Niezdrowa układanka Pana Premiera
Nie dziwi mnie, że Pan Minister Arłukowicz przetrwał niedawną rekonstrukcję rządu. Oto lista powodów, dla których Pan Minister Arłukowicz jest nierekonstruowalny. Razem (Minister i powody) stanowią elementy układanki, której – jak u Mistrza Młynarskiego – nie da się ułożyć.
Elementami tego nieukładalnego puzzle są problemy, które powinny zostać rozwiązane, żeby system opieki zdrowotnej mógł zacząć się poprawiać. Ich pokonanie nie stanowi zatem cudownego panaceum, które zapewni poprawę, a raczej – warunek brzegowy, by poprawa ta miała w ogóle szansę zaistnieć.
Bałagan legislacyjny – który sprawia, że kompetencje i odpowiedzialność są rozmyte, a wiele ważnych decyzji w systemie opieki zdrowotnej podejmowanych jest uznaniowo. To szkodzi i pacjentom, i – w mniejszym stopniu – świadczeniodawcom.
Brak jednolitego kryterium oceny wartości merytorycznej poszczególnych procedur medycznych. Powinny nim być wytyczne (gudelines) europejskich towarzystw medycznych. Są one opracowywane w dużych zespołach, co obniża ryzyko wpływu partykularnych interesów poszczególnych współautorów na treść dokumentu. Muszą uwzględniać aktualny stan wiedzy. Ten stan oczywiście ciągle się zmienia, więc wytyczne też ewoluują, ale w danym momencie są podstawą postępowania medycznego. NFZ je po prostu ignoruje. Bo może.
Zbyt słaba pozycja Konsultantów Krajowych. Tam gdzie pojawiają się wątpliwości merytoryczne, głos decydujący powinni mieć Konsultanci Krajowi, którzy z urzędu mają wspierać Ministra Zdrowia w jego działaniach. Jak się wydaje – ich wiedza i doświadczenie jest brana pod uwagę w niewystarczającym stopniu. Wyrażane przez nich opinie powinny mieć moc przyzwalającą dla działań NFZ, lub je blokującą. W samej instytucji konsultantów krajowych można by wprowadzić poprawkę organizacyjną, wzmacniającą ich rolę: przekształcić je w 4-5 osobowe ciała komisyjne. Uchroniłoby to Konsultantów (tak jak chroni zespoły autorów wytycznych) przed pomówieniami o realizowanie partykularnych interesów.
Zbyt mocna pozycja NFZ. Zbyt słaba pozycja Ministerstwa wobec NFZ. To paradoksalne, ale minister Rzeczypospolitej jest wobec NFZ bezradny, jak dziecko. NFZ może wszystko i pozostaje poza kontrolą. Decyzje urzędników NFZ nie muszą mieć jakiegokolwiek merytorycznego uzasadnienia. Wystarczy powołanie na ich własną, poprzednią decyzję. Nie kierują się dobrem pacjentów, bo nie o to chodzi w ich grze. W tym wszystkim wydają się mieć dobre samopoczucie. Ich pozycja wobec Ministerstwa przypomina słynną kwestię z kabaretu „Dudek” dotyczącą nieśmiertelnego Pan Majstra: „Pan może Panu majstrowi skoczyć…(etc.)”. I Minister Arłukowicz posłusznie skacze. Oraz całuje tam gdzie można było Pana Majstra w drugiej części wspomnianej kwestii pocałować.
Niejasna rola medycznych towarzystw fachowych. Wydają polskie wersje wytycznych, niekiedy certyfikaty umiejętności. Oczywiście, że reprezentują interesy swoich specjalizacji, ale powinno się ich zdanie – przynajmniej w kwestiach merytorycznych – przynajmniej brać pod uwagę w dyskusjach. W obecnej rzeczywistości czasami czynią to Konsultanci Krajowi, ale teoretycznie – wcale nie muszą.
Nadmierna rola izb lekarskich. Nie bronią pacjentów przed nieetycznymi zachowaniami lekarzy. Nie bronią lekarzy przed ułomnymi mentalnie i moralnie działaniami NFZ, oraz Ministerstwa Zdrowia. Niektórymi swoimi akcjami wręcz szkodzą środowisku lekarskiemu (np. projektem zakazu zamieszczania opinii o lekarzach w Internecie). Ściągają od lekarzy daninę za wykonywanie działań niepotrzebnych, lub takich, które można by taniej wykonywać gdzieś indziej. Założenie ich powstania było słuszne. Stan faktyczny jest co najmniej smutny. Dosyć oczywisty efekt monopolu korporacji zawodowej. Zniesienie obowiązku przynależności mogłoby skłonić Izby Lekarskie do powrotu do szlachetnych źródeł ich istnienia.
Nieprecyzyjne kryteria rozliczania placówek medycznych – oparte na wspomnianej wyżej uznaniowości podstaw decyzji urzędników NFZ. Prowadzą do ludzkich nieszczęść, ale także – problemów placówek opieki zdrowotnej, a niekiedy również – do nadużyć. Brak jasnych zasad musi prowadzić do patologii.
Ośrodki referencyjne. Obecny system rozliczania prowadzi je nieuchronnie do bankructwa. Wykazał to raport komisji kontrolującej Centrum Zdrowia Dziecka, działającej na polecenie samego Ministra Arłukowicza. Tymczasem Pan Minister wydaje się stawiać na to, żeby uczynić tego rodzaju ośrodki opłacalnymi. Opłacalność potrafi osiągnąć wyłącznie wyrzucając personel medyczny, lub skłaniając go do odejścia. Oczywiście nie sam, tylko poprzez wyznaczonych przez siebie zarządców. Nie rozumie prawdopodobnie (w końcu, dlaczego ma rozumieć?), że ośrodki referencyjne nie muszą być opłacalne. Mają być nieliczne, ale mieć takie możliwości, żeby leczyć najciężej chorych pacjentów. Tych, którym nie potrafiono pomóc w innych ośrodkach w kraju. Dlatego muszą zatrudniać najlepszych specjalistów, najlepiej wykwalifikowane pielęgniarki i dysponować dobrym sprzętem. Nie mogą mieć limitów przyjęć, bo to może oznaczać czyjeś nieodwracalne kalectwo, lub śmierć. Półroczna kolejka i limity przyjęć do ośrodka referencyjnego to nieporozumienie, a taka jest rzeczywistość.
Pielęgniarki i technicy medyczni. Polski system nie ma nich pomysłu. Nie potrafi wykorzystać ich rosnących kwalifikacji, ani skłonić do pozostania w zawodzie, zapewniając godziwe możliwości wynagrodzenia za ich pracę. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, konieczność zapraszania do pracy pielęgniarek zza granicy wydaje się w przewidywalnej przyszłości nieuchronna. Byłaby to kompromitacja polityków, nie tylko PO (patrz – niżej)
I wreszcie – dwa problemy koronne:
Klątwa Ewy Kopacz? Ci z Państwa, którzy nie cierpią na amnezję, uświadomią sobie, że nieprawdą jest, jakoby to Minister Arłukowicz zdewastował polski system opieki zdrowotnej. Robiły to już poprzednie rządy – od SLD, poprzez PiS, po PO. Gdy jednak zmieniała się partia przy władzy, to kolejny minister zaczynał od krytyki poprzedników i zabierał się do naprawy systemu. W istocie te naprawy oznaczały zazwyczaj psucie systemu w innym jego miejscu, bez naprawiania w miejscach naprawy wymagających. Czyli – starego miejsca już bardziej nie psuto. Tak się to jakoś tragikomicznie toczyło, aż do momentu, gdy PO wygrała drugą kadencję. Pani Minister Kopacz awansowała na Panią Marszałek Kopacz. Zostawiła po sobie pobojowisko w systemie opieki zdrowotnej, więc w nagrodę awansowała. „Dziwny jest ten świat” – śpiewał Mistrz Niemen. Przewidział Ewę Kopacz i NFZ? Przewidział, czy nie – Minister Arłukowicz najwyraźniej otrzymał rozkaz kontynuacji działań. Czyli – po raz pierwszy w historii III RP system cały czas jest psuty w tych samych miejscach, co z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do jeszcze większych kłopotów. Następca Ministra Arłukowicza musiałby zanegować dotychczasową politykę i zapewne również – dokonać sporych zmian personalnych w Ministerstwie. Przypuszczam, że Pani Marszałek zrobiłaby wszystko, żeby do tego nie dopuścić, gdyż inaczej zgodziła by się tym samym na zdyskredytowanie swojego, że tak zażartuję, dorobku.
Nie ma szaleńca na to stanowisko. Skoro jest, jak jest – kto sprawny mentalnie i etycznie zgodziłby się, by wziąć na siebie odpowiedzialność za wykonanie niewykonalnego zadania? Lekarz? Jeżeli jest fachowy, doświadczony i etyczny może żyć nie najgorzej i nie musi uczestniczyć w zapasach w błocie. W przypadku fachowego, doświadczonego i etycznego managera (bo taka jest alternatywa dla lekarza) prawdopodobieństwo podjęcia się takiej misji jest jeszcze mniejsze, bo zazwyczaj ma jeszcze więcej do stracenia. By zadanie stało się wykonalne, niezbędne by było zapewnienie nowemu ministrowi odpowiednich narzędzi do działania, które umożliwiłyby zasadniczą zmianę zasad działania systemu. Na to zaś kilka Ważnych Osób nigdy się nie zgodzi. c.d.b.o.
Problem w tym, że znacznie więcej ludzi doświadcza skutków niewydolności systemu opieki zdrowotnej, niż komfortu jazdy autostradami. Ignorowanie tej prawdy może być jedną z kluczowych przyczyn klęski wyborczej partii Pana Premiera.
P.S. Pan parker: niestety znów pomylił Pan portale. Tutaj niektórych słów w dyskusji nie używamy. Będę wdzięczny za nieprzysyłanie komentarzy do tego bloga przez najbliższy miesiąc. Potem szczerze zapraszam ponownie, bo Pana komentarze zdecydowanie inspirują współdyskutantów, za co dziękuję.
Komentarze
Odnoszę wrażenie, że Polacy przyzwyczaili się już do tego, jak wygląda służba zdrowia i pogodzili z postępującym upadkiem :/
Gospodarz stworzył bardo ciekawą listę sugestii (brawo za kolegialność rekomendacji – są w Polsce niestety pojedynczy konsultanci, którzy nie powinni byli studiów skończyć…. brawo za izby lekarskie – nie wiem jak to wygląda z punktu widzenia lekarza, ale ja, jako nie-lekarz mam wrażenie, że ich główne zajęcie to obrona nieetycznych zachowań w środowisku). Ale co z głównym problemem:
Nie ma i nie będzie dość pieniędzy, aby wszystkim potrzebującym zapewnić optymalną opiekę i leczenie zgodnie z aktualnymi rekomendacjami i wytycznymi towarzystw naukowych. Jak więc wybrać co, jak i u kogo leczymy?
świetny, rzeczowy artykuł,
trzeba mieć cywilną odwagę by tak pisać jak Pan.
Podpada Pan, rządzącym „wybrańcom narodu”, kolegą po fachu i wielu redaktorom POLITYKI.
z wyrazami uznania
Redaktorze, Nie jestem ekspertem od systemow opieki zdrowotnej w ogole, a w Polsce w szczegolnosci, ale mam jako takie popjecie o zarzadzaniu i organizacji i chcialbym uczynic taki oto komentarz w odniesieniu do nastepujacej tezy:
„Zbyt mocna pozycja NFZ. Zbyt słaba pozycja Ministerstwa wobec NFZ. ”
Zakladam, ze intencja bylo pokazac, ze w tym ukladzie to NFZ rozdaje karty (jako trzymajacy kase). Czy uwaza Pan, ze powinno byc odwrotnie tzn Minisetr powinien miec ostatnie slowo w dyskusjach z NFZ?
Ja uwazam, ze kluczem do sukcesu jest jasny podzial kompetencji. Minister jest od strategicznego planowania opracowania sensownych ustaw i wnoszenia i pod obrady Sejmu sensowne ustawy i roboty organizacyjnej. NFZ jest od pilnowania i rozdzialu pieniedzy ba bazie ustawy przygotowanej przez Ministra i zatwierdzonej przez Sejm. A lekarze sa od leczenia. To system ktory, jako oparty na trzech nogach, powinien byuc stabilnym. Jesli pojawia sie pytanie ‚ kto silniejszy?’ NFZ czy Minister to sysme nie jest w roznowadze i musi kulec.
Mieliśmy do tej pory troje bardzo dobrych ministrów; przy czym dwoje było lekarzami, a p.Cegielska urzędnikiem państwowym. Cała trójka to doskonali administratory z autorytetem i bez pańskich dąsów. Natomiast efekt ich pracy jest taki sam, jak i pozostałych (już nie tak wybitnych). Bo to nie minister A czy B – to system ma wady. Jest kosztowny, sztywny, rozrzutny mimo budżetowej mizerii, mało wydajny i korupcjogenny. Rozebrać ten budynek, teren zaorać i postawić coś nowego, postanowionego w konsensie narodowym. Inaczej nadal będzie to teatr absurdu.
Pan tu sobie bloga piszesz, Panie Dochtórze, a Polska gore! : http://wyborcza.pl/1,75248,15045322,Zmarl__bo_specjalistyczny_sprzet_dziala_tylko_do_godz_.html
http://wiadomosci.onet.pl/kielce/nfz-odmawia-12-latkowi-bez-leczenia-wojtek-umrze/h1wwk
Co tu się dzieje? Rozumiem, ja też w końcówce roku jestem zabiegany… ale żeby aż tak?
Bardzo trafna uwaga o Pani Kopacz. Za to, że się kompletnie nie sprawdziła i zostawiła służbę zdrowia w opłakanym stanie, ze słabymi perspektywami naprawy, została awansowana na…Marszałka Sejmu!! Tak ważne stanowisko! Skandal! Żałość bierze jak się na to wszystko patrzy.
Wszyscy teraz oskarżają Ministra, że zgonił swoją winę na innych ale prawda jest taka, że zawsze zwierzchnik ma prawo zwolnić podwładnego, który nie wywiązuje się ze swoich obowiązków więc nie rozumiem w czym problem.
„Ośrodki referencyjne. Obecny system rozliczania prowadzi je nieuchronnie do bankructwa. Wykazał to raport komisji kontrolującej Centrum Zdrowia Dziecka, działającej na polecenie samego Ministra Arłukowicza. Tymczasem Pan Minister wydaje się stawiać na to, żeby uczynić tego rodzaju ośrodki opłacalnymi. Opłacalność potrafi osiągnąć wyłącznie wyrzucając personel medyczny, lub skłaniając go do odejścia. Oczywiście nie sam, tylko poprzez wyznaczonych przez siebie zarządców. Nie rozumie prawdopodobnie (w końcu, dlaczego ma rozumieć?), że ośrodki referencyjne nie muszą być opłacalne. Mają być nieliczne, ale mieć takie możliwości, żeby leczyć najciężej chorych pacjentów. Tych, którym nie potrafiono pomóc w innych ośrodkach w kraju. Dlatego muszą zatrudniać najlepszych specjalistów, najlepiej wykwalifikowane pielęgniarki i dysponować dobrym sprzętem. Nie mogą mieć limitów przyjęć, bo to może oznaczać czyjeś nieodwracalne kalectwo, lub śmierć. Półroczna kolejka i limity przyjęć do ośrodka referencyjnego to nieporozumienie, a taka jest rzeczywistość.”
nie jest tak wszędzie. Akurat orientuję się dość dobrze w sytuacji ośrodków referencyjnych w dziedzinie ginekologii i położnictwa (zwłaszcza 2 i 3 poziom referencyjności neonatologii i perinatologii) w małopolsce i tam sprawa ma się całkiem dobrze – jest kilka naprawdę fajnie propserujących jednostek, w których podstawowa pomoc jest kompletnie damowa, a nie trzeba stać w żadnych kolejkach. Do tego ośrodki te naprawde dobrze prosperują – ale może jest to efekt tego, że tam zatrudnieni są także ludzie biznesu, którzy potrafią znaleźć źródła przychodów.