O wyższości postanowień wielkanocnych nad noworocznymi
Czas na apolityczną rewolucję: niech postanowienia wielkanocne zajmują w naszym życiu miejsce tych, które podejmujemy w okolicy Nowego Roku. Będzie zdrowiej. I skuteczniej.
Tak nam się ułożyła nasza (za przeproszeniem) cywilizacja, że przeróżne konwencje ważniejsze są od naturalnego rytmu natury. Świetnym przykładem są tu postanowienia noworoczne. No bo… zastanówmy się przez chwilę.
Podejmowanie postanowień o rewolucyjnych zmianach życiu – i to takich, które mają służyć postanowieniotwórcy – odbywa się najczęściej w okresie wybranym zgodnie z tradycją, ale wbrew elementarnemu zdrowemu rozsądkowi. Następuje ono bowiem w momencie, kiedy dzień jest najkrótszy, co wpływa negatywnie na nasz nastrój i zdolność koncentracji. Stan naszego odżywienia będzie pogarszał się aż do wiosny, w miarę wyczerpywania się zasobów cennych substancji, nagromadzonych w lecie, a zimowe zamienniki to jednak nie to. Warunki atmosferyczne będą istotnie limitowały chęć do uprawiania rekreacyjnej aktywności fizycznej, a w wielu przypadkach nawet możliwość jej uprawiania. Dotyczy to zwłaszcza rekreacji najcenniejszej – poza pomieszczeniami zamkniętymi. I w takich warunkach postanawiamy, że dokonamy przełomowych zmian w swoim życiu?
Równie dobrze facecik wypływający na morze niestabilną łódeczką w sztormową noc może sobie obiecywać, że będzie znakomicie się bawił, a zwłaszcza że będzie miał świetny apetyt. Zwycięstwo optymizmu nad rozumem.
Tymczasem święta wielkanocne, niezależnie od tego, jak kto bardzo jest wierzący (i czy w ogóle jest), stanowią w naszej strefie kulturowej coś w rodzaju psychologicznego początku wiosny. Nie na darmo to w ich okolicy przypada szczyt wymian opon z zimowych na letnie. Przed nami coraz dłuższe i cieplejsze dni, nawet jeżeli da nam o sobie znać kwiecień plecień. Chce się wsiąść na rower, pobiegać czy pomaszerować z kijkami. Zwłaszcza że ciemno robi się w godzinach naprawdę wieczornych, a nie niezbyt późnym popołudniem.
Dlatego – mimo marnej (jak na przykład w tym roku) pogody – jest to świetny czas, żeby poczynić plany na wiosnę i lato. Właśnie: nie postanowienia, lecz plany. Powinny one dotyczyć zarówno naszej kondycji fizycznej, jak i duchowej – nadszarpniętych po zimie.
Aktywność fizyczna nie zmieni się od postanowienia: będę więcej się ruszać. Trzeba wziąć do ręki kalendarz i tygodniowy rozkład zajęć. Bez tego nie da się rozpocząć planowania typu: plan naszych zajęć pozwala na to, że w poniedziałki i czwartki, od 18.00, będziemy jechać na przejażdżkę rowerową (albo spacer z kijkami, albo raźny spacer… – trzeba wybrać to, co sprawi nam przyjemność). Warto potraktować ten przyjęty rytm zajęć równie poważnie, jak przyjmowane leki czy suplementy diety. Zwłaszcza że skuteczność takiego rekreacyjnego, regularnego treningu będzie z pewnością nie mniejsza od każdej prozdrowotnej farmakoterapii prewencyjnej. Warto spróbować zmontować jakąś grupkę, z którą będziemy się na nasze zajęcia umawiać. Zwiększy to motywację, a i doda aspektu socjalnego, tak ważnego dla naszego dobrostanu psychicznego.
Kalendarz przyda się również po to, żeby zawczasu zaplanować krótkie, weekendowe wypady. Mogą być w jakąś głusz, ale nie muszą. Ma swoje niezaprzeczalne uroki Beskid Niski, Roztocze czy Pojezierze Drawskie, ale nie warto zapominać o pięknych miastach i miasteczkach. Miejsc atrakcyjnych do odwiedzenia mamy w kraju co niemiara. Ważne, żeby zwiedzać je, chodząc lub jeżdżąc rowerem.
Przy takim połączeniu nowe wrażenia „wietrzą głowę”, a aktywność fizyczna służy zdrowiu fizycznemu (i psychicznemu też). Czyli dwa w jednym.
Poza tradycyjnymi mekkami turystycznymi – weekendowy wyjazd nie musi być drogi. Dotyczy to również tzw. City Breaks za granicą – bardziej dostępnym cenowo dzięki tanim liniom lotniczym i niedrogim apartamentom. Zwłaszcza poza szczytem sezonu turystycznego. Połazić po Pradze, Lizbonie czy Lwowie to może być piękny weekend (w przypadku Lwowa dobrą alternatywą dla samolotu może być pociąg z Przemyśla).
I znowu – w przypadku weekendowych wypadów, tak jak każdym innym – warto zmontować jakąś małą drużynę, bo takie przeżycia lepiej smakują, jeśli dzieli się je z przyjaciółmi.
Oczywiście, jest jeszcze inny rodzaj postanowień. Na przykład: zrobię doktorat, nauczę się chińskiego, zostanę prezesem. Dla tego rodzaju planów każda pora roku jest jednakowo dobra. Lub zła.
Wiosenne plany, dotyczące rekreacyjnej aktywności fizycznej oraz weekendowego odkrywania świata, warto robić. Zrealizowane chociaż w części, mogą poprawić nasze samopoczucie. Dzięki temu będzie można wejść w lepszej formie w kolejną zimę.
Na zakończenie zechciejcie Państwo, proszę, przyjąć życzenia: spokojnych Świąt! Dołączam do nich zapomnianą już nieco piosenkę „Lubmy się”, skomponowaną przez Pana Jerzego Wasowskiego do słów Pani Anny Borowej. Napisana ponad 40 lat temu, wydaje się uderzająco aktualna. Pozwalam sobie zwrócić Państwa uwagę zwłaszcza na fragment końcowy: „Lubmy się lub tolerujmy, gdy nie możemy się zrozumieć”.
https://youtu.be/iYkaiUBgYWM
Komentarze
„które mają służyć postanowieniotwórcy”
A ja naiwny myślałem, że tylko Niemcy maja takie słowa „jamniki”, skladajace sę z kilku słów.
„Nie na darmo to w ich okolicy przypada szczyt wymian opon z zimowych na letnie.”
Prognozy zapowiadaja minusowe temperatury, a ja wymieniłem opony i we wtorek jade na Zachód.
„jest to świetny czas, żeby poczynić plany na wiosnę i lato.’
Urlop letni (oczywście wędrówki) juz w styczniu zaklepany.
Później o dobrej lokalizacji za normalne piebiadze można zapomnieć.
„Warto spróbować zmontować jakąś grupkę, z którą będziemy się na nasze zajęcia umawiać”
Oczywiście, marsz do najbliższego baru jest przyjemniejszy z kumplami. A i z powrotem ma kto odprowadzić i przed żonką obronić.
„…. zostanę prezesem”
no nie, prezes juz jest.
PS.
Doktorze.
Jak zwykle swietny artykuł, lekko i z żartem napisany.
Mój komentarz to też oczywiście żart, dla rozladowana atmosfery.
A dla mne najlepszym lekarstwem na kręgosłup sa narty, lub plecak 40 l i kijki w górach.
Po takiej niedzieli mam 3-4 dni spokoju.
Natomiast wydaje mi się, że rower nie jest dla każdego, tak jak pływanie.
Osoby mające zwyrodnienie kregosłupa moim zdaniem moga w tych dwóch przypadkach pogorszyc swój stan. Przerabiałem to 3 lata temu, na urlopie, codziennie wieczorem pływając żabką, a kręgosłup szyjny męczył coraz bardziej. dopiero po powrocie mój Lekarz wyjaśmił mi moja głupotę.
Wesołych Świąt.
Szanowny Panie Karczmarewicz
To wcale nie jest tak jak Pan pisze. Budzac sie rano jestesmy o kolejny dzien starsi. Szukanie pociechy w dobrej funkcji pecherza moczowego jest w tym kontekscie zabawne. Ostatnio zabrano czlowieka na sale operacyjna celem transplantacji serca. Otworzono mu klatke piersiowa i zamknieto bo zaczal padac gesty snieg i maly samolot mial zakaz ladowania. Optymizm Pana rozsadza na wiosne. Cos te ptaszki za glosno Panu cwierkaja.
Slawomirski
Początek wiosny? Chyba bardzo i wyłącznie psychologiczny :-p
Nie czytając wpisu, w święta stosowałam się dokładnie do zaleceń Pana Doktora! Przed – także —
https://basiaacappella.wordpress.com/aby-obejrzec-albumy-google/
Radość, lubienie (ludzi, życia, wszelkich drobnych czynności jego), nie branie różnych osiągnięć (cywilizacji, osobistych) za należne, zdobyte raz na zawsze, niepodważalne – czyli luz, dystans-perspektywa, pokora w stosunku do czasu naszego… do dziejów… — Ja naprawdę nie odfruwam zbyt daleko od sedna wpisu! 😉 😎
(Jest jeszcze piosenka Soyki „Tango Memento Vitae” – dość lubię, choć znam osoby uważające ją za pretensjonalną, manieryczną…)
@mpn (refr. red Kowalczyk)
Wszedł pan do magla i dostał wałkiem. Ja tylko podglądam.