Milicyjnej bandyterki, zgonów ciężarnych i OIOM-ów jako przechowalni będzie więcej?
Warto nie przeoczyć, że różnorodne obrzydliwe działania Zjednoczonej Patologii wobec pacjentek, pacjentów i personelu medycznego są częścią większej kampanii. Gra idzie o władzę (czyli olbrzymią kasę). I o jeszcze trochę kasy na niższych szczeblach szeroko rozumianego aparatu. I nie jest to teoria spiskowa, tylko analiza powszechnie dostępnych danych.
Wspomniana strategia składa się z trzech łatwych do rozszyfrowania kierunków działania. Opiera się na pomysłach użytych do deformy wymiaru sprawiedliwości.
Pierwszy, a przy tym kluczowy element strategii Zjednoczonej Patologii, który już jest w pełni realizowany, to podważanie zasad współczesnej medycyny jako co najwyżej względnych zawsze wówczas, gdy rządzącym będzie to na rękę.
Najłagodniejszym działaniem jest tutaj niewątpliwie przyzwolenie na wypowiadanie opinii medycznych przez osoby pozbawione kwalifikacji w tym zakresie i traktowanie ich jako wiążących. Nawet jeśli te opinie (a niekiedy i związane z nimi czyny) mogą wpływać lub faktycznie wpływają na postępowanie wobec konkretnych pacjentów lub całych ich grup. Dobrym przykładem może tu być kompletny brak reakcji oficjalnej władzy na negowanie pandemii przez toruńskiego kapłana Wielkiej Mamony albo na proepidemiczne wrzaski neofaszystów.
Trochę cięższy kaliber to absolutna obojętność wobec antyszczepionkowej akcji Janusza Zwanego Dzbanem i jego równie alternatywnie błyskotliwej koleżanki. Powinni stać się obiektem śledztwa, ale nic takiego się nie stało. W końcu szkodzenie ludzkiemu zdrowiu jest istotne dla Zjednoczonej Patologii tylko do momentu porodu.
Jeszcze większy ciężar gatunkowy ma przyjęcie opinii kompletnie pozbawionej kompetencji medycznych organizacji (nazywa się chyba Ordo Amoris, ale nie zaprzątam sobie pamięci nieukami) jako oficjalnego uzasadnienia postępowania lekarskiego. Kontekstem było zakończenie nierokującej ciąży, zaś opinia zawierała twierdzenie, że depresja nie stanowi realnego problemu medycznego ani tym bardziej zagrożenia. Szczegóły możecie sobie Państwo wyszukać w internecie. Oczywiście nie chodzi o to, że Ordo Amoris nie może publikować opinii. Każdy może, tyle że w przypadku niefachowców takie opinie mają znaczenie wyłącznie towarzyskie. Przyjęcie takiej opinii przez lekarza powinno natomiast zaprowadzić go przed oblicze prokuratora, a następnie przed sąd.
Temat najgorętszy to oczywiście ciąża i aborcja. Rozpowszechnianie nieprawdy przez proporodowców, demonstrujących fotografie z późnych poronień, co jest intencjonalnie fałszywym przekazem społecznym, nie jest w ogóle ścigane. A powinno.
No i najważniejsze – wypisywane i wykrzykiwane przez proporodowców hasło o tym, że aborcja zabija dzieci, świadczy wyłącznie o nieuctwie i złej woli. Tak samo jak okrutne represje milicjantek i milicjantów (na zaszczytne określenie policja trzeba sobie zasłużyć) wobec kobiet po samoistnym lub sprowokowanym poronieniu. Zgodnie z zasadami współczesnej medycyny o człowieku mówi się od jego porodu. Przedtem jest to płód. Oczywiście o płód się dba, diagnozuje i nawet operuje, jeżeli trzeba i można. Trzeba się jednak pogodzić z tym, że nie każda ciąża kończy się dobrze i że istnieją możliwości, żeby to przewidzieć. Zaś słynna deklaracja satrapy, że chodzi o to, by poród był konieczny, bo umożliwi chrzest i katolicki pochówek, świadczy o tym, z jak dalece zaburzoną osobowością mamy do czynienia.
Aborcja nie jest zabójstwem dziecka. Jest przerwaniem ciąży. To jest profesjonalna, medyczna interpretacja. Rozumiem, że dla fanatycznych nieuków może być ona nie do przyjęcia.
Drugi element strategii Zjednoczonej Patologii to neutralizacja tych, którzy mogą jej przeszkodzić. Czyli przede wszystkim Izb Lekarskich i wszelkich medycznych związków zawodowych. On również jest już w trakcie realizacji, chociaż skutki szczęśliwie są na razie marne. Pisali o tym fachowcy, pozwoliłem sobie niedawno wypowiedzieć się i ja (np. w tym miejscu) – więc teraz krótko.
Niejaki Andrzejek, zarządzający przez pomyłkę systemem ochrony zdrowia, na każdym kroku deprecjonuje środowisko medyczne, szermując przede wszystkim argumentami, że jest to elitarna korporacja i wyjątkowo nieuczciwa grupa ludzi. Wielki S.J. Lec napisał, żeby nigdy nie dyskutować z głupcem – ludzie mogą nie dostrzec różnicy. Nie wiem, dlaczego ten aforyzm przypomniał mi się akurat teraz. Na pewno bez związku.
Znacznie poważniejsze jest powoływanie komisji do spraw nękania przez Izby Lekarskie lekarzy prezentujących opinie i metody działania skrajnie odmienne od zalecanych przez nowoczesną medycynę. Opartą na faktach, zebranych i zanalizowanych według precyzyjnie zdefiniowanych kryteriów. Dodatkowe wsparcie w walce z egzekwowaniem rzetelnej medycyny ma zapewnić ludowy trybun oczywistej sprawiedliwości i jego drużyna. Wszystko to ma uniemożliwić sprzeciw wobec decydowania o ludzkim zdrowiu i życiu według modelu „bo tak!”, konsekwentnie wprowadzanego w dziedzinie prawa, bezpieczeństwa etc.
Trzeci i ostatni element strategii opiera się na prostym, kaskadowym rozumowaniu: „lekarzy jest zbyt mało, a ludzie narzekają na długie kolejki” – „wykształćmy więcej lekarzy (przy okazji, jeżeli będzie ich dużo, obniżymy ich roszczeniowość), to ludzie będą zadowoleni” – „nie da się…” – „jak to! – stwórzmy nowe uczelnie medyczne! wszędzie, gdzie się da! nawet przy kościołach, nie! zwłaszcza przy kościołach” – „ale to będą marni lekarze!” – „za to ideowi, a my i nasze rodziny nie będziemy się u nich leczyć, bo mamy odpowiednie instytuty, no i parę znajomych osób zarobi na tej edukacji też nieźle, z kapłanem Wielkiej Mamony na czele!”.
Może brzmi to żartobliwie, ale sprawa jest poważna. Lekarzy – tak samo jak każdej inna populacji zawodowej – dotyczy rozkład poziomu kompetencji według krzywej Gaussa. Wynika z niej bezlitośnie, że większość jest przeciętna, niewielki odsetek to geniusze, a bezmyślni ignoranci to również niewielka podgrupa. W tym rozumowaniu jest jeden poważny haczyk. Wprowadzany właśnie przez oblecha od edukacji system szkoleń lekarzy może spowodować, że nowy szczyt krzywej, czyli nowa przeciętna, wypadnie tam, gdzie dziś jest poziom tych z istotnymi niedostatkami wiedzy medycznej. Trochę niebezpieczniej się zrobi, nieprawdaż?
Tytułowe koszmary pozostają bez konsekwencji, dopóki Zjednoczona Patologia dysponuje aparatem represji. Jeżeli przegra wybory, może być jej przykro. Trzeba więc wprowadzić takie zmiany, które będą wymagały długiego czasu i bardzo trudnych starań, żeby je odkręcić. Na przykład wprowadzić do systemu odpowiednio wielu odpowiednio ideowych lekarzy. A potem szybko ich awansować. Przecież to już drużyna satrapy ma opanowane. A późniejsze unieważnianie dyplomów lekarskich lub przymusowe uzupełnianie wiedzy przez absolwentów medycznych studiów modlitewnych może być wręcz niewykonalne.
Zamiast konkluzji – cytat. Jedno z pierwszych zdań wspaniałej powieści:
„Tak, człowiek jest śmiertelny, ale to jeszcze pół biedy. Najgorsze, że to, iż jest śmiertelny, okazuje się niespodziewanie (…)” (M. Bułhakow, „Mistrz i Małgorzata”).
Pozwalam sobie uświadomić Państwu, że powoli staje się dla nas oczywiste, że żyjemy dłużej i sprawniej. Dla niektórych taki stan rzeczy jest naturalny i nieodwracalny. Otóż nie jest. Ideologizacja medycyny jako przeciwieństwo tej opartej na możliwie twardych danych musi skończyć się źle dla chorych i ich rodzin. Wiemy to z historii medycyny. Polska ma koszmarną szansę stać się liderem w liczbie bezsensownych śmierci i możliwego do uniknięcia inwalidztwa. Będzie to dotyczyć każdej i każdego z Państwa niezależnie od poglądów. A wszystko w imię utrzymania władzy przez chciwych nieudaczników.
Podobieństwo opisanych w tekście osób do prawdziwych postaci jest przypadkowe. Prawdopodobnie.
Komentarze
Tak, żyjemy dłużej i jesteśmy sprawniejsi – to zasługa przede wszystkim medycyny „zapobiegawczej”, dość powszechnej na Zachodzie. Raz w roku solidne badanie ogólne i podstawowe badania, łącznie z mammografią co parę lat. To procentuje, bo choroby mogą być wyłapane wcześniej. To się wszystkim opłaca, chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego.
Chwalę to sobie w Kanadzie, gdzie opieka lekarska jest darmowa. Nie darowałabym sobie, gdybym raz na rok z tego nie skorzystała, a coś by wyskoczyło w międzyczasie.
Brakuje lekarzy rodzinnych, właśnie mój odszedł na zasłużoną emeryturę – podczas ostatniej wizyty wspominaliśmy, że on akurat zaczynał praktykę, kiedy myśmy przyjechali… ponad 41 lat bardzo sympatycznej znajomości i bardzo dobrej opieki!
Czas poszukać nowego doktora, ale z tym kłopot, bo ich brak…
https://www.cbc.ca/news/canada/ottawa/frontenac-medical-associates-retirements-kingston-family-doctor-shortage-1.6854375
p.s.
Wiem, że inwestycje na fundusz zdrowia w Polsce nie są priorytetem, ważniejsze są te czołgi, helikoptery i inne zabawki dla pewnego ministra, chociaż przecież Polska jest w NATO i tamże sporo odpowiedniego sprzętu. No ale (jak to się Pan elegancko wyraził) Zjednoczona Patologia niekoniecznie ma zdrowie obywateli jako priorytet.
Władza ma własną klinikę rządową, ma się gdzie leczyć – żeby przypomnieć słynne „rząd się wyżywi”.
A przecież takie doroczne badania to dobrze wydane pieniądze, bo lepiej zapobiegać, niż później leczyć.
Przykre jest przede wszystkim to, że bywszyj „poseł zwykły” opuścił swoje siodełko z tylnej ławy, zrobił siebie wicepremierem, żeby nie powiedzieć – pierwszym sekretarzem i, nawet bez grupy – trzyma władzę.
W głowie mi się nie mieści, że jakiś Chazan i tak dalej.
Lekarz ma pomagać, bez względu na przekonania.