Opozycja potrzebuje tabloidyzacji jak tlenu
Środowiska opozycji obywatelskiej nie powinny pogardzać tabloidami. Powinny się od nich uczyć. Jeżeli chcą kiedykolwiek zwyciężyć.
„Nie wystarczy mówić do rzeczy. Trzeba mówić do ludzi”. Ta „Myśl Nieuczesana” Stanisława Jerzego Leca przypomniała mi się podczas dyskusji nad niezwykle ważnym wpisem blogowym Pana Redaktora Passenta „Pochody nie wystarczą”. Odebrałem ten tekst jako swego rodzaju manifest. Zawarta w nim główna teza Mistrza jest mniej więcej taka: manifestacje są dobre i potrzebne przy specjalnych okazjach, ale podstawową bronią opozycji obywatelskiej powinna być systematyczna edukacja społeczeństwa. Tak żeby jak najszersza rzesza obywateli lepiej zrozumiała świat.
To z kolei uczyni ich mniej podatnymi na populistyczne manipulacje. Jako krzewicieli owej wiedzy Mistrz wskazał uznanych ekspertów. Rozmawialiśmy o istotnym znaczeniu wpisu Pana Redaktora Passenta, gdy moja koleżanka wyraziła ważną wątpliwość: możemy sobie edukować, ile chcemy, ale nadzieja na realne efekty jest bardzo szlachetną utopią. Ta właśnie uwaga mojej zaangażowanej społecznie, acz sceptycznej koleżanki zainspirowała mnie do poniższych rozważań.
Pozwalam sobie tym razem zabrać głos nie jako lekarz, ale jako wieloletni belfer. Nie jest to w żadnym wypadku polemika z tekstem Pana Redaktora Passenta, ale coś w rodzaju próby jego rozszerzenia. Oczywiście rozumiem doskonale, jaką skrajną bezczelnością jest dopowiadanie czegokolwiek przez outsidera do tekstu Mistrza. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone wobec intencji, jakie mną kierują.
Pan Redaktor Passent twierdzi, że społeczeństwo wymaga edukacji. Nie ma co dyskutować z tym założeniem, bo jest oczywiste. Kolejne założenie mówi, że edukacja powinna być prowadzona przez powszechnie uznawanych ekspertów. Oczywiście, że tak. Ale dalej zaczynają się już schody. Może raczej – ściana, o którą rozbija się opozycja. Kluczowy wydaje się bowiem nie zakres ani dogłębność, ale styl przekazu, mającego prowadzić do sukcesu.
Spójrzmy bowiem chłodnym okiem: PiS posługuje się przekazem nadzwyczaj skutecznym, bo prostym. To samo dotyczy Kukiz’15, sprawiającej nieodparte wrażenie Samoobrony po niewielkim face-liftingu. Oczywiście, że jedni i drudzy wydajnie posługują się insynuacją i zwyczajnym kłamstwem, ale zechciejcie Państwo, proszę, zapomnieć o tym na chwilę. Skoncentrujmy się na samej efektywności PiS i jego satelitów, bo nie wynika ona jedynie ze wspomnianych matactw, jak to sobie zapewne wmawiają członkowie partii i organizacji obywatelskich.
Wiadomo powszechnie, że największą popularnością cieszą się wszelkiego rodzaju tabloidy, nieważne, czy przeznaczone do czytania, oglądania czy słuchania. Chodzi o metodę przekazu, która pozostaje taka sama – nieważne, czy nośnikiem jest gazeta, telewizja czy radio. Oczywiście, politycy i dziennikarze nurtu obywatelskiego podchodzą do tabloidów ze słusznym brakiem szacunku, ale głównie ze względu na specyficzną moralność dziennikarską (w tym przypadku zestawienie obydwu określeń rzeczywiście tworzy oksymoron). Sęk w tym, że przy okazji zamykają się na metody tabloidowego przekazu. Pozostają przy tych klasycznych, eleganckich i przegrywają, bo ich przekaz dociera do dramatycznie niskiego odsetka społeczeństwa. Patrzą na to z godnością, jakby woleli zginąć w poszanowaniu konwencji, niż nieelegancko przetrwać.
Tymczasem styl tabloidowy, oczywiście po odrzuceniu ewidentnych niegodziwości, może być kluczem do skutecznej edukacji społeczeństwa. Konkretnie – niektóre jego elementy. Przypominam poniżej osiem z nich – jedynie jako asumpt do ewentualnych przemyśleń, bo osoby bardziej światłe z pewnością znajdą ich więcej albo ujmą rzecz lepiej.
Prostota – przekaz powinien być maksymalnie prosty, nawet kosztem pominięcia istotnych szczegółów. Zainteresowani sięgną po nie sami. Natomiast przekaz niezrozumiały powoduje natychmiastową utratę zainteresowania odbiorcy.
Prostota przekazu nie musi oznaczać utraty istoty przedstawianego problemu ani tym bardziej być wyrazem lekceważenia audytorium. W pierwszej połowie lat 80. Warszawę odwiedził prof. John Vane, świeżo nagrodzony noblista w dziedzinie medycyny. Wygłosił wykład dla polskich kardiologów, w którym przedstawił swoje niezwykle istotne dla rozwoju kardiologii badania. Słuchając jego wywodów ja, wówczas student medycyny, myślałem sobie: „Jakie to proste!” – i założę się, że tak myślała spora część audytorium. Bo wykład był właśnie tak poprowadzony. To, co bardzo trudne, zostało przedstawione jako proste.
Tabloidyzacja, od strony warsztatowej, polega na upraszczaniu przekazu. Oczywiście, prowadzi to nieuchronnie do spłycenia prezentacji. Musimy jednak zadać pytanie, czy wolimy, żeby pięć tysięcy pojęło dogłębnie istotę problemu czy raczej żeby pięć milionów zrozumiało, na czym on w ogóle polega.
Jeden przekaz – jeden temat – to konieczny atrybut tabloidowej prostoty. Brak koncentracji na jednym temacie jest dewastujący dla skuteczności przekazu. Dowodem nie wprost może być taktyka rozmywania tematu w dyskusjach na niewygodne tematy stosowana przez premier Szydło w kampanii wyborczej, przez posła Brudzińskiego we wszystkich dyskusjach publicznych, w których go widziałem, oraz przez kilku innych czynnych polityków obozu rządzącego (nazwiska naprawdę nie są warte zapamiętania) – w publicznych dyskusjach na temat Trybunału Konstytucyjnego. Jest to stara pezetpeerowska metoda, która znalazła pojętnych naśladowców. Skoro zaś tak uciekają od precyzyjnego skupienia się na konkretnym temacie, to tym bardziej trzeba je stosować.
Wskazanie związków tematu sporu z losami konkretnych odbiorców – tabloidy starają się stosować styl narracji, z którego wynika sugestia: „to dotyczy Ciebie lub Twoich bliskich i może wpłynąć na Wasz los”. Bardzo słusznie. Większość ludzi ma zbyt wiele codziennych kłopotów i zbyt małą ogólną wiedzę o świecie, żeby wychwycić potencjalne związki pomiędzy przedmiotem napuszonych (z ich punktu widzenia) sporów, a ich własnym życiem. Trzeba pokazać to wprost, a najlepiej posłużyć się możliwie dosadnymi przykładami.
Zwartość przekazu (bo odbiorca przyzwyczajony jest do krótkich treści – sorry, tak działa nasze społeczeństwo i…
…jego kontrolowana emocjonalność – oczywiście z zachowaniem pewnych granic. Przekaz odzwierciedlający emocje autora może ułatwić odbiór, bo przemawia do emocji odbiorców. My zaś jesteśmy tak skonstruowani, że najpierw odbieramy emocje, a dopiero potem treść. Dlatego emocje mogą torować drogę dla przekazu merytorycznego lub sprawić, że odbiorca całkowicie się na niego zamknie. Okazywanie emocji nie jest błędem, wbrew temu, co mówią korporacyjne standardy. Natomiast udawanie, że się ich nie ma, czyni człowieka odpychającym, a co najmniej niesympatycznym. Wśród obecnie czynnych polskich polityków chyba tylko poseł Kamila Gasiuk-Pihowicz opanowała sztukę łączenia rzetelnego, merytorycznego przekazu z kontrolowanym wyrażaniem emocji. Mistrzów niekontrolowanej emocjonalności mamy sporo, niektórych nawet z tytułami profesorskimi.
Kategoryczność, gdy strona przeciwna mija się z prawdą. Powtarzanie w takich przypadkach do upadłego własnego zdania jest bezcelowe. Trzeba jasno wskazać: kto kłamie i na czym to kłamstwo polega. Bez taryfy ulgowej, bo odbiorca zacznie podejrzewać, że kręci nie tylko kłamca, ale także strona, która kłamstwo wykryła. Zaś kłótnie krętaczy nikogo nie interesują.
Podawanie źródeł wyrażanych poglądów: na przykład danych historycznych, fizycznych, chemicznych, ekonomicznych etc. Czyli jasny komunikat: „skąd wiadomo, że jest tak, jak twierdzimy”. Taki styl nie tylko uwiarygodnia przekaz, ale również może postawić oponentów w trudnej sytuacji. Zwłaszcza gdy nie mają danych na poparcie swoich tez albo mają dane śmieciowe, bo wtedy łatwo ośmieszą się sami (przeżyliśmy już przecie opinię eksperta, że „brzoza robi ziuuu”).
Powtarzać przekaz, bo pamięć odbiorców jest krótka – to ostatni element tabloidowej strategii, który pozwalam sobie poddać naszej opozycji obywatelskiej pod rozwagę. Podkreślam – nie dlatego, że „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”, chociaż ta zasada Josepha Goebbelsa zdecydowanie bywa skuteczna w społecznym przekazie (na co zdaje się mocno liczyć parę osób z obecnej ekipy rządzącej oraz jej satelitów). Podstawowe znaczenie ma dramatyczny zalew informacji, który sprawia, że o wiadomościach sprzed tygodnia zazwyczaj nikt już nie pamięta. Dlatego przekaz, który ma mieć realny zasięg społeczny, musi być powtarzany częściej, niżby pozwalała na to chęć zachowania dobrego stylu.
Reasumując: ma niewątpliwie rację Pan Redaktor Daniel Passent, że same manifestacje to marny pomysł dla opozycji obywatelskiej. Potrzebna jest edukacja. Tę tezę przywódcy opozycji obywatelskiej powinni powiesić sobie na ścianach, w widocznych miejscach. Albo wytatuować. Prawdą jest również, że do takiej edukacji trzeba desygnować uznanych ekspertów. W powyższym tekście starałem się przekonać Państwa, że spośród owych ekspertów trzeba wybrać tych, którzy trudne nieraz sprawy przedstawią możliwie lekko, łatwo i przyjemnie. Czyli, pomimo powagi sytuacji, będą w swoim działaniu pamiętać o tym, co napisał Mistrz Wojciech Młynarski, a wyśpiewali Skaldowie: „Nie zawsze twój bas dociera do mas – czasami trzeba piano”.
Komentarze
Powyższe potwierdza fakt, że naprawdę mądrze mówiący politycy, dawno zostali zapomniani i z polityki wykluczeni.
No, no, no! „Polityka” (pismo dla inteligencji) daje zalecenia, jak zniżyć się do tabloidów… No, ale wy już bardziej zniżyć się nie możecie, jesteście poniżej ich poziomu…
To zdumiewające: przed wyborami z 2015 mieliście panowie najważniejsze i główne media w swoim ręku, stosowaliście wszystkie metody edukacji, jakie aplikuje pan Karczmarewicz. I co? Skutek przeciwny od zamierzonego. Rzecz więc nie w tym, że zastosuje się zastosowane środki. One nie działały i nie zadziałają. W czym rzecz? No, macie głowy tęższe od mojej łepetyny… Nie kumacie?
Przypominam sobie, jak w TVN-ie tabloidował lider partii sejmowej. Pił (udawał, że pije?) małpki, aby wykazać, że pisowski prezydent to alkoholik. Czy możecie bardziej się zniżyć?
(głosowałem na SLD).
A zaglądanie guru waszych mediów do rozporka rodziny kandydata na prezydenta (kandydata Dudy)? Czy potraficie zastosować jeszcze bardziej niskie metody tabliodalne?
@takei-butei
Czuję się zaszczycony, że zostałem zaliczony do zespołu Polityki. Niestety – jak już pisałem – jestem jeno outsiderem, któremu Redakcja użycza miejsca na swojej stronie.
Ponadto, wnioskuję ze stylu Pańskich komentarzy, że moje wpisy są dla Pana źródłem stresu. W trosce o Pańskie zdrowie, ale również dlatego że przekroczył Pan granicę trollingu, pozwalam sobie zaprosić Pana do Klasztoru Trzeźwych Myśli, czyli prosić o powstrzymanie się przez trzy miesiące od komentowania tego bloga.
Próby zamieszczania przez Pana w tym czasie kolejnych komentarzy spowodują definitywne usunięcie z grona komentatorów niniejszego bloga.
O ile w 100% zgadzam sie z treścią bloga to budzi mój sprzeciw banowanie ludzi za odmienne poglądy. Na tym polega dyskusja że różne głosy, o ile kulturalne, powinny byc dopuszczone do obiegu.
A wracając do ad rema to prosze porównac sposób mówienia Kaczyńskiego i na przykład Schetyny. Jeden mówi prostymi zdaniami które sa krótkie, mają początek i koniec a ponadto przekazują emocje. Schetyna zas zdaniami podrzędnie złożonymi gdzie na końcu nie pamięta się co było na początku. Takie wystąpienia odbierane sa jako bełkot niezależnie od faktycznej ich treści.
Panie Stefanie!
Zdaje mi się, że skończył się mój pobyt w klasztorze trzeźwych myśli, jeżeli Pan pozwoli to wskoczę na miejsce takei-tubei.
Pozwolę sobie zauważyć, że tabloidyzacja opozycji nie jest najlepszym pomysłem
dla opozycji, żeby zmądrzała. To samo dotyczy edukacji. Po pierwsze i ostatnie,
to dla niej jest już za późno, żeby ją wysyłać do gimnazjum, czy liceum.
Za stare jest to towarzystwo opozycyjne na edukowanie, we łbach ma już tak popaprane — nic się z tego porządnego nie da zrobić.
@ ks-t
Właśnie nie o sprzeciw mi chodzi, ale o jego styl. Nie tyle brak kultury był tu problemem (chociaż Wersalem od tamtych wpisów nie powiało), ale trolling w czystej formie. Nad szkodliwością trollingu nie się ma co rozwodzić, bo wszyscy wiedzą. Stąd propozycja chwili refleksji, z której Pan takei-butei nie skorzystał.
@ Wacław1
Witam ponownie. 🙂
Panie Gospodarzu, dziekuje za ten wpis. Moze da komus do myslenia, kiedy bedzie organizowal nastepna demonstracje czy marsz protestu. Edukacja, tak. A jak wazna jest forma przekazu, nie trzeba dzisiaj nikogo przekonywac.
W sprawie takei-butei – dlaczego tylko na 3 miesiace? Czy nie za wiele wyrozumialosci? Mysli Pan, ze takei zmieni swoj jezyk wypowiedzi i przestanie ziac jadem? Nie sadze. Ani po 3 miesiacach zycia klasztornego ani pozniej.
Czytam wszystkie Panskie teksty i bardzo je sobie cenie.
Pozdrawiam serdecznie –
Musimy sobie zdać sprawę z tego – nasze gazety, inne przekaziory są tabloidami.
To także tygodnika POLITYKA dotyczy, Gazety Wyborczej. Wszystkie media zeszły do poziomu głębokiego parteru, w jakości, sposobie, przekazywanej informacji, wiedzy.
Prymitywne metody się stosuje, aby tylko cokolwiek wyszczekać, wypluć z siebie,
i jak najmniej prawdy powiedzieć odbiorcy. Nadawcy, czyli dziennikarze, głównie,
do trzeciej ligi spadli, używając terminologii piłkarskiej, podają nam swoje materiały bez przemyślenia, płytko, po najmniejszej linii oporu , bezmyślnie
— tabloidalnie
Jesteśmy, my konsumenci, totalnie oszukiwani, okłamywani….
To samo dotyczy edukacji.żeby kogokolwiek nauczyć, przekazać wiedzę : to zarówno jedna, jak druga strona tego procesu musi prezentować określony
poziom biologiczny, człowieka zdolnego do przekazywania wiedzy i jej przyjmowania.
Człowiek na kartoflach z barszczem, lekko okraszonych tłuszczem, karmiony białkiem, trudnym do strawienia, do karmienia mózgu nieprzydatnym, a z
takim żywieniem mamy do czynienia, dla nauczycieli i dla uczniów.
— nikogo drugiego nie nauczy, a uczeń bez klepek mózgowych wiedzy nie
przyjmie.
Ta nasza współczesna edukacja ogranicza się do podawania faktów tylko, na nic
więcej jej nie stać. Oczywiście zarówno nauczyciele, jak uczniowie uważają się
za geniuszy. Tak nie jest. Umiejętności poznawcze przeciętnego Polaka ograniczają
się do obsługi telefonu komórkowego, wystękania informacji,leżenia przed telewizorem, czytelnictwo książek i gazet , na poziomie zerowym mamy…
I co, można zrobić z takim narodem, politykiem, nauczycielem, dziennikarzem,
lekarzem … a kogo , my mamy, na naczelnych stanowiskach państwowych, tylko płakać można , jaki prymitywny element tam się znalazł.
Nie podaję przykładów, nazwisk, bo nie chcę nikomu robić przykrości.
Stefan Karczmarewicz
14 listopada o godz. 14:55 32294
Jest to działanie całkowicie uzasadnione, w dodatku bardzo łagodne. Prawie placebo.
Edukacja narodu zawsze się przyda. Choć trzeba też zadbać o kondycję tzw. elit (dzisiaj w żałobie).
Generalnie – bardzo trafne uwagi.
Politycy, mimo, że są szkoleni medialnie, zwykle są strasznie niepojętni i leniwi, lub są bardzo sztuczni. Sztuczki manipulacyjne, jakie wyczynia premier Broszka-Szydło, Duda Andrzej – prezydent, lub właściciel ich głów – Kaczyński Jarosław, są bardzo proste, prostackie, niezwykle łatwe do zauważenia, a jednak w dużej mierze działają. Dlatego w dużej mierze, że operują własnie emocjami. W oprawie emocji i „słuszności” łatwo przemycić każde łgarstwo.
Opozycja powinna mówić prosto, przejrzyście, konsekwentnie – i emocjonalnie (sic!), ale emocje powinny za sobą nieść lepsze, szlachetniejsze zasady, prawdziwe i głębokie, jednoczące wartości, autentyczne fakty, a nie mniemane.
Uwaga porządkowa: Jest to stara pezetpeerowska metoda, która znalazła pojętnych naśladowców. Nie jest to „metoda pezetpeerowska” – nietrafnie Pan to tak ujmuje. Jest to metoda bardzo stara, zaś PZPR z niej skorzystał. Jak każdy manipulator.
Jak najmocniej zgadzam się z ta propozycją:
Kategoryczność, gdy strona przeciwna mija się z prawdą. Powtarzanie w takich przypadkach do upadłego własnego zdania jest bezcelowe. Trzeba jasno wskazać: kto kłamie i na czym to kłamstwo polega. Bez taryfy ulgowej, bo odbiorca zacznie podejrzewać, że kręci nie tylko kłamca, ale także strona, która kłamstwo wykryła.
Kłamstwo, nieustające łgatstwa uprawiane przez polityków PISu, mają już rangę państwową. Nazywane są „prawdą”. Jest to niezwykle destrukcyjne, podłe. Nazywanie łgarstw „prawdą” niszczy i państwo i poszczególnych ludzi, powoduje zagubienie w języku, pojęciach, wartościach, w rzeczywistości. Zatruwa stosunki między ludźmi i niszczy najcennieszy pieniądz (sic!): zaufanie. Dawniej, za psucie pieniadza była kara skrócenia o głowę. Dzisiaj kara musi być adekwatnie stanowcza, przestrzegająca jednak zasady humanistycznej: nie zabijamy.
Dlatego kłamstu należy się sprzeciwiać z całą mocą, stanowczością, konsekwentnie i w każdym czasie. Także prostym językiem: identyfikującym kłamstwo, powołującym się na źródło obnażające kłamstwo i głośno przedstawiające sprzeciw – co jest główną cnotą obywatelską i prywatną. Ludzie to doceniają.
Coś mi się w systemie psuje. Mam nadzieję, że nie nabałaganiłem?
Szanowny Panie Karczmarewicz
Zapomina pan o toksycznosci tlenu. Czy wie pan co sie dzieje w komorach hiperbarycznych gdy ktos podniesie cisnienie tlenu do 5 atmosfer… Poza tym moze pan publicznie skladac holdy komukolwiek jednak zapomina pan ze zyjemy juz w innych czasach zwanych demokracja.
Slawomirski
„My zaś jesteśmy tak skonstruowani, że najpierw odbieramy emocje, a dopiero potem treść.”
PiS, BREXIT, Trump: Tu nie wygral racjonalny przekaz/tresc a jedynie emocje. I to te najgorsze, ktore mozna najlatwiej zmobilizowac.
Mam nadzieje, ze zdecydowana wiekszosc wyborcow reaguje racjonalnie. Wiec mobilizujac kilkanascie procent tych racjonalnych abstynentow wyborczych mozna by zmienic aktualny nieracjonalny trend w wyborach.
Ale jesli sie to nie uda? To mamy jeszcze druga strategie, wlasnie na (same) emocje. Czytalem dawno temu rozne mowy, ktore zmienily bieg historii. I sa piekne przyklady na mowy oparte na pozytywnych emocjach (np. Churchill’s „Blood, toil, tears, and sweat”).
„Ciepla woda w kranie” byla bardzo racjonalna. Ale malo kogo porywala 🙁
Za takie „bany” bardzo cenię ten blog, bo jest jednym z nielicznych publicznie dostępnych miejsc, gdzie panuje porządek i kultura dyskusji.
A wracając do meritum, to niestety, ale polityk nie tylko musi mieć rację, ale i musi do niej umieć przekonać większość z tych, którzy chodzą na wybory. W warstwie ideologicznej PO się całkowicie pogubiło i wyborcy słusznie wyczuli, że oni nie mają już do zaoferowania nic poza tym, co już jest.
A odnośnie języka skutecznej w Polsce polityki, przypominam słowa red. Baczyńskiego z 2007 roku: „Język wprowadzony przez Jarosława Kaczyńskiego do polskiej polityki, następnie podchwytywany i rozwijany przez działaczy partii, prawie przestał być narzędziem komunikacji, przejmując rolę politycznego cepa. Zalewa nas, używając określenia Aleksandra Smolara – „apokaliptyczno-spiskowy bullshit”, czyli słowne fekalia, bez żadnego odniesienia do prawdy. Skala manipulacji językowych, jawnych kłamstw, cynicznego odwracania sensów, agresji, insynuacji – nie znajduje żadnego uzasadnienia w realiach politycznych czy społecznych. Pal sześć, że ta władza obraża inteligentów, ona też obraża inteligencję.”
I tu mamy problem: na ile dojrzałe jest polskie społeczeństwo, skoro domaga się, by mówić do niego językiem obrażającym inteligencję. Czym różni się np. od społeczeństwa białoruskiego, które swojego baćkę wybrało w wolnych demokratycznych wyborach 22 temu i zgodziło się, by takich wyborów już więcej nie było?
ELITY są tak nazwane ponieważ są elitarne, czyli zamknięte. A tymczasem w demokracji WSZYSCY mogą głosować. Demokracja to dobrobyt dla wszystkich – albo won. Tak długo jak rządy elit nie zaczną dbać o podstawowe potrzeby szarych obywateli tak długo Kaczyńsscy, Trampy będą wygrywać. Ustawami TK nie da się nakarmić dziecka.
Wpierw te dziecko trzeba nakarmić – 500+ – następnie wyedukować i zapewnić pracę.
Shetyna to flaki z olejem, na zimno – wymiotny.
PS. Nie lubię PiS a szególnie prezesa ale 500+, odbudowa patriotyzmu i obrona terytorialna to strzał w 10.
PS. Czyżby medycyna straciła swojego adwokata?
Dobrze by było żeby „Polityka” była mniej elitarna, i bardziej obiektywna. Waszczykowski i Błaszczyk są fatalni ale duet Sikorski/Sienkiewicz też był kompromitujący.
Nie polecam wydawania tabloidu – bo przeciętny Polak nie czyta – raczej jakiś serial w TV, który by lekko oświecił naród.
Szanowny Panie Doktorze,
Ogólnie się zgadzam, ale przydałyby się jakieś przykłady. Mogłabym natychmiast wypróbować na blisko znajomych mi zwolennikach pisu. Niektórzy z nich są nawet lekarzami. Jak na razie nie miałam żadnych sukcesów nawet w ustaleniu faktów, więc unikam jakiejkolwiek polityki. Ale być może powinnam zacząć mówić „tabloidem”: Maciarewicz – ruski agent, PIS = Targowica 2.0, itp. Reczywiście, krótko i zwięźle, po co tracić czas na zawiłe tłumaczenia. Tylko to kontrolowanie emocji mnie trochę frapuje. Byle byśmy się na koniec nie pobili.
Porównywanie Błaszczaka i Waszczykowskiego do Sikorskiego i Sienkiewicza (bardzo zdolny, oczytany człowiek!) to jak porównywanie red. Gmyza do red. Paradowskiej, prof. Legutki do prof. Baumana albo Rymkiewicza do Szymborskiej. Jeśli Pan nie widzisz różnicy, to współczuję.
Na blogu pani Barbary Adamczewskiej i jej córki, panie Stefanie,
nie zagrzałem długo miejsca. Jest tam ciekawy temat
uczyc-czy-nie-uczyc/.
Rzecz dotyczy tego, czy warto się uczyć gotować potrawy do jedzenia się
nadające. Jakieś licho diabelskie mnie pokusiło, żeby trochę rozszerzyć
temat, oczywiście z entuzjazmem się do sprawy odniosłem, cholera jasna,
na swoją zgubę, w moderację zostałem tam wpuszczony, za moje dobre słowa,
pełne miłości, miłosierdzia.
Pamięta Pan, Panie Stefanie z jakim współczuciem napisałem na pana blogu,
jak się dowiedziałem, że Piotra Adamczewskiego nie ma wśród nas.
Co ja takiego wrażliwego napisałem, że panią Wdowę doprowadziło do
nerwacji: napisałem, że człowiek który się nie zna na żywieniu swoich
członków, to bydlęciem się staje; bo nie wie co je, i byle co mówi.
Przecież to jest prawda, najświętsza ze świętych.
A może to ją zdenerwowało: jak napisałem, że razem z jedzeniem
niedzielnego obiadu, trzeba pamiętam, żeby w tym obiedzie bakterie się
znajdowały. Napisałem jeszcze, jak w pokarmach nie ma bakterii, to ślepa
kiszka może dostać zapalenia, wyrostek robaczkowy, znaczy się. Bo ta kiszka,
a właściwie jej zawartość czuje się niepotrzebna, i zaczyna gnić, ze zgryzoty,
okoliczna sieć nerwowa się o tym dowiaduje, i wprawia w okrutny ból potencjalnego pacjenta. Do szpital trzeba go zawozić.
Panie Stefanie, na ślepej kiszce znam się jak nikt inny, w wieku młodym będąc,
już żonatym, 28 lat miałem, jak mi się to cholerstwo trafiło, z rozlaniem, wysoką temperaturę miałem, ledwie się we mnie duch telepał. Wtedy, tylko Oxyteracyna była w użytku, reszta niech będzie milczeniem. Nawet to pamiętam, jak byłem leczony.
Pomimo wszystko – ponad 40 lat myślę, badam, dlaczego do tego doszło.
Mam prawo do swoich wniosków, do ratowania innych przed tą przypadłością,
bo miłosierny z natury jestem !
Jestem przy nadziei, że Pan, człowiek światły, z powagą do mojego pisania
– podejdzie, nie tak porywczo, jak pani Barbara, Wdowa.
„Próbny wpis wysłałem, że zbadać swoją pozycję blogalną:
Wacław1 15 listopada o godz. 12:02 561179
Jolinek51 Ty śpisz, a tu już zdążyli Wacka wyprosić, za dobre serce,
miłosierdzie.
Twój komentarz czeka na moderację.”
Tylko godzinę, ten mój wpis żył na tym niemożebnie głupim świecie,
na którym – nawet myśleć nie wolno.
@Wacław1
15 listopada o godz. 13:59
Widać nie poznano się tam na twoim geniuszu i pozbyto bez ceregieli 🙁
Musisz z tym jakoś żyć, oby ci tylko reszta ślepej kiszki nie zaczęła ze zgryzoty dokuczać.
Nieprawdą jest, że na tym „niemożebnie głupim świecie” nie wolno myśleć. Myśl, ile zapragniesz, ale pomyśl też, że może ten „niemożebnie głupi świat” wcale nie jest ciekaw twoich niemożebnie genialnych przemyśleń.
I dobrze mu tak.
Nie próbuj zbawiać niewdzięcznego świata, jeśli on tego nie chce.
@qazik
Minister MSW który da się nagrać to kompromitacja. Może powinien zostać Naczelnym Bibliotekarzem ( jażeli jest oczytany) – chociaż z jego wulgarnym słownikiem, wątpię.
Świetny wpis, znakomity blog. Gratuluję i dziękuję!
Szanowny Panie Karczmarewicz
Z przykroscia przeczytalem panski wpis. Czlowiek wolny nigdy by sie nie zdobyl na bizantyjska karykaturalna czolobitnosc. Najsmieszniejsz jest to ze obiektem holdow jest ktos taki jak TW Daniel Pasent. Ale to nie o niego tu chodzi. Problemem jest dzielenie ludzi na tych co zawsze maj racje i tych co zawsze musza sluchac innych. To jest powrot do feudalizmu.
Slawomirski
Powiem więcej: należy wręcz mówic do ludzi OD RZECZY. Co widać i słychać…
@Pan red. Karczmarewicz
„Prostota – przekaz powinien być maksymalnie prosty, nawet kosztem pominięcia istotnych szczegółów.”
Znał te prawde już George Orwell prezentując ja w „Folwarku zwierzęcym”: Cztery nogi dobreeeee, dwie nogi złeeeeee
qazik
14 listopada o godz. 23:21 32308
<i Za takie „bany” bardzo cenię ten blog, bo jest jednym z nielicznych publicznie dostępnych miejsc, gdzie panuje porządek i kultura dyskusji.
Tak jest.
polityk nie tylko musi mieć rację, ale i musi do niej umieć przekonać większość z tych, którzy chodzą na wybory. W warstwie ideologicznej PO się całkowicie pogubiło i wyborcy słusznie wyczuli, że oni nie mają już do zaoferowania nic poza tym, co już jest.
Tak jest.
…przypominam słowa red. Baczyńskiego z 2007 roku: „Język wprowadzony przez Jarosława Kaczyńskiego do polskiej polityki, następnie podchwytywany i rozwijany przez działaczy partii, prawie przestał być narzędziem komunikacji, przejmując rolę politycznego cepa.
Tak nie jest – red. Baczyński nie miał racji. Kaczyński świetnie się komunikuje ze swoimi wyborcami za pomocą takiej mowy, którą jego niewyborcy uważają za „bullshit – jak twierdzi red. Smolar, który także się myli.
Dla wyborców Kaczyńskiego ten bullshitto mowa piękna, prawdziwa, wzruszająca, radująca duszę i rozgrzewająca mięśnie do walenia cepem.
Zalewa nas, używając określenia Aleksandra Smolara – „apokaliptyczno-spiskowy bullshit”, czyli słowne fekalia, bez żadnego odniesienia do prawdy. Skala manipulacji językowych, jawnych kłamstw, cynicznego odwracania sensów, agresji, insynuacji – nie znajduje żadnego uzasadnienia w realiach politycznych czy społecznych. Pal sześć, że ta władza obraża inteligentów, ona też obraża inteligencję.”
Dla wyborców Kaczyńskiego bullshit to kawior, a obraza inteligencji niczego w nich nie obraża, wręcz przeciwnie. Maniupulacje, klamstwa, cynizm – wszystko to dla wyorców Kaczyńskiego nie ma znaczenia. Oni żyją w innej rzeczywistości i mają odwrócone pojęcia: bullshit to kawior, kłamstwo = prawda, pomówienie = objawienie, agresja = czynienie dobra.
I tu mamy problem: na ile dojrzałe jest polskie społeczeństwo, skoro domaga się, by mówić do niego językiem obrażającym inteligencję.
Polskie społeczeństwo nie jest dojrzałe, ale innego polskiego społeczeństwa nie ma. Można rozważyć społeczeństwo białoruskie (o którym niżej), ale w tym celu PIS musiałby się przenieść na Białoruś, na co Łukaszenka nie będzie patrzył z sympatią. Ani Białorusini.
Czym różni się np. od społeczeństwa białoruskiego, które swojego baćkę wybrało w wolnych demokratycznych wyborach 22 temu i zgodziło się, by takich wyborów już więcej nie było?
Czym? – prawdopodobnie niczym istotnym. A niby czemu miałoby sie polskie społeczeństwo od białoruskiego różnić? W samym pytaniu ukryta jest teza, że czymś się ma różnić. Nie ma na to jednoznacznych dowodów.
Tanaka
15 listopada o godz. 18:45 32320
Sluszna krytyka Kaczynskiego bez krytyki Schetyny staje sie niesluszna.
Slawomirski
Czym? – prawdopodobnie niczym istotnym. A niby czemu miałoby sie polskie społeczeństwo od białoruskiego różnić? W samym pytaniu ukryta jest teza, że czymś się ma różnić. Nie ma na to jednoznacznych dowodów.
=================================================
Biologią.
Białorusini karmieni są prawdą, a społeczeństwo polskie kłamstwem.
Na Białorusi mamy czysty socjalizm, z miłującym narodem swojego przywódcę.
W Polsce panuje jedna wielka nienawiść, wywołana przez zidiociałych polityków.
Ustrój polityczny posiada bliżej nieokreśloną nazwę. Trudno to nazwać
demokracją. To jest takie zdziczenie, pomieszane z bydlęceniem – w oborze krowy się lepiej szanują, świnie w chlewie – w porównaniu z tym, co na naszym
podwórku się dzieje.
Gdyby udało się zbadać poziom inteligencji przeciętnego Białorusina i Polaka,
wypadlibyśmy źle. Krzywa rozkładu normalnego Gaussa dla Białorusinów miałaby bardziej stromy przebieg, ta nasza krzywa byłaby płaska, rozlazła, szeroka,
z ze znacznie niższym apogeum.
Podobno, nie byłem tam, prezydent Łukaszenka nie wpuścił amerykańskiego
systemu żywienia, mniej przetworzonej żywności — tam ludziska białoruskie
mają. Gdyby to było prawdą, to tłumaczyłoby , wszystkie różnice.
Wujkowi Googlowi wpisałem takie pytanie:
„Białoruś czy są tam Mcdonaldy”
Nie pomyliłem się, ta amerykańska firma nie ma tam co szukać.
Przy okazji dowiedziałem się:
„Dziesięć dni na hamburgerach może wykosić w ludzkich jelitach jedną trzecią egzystujących tam pożytecznych bakterii. … Stawia na białoruski fast food.”
W Warszawie leczy ludzi, przychodnia jest na Wilanowie, dr Wojciech Ozimek,
od niego wiem, on parazytologią leczy, wybija ludziom niepotrzebne bakterie
i całe pozostałe dzikie stwory w ludzkich organizmach żyjące.
Twierdzi dr Ozimek, on sam to bada,że są bakterie, które w mózgu ludzkim mieszkają i specjalne substancję wytwarzają, które dobrze na ludzki rozum robią.
W internecie na stronach dr Ozimka, można wysłuchać dwa jego wykłady, jak on leczy, nie podaję linków, bo bardzo łatwo można je wyszukać.
Już więcej nie będę pisał, bo mnie Pan Stefan skróci o głowę, nie mogę do tego
dopuścić, jak bym wyglądał bez głowy.
@Wacław1
15 listopada o godz. 20:52
Przykro mi cię rozczarować, ale w Mińsku (białoruskim) jest 8 restauracji McDonalda.
Trzeba po prostu wiedzieć, jak się korzysta z gugla 😉
„w zupelnosci wystarczy, kiedy bachor posiadzie umiejetnosci operowania i nozem, i widelcem, i mala lyzeczka i ta do zupy. dodatkowym + jest kiedy nie bedzie siorbal, ani z lyzki, ani z kubka. a jezeli nie bedzie wylizywal talerza jerzorem, to tez na dodatnie plusy mozna mu zaliczyc.”
===========================================
taki amator sztuki żywieniowej z pewnością znajdzie uznanie u pani Barbary Adamczewskiej, jeszcze zostanie pogłaskany, taki tam jest poziom,
jedzenie ma być piękne, niekoniecznie mądre.
I skończyło się, jak się skończyło, bo inaczej być nie mogło.
„,że są bakterie, które w mózgu ludzkim mieszkają i specjalne substancję wytwarzają, które dobrze na ludzki rozum robią.”
Racja, a niektórym szczególnie dobrze robią, prawda Wacku ?
@Wacław1
15 listopada o godz. 21:08
Wybierz sobie coś białoruskiego
I przestań latać po blogach z donosami na poziom forum, które cię nie przytuliło do łona. Najwyraźniej nie jest ciebie godne, więc przyjmij to z należną dumą i powściągliwością.
1300 gramów
Nikomu nie wierzę, nawet własnej żonie, wszystko sprawdzam,
w tym przypadku/czy wypadku/ -mam pomysł; należy poprosić naczelnego
POLITYKI red. Baczyńskiego, żeby w delegację na Białoruś redaktora Pawła
Walewskiego wysłał, który tą tematyką się zajmuje, do niego mam zaufanie.
I nam to rzetelnie opisał: jak jest z tym McDonaldem w Mińsku?
Jak już przy red. Walewskim jesteśmy, to ostatnio przeprowadził ciekawą rozmowę
z dr który wątrobą się zajmuje, tą , którą każdy z nas ma pod żebrami
https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ved=0ahUKEwiMrIGT2KvQAhXK2ywKHX3eD24QFggdMAA&url=http%3A%2F%2Fwww.polityka.pl%2Ftygodnikpolityka%2Fnauka%2F1681756%2C1%2Cczy-styl-zycia-moze-wplynac-na-nasze-geny.read&usg=AFQjCNH3-Amx–6m8jBDjaVb00ypJEIUVQ&sig2=ZCbSTgaijXT2rqK8Ogk0vg
Panie redaktorze Walewski jedno słowo utkwiło mi z tej rozmowy w pamięci,
całą rozmowę czytałem w gazetowym wydaniu, w mojej publicznej czytelni,
tym słowem jest węglowodan, którego wątroba wyjątkowo nie lubi.
Mało było na ten temat w rozmowie, bardzo mało.
@Wacław1
Ostrzeżenie za trolling. Rozwala Pan dyskusję na podstawowy temat tego wpisu. Proszę o opamiętanie.
Twierdziłem, twierdzę i będę twierdził, że gdyby Kaczyński s-ka przez całe lata za każde kłamstwo byli ścigani przez prokurature i sądy, dzisiaj nie mielibyśmy problemu z PiS-em.
tylko tak można z nimi rozmawiać.
Pisi atakują Pana Kijowskiego za niepłacenie alimentów.
Należało by odpowiedzieć im tym samym, w myśl zasady oko za oko.
Przykładowo. moja ulubienica pani kloc.
Na oficjalnej stronie pisze, że była nauczycielka w szkole w Pszczynie, w rzeczywistości była katechetką w SP6 w Łaziskach Górnych, potem w Pszczynie. drobna różnica.
Pisze, że skończyła pedagogikę na KUL, w rzeczywistości ma licencjat z teologii. drobna różnica, pamiętacie mgr Kwaśniewskiego, ile było szumu ?
Pisze , że była dyrektorką w liceum społecznym w Katowicach.
Tak , była , z nadania biskupa Z, kolegi naszego byłego proboszcza S, bliskiego znajomego rodziny Kloc.
Dyrektorką przestała być w bardzo krótkim czasie, po jedynym w Polsce (nie licząc Wrześni) strajku uczniów.
Teraz zatrudniła męża i córeczkę w Agencji związanej z rolnictwem, oczywiście media po podaniu wiadomości milczą, nie nagłaśniają dalej tej sprawy, a miało być wyjaśnione, tak obiecywano.
Przepraszam,. Panie Stefanie , Gospodarzu nasz!
Jeżeli z grzeszyłem. Z drugiej strony, co to za życie bez grzechu.
Jestem wystarczająco przećwiczony, wiem, jakich słów mam unikać,
wątków, wiem, co działa na Pana jak bakteria na ślepą kiszkę.
Trolling, tak, między bogiem a prawdą, to nie za bardzo wiem co to jest,
te definicje są tak niejednoznaczne. Ta definicja, nie jest mi potrzebna: wiem,
o co Panu chodzi.
Wracając do tematu, zawartym we wstępniaku: jakimi środkami „wyrazu” ma posługiwać się opozycja, żeby mogła być traktowana poważnie, bo w chwili
obecnej błazna z siebie robi, myśli, że jest jej z tym do twarzy,jak klepnie, dla przykładu: jak wy dajecie 500+, to my damy 1000+, albo ograniczy się do pustego protestu, bez podania swojego programu politycznego.
Nasza opozycja, ma taki sam rozum, jak ci z ekipy rządzącej, to znaczy w ogóle nie ma rozumu zdatnego do myślenia, w każdym temacie, patologii. Do pitolenia jest tylko zdolna, w języku niemieckim nazywa się to das Kratzen. Mają takie słowo nasi sąsiedzi, widocznie tam także pitolą.
Jerzy Urban, w rozmowie z Elizą Michalik, mówiąc o Jarosławie Kaczyńskim ,
to wszystkich dotyczy, oni myślą na jeden ruch do przodu, grę w szachy miał na
myśli.
A więc,jak powinna się zachowywać opozycja? Powinna mówić prawdę, i tylko
prawdę, Nie owijać niczego w bawełnę, nawet, gdyby ta prawda była bardzo przykra dla własnego elektoratu. Na przykład, powinna mówić, będziemy usuwać wszystko co jest zbędne, co niepotrzebnie obciąża budżet państwa, będziemy tępić pracę bezużyteczną, szczególnie w aparacie biurokratycznym, będziemy szukać oszczędności, gdzie się tylko da. Dopiero, jak uzyskamy oszczędności to wykorzystamy je na cele inwestycyjne, żeby pracy było więcej.
Niech opozycja nie myśli, że elektorat jest głupi, i nie potrafi docenić prawdy, zdrowych intencji.
Naiwny jestem, jak cholera, to jest niemożliwe, ta hołota już prawie 30 lat
nic innego nie robi , tylko grabi budżet,wszystko co się da, aby koryto było pełne. Grabienie, które stosuje PiS, przechodzi wszelkie granice, to już w pale się nie mieści.
A, Pan, Panie Stefanie, za słowa mnie tępi, że jakieś dzikie wątki wprowadzam,
przykro mi jest, nie dostrzega moich wysiłków, które na szukaniu źródeł niemocy intelektualnej wśród naszych polityków, całego narodu — próbuję wskazywać.
Mój altruizm jest bezgraniczny, zauważył to dyskutant o ksywie @1300, tak
napisał :
„Nie próbuj zbawiać niewdzięcznego świata, jeśli on tego nie chce.”
I ma rację. Tylko, co ja mam zrobić, jak ja nie lubię być egoistą, przed każdym bym ścieżkę zamiatał. Mam z tego powodu same przykrości: od żony zaczynając, która tępi, jak może, ten mój altruizm. Pan Stefan też to robi, tylko nie chce tego zauważyć.
Przyczynę trzeba poszukać, tego wszechogarniającego nas chamstwa, to jest jedno, co nam dobrze wychodzi: uprawianie głupoty. U samego diabła tej przyczyny należy szukać, w Łęczycy u Boruty, tak nazywa się tamtejszy diabeł,
jak w Ciechocinku mieszka, to też z jego usług należy skorzystać….
Poziom naszej klasy politycznej jest tak niski, zmieniam zdanie, tyko
prymitywna tabloidyzacja ma rację bytu w naszej rzeczywistości.
Normalny język, w sytuacji, gdy znaczna część elektoratu uznaje naszych
polityków, za niewiarygodnych, tych z najwyższej półki, posługiwanie się racjonalizmem jest niepoważne, z mojej strony.
Na Witkacego się rzuciłem, u niego szukałem wyjaśnienia problemu,
długo nie musiałem szukać, ten prorok, a nawet wieszcz, tylko Polacy jeszcze
o tym nie wiedzą, poza nielicznymi – to wszystko przewidział, opisał, jest to ukrywane przed szeroką publicznością.
Ojciec Witkacego Stanisław Witkiewicz wychował, i wyedukował, nie posyłając
syna do szkół, nauczyciele do niego przychodzi, najwybitniejsi z wybitnych.
Maturę zdawał we Lwowie, i Akademię Sztuk w Krakowie skończył, ku niezadowoleniu ojca.
andrzej52
16 listopada o godz. 5:01 32330
Co do zasady – masz rację: Kaczyńskiego należało ścigać formalnie, prawnie, z zawleczeniem do sądu,codziennie. On by wrzeszczał, że to polityczne prześladowanie i zamordyzm. To nie ma znaczenia. To także byłoby kłamstwo i za kłamstwo, że to zamordyzm – też należało go ścigać. Bo podstawą pociągania do odpowiedzialności przed sądem byłby nie rzekomy zamordyzm,ale konkretne zarzuty z odpowiednich paragrafów. Kaczyński bowiem stosował ( i stosuje dalej) codzienną metodę pomawiania,dawania fałszywego świadectwa, poniżania, odmawiania godności, czci – calej gamy rzeczy, na które są paragrafy.
Rzecz w tym, że za kłamstwo jako takie nie ma żadnego paragrafu; kłamstwo jest czynnością codzienną,banalną nie ma takiego, kto nigdy by nie skłamał. Musi być to takie kłamstwo i takie draństwo, na ktorejest paragrf. Oraz muszą być osoby i instytucje, które składają wniosek o ściganie prawne, bo część takich przestępst jest ścigana nie automatyczne, z mocy prawa, ale z mocy oskarżenia prywatnego.
Wiele osób pomówionych, oplutych,znieważonych przez Kaczyńskiego po prostu odpuszczalo mu, uważając, że z draniem nie ma się co sądzić, możę się opamięta, a sami wyjdą na pieniaczy. Byli to ludzie naiwni – co było jasne od początku. Pozwalanie na stosowanie tgorodzaju drańskich metod rozzuchwala łobuza i jest dla niego sygnałem, że może swoje draństwa uprawiać w najlepsze, bezkarnie.
Taki sygnał dostał, tak robił. – co chciał. I mamy teraz to, co widać. A będzie tego więcej.
Pomówienie, obraza stały się oficjalną polityką państwa polskiego.
@Slawomirski
Jakąż rolę odgrywa Schetyna, by się nim teraz zajmować?
Jak ktos zarabia 1200 w Biedronce, a na kaleiego ojca dostaje 600 zlotych miesiecznie,
to spacerki pana kijowskiego nie beda go obchodzic.
Tanaka
16 listopada o godz. 16:37 32334
Szanowny Tanako, a czy moja ulubienica nie popełniła przestępstwa poświadczenia nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści materialnych ?
Przecież gdyby napisała prawdę o sobie, o swoim wykształceniu i karierze zawodowej, to mogło by na nią znacznie mniej osób zagłosować i nie dostała by się do Sejmu.
A zasiadanie w Sejmie łączy sie ze znacznymi korzyściami materialnymi.
Moim zdaniem, kandydaci na parlamentarzystów i radnych powinni , wzorem oświadczeń majątkowych , składać oświadczenia o swojej karierze zawodowej i wykształceniu, oczywiście pod groźba konsekwencji karnych.
Polska scena polityczna jest tak pokopana – światowa zresztą też – a nasz wpływ na to tak minimalny, że poza zniszczeniem sobie zdrowia, depresji i wkurzenia nic nie możemy zrobić.
Poważnie rozważam projekt odcięcia się od zalewu informacji – wszystkie są złe i depresyjne – i znalezieniu sobie bardziej wesołego zajęcia. Niektóre blogi przestałem otwierać a komentatorów czytać.
Ta lawina złych wiadomości jest przerażająca, jedyna dobra to to że w Alleppo pies się uratował, thanks God.
Proszę gospodarza o pozostaniu przy medycynie, to może czasami zajżę.
mpn
16 listopada o godz. 16:56 32335
Schetyna szkodzi i dlatego warto sie nim zajmowac. Nie jest w stanie dac Polakom idei ktora by ich polaczyla. Oddaje Polakow w rece Watykanu. Szkodzi wizerunkowi Polakow za granica.
Slawomirski
@Slawomirski
Komu szkodzi? Gada coś, próbuje coś robić, ale bez większych skutków. Nie ma obowiązku dawać idei, która by połączyła Polaków. Błoby to nawet dziwne. Do Watykanu m nie tak blisko i za granicą jego rola jest tak mało istotna, jak i w Polsce.
mpn
17 listopada o godz. 18:14 32340
Dzisiaj sie osmieszyl i osmieszyl swoich wspolpracownikow.
Slawomirski
andrzej52
16 listopada o godz. 20:28 32337
Sprawidziłeś, więc wiesz, że kłamała. Czy to jest „przestępstwo poświadczenia nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści materialnych” (na to jest paragraf) – to by trzeba było udowodnić w sądzie. Ażeby sprawa była w sądzie, ktoś musi wnieść oskarżenie, czy wniosek o ściganie. Najwyraźniej nie ma tego „ktosia” – o czym właśnie pisałem. Odpuszcza się takim oszustom, więc oszuści czują się bezkarni i nakręcają spiralę kłamstw coraz bardziej.
Na tym polega Polska katolicka: katolik kłamie, daje fałszywe świadectwo pomawia, zdobywa głosy okłamanych albo podobnych sobie oszustów – i jest dobrze. Taka Polska właśnie.
@Slawomirski
Nie on jeden.
Test 6
Napisany tekst, dłuższy, w niebyt poszedł był.
Pani Barbara Adamczewska ciekawy temat poruszyła :
„Co powiecie o mlecznych barach”
Chciałem się wykazać. Niestety, wejściówki nie otrzymałem.
Negatywnie zostałem oceniony, na progi nie wpuszczony.
Co się dzieje?
Jakaś nowa kultura piśmiennicza wchodzi w użytek.
Dalej biję się pisać, żeby ta maszyneria informatyczna
– w diabły mnie nie wysłała.
Teraz się udało. Jak znajdę chwilę czasu,j
to napiszę coś więcej.
Panie Stefanie, jak ja Pana lubię, szanuję, wielbię, nie wstydzę się tego
napisać – kocham…
za tę wolność, która jeszcze u Pana jest obecna.
Na wszelki wypadek kopiuję tekst.
Pan Kaczmarewicz
Pana tekst jest zbyt dobry żeby go psuć komentarzem. Ma też inną zaletę: Nie znika po 2 dniach. W swoim felietonie Pan Passent pytał o pomysły. Ja takie pomysły mam, ale ich formułowanie wymaga pomyślenia a nie tylko lekkości pióra. Niestety, po trzech dniach okazało się, że nikt już się tym nie zajmuje. „Zwykli podejrzani” jak w filmie odpalili swoje race, odśpiewali zwykłe śpiewki i przeszli do następnego tematu zadanego przez PiS.
Nie można uratować całego świata od razu, dlatego pierwszym i podstawowym warunkiem powodzenia jest wybranie bardzo niewielu tematów, które mogą obchodzić wszystkich, a następnie nieustanne ich powtarzanie aż się wbiją w świadomość i aż ludzie przyjmą je za swoje. Przykład najprostszy: do dzisiaj PiS powtarza jedno zdanie: że Polska jest tylko teoretyczna. I jak wielki sukces tym osiągnął. Ja osobiście uważam, że takim tematem mogłaby być odpowiedzialność Macierewicza za katastrofę TU154. To on 3 lata wcześniej zabronił pilotom szkolić się na symulatorze w Moskwie. Fatalne skutki tego widać wyraźnie w zapisach rozmów z kokpitu.
No cóż i tak jutro wszyscy o tym zapomną a zwykli podejrzani znowu będą pouczać o demokracji pod dyktando PiS.
Jeszcze raz uznanie dla Pana.
Panie Stefanie!
Przynajmniej jeden wpis się Panu należ. Niech on będzie ode mnie.
Zauważyłem prawidłowość blogową, prawem to można nazwać:
im głupszy artykuł wstępny, to większa ilość komentarzy pod nim się
znajduje.
Komentował, tego swojego komentarza nie będę, miłosierny jestem ,
z natury.