Opozycjo! Przestań deklamować! Zacznij mówić!

„Nie wystarczy mówić do rzeczy. Trzeba mówić do ludzi”. Tę „myśl nieuczesaną” Stanisława Jerzego Leca politycy opozycyjni powinni powiesić sobie w gabinetach. Albo jeszcze lepiej: wytatuować na własnej skórze.

Jesteśmy świadkami zamachu stanu, a PiS-owi i Adrianowi rośnie. Pani redaktor Małgorzata Sikorska i pan redaktor Szostkiewicz wskazują, że tzw. mas wydaje się nie obchodzić dziejąca się właśnie dekonstrukcja państwa. O niemocy opozycji mówi i pisze wiele osób. Myślę, że w tej ważnej dyskusji autorytetom umknął jeden ważny szczegół, na który pozwolę sobie zwrócić Państwa uwagę. Na chwilę zrzucę zatem lekarski fartuch i przywdzieję sfatygowaną marynarkę starego belfra. Wszystkich zniesmaczonych moim wyjściem z roli przepraszam. A teraz – do rzeczy.

Ostatnie działania PiS są niedopuszczalne, ponieważ – jak wszyscy wiedzą – dewastują konstytucyjny układ trójpodziału władzy. Można to usłyszeć w wypowiedziach wielu opozycyjnych polityków i dziennikarzy.

Stop!

Wszyscy wiedzą? To proponuję czcigodnym politykom i dziennikarzom przeprowadzić sondę uliczną z dwoma pytaniami. Pierwsze: co to jest trójpodział władzy? Drugie (dla tych, którzy jakkolwiek, ale niewyczerpująco, odpowiedzieli na pierwsze): na czym ów trójpodział polega. Wyniki są łatwe do przewidzenia.

Ekstrapolując dane z badań dotyczących umiejętności zrozumienia treści medycznych, przeznaczonych dla ludzi bez specjalistycznego wykształcenia (informacji popularyzatorskich, ulotek lekowych, prostych schematów określania prawidłowej masy ciała etc.), można przyjąć, że w populacji europejskiej prawie 45 proc. obywateli rozumie jedynie bardzo podstawowe informacje lub nie rozumie ich w ogóle. Niecałe 20 proc. rozumie i prawidłowo interpretuje informacje bardziej skomplikowane. Reszta plasuje się gdzieś pomiędzy.

„Trójpodział władzy” nie jest pojęciem podstawowym. Można zatem założyć, że nie rozumie go co najmniej 45 proc. społeczeństwa, a niewykluczone, że wielkość ta jest niedoszacowana.

W takim razie może nie od rzeczy byłoby przyjąć, że duża (jeżeli nie przeważająca) część społeczeństwa nie jest zainteresowana zmianami systemu prawnego państwa, bo nie rozumie, o co w nich chodzi? Czy w takim razie szaleńczą naiwnością byłoby sądzić, że owo zainteresowanie mogłoby wzrosnąć, gdyby ktoś prostym językiem wytłumaczył, jak obecny zamach stanu przełoży się na życie zwykłych ludzi? Można odpowiedzieć: „nie wiem, nikt nie próbował”, ale nie będzie to prawdą. Istotnie, większość polityków i działaczy poprzestaje na szczytnych deklamacjach o walącej się Polsce. Nie spodziewam się, żeby którakolwiek z nich porwała panią Grażynę lub pana Janusza, wypoczywających nad morzem, opisanych przez redaktora Szostkiewicza.

Na szczęście jest na świecie radio TOK FM. W audycji Post Factum, 12 lipca 2017 r., prowadzonej przez redaktor Agatę Kowalską, usłyszałem znakomity wywód poseł Kamili Gasiuk-Pihowicz, w jaki sposób zamach stanu zaszkodzi zwykłym ludziom. Oto jego streszczenie. Sędziowie mianowani przez PiS-land będą czuli się w pełni od niego zależni. Wyobraźmy sobie zatem sprawę cywilną, w której jedna ze stron ma kumpla w PiS i nie zawaha się go użyć. Mała wiadomość od kumpla dla sędziego i wiadomo, po czyjej stronie ma być sprawiedliwość. Bo PiS będzie mógł zrobić z sędzią prawie wszystko i sędziowie będą doskonale o tym wiedzieć. Oczywiście oryginalna wypowiedź była znacznie bardziej szczegółowa, ale mam nadzieję, że oddałem istotę rzeczy.

Jest jasne, że co któryś pan Janusz i co któraś pani Grażyna toczy właśnie jakiś sądowy bój. Nie wszyscy z nich mają kumpli w PiS-landzie. Powinni mieć świadomość, że ryzyko ich przegranej w sądzie mogło właśnie dramatycznie wzrosnąć. Niestety, zapewne nie słuchają radia TOK FM. Trafia ono bowiem głównie do tych, którzy już wiedzą i których przekonywać nie trzeba.

Politycy opozycji powinni nauczyć się przekładać język ustaw PiS na opis niedogodności i zagrożeń, jakie przyniosą one zwykłym ludziom. Opowiadać o nich zwykłym językiem, posługując się czytelnymi przykładami.

„Przegrasz sprawę w sądzie, nawet gdy masz rację – jeżeli tylko twój oponent ma dobry kontakt w PiS”. To przykład prognozy. „Brak pielęgniarek doprowadził do tego, że w niektórych oddziałach onkologicznych rodzice sami monitorują stan dzieci leczonych chemioterapią”. To przykład rzeczywistości już istniejącej. Każdą regulację wydaną przez PiS trzeba przekładać na powszechnie zrozumiały język i taki komunikat rozpowszechniać. Nie w TOK FM czy POLITYCE, ale w telewizjach i w internecie. Miłość do konstytucji raczej nie rozpali powszechnego sprzeciwu społecznego. Świadomość perspektywy pogorszenia warunków życia może go rozpalić. Musi jednak najpierw zaistnieć.

Dlatego tak ważne jest, żeby politycy opozycji przestali mówić do kamer i mikrofonów, a zaczęli mówić do ludzi.