Czego Pan Minister nie nauczył się ze śmierci małej Dominiki?
Żeby tragiczna śmierć nie była do końca bezsensowna trzeba wyciągnąć wnioski, a potem podjąć działania, które zmniejszą ryzyko, że takie zdarzenie się powtórzy. Spójrzmy zatem na wnioski, jakie wyciągnęli: Pan Minister Arłukowicz i Pani Prezes Pachciarz.
Przypomnijmy sobie trzy kluczowe momenty dramatu: odmowa wysłania karetki przez dyspozytora pogotowia ratunkowego, odmowa przyjazdu przez lekarza Nocnej Pomocy Lekarskiej, oraz wysłanie przez tegoż dyspozytora zwykłej karetki do dziecka w ewidentnie ciężkim stanie.
Pierwszy punkt wydaje się zdroworozsądkowo oczywisty – dyspozytor nie powinien mieć prawa do odmowy wysłania karetki w wątpliwych przypadkach. Konieczne w takich sytuacjach wydaje się być nałożenie na dyspozytora obowiązku przekierowania rozmowy do lekarza, który podejmie decyzję. Można to uregulować jednym rozporządzeniem. Czy takie – lub podobne – rozwiązanie zlikwiduje ryzyko? Z pewnością nie. Po ponad 25 latach pracy w zawodzie lekarza jestem przekonany, że postawienie wstępnego rozpoznania i wiarygodna ocena stanu pacjenta tylko na podstawie rozmowy telefonicznej jest skrajnie trudna. Tym bardziej – decydować powinna osoba o większej wiedzy i niezbędnym doświadczeniu.
Kwestia prawa do odmowy wysłania karetki przez dyspozytora, na podstawie jego wyłącznej decyzji powinna być traktowana jako nie cierpiąca zwłoki. Nie wiadomo bowiem, kiedy kolejna osoba ucierpi, lub zginie, z tego samego powodu. Może za pięć lat, ale może w chwili, kiedy będziecie Państwo czytać te słowa. Beztroska Pana Ministra wydaje się tu być porażająca.
Punkt trzeci, to kwestia zmiany sposobu szkolenia dyspozytorów. Nie rozwiąże się tego natychmiast, ale energiczne działanie jest tu niewątpliwie konieczne. Nie przypominam sobie żadnych konkretnych komunikatów Ministerstwa na ten temat.
Punkt drugi jest, jak wynika z komunikatów prasowych, przedmiotem dochodzenia. Okoliczności odmowy przyjazdu pomocy przez lekarza Nocnej Pomocy Lekarskiej nie została dotychczas oficjalnie wyjaśnione. Jeżeli jednak prawdą jest, że lekarz odmawiający przyjazdu był na dyżurze sam (chociaż powinno było być ich trzech), to oczywiste jest, że jego wyjazd na wizytę domową oznaczał chwilowe zamknięcie ambulatorium, a do tego dopuścić nie chciał. Jeżeli jest to prawda, to rozwiązanie przez NFZ umowy z tym ambulatorium w trybie natychmiastowym jest oczywiście uzasadnione.
Interesująca jest również kolejna propozycja Pani Prezes NFZ: preferować przy zawieraniu kontraktów na nocną i świąteczna pomoc lekarską te placówki, które zapewnią dyżur pediatryczny od 18 do godz. 23:00, a w święta, dodatkowo od 8:00 do 12:00. Dodatkowe punkty w konkursach mają być przyznawane przychodniom z własnym laboratorium i pracownią radiologiczną.
Czy zwróciliście Państwo uwagę na to, ze nawet NFZ nie domaga się całodobowego dyżuru pediatrycznego? Ma bowiem świadomość, że swoją polityką doprowadził do tego, że pediatrzy są w Polsce tym, czym bizony na Dzikim Zachodzie: gatunkiem wytępionym. Zamiast strzelb użyto w tym przypadku specjalnej wyceny procedur pediatrycznych, która – odwrotnie niż w większości krajów tzw. zachodniego (lub północnego, jeśli ktoś woli) świata – jest niższa, lub identyczna jak procedury dotyczące pacjentów dorosłych. W innych krajach jest wyższa. Leczyć dzieci w Polsce po prostu zatem się nie opłaca, więc zajmują się tym najczęściej entuzjaści – bardzo nieliczni w stosunku do potrzeb. NFZ jedną ręką ukręca zatem głowę kolejnym gałęziom medycyny dziecięcej, a drugą – powiewa zachęcającymi projektami, mającymi marną szansę realizacji.
Państwa komentarze dotyczyły zagadnień ogólnych związanych bezpośrednio lub pośrednio ze śmiercią Dominiki. Do tych, które odnosiły się do finansowej strony sytemu opieki zdrowotnej pozwolę sobie nawiązać przy okazji następnego wpisu, który będzie dotyczył przedstawionej przez Pana Ministra Arłukowicza i Pana Wiceministra Neumanna wizji (że tak zażartuję) reformy systemu opieki zdrowotnej. Pani jaruta, oraz Panowie: kaesjot, inder, mtwapa i ? dyskutowali zawzięcie o lekarskiej fachowości, oraz empatii i życzliwości wobec pacjentów, i czy jedno musi wykluczać drugie. Temat „Judyma XXI wieku” wydaje się na tyle istotny, że pozwolę sobie zająć się nim w jednym z kolejnych wpisów.
.
Nieżyczliwy los sprawił, że dopiero teraz mogę podsumować wątek dramatu pod Skierniewicami. Wszystko ma swoje jasne strony: po tak długim czasie, gdy kraj żyje już innymi wydarzeniami, widać dokładnie, że nawet niezaprzeczalnie ważne kwestie są dla Ministra Zdrowia ważne na tyle, na ile zajmują się nimi media i osoby uważane za opiniotwórcze.
P.S.: Przy okazji najmocniej przepraszam Pana zza kałuży za brak odpowiedzi na bardzo interesujące pytanie, które zadał Pan 21 lutego. Po prostu – nie potrafię na nie kompetentnie odpowiedzieć. Obecny stan technologii pozwala na zamontowanie w samochodzie systemów monitorujących podstawowe dla bezpieczeństwa ruchu drogowego funkcje organizmu i wykrywające w porę np. gwałtowny spadek ciśnienia krwi, zaburzenia oddychania lub groźne zaburzenia rytmu serca u kierowcy. Nie mam jednak pojęcia, na ile cena takich systemów może stać się przeszkodą dla ich powszechnego zastosowania. Część z tych systemów może również niewątpliwie stanowić dyskomfort dla kierowcy, dekoncentrując go, a zatem – obniżając w istocie bezpieczeństwo na drodze. Jeżeli jednak jakiś fachowiec wykaże, że moje rozumowanie, to duby smalone – przyjmę to z pokorą.
Komentarze
Nie da się abstrahować od układu odniesienia, czyli nie porównać wpisu Pana Doktora z artykułem o pogotowiu Pani Giętki. Wszystko jest prawdą: i głupki wzywający pogotowie bezzasadnie (do których jeździ się lub nie) i chorzy wzywający pogotowie zasadnie (jak wyżej). A gdzie my? Pytam: gdzie w tym my?
Szkoda ze w medialnych informacjach nie ma wiadomości, który z tych czynników, który opóźnił pomoc dziecku, jest w prywatnych rekach.
Najczęściej, ludzie zawodowo mielący językiem wychwalają wszystko co prywatne.
„- Przyznajmy ze smutkiem, że wrednie jest w Polsce.
Wredne są media i nie ma co ukrywać: wrednie jest też w Kościele – nie owijał w bawełnę podczas spotkania w Poznaniu o. Maciej Zięba „
Humanizm, przede wszystkim.
Lepiej kilka razy wysłać karetkę niepotrzebnie, niż raz odmówić pomocy, gdy ta jest rzeczywiście potrzebna.
Oszczędzać można ( a nawet trzeba ) gdzie indziej, a na wzywających ( świadomie ) do dupereli, można ( a nawet trzeba ) nałożyć odpowiednią grzywnę.
@Byniek
25 marca o godz. 5:40
Wie Pan, w zasadzie to się z Panem zgadzam, tyle tylko, że warto by było zadać pytanie kto ponosi koszty tej wysłanej niepotrzebnie karetki. Jeśli jakieś nieokreślone „społeczeństwo”, to ok. Ale jeśli to jakiś Jan Statystyczny, to trzeba przyjąć do wiadomości, że w jego najlepiej pojętym interesie jest ograniczanie kosztów. I nie zmienią tego żadne zaklęcia o humanizmie.
Polecam pojęcie z Teorii Gier: Tragedy of Commons. Bardzo to pouczające.
W każdym razie jestem zupełnie pewien, że tylko odpowiednie ustawienie kar i korzyści może zapewnić sprawne funkcjonowanie czegokolwiek. Humanizm, entuzjazm, poczucie misji, itp., to piękne słowa, ale to tylko słowa. Statystycznie ma się rozumieć.
Bardzo się cieszę, że na blogu rekomendowanym przez tygodnik „Polityka” wreszcie poruszana jest kwestia wyceny procedur medycznych. Która w Polsce faktycznie nie istnieje – dodajmy. Już choćby to, co Szanowny Autor zauważył, iż usługi pediatryczne są przez NFZ uznawane za nieopłacalne… Procedury medyczne są wyceniane nie tylko arbitralnie i w oderwaniu od realiów rynkowych, terapeutycznych i profilaktycznych (co w sumie wychodzi na to samo, bo przecież zapobiegając, albo odpowiednio diagnozując obniża się koszty leczenia. W Polsce to jednak dywagacje teoretyczne, bo „fachowcy” z NFZ z praktyką mają tyle wspólnego, co kafelkarz z wykładami na uniwersytecie).
Trafne uwagi o wytępieniu pediatrów w Polsce zasługują na coś więcej niż wpis blogera. Proponuję zainteresować się dziennikarsko sytuacją w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach-Ligocie (którą znam dosyć dobrze). Nie chcę być stronniczy w ocenie działań dyrekcji (obecnej i poprzedniej), ale to, co się tam dzieje w ostatnich dniach i tygodniach, to klasyczny przykład zwalczania medycyny. Prawdopodobnie chodzi o ukryty cel, jakim jest doprowadzenie szpitala do stanu ułatwiającego jego przejęcie (oficjalnie: sprywatyzowanie – choć lepsze byłoby tu „uwłaszczenie” na granicy wrogiego przejęcia). Lekarze, niekiedy wybitni specjaliści o unikalnych umiejętnościach, podlegają zarządzaniu niczym w XIX-wiecznej fabryce drutu. Szef kliniki i katedry, wybitny profesor o dorobku i osiągnięciach na skalę światową, wzywany jest przez rektora ŚUM (szpital ma status akademicki) i grozi mu się szykanami, likwidacją katedry, oddziału itd. tylko dlatego, że śmie protestować przeciwko zabójczym dla przyszłości szpitala (krótkowzrocznym i balansującym na granicy prawa), działaniom dyrekcji.
Pomijam stale obecny w polskiej ochronie zdrowia nepotyzm (dyrekcja stworzyła fikcyjne centrum rehabilitacyjne, aby zatrudnić tam rodzinę; za katastrofalnie zarządzaną „sieć informatyczną” odpowiada syn odpowiedniej pani z administracji, itd.)
Z drugiej strony za działaniami dyrekcji stoi była rektor. Firmowała je wcześniej (autoryzując działania prowadzące do gigantycznych strat), a obecnie „jest zaskoczona”.
Dziennikarz bez trudu dostrzeże mechanizmy dewastujące medycynę ze szkodą dla pacjentów. Wskazywany przykład pokazuje jednak, że w Polsce bardzo trudno będzie poprawić cokolwiek. Będzie coraz gorzej. A lekarze-pediatrzy też przestaną „judymować”. Większość tych których znam (nie jestem lekarzem), pracuje za liche pieniądze, z oddaniem i tylko dlatego, że mają poczucie misji. Opinię środowisku psują lenie, nieudacznicy i psychopaci (też się zdarzają, to oczywiste) – jak w każdym środowisku.
W kwestii procedur postępowania dyspozytora pogotowia ratunkowego nic nie trzeba dodawać, żadnych ukazów.
Wszystko opisuje istniejące prawo.
Dyspozytor ma obowiązek zwrócić się do lekarza dyżurującego, jeśli decyzja o zadysponowaniu zespołem wyjazdowym wykracza poza jego (dyspozytora) umiejętności i uprawnienia (sic!).
Podobnie jest z postępowaniem lekarskim w kwestii udzielania pomocy (także pediatrycznej) , które jasno przedstawia ustawa o zawodzie lekarza, kodeks etyki lekarskiej i jeszcze parę innych regulacji (np. warunki kontraktu).
Problem nie w prawie, ale kondycji etyczno-moralnej i zawodowej pracowników (nie tylko lekarzy, dyspozytorów ale tez decydentów z bożej łaski), oraz systemie finansowania świadczeń zdrowotnych.
W którym oportunizm wobec norm zawodowych premiowany jest ekonomicznie.
Przesuwanie problemu na braki legislacyjne to tylko zakłamywanie istoty dramatu.
Nieprofesjonalne postawy są bowiem już normą, będącą świadomym wyborem ekonomicznym pracujących w takim patologicznym systemie.
A nie niedostatkiem rozporządzeń i ukazów – przeciwnie.
Z góry dziękuję za chęć zajęcia się tematem Judyma XXI wieku. Tym bardziej, że ciekaw jestem, jak ten temat wygląda z punktu widzenia dzisiejszego lekarza. Dodam, że z lektur wpisów Szanownego Gospodarza wnoszę, iż zdecydowanie bliżej mu do ww. Judyma niż do zdemoralizowanych konowałów, których napiętnowałem w komentarzach do poprzedniego wpisu. Pozdrawiam wszystkich 🙂
Jeśli informacje o postępowaniu lekarza dyżurnego są prawdziwe, to nie udzielenie pomocy obciąża jego, oraz tych dwóch innych, którzy winni być na dyżurze. Wszak brali pieniądze za pracę, której nie wykonywali. Uważam, że to kwestia nie tylko odpowiedzialności karnej(?), ale etyki. Czy taka procedura zdarzyła się po raz pierwszy, czy też była rutyną? Dotyczy tylko tego jednego pogotowia?
Słyszałem o nadużywaniu przez rodaków pogotowia i karygodnego wzywania karetek.
Nic tak nie wychowuje jak kieszeń: obciążać kosztami bezmyślnych. Jeśli nie ma takiego prawa, to winnien to być jeden z wniosków tego nieszczęsnego, i byc może niepotrzebnego zdarzenia.
Niech Pan poprawi tytuł felietonu.
Po Polsku tak się nie pisze.
Pozdrawiam.
Zdrowych pogodnych Świąt 🙂
Niestety jest to typowe zachowanie naszego rządu. Gdy jest afera, jest głośno o tym w mediach to wtedy jest pełno obietnic, że coś się zmieni na lepsza. Jednak gdy szum cichnie okazuje się, że jak zwykle nie zrobiono nic. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co czują teraz rodzice tej dziewczynki… Ich dziecko zginęło z powodu nieudolności kilku ludzi:/