Bardzo zdrowy Gest Kozakiewicza
Osobisty udział w najnowszej odsłonie konfliktu polsko-putinowskiego może przynieść większości obywateli naszego kraju bardzo konkretne korzyści i trochę przyjemności.
Jego Miłomściwość Pan Prezydent P. postanowił, że nam pokaże. Pan Prezydent to poważny mąż stanu i wie, że (parafrazując bon mot Kabaretu „Potem”) jak on nam tak bardzo pokaże, to my tak strasznie zobaczymy. Konkretnie – zobaczymy niesprzedane, bo zawrócone z rosyjskiej granicy jabłka.
Każdy zareagował na swój sposób. Bruksela podobno naradza się nad rekompensatą. W narodzie zaś obudził się, jak za najlepszych czasów, duch przekory. Obliczono, że cała rosyjska akcja obróci się w niwecz, jeżeli każdy polak zje rocznie o 4,5 kg jabłek więcej, bo wówczas popyt wewnętrzny wchłonie nadwyżkę eksportową. Rozpoczęto zatem akcję: „Nie daj się Putinowi, jedz jabłka”. Wspaniale! Postanowiłem przyjrzeć się skutkom tego, że Pan Prezydent wypatrzył owocówkę w polskich jabłkach od strony medycznej.
Zacznijmy od obliczenia: podczas dowolnych zakupów można sprawdzić, że na kilogram składa się 5–6 jabłek. Zatem jedno przeciętne jabłko waży pomiędzy 160 a 200 gramów, z czego wynika, że antyputinowskie 4,5 kilograma to 23–29 jabłek rocznie, czyli 2 do 3 jabłek miesięcznie. Czyli właściwie nic – mimo że cały czas zaokrąglałem obliczenia wzwyż, do całych jabłek. Właściwie to się zmartwiłem, że wystarczy tak mało. Nie ze względu na sadowników, ale na medyczny aspekt sprawy.
Mam bowiem nadzieję, że jabłkowa próba sił, poza zażegnaniem ekonomicznej zapaści części naszego rolnictwa, spowoduje przy okazji modę na zachowanie prozdrowotne, jakim jest niewątpliwie regularne jedzenie owoców, w tym jabłek.
Polak jest bowiem tak zbudowany w środku, że jeżeli zaleci mu się coś, „bo to zdrowe”, to zbędzie poradę drwiącym uśmieszkiem. Jeżeli jednak wie, że tym samym zachowaniem (a że prozdrowotnym, to już trudno) może komuś przyłożyć, to zje nie 2, ale 20 jabłek miesięcznie, i to z uśmiechem triumfu na obliczu. No i miałem nadzieję, że jabłkowy nawyk pozostanie. Niech będzie, że ograniczony do dwóch jabłek dziennie. Najpierw w ramach walki z Imperium, a potem na pamiątkę tej niewątpliwie zwycięskiej kampanii, przekazywany jako patriotyczny zwyczaj kolejnym pokoleniom.
Wspomniane dwa jabłka dziennie (taki jest postulat niektórych dietetyków) to spora dawka rożnych pożytecznych substancji, o czym można przeczytać w tak szacownych publikacjach, jak „My i Nasz Dom” Ireny Gumowskiej (PWN, Warszawa 1956) lub na całkiem nowoczesnych portalach.
Poza witaminami i mikroelementami bardzo cennym składnikiem jabłek są pektyny. To one wiążą i neutralizują niektóre toksyny w przewodzie pokarmowym.
We wspomnianej książce Irena Gumowska wspomina, że jabłka są doskonałą terapią biegunek. Od tego czasu minęło 58 lat, a tarte jabłko może być jednym ze środków pierwszej pomocy w łagodnej, ale dokuczliwej niedyspozycji żołądkowej podczas wakacji, gdy dostęp do lekarza jest chwilowo utrudniony.
Z drugiej strony – być może to dzięki pektynom jabłka łatwo sycą, stając się cennym składnikiem diety osób pragnących się odchudzić. „Chipsy” z suszonych jabłek są świetną przekąską dla kierowców, telewidzów, kinomanów, czytelników etc., o ile lepszą od ziemniaczano-tłustego pierwowzoru.
Efekty masowego zaangażowania w akcję projabłkową i antyputinowską zarazem mogą być zatem tylko dobre: pomożemy sadownikom (czyli gospodarce), a my będziemy zdrowsi.
Nie zapominajmy również o dwóch małych przyjemnościach, które możemy zyskać. Pierwsza to smak jabłek. Druga – świadomość, że po 24 latach od Olimpiady w Moskwie znowu pokazaliśmy Gest Kozakiewicza niektórym jej obywatelom. Wystarczy nawet, że jednemu.
Komentarze
Panie Gospodarzu
Pan się myli. ale z korzyścią dla zdrowia.
Z niekupionych przez Rosję 750.000 ton jabłek, każdy (prawie, odliczam bezzębnych, całkiem infantylnych, chorych, uczulonych, nielubiących i nieobecnych, zostawiam 32 miliony) Polak musiałby zjeść jakieś 2/3 jabłka ekstra dziennie, by polskim sadownikom i handlarzom stratę zrekompensować.
Dodając to do ilości już zjadanej, byłoby to tyle, że lecznictwo polskie straciłoby rację bytu. Jak mówi przysłowie: ‚one apple a day keeps doctor away’, czyli wystarczy nawet jedno jabłko, a doktor bankrutuje.
No tak, tylko kto weźmie lekarzy na utrzymanie? Może niech oni jedzą te jabłka?
Co będzie, jak Rosja odmówi kupowania polskich buraków pastewnych? Też będziemy jeść więcej? Ja do dziś nawet nie spróbowałem. Mam opory.
Sam gest Kozakiewicza okazał się pusty , jak sankcje jednych kapitalistów przeciwko innym kapitalistom.
Co z tej „rewolucji” na Majdanie ma naród polski czy ukraiński?
Czy obrona zawłaszczonych majątków przez Julię Tymoszenko i jej kolegów piastujących najwyższe stanowiska na Ukranie jest warta śmierci młodych nacjonalistów ukraińskich, kórzy również w czasie II wojny światowej popełnili błąd polityczny sprzymierzając się wtedy z Hitlerem.
Polityka elit globalnych jest zupełnie niezrozumiala i popełnia w XXI wieku jeden błąd za drugim. Propaganda polskich mediów, a szczególnie michnikowskiej Gazety Wyborczej jest bardziej kłamliwa niż propaganda w czasie PRL-u .
Gazeta.pl zbliża się do poziomu Radia Tirana.
Doktorze.
Swietny (jak zawsze) artykuł.
Tylko (chyba niechcący) namawianie do codziennego zjadania kilku jabłek dodatkowo spowoduje spowoduje konflikt interesów pomiedzy rolnikami, Pańskim szeroko pojętym środowiskiem. Ponieważ jak z powodu zjadania większej ilości owoców staniemy sie zdrowsi, to ucierpi przemysł farmaceutyczny (mniej potrzeba leków), oraz służba zdrowia – mniej pacjentów.
To tak , jak odzywaja sie protesty plantatorów tytoniu , bo Unia chce ograniczyć produkcję jakichś tam papierosów.
Tanaka
„Co będzie, jak Rosja odmówi kupowania polskich buraków pastewnych? Też będziemy jeść więcej? Ja do dziś nawet nie spróbowałem.”
Nie wiem czy mamy to samo na myśli, ale za bajtla na polu u babki zajadalem sie takimi surowymi burakami , na Śląsku nazywaliśmy je „kwaki”. Tak samo jak surową oberibą (kalarepa). To tez wyjdzie nam na zdrowie.
Natomiast jak Rosjanie będą zjadać mniej jablek, to nasz przemysl farmaceutyczny na tym zyska.
Mnie interesuje coś innego. Jak to jest, że taki duży kraj musi sprowadzać jablka i inne płody rolne z zagranicy. Wyraźnie widać niewydolność tego systemu.
@Andrzej52
nawet jeśli Polacy zaczną konsumować ogromne ilości zdrowego jedzenia (czego Narodowi serdecznie życzę) i wchłonie wszelkie nadwyżki produkcji wynikające z embarga to i tak przeciętny Polak jest hipochondrykiem (widzę to po mojej rodzinie) więc lekarze i firmy farmaceutyczne nie zbankrutują. A jeśli interes będzie szedł gorzej to się wprowadzi leki i suplementy diety na bazie jabłek, oczywiście na receptę. Pieniądz będzie krążył. Spokojna głowa. Mam nadzieję, że Polsce uda się skonsumować (dosłownie i w przenośni) trend jedzenia jabłek i w fajny sposób uda się wypromować w UE polskie jabłka. Wczoraj zahaczyłem o parę stron anglojęzycznych i komentarze internautów angielskich brzmiały mniej więcej w takim tonie: „super akcja, super promocja, sam bym kupił polskie jabłka, ale idę do supermarketu i tam ich nie ma. Może mi ktoś powiedzieć, gdzie dostanę polskie jabłka”. Fajnie by było, gdyby ministerstwo rolnictwa sypnęło groszem specjalistom od reklamy i poszło za ciosem.
Należałoby jeszcze zjeść dodatkową porcję kapusty, kalafiorów, brokułów, buraków, śliwek. Pić więcej mołdawskiego wina ( w ramach bratniej pomocy ), a w perspektywie jeździć co drugi dzień samochodem (korzyść również dla środowiska ), rzadziej gotować i piec ( tyż zdrowo ) itd, itp.
Putin – samo zdrowie ?
daniel k.
3 sierpnia o godz. 8:14
Chyba nie zauważyłes lekko kpiącego charakteru mojego komentarza.
” Fajnie by było, gdyby ministerstwo rolnictwa sypnęło groszem specjalistom od reklamy i poszło za ciosem.”
Tu chyba nie potrzeba ministerstwa, tylko wiekszej obrotności organizacji zrzeszających producentów owoców. zdaje mi sie, że przez lata pracowali uśpieni handlem z jednym duzym odbiorcą, zamiast próbowac zdywersyfikować sprzedaż. A cena i jakością (mam nadzieję) możemy pobić zachodnich plantatorów. Na urlopie w szwajcarskich Alpach widzialem we wsi jablka Południowotyrolskie (bardzo blisko) po 3-4 EUR/kg. Oraz widzialem , jak na każdym kroku promuja swoje calkowicie lokalne sery, produkowane z mleka z nawyżej polożonych hal w Alpach. Jak mi powiedziala sklepowa, cena jest adekwatna do jakości.
Doktorze
Czas pod komentarzami bardzo zachodnioeuropejski, dwie godziny do tylu,
Pozdrawiam wszystkich 🙂
Osobiscie uwazam ze to wlasnie nikt inny jak PSL powinien uruchomic SWOJE rezerwy finansowe i zrefundowac rolnikom ich straty. No bo przeciez to ONI nikt inny jak O N I „wielcy panowie politycy” podejmowali te decyzje i przyklaskiwali samym byciem w koalicji . Chcieli i sa nadal w koalicji tak wiec i odpowiedzialnosc ponosic powinni. I teraz tylko jedno pytanko jesli maja tyle kassy tooooooooo JAK TO MOZLIWE W JAKI SPOSOB DO NIEJ DOSZLI.
Ja sam chtnie zjem te dw albo i trzy jablka dzienni a moze i wypije w postaci soku i z piec ale prosze tylko BIO i maja byc wolne od podsypki politycznej i nawozu polskiej wojny z gospodarka Rosji.
Przy okazji embarga na warzywka i owoce widzę całą polską patologię. Tę samą, która doprowadziła do wybuchu powstania warszawskiego i największej klęski w ostatnim stuleciu. Nie liczą się koszty byleby tylko dokopać temu, którego nam Wielki Brat palcem wskazali. Potem oczywiście pojawiają się racjonalizacje: a to jeść jabłka zdrowo, a to nikt nie stracił, tylkośmy zyskali. To po co w ogóle eksportujemy cokolwiek zamiast sami zżerać? Czysta strata!
Przenieśmy się o rok do przyszłości. Nagłowek z Polityki: „zrób Putinowi na złość, nie gotuj na ruskim gazie!” – i racjonalizacja – zbieraj w lesie chrust, będziesz zdrowszy, bo ruch to zdrowie a w lesie będzie ładnie jak w parku! Wszystko do czysta wyzbierane.
Widać, że autorowi zapłacili za reklamę. Należało od razu napisać Putin Hitler i nie wdawać się w głupoty. Lepiej zapytać o zdanie sadowników.
Chyba tylko dzieci (i niektorzy dziennikarze – propagandysci) wierza, ze akcja jedzenia (dodatkowych) jablek jest w stanie uratowac polskie sadownictwo!
W Doniecku,Ługańsku i ich okolicach brakuje wody,żywnosci i innych środków niezbednych do zycia.Ten koszmar kiedyś się skończy.Będą geopolitycznie zwycięzscy i geopolitycznie pokonani.Tubylcom,którzy przetrwają,będzie b.trudno wrócic do normalności .Niezaleznie od wyniku tej geopolitycznej rozgrywki .Będzie także,już jest,głód.
Może zamiast żrec jabłka na pohybel Putinowi ,czy na chwałę Obamie,powinnismy odkupic te jabłka od naszych wspaniałych sadowników i przekazac (mądrze by nie wyparowały geopolitycznie po drodze) ofiarom zasranej geopolityki.
Andrzej52
3 sierpnia o godz. 6:53
Nie wiem, czy to samo mamy na myśli. Buraki pastewne z definicji służą do karmienia trzody, czy człowiekowi wychodzą na zdrowie – może. Kalarepa oczywiście jest zdrowa.
Tylko ile jedzenia ekstra można zjeść „na pohybel Putinowi”?
Można zrobić zamianę: przestać jeść hamburgery. Tyle, że hamburgery z polskiego sera, z polskiej wołowiny, zboża itd. Więc stracą ci producenci, a zyskają sadownicy.
naraz się nie da.
Proponuję produkcję cydru na dużą skalę. Widziałem już nawet takowy z dumną etykietą : „z polskich jabłek”. 4,5 ampera nikogo nie sponiewiera 😉
A ja proponuję by Radek Sikorski, zamiast win za 800 zł, żarł na obiad jabłka. Daje to dziennie około 400 kg. jabłek, zakładając że Ministster kupi jabłka po cenie skupu od sadowników ( http://www.sadbiznes.pl/notowania-jablek/7 ). Co do jedzenia jabłek na złość Putinowi radze przemyśleć sobie znaczenie wartości 500% – cena w skupie to 2 PLN, cena w sklepie to ok. 10 PLN – i kto zarobi na takim proteście.
Może to mało patriotyczne w takiej chwili, ja jednak proponuję zastanowić się nad tym, że polityków cechuje przede wszystkim hipokryzja, że sami doprowadzili do obecnej sytuacji, że Polska polityka wobec Ukrainy nie przyniosła żadnych korzyści Polsce i Polakom – ani wizerunkowych ani gospodarczych. Czy mamy też w ramach protestu jeść wieprzowinę na którą embargo ogłosiła Ukraina?
A dalej cytat z mojego bloga: „Ktoś ludziom którzy tak protestują wmówił że pewne działanie da efekt. A jak widać – efekt jest mizerny a działanie głupie… I nagle okazuje sie że klasa polityczna niewiele więcej umie zrobić. Bo i większość kwalifikacji tych panów sprowadza sie do niezwykłych wprost kompetencji w wyjaśnianiu dlaczego obywatel jest sam sobie winny swojej biedy. I dlaczego czegoś tam nie można bo brak pieniędzy. Prawdę mówiąc jeszcze nie słyszałem w Polsce by polityk, a zwłaszcza tzw. ekspert ekonomiczny, mówił że coś da sie zrobić”
http://fiksacie.wordpress.com/2014/03/22/po-prostu-nie-kupuj-u-putina-albo-siedz-cicho/
Gest Kozakiewicza jest zdrowy, bo wyrabia mięśnie przedramienia. Równie zdrowe jest spożywanie jabłek.
A najzdrowsze, dla Polaków oczywiście, jest budowanie sobie mitów, co to im samopoczucie poprawiają. Ot i mamy mit jabłkowy; a wiadomo czym to się skończy – część sadowników pójdzie z torbami – jeśli państwo, czyli my, nie zapłaci im za utracone zarobki.
Ale nic to! ważne, że wyrolowaliśmy Putina! CAŁY ŚWIAT nas zauważył!
To naprawdę działa – robiłam w sobotę zakupy warzywno-owocowe na bazarku i każdy (naprawdę każdy) kupował jabłka. Ja też ale ja kupowałam jabłka zawsze, za to część klientów już płacąc łapała się za głowę i mówiła „a, i jeszcze kilogram za zdrowie Putina”. Nie wiem jak działają rozliczenia finansowe sadowników, możliwe, ze wzrostu krajowego spożycia nie odczują od razu, ale jak ktoś kupił jabłka to je pewnie zje i na dobre mu wyjdzie. Sadownikowi też summa summarum wyjdzie na dobre.
Proszę też więcej jeździć na rowerach i chodzić piechotą, nie podwozić tyłka samochodem każde 500 metrów. Właściwie pojęty patriotyzm to samo zdrowie 🙂
HB
4 sierpnia o godz. 12:58
Obawiam sie jednego. Jak wzrośnie gwaltownie popyt na jablka, to zanim tegoroczne zbiory dotrą do klientow, wykorzystaja to handlowcy 9handlarze raczej) i podniosa ceny, skutecznie odstraszając klientów od zakupów. A sadownicy zostaną z ręka w nocniku.
Tylko nie więcej na rowerach!… Znaczy w miarę możności proszę wcinać te…n patriotys stacjonarnie i nie zatłaczać mi gór, ścieżek rowerowych, pływalni i podobnych!
(I jeszcze potem wciskają człowiekowi, że go moda na zdrowy styl życia po(de)rwała, gdy on od zawsze miał ten styl! 😈 )
An apple a day keeps the doctor away,
an onion a day keeps everyone away.
Na razie wyprzedawane są zeszłoroczne zapasy jabłek z chłodni.
Na moskiewskim rynku w maju 2014:
Ogólnie przedział cenowy jabłek w Moskwie jest bardzo szeroki i waha się w granicach 0,61 – 1,37 euro za kilogram, w zależności od odmiany i kraju pochodzenia. Polskie jabłka tradycyjnie są najtańsze. Hurtownie oferują polskie owoce w cenie 0,65 – 0,87 euro/kg, a popyt na nie jest na umiarkowanym poziomie. Jabłka hiszpańskie, francuskie, chilijskie i południowoafrykańskie oferowane są w kategorii jabłek premium i kosztują 1,17 – 1,37 euro za kilogram.
Do jabłek musimy jeszcze dodać gruszki i inne owoce Ponadto 80 tys. ton niesprzedanej wieprzowiny, tysiące ton warzyw…
Jeść, jeść, jeść…
Nie ma czasu na sport 😉
Kogo (poza własnym zdrowiem) ratujemy patriotycznie jedząc jabłka
Przypominam wszystkim,że jabłka jemy razem z pestkami (czarnymi),które działają przeciwnowotworowo
Im więcej jabłek, tym więcej pestycydów.
Po winogronach jabłka są najbardziej obciążone śladami pestycydów. Następne w kolejności są truskawki, brzoskwinie, papryka, ziemniaki, sałata.
Najmniej pestycydów zawiera cebula, kukurydza, ananas, awokado, szparagi, groszek, mango, bakłażan, kiwi, kapusta, arbuz…
Wszystkie zdrowe i mające więcej witamin niż jabłka.
Pestki jabłek zawierają amigdalinę („witaminę B17”) , którą prawie 100 lat temu próbowano leczyć nowotwory, bezskutecznie. Badania i eksperymenty nie potwierdziły terapeutycznego działania, za to pacjenci mieli objawy zatrucia kwasem pruskim. Amigdalina jest trująca, rozpada się dając cyjanowodór, który blokuje transport tlenu z hemoglobiny do komórek. W pestkach jabłek jest jej mało, ale o jej obecności świadczy gorzkawy smak i migdałowy zapach. Kto wierzy w ezoteryczne brednie i chce jej więcej, może jeść pestki moreli 🙄
Tak, tak, tak, drogi 1300g. Twoja jest tylko racja i to święta racja 😛
Słowa przeciw słowom: ja poznałem osobiście tych co w ten sposób (czy podobnie „niedorzeczny”) się wyleczyli (niekoniecznie z raka) i nie zatruli. Na własny rachunek, bez jałmużny z enefzetu.
Tak w ogóle to nie wiedziałem, że biochemia jest ezoteryczna. No ale na mojej uczelni nie sadzili takich dywagacji, tylko kazali się uczyć. Skutecznie.
„ja poznałem osobiście tych co w ten sposób (czy podobnie “niedorzeczny”) się wyleczyli (niekoniecznie z raka) i nie zatruli.”
A może wyzdrowieli pomimo niedorzecznej terapii?
Wziąłeś to pod uwagę, Hu hu?
Szanowny 1300 g – spotkałem też takich, którzy wyzdrowieli pomimo chemioterapii. Pasi? Notabene, zapewne pamiętasz doniesienia sprzed ok. 2 lat – bodaj z British Medicine Journal – o odkryciu mechanizmu, w jaki sposób komórki rakowe stają się po leczeniu chemicznym jeszcze bardziej agresywne?
Dżizas, Hu hu, coś się tak do mnie przyczepił?
Brak Ci towarzystwa do rozładowania agresji?
Mój komentarz odniosłem do Reni, która zachęca gremialnie i kolektywnie „Przypominam wszystkim,że jabłka jemy razem z pestkami (czarnymi),które działają przeciwnowotworowo”. 😉
A Ty mi jesteś winien informację, kto i z czego wyleczył się przy pomocy pestek z jabłek. Że nie z nowotworu, to już wiem.
I na jakiej uczelni uczą o zaletach jedzenia tych pestek?
Czcigodny 1300 g – opanuj czytanie ze zrozumieniem oraz odpowiadanie na temat. Wtedy będziesz dla mnie partnerem do dyskusji.
Hu hu, to Ty wtrąciłeś swoje 3 grosze, a teraz się zorientowałeś, że zbyt pochopnie i bez sensu, więc odwracasz kota ogonem.
Może opanuj czytanie po kolei, a potem spróbuj zrozumieć, co i kto napisał 😉
Dyskusji się nie dopraszam, bo to już chyba zbyt emocjonujące przy stanie Twoich nerwów. Za dużo jabłek?
1300 g – ustalmy jedno: nie masz bladego pojęcia o biochemii, więc o czym mam z tobą dyskutować? A jabłek jak raz nie jadłem od zeszłego roku 😛
Hu hu – nadal Cię nie rozumiem.
Dlaczego w ogóle mielibyśmy dyskutować, kiedy nie podałeś konkretnego zagadnienia.
Ja mówiłem o pestkach z jabłek, a Ty?
Że ktoś tam czymś się wyleczył i nie zatruł, a na dodatek nie na koszt państwa.
Czym i z czego?
I co do tego ma moja znajomość biochemii?
Mam nadzieję, że to proste pytania 😉
Kawa na ławę, drogi 1300 g:
Nieznajomość biochemii w Twoim wykonaniu: to co nazywamy amygdaliną to złożona molekuła benzaldehydu i dimeru glukozy, mostkowana rodnikiem cyjanowym, która może uwolnić CN- tylko pod wpływem enzymu beta-glukozydazy. Tak się składa, że ilość tego enzymu (a zatem biochemiczna „moc przerobowa”) jest o dwa rzędy wielkości znaczniejsza w komórkach nowotworowych. I dlatego, jeżeli do do komórki zwykłej i rakowej trafia analogiczna ilość amygdaliny, to ta druga jest na nią zdecydowanie bardziej wrażliwa. Prosta odpowiedź?
Drogi Hu hu,
skąd czerpiesz takie rewelacje?
Terapia amigdaliną (Laetrile) uchodzi za bezskuteczną i wręcz szkodliwą, ale stosowaną w medycynie alternatywnej w krajach, gdzie istnieje tzw. swoboda terapeutyczna.
Badania na grupie 178 pacjentów z nowotworami nie wykazały ani zmniejszenia guzów, ani przedłużenia życia, ani poprawy samopoczucia, nie mówiąc już o wyleczeniu. Wykazały jednak działania uboczne jak w każdej chemoterapii. Część pacjentów wykazała prawie letalny poziom cyjanku we krwi.
Wniosek:
Amygdalin (Laetrile) is a toxic drug that is not effective as a cancer treatment.
Z tego, co wiem, to beta-glukozydaza występuje w podobnych ilościach (bardzo małych) zarówno w komórkach zdrowych jak i nowotworowych. Ale Twoje badania, Hu hu, wykazały co innego?
Inna hipoteza opiera się na rzekomym braku w komórkach nowotworowych innego enzymu (rodanazy – siarkotransferazy), który pośredniczy w przenoszeniu siarki i w wątrobie przetwarza cyjanki w mniej trujące tiocyjaniany.
Pisanie o rzekomych antynowotworowych zaletach amigdaliny jest rozprzestrzenianiem niebezpiecznych bzdur.
Dawka śmiertelna amigdaliny to ok. 50 mg. Jedna pestka moreli zawiera 0,5 mg.
Zażywana jednocześnie witamina C wzmacnia działanie toksyczne.
Wzruszyłeś mnie zacny, 1300 g. Zacznijmy od początku.
Aha, Pubmed. Jedno badanie na 178 osobach, bez żadnych szczegółów technicznych, sprzed 32 lat, czyli żadne. No gratulacje. Można kliknąć „przenieś do Kosza”.
Swego czasu przytoczyłem tu kilka metaanaliz, czyli wyników kilkudziesięciu badań kohortowych z ostatniego 10 lecia, z których wynika, że stosowanie statyn zwiększa śmiertelność nie przynosząc żadnych korzyści terapeutycznych. Co te substancje jeszcze robią w farmakopeach i na receptach?
Gratuluję poza tym myślenia w sowieckim stylu: „Zjawisko nie istnieje, dopóki nie zatwierdzi go KC KPZR”.
Co do beta-glukozydazy: no widocznie TWOJE badania były mylne. To akurat mnie średnio dziwi. Notabene, amygdalina istnieje obecnie w formie kapsułkowanej w postaci czystej, jest ogólnie dostępna w RP i nigdzie w statystykach Sanepidu nie znalazłem ofiar zatrucia cyjankiem. A znając „uczonawych” i „ciennikarzy” liżących im d… (patrz: ostatnia wkładka zdrowotna w Wybiórczej) jedno lekkie podtrucie laetrilem wystarczałoby do rozpętania w mediach piekła. Już widzę te tytuły…
O witaminie C finałowo przywołanej – następnym razem, bo to znacznie ciekawsze niż w sumie ten marginesowy temat.
Kłaniam nisko się.
@Hu hu
amygdalina w postaci czystej (co to znaczy, z czego robiona?) jest ogólnie dostępna w RP, a ludzie jak umierali na nowotwory tak umierają. W USA też, chociaż niektórzy wydają ciężkie pieniądze w Meksyku na takie kuracje.
Jeśli znasz lepsze publikacje niż przeze mnie przytoczona, choćby z doświadczeń na zwierzętach, to bardzo proszę o oświecenie.
Może tu się mylą?
Dwaj podróżni w przedziale kolejowym, jeden czyta poważne czasopismo naukowe i pogryza coś z małej torebeczki, drugi przygląda mu się ciekawie. Po jakimś czasie nie wytrzymuje i pyta:
– Co pan szanowny, jeśli można zapytać, konsumuje?
– Pestki z jabłek. Bardzo podnoszą inteligencję 😎
– Hmmm… A nie mógłby mi pan sprzedać porcyjki?
– Proszę bardzo, 15 złotych.
– Dziękuję, bardzo pan uprzejmy.
Drugi podróżny zaczyna pogryzać pestki, ale po chwili się reflektuje:
– Panie! Za 15 złotych to ja bym kupił 5 kilo jabłek!
– No widzi pan! Już działa! 😎
Czcigodny 1300 g, uprasza się o nie podważanie osiągnięć oficjalnej onkologii, co zwrotem „ludzie jak umierali na nowotwory, tak umierają” uskuteczniłeś 🙁