Kozaczki Pana Ministra
„Czy można nosić do platfusów ostrogi? Można! Ale nie należy nimi dzwonić.” Ta „Myśl Nieuczesana” Stanisława Jerzego Leca przypomina mi się nieodparcie kiedy myślę o niedawnym liście Pana Ministra Arłukowicza do środowiska lekarskiego. List traktował o odstępstwach od elementarnej lekarskiej rzetelności, jako o głównej (a być może – jedynej) przyczynie braku poczucia bezpieczeństwa pacjentów w Rzeczypospolitej.
Na wstępie kilka zastrzeżeń zasadniczych. Zgodnie z krzywą Gaussa, również wśród lekarzy zdarzają się nieuki, szubrawcy, etc., a odsetek ich występowania wydaje mi się (na to już nie mam odpowiedniej formuły matematycznej) proporcjonalny do poziomu elementarnej przyzwoitości, empatii, czy choćby rzetelności zawodowej w naszym społeczeństwie. Po drugie, poniższy wpis nie jest próbą włączenia się w spór pomiędzy Panem Ministrem, a Izbami Lekarskimi, ani tym bardziej – pomiędzy Panem Profesorem Hartmanem, a prominentnymi postaciami świata medycznego. Jestem prostym doktorem i prostym belfrem medycznym ze skraju Puszczy Osieckiej i nie mam najmniejszych aspiracji do ligi, w której te efektowne pojedynki się rozgrywają. Przekładając na język sportowy: to jest poziom działaczy, a ja jestem zziajanym zawodnikiem na boisku medycznej codzienności – i z takiej perspektywy buduję swoje przemyślenia. No to – do rzeczy.
Czy zastanowili się Państwo, dlaczego list Pana Ministra pojawił się właśnie teraz? Niewątliwie, kwestia etyki lekarskiej jest problemem szczególnym i warto się nią zająć. Ale jeżeli tak jest (bo jest), to dlaczego nie na początku kadencji? Czy to zbieg okoliczności, że został wystosowany po kilku dramatycznych przypadkach, zwłaszcza dotyczących dzieci? Oczywiście, w niektórych z nich błędy pracowników ochrony zdrowia były ewidentne. W sprawie skierniewickiej przynajmniej dwie osoby będą zapewne przedmiotem postępowania sądowego. Jednak większość dramatycznych w skutkach uchybień miała charakter fachowy, nie etyczny czyli – wynikający z błędów systemu. Co zrobił Pan Minister? Jedna spektakularna dymisja, a potem – nic. Bo nie chodziło o to, żeby tragedia się nie powtórzyła, ale o to, by wykazać się unieśmiertelnioną przez Stanisława Tyma „siłom i godnosciom osobistom”. Tym razem – Pana Ministra. Jakież to głęboko etyczne!
Żyjemy w takich czasach, że nawet przejmujące dramaty istnieją w świadomości społecznej krótko, bo zacierane są przez pojawiające się prawie codziennie następne śmiertelne newsy. Są jednak czynniki przewlekłe, wpływające w sposób ciągły na poziom społecznej irytacji. Zarówno po stronie pacjentów, jak i „białego personelu”. Pan Profesor Książyk, jako odpowiedzialny, nowo mianowany dyrektor, podniósł alarm, że Centrum Zdrowia Dziecka – ośrodek referencyjny dla skomplikowanych chorób dziecięcych – tonie. Specjalna komisja potwierdziła katastrofalny stan ekonomii szpitala i chociaż została powołana przez Pana Ministra, to wskazała na dwie główne przyczyny: skandaliczne zarządzanie CZD i system, który musi tego rodzaju placówki nieuchronnie doprowadzić do bankructwa. Błędy zarządzania dotyczyły poprzedników Pana Profesora Książyka, bo on sam pełnił swoją funkcje zbyt krótko, żeby dokonać podobnej finansowo-organizacyjnej demolki, nawet gdyby chciał. On właśnie jednak ukarany został dymisją. Dlaczego? Nie za długi CZD, bo Instytut Zdrowia matki-Polki ma większe i nic się nie dzieje. Za to, że nie siedział cicho. Nie trzeba było sprawy nagłaśniać, bo to psuje wizerunek Pana Ministra. Trzeba było rzecz po cichutku załatwić – na pewno coś by się, „wicie-rozumicie”, dało zrobić. Co się zaś stało z tymi, którzy rzeczywiście zawinili? Informacje można bez trudu znaleźć w Internecie. Prawdopodobnie z wdzięczności za bycie cicho (również za kadencji poprzedniej Pani Minister), zostali nagrodzeni – przed zakończeniem postępowań wyjaśniających zarzuty Komisji. Były Pan Dyrektor został pełnomocnikiem Rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego ds. budowy nowego szpitala pediatrycznego. Były Dyrektor ds. klinicznych – Przewodniczącym Zespołu ds. Chorób Rzadkich przy Ministerstwie Zdrowia. Rozumiem, że poczucie elementarnej przyzwoitości Załogi Ministerstwa Zdrowia nie doznało w tych przypadkach uszczerbku. A Pan Premier zapewne wciąż myśli, dlaczego mu spada…
Historia CZD ma oczywiście swój dalszy ciąg, bo Instytut dostał nowego Dyrektora ds. Ekonomicznych. Jest on zapewne wybitnym fachowcem. Tyle, że z dostępnych w Internecie danych dotyczących Jego kariery wynika, nigdy nie miał do czynienia z prowadzeniem jakiegokolwiek szpitala, ani innej placówki medycznej. Zaś dyrektor – chociaż nie-lekarz – coś powinien wiedzieć. Pozytywnym przykładem jest w tym aspekcie Pani Prezes Pachciarz. Czyli – nasuwa się pytanie: czy Pan Minister nominował reformatora CZD, czy jego likwidatora? I czy na pewno chce być trybunem etyki zawodowej w debacie publicznej?
Kuba Wojewódzki napisał kiedyś, że białe kozaczki, to nie element stroju, a stan umysłu. Obawiam się, że podobnie jest z pełnieniem funkcji ministra zdrowia – przynajmniej obserwując poczynania osób piastujących to stanowisko w ostatnich kilku latach. I tak samo, jak w przypadku kozaczków podstawowe elementy tego stanu są dwa: przemożna chęć powszechnego podobania się i zanikowy poziom samokrytycyzmu.
Komentarze
Proszę wybaczyć, ale zrobił Pan dokładnie to samo co pan minister Arłukowicz. Odwrócił Pan uwagę od niewątpliwego zjawiska patologii pojawiających się wśród pracowników służby zdrowia, kierując ją na złego ministra.
Proszę Pana, ja nie pracuję w służbie zdrowia, choć mam dwoje znajomych lekarzy, z którymi czasem rozmawiam o tym, co się w tej służbie dzieje. Doskonale wiem, że są dobrzy i źli lekarze. Ale proszę mi, szaraczkowi (nota bene, wzorowałem się na Panu, z tym numerem – ja biedny prostaczek), wyjaśnić – czy jako korzystający ze służby zdrowia, mamy się zgadzać na jakiekolwiek przejawy patologii w zachowaniu pracowników tejże?
PS. na portalu http://piekielni.pl/ znajdzie pan wiele relacji na temat piekielności pacjentów. Tak dla równowagi, żeby nie było, że się tylko czepiam
@Autor
z cyklu faktoczepiarstwo:
„siłom i godnosciom osobistom”
Moge sie mylic, ale slowa owe pamietne wypowiedzial Kobuszewski, wowczas w kabarecie Dudek. Ani slowa o Tymie jako autorze tekstow dla tegoz kabaretu (Dudka) w wikipedii.
http://www.youtube.com/watch?v=cVj1jexGdog
Autor wielu sztuk teatralnych, skeczy (jednym ze słynniejszych jest Ucz się Jasiu w wykonaniu Jana Kobuszewskiego, Wiesława Gołasa i Wiesława Michnikowskiego, prezentowany w kabarecie „Dudek”)
Tak, jak system został pomyślany, działać sprawnie nie może. Teka ministra tego resortu, jest jak pocałunek śmierci. Mieliśmy już kilka osób rozumnych i energicznych na tym stanowisku , a efekty ich pracy były równie mizerne, jak partyjnych nominatów. To po prostu nie może działać. Nie można obiecywać wszystkim wszystko za nic albo bardzo niewiele. Współczesna medycyna (jak pokazuje np system amerykański) jest w stanie wchłonąć każde pieniądze, przy dość niewielkim stopniu poprawy odczuwalnej przez pacjenta. Nowe procedury, technologie i badania są niewyobrażalnie kosztowne i z pewnością nas na nie nie stać. Tylko nie ma woli politycznej, nie ma odważnego, który stanie przed ludźmi i powie : w ramach ubezpieczenia gwarantujemy podstawową opiekę medyczna, ratownictwo, opiekę nad matką i dzieckiem na poziomie elementarnym, opiekę specjalistyczną w ramach możliwości.
Na zdrowy rozum z leczenie ofiar wypadków dużą część kosztów powinien ponosić ubezpieczyciel; podobnie za choroby zawodowe. – po to się te składki ściąga przecież. Druga sprawa to fatalna organizacja. Słynny polski brak zaufania owocuje kontrolami kontrolerów i kolejnymi zarządzeniami, komplikuj ącymi ułomne systemy. Na to nakładają się sposoby radzenia sobie i pacjentów i pracowników s.z. , a pomysłowość w obchodzeniu prawa mamy zaiste imponującą.
Tak, tak, Panie Doktorze – jak już z Panem nie będzie można wytrzymać, to zrobimy z Pan Ministra Zdrowia.
No właśnie. Zasadniczo p Jaruta napisał wszystko. Nieomal nic dodać nic ująć.Nieomal. Mnie zastanawia coś innego. List ministerski opublikowano po programie red Lisa i 28 (!) innych publikacjach na temat tej samej sprawy , zawsze z udziałem ciężkich emocji – co ciekawe fala publikacji ciągnęła się przez 14 dni przed rozpoczęciem procesu (!). Czy tylko ja czuję obawę przed próbą stworzenia procesu pokazowego ? Jak raz wpisującego się zresztą w możliwość zgrabnej strategii – system jest zasadniczo OK tylko lekarze są źli. Qui bono ?
taki mały przykład. Tam jest tego mnóstwo.
http://piekielni.pl/51451
„Co do oszustów w szpitalach i przychodniach.
Kilka lat temu mieszkaliśmy z mężem w innym mieście. W tamtejszym szpitalu poroniłam. Nie kojarzy mi się on dobrze. Od tego czasu widziałam ten szpital może raz, przejeżdżając obok niego. Od dwóch lat mieszkamy z 30 kilometrów od tego miasta, i w tamtych okolicach nie bywamy.
Teraz zaszłam w upragnioną ciążę. Nie mogąc znaleźć ginekologa który by przyjmował z NFZ-tu i miał terminy nie za pół roku, chodziłam prywatnie. Lekarz bardzo miły, wpisał moje dane do bazy i z uśmiechem do mnie:
– O widzę, że pani regularnie u nas leży, to może rodzić też pani będzie w Xyz?
Ja zbieram myśli, nasuwają mi się przykre wspomnienia i tłumaczę lekarzowi, że ja tylko raz tam byłam w dość przykrej dla mnie sprawie i nigdy więcej się nie wybieram.
– No niech pani spojrzy, przynajmniej raz w roku, a w ubiegłym to nawet dwukrotnie pani leżała…
Pokazał mi w systemie szpitala w Xyz, do którego miał dostęp daty, w których byłam w tym szpitalu. Nie wiem jak to jest możliwe, nie uwierzyłabym gdybym nie widziała.
Pewnie nie wszystkie szpitale tak nabijają sobie liczbę pacjentów, ale takie są. Może ja teraz jestem leczona w szpitalu i NFZ na to płaci a kto inny czeka w kolejce bo ma termin za pół roku… „
List ministra też mi się nie podobał, pod publiczkę. A minister jak mówi pod publiczkę, to mi się nie podoba.
minister Arułkowicz w ogóle mi się nie podoba, moim zdaniem brak mu kompetencji.
Marny aktor, podoba się prowincjonalnej publiczności, ale wiać, że okien zamykać nie trzeba.
Ale ja nie o nim chciałem.
Myślę, że miesza Pan porządki. Czym innym jest stan instytucjonalny naszej służby zdrowia, czym innym postawa w niej jej pracowników. Do stanu instytucjonalnego przywykliśmy, oczekujemy poprawy ale nie cudów. Niestety najbardziej nas boli postawa personelu, oczywiście, nie wszędzie, nie zawsze, ale tak to jest z oczekiwaniami wobec lekarzy, jak jest dobrze, to nam się wydaje, że normalnie jest.
Jak się robi niemiło, niekompetentnie, bez empatii, to czujemy się skrzywdzeni, jak dziecko przez rodziców, bo to przecież lekarz.
Nie godzę się, żeby krzywa empatii wśród lekarzy pokrywała się z krzywą Gaussa.
To nieporozumienie co Pan pisze.
Powołanie to mieli lekarze w peerelu, psze pana.
Dzisiejszy lekarz to taki sam zawód jak każdy inny. Ja nie mam zamiaru się poświęcać dla idei, moim dzieciom ktoś też musi opłacić studia, nie tylko pańskim!
Polonijny lekarz w polonijnym radio kilka lat temu.
Na tym blogu i w wielu innych miejscach w cyberprzestrzeni, możemy wylewać swoje żale. Czy dyskusje te mają jakąkolwiek moc sprawczą, czy mogą w jakikolwiek sposób zmienić rzeczywistość, czy mają moc kreowania lepszej przyszłości?
Według mnie są tylko jałowym bezprzedmiotowym biciem piany, która później nikomu niepotrzebna sama opada szybko.
Niezależne media funkcjonują w Polsce już kilkadziesiąt lat. Media na swoich łamach piętnują patologie, nie tylko te medyczne.
Niestety, pomimo „medialnej kontroli”, sytuacja we wszystkich dziedzinach życia społecznego systematycznie się pogarsza. Nie przeszkadza to jednak dziennikarskim celebrytom opływać w niezasłużonym luksusie.
Nie podejmuje się w mediach konstruktywnej dyskusji. Granie na ludzkich , niskich instynktach, jest przepustką do finansowego sukcesu.
Czy dyskusja Hartmana z medykami jest wpisana w scenariusz grania na ludzkich emocjach?
Czy będzie owocna, czy będzie tylko biciem piany?
zenek1958 25 czerwca o godz. 18:18
„Czy dyskusja Hartmana z medykami jest wpisana w scenariusz grania na ludzkich emocjach? Czy będzie owocna, czy będzie tylko biciem piany?”
To pytanie zostało już na jego blogu zadane.
Odpowiedź też już była udzielona: okaże się po wyborach do Europarlamentu.
Parker,
wybierając lekarza dobrze jest sprawdzić, czy przypadkiem nie prowadzi bloga. Jak np. pewien reumatolog
@nemo, z zainteresowaniem i przyjemnością czytam Twoje posty. Proszę pisz jak najczęściej.
Dobre, dodałem do ulubionych, taki fragment tam znalazłem
„Ja nie czuję, że żyję w kraju religijnym. Jako lekarz-katolik w dniu 04.10.2007 napisałem protest do AM w Gdańsku – z powiadomieniem tamtejszej OIL oraz NIL w W-wie – przeciwko zrównaniu z ziemią miejsce kultu religijno-patriotycznego na Kaszubach (sołectwo Gołub 83-316 ul. Sambora II 40) przez kolegę, lekarza psychiatrę.
Nawet usunięcie drzewa na własnej działce, które ma więcej niż 5 lat wymaga zezwolenia, a kolega powalił krzyż, ściął dwie flagi, zniszczył ogrodzenie, połupał i zabrał do domu tablicę patrioty.
Mieszkańcy płakali i protestowali, jeździli też pod szpital wojewódzki w Gdańsku.
Tu jest cała historia jego „drogi krzyżowej”.
Lista lekarzy – „prześladowców” może być przydatna 😉
@nemo
o happy day! Dowiedzialem sie czegos o czasach zamierzchlych. Dzieki!
Dobry artykuł.