Zwięzły poradnik skutecznej walki z mową nienawiści – zastosujmy psychologię w praktyce
Po bezsensownej śmierci Pana Prezydenta Adamowicza wiele osób deklaruje, że trzeba wreszcie przeciwstawić się głoszeniu nienawiści. To łatwiejsze, niż się Państwu wydaje, chociaż wymaga więcej dyscypliny wewnętrznej, niż się Państwo obawiają.Zanim przejdziemy do walki z mową nienawiści, czyli tzw. hejtem, ustalmy twardo jedno: należy bardzo starannie odróżnić hejt od krytyki. Krytyka dotyczy spraw, nad którymi da się dyskutować, bo jest oparta na pewnych zdefiniowanych kryteriach oceny, stanowiących przesłanki do jej wyartykułowania. Mowa nienawiści dotyczy osób i nie da się ustalić, na jakich podlegających dyskusji przesłankach została oparta. Krytyka jest konieczna, chociaż sztuka konstruktywnej dyskusji, która niewątpliwie powinna po niej nastąpić, wymaga od adwersarzy i merytorycznej wiedzy, i klasy (ale to już jest temat na zupełnie inne rozważania). Mowa nienawiści wymaga wyłącznie skutecznego zwalczania. O tym właśnie traktuje poniższy tekst. Chciałem się w nim skupić na dwóch grupach siewców mowy nienawiści.
Pierwsza to celebryci lub osoby uważające się za celebrytów. Publikują swoje opinie pod imieniem i nazwiskiem. Warto przy tym zdać sobie sprawę, że często właśnie styl ich działania jest dla nich źródłem szeroko rozumianych, wymiernych korzyści. Druga grupa to anonimowi hejterzy, których mnóstwo na różnych forach. Te dwie pozornie różne grupy łączy zaskakująco wiele.
Wspólną cechą hejterów celebrytów i hejterów anonimów jest konieczność zostania zauważonymi. Bez tego ich życie traci sens. Tak się im droga życiowa ułożyła, że coś kompensują albo za coś się mszczą. Co kompensują i za co mszczą? To już kwestia indywidualna. Co więcej, niektórzy z nich nauczyli się, że stosowanie w sporze technik erystycznych, zamiast dyskusji opartej na merytorycznych kryteriach, może dać im przyjemne poczucie zwycięstwa poprzez zdeprecjonowanie lub wręcz upokorzenie przeciwnika. Czasami celem ich działań nie są konkretni adwersarze. Często są to ludzie nieznani. Ale podobno wielu hejterów wręcz upaja się wyobrażaniem sobie, jak dalece skrzywdzili osoby będące celem ich ataków. Taki mentalny terroryzm. Właśnie na tych dwóch cechach hejterów: biologicznej wręcz, immanentnej potrzebie zostania zauważonym oraz satysfakcji z czynionej krzywdy, oparta jest strategia walki z nimi, która ma duże szanse na skuteczność.
Otóż z psychologicznego punktu widzenia niezwykle dotkliwym ciosem dla hejtera jest sytuacja, gdy wyartykułowana przez niego mowa nienawiści pozostaje bez odpowiedzi. Nienawistnik (że pozwolę sobie tak przetłumaczyć słowo „hejter”) może wyciągnąć z niej wyłącznie negatywne wnioski. Po pierwsze: nie przeczytali (ewentualnie: nie obejrzeli, nie wysłuchali – zależnie od drogi przekazu hejtu)? Fatalnie! Poszło w próżnię! Po drugie: przekaz dotarł, ale pozostał bez reakcji? Jeszcze gorzej! Nie był dość dosadny, by zranić! Tak czy inaczej – hejt poszedł na marne. Wszystko jedno, czy mowa o celebrycie/celebrytce istniejącym w mediach i polityce wyłącznie dzięki wielbicielom swojego stylu, czy o kibolu, który ma z życia mniej, niż – jego zdaniem – zasłużył. To jest klęska. Zwłaszcza jeżeli taki brak odzewu stanie się zjawiskiem powtarzalnym.
Powiecie Państwo: „zbyt łatwe, żeby mogło być prawdziwe!”. Oczywiście, że tak! W tym całym ciastku jest bowiem spory gwóźdź: pułapka czyha w nas samych. Z kilku przyczyn.
Żyjemy w epoce, w której bardzo wielu ludzi łączą bardzo powierzchowne więzi. Powoduje to wielki głód czegoś, co Pani Psycholog, z którą mam zaszczyt współpracować, nazwała „płytkimi głaskami”. Ich przykładem mogą być „lajki” na portalach społecznościowych. Ludzie bardzo o nie zabiegają i bardzo się przejmują, gdy jest ich niedostatecznie wiele. Niestety, przejmują się również „dis-lajkami” czy wręcz hejtem na tych samych portalach. Tymczasem jedno i drugie jest nic nie warte, bo pochodzi od nieznanych ludzi, których tak naprawdę obchodzi tylko to, żeby zostali w owych mediach społecznościowych zauważeni. Jednak to właśnie media społecznościowe robią wszystko, żeby wytresować nas jak laboratoryjne zwierzaki do reagowania na wszystko co się w nich pojawia, a następnie – publikowania naszych reakcji. Z tego przecież żyją – z ruchu na portalach. Dlatego pierwszą metodą walki z hejtem jest pozbycie się warunkowego odruchu odpowiedzi na wszystko, co do nas dociera. Proponuję wręcz przyjęcie zasady: „Ma prawo NIE OBCHODZIĆ Cię, co myśli ktoś, kto Cię nie zna”.
Musimy uświadomić sobie, jak bardzo oddziaływanie hejtu zależy od aktywności adresata. Jest takie stare powiedzenie, że gdyby wzrok mógł zabijać lub zapładniać, to ulice pełne by były trupów albo kobiet w ciąży. Ale nie jest tak, prawda? W dzisiejszych czasach rolę owego wzroku pełnią media i Internet, bo przez nie transmitowane są wyrazy nienawiści.
Jest taki świetny model psychologiczny porównujący przemoc psychiczną do tańca. „Ktoś prosi Cię do tańca. Może wręcz nalega? Czy zgodzisz się, jeżeli wiesz, że celem osoby zapraszającej do tańca nie jest nauczyć Cię tańczyć, a jedynie – upokorzyć Cię i podeptać Twoje stopy? Czy zgodzisz się na taki taniec, jeżeli wiesz, że możesz odmówić?”. A na udział w tańcu przemocy psychicznej i hejtu zawsze można się nie zgodzić – zachowując bierność wobec zaproszenia. To bardzo zaboli zapraszającego.
Na zakończenie, jako ostatni już argument, wspomnienie tego, co opowiadał Jacek Kuroń. Był bardzo poniewierany przez peerelowską bezpiekę. Nienawidził ich z głębi serca. Aż do momentu, kiedy uświadomił sobie, że ta nienawiść nie wyrządza żadnej krzywdy ubekom, ale za to dotkliwie krzywdzi jego samego. Chociażby przez to, że absorbując jego myśli, uniemożliwia mu obmyślanie skutecznych rozwiązań osłabiania wrogiego systemu. To kolejna lekcja warta zapamiętania.
Powyższy tekst oparty jest na bardzo podstawowej, ale sprawdzalnej wiedzy psychologicznej. Radzę go zachować, bo może przydać się, niestety, niejeden raz.
Komentarze
Dobry tekst. Wszystkie dzieci w szkolach powinni go czytac. Najwazniejsze rzeczy sa czesto tak proste ale wazne.
Ok, jest moderacja, a więc możliwość nieprzepuszczania niechcianych treści. Tyle wystarczy. Tyle wystarczyłoby też w innych miejscach.
Autor zwrócił uwagę na stare porzekadło dotyczące tego, jak radzić sobie z trollami: „Don’t feed the troll”–Nie karm trolla. Jest to bardzo skuteczna metoda, sprawdza się szczególnie tam, gdzie jest możliwe technicznie ignorowanie trolli poprzez umieszczenie ich na tzw. ignor liście: na grupach dyskusyjnych, kanałach internetowych pogawędek (IRC). Są to bardzo stare metody komunikacji, powstałe jeszcze w latach 80.–90. ale nadal popularne wśród nerdów, geeków i… samych trolli. Nowoczesne platformy socjalizacyjne, jak Facebook czy Twitter, z tego co wiem, bo ich nie używam, mają chyba problemy z technicznym „wycinaniem” niepożądanych użytkowników, preferując metodę „wszystko albo nic”, czyli dostarczamy ci wszystkie treści albo zrezygnuj z naszej usługi w ogóle. To bardzo dobra wiadomość dla trolli, bo wiedzą, że ich starannie spreparowane wiadomości dotrą do adresata, nawet jeśli nie spotkają się z jakimkolwiek odzewem. Troll bowiem wcale nie oczekuje odpowiedzi na swój wpis, zadowala się świadomością, że na pewno został przeczytany i rozpoczął swoje życie w psychice ofiary. Innymi słowy, komunikaty generowane przez trolli można porównać do informacyjnych wirusów, których zadaniem jest wywołanie w umysłach ofiary pożądanych dla trolla reakcji: smutku, niepokoju, buty, nienawiści, lęku, strachu itp. Nie muszą to być też wcale wiadomości obfitujące w wulgaryzmy, pisane w części lub w całości wielkimi literami, pełne wykrzykników i znaków zapytania. Tak skonstruowane teksty są przeznaczone do najprymitywniejszych bądź najnaiwniejszych adresatów. Wytrawne trolle piszą pozornie cywilizowanym językiem, a więc z łatwością „przechodzą” wszelkie bramki moderacyjne. Stosują metodę „łyżki dziegciu w beczce miodu”, czyli umieszczają kontrowersyjną, spreparowaną opinię w pozornie neutralnym, merytorycznym wpisie.
Moderacja to nie wyscie, kto ma moderować hejty wysyłane na iphony? Trzeba się uodpornić, zaszczepić. Ignorować.
Nienawiść uczucie ,aby obiekt ,ataku, spotkało coś złego.Często ma postać obsesyjną.Należy zmienić pojęcia i słowa.Nie mowa nienawiści ,a CHOROBA NIENAWIŚCI,JAKO JEDNOSTKA MEDYCYNY.Udać sie do szkół z opracowanym matriałem.OPUBLKOWAĆ W INTERNECIE ,ABY NAUCZYCIELE Z TEGO KORZYSTALI.Przyczyny nienawiści powinni opracować ,psycholodzy ,psychiatrzy,socjologowie.JEJ skutki ,prawnicy ,politycy ,politolodzy. historycyMłodzież na gadanie o słowie ,odpowie mowa trawa.Na pokazanie na przykładach z ostatnich lat ,że to choroba, i właściwie zrozumie powagę sytuacji.PRZY DZISIEJSZYM STANIE ROZUMU NIEKTORYCH POLITYKÓW ,CZAS NA ALARM.
Panie Karczmarewicz, pan wybaczy, ale pańskie porady są do luftu z przyczyn, które sam pan wyłożył w tekście. Hejt ma pożywkę w cechach zdecydowanej większości ludzi i dopóki istnieje gatunek homo (niezbyt) sapiens, to hejt będzie się miał dobrze.
Z walką z hejtem jest podobnie jak z walką o pokój. Niektórzy chcieli tak walczyć o pokój, że nie zostanie nawet kamień na kamieniu.
Z hejtem zresztą nikt nie walczy całkiem serio. Dawniej mówiło się, że nic tak nie ożywia gazety jak trup na pierwszej stronie. Dzisiaj rolę trupa spełniają hejty. Na nich się bardzo dobrze zarabia.
Szanowny Panie Karczmarewicz
Pisze pan o hejcie indywidualnym a przecierz najwiekszy jest hejt zbiorowy gdy grupy ludzi sa zjednoczone pod wspolnym sztandarem hejtu. Od czsu przejecia prezydentury przez Trumpa prawie wszystkie amerykanskie media poza wyjatkiem Fox News uprawiaja na masowa skale hejt wymierziny w legalnie wybranego prezydenta. Amerykanskie media teraz przypominaja mi polskie media z okresu gdy redaktor Passent byl czolowym dziennikarzem PRLu. Tylko Fox News nadaje sie do ogladania. W Polsce zostaly rozpetane kampanie hejtu przez PiS i PO. Jedni niszcza Owsiaka a drudzy Kaczynskiego. Polityczny hejt stal sie niestety spoleczna norma. Ludzie slabi psychicznie poddaja sie propagandzie ze szkoda dla nas wszystkich. W tym smutnym szalenstwie wszyscy przegrywamy bo rozsadek jest zastepowany przez emocje hejtu.
Covington Catholic High School students smeared by mainstream media lies
Warto przeczytac jak nisko upadly tak zwane demokratyczne media w Ameryce. Gdyby nie Fox News mielibysmy PRL bis.
@Slawomirski
Szanowny Panie Slawomirski,
Bardzo dziękuję za Pana wpisy, zwłaszcza ten przedostatni, bo świetnie pokazał różnicę między krytyką a mową nienawiści.
Pańskie poparcie dla prezydenta Trumpa i dla stylu Fox News mieści się w pierwszej kategorii – można tu podjąć dyskusję, jeżeli ma się na to ochotę. Można w niej przytaczać fakty i dane, wspierające racje stron, etc.
Natomiast Pańskie wzmianki o Panu Redaktorze Passencie są typowym przykładem hejtu. Był czołowym dziennikarzem PRLu? A w jakim sensie? Bo w PRL można było być postacią „czołową” w rożnym sensie. Można było być czołowym aparatczykiem, ale można było – czołowym intelektualistą, szukającym możliwych dróg przetrwania podstawowych wartości w ustroju, o którym wszyscy myśleliśmy, że nas przeżyje. Ja to pamiętam, a Pan? Dlatego pogarda zawarta w Pańskim określeniu „czołowy” jest wredna, ale przede wszystkim – nietrafiona. Tak. Pan Redaktor Passent był czołowym dziennikarzem PRL. Tak jak inni wspaniali dziennikarze, którym przyszło żyć w tamtym czasie i miejscu. Światowej klasy reżyserzy, z Panem Andrzejem Wajdą na czele, byli czołowymi reżyserami filmowymi PRL. Magiczni poeci, kształtujący wrażliwość młodych ludzi, tacy jak: Pani Agnieszka Osiecka, Pani Wisława Szymborska, Pan Jonasz Kofta, Pan Wojciech Młynarski, Pan Zbigniew Herbert, Ksiądz Jan Twardowski – byli czołowymi poetami PRL. Nasi wspaniali jazzmani byli czołowymi jazzmanami PRL. Nie godzę się na to, żeby miał Pan tak pogardliwy stosunek do tak wspaniałych ludzi.
Poza tym – wyraźnie irytuje pana „Polityka”, jako środowisko. Pański zarzut po poprzednim moim wpisie, że „Polityk”a gra wyłącznie na emocjach świadczy o niezrozumieniu charakteru pisma, lub o zwyczajnie złej woli. Proszę namyślić się, czy na pewno chce Pan narażać swój komfort psychiczny czytając i komentując tak niegodne szacunku publikacje. Ma Pan na to czas do 21 stycznia 2020 roku. Do tego dnia proszę powstrzymać się od komentowania tego bloga. Jak zwykle w takich (nielicznych, na szczęście) przypadkach uprzedzam, że jeżeli nie zechce Pan spełnić mojej prośby, możliwość komentowania tego bloga zostanie dla Pana zablokowana trwale.
Szanowny Panie Karczmarewicz
Chodzi o to aby zyc w sposob dobrosasiedzki bo ten sposob zyje sie nam latwiej. Nie jest to latwe gdy zdrowy rozsadek jest zepchniety przez emocje na plan dalszy. Chetnie pomilcze.
Gospodarzu:
Szuka Pan sposobów na trafne nazwanie morderczego – jak wiemy od tygodnia, dosłownie – problemu, oraz znalezienie sposobu na jego likwidację, bądź zmniejszenie do – umownie – znośnego poziomu.
Biedzę się nad tym podobnie. Wydaje mi się, że poradzenie sobie z tym jest ekstremalnie trudne, nawet w tym, by dojść do tej umownej znośności poziomu hejtu. Nie będę teraz schodził na bardzo głębokie poziomy, na których moim zdaniem trzeba szukać najpierw orientacji a później przymierzać się do rozwiązań, to zupełnie ponad rozmiarem niniejszego okienka, natomiast zrobię kilka uwag w sprawie.
Otóż widzę, że stawia Pan właściwie wyłącznie na jedną rzecz: niekarmiennie trolla/nienawistnika. Zgoda, to jest konieczność i nawet ne ma się co zastanawiać. Co do zasady, bo szczegóły to już inna sprawa.
Teoretycznie, jest to bardzo silne narzędzie i powinno dać równie silne skutki w postaci wygaszenia dużej (większej?) części hejtu: bestia zdycha z głodu.
Sygnalnie tylko: bestia, czując objawy niedożywienia, nadchodzącej śmierci głodowej, wypróbuje wszelkie metody – i okaże się w tym twórcza! – przeniknięcia, wężowym ruchem, poza firewall definiowania zachowania bestii jako nienawistnika. Okaże się nawet miła, współczująca, wrażliwa, zatroskana, skora do ronienia łez i załamywania rąk nad strasznością hejtu.
Kto rozpozna i należnie potraktuje takiego hejtera?
Pytanie kontrolne: czym była mowa arcybiskupa Głódzia na pogrzebie zamordowanego Pawła Adamowicza? Co mówi nam różnica między jego mową, a mową ksiedza Wiśniewskiego?
Wreszcie, podsumowując ten akapit: zamilczanie hejterów bardzo bliskie jest rezygnacji z komunikacji w ogóle. Niehejtujących ludzi nie jest wielu, podobnie jak niewielu jest mądrych. Dyskusje mądrego z mądrym są z pewnością ciekawe, choć mogą być i nudnawe, gdy obaj się ze sobą zgadzają bez różnicy. To jednak bardzo zawęża komunikację w ogóle, co samo przez się niesie kolejne problemy.
Ostatnia uwaga:
Wielu sądziło – i tak czyniło – że można zamilczeć na śmierć największy, także dosłownie zabójczy – hejt: katolicką religię politycznej nienawiści smoleńskiej. Została ona stworzona jako maszyna do miażdżenia ludzi niezgadzających się z Kaczyńskim i jego janczarami oraz ludźmi już wcześniej porażonymi przez religię, powiedzmy w jej „ludowym” wydaniu, co zresztą jest dominującą wersją tejże, a nigdy inna wersja nie miała zauważalnego znaczenia. Zresztą, z nią także – i jej wyznawcami – były i są problemy podobne jak z „ludowcami”, ale to inny nieco wątek.
Ta smoleńska maszyneria, miażdżąc ludzi, miała się stać wehikułem do zdobycia władzy I stała się. Teraz mamy państwowokatolicki system derecjonowania, poniżania i nienawidzenia.
Milczeliśmy. Miliony milczały sądząc, że pogadają, pogadają, miesięcznice się znudzą, szybko wypali się paliwo tzw. podkomisji smoleńskiej Macierewicza. Bo przecież „każdy rozsądny człowiek wie”, że to była zwykła, choć w sensie potocznym szaleńcza katastrofa. A państwowa komisja dokładnie, bez wątpliwości i żadnej alternatywny, przyczyny i przebieg katastrofy wyjaśniła.
„Każdy rozsądny czlowiek” okazał się nierozsądny, naiwny, głupi, durnowaty i śmieszny sądząc, że wzruszanie ramionami, milczenie i przyznawanie prawa do „wypowiadania się zatroskanych obywateli”, ktorych bardzo troskało to, że to był zamach, czyli mord (zorganizowany przez Tuska i Putina, Putina i Tuska).
Dzięki temu mamy rządzącą od 3 lat machinę przemocy państwoworeligijnej. Dzięki „niekarmieniu trolli”. Niestety. Niestety, milcząc, drastycznie nie zdaliśmy egzaminu, w biernej ciszy niekarmienia pozwoliliśmy się rozrosnąć potworowi, który nas pożera.
Figle nienawistnych celebrytów i anonimów zupełnie inną siłę oddziaływania by miały, a raczej nie miałyby takiej jak mają, gdyby nie to,że czują przyzwolenie, wsparcie, ochronę czy nienazwane wprost judzenie przez ten system.
Szukając zarówno diagnozy jak też i metod leczniczych, chyba trzeba zejść bardzo głęboko. O wiele głębiej niż nam się zdaje.
Wydaje mi sie, ze hejt, trollowanie i propaganda (szczegolnie instytucjonalna), to sa 3 rozne kategorie. Chociaz moga byc uprawiane nawet przez te sama osobe.
Juz z definicji hejter to osoba, ktora uzywa mowy nienawisci. Jak juz Pan Karczmarewicz opisal, motywacja hejtera do jej uzycia jest psychologiczna a walka z hejterem przez ignorowanie go, jest chyba skuteczna.
Wszelkiej masci troller i propagandzisci tez moga uzywac mowy nienawisci (np. Goebels). Ale ich motywacja jest wyrachowanie (bo nienawisc latwo rozniecic i wykorzystac). I tu walka z mowa nienawisci jest trodniejsza. Bo chyba musi byc prowadzona na co najmniej dwoch frontach. Po pierwsze nalezy publicznie i kategorycznie zaszeregowac mowe nienawisci jako taka i demaskowac jako podla taktyke (np. polityczna). A po drugie egzekwowac prawo, co tez moze byc trodne.
W tym kontekscie bardzo popieram inicjatywy takie jak lekcje/prelekcje na temat mowy nienawisci (a juz szczegolnie w szkolach).
Sama „komisja Macierewicza” nie był hejtem chociaż zrodzona była przez hejt a jej celem i owocem był hejt. Rozsądni ludzi dawali odpór lub ignorowali ale ten manipulator z Torunia karmił tym zatrutym ziarnem swoją trzódkę.
Na hejt trzeba się uodpornić choć jest to trudne. Przypomina mi się scena jak amerykański sierżant ubliża w twarz rekrutowi a ten musi mówić – yes sir. Trzeba sobie powiedzić że „taki ktoś” nie jest w stanie ciebie obrazić albo źe kundle ujadają, ale w żadnym wypadku nie wolno odpowiadać lub dać poznać że to zabolało – bo taki jest zamiar hejtera.
Nie sądzę aby ludzie mieli w swoim DNA hejt/nienawiść, żadne zwierzę tego nie ma. Walka o byt, o przetrwanie,, kooperacja plemienna, tak – ale nienawiść jest bezsensu. Chyba dopiero religia wprowadziła to świństwo ” kochaj bliźniego swego…….. (a nienawidź obcego)”
Hejtera trzeba ignorować, trolla zagłodzić a groźby zgłaszać na policję albo do prokuratury. Jeżeli kogoś na to stać to zakładać sprawę.
Ja w to nie bardzo wierzę.
Nie, że w kwestię, co motywuje — bo to może być prawda. Ale nie wierzę w skuteczność.
Mogę wymienić — by „nie karmić trolli” nie będę tego robił — postacie z życia publicznego, których cały wkład w dyskusje jest w gruncie rzeczy złożony wyłącznie z kłamstw i hejtu. I mają oni swoich wiernych odbiorców, czasem nawet mierzalnych w wyborach i bez większych problemów dochodzących do ok. 5% poparcia. Ba, „patostreamerzy” na swoich streamach też zarabiają — a to już przecież typowa patologia, i jeśli ktoś płaci za oglądanie przemocy domowej, to nie jest kimś, kto w ogóle uważałby, że warto unikać hejtu i potępiać mordowanie polityków, choćby samorządowych.
Dyskosja obok problemu.Dlaczego nie chcecie napisać o chorobie nienawiści i wskazywać jak obsesyjna nienawiść zniszczyła nasz kraj.?Jeżeli kotolibany twierdzą ,że homoseksualizm to choroba ,to nienawiść obsesyjna ,też jest jak najbardziej chorobą ,a nieuleczalni powinni odejść z polityki.
slima11:
Nienawiść zawsze jakaś istniała. Nie mam mierzalnych danych by powiedzieć, że jest większa niż, powiedzmy, gdy Milczanowski twierdził, że Oleksy jest szpiegiem. Wtedy też atmosfera była napięta.
Rozumiem, że jest coś niedobrego, że nienawiść weszła do głównego nurtu dyskusji. Kiedyś chyba było większe poczucie, że można sobie „pohejtować” przy piwie z kumplem, ale przed kamerą, klasą, współpracownikami itp., trzeba zachować twarz. Ale dodam: chyba, bo wciąż brakuje mierzalnych wartości.
JackT:
Ewolucyjnie skuteczną strategią współdziałania są modyfikacje strategii „wet za wet”. Jeśli ludzie, którzy czują się skrzywdzeni, nie będą chcieli zadać krzywdy krzywdzicielom, to ci krzywdziciele zdobędą pełnię władzy i narobią sporo zła. Stąd skuteczność strategii.
Oczywiście, gdy obserwuje się różne nienawiści, prezentowane zwłaszcza wobec ludzi, których nigdy się nie spotkało, albo gdzie się odwołuje do rachunku krzywd zaczętego w średniowieczu… można zobaczyć jak ten mechanizm jest wypaczony… Bo poczucie krzywdy może być wyuczone, wmówione, urojone… Ale mechanizm wydaje się jak najbardziej ewolucyjny i nawet sensowny. Tyle, że najlepszy wariant zasady „wet za wet”, to „wet za wet z przebaczeniem” — gdzie przynajmniej czasami robi się reset i czyści listę krzywd, by zacząć od nowa.
Dear Sirs!
Kilka uwag:
1. Primo. Nie bardzo podoba mi sie określenie „mowa nienawiści”. Nazywamy nią bowiem raczej agresję werbalną niż nienawiść. Na cóż więc mnożyć byty?
2. Secundo. Agresja jest wpisana w ludzką naturę. Rzecz jasna, należałoby ją kontrolować.
3. Tertio. Wychowanie bez agresji? Przypomina mi się fraza z wieszcza „mądry przedyskutował, ale głupi pobił”. Jakoś tak to szło. Możemy próbować wychowywać pokolenie flower-power i rozbudzać w nim empatię dla wszystkiego co prowadzi przemianę materii, ale co to pokolenie powie najeźdźcom na czołgach? Historia dowodzi, że koniec końców liczy się tylko to, kto ile ma dywizji, a nie czy posługuje się mową kwiatów czy nienawiści.
4. Quatro. Miałem pecha popaść na FB w grupę zdominowaną przez nastolatków. I ze zdziwieniem doszło do mnie przede wszystkim to, że ja nie znam ich języka, choć właściciwie posługują się jakąś wersją polskiego. O chamstwie, agresji, nieadekwatności przekazu, także pochodzących od dwunastolatków, nie będę wspominał. Każdemu, kto chce walczyć z mową nienawiści (fajne określenie: „walka z mową nienawiści”), polecam posłuchać, jak komunikują się nasze dzieci, kiedy zdaje się im, że nie widzą i nie słyszą ich dorośli.
5. Quinto. Mamy chyba szerszy problem niż mowa nienawiści (agresja werbalna). Mamy problem z komunikacją. Nie umiemy, jako społeczeństwo ni mówić, ni pisać, ni słuchać. I chyba od tego należałoby zaczynać jakiekolwiek zmiany.
Jestem otwarty na polemikę.
Sincerelly Yours – H.L.
To, co _tak naprawde_ sie dzieje, to nie jakas gleboka radykalizacja spoleczenstwa, czy epidemia kolektywnej histerii. Wystarczy popatrzec na gazety z II Rzeczpospolitej, to dopiero byl hejt! Zas krew ‚z powodów politycznych’ lala sie wówczas dosc czesto i niepomiernie obficiej, niz za Rzeczpospolitej Trzy i Trzy Czwarte.
To, co sie zmienilo, to natezenie i szybkosc z jaka przeplywa informacja, i jej zasieg. Dawniej wsiowy glupek mógl co najwyzej pokrzyczec do wspól-glupka, pasacego gesi za rzeka. Teraz maja grupe na fejsbuku i swój wlasny portal internetowy.
To doslowanie ostatnia dekada.
Jako spoleczenstwa (bo problem jest nie tylko polski), czy moze wrecz jako gatunek nie dostosowalismy sie jeszcze do tej nawaly informacyjnej.
@PAK4
„Wet za wet” jeszcze można wytłumaczyc jako potrzeba przeżycia plemienia ale tutaj mówimy o nieuzasadnionej i nie sprowokowanej napasci słownej na obcego człowieka. To nie jest zemsta, to jest bezpodstawna NIENAWIŚĆ.
Oskażenie Oleksego o szpiegostwo to nie nienawiść, to dochodzenie prawdy. Nie mylmy pojęć.
Są ludzie wściekli na wszystko i wszystkich i takich trzeba izolować bo sa grozni dla otoczenia.
JackT:
Zbrodniarz miał poczucie krzywdy. To idealnie pasuje do zasady „wet za wet”.
Że poczucie krzywdy urojone? Ależ owszem. Ludzie sa na to podatni, ale to nie zmienia zasady — nienawiść, jako produktywna reakcja na poczucie krzywdy, czyli dostosowanie do zasady „wet za wet”…
Nawiasem mówiąc, hejterzy też zapewne mają „poczucie krzywdy”, są więc nie tylko manipulatorami, ale i zmanipulowanymi.
Co do oskarżenia Oleksego: dochodzenie do prawdy jest dość beznamiętne, a to był namiętny hejt. W dodatku oskarżony należał do grona, do którego Oleksy nie narzekał — jak można było bez hejtu to przeoczyć?
Ja rozumiem, że sama sprawa była zapewne rosyjską manipulacją, mającą utrudnić wejście Polski do NATO, a nie wypływała z polskiej nienawiści. Ale daliśmy się pięknie w nią wmanewrować. I tu już należałoby powiedzieć o skłonności do podejmowania hejtu.
Indywidualni, prywatni hejterzy nie mają żadnego wpływu na podziały w społeczeństwie. Ba, nawet na to, że ich wpisy przeczyta większa liczba osób. Teksty typu „zabić Tuska” też, wbrew pozorom, nie są tak szkodliwe, jak się wydaje, choć słusznie ściga się je z mocy prawa jako nawoływanie do przestępstwa.
Od lat na internetowych forach rządzą hordy komentatorów opłacanych przez partie polityczne i inne siły (nie tylko polskie). Czasem otwieram nową wiadomość i widzę, że w ciągu kilku minut ukazuje się pod nią kilkadziesiąt komentarzy wyrażających ten sam pogląd różnymi słowami. To nie są wpisy przypadkowych osób, tylko zorganizowanych „zawodowców”.
Pod względem prawnym wpisom tym nie można niczego zarzucić. Nie zawierają obelg ani gróźb karalnych. Zostały przygotowane przez fachowców od manipulacji i stanowią część kampanii mających na celu wywołanie u odbiorców określonych stanów umysłu i emocji, głównie negatywnych. To jest prawdziwa mowa nienawiści, z której jednak ani jedna, ani druga strona rezygnować nie zamierza.
Tak się składa, że akurat w tych dniach na amerykańskim portalu BuzzFeeds ukazał się artykuł szwajcarskiego dziennikarza Hannesa Grasseggera o zespole „specjalistów”, którzy już w latach 70. ubiegłego wieku, czyli w czasach, gdy o Internecie można było przeczytać najwyżej w książkach sci-fi, opracowali „nowatorską” na tamte czasy metodę prowadzenia kampanii politycznych. Metoda ta, której istotą było dzielenie społeczeństwa na nienawidzące się grupy, okazała się bardzo skuteczna. „Specjaliści” najpierw świadczyli usługi w USA politykom z partii republikańskiej, później również za granicą. Na przykład pomogli Orbanowi, kreując starego Sorosa na wroga publicznego numer jeden, co przyniosło również niepożądane dla nich skutki, bo nienawiść do Sorosa przekształciła się w falę antysemityzmu, a oni też są Żydami. No i jeszcze jeden smaczek: nieżyjący już założyciel tej grupy, pracując dla „betonowych” Republikanów, często szczuł Amerykanów przeciwko homoseksualistom, a tymczasem sam nim był….
Artykuł jest bardzo długi i po angielsku, ale szczerze polecam. Pozwala wiele zrozumieć z tego, co się dziś dzieje:
https://www.buzzfeednews.com/article/hnsgrassegger/george-soros-conspiracy-finkelstein-birnbaum-orban-netanyahu
Pak4
Nie jestem kompetentny aby sortować i analizować zjawisko nienawiści. Wystarczyłoby aby piszący przestrzegali reguł poprawnego zachowania oraz prawa drugiego człowieka do innego zdania. Niestety tak nie jest.
Nawet „nowoczesna sztuka” i reklamy usiłują odbiorcą wstrząsnąć, pokazując różne obrzydlistwa lub makabry.
Wszyscy chcą nami manipulować – w ten czy inny sposób – dla swoich celów. Trudno się temu oprzeć i być cool.
PS. Anty-krucjata czyli prześladowanie wierzących jest tak brutalne że zwiera ich szeregi i powoduje odwrotny od zamierzonego skutek.
Remm
Dzięki za link, świetny.
Sztuka manipulacji ludźmi znana i uzywana jest od wieków. Zmienia sie tylko jej technika. Oczernić przeciwnika jest jednym z najskutejszych sposobów. Zadziwiajace jest jak nowe pokolenia wyborców są zaskoczone dowiedziawszy się że zostali zmanipulowani a ich „wolny wybór” został im narzucony przez hejterów, FB, Googla lub ruskich trolli.
Pamietam jak moja znajoma z USA lajkowała FB-kowe profile popierające Trumpa. Potem sie okazało że wszystkie były produktem petersburskiej fabryki trolli.
JackT:
Reklamy i sztukę wiele różni, ale jednak biorąc pod uwagę ów „wstrząs” to bym zwrócił uwagę, że między „wstrząsem” a obrażeniem jest kolosalna różnica. Pamiętam lata temu będąc w jednym z kościołów w Belgii spotkałem rzeźbę krzyża. Szczegółów nie pamiętam, ale generalnie rany Jezusa były pokazane jako rysy na szkle. Dla mnie to było wstrząsające, bo widok rys od razu przywiódł bolesny dźwięk rysowanej szyby, nadając tak strywializowanemu wyobrażeniu Jezusa pewnej bolesnej namacalności. Wstrząs — owszem, ale żeby obraza? No dobrze, znalazłbym „katolików”, którzy mogliby sobie dać wmówić, że to i obraża. Z podkreśleniem „dać wmówić”.
Albo wczoraj byłem na „Wrogu ludu” Ibsena/Klaty. Od wczoraj chodzi za mną pytanie, co takiego wstrząsającego byłoby dzisiaj, żeby kogoś uczynić „wrogiem ludu”*. Głowa więc pełna myśli. Ale żeby jakaś obraza? Żadna prowokacja płynąca ze sceny nie była obraźliwa.
Wstrząsnąć i obrazić, albo zdehumanizować to bardzo różne rzeczy…
* tzn. praktycznie całkiem dużo mogłoby być, ale żeby się obraziła tolerancyjna publiczność teatralna?
RPO Bodnar podal 20 sposobow jak wygrac z mowa nienawisci. Po czesci sa to konkretne i dorazne dzialania, ale w duzej mierze zalezne od politycznej woli rzadzacych.
https://oko.press/bodnar-jak-wygrac-z-mowa-nienawisci-testament-adamowicza/
Podejscie RPO bardzo mi sie podoba. Bo zamiast mnozyc problemy, podaje konkretne rozwiazania, czesciowo juz sprawdzone.
@PAK
Wstrząsnąć i obrazić, albo zdehumanizować to bardzo różne rzeczy… – widzę te różnice.
Nie każda sztuka jest kontrowersyjna, nie każdy obraz obrażliwy ale takie sie zdarzają (krzyż umoczony w urynie).
Natomiast kazdy autor przyznaje że chce wstrzasnąć odbiorcą.
Zgadzajac się całkowicie, ze nie należy mylic hejtu z krytyką, musze jednak poprosić o dokładniejsza definicję jednego i drugiego. Czy twierdzenie: „Jarosław Kaczyński poprzez swoje liczne wypowiedzi atakujące w sposób mało elegancki swoich przeciwników wykreował nowy model polskiej kultury politycznej pośrednio przyczyniając się do ataku na prezydenta Adamowicza” (tu można podać przykłady) jest hejtem czy krytyka? W swietle definicji Redaktora jest krytyką. To twierdzenie satyryk może jednak przedstawić skrótowo z pomocą karykatury rysunkowej: ostrze noza u nasady wyszczerbione, a szczerba jest w kształcie profilu Jarosława Kaczyńskiego. Czy jest to hejt czy krytyka? Dodam, ze za udostępnienie takiej karykatury na fejsbuku został zawieszony wicedyrektor dużego muzeum warszawskiego. Co Państwo o tym sadzą?
Tzw ‚HEJT” u nasz przebiega wg schematu znanej pieśni górskiej „Baca bacę zabiuł gównem i czy zabiuł czy nie zabiuł „..czyli walka wyborcza.W Zakopanem i w całej RPIII/IV.I niech tak zostanie z gównami w tle.Nawet w TVP.
Natomiast cofając się wstecz widzimy.doktor także,że dzieje napedza nienawiść .
Od „tu Brute contra me” do WWI i WWII a nienawiścią narodową,rasową,klasową i każdą inną.
Nienawiść parowozem dziejów i chwała jej maszynistom.
Chodzi o maszynistów.
Pokochać trudno.
remm
22 stycznia o godz. 19:20 33789
Dziekuje za ciekawy link.
@abchaz
Nie zgadzam się z twierdzeniem że nienawiść jest parowozem dziejów, są nimi korzyści materialne – tylko głupcy kierują się nienawiścią. Rzymianie podbili Galie nie „z nienawiści” tylko dla poszerzenia imperium, podobnie Hitler, podobnie Napoleon.
Dla mnie hejt to jest wyładowanie swojej frustracji na innym człowieku, bezpodstawnie. Natomiast politycy używają nienawiści do swoich politycznych celów i część społeczeństwa daje się zmanipulować.
JackT:
Wczoraj byłem na wernisażu. Artystka nie miała ambicji „wstrząśnięcia” oglądającymi. I, jak sobie przypominam inne ostatnio oglądane wystawy, to dzieł próbujących „wstrząsnąć” doliczyłbym się na palcach jednej ręki. Nawet nie muszą być wszystkie…
Co do nienawiści — powiem jeszcze raz — jest czymś naturalnym. Nawet nienawiść zbiorowa wydaje się naturalnym dostosowaniem ewolucyjnym gatunku, który żyje w grupach społecznych. Skoro „dostosowaniem ewolucyjnym” to ma swój sens i wartość.
Że jest jednocześnie niebezpieczny? No jest. I tym, jakie miejsce i formę mamy w przestrzeni publicznej możemy jakoś próbować regulować, akceptując pewne zachowania, odrzucając inne. Powiedziałbym zresztą, że dzieje cywilizacji to w znacznej mierze dzieje udomowienia nienawiści — trochę jak udomowieniem psa. Tu autor ma rację, nawet jeśli tylko częściową — możemy ograniczać obecność nienawiści we własnych społecznościach. Tym bardziej, im więcej w nich mamy do powiedzenia. W skali całego kraju chyba dużo do powiedzenia nie mamy… Ale w sprawie miejsca pracy, domu, rodziny — owszem, możemy coś próbować.
@PAK4
Co do nienawiści — powiem jeszcze raz — jest czymś naturalnym. Nawet nienawiść zbiorowa wydaje się naturalnym dostosowaniem ewolucyjnym gatunku, który żyje w grupach społecznych. Skoro „dostosowaniem ewolucyjnym” to ma swój sens i wartość. – z tym stwierdzeniem bym sie zgodził.
Polacy czują nienawiść do Niemców, Armeńczycy do Turków, Palestyńczycy do Żydów, ale te nienawiści są uzasadnione historycznie.
Ale po co budować nienawiść Rydzykowców do Tuskowców? To nie służy budowie Polski, wręcz przeciwnie. To bezwstydni politycy osłabiają jedność dla swoich brudnych politycznych interesów.
Pierwszą metodą walki z czymkolwiek jest zdiagnozowanie priorytetów bo inaczej toniemy w zalewie mieszania wszystkiego ze wszystkim co jak zwykle kończy się niczym a korzystają tylko ci którzy, niczego nie chcąc, najkorzystniej ustawią się na odpowiednim zdjęciu. To że PiS to robi – jest oczywiste. Ale że tak wielu mądrych ludzi po antypisowskiej stronie zabrało się zbiorowy rachunek sumienia oraz walkę „z brzydkimi wyrazami” w narodzie – dowodzi że nigdy niczego się nie nauczymy – ergo nic się nie zmieni nawet gdybyśmy mieli większy wpływ na rzeczywistość ( a chyba po prostu nie mamy) . Kurski do dymisji, przywrócenie jakiejkolwiek normalności w TVP i nieteoretyczna Policja i Prokuratura ( co jak widać w działaniach np Policji po morderstwie JEST możliwe) I już. Reszta to gadanie że wszyscy ludzie powinni być piękni , mądrzy i dobrzy. No nie będą. Kraj wygląda jak wygląda bo kieruje nim PiS którym kieruje i na którym odciska swe piętno charakter Wodza który – jaki jest każdy widzi . To jest bardzo proste i banalne przełożenie.
JackT:
Naród to wspólnota wyobrażona. Ludzie mają zdolność do ich budowania — i to bardzo dobrze, bo pewnych rzeczy nie da się zrobić w małych grupach, gdzie każdy zna każdego. To właśnie takim wspólnotom ludzie zawdzięczają wiele swoich sukcesów.
A że wspólnota, to także kwestia potencjalnego wspólnego odczuwania krzywdy i nienawiści — oczywiście. Stąd potrzebna mądrość w kierowaniu nimi.
Naród jest wspólnotą wyobrażoną. Urodziłem się po wojnie i nie wiem, dlaczego miałbym nienawidzić Niemców. Nic w mojej osobistej historii o tym nie mówi. Spotykani Niemcy byli generalnie życzliwi. Że mówi historia uczona w szkole? Owszem, ale ona jest pewnym produktem propagandowym, który ma na celu budowanie wspólnoty. Tak jest wszędzie, to nie jest polska specyfika.
Dlaczego podział na tuskowców i rydzykowców miałby być mniejszy? Mniej realny? Bardziej sztuczny?
Owszem, słyszę, że FB i ogólniej „nowe media” tworzą medialne bąble, które sprzyjają radykalizacji — bo radykalizacja się dobrze sprzedaje. Że tradycyjne media dbały o równowagę i odpowiedzialność, ale odkąd czytamy wiadomości przez internet, dostajemy wersję rzeczywistości spreparowaną dla nas. Sceptycy jednak przytaczają awantury polityczne z językiem nienawiści, a nawet fizyczną przemocą, starsze od FB, internetu, tranzystora, czy komputera.
@PAK4
Ludzie stają się bestiami wtedy jeżeli POLITYCY ich do tego skłaniają. Plan podbicia Europy nie był pomysłem przeciętnego Niemca. Zaatakowanie Pearl Harbour nie było pomysłem przecietnego Japończyka.
Dlatego nienawiść przeciwko Niemcom lub Japończykom (jako narodowi) jest nie sprawiedliwa – winni są politycy którzy chcieli tych wojen i budowali scenariusze aby przekonać ludzi co do celowosci tych podbojów.
Dlatego szczucie Rydzyków na Tusków jest niepokojace i może prowadzić do rozruchów.
„Naród jest wspólnota wyobrażoną” – proszę to powiedzieć np Żydom.
Poczucie wspólnoty narodowej jest ponad poczuciem wspólnoty szczepowej dlatego w Europie sa państwa a np w Afryce – gdzie nie ma poczucia wspólnoty narodowej – przywódcy poszczególnych szczepów nawet wybrani na prezydentów dbaja tylko o interesy swojego szczepu.
PS. Podobieństwo PiS do szczepu dbajacego o własne interesy jest przypadkowe.