, tylko o kosztach tego nie pomyślano na czas. Ponadto cały proces leczenia przestał być domeną jednego lekarza, a stał się elementem działania licznych instytucji – błąd, zaniedbanie, wada systemu mogą wystąpić na każdym etapie postępowania – diagnozowania, badań laboratoryjnych i dodatkowych, interpretacji danych, wnioskowania, wyboru terapii itd itp. Przeciętny szpital zatrudnia kilkaset osób. Błąd może popełnić każda z nich, a skutkuje to czasem odległymi roszczeniami. Kuzyn mój pracuje w Ohio (USA) mówi, że są hrabstwa (powiaty) w których nie ma ani jednej praktyki ginekologicznej – lekarzy nie stać na b.wysokie, wymagane w tym stanie ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej (jest to specjalność z trecią lokatą możliwości popełnienia błędu lekarskiego). Tylko duże, bogate szpitale mogą sobie pozwolić na fanaberię ryzykownych zabiegów (?) Mimo tego błędy zdarzają się nawet w klinikach Mayo (2,5%). Kanada uchodzi za kraj o wzorowej służbie zdrowia i zapewne tak jest, ale znajoma blogowiczka z uszkodzeniem nerwu łokciowego ma konsultacje ortopedyczne m/w raz na 9 miesięcy i od dwu lat czeka na decyzje czy będą robić zabieg, czy wystarczy rehabilitacja.. Podobnie znajomy z Niemiec bywa u onkologa – androloga raz w roku i dostaje zalecenia dla lekarza rodzinnego. Ja, żeby uzyskać receptę na okulary, odwiedzałam okulistę trzy razy – co 2 tygodnie, mimo, że w zasadzie jestem osobą nie chodzącą (okazało się, że opłata dla okulisty wynosi ileś tam złotych w systemie i lekarz dzieląc badania na trzy części mógł sobie potroić stawkę. Gdybym o tym wiedziała, poszłabym do gabinetu prywatnego, to, co wydałam 3 krotnie na taksówki w obydwie strony, starczyłoby z naddatkiem na honorarium, a NFZ i tak dopłaca do okularów sumę nijak się mającą do kosztów). Czyli sprawa organizacji i przejrzystości systemu. Byłam świadkiem we Francji, jak znajomy z dyskopatią zapłacił za rtg i za wykup recepty, dostał rachunek i jeszcze tego samego dnia odesłał obydwa rachunki do swojej kasy chorych. Refundacja wpłynęła na jego konto po tygodniu (80% bodajże) czyli gabinet rtg i farmaceuta nie ma nic wspólnego z refundacją – oni otrzymują 100% wartości usługi od pacjenta, to pacjent dostaje refundację. Polacy mieszkają dzisiaj po całym świecie, korzystają z usług medycznych wszędzie i pewnie wszędzie narzekają. Wydaje mi się, że wypracowanie spójnego i wydolnego (w ramach możliwości, a nie marzeń) systemu finansowania publicznej służby zdrowia jest jednym z podstawowych zadań administracji państwowej i może to nastąpić tylko przy lojalnej współpracy pracowników służby zdrowia, ekonomistów i prawników. Niech to wreszcie ma ręce i nogi.
Poniedziałek 2 lipca. Mój wczorajszy wieczorny komentarz długo czekał na zmoderowanie, aż został zmoderowany w pełni skutecznie – mianowicie zniknął. Widać o proteście lekarskim nie można inaczej, niż klęczkach. Ale może to i dobrze, bo dziś jestem po doświadczalnym sprawdzeniu sytuacji. Odwiedziłem mianowicie „swój” ZOZ (niepubliczny jak najbardziej, czyli – po ludzku – prywatny), bo akurat (taki zbieg okoliczności) kończyły mi się leki, w liczbie trzech. No i dostałem receptę. Na jeden była określona płatność 30%, na pozostałe dwa literka R, czyli, jak rozumiem, ryczałt. Gdybym chciał zastosować żelazną logikę Autora blogu (ze zdjęcia sądząc, lekarza), napisałbym, że w 100% protest nie wypalił. Mam jednak: 1. poczucie, że moje osobiste doświadczenia nie są jednak powszechnie sprawdzalne; 2. nadzieję, że Autor-lekarz lepiej leczy, niż wnioskuje.
Nie wiem, czy mój komentarz będzie wartościowy dla Autora. Należę tylko do zbioru: pacjenci.
Moją uwagę zwróciły u p. doktora dwa stwierdzenia. Przyznam że, wzbudziły moją nieufność. Po pierwsze: oczekiwanie, aby mianowany „Szef” był postacią jednoznacznie pozytywną w ocenie… Autora. To się nazywa maksymalizm oczekiwań. Chyba rzadko się spełnia.
Po drugie: Autor zarzuca nowej pani prezes fałszerstwo. Rację ma nie ona (cynicznie łżąc?), ale sondaż Medycyny Praktycznej. Nie wiem, jaka jest wiarygodność sondażu, bo nic więcej na jego temat nie wiadomo (próba? zakres?).
Co do błędów na receptach. Już w szkole podstawowej uczy się, że błędy w dyktandzie skutkują obniżeniem oceny. Niezależnie od tego, czy wynikają z niewiedzy, czy ze zmęczenia, czy z nieuwagi.
A co do protestu skutkującego obciążeniami dla pacjentów: w naszej przychodni (prywatnej) dzisiaj bliskiej mi osobie wypisano receptę na leki z refundacją. Tak zresztą było i podczas protestów styczniowych.
Słuchając doniesień medialnych i czytając niektóre komentarze, mam wrażenie, że żyję w jakimś innym kraju. Ale może to dobrze?
Szanowny Gospodarzu!
Dzieli się Pan z nami wątpliwością, dotyczącą startu nowej p. Prezes NFZ: „Pytanie tylko, czy dziwne posunięcia z początku jej urzędowania są chwilowym następstwem presji czasu i okoliczności, czy też przejawem cynizmu?”.
A mnie wydaje się, że p. Prezes po prostu kieruje się bolszewizmem, tak charakterystycznym dla polskich formacji prawicowych, w tym PO, która powierzyła jej stanowisko wiceministra zdrowia a następnie Prezesa NFZ.
Pisał na ten temat sporo na łamach PRZEGLĄDU śp. Aleksander Małachowski, wskazując, że bolszewizm to nie program polityczny formacji, które sprawowały władzę w tzw. obozie socjalistycznym, a metoda sprawowania władzy, wyrażająca się w stanowieniu prawa i następnie w jego stosowaniu. Wprawdzie A. M. przypisywał bolszewizm PiS-owi (sławne TKM), ale Marszałek nie doczekał władzy PO i jej obrotowego sojusznika, stąd ograniczenie jego uwag do PiS-u.
Bolszewizm polega na uznaniu, że większość parlamentarna może wszystko, uznaje też wszelkie formy kary dla wymuszania posłuszeństwa obywateli, a właściwie poddanych, jako najbardziej skuteczne metody trzymania ich w ryzach, rezygnując z karania tylko wtedy, gdy przemawia za tym interes polityczny.
Tak właśnie wg bolszewickiej zasady „większość może wszystko” ustanowiono niegodziwe ustawy dotyczące refundacji leków ubezpieczonym w NFZ i stworzone zasady karania lekarzy, nie znajdujące już podstawy ustawowej, takie „prawo powielaczowe”, ale mające terrorem kar za każdy błąd w recepcie utrzymywać lekarzy w posłuszeństwie, aby myślenie o zagrożeniach ich materialnej egzystencji przysłaniało im co najważniejsze w ich pracy terapeutycznej – dobro pacjenta. Bowiem wg komercyjnego pojmowania świata przez PO w każdej ludzkiej działalności liczy się tylko pieniądz, a nie człowiek i jego potrzeby.
Nie wiem wg jakich kryteriów oceniono działalność obecnej p. Prezes jako dyrektora placówki w Pleszewie – może właśnie wg kryterium komercyjnego.
Wysłuchałem wywodów p. Prezes na temat wagi dokumentu jakim jest recepta lekarska na lek, wspartych wynurzeniami min. Arłukowicza, w który w moim przekonaniu przestał być lekarzem, o odpowiedzialności lekarzy za wydatkowanie publicznych pieniędzy, i uświadomiłem sobie, jak na wysokim szczeblu władzy państwowej uznano, że lekarska recepta jest dokumentem finansowym (?!), a to przecież kosmiczna bzdura.
Recepta lekarska jest, i powinna być tak traktowana, dokumentem „technologicznym” procesu leczenia. Mam nadzieję, że lekarze wybaczą mi, technokracie niskiego szczebla, tę „technologię” w medycynie. Recepta, to przecież dokument, upoważniający farmaceutę do wydania lub sporządzenia pacjentowi leku, który lekarz uznał za odpowiedni, wraz ze wskazaniem do jego stosowania. Recepta może też zawierać opinię lekarza na temat rodzaju schorzenia uzasadniającego refundację przez NFZ i jej poziom, jeżeli jest zależny od charakteru choroby, zamieszczanej na recepcie na wyraźne życzenie pacjenta. I tylko pod takim względem zgodności z regułami sztuki lekarskiej może być ona oceniania tyko przez organ kontroli zawodowej lekarzy, a nigdy przez urzędników niebędących lekarzami. Ale w III i w projektowanej IV RP uznano, że politycy i dziennikarze znają się na wszystkim, ponieważ im przygotowanie merytoryczne nie jest konieczne. To już obserwowaliśmy w Polsce w ocenie raportu MAK.
Jako pacjent jestem więc po stronie lekarzy w tym ich sporze z NFZ, mimo, że ich akcja protestacyjna, może być przejściowo dla mnie kłopotliwa, i nie dam sobie wmówić, że NFZ niegodziwym, restrykcyjnym karaniem lekarzy działa w moim – pacjenta interesie.
Uważam także, że nowa p. Prezes NFZ jest tak samo niekompetentna jak jej poprzednik, a ich zamiar wprowadzenia restrykcyjnej kary dla lekarzy, za każdy błąd w wypisaniu recepty, niezgodnej z ustawą i zasadami funkcjonowania demokratycznego państwa prawa, powinien zainteresować sejmową Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka.
Jeszcze, niejako przy okazji opis pewnego rachunku z tegoż stanu Ohio sprzed trzech lat.
Otóż kuzyn mój , podejrzewany o chorobę nowotworową prostaty, trafił do szpitala na 5 dni, potem przechodził terapię w przychodni przyszpitalnej, a potem przyszedł do domu rachunek na 248 tysięcy $, z którym nieszczęśnik udał się do ubezpieczyciela. Na wysokość rachunku złożyła się biopsja, opinia patologa, 5 dni pobytu całodobowego w szpitalu,laserowe usunięcie trzech guzków polipów z pęcherza, a następnie napromienianie w 2 cyklach po 5 naświetlań w trybie pobytu dziennego (zwolnienie z pracy 2 x po 5 dni) i trzy serie podawanej chemii w trybie ambulatoryjnym – pacjent przyjeżdżał do szpitala po pracy i w soboty. Korowody z ubezpieczalnią trwały dwa lata , szpital się pacjentowi nie naprzykrzał mając w ręku jego polisę. W listopadzie wreszcie kwota została uregulowana, kiedy to desperat już myślał o sprzedaży domu. Jeszcze wszystko przed nim – polipy trzeba było znowu złuszczać, a prostata może zostać zaatakowana wznową w każdej chwili. Czy polski pacjent wie, że 5 dni badań i pobytu w szpitalu + „kosmetyczne zabiegi” + 2 tygodniowe leczenie ambulatoryjne może kosztować ćwierć miliona dolarów? Lepiej o tym nie myśleć przed nocą.
Szanowny Autorze,
Lubię pana, ale mam niestety parę zastrzeżeń i uwag do pana tekstu. Pierwszą sprawą jest pana wypowiedź o nowej pani prezes, cytuję: ‘nie jest osobą jednoznacznie negatywną’. Nieładnie, ale zostawmy opinie o osobach na boku. Zastanawiam się, na jakiej podstawie twierdzi pan, że NFZ fałszuje dane: wg danych NFZ cytuję ‘tylko 40% lekarzy prowadzących prywatne praktyki nie podpisało umowy receptowej”. Według sondaży Medycyny Praktycznej – nie podpisało 91%. Skąd taka rozbieżność?’ pyta pan. Wydaje mi się, że sam pan sobie odpowiedział pisząc, że ‘medycyna, to strasznie mała wioska’. Otóż to, bardziej prawdopodobne jest , że lekarze, którzy podpisali, boją się do tego przyznać w branżowej ankiecie, natomiast NFZ może policzyć podpisane umowy. Jak jest naprawdę można sprawdzić. Nie podoba mi się strajk lekarzy, nie podoba mi się, że cierpią pacjenci. Gorszy mnie sposób prowadzenia sporu. Zadziwia mnie, że wykształceni ludzie nie mogą dojść do porozumienia i ustalić co autor miał na myśli zapisując owo budzące spory sformułowanie cytuję: ‘ „wszelkie nieprawidłowości na recepcie na lek refundowany” (mnie osobiście cel wydaje się jasny). Zamiast żądać całkowitego usunięcia kar powinno się żądać zdefiniowania pojęcia nieprawidłowości, i tyle. Nie widzę tu dobrej woli ze strony lekarzy. Pisze pan, że pewien NFZ odrzucił receptę z powodu tego, że podpis nie znalazł się w odpowiedniej kratce. Można się z tego śmiać, ale można też spojrzeć na to z innego punktu widzenia: jeśli chcemy komputeryzować system opieki medycznej, każda informacja na dokumencie musi się znależć w odpowiedniej kratce i tyle. Dobrze byłoby, gdyby lekarze po prostu uświadomili sobie po co są kratki i nauczyli się obsługiwać zwykłe komputery i drukarki, więcej czasu można byłoby poświęcić pacjentowi. Sprawa przepisywania recept, jako akcja ratunkowa dla pacjentów, nie jest tak jednoznaczna, jak pan pisze, jest to akcja ratunkowa właśnie, lekarz pacjenta wprawdzie nie widzi, ale ufa swojemu poprzednikowi, że postawił dobrą diagnozę i umożliwia pacjentowi wykupienie leków po niższej cenie. Z mojego wpisu można odnieść wrażenie, że bronię NFZ, otóż bronię tylko i wyłącznie zdrowego rozsądku. Moja opinia (negatywna) na temat NFZ się nie zmieniła od czasów jego powołania, ale skoro jest, trzeba ograniczać straty. Na kolejny przewrót w organizacji sluzby zdrowia chyba nas nie stać. Współpracujmy.