Na świąteczne rozmowy: nieuki, Owsiak i Dzień Żółwia
Święta to czas wymiany myśli, bo rozmawia się więcej: osobiście, zdalnie, a czasami tekstowo. Mając takie przekonanie, chciałbym spróbować namówić Państwa, żebyście przy tej okazji przegadali z krewnymi-i-znajomymi jeden temat. Otóż wydaje mi się, że nadeszła pora na Dzień Żółwia, że użyję terminologii Mistrza Andrzeja Mleczki. Cierpliwości, wytłumaczę, o co chodzi.
Jakoś tak się złożyło, że rządzą nami nieuki. Wystarczy posłuchać. To nie są źli ludzie. Po prostu nie mają pojęcia i nie mają pojęcia, że nie mają pojęcia. Przykłady na rozgrzewkę? Suski broniący otwarcia kościołów w szczycie pandemii: „w kościele nikt na nikogo nie pluje”. No ale dlaczego wymagać od perukarza wiedzy na temat mechanizmów chorób zakaźnych?
Jeden z ideologicznych guru obozu władzy powiedział coś takiego, że nic mu nie wiadomo o istnieniu niekorzystnych następstw, jakie w psychice rodziców powodują narodziny martwego dziecka. No przecież on nie kłamie: jest prawnikiem i agentem wpływu Kremla, a nie psychologiem czy psychiatrą! Prawdę chłop gadał.
Ostatni błysnął wiceminister Rzymkowski, który powiedział, że nie ma czegoś takiego jak prawa zwierząt, bo nie ma ich w prawach boskich.
No właśnie, wszystkie te przyjemne panie i przyjemni panowie stawiają swoje ideologie ponad możliwą do weryfikacji wiedzą lub swoje poglądy ponad poglądami innych. Często twierdzą, że reprezentują prawa boskie lub samego Boga, chociaż nie pokazują listów uwierzytelniających dających im prawo do takiej reprezentacji.
Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie fakt, że poza czarującym przyznawaniem się do swojej ignorancji ci ludzie bardzo chcą decydować o tym, jak wszyscy mamy żyć.
Najbardziej bolesne obszary tych zakusów to edukacja, ochrona zdrowia oraz – oczywiście – seks i okolice, z prokreacją na czele. Dwoma pierwszymi dziedzinami nie zajmujmy się dzisiaj, skupmy się na trzeciej, bo warto. No to co z tym seksem, antykoncepcją, diagnostyką prenatalną, aborcją i opieką nad osobami niepełnosprawnymi, w tym z niepełnosprawnościami wrodzonymi?
Otóż warto zauważyć pewną prawidłowość. Grają z nami ciągle w tę samą grę. Najpierw coś przygotowują. My się oburzamy, ale nie reagujemy. Potem oni to ogłaszają i próbują przeprowadzić. My protestujemy. Oni zarzucają nam awanturniczość. Przeprowadzają to, co chcieli, albo wycofują się na chwilę.
Teraz znowu przygotowują. Konkretnie – Fundacja Pro-Prawo Do Życia przygotowuje skrajnie restrykcyjny projekt ustawy antyaborcyjnej. Wprowadza w nim definicję dziecka poczętego, które to pojęcie w medycynie nie istnieje. Definicja dziecka (jakiegokolwiek) obejmuje tam czas od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności. Ponieważ obydwa terminy są przyjęte uznaniowo, to każdą z tych definicji będzie można dowolnie manipulować, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Przy okazji znika pojęcie płodu. Niepotrzebne oczywiście, gdy mamy dziecko poczęte. No i wspomniana fundacja zbiera już pod tym wszystkim podpisy. Ze strony przeciwnej wyszło trochę oburzonych komentarzy. I żadnego konkretnego działania.
Dlatego proponuję – zróbmy sobie Dzień Żółwia:
Przestańmy słuchać prezesa Ordo Iuris mówiącego, że przedsięwziął akcję, bo był dobry moment. Znajdźmy i my dobry moment. A chociaż oni są potężnym słoniem mającym wszystko: kasę, osiłków w mundurach i mnóstwo usłużnych miernot, pokażmy, że stać nas nie tylko na odważne protesty, ale i na systemową akcję, po której poganiacz słonia będzie liczony na deskach.
W tym konkretnym przypadku – przedstawmy alternatywny projekt rozwiązań prawnych. Mamy świetnych prawników. Na pewno perfekcyjnie go zredagują. Potem zbierzmy podpisy. Jeżeli będzie ich wystarczająco dużo, projekt powinien trafić do Sejmu. To wszystko trzeba by zrobić szybko. Najpierw trzeba pogadać, czy w ogóle macie Państwo ochotę na taką próbę. Jeżeli tak – trzeba by znaleźć politycznych liderów, a najlepiej charyzmatyczne liderki. Jeżeli nie – niech ten tekst pozostanie jednym z postulatów, co powinny zawierać regulacje prawne uwzględniające interesy zarówno proporodowców (bo obrońcami życia z pewnością nie są), jak i osób przekonanych, że kobiety powinny same decydować o swoim życiu, a zwłaszcza o swoim bezpieczeństwie psychicznym i biologicznym
Taka akcja byłaby realnym testem poparcia dla zdefiniowanego poniższymi założeniami sposobu myślenia. Dlaczego teraz? Bo mieliśmy ostatnio dwa przeciwstawne sygnały.
Pierwszy – optymistyczny: rekord osiągnięty przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Mimo wszystko. Okazało się, że jest ogromna rzesza ludzi myślących pozytywnie i żadna fanatyczka ani fanatyk, nawet z tytułami, tego nie zmienią.
Drugi – pesymistyczny: niedawno przeprowadzony sondaż wykazał, że gdyby zorganizować wybory, w których prawo głosu miałyby tylko kobiety, to i tak wygrałby PiS. Nie wiem, jak na Państwa, ale na mnie ta wiadomość wpłynęła depresyjnie. Jak to? A te tłumy na marszach? Przecież tu nie chodzi tylko o kwestie okołoaborcyjne, ale również o konwencję antyprzemocową. Nawet jeżeli odsiać w wiarygodnej proporcji skrajne fanatyczki, idiotki oraz fanatyczne idiotki, to i tak okaże się, że przerażająco dużej grupie kobiet jest wszystko jedno albo nie rozumieją, o co toczy się gra (co przy tak niekomunikatywnej opozycji nie dziwi).
Dowiedzmy się więc, jak jest naprawdę. Nawet jeżeli trzeba będzie próbować doprowadzić do referendum konstytucyjnego. Jeżeli znajdą się liderki, prawniczki i prawnicy oraz poparcie wyrażone podpisami pod projektem – będzie wiadomo, że warto się starać. Jeżeli nie – jedyną alternatywą będzie wybór między emigracją zewnętrzną a wewnętrzną, bo na uszczęśliwianie innych wbrew ich woli szkoda życia.
Jakie zatem rozwiązania proponowałbym umieścić w zmodyfikowanym prawie?
- Definicja dziecka – osoba (organizm?) począwszy od momentu narodzin do osiągnięcia pełnoletności.
- Definicja poszczególnych etapów rozwoju zarodka i płodu – od momentu zapłodnienia do porodu – powinna być zgodna z powszechnie przyjętym mianownictwem medycznym i z kryteriami embriologicznymi. Ze względów prawnych można przyjąć dodatkowy podział: na okres, w którym utrzymanie życia pozamacicznego jest w rutynowej medycynie niemożliwe, i na okres późniejszy, w którym poród przedwczesny stwarza szanse na przeżycie. Granica ta przypada na ok. 22 tygodnie ciąży.
- Kara za świadomą dezinformację w kwestiach związanych z diagnostyką prenatalną i aborcją do 12. tygodnia ciąży, przekazywaną przy użyciu środków masowego przekazu informacji (plakaty, wideoklipy, posty, wypowiedzi dla mediów).
- Kara za dezinformację pacjentki w kwestiach diagnostyki prenatalnej lub utrudnianie jej dostępu do takiej diagnostyki.
- Kara za utrudnianie pacjentce możliwości dokonania aborcji do 12. tygodnia ciąży, a w przypadku ciężkiego uszkodzenia płodu lub zagrożenia dla życia kobiety bez ograniczeń. Kara za świadome dezinformowanie pacjentki skutkujące utrudnieniem lub uniemożliwieniem dokonania takiej aborcji.
- Tzw. klauzula sumienia może być uwzględniana wyłącznie wówczas, gdy lekarz lub farmaceuta będący jej sygnatariuszem będzie figurował w publicznym, powszechnie łatwo dostępnym rejestrze takich osób, a placówka, w której pracuje, będzie odpowiednio oznakowana.
- Zobowiązanie państwa do zdefiniowanej w ustawie pomocy dla osób niepełnosprawnych i ich rodziców lub opiekunów prawnych – ze ścisłym określeniem pomocy finansowej, należnych usług pielęgnacyjnych, ułatwień architektonicznych w środowisku zamieszkania i pracy, wsparcia edukacyjnego oraz wsparcia mobilności osób niepełnosprawnych, a także wsparcia psychologicznego, dodatkowych urlopów (płatnych) i leczenia sanatoryjnego dla ich rodziców.
- Zapewnienie przez państwo wszechstronnego wsparcia osobom niepełnosprawnym, częściowo tylko zależnym od innych, ale jednocześnie pozbawionym wsparcia ze strony rodziny – celem powinno być umożliwienie im pracy zawodowej i możliwie autonomicznego życia.
Ciekaw jestem, czy ten desperacki pomysł ktoś przejmie i zechce zrealizować.
Niezależnie od tego życzę Państwu spokojnego czasu świątecznego. Bądźcie zdrowi i bezpieczni. Dbajcie o siebie, pielęgnujcie kontakty z ludźmi bliskimi Waszym sercom. A jako załącznik do tych życzeń pozwalam sobie dorzucić bardzo starą pocztówkę Mistrza Andrzeja Mleczki, która ostatnio jakby znowu zyskiwała na aktualności.
Komentarze
Ordo Iuris to rybi ch**
Marne szanse.Polacy przerodzili się w polactwo.A kobiety cóż?Są dy—ne ale chyba chcą być wy—ne.Nie ma się co dziwić uwstecznione państwo i w większości naród od ponad 300 lat.
Ciągle to powtarzam. Kobiety protestujące to margines – reszta z zapałem szoruje kościelne posadzki, za co jest traktowana przez klechów jak niewolnice.
Widocznie tego oczekują.
Im gorzej, tym lepiej.
Im więcej takich idiotyzmów uda się wprowadzić, tym bardziej puste kościoły będą za parę lat.
Na po pierwsze primo, serdecznie pozdrawiam mojego najulubieńszego lekarza na świecie. Na po drugie primo, nadal mamy do wypicia kufel piwa, co to dawno temu, ale obiecane. Niestety, trzymam się zasad i nie fruwam, bo jak zalecają lockdown, to siedzę na czterech literach, a zimnego Atlantyku nie chce mi się pokonywać kajakiem, jak to zrobił Aleksander Doba. Owszem, swego czasu pływałam Darem Młodzieży, dopóki nie nastali dobrozmieńcy i wprowadzili na pokład tych z kruchty.
Mieszkam w wielkim obszarowo kraju, ale liczba ludności porównywalna z Polską. Jak to się dzieje, że w Polsce liczba zarażonych jest przeszło 2 razy większa, niż w Kanadzie? To samo z innymi statystykami. No dobra… tutaj można trzymać dystans, powie ktoś, sporo miejsca…
Nieprawda. Wszystko zależy od dyscypliny zwykłego obywatela, a rząd daje przykład. Maski, dystans i tak dalej. Obchody miesięcznic, rocznic, prezesik bezmaskowy, bo jego nic nie tyka… Pierwszy sekretarz i jego gwardia.
Śledzę prasę, czytam i niedobrze mi się robi, że rząd zamiast rządzić porządnie, niechby nawet z wolna („Kiedy wół był ministrem…”), to szuka winnego.
I tym winniczkiem został trafiony dr. Grzesiowski. To jest skandal. Na miarę światową, myślę. Skandalem na miarę światową jest też oczernianie Jurka Owsiaka, który od lat robi to, co rząd powinien robić. Niestety, Owsiak w oczy kłuje. Bo paluszkiem wskazuje na rządową nierządność. Jurka inicjatywa to jest coś bez precedensu w świecie. Z roku na rok rekordy padają, bo ciągle są ludzie dobrej woli, nie dlatego, że tak każe rząd, ale naprzeciwko wręcz – żeby przytoczyć klasyka – ludzi dobrej woli jest więcej!
https://www.youtube.com/watch?v=3aRz0IVMuW8
Na po trzecie primo… trochę wyłapanego przeze mnie humoru:
https://photos.app.goo.gl/zoe54WQwTrjJLNZZ7
p.s. Nie rozumiem, dlaczego (sondażowe wyniki) kobiety polskie tak kochają PiS.
Może dlatego, że marzy się co niektórym (nie tak bardzo niektórym!) dopieszczenie tego bliźniaka? Nie do pojęcia jest dla mnie, jak można tolerować Matouszka, a przede wszystkim, jak ciągle można tolerować tego zwykłego osła, przepraszam, posła, który pociąga wszystkimi sznureczkami, pierwszy sekretarz. W polsce przeżyłam prawie 30 lat, więc wiem i pamiętam lata 60-te a potem bogate czasy Gierka. Ten poseł zwykły, który obraził ludzi wykrzykując, że zamordowali mu brata, nadal jest posłem i jakimś wiceministrem (do spraw bezpieczeństwa…) ostatnio. Mały wielki (według siebie) człowiek.
Szkodnik, jakich mało. A podobno tak kocha Ojczyznę.
Ekstremizm aborcyjny nie jest do zaakceptowania. Aborcja powinna być dopuszczalna po konsultacji z psychologiem, lekarzem oraz pracownikiem pomocy socjalnej. Jeżeli poród zagraża matce w sensie psychicznym, zdrowotnym badź finansowym powinna być zaoferowana pomoc medyczna badź finansowa. Ponad to ojciec dziecka powinien być konsultowany.
Aborcja obecnie nie jest środkim antykoncepcyjnym.
PS. Aborcja uszkodzonych płodów jest oczywistościa.
Observer,
moim zdaniem ojciec dziecka nie ma nic do gadania, jeśli chodzi o aborcję. To nie on będzie ciążę nosił i nie on będzie rodził, a potem karmił, opiekował się i tak dalej. Ojciec dziecka ma zazwyczaj z tego przyjemność, płodząc dziecko. A potem… a se babo radź, jak dałaś sobie zrobić dziecko! Aborcja nie jest środkiem antykoncepcyjnym, zgoda, ale czy każdy potencjalny ojciec o tym pamięta w chwili „zapomnienia”? Myślę, że wątpię….
A poza tym każdy ekstremizm szkodzi – dlatego nazywany jest ekstremizmem 😉
Przy ojcu bym się nie upierał.
“Moje ciało, moja sprawa” jest słuszne, ale jest wiele wyjatków, np. obowiazkowe szczepienia, zakaz eutanazji etc.
Odmawia się tego prawa ludziom cierpiacym, pragnacym zakończyć życie.
W końcu ciaza trwa 9 miesięcy i wiele rodzin czeka na adopcję, a niewyobrażalne cierpienie może trwać latami.
PS. W końcu usunięcie zdrowej ciaży jest tragedia dla kobiety i płodu i powinno być ostatnia opcja.
W czasach, gdy aborcja była legalna czytałem o badaniach, z których wynikało, że 80% kobiet, które usunęły ciążę odczuwało po tym ulgę. Zabiegowi temu w większości poddawały się te, które w danym okresie z różnych względów tego dziecka nie chciały. Te, które pragnęły mieć dziecko zabiegowi temu się nie poddawały – chyba, że pod przymusem partnera czy rodziny.
Teraz w związku z forsowaniem propagandy „ochrony życia poczętego” te wskaźniki mogą inaczej nieco wyglądać.
@ observer:
„PS. W końcu usunięcie zdrowej ciaży jest tragedia dla kobiety i płodu i powinno być ostatnia opcja.”
I tak współcześnie jest. Dobrze by było, żeby ta opcja była w pełni legalna, nie narażała kobiety na dodatkowy stres związany ze znalezieniem lekarza czy na zagraniczną podróż i społeczny ostracyzm.
Bo „syndrom poaborcyjny” to katolska wersja radzieckiej „schizofrenii bezobjawowej”.
Tylko patrzeć jak dziewczyny po przerwaniu ciąży będą zamykane przymusowo w szpitalach psychiatrycznych i poddawane leczeniu.
Panowie,
nie dywagujcie, to znaczy nie gadajcie głupot o aborcjach i tak dalej.
Co innego, jak umawiacie się z partnerką, że robicie sobie nawzajem ukochane dziecko. A co innego, jak jest tak zwana wpadka, a chłopak idzie sobie w siną dal – nawet jak teraz są wszelkie inne środki jak za moich czasów była gumka od stomila, która czasem pękała.
Są czasy, kiedy panowie jak i panie mogą łykać tabletki, a panowie już od dawna mogą sobie robić wasektomię, jeśli w rodzinie postanowliśćie, że dwójka czy piątka już wystarczy. Albo ilekolwiek.
observer
5 kwietnia 2021
9:52,
Tak jest, moje ciało, moja sprawa, jak napisałam wyżej. Jeżeli facet się miga od odpowiedzialności, to niech spada – nie ma głosu w sprawie tego, czy usunę, czy nie. O to mi w tej dyskusji szło. Jeśli obojgu przydarzyła się wpadka, ważna jest rozmowa, jak to rozwiązać. Pomoc, wspieranie. Wpadka zazwyczaj przydarza się młodym i trochę bezmyślnym, że może im się przydarzyć. Myślę, że należy ich wspierać i niekoniecznie dążyć do tego, żeby zaraz ślub.
Wychowanie seksualne – nie nauczać, bo po co. Środki zapobiegające niechcianej ciąży – a po jaką cholerę, przecież populacja ma wzrastać!
Tyle o tym 🙁
by to wdrożyć, trzeba zebrać podpisy. W czasie pandemii to jest tak trudne, że wręcz niemożliwe
Z tymi prawami boskimi to fajnie by było, gdyby je ktoś spisał i wrzucił do Sieci. Wtedy tzw. ciemny lud mógłby osobiście sprawdzić, czy ci, którzy tyle drą dzioba o to, że „coś tam, coś tam” jest niezgodne z tymi prawami, rzeczywiście tych praw przestrzegają. Ale to się raczej nie zdarzy, bo z tymi prawami jest jak z raportem podkomisji Macierewicza: dopóki jest nieopublikowany, to jeszcze robi na niektórych wrażenie. Po publikacji okaże się, że to zamokły kapiszon.
Ależ one są spisane, polecam lekturę Pisma Świętego – przeczytałam od deski do deski i szczęka mi opadła. Kryminał jakich mało. A potem z dużym zdziwieniem popatrzałam na kościół katolicki, podobno opierający się na „słowie Bożym” i zrozumiałam, dlaczego księża tak zdecydowanie odradzają samodzielne czytanie Biblii….
To jest blog pod tytułem „Medycyna i okolice”, więc o tym rozmawiajmy, a nie o prawach boskich. W końcu medycyna mogłaby nie istnieć, bo „bóg dał, bóg wziął”, prawo boskie.
@Alicja
Ależ medycyna i wiara się uzupełniaja. Kropidło i medykamenty, różaniec i skalpel, chirurg i kapelan – sa w każdym polskim szpitalu.