Deklaracje ministra zdrowia: wzmocnienie roli POZ i zadziwiające insynuacje wobec specjalistów
Niedawna konferencja prasowa Ministra Zdrowia przyniosła deklaracje mogące budzić uzasadniony niepokój.
Konferencja przemknęła prawie niezauważona – wszak odbyła się w cieniu wojny o Trybunał. Były tylko krótkie informacje – nawet TVN24 nie zamieściła na swojej stronie materiału wideo, mimo że samą konferencję transmitowała. Komentarze były już zupełnie śladowe, w tym ten w POLITYCE dotyczący wygaszania in vitro.
A propos – czy zauważyliście Państwo, że „wygaszanie” staje się ulubionym określeniem PiS? W ustach ich przedstawicieli oznacza to samo, co ukręcanie różnym sprawom łba, ale brzmi o ileż bardziej uspokajająco! Pomińmy jednak sprawę in vitro i zajmijmy się innymi tematami poruszonymi podczas konferencji, bo będą one miały bezpośredni wpływ na życie większości obywateli Polski.
Jednym z głównych wątków była kwestia darmowych leków dla seniorów i to, co się z nią wiąże. Minister zapowiedział, że zostanie stworzona lista takich leków, które będą mogły być nieodpłatnie wydawane osobom w wieku od 75 lat wzwyż. Konkretne zasady kompozycji tej listy nie zostały podane, minister posłużył się tu ogólnikami, nie ma więc czego komentować. Podał jednak szczegół dystrybucji leków, co pozwolę sobie możliwie dokładnie zacytować, gdyż wymowa uzasadnienia jest dla mnie wstrząsająca.
Minister powiedział bowiem mniej więcej tak (oglądałem przekaz telewizyjny z tej konferencji „na żywo”, ale posiłkuję się ponadto relacjami PAP i Rynku Zdrowia, z których wynika, że nie przesłyszałem się ani nie zinterpretowałem błędnie słów ministra): ponieważ chcemy ograniczyć możliwości nadużyć związanych z bezpłatnymi lekami, to będą mogły być one przepisywane wyłącznie przez lekarzy rodzinnych, co ponadto przyczyni się do wzmocnienia ich roli. Pacjenci powinni szybko się przyzwyczaić, że po takie leki będą musieli pójść właśnie do swojego lekarza rodzinnego.
Po czym minister gładko przeszedł do uzasadnienia planów wzmacniania roli lekarzy rodzinnych w polskim systemie opieki zdrowotnej.
Stop. Rozumiem i z przekonaniem akceptuję zasadność wzmocnienia roli lekarzy rodzinnych w opiece nad obywatelami naszego kraju. Wstrząsająca jest dla mnie nie decyzja o przyznaniu właśnie im wyłącznego prawa do wypisywania seniorom bezpłatnych leków. Porażające jest uzasadnienie. Wynika bowiem z niego, że wśród specjalistów szerzy się zaraza niekompetencji połączonej z nieprawością, co nakazuje spodziewać się masowego wypisywania przez nich darmowych leków „na lewo”.
Co więcej, zarazie owej towarzyszy kolejna – niechlujstwo w prowadzeniu dokumentacji medycznej, co uniemożliwi lub przynajmniej bardzo utrudni wykrywanie receptowych przekrętów. W przeciwieństwie do specjalistów lekarze rodzinni są kompetentni, uczciwi i bez zarzutu prowadzą dokumentację. Minister to wie, bo sam jest lekarzem rodzinnym.
Mój punkt widzenia jest trochę inny: że procent idiotów, nieuków, szubrawców etc. jest w każdej odpowiednio dużej populacji mniej więcej jednakowy. To samo dotyczy lekarzy. Nie wydaje się zatem zasadne dzielenie ich na rodzinnych i resztę, a raczej – na przyzwoitych i nieprzyzwoitych, kompetentnych i niekompetentnych i tak dalej. Być może minister widzi to inaczej. Być może spodziewa się oporu części środowisk lekarskich (albo przynajmniej ich sceptycyzmu) w sprawie – jak się wydaje – dla niego kluczowej. Być może uznał, że w takim przypadku lepiej będzie zdyskredytować lekarzy specjalistów w oczach opinii publicznej. W końcu taką socjotechnikę PiS stosuje z upodobaniem od przynajmniej dekady… To tylko spekulacje, ale doświadczenie pokazuje, że nie do końca oderwane od realiów. Jednak z drugiej strony – niepoparte żadnym twardymi dowodami.
Na podstawie swoich obserwacji uważam ministra za człowieka przyzwoitego, chociaż nasze poglądy na wiele spraw są głęboko różne. Myślę, że nie jestem odosobniony w swojej o nim opinii. Nie widzę ponadto sensu, by z założenia miał uznawać wszystkich lekarzy specjalistów za niekompetentnych szubrawców. Mam zatem nadzieję, że wymowa tej wypowiedzi wynikła z niezręczności, nie zaś z intencji. W tym drugim przypadku musiałbym bowiem ze smutkiem stwierdzić, że minister zaczął – wzorem Prezesa – używać języka insynuacji i pogardy. Takiej samej retoryki, jaką posługiwały się peerelowskie władze wobec osób o prodemokratycznych i proniepodległościowych przekonaniach w czasach, gdy minister współzakładał Niezależne Zrzeszenie Studentów.
Jeżeli tak jest w istocie, to być może, po raz kolejny w ostatnich dniach, słyszymy złośliwy chichot historii. Mam jednak wciąż nadzieję, że to tylko czcza obawa.
Komentarze
A może ktoś powinien wreszcie powiedzieć jasno, że wypisywanie jakichkolwiek recept przez specjalistów jest marnowaniem ich czasu. Zamiast skupiać się na leczeniu, piszą papiery i sprawdzają refundacje. Takie postępowanie demoralizuje też pacjentów: pojawiają się u kardiologa, neurologa czy diabetologa co 3 miesiące, by odsiedzieć swoje w kolejce, usłyszeć, że leczenie bez zmian i odebrać plik recept. W tym czasie specjalista mógłby przyjąć kogoś wymagającego rzeczywiście interwencji medycznej i korekty leczenia.
A tak specjaliści piszą recepty, zmianę leczenia wykonują oddziały szpitalne, łóżka stoją na korytarzach, a do POZ pacjent przychodzi z plikiem niespójnej dokumentacji, z której wynika, że bierze trzy leki o tym samym składzie, w różnych dawkach, pod inną nazwę- jeden przepisany przez kardiologa, jeden ze szpitala, kolejny z SOR.
Kwestia zaufania.
Ja tak mam,jako dziecię lekarzy i menszczyzna ,że nie ufam.
Nie to ,że nie ufam lekarzom.Nie ufam medycynie.
Zdarzajom się lekarze poświęcone bez reszty a ich dziatki latają w dziurawych portkach,
To było dawno .Jak moi śwęci żyli a ja latałem.
Ciotka była Pacowa.
Nie ma nic dorzeczy cz „wiłl” czy Radwilla” ,ze Żmudzi znaczy.
Ja bym oczekiwał,że Kaczmarewicz zrobi obzor cywilizacji współczesnej.
Kaprawej .Zwłaszcza odnosnie sużby zdrowia.
I zaleci .Tak i tak trzeba robic by jakieś zaufanie,bez przesady oczywiscie ,do tej suzby było.
Umierac łatwiej jak się ma zaufanie.
Na tym przykładzie wyraźnie widać działanie system „centralizmu demokratycznego” i ciągle rosnących tendencji wyalienowanej społecznie władzy do ręcznego sterowania społeczeństwem. Skutkiem jest absurdalność i surrealizm podejmowanych decyzji przypominający czasy PRL-u. I PiS tego nie wymyślił, lecz z wielką chęcią i niejako programowo kontynuuje.
W normalnych demokracjach jest tak (przykład Niemiec) Partia rządząca i główna partia konkurencyjna mają wspólnie około 1,2 miliona członków. Z tego statystycznie rzecz biorąc to z 50 tysięcy z nich to ludzie związani ze służbą zdrowia ze wszystkich możliwych branży i środowisk. Ludzie przeważnie najaktywniejsi i najwybitniejsi w swoich środowiskach mający bieżący codzienny kontakt z kolegami, pracownikami, partnerami pacjentami. Te partie mają też w szeregach ponad milion potencjalnych i byłych pacjentów. W takich partiach odbywają się złożone procesy decyzyjne w ramach setek wyspecjalizowanych komisji w których uczestniczą całe te masy specjalistów i ludzi zainteresowanych ze zwykłymi ludźmi w codziennym życiu powiązanych. Te decyzje są podejmowane w ramach milionów codziennych dyskusji, konsultacji i są kanalizowane w dojrzałych kanałach decyzyjnych od dołu do samej góry. A na górze jest Minister Zdrowia i Kanclerz, którzy jako władza wykonawcza są od tego by wykonywać podjęte oddolnie decyzje według aktualnie posiadanych możliwości państwa. Władza wykonawcza wykonuje wolę narodu i środowisk społecznych, które można nazwać władzą ustawodawczą. I z wykonania tych decyzji jest zarówno przez miliony swoich członków oraz miliony obywateli rozliczana.
Tak właśnie ma działać demokracja. W Polsce jest wszystko postawione na głowie. Partie nie mają w szeregach żadnych obywateli, a więc nie mają żadnych kompetencji. Na stanowiska dostają się dyletancie albo nawet wybitni specjaliści w swojej wąskiej dziedzinie (co na jedno wychodzi akurat na tej pozycji), ale są zupełnie sami i nie mają żadnych podstaw do podejmowania decyzji. I udają władzę ustawodawczą. Więc coś sobie tam z urzędnikami w ministerstwach wymyślają, najczęściej nieżyciowe absurdy według jakiś tabelek w Excelu lub na swoje prywatne wyczucie, piszą jakieś ustawy na kolanie i dają Sejmowi do przedłożenia, gdzie zwykłe z automatu przegłosowują to bez czytania jacyś służalczy jeszcze więksi durnie. A Naród z obywatelskimi partiami politycznymi zamiast być władzą ustawodawczą, która decyduje jak ich życie i państwo ma działać i wyglądać jest zredukowane do siły wykonawczej, które ma wykonywać jakieś durne rozporządzenia i ustawy zmyślone przez urzędasów wyalienowanych ze społeczeństwa.
Ten artykuł to zjawisko znakomicie demonstruje. Ten Radziwił podobnie jak wcześniej Religa czy Arłukowicz nie przyszli do ministerstwa z jakimś konkretnym programem czy koncepcją przedyskutowaną i wypracowaną w milionach dyskusji na różnych poziomach z udziałem tysięcy specjalistów, prawników, finansistów i dziesiątkami tysiącami pacjentów, by je według możliwości państwa wykonać, lecz znaleźli się tam przypadkowo z jakimiś swoimi prywatnymi myślami nie sięgającymi dalej ich własnego, nawet czasem specjalistycznego nosa i z teoretycznymi koncepcyjkami spisanymi na kolanie lub omówionymi u cioci na imieninach. I to to ma teraz rządzić i decydować jak ma służba zdrowia funkcjonować.
Tak żaden system, a zwłaszcza system demokratyczny nie może na dłuższą lub krótszą metę funkcjonować. Nie może funkcjonować demokracja bez obywateli oraz z atrapami partii politycznych udających w telewizji partie polityczne nie mających w swoich szeregach żadnych szanujących się i kompetentnych obywateli.
snakeinweb – moje hasło brzmi :
” My nie chcemy być leczeni, my chcemy nie chorować ! ”
I działań nakierowanych na ZAPOBIEGANIE chorobom oczekuję od tych, którym powierzamy ster rządów.
Wpisuje się to w Twój program ?
„Mój punkt widzenia jest trochę inny: że procent idiotów, nieuków, szubrawców, etc., jest w każdej odpowiednio dużej populacji mniej więcej jednakowy.”
Zależy od kryterium włączenia.
Natomiast lekarze rodzinni ucieszą z dodatkowych wizyt, gdy obowiązkowo po każdej wizycie w szpitalu bądź u innego specjalisty (rodzinny to też specjalista, przypominam!) ludzie będą do nich walili po drugą receptę na te same leki.
@kaesjot
Ja nie przedstawiałem mojego programu lecz przedstawiałem normalnie działające mechanizmy demokratyczne porównując do nienormalnego antyobywatelskiego systemu będącego rodzajem reżimu wyalienownych medialnych partyjek politycznych.
Co do znaczenia profilaktyki w służbie zdrowia, to jest chyba to tak oczywiste, że aż szkoda o tym dyskutować. Jest jasne, że profilaktyka powinna stać na pierwszym planie bo to jest dla wszystkich a zwłaszcza dla pacjentów najzdrowsze i najmądrzejsze.
Nawiasem mówiąc, słyszałem, chociaż nie mogę przysiąc, bo nie dysponuję źródłami, że w Japonii lekarze „rodzinni” mają płacone za głowę każdego pacjenta … gdy jest zdrowy i przestaje mu się płacić z tę głowę pacjenta, gdy jest on w stanie choroby. Lekarz ma motywację, by pacjent nigdy nie zachorował, a jak już zachoruje, to żeby jak najszybciej i jak najtrwalej wyzdrowiał.
Tak mi się przypomniało off topicowo.
snakeinweb – „Co do znaczenia profilaktyki w służbie zdrowia, to jest chyba to tak oczywiste, że aż szkoda o tym dyskutować.”
No właśnie – dlatego mało się o tym mówi a jeszcze mniej czyni.
Ponadto nie uważam za słuszne niepłacenie za chorego podopiecznego – takiego ten lekarz winien leczyć na swój koszt . Wtedy dopiero miałby własciwą motywacje do profilaktyki jaki i stosowania tanich i skutecznych metod leczenia.
@kaesjot.
Pójdę dalej twoim tropem. Lekarz powinien leczyć na swój koszt, a w przypadku śmierci pacjenta – lekarza rozstrzelać. Genialne.
Wystarczy tylko założyć że ludzie rodzą się zdrowi, choroby nie istnieją a wszystko psują lekarze i medycyna (co wyraźnie sugerujesz).
PS. W kraju w którym mieszkam recepty wypisuje mi lekarz rodzinny. Specjalista kontroluje progress choroby i ewentualne zmiany w leczeniu.
@kaesjot
Z zasady jak kogoś nie znam to zakładam, że mam do czynienia z osobą poważną. Ale to założenia trzeba zwłaszcza w Internecie bardzo szybko weryfikować. To o leczeniu pacjentów na koszt lekarza to jest powód do weryfikacji wstępnego założenia.
Poza tym – panie kaesjot – który lekarz chciałby pracować na oddziałach chorób nieuleczalnych lub śmiertelnych? Bez zapłaty, samemu płacąc za leki i aparaturę? Takimi pacjentami nikt by się nie zajmował. Umieraliby bez żadnej pomocy.
Panie kaesjot, takich bzdur i nonsensów jakie pan pisze w całym moim życiu nie słyszałem. Niemniej życzę panu Wesołych Świąt.
JackT – czy Tobie jak dzieciakowi trzeba tłumaczyć ?
Powtórzę po raz n -ty chińskie powiedzenie :
‚Dobry lekarz, to taki, który nie dopuści byś zachorował, lekarz to ten, który wyleczy cię z przewlekłej choroby a ten , który tylko cie leczy to żaden lekarz ”
I powiedz mi, co w tym jest bzdurnego z mojego, przeciętnego , szarego obywatela punktu widzenia ?
Przecież sam Szanowny 1300 gramów napisał, ze istotna jest właściwa dieta i styl życia by zachować długo zdrowie.
O nic innego mi nie chodzi jak o to, by już od narodzin do nieuchronnego zejścia człowiekiem opiekował się właśnie ten DOBRY lekarz.
Jemu chce płacić właśnie za to, że dba, bym nie zachorował.
Jakies 20 lat temu
c.d – przepraszam – dokończę to , czego nie skończyłem.
Jakieś 20 lat temu pewien Niemiec opowiadał, jak to u nich , na wsi działa serwis pieców gazowych. Wszyscy klienci płacili serwisantowi przez cały rok miesięczna stawkę za regularne przeglądy i utrzymanie w sprawności kotłów. Koszty drobnych części pokrywał serwisant a koszt większych zespołów , które trzeba było wymienić wskutek zużycia pokrywał właściciel ale gdy awaria tego zespołu nastąpiła krótko po przeglądzie albo przegląd nie odbył się w ustalonym terminie to serwisant sam ponosił wszelkie koszty.
Dlaczego na podobnych zasadach nie miałaby funkcjonować służba zdrowia ?
Co w tym jest bzdurnego ?
Przecież kaesjot co chwilę powtarza swoją idee fixe o zapobieganiu chorobom zamiast ich leczenia, a jak już, to na koszt lekarzy.
Takie pomysły chętnie realizowałyby niektóre kasy chorych, w sensie zwabiania młodych i zdrowych ubezpieczonych, a pozbywania się starych i chorowitych, ale wredne państwo im to utrudnia.
Ponieważ ludzie rodzą się z całym wachlarzem potencjalnych chorób, a badania prenatalne czy nawet preimplantacyjne dają zbyt małe możliwości wpływu na przyszłe zagrożenia (eliminacji „w zarodku” – przenośnie i dosłownie) to najbardziej zaawansowaną profilaktyką byłaby antykoncepcja.
@kaesjot
przykład pieca gazowego jest super 😎
Da się przenieść na człowieka w skali 1:1 pod warunkiem udzielenia gwarancji przez producenta.
Umowa serwisowa oznacza ponadto dla klienta dotrzymanie odpowiednich warunków eksploatacji urządzenia pod rygorem ponoszenia kosztów w razie awarii spowodowanej ich niespełnieniem.
Myślę że gospodarz jest przeczulony. Czas specjalisty jest zbyt cenny dla wypisywania codziennych leków, poza tym lekarz rodzinny lepiej zna pacjenta i jego dolegliwości. Dla mnie te rozwiązanie jest logiczne.
Pan kaesjot jest znany z porównywania człowieka do samochodu a teraz do pieca CO. Wyborne.
1300 gramów słusznie zauważył że trzeba zażądać od Stwórcy, lub rodziców, karty gwarancyjnej nowourodzonego (co najmniej na 70 lat), oraz instrukcji obsługi. Na kandydatów na lekarzy należy urządzać łapanki.
@JackT
Zdaje się, że nie zrozumiałeś artykułu lub zrozumiałeś inaczej niż ja. Tu nie chodzi o to kto ma wystawiać recepty, ale o argumentację. Pan ministerek, który jest chyba lekarzem domowym, twierdzi, że recepty powinni wystawiać lekarze rodzinni, bo … lekarze specjaliści to lekarze gorszego sortu, złodzieje i oszuści. (tak w skrócie).
Potem przyjdzie jakiś kardiolog i powie, że lekarze domowi i onkolodzy to oszuści i trzeba przesunąć część pieniędzy do uczciwej kardiologii, a chorzy na raka mogą z 2 lata na diagnozę poczekać.
Mimo przerysowań to nie żarty. Ten badziewny system tak właśnie w rzeczywistości działa..
@Snakeinweb.
Przepraszam, jeżeli nie wyczułem tej polskiej specyfiki, zapewne masz rację. Kaesjot mnie rozkojarzył.
„Mój punkt widzenia jest trochę inny: że procent idiotów, nieuków, szubrawców etc. jest w każdej odpowiednio dużej populacji mniej więcej jednakowy.”
Zapewniam pana redaktora ze procent idiotow jest wiekszy tam gdzie spozywa sie wiecej wodki.
Slawomirski
@Sławomirski.
Racja. Może należało by zacząć od de-alkoholizacji Polski?
JackT
14 grudnia o godz. 22:43 31131
Dobry pomysl pod warunkiem ze dotyczy tez wina mszalnego. Prosze nie zapominac ze pijany Polak mysli trzezwiej od religijnego muzulmanina.
Slawomirski
Slawomirski – Gorbaczow zaczął walkę z alkoholizmem w ZSRR. Naród wytrzeźwiał, ” uwidieł , szto cara użje niet i …” wiemy, czym to się skończyło ;-).
Panowie JackT i 1300 gramów – a macie jakiś własny pomysł czy tylko ograniczacie się do wyszydzania cudzych ?
@kaesjot
Tutaj też nie masz racji. Ruskie jak pili tak piją, tylko że pozbawiając sie monopolu na produkję i dystrybucję gorzały finanse państwa się zawaliły. Ruskie wszystko przepijali, kolosalny procent wypłat wracał z powrotem do budżetu. Cara się nie bali tylko bezpieki.
Na całym świecie się płaci lekarzom, w niektórych krajach bardzo dużo, ale ty chcesz postawić sprawę na głowie. Tak jak Kukiz, nie patrząc na konsekwencje „Wpierw rozpieprzymy co jest, a potem zobaczymy co zrobić”.
JackT – wcale nie mam zamiaru rozpi …ć tego co jest, tylko uważam, ze powinien ewoluować właśnie w tym kierunku.Dlatego wcześniej pisałem, ze powinien to być narodowy, ponadpartyjny plan na dziesięciolecia.
Co do porównań – nie pisze tylko dla Was. Mam nadzieję, ze czytają to inni. Kiedyś tłumaczyłem znajomemu, ze źle zastosował stężenia prętowe, bo działają na nie siły ściskające a powinny rozciągające.
A co za różnica ? – pyta.
Odpowiedziałem pytaniem – możesz wózek ciągnąć sznurkiem ?
Mogę – odpowiada
A czy możesz go sznurkiem pchać ? – pytam dalej
No nie – teraz rozumiem !!!
Stad moja skłonność do używania porównań, które nie zawsze trzeba interpretować dosłownie ale w prosty sposób ilustrują ideę.
@kaesjot.
Porównania są bardzo niebezpieczne. Lekarze kubańscy pracują w totalnie innym systemie niż lekarze w USA. I chociaż średnia życia pacjentów jest zbliżona, składa się na to wiele pozamedycznych czynników. Wyciąganie pochopnych wniosków zaprowadzi cię na manowce.
Poprawienie polskiej Służby Zdrowia wymaga wzięcia pod uwagę bardzo wielu czynników.
1. Zasobność kasy: NFZ, kieszeni pacjenta oraz oczekiwań lekarza.
2. Kulturowych. Nadużywanie alkoholu, papierosów, lekceważenie zdrowia. Tłusta kuchnia, obżarstwo (12 potraw wigilijnych), brak ruchu. Wizyta u lekarza kiedy boli. Brak badań kontrolnych. Zaniechanie brania leków kiedy przestaje boleć.
3. Klimatycznych.
4. Politycznych. Każdy Rząd ma inne pomysły na naprawę.
5. Ograniczenia patentowe producentów leków, sprzętu medycznego, systemów diagnostycznych itp.
6. Oczekiwań społeczeństwa: leczyć wszystkich, ze wszystkich chorób, za darmo, nawet za granicą. Tylko jaki kraj jest na to stać?
7. Uświadomienie społeczeństwa. Od badań prenatalnych, mamograficznych, ciążowych, poprzez higienę osobistą do unikania szczepień, homeopatię itp.
I wiele, wiele innych.
Ograniczenie młodzieży dostępu do cukrów i tłuszczów uważam za bardzo dobry krok w tym kierunku.
Uważam, że lekarz specjalista powinien zdiagnozować pacjenta, przepisać odpowiednie leki, i przekazać go w ręce lekarza rodzinnego.
To przychodnia POZ powinna wystawiać recepty na leki zalecone przez specjalistów. Powinny to robić pielęgniarki, podobnie jak wypisuja L4, lekarz POZ tylko powinien autoryzować recepte swoim podpisem. Al;e lekarz POZ nie może mieć prawa do zmiany leków zaleconych przez specjaliste, chyba że skonsultuje sie z nim.
Po prostu szkoda czasu specjalisty na wystawianie recept.
Co do ministra, wydaje mi sie, że jego pomysł wiąże sie z tym, że jest właścicielem przychodni POZ i stał sie lobbystą. Nie zdziwilo by mnie, jak by za obowiązkiem wystawiania recept poszly dodatkowe pieniądze na lekarzy rodzinnych.
Taki maly, dla większości niezauważalny, konflikt interesów i wykorzystywanie stanowiska publicznego do własnych korzyści.
JackT.
Nareszcie merytoryczny komentarz.
Jack T – co do porównań to być może masz rację – nie każdy jest taki „lotny” by „aluzju poniał ”
Co do Twoich propozycji to można dyskutować szczegóły , ale generalnie to jest to – nacisk na profilaktykę.
Może w PIS-owskich planach zmiany konstytucji uwzględnić utworzenie niezależnej od władz i wszelkich lobbystycznych nacisków przemysłu farmaceutycznego i producentów żywności ( szczególnie tej „śmieciowej „) . Mógłby się np nazywać Narodowy Instytut Zdrowia. Miałby swoje, gwarantowane konstytucyjnie uprawnienia i takiż budżet pozwalający na własne badania czy tez możliwość nadzorowania badań i weryfikowania wyników.
Andrzej52 – mnie się osobiście podoba to, co Sośnierz próbował zrobić w Ślaskiej Kasie Chorych – to jest ten kierunek.
Taka karta czipowa powinna zawierać cała historię zdrowia pacjenta ( młodych od narodzin, starszych od chwili wdrożenia systemu i na ile da się odtworzyć historię z dostępnej dokumentacji albo też być elektronicznym kluczem dostępu do takiej bazy.
Problemem może być ochrona tych danych przed ich wykorzystaniem w niecnym celu ale to już problem dla fachowców – ja rzucam tylko pomysł.
Niestety – zmorą naszych czasów jest uzależnienie naszej służby zdrowia od koncernów farmaceutycznych dla których liczy się kasa i nie mają żadnego interesu w tym, by ludzie nie chorowali. Jeśli nawet naukowiec prowadzący badania nad skutecznym lekiem pomagającym ludziom to dla zarządów tych koncernów najważniejsze jest ile można na tym zarobić – tego oczekują od nich akcjonariusze ( czytaj – spekulanci giełdowi ) .
Trochę na ten temat można dowiedzieć się czytając Collina Campbella ” Ukryta prawda ” czy Jerzego Zięby ” Ukryte terapie „.
Sam, osobiście na sobie doświadczyłem, że to co oni proponują jest skuteczne.
Jeśli dobrze rozumiem, to chodzi o wystawianie recept na leki z listy tych darmowych dla seniorów.
Lista jest na razie nieznana.
Jeśli to będą leki na chroniczne schorzenia, które po dokładnej diagnozie nie wymagają dalszej opieki specjalistycznej tj. lekarz rodzinny może dalej „prowadzić” pacjenta, to może on też wystawiać stosowne recepty. Ewentualnie od czasu do czasu posyłając pacjenta do specjalisty lub samemu się z nim konsultując dla sprawdzenia prawidłowości postępowania.
Nie wyobrażam sobie jednak, aby chory wymagający kontroli diabetologa, endokrynologa, dermatologa, okulisty, kardiologa, onkologa, urologa etc. po recepty musiał chodzić ekstra do lekarza rodzinnego. Specjalista powinien po prostu być w kontakcie z rodzinnym, u którego powinna się skupiać cała dokumentacja. To dziś nie problem posłać wyniki, dokumentację zabiegów, zdjęcia, medykację itp. na komputer rodzinnego. Lekarz rodzinny czy domowy może (i powinien) być koordynatorem całej opieki zdrowotnej nad pacjentem. Zostanie dowartościowany, a pacjentowi wyjdzie też na zdrowie, gdy ktoś sprawdzi, co mu fachowcy ze wszystkich stron aplikują.
kaesjot
Sośnierz …
Widzisz, w tym kraju każda następna ekipa dezawuuje działania poprzedników. To jest nasz największy problem. Nie ma kontynuacji.
1300
„. To dziś nie problem posłać wyniki, dokumentację zabiegów, zdjęcia, medykację itp. na komputer rodzinnego”
Też bylem taki naiwny.
W szpitalu o którym tu kiedys pisałem, gdzie leżała moja mama, do opisu USG i RTG przyjeżdża raz w tygodniu radiolog.
Nie rozumie tego, przecież zdjęć w formie kliszy juz dawno nie ma, wszystko jest w formie pliku cyfrowego, nawet lekarze na oddziale mieli je na komputerze.
Jaki problem w dobie powszechnego internetu, przesłać te zdjęcia do radiologa.
O ile można by zmniejszyć koszty, ilu pacjentów więcej ten radiolog mógłby „obejrzeć”.
Zamiast bezsensownie tracic czas na dojazd.
Może Gospodarz zechce to wyjaśnić.
andrzej52 – właśnie dlatego proponuję, by był to program ponadpartyjny. instytucja niezależna od rządu, umocowana konstytucyjnie i przyjęta nie uchwała sejmowa lecz poprzez referendum. Może to być projekt społeczny – zadbać należy o równowagę między zwolennikami medycyny naturalnej i akademickiej. Trzeba się liczyć z ostra reakcją koncernów farmaceutycznych i producentów śmieciowej żywności z dużym wsparciem usłużnych mediów, żyjących z reklam ich produktów. Może nawet utworzyć niezależną telewizję ( choćby jeden kanał publicystyczno – edukacyjny ) finansowaną w całości z budżetu z zakazem reklam. Rok byłby na przygotowanie propozycji projektów, rok, dwa na ich prezentacje, akcję edukacyjną, badanie opinii społecznej, potem przedstawienie spójnego projektu programu i poddanie go pod referendum.
Ja bym na początku nie preferował żadnego kierunku lecz zadbałbym o ich równoprawność . Nie pozwoliłbym tylko, by nie niszczono tych, którzy mają odwagę sięgnąć po niekonwencjonalne ( często są to stare, skuteczne lecz zaniechane, bo to „znachorstwo” ) metody leczenia – byle nie były szkodliwe.
Zdrowie społeczeństwa jest ważniejsze niż zyski koncernów farmaceutycznych , producentów sprzętu medycznego czy śmieciowej żywności.
A potem sami pacjenci „nogami” by zagłosowali który system dbałości o zdrowie jest dla nich bardziej przyjazny i skuteczny.
W końcu mamy kapitalizm, zatem niech wolny rynek zadecyduje .
Sory – „Nie pozwoliłbym tylko, by nie niszczono tych, którzy mają odwagę sięgnąć po niekonwencjonalne ( często są to stare, skuteczne lecz zaniechane, bo to „znachorstwo” ) metody leczenia”
Można to zrozumieć, ze jestem za niszczeniem zwolenników „nieakademickich” metod leczenia. Oczywiście jestem PRZECIW niszczeniu zwolenników medycyny naturalnej.
„Mamy z mezem wykryte pasozyty (badanie zywej kropli krwi) ale nie wiem jakie to sa, u mnie sa podobno zamkniete, organizm je pozamyka i nie umia sie wydostac ale nie radzi sobie ze zniszczeniem ich a u meza sa bardziej agresywne, na wolnosci (tak pokazala krew)”
Badanie żywej kropli krwi wszystko ci powie 😎
Medycyna niekonwencjonalna ma na wszystko odpowiedź.
Najpierw homeopatyczny detox, lewatywa, potem jedno-dwa posiedzenia z miękkim laserem i…. ból brzucha, głowy, Parkinson, cukrzyca, guz mózgu i rak jajnika – jak ręką odjął. Na wszystko są świadectwa uleczonych.
No, instytut konieczny.
Najlepiej taki IPN ze świadectwami pacjentów uleczonych.
Masz problem – sięgasz do kartoteki i już wiesz, co stosować: głodówka, soki, lewatywa z kawy, amygdalina, popijanie moczu, detoks kadmowy, słonina ze śmietaną, kilo witaminy C, trzy zdrowaśki w piecu chlebowym…
1300 gramów
Kiedy w 2001 roku Bill Clinton rozstawał się z urzędem prezydenta Stanów Zjednoczonych, rozwijała się już u niego choroba serca. Trzy lata później, właśnie za jej sprawą, polityk trafił na stół operacyjny, gdzie wszczepiono mu tzw. by-passy. Kolejną operację, tym razem płuca, przeszedł zaledwie rok później. Przez kilka następnych lat Clinton cieszył się prezydencką emeryturą, ale słabe serce w końcu znowu dało o sobie znać.
W lutym 2010 roku odczuwane w klatce piersiowej bóle zaprowadziły go do szpitala, gdzie przeszedł kolejny zabieg kardiologiczny.
– 02.08.2012 polskie media donoszą – „Bill Clinton (66 l.) ma przed sobą tylko pół roku życia i nie doczeka tak upragnionych wnuków – alarmuje amerykański tygodnik Globe, powołując się na osoby z otoczenia byłego prezydenta USA.”
„Aby wprowadzić dobre zmiany, swoją kulinarną rewolucję rozpoczął od lektury porad dietetycznych autorstwa lekarzy Deana Ornisha i Caldwella Esselstyna oraz biochemika T. Colina Campbella. Dzięki nim Clinton podjął niełatwą dla siebie decyzję – przeszedł na weganizm. Aktualnie były prezydent niemal w ogóle nie je mięsa (raz w tygodniu spożywa tylko łososia) oraz przetworów mlecznych (szczególnie trudno było mu zrezygnować z twardych serów), opierając swoje menu na warzywach i owocach. ”
Minęły 3 lata – Clinton nie dość, że nie umarł to ma się o wiele lepiej, nieuleczalna wg medycyny akademickiej miażdzyca cofa mu się.
Śmieszne jak diabli – prawda Panie 1300 gramów ?
@kaesjot
Dlaczego śmieszne?
Po pierwsze – jedzenie warzyw i owoców służy większości ludzi.
Znam sporo zdrowych wegan i wegetarian w tak świetnej kondycji, że biegają maratony w wieku bliskim pięćdziesiątki.
Nikt ich nie musiał nakłaniać do zmiany odżywiania, bo jedzą tak już od wielu lat, niektórzy od dzieciństwa.
Po drugie – „pół roku życia” to sensacja tygodnika Globe. Takich informacji nie udzieli na poważnie żaden lekarz.
Byłem ciekaw, jak ty, kaesjot, godzisz poglądy Campbella (weganizm) z ideologią znachora Zięby (tłuszcz, tłuszcz i pełne zachwytu sprawozdania z działalności innych znachorów)?
PS
Sama zmiana diety to nie wszystko.
Clinton na pewno zażywa cały szereg leków, być może też zmienił tryb życia, ma więcej ruchu i mniej stresu. Jest wyraźnie szczuplejszy.
Proponujesz stworzenie „instytutu”, w którym będzie równoprawność metod medycyny konwencjonalnej i niekonwencjonalnej (z wykluczeniem metod szkodliwych w tej ostatniej).
Jakie to by były, według ciebie?
Medycyna „niekonwencjonalna” opiera się wyłącznie na testimonials, czyli oświadczeniach wyleczonych. Ponieważ testy kliniczne nie wykazują działań leczniczych, tylko efekty placebo. Wszyscy sprzedawcy witamin i antyoxydantów na nich jadą.
Założę się o całą moją emeryturę że Clinton jest pod opieką najlepszych kardiologów a nie jakiś szamanów. Miażdżyca się cofa przy odpowiedniej diecie – normalka.
PS. Sam mogę złożyć testimonial: Madonna z Lourdes uzdrawia. Wsiadłem do samolotu z bólem głowy, po pewnym czasie ból minął. Spojrzałem na trasę lotu – przelecieliśmy blisko Lourdes.
@JackT
Ja też mogę. We Francji zepsuł mi się samochód i musiałem go zostawić na kilka dni w warsztacie. Automobilem zastępczym pojechałem na dalszy ciąg podróży w Pireneje. Po 3 dniach dowiedziałem się, że naprawa potrwa dłużej, bo trzeba sprowadzić jakąś część, fachowcy spostrzegli się bowiem, że auto nie jest francuskie. No to kontynuowałem spokojnie. Przy okazji zajrzałem do Lourdes, przyjrzałem pielgrzymom zlizującym (dosłownie) wilgoć ze ścian cudownej groty i ulegając nastrojowi dostawiłem moją świeczkę do setek innych światełek nadziei.
I co powiesz? W kwadrans później zadzwonił mój automobilklub, że mechanicy w Grenoble właśnie uwinęli się z robotą 😎