Drożdżówki – głupio wyszydzony przejaw zdrowego rozsądku
Fala szyderczych komentarzy i memów przewaliła się przez polski internet po komunikacie pani minister Kluzik-Rostkowskiej, że wynegocjowała z Ministrem Zdrowia powrót drożdżówek do szkół. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że była smutnym świadectwem przewagi emocji nad refleksją u wyszydzających.
Przypomnijmy sobie: stanęliśmy wobec narastającego rozpowszechnienia otyłości wśród młodzieży szkolnej oraz łatwego do przewidzenia jej następstwa, jakim będzie dramatyczny wzrost częstości występowania groźnych chorób w naszym społeczeństwie. Postanowiono utrudnić dostęp młodzieży do szkodliwych produktów spożywczych, a przy okazji – stworzyć ostrzejsze reguły dietetyczne dla stołówek szkolnych.
Gdyby spojrzeć na istniejące dane naukowe oraz na wytyczne dietetyczne krajów, które z problemem otyłości borykają się od dawna, należało niewątpliwie maksymalnie utrudnić młodzieży dostęp do dwóch grup produktów. Pierwsza to napoje o szczególnie dużej zawartości cukru. Druga to przekąski będące w istocie wyjątkowo niezdrowymi koncentratami cukrowo-tłuszczowymi – zazwyczaj w postaci batoników albo czipsów.
W stołówkach należałoby zwrócić uwagę na to, by w tygodniowym jadłospisie znalazła się odpowiednia porcja ryb, warzyw i owoców.
Rzecz wydawała się stosunkowo prosta i (cytując Mistrza Wojciecha Młynarskiego) „nie do spieprzenia”. Wytyczne Ministerstwa Zdrowia, opracowane na potrzeby reformy dietetycznej, każą jednak myśleć o ich autorach (cytując tę samą piosenkę Mistrza), „żeśmy kolegi nie doceniali”. W hunwejbińskim zapale poszli bowiem o wiele za daleko.
Przykłady? Proszę uprzejmie! Chociażby te nieszczęsne drożdżówki. Ciasto drożdżowe nie zabija ani nie jest populacyjnym czynnikiem ryzyka epidemii otyłości. Pojawiło się na długo przed pierwszymi masowymi problemami społeczeństw z otyłością i nadwagą. Podobnie jest z eliminacją kawy. Oczywiście, może ona zaszkodzić, gdy spożywająca ją osoba cierpi na niektóre choroby – ale ogromna większość tych przypadków dotyczy dziadków młodzieży szkolnej, a nie jej samej.
W stołówkach drastycznie ograniczono użycie soli. Wystarczy przeczytać kilka podstawowych opracowań, by dowiedzieć się, że ograniczenie soli w diecie jest statystycznie nieistotne dla ogólnego bilansu sodowego wobec ilości sodu używanej do konserwacji żywności.
Zapomniano w tym wszystkim o jeszcze jednym. Jeżeli profilaktyczne zalecenia prozdrowotne obniżają komfort życia, to na dłuższą metę nie ma szansy, by zostały zaakceptowane. Zdrowy tryb życia nie może być formą pokuty – ta zasada dotyczy być może jeszcze bardziej młodzieży niż dorosłych. To, co się stało, było łatwe do przewidzenia. Młodzież nie chce jeść niesłonych ziemniaków, bo są paskudne. Za to przemyca do szkoły drożdżówki. Podobno gdzieniegdzie rozkwita nawet czarny rynek drożdżówkowy. O motylanoga! Do czego to doszło. Pomyślałem, że rząd znowu strzelił sobie w kolano, ale potem przyszła chwila naukowego zaciekawienia: ileż oni tych kolan mają! A ile im jeszcze zostało?
Na szczęście znalazła się jedna osoba, która wyłamała się z długoletniej polskiej tradycji politycznej, którą można opisowo przedstawić następująco: „Tak, wiemy, skopaliśmy to, ale my sami to wymyśliliśmy, więc na zewnątrz udajemy, że wszystko jest w porządku, a krytykę odpieramy jako brudną grę polityczną”.
Otóż pani minister Kluzik-Rostkowska spostrzegła, że coś tu nie gra, doprowadziła do częściowego przynajmniej wycofania się z absurdów, a potem jeszcze (niebywałe!) opowiedziała publicznie, że trzeba było poprawić koncepcję działań podjętych przez rząd, więc poprawili. Nie wiem, jak dla Państwa, dla mnie takie postawienie sprawy zapewniło pani minister miejsce w nielicznym gronie wiarygodnych polityków Rzeczypospolitej.
Nie sposób pominąć jednego istotnego szczegółu. Użycie określenia „wynegocjowałam” świadczy o tym, że mamy do czynienia z niezwykłym w polskiej polityce przypadkiem skromności. Polski polityk bowiem prawie zawsze wie lepiej, wobec czego najczęściej domaga się lub straszy, ale bardzo rzadko negocjuje. Pani minister wyraźnie usiłowała znaleźć kompromis pomiędzy zachowaniem sensu reformy dietetycznej dla młodzieży a zakresem restrykcji, które – z jej punktu widzenia – opracowali fachowcy z dziedziny, na której sama się nie zna.
Nic nadzwyczajnego, powiecie Państwo? To uświadomcie sobie, proszę, że liderzy dwóch aspirujących do Sejmu partii wprawdzie otwarcie przyznają, że nie mają pojęcia o systemie opieki zdrowotnej, ale nie przeszkadza im to starać się o kierowanie państwem. Czyli również – systemem opieki zdrowotnej.
Podsumowując: rząd wypuścił niedopracowane projekty, to jasne. Polska nie jest jedynym krajem, w którym tak bywa. Próba ich poprawy spotkała się z krytyką i szyderstwami. Cóż, przypomina mi się okrzyk z jednej z moich ulubionych piosenek zespołu „Strachy Na Lachy”: „Vivat Polonia frustrata!”.
Komentarze
Popieram rezimowe akcje narzucenia strandardow diety na stolowki szkolne. To jedno z nielicznych rezimowych rozporzadzen ktore ma sens i uzasadnienie.
Krytyka ze zniknely jakies tam ‚drozdzowki’ jest aktem debilizmu.
Na przeciwko szkół moich pociech jest Żabka i Fresh. A tam batoników, oranżad i innego świństwa skolka ugodno. Tyle że po drodze do tego szczęścia jest ruchliwa ulica.
Za otyłość dzieci nie odpowiadają szkolne sklepiki, tylko rodzice, którzy dla wygody karmią je pizzami, fast-foodami, kolą. Do tego dochodzi komputer, telewizor i związany z nimi brak ruchu. Jaki tata taki syn.
Tymczasem w dwa lata zrzuciłem 10 kg co od razu odczuła wątroba (pochwała od lekarza robiącego mi niedawno USG) i kręgosłup (chodzę!). Jeszcze 3 i żegnaj nadwago! Tylko dlaczego musiałem zapaść na zdrowiu, by schudnąć?
Nie musi być – już !, – wszystko ! , – natychmiast !, – tylko i wyłacznie tak a nie inaczej !
Spokojnie , konsekwentnie i cierpliwie.
Wielotorowo – uczyć, wyjaśniać , propagować, dawać przykład. Nauczycielom , intendentkom i kucharkom, rodzicom ( !) , producentom i handlowcom.
Taki pomysł spotu reklamowego mi się teraz nasunął:
Pokazujemy dzieciaki na kolejnych imprezach urodzinowych objadających się i popijających tym, co już wiemy, że jest ” żarciem śmieciowym” Bohaterowie spotu z roku na rok coraz więksi i grubsi.
Kończy się obrazem starszej pary ( rodziców ) siedzących przy łóżku leżącego bezwładnie, pod aparaturą opasłego 40- latka. Kończy się westchnieniem jednego ze staruszków – ” a on miał pracować na nasze emerytury ….”
Najgorszym, co mo.żna zrobić to ograniczyć się do wydania rozporządzenia i polecenia służbowego.
Jak coś się spieprzy to przyznać się i poprawić, jak ktoś ma lepszy pomysł to przyznać mu rację i ten pomysł wdrażać i zaprosić autora do współpracy albo nawet zlecić mu realizację i dostarczyć niezbędnego wsparcia bo tak naprawde ważne jest tylko osiągniecie celu czyli wychowywanie coraz zdrowszych kolejnych pokoleń.
A zyski koncernów farmaceutycznych, producentów śmieciowego żarcia, mediów żyjacych z ich reklam mamy w d . . . ie !
To ja mam do Pana tylko jedno pytanie:
Czy jest Pan w stanie podać przykład chociaż jednej ustawy, chociaż jednego zarządzenia, o których nie można powiedzieć, że „rząd wypuścił niedopracowane projekty”??????????????
Dlatego pisze Pan nieprawdę, że „Polska nie jest jedynym krajem, w którym tak bywa.” Właśnie Polska jest w Europie jedynym krajem, w którym nic innego się nie zdarza. Zawsze to samo. To nieprawda, że nic się nie stało. Stąd bardzo proszę nie wybielać tych, którzy się ośmieszyli. Bo odium spada na Pana i na wszystkich tych, którzy zawsze znajdą jakieś wytłumaczenie i wybaczenie. Nieładne to.
Pan Doktor to mnie zawsze jakos ucieszy i pocieszy. Poczulam sie rozgrzeszona z dzisiejszego grzechu: wstapilam do sklepu spozywczego, a tam wlasnie wykladano swiezo upiczone, pachnace i cieple croissanty. A croissanty sa, w moich ksiazkach, najwybitniejsxym osiagnieciem kulinarnym ludzkiej pracy i umyslu. Niegdys jadlam je codziennie na sniadanie do kawy, ale odkad przed rokiem zdiagnozowano u mnie cukrzyce nr 2, croissanty zostaly tylko w sennych marzeniach (tak, snia mi sie czasami). Wiec dzis stojac w sklepie przed koszem swiezo upieczonych croissantow, pomyslalam, ze jesli sobie natychmiast nie kupie , to umre, bo peknioe mi serce. Zatem kupilam sobie dwa i zjadlam pelna popczucia katlickiego grzechu. Ale po tej rycerskiej obronie drozdzowek czuje sie znacznie lepiej. Dziekuje, Pani Doktorze i zaluje, ze nie jest Pan moim lekarzem domowym zamiast tego antycroissantowego nudziarza dra Lina w zachodnim Londynie.
ZWO – nie jest przestępstwem popełnić błąd, przyznać się i go naprawić, natomiast zbrodnią jest go powtórzyć lub z uporem w tym błędzie tkwić.
Co do reszty to w pełni zgoda.
Szczególnie irytująca jest praktyka i przekonanie, że wystarczy wydać odpowiednie rozporządzenie czy ustawę i wszystko załatwione !
Nawet tam, gdzie konieczna jest mozolna , długotrwala praca organiczna u podstaw. Często „twórcy” ( przez duże TFU ) takich przepisów nie dość, że nie mają pełnej wiedzy na temat przedmiotu to niekiedy nie mają wręcz świadomości tego, czego nie wiedzą a co wiedziec powinni. Bzdurą jest to, co twierdzą niektórzy, że prawo winni pisać prawnicy, ” bo oni najlepiej widzą jak to napisać”
Może i wiedzą „jak” ale czy wiedzą „co” ?
To,że Liderzy nie mają pojęcia o tzw systemie opieki,to nic nowego.Nowe polega na tym,że przyznali ,”że nie mają pojęcia”.Wyłom powstał w obowiązującej „narracji” ,że Liderzy mają pojęcie o wszystkim.
Dla mnie sytuacja tzw demokracji w RP przypomina pieska ,we władaniu frustracji,
objawiającej się kręcenie za własnym ogonem,z niejasnym przeświadczeniem ,ze ogonem zawładnął ktoś inny .Trzeba dogonic …
Najpierw trzeba wy..c globalne korporacje przymuszające siłą reklamy,do junk food.
Siłą reklamy ,akceptowanej przez Liderów ,że w demokracji,kto żre junk food ten jest z nami ,tzn z cywilizacją Zachodu i za Wolnością.
Trzeba wy…c również dlatego,że okradają Fiskusa.
Się nie da..w tej demokracji szemranej.Wyczyn Kluzikowej z parówką,tfu.drożdżówką, urasta do rangi bohaterstwa z podejrzeniem również o sprawnośc merytoryczną.
Przejaw zdrowego rozsadku u polityka to rarytas. Gratuluję.
Jeżeli MZ woli zatrudniać idiotów (a tak to wygląda) to szkoda naszego atramentu.
@Gospodarz
Raczej nie ma Pan racji:
http://www.warszawa.pl/jedzenie/nie-chodzi-o-drozdzowke-nieprzerobiona-lekcja-prohibicji/
Szanowni Państwo – proponuję jako nasze, obywatelskie ŻĄDANIE hasło – zawołanie :
„MY NIE CHCEMY BYĆ LECZENI – MY CHCEMY NIE CHOROWAĆ !!! ”
Może ktoś ma inne pomysły ?
@szukamy fachowcow – Pani Żuber – Zielicz prezentuje takie samo stanowisko jak większość z nas a czy Gospodarz ma rację czy jej nie ma jest nieistotne.
Moim zdaniem słusznie pochwalił Panią Ministrę bo to zachęci ją do rzeczowej otwartej wymiany poglądów a nie do okopania się „na swoim”
Problem w tym, że ministra Kluzik SAMA ową listę, w ramach uzgodnień międzyresortowych musiała zaakceptować. Tym samym obecnie nie zgadza się ona SAMA ze SOBĄ … 😉 I to jest tu i śmieszne i tragiczne !!!
Zgoda – ale odpuśćmy Pani Ministrze bo to pryszcz wobec wagi problemu.
Mam w pracy takie powiedzenie, gdy zabieramy się za nowy temat – „zrób najpierw odręczny szkic na papierze od śledzia, byleby było nad czym rozpocząc dyskusję”.
Pani Ministra ten „szkic na papierze od śledzia” popełniła w chwała jej za to.
A teraz mamy nad czym dyskutować.
Te potknięcie na drożdżówkach jest tak banalnie proste że aż podejrzane.
Ministerstwa są tak zabetonowane że wygląda to na wewnętrzną walkę koterii. Taka „świnia” może zrzucić ze stołka Dyrektora Departamentu a nawet Ministra.
JackT – i to jest właśnie to, dlaczego fachowi, kompetentni i uczciwi ludzie uciekają od polityki jak diabeł od święconej wody.
Dziennikarskie sępy aż orgazmu dostają gdy na taka gratkę trafią a my sami też musimy uderzyć w piersi, gdyż tego typu wieści lubimy czytać i cieszyć się z tego.
Ważniejsze jest to, gdzie i kiedy popełnił mało istotny błąd, który natychmiast urasta do rangi co najmniej wydarzenia roku. Lekceważymy i dewaluujemy znaczenie jego rzeczywistych sukcesów.
My lepszych nie podziwiamy, nie wzorujemy się się na nich – – my im zadrobimy i staramy się za wszelka cenę wykazać, ze wcale nie są tacy „wspaniali”.
A przecież mamy takie mądre przysłowie – „lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć”
korekta – oczywiście powinni być : ” my im zazdrościmy …”
JackT, kaesjot
A nie jest to zabawa w dobrego i złego policjanta ?
Co do jakości stanowionego prawa, i prawdomówności polityków.
kilka dni temu Szydlino wymachiwała karta z ustawą o minimalnej płacy godzinowej.
Jak poszukacie te ustawe w sieci, przekonacie sie, że dotyczy wyłącznie umów cywilno – prawnych, zawieranych po wejsciu w życie ustawy.
kolejne oszustwo.
Oczywiście, ktoś w MEN tą „świnię” do podpisu p.Kluzik podsunął. Nawet osobisty sekretarz może zdradzić.
Nie znoszę pośpiesznego, stadnego obszczekiwania ludzi, których wzięto na cel. Osobiście cenię Panią Kluzik-Rostkowską za wiele pracy włożonej na niełatwym stanowisku ministra oświaty.
andrzej52 – kto niby ma być tym dobrym a kto złym ?
Wytęż pamięć – czy w ostatnich 26 latach u steru rządów miałeś jakiś fachowców, menadżerów z praktyką i doświadczeniem ?
Najwięcej było historyków ( za PRL-u najłatwiejszy sposób zdobycia tytułu mgr ), niespełnionych naukowców, których doktoraty i habilitacje w „bólach się rodziły” i urodzić nie mogły.
Czy Szydlino, czy Kopoczka albo inno Szymczoczka – ” wsio ryba”.
Nowacka z tej grupy wydaje się być najbardziej kompetentna.
kaesjot
5 października o godz. 6:52 30752
Ta sama osoba.
Po naszych politykach mozna sie wszystkiego spodziewać, szczególnie jak moga słupki wzrosnąć.
Na temat, nie wiem dlaczego komuś kołoczki przeszkadzają, codziennie kupuje do kawy, a cukier mam na dolnej granicy, wage idealną.
Co innego różne batoniki, czipsy, frytki i inne świństwo.
To rodzice są w największej mierze odpowiedzialni za niezdrowe nawyki dietetyczne dzieci.
Problem z poprzednim kierownictwem Ministerstwa Zdrowia polega na tym, że byli to idioci. Ludzie, którzy nie mieli zielonego pojęcia o medycynie i psychologii. Wiedzę o zdrowej żywności zaczerpnęli z książek, nie zastanawiając się ani nad wykonalnością pomysłu, ani nad realizacją.Gdyby mieli w swoim składzie choć jednego lekarza praktyka wiedzieliby, że:
1. Zmiana nawyków żywieniowych bez edukacji całej rodziny jest niewykonalna. Jeśli dziecko nie kupi batonów w sklepiku szkolnym, to po prostu przyniesie je z domu i to w większej ilości- aby na pewno ich nie zabrakło.
2. Większość inicjatyw zmierzających do zmniejszenia ilości soli w diecie skończyła się klapą- bo taka żywność jest po prostu niesmaczna. Personel ministerstwa powinien sam pojeść przez tydzień niesłone zupy i ziemniaki bez soli. Ten, który zje i nie zwymiotuje, zostałby nagrodzony nagrodą Strusiego Żołądka im. Ministra Arłukowicza.
3. W walce z otyłością ograniczenia jakościowe są kompletnie nieskuteczne. Liczy się bilans kalorii. Nic się nie stanie, jeśli dziecko po grze w piłkę pożre czekoladę.
4. Młodzież przekorna jest- damy jej ziemniaki bez soli i herbatę bez cukru? Przyniesie sól i cukier z domu.
5. Dozwolony miód jest mniej więcej tak samo kaloryczny jak zakazany cukier. Za to dużo droższy. Chodziło o zwykłą głupotę czy równie zwykłe w III RP naciski producentów?
Co uzyskano?
1. Przekonano dzieciaki, że zdrowa żywność jest niesmaczna i niejadalna.
2. Zlikwidowano sklepiki szkolne, zwiększając obroty w okolicznych „Żabkach” i „Biedronkach”
3. Kompletnie ośmieszono podobne inicjatywy.
Co trzeba było zrobić?
1. Wycofać ze sklepików słodycze i słodkie napoje gazowane w butelkach powyżej 300 ml.
2. Przeprowadzić akcję edukacyjną w stołówkach pt „surówka do każdego kotleta”
3. Zrezygnować z najsłabiej zbilansowanych dań w rodzaju: „knedle z cukrem i śmietaną”
Wystarczyłoby. Ale biurwokraci wiedzieli lepiej.
barnaba
5 października o godz. 16:31 30755
Zabraklo determinacji we wprowadzeniu nowej diety. Samo rozporzadzenie bylo oczywiscie nie wystarczajace. Potrzebny jest rowniez bat na rozwydrzone dzieci i kary pieniezne dla rodzicow.
Za wrzaski o drozdzowkach 5 batow natychmiast. Za przyniesiene cukru i soli do szkoly 200 zl kary dla rodzicow.
Ale zgoda, edukacja powinna byc. Powinna byc sie w domach, w rodzinach, w mediach i oczywscie w szkolach. Przedmiot nauki zdrowego stylu zycia jest niezbedny. Zamiast religii.
To ja, zwykły lajek a nie polityk, wiedziałbym co robić.
W polityce najważniejszy jest BUFOR, inaczej nazywany CHŁOPCEM DO BICIA.
Inteligentny polityk:
1/ najpierw wypuszcza SPECJALISTĘ-BUFORA do mediów i każe mu NAUKOWO UZASADNIAĆ. Może też to być przedstawione inteligentniej, czyli w formie ZAPYTANIA PT SPOŁECZEŃSTWA co ono myśli na dany temat.
2/ obowiązkowym elementem kampanii W POLSCE musi być BENCHAMARKING, czyli jak to zrobili INNI.
3/ gdy już się ujawnią STANOWISKA OGNIOWE PARTII OPOZYCYJNEJ to wtedy należy PUBLICZNIE zaprosić SPECJALISTÓW OPOZYCJI do przedstawienia własnych planów.
4/ w zależności od tego, czy dany temat jest bardziej IDEOLOGICZNY (edukacja seksualna w szkole, gender, religia, podatki, aborcja, euro, uchodźcy, żołnierze wyklęci, lustracja, etc.) czy też bardziej TECHNICZNY (właśnie drożdżówki), CHWALIMY OPOZYCJĘ za ICH CUDOWNE ROZWIĄZANIA i zapraszamy do WSPÓŁPRACY w ich wprowadzaniu w życie. Według zaproponowanej, ew. minimalnie podregulowanej, ale ich recepty.
W tematach ideologicznych oczywiście dużo mniejsza jest możliwość ustąpienia, no ale taka jest cecha demokracji, że partia, która traci kontakt z tzw. opinią większości, traci też władzę.
Gdy się lekceważy moje recepty – nadziewa się na dziecinnie proste miny. Takie jak te z sześciolatkami. Problem CZYSTO TECHNICZNY został upolityczniony i zamieniony w IDEOLOGICZNY. Obie partie się okopały na ideologicznych pozycjach i Peło po raz kolejny przegrało, bo ich ośli upór skonsumował całą energię na niepotrzebnej obronie przymusowości a nie dostrzegł organizacyjnej strony problemu.
O szkolnej diecie NAJPIERW powinni gadać lekarze-dietetycy-BUFORY. Przez pół roku.
Potem PO powinno PUBLICZNIE (w Sejmie?) zapytać o opinię i poprosić o współpracę „wszystkich, którym dobro naszych dzieci i młodzieży leży na sercu, czyli w pierwszej kolejności PiS i Episkopat”.
Chociaż może nie doceniam opozycji… niech Episkopat proponuje karmienie dzieci rybami, chlebem i winem.
Kto wie, a nuż @Gospodarz zaaprobowałby taką dietę jako zdrowszą od czipsów i batoników? 😉
benchmarking
Wszystkie Ministerstwa to beton, koterie i pilnujące stołków bandy karierowiczów i krewnych królików. Dopóki tego betonu się nie rozwali nic się na lepsze nie zmieni. Koteria PO tak sie okopała w MZ i MEN że nie widać tam jednego rozsądnego człowieka. Nie dziwię się frustracji Kukiza.
@barnaba.
Masz racje – przekonano dzieci że zdrowa żywność to niejadalne świństwo a dorośli to banda idiotów. Osiągnięto cel przeciwny do zamierzonego. Lubię twoje komentarze – merytoryczne i nieemocjonalne.
zza kałuży
5 października o godz. 20:01 30757
Oj naiwny, za długo przebywasz za wielka wodą.
Prędzej ogień z woda pogodzisz, nisz polską opozycję z partią aktualnie rządzącą.
No ładnie, temat o zdrowym jedzeniu, a wyskakuje mi reklama ,na pół ekranu, śmieciowego jedzenia.
Polityko, popraw się.
zza kałuży – jak najbardziej !
Po co samemu błądzić po omacku – lepiej podążać drogą już przetartą i sprawdzoną przez innych i przy okazji uniknąć błędów jakie się tym „pionierom” przytrafiły.
Problem w tym, by te ” przetarte szlaki ” znać lub chcieć je poznać czy choćby nawet mieć świadomość , że one istnieją.
Wiedzieć czego się nie wie to połowa wiedzy – ” duża już by mogli mieć ale oni nie chcą chcieć ”
andrzej52 – zauważyłem, ze w Polityce pojawiają się reklamy rzeczy, których niedawno szukałem w internecie lub przez internet kupowałem – przypadkowa zbieżność ?
JackT – trafnie to ująłeś – osiągnięto cel odwrotny od zamierzonego !
Powiedzenie niejakiego Kobry – Goryszewskiego – ” co by tu jeszcze spieprzyć Panowie, co by tu jeszcze spieprzyć ?” ( cytat z piosenki W. Młynarskiego ) nadal aktualne !
andrzej52
6 października o godz. 4:30 30762
Przydałby się nam taki Cesar Millan – tylko nie ten od kejtrów lecz od polityków !
kaesjot
6 października o godz. 5:22 30764
Mnie także wyskakują reklamy ostatnio odwiedzanych stron sklepów / firm, ale w tym przypadku chodzi tylko o reklame w Polityce, która zaslania cały ekran, a takiego pożywienia nigdy nie kupowałem / nie kupię.
Ciekawostka, nie na temat.
W oststnich latach w mieście powstał skatepark, działka 500 m2, reeny miasta, kilka bloków z betonu i posadzka, na tablicy informacyjnej widnieje koszt budowy. 500 tys PLN. część pokryla oczywiście Unia.
kto sie oblowił ?
PS. miało byc tereny, a nie reeny. przepraszam.
Rewelacja z zapisami, celami. Jestem całym sobą za takimi działaniami. Drożdżówkom mówię „NIE”; drożdżówka to nie ciasto drożdżowe. Cukier z ciastem to nie ciasto z cukrem. Niedowiarków zapraszam do czytania specyfikacji produktów, czytania internetu łącznie ze źródłami badań, rozszyfrowania terminu „glikemia”.
Proponuję zebrać 2/3 parlamentu i wprowadzić zapis do Konstytucji o zakazie zatruwania nieletnich cukrem i solą w instytucjach edukacyjnych.
@kaesjot, @andrzej52
1/ Jak często kasujecie ciasteczka z własnego kompa?
2/ Zainstalujcie Adblocka
Caly problem w tym ze w rozporzadzeniu ministra w sprawie diety w szkolnych stolowkach nie bylo opcji przymusu. 5 batow dla uczniow nie postrzegajacych diety w szkole jest niezbedne. 200 zl kary dla rodzicow wysylajacych dzieci do szkoly z cukrem i sola jest rownie niezbedne.
Ja rowniez nie rozumiem tego wrzasku. Ja nigdy nie jadalem w szkolnych stolowkach ani nie nosilem do szkoly kanapek. A tu jak widac dzieci chodza do szkoly aby jesc w stolowkach ??? Bzdura. Zywienie nie jest przeznaczeniem szkol.
Jednakze jezeli szkoly oferuja stolowki to musza postrzegac diete bezpieczna dla zdrowia. W przeciwnym razie za schorowane i otyle dzieci szkoly powinny byc pociagne do odpowiedzilnosci karnej. (jak McDonald)
Wracając do tytułu. Myślę że nikt nie kwestionuje konieczności zdrowego jedzenia. Larum wywołało inkwizytorskie cięcie tłuszczów, cukru a nawet soli. Falę śmiechu, wycofanie się rakiem z tego absurdu. Good fun.
JackT – tylko na gadaniu się kończy !
A jak już zaczną „działać” to tylko „usiąść i płakać ”
Często ci, co głoszą, iż właściwe , zdrowe odżywianie nisko przetworzonymi produktami roślinnymi daje więcej korzyści niż szufle leków a także suplementów, które stosowane z umiarem pomagają a w nadmiarze zwyczajnie szkodzą są wyśmiewani i zwalczani.
Bo tak naprawdę liczy się tylko kasa.
Dilbert jest na bieżąco z drukowaniem pastylek na drukarkach 3D:
**www.dilbert.com
odcinki z 7-go, 8-go i 9-go października. 😉
axiom pisze w swoim stylu o karach dla rodziców.
A może ma troche racji ?
A może osoby, które z premedytacja nie dbaja o swoje zdrowie, np. palacze, powinny płacić wyższą składkę zdrowotną ? oczywiście w części nieodliczanej od PIT.
Wzorem składki wypadkowej płaconej przez pracodawców, czy ubezpieczenia komunikacyjnego.
Mam w rodzinie osoby (nie biedne), które lecząc sie na reumatyzm, zima utrzymuja w domu temperaturę 14-15 stopni. Czy osobę z krótszą noga od urodzenia, która nigdy z własnego lenistwa nie zakupiła specjalnego obuwia, co doprowadzilo do deformacji biodra i przeszla juz operacje.
axiom1 – co to jest „dieta bezpieczna dla zdrowia” ?
Zgoda co do tzw ” śmieciowego żarcia” ale co dalej ?
Już co do miodu były odmienne opinie.
A co z mlekiem ?
Tłuszcze – jeśli tak, to jakie ? Zwierzęce czy roślinne ?
To samo z białkiem – roślinne czy zwierzęce ?
Jakie proporcje między białkiem, tłuszczami i węglowodanami – ile kalorii z białka ile z tłuszczu a ile z węglowodanów ?
Co jeden to inne zdanie, często przeczące sobie a każdy ma swoich zwolenników .
Może by tak ci „mądrzy” uzgodnili wpierw miedzy sobą, co ludziom służy a co szkodzi !
Może nie powinniśmy używać określenia „dieta” , lecz mówić o „modelu żywienia”.
Wg mnie „dieta” to określony, krótkotrwały sposób odżywiania mający doprowadzić organizm do równowagi w przypadku jego zachwiania natomiast „model żywienia” kojarzy mi się ze sposobem odżywiania się „na co dzień” normalnych, zdrowych ludzi, by zapobiegać chorobom, będących konsekwencja niewłaściwego odżywiania.
Kara niewiele załatwi – może być jako dodatkowy element nacisku całego programu edukacji społeczeństwa.
@kaesjot
Oczywiscie, „model zywienia” a nawet wiecej, styl zycia.
Wracajac do dyskusji na temat programow partii politycznych odnosnie zdrowia i dalej warunkow zycia,,,
po raz pierwszy zaobserwowalem ze niejaki Pawel Kukiz widzi to bardzo realistycznie. Jako jedyny z politykow. Widzialem godzinny wywiad na YouTube.
Zgadzam sie z Kukizem. W Polsce rzady nie zajmuja sie warunkami zycia polakow . Celem rzadow jest stworzenie najlepszych warunkow operacyjnych dla obcych korporacji kosztem obywatela i wyborcy. I ksztem ich zdrowia.
Nie ma programow nauczania stylu zycia bo rezimom nie wydaje sie to wazne.
Jednakze nakaz zawartosci menu (jezeli nie diety) w szkolnych stolowkach jest dobrym pozytywnym krokiem i rezimowy minister nie powinien pozwolic sie krytykowac z powodu blachostek i wrzaskow.
Nieodpwiedzialni rodzice ciagle moga tuczyc swoje dzieci w domach. Szkoly natomiast maja obowiazek oferowac tylko to co bezpieczne i nie szkodliwe.
W Brytani jezeli agencja rzadowa oceni ze rodzice tucza dzieci, takie dzieci sa im zabierane. W szkolach skasowali ‚fast foody’ i zabronili fast foody w promieniu 500 metrow wokol szkoly. A w szkolnych stolowkach tylko zdrowa zywnosc jest serwowana.
Palacze już płacą wyższe składki ubezpieczenia na wypadek śmierci, większe ryzyko. Natomiast palacze i pijacy powinni być hołubieni bo nie dość że płacąc wysokie akcyzy za te używki, wspierają znacznie budżet państwa to wcześniej umierając zaoszczędzają znaczne sumy ZUSowi.
Jak mawiał nieoceniony Murphy – Wszystko co dobre jest nielegalne, niemoralne albo powoduje tycie.
Podstawowe pytanie – co jest zdrowe?
Telewizornia pełna jest reklam trucizn, nie tylko słodyczy nafaszerowanych tłuszczami trans ale też margaryn z tekstem, że jakiś zespół kardiologów (znaczy gang łapówkarzy) wydał pozytywną opinię.
Amerykańska piramida żywieniowa już dawno została obalona a w placówkach służby zdrowia ulotki z nią (czasami lekko zmodyfikowaną) nadal się poniewierają.
Podobno statystyki mówią, że największe koszty służba zdrowia ponosi w ciągu ostatnich trzech miesięcy życia pacjenta (bez względu na wiek), to po cho….. ma żyć dłużej niż 67 lat? Niech więc wcześniej żre ten cały syf, te drożdżówki, croissanty , „lajony” i popija colą czy innym „spraitami”. Albo niech chleje piwsko, fajczy jak doktor Ewa (oglądając w telewizorze jak 22 gladiatorów ugania się za takim okrągłym przedmiotem i kopie się po giczałach) i wcina kartofle wysmażone w roślinnym tłuszczu Omega6 albo kukurydzę z mikrofali.
Przeżyje 67 i do widzenia. Po co ma te ostatnie trzy miesiące „odchodzić” np. po 80tce jak może wcześniej?
Gdy się dobrze nauczy i przyzwyczai odpowiednio wcześnie do drożdżówek, czipsów, popcornów, snikersów i innych croissantów, to dla ZUS-u sam miód z kiszką przecież?
Trzeba jeszcze tylko postarać się przekonać, że jajka to są „be”, że cholesterol zabija, że tłuszcze zwierzęce nasycone są przyczyną otyłości i chorób cywilizacyjnych, mleko dla dzieci i dorosłych to samo zdrowie i jest źródłem wapnia dla „wapniaków” i jest „gites tenteges”.
Podążając za Jackiem T. brakuje tylko kafeterii darmowych dla posiadaczy ZUSowej „zielonej karty”, po której okazaniu można się do woli nachlać napojami przejętymi przez celników i nafajczyć do woli takimiż fajurami (nic na wynos).
Nemer – zgadzam się z Tobą ale proponuję nieco optymizmu.
My jako konsumenci mamy w ręku potężną broń – nasze pieniądze i jak na razie, wolną wolę przy wyborze tego, co kupujemy.
Stosowna akcja uświadamiająca ( może być społeczna, bo wątpię w akcję rządową – za bardzo uzależniona od rożnych lobby producenckich ) + odporność na głupoty z reklam i możemy „swoje” przeforsować .
Uwaga.
Hakerski atak na komputery.
Tez otrzymałem maila, nie otwierałem linkowanej w nim strony.
https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/uwaga-na-nowy-atak-na-kancelarie-prawnicze-wezwanie-do-zaplaty/
To można otworzyć.
Nemer
13 października o godz. 20:47
Kiedyś trzeba zacząć !
Przysłowie mówi – ” kropla drąży skałę”.
Trzeba zacząć „kapać”, uzbroić się w cierpliwość i oddziaływać na bliskich i znajomych.
Szczególnie podatni są na to ci, którzy zaczynają mieć problemy zdrowotne i samo łykanie pigułek niewiele pomaga.
U mnie np. unormowało się ciśnienie ( bez tabletek trzyma się w granicach normy a nawet często poniżej ) dzięki radykalnemu ograniczeniu produktów pochodzenia zwierzęcego i zwiększeniu udziału nisko przetworzonych produktów roślinnych.
Kiedyś do kawy zawsze musiało być „słodkie” – dzisiaj są to suszone owoce, pestki, orzechy. W rodzinie część się przyłącza ( zwłaszcza dziewczyny – trudniej syn i zięciowie). No i oczywiście koledzy w pracy i znajomi. U sporej grupy wzbudziło to zainteresowanie i skłoniło do działań.
Mamy te przewagę nad naszymi rodzicami, ze w internecie możemy znaleźć wiele pożytecznych informacji na te tematy, których oni nie mieli i nie mogli nam przekazać .