Czas na zmianę standardów prawnych i etycznych wobec „zawodów wrażliwych”

Po raz kolejny stoimy wobec pytania, jak dalece wykorzystać współczesną wiedzę i technologię dla naszego bezpieczeństwa, a gdzie postawić im tamy – w imię naszych przekonań.

Ten tekst zaczął powstawać przed katastrofą Germanwings. Musiał chwilę poczekać i wymagał uzupełnienia, gdy się ona wydarzyła. Nie stracił jednak na aktualności. Wprost przeciwnie.

Niedawno konsultowałem pewnego pacjenta. Kierowca TI-Ra po zawale serca, w wyniku którego zostało ono istotnie uszkodzone. Taki stopień uszkodzenia stwarza wysokie ryzyko groźnych zaburzeń rytmu serca, które mogą prowadzić do utrat przytomności lub nawet śmierci.

Jest to wiedza dla lekarza elementarna. Tymczasem nikt się nie zastanowił, jaki zawód wykonuje pacjent i nie sprawił, by przynajmniej czasowo zakazano mu prowadzenia pojazdów mechanicznych.

W niedługim czasie po powrocie do pracy nasz kierowca doznał dwóch utrat przytomności. Szczęśliwie obie wydarzyły się podczas postojów. Przestraszył się, zgłosił do kardiologa. W badaniach diagnostycznych wykryto groźne zaburzenia rytmu serca. Wszczepiono kardiowerter-defibrylator. Po okresie karencji zgodnie z obowiązującymi wytycznymi pacjent będzie mógł prowadzić jedynie pojazdy osobowe. Happy end, którego by nie było, gdyby utrata przytomności nastąpiła podczas jazdy czterdziestotonową ciężarówką.

Opowiadała mi niewątpliwie kompetentna i nieskora do konfabulacji okulistka, że co pewien czas ma pacjentów w średnim wieku, którzy przychodzą do niej, widząc na poziomie 40 proc. normy. Odbywa się dialog w stylu: „Kim pan jest?” – „Zawodowym kierowcą”. „Przecież pan słabo widzi!” – „Widzę dobrze, tylko w nocy trochę gorzej, dlatego przyszedłem dobrać okulary”.

Zaczynacie Państwo bać się jeździć? Być może po katastrofie Germanwings przynajmniej część z Państwa zaczęła bać się latać… A przecież lista tzw. zawodów wrażliwych, czyli takich, w których można spowodować katastrofę, jest dłuższa, niż byśmy się wszyscy śmieli domyślać.

Warto jednoznacznie podkreślić: choroba pracownika, która będzie prowadziła do nieszczęścia, niekoniecznie musi mieć charakter psychiczny. Wiele chorób somatycznych, zwłaszcza kardiologicznych, neurologicznych i okulistycznych, może skutkować równie tragicznie. Pora zatem rozstrzygnąć kilka zasadniczych kwestii – nie w kategoriach kolejnej filozoficznej dysputy, lecz dyskusji o narzędziach prawnych, prowadzącej do modyfikacji tych narzędzi.

Pytań jest niemało. Czy w tzw. zawodach wrażliwych granica ochrony prywatności chorowania powinna być przesunięta, a jeżeli tak, to na ile? Jaka odpowiedzialność powinna ciążyć na pracodawcy, który nie dopilnował rzetelnej kontroli stanu zdrowia pracownika? Jaka – jeżeli dopilnował, ale nie podjął odpowiednich działań? Jakie sankcje powinny grozić pracownikowi, który zataił przed pracodawcą i/lub lekarzem swój stan zdrowia?

Szczególną rolę odgrywa w tym wszystkim lekarz oceniający zdolność do wykonywania zawodu. Jeżeli i badający, i badany są pracownikami tej samej firmy, to kierownictwo firmy nie musi znać szczegółów medycznych, ale z pewnością otrzymuje z poradni jasny przekaz typu: dyskwalifikacja, czasowa niezdolność do pracy lub konieczność częstszej kontroli.

Jeżeli jednak badania przeprowadza instytucja zewnętrzna, to lekarz może jedynie wręczyć dokumentację badanemu. Nie wolno – pod groźbą odpowiedzialności karnej – zawiadomić jego pracodawcy o trwałej lub czasowej niezdolności do pracy osoby, którą badał. Szczególne ograniczenia dotyczą udostępniania wyników konsultacji psychiatrycznych.

Dochodzimy do absurdu. W imię wolności jednostki, ochrony danych osobowych, zachowania tajemnicy lekarskiej i czego tam jeszcze zechcemy – stwarzamy niepokojąco wiele okazji, że jakąś pracę będzie wykonywać osoba absolutnie się do niej nienadająca, przynajmniej danego dnia. Chroniąc prywatność pilota, narażamy jego pasażerów, w imię praw kierowcy TIR-a być może skazujemy na śmierć ludzi jadących busem, z którym ten TIR się zderzy… A przecież są na świecie jeszcze operatorzy maszyn budowlanych, maszyniści, tramwajarze i tak dalej, i tak dalej…

Pozwalam sobie zaproponować kompromis – pomiędzy prywatnością ludzi wykonujących „zawody wrażliwe” (listę tych zawodów należałoby przede wszystkim oficjalnie zdefiniować) a najlepiej rozumianym bezpieczeństwem publicznym. Myślę, że pracodawca nie musi znać szczegółów medycznych dotyczących ludzi, których zatrudnia. Jednak dla tej grupy zawodów lekarz powinien być zobowiązany do przekazania bezpośrednio pracodawcy wniosku z badania – i tylko tego wniosku.

Przykłady: „zdolny do pracy, następna kontrola za rok”, „zdolny do pracy, następna kontrola za trzy miesiące”, „czasowo niezdolny do pracy, kolejna ocena za (tu podana liczba) dni”. Z kolei pracownik musiałby przed poddaniem się ocenie zdolności do pracy wskazać pracodawcy lekarza, którego sobie w tym celu wybrał. Pracodawca musiałby z odpowiednim wyprzedzeniem wysłać do tej poradni informację o charakterze pracy badanego. W takim systemie ujawnione byłoby tylko to, co niezbędne.

Myślę, że zasada „moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja wolność”, a raczej: „moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wasze bezpieczeństwo” – powinna obowiązywać przedstawicieli „zawodów wrażliwych”, politycy powinni zaś stworzyć dla jej funkcjonowania mocne podstawy prawne.

PS
Pani shrinki: ma Pani rację, nie jestem specjalistą. Zdając sobie z tego sprawę, poprosiłem o opinię akademickiego psychiatrę. Stwierdził on, ze samobójstwo rozszerzone najczęściej dotyczy najbliższych, ale nie jest to warunek konieczny, by definicja została spełniona. Co do różnicowania osobowości drugiego pilota Germanwings – z całą pokorą zgadzam się z Panią, bo nie mam kompetencji, by się nie zgodzić. Nie było moim zamiarem budowanie lęku lub nieufności wobec ludzi z depresją. Myślę tylko, że trzeba czasem poszukać rozsądnych kompromisów między oczywistą potrzebą umożliwienia im pełnego funkcjonowania społecznego a powszechnym bezpieczeństwem.

Pan zak1953, Pan sprint, Pan pertynPan cmos – bardzo dziękuję za cenne informacje.

Pani joanna, Pani żonacoregona Bartonelle – bardzo dziękuję za ciekawe wypowiedzi.

Pan mpn – no właśnie, chodzi o to, by zmienić system. Taka pozytywna rewolucja w przerwach między bezprzedmiotowymi pyskówkami i stroszeniem piórek przez polityków.

Pan abchaz – dziękuję za interesujące linki.

Pan Thinkhealthy: wolno reklamować inne blogi, ale jako część szerszej wypowiedzi w dyskusji. Reklama dla reklamy to faul. Faule będą kasowane.