„Paragraf 22” po polsku – casus CZD.
Powiało intelektualną świeżością. Pan Minister Arłukowicz i Pan Wiceminister Neumann przywołali w dyskusji znakomitą powieść Josepha Hellera. No, może nie zacytowali jej wprost, ale mocno oparli się na jej logice.
Panowie Ministrowie użyli stwierdzenia, że główną przyczyną zapaści były błędy w zarządzaniu Instytutem, na co dowodem jest fakt, że płace rosły szybciej, niż przychody. Od razu potwierdzę – zarządzanie CZD z pewnością nie było w ostatnich latach optymalne (kwestiami zarządzania w Służbie Zdrowia pozwolę sobie zająć się w następnym wpisie). Samo stwierdzenie Panów Ministrów, jako opisanie rzeczywistości, jest to prawdziwe. Jest ono również głęboko cyniczne, bo przedstawia wycinek rzeczywistości, jako jej całość. Reguły gry zostały bowiem ustalone w ten sposób, że nawet mistrzowie zarządzania nie byliby w stanie uniknąć katastrofy finansowej, jeżeli by tylko dążyli do utrzymania odpowiedniej jakości medycznej ośrodka – mającego przecież najwyższy stopień referencyjności. Żeby nie teoretyzować, przeprowadźmy wspólnie krótkie rozumowanie symulacyjne.
Etap pierwszy. Do CZD przyjeżdża pacjent. Taki, z którym nie poradziły sobie inne ośrodki, gorzej wyposażone, lub zatrudniające mniej doświadczonych specjalistów.
Etap drugi. Pacjent jest leczony. Ponieważ choroba zaatakowała nie tylko jeden narząd (co jest bardzo częste, np., w przypadku chorób genetycznych, ale nie tylko), wymaga leczenia w kilku klinikach. Może wymagać nawet kilku zabiegów operacyjnych. Tacy pacjenci są codziennością CZD.
Etap trzeci. Pacjent zostaje wypisany po leczeniu. Pora na rozliczenia. Był poddawany skomplikowanej diagnostyce i terapii, pracowało przy nim wielu ludzi, użyto drogiego sprzętu i drogich leków. Inaczej mówiąc – Instytut, a konkretnie: kilka jego klinik poniosło istotne koszty, by dziecko mogło żyć dłużej, a przynajmniej – w lepszym komforcie. Temu przecież służy idea Szpitala-Pomnika. I co? NFZ zwróci za pobyt i leczenie pacjenta tylko w jednej klinice. Dlaczego, bo taką zasadę wymyślił NFZ, przy braku protestów ze strony Ministerstwa Zdrowia i akceptacji Premiera. Taki Paragraf 22 po polsku. To znaczy, że szpital – żeby nie wiem jak był zarządzany – będzie dokładał do leczenia każdego skomplikowanego pacjenta, bo za część leczenia, z założenia, nie będzie miał zapłacone. Paragraf 22.
Etap czwarty. Wnioski praktyczne. Każdy bilans składa się z dwóch stron: przychodów i wydatków. Jeżeli szpitalowi nie płaci się za jego pracę, to jego przychody spadają. Jeżeli płaci jakiekolwiek pensje swoim pracownikom, to płace muszą zacząć przewyższać przychody. Nota bene, CZD jest jedną z najpodlej płacących instytucji opieki zdrowotnej w skali kraju – zwłaszcza zważywszy, kogo zatrudnia.
Logiczne recepty są w tej sytuacji dwie.
Pierwsza: przestać przyjmować skomplikowanych pacjentów. To jednak bez sensu, bo CZD bywa ostatnią nadzieją dla najbardziej chorych dzieci. Cóż jednak zrobić, gdy leczenie każdego z nich przyspiesza finansową zapaść szpitala? No właśnie – paragraf 22.
Druga: zaaplikować Naszym Najdroższym (oj, tak, tak!) Decydentom od opieki zdrowotnej troszkę Zdrowego Rozsądku i Elementarnej Przyzwoitości tak, by zrozumieli, że przede wszystkim muszą naprawić system, który tak straszliwie spaprali. Boję się jednak, że przyswajalność obydwu substancji terapeutycznych spada w organizmie wraz ze wspinaniem się na szczyty władzy.
Komentarze
Już o tej „kombinacji” wspomniałem wcześniej.
A gdyby CDZ po przyjęciu takiego „skomplikowanego” dziecka, nie przekazywał je do dalszego leczenia w wyspecjalizowanej klinice, tylko takie dziecko było przyjęte jako nowy chory.
Jest to logiczne, jedna klinika zakończyła swoje leczenie, a druga je przyjmuje i tak jako nowego pacjenta. W końcu są to wyspecjalizowane kliniki. To, że dokumentacja idzie za chorym nie ma tutaj żadnego znaczenia finansowego. Przecież nowa klinika w ramach CZD musi czasami i tak potwierdzić poprzednie badania.
Poza tym, nie wiem, czy dobrze rozumuję, każda klinika jest chyba autonomiczna w ramach całości jako CZD. I jako taka powinna niezależnie od tej pierwszej, która przyjmuje dziecko, rozliczyć się z NFZ za wykonane badania i operacje i otrzymać za leczenie dziecka swoje pieniądze.
Jeżeli źle rozumuję, i taka klinika przyjmuje dziecko gratis, wiedząc o tym, to jestem pełen podziwu i szacunku dla lekarzy i personelu, że takie dziecko leczą za darmo !!
Tak,przyswajalnośc spada.Eufemistycznie rzecz ujmując.
Wypada poszukac Milo Mirbendirbera ,który by potrafił wedle zasady „i wszyscy mają zyski” ,nakłonic Yossariana do zbombardowania MZ wraz z NFZ.Bez wyrywania w górę przed sprawdzeniem trafień.
Na Pianossie było łatwiej.
Poza zabłyśnięciem znajomością P22 (ta w cytrynowych majtkach odwiedza mnie często we śnie) wyraziłem swoją bezsilnośc a chyba i Pańską w usiłowaniu naprawienia zasadniczego działania CZD i innych lecznic.Bezsilnośc frustruje.Frustratów przybywa.
I co na to medycyna ?
Medycyna nic.To sprawa polityczna.
Premier obiecał KK (kongres kobiet) ,że 1:1 .Tyle kobiet w polityce ilu mężczyzn.
Czy te potencjalne (bez zaglądania im między nogi) polityczki ,zwykle bezdzietne,coś mogą dla CZD uczynic ?
Tonący brzydko się chwyta.
Ta sprawa, o której pisze Pan Doktor dotyczy wszystkich szpitali, znam to z własnego doświadczenia. Otóż kilka lat temu, mieszkając jeszcze na wsi złamałam nogę, złamanie było skomplikowane, trzeba było przeprowadzić operację; w tym samym czasie miałam zapalenie ucha, wiadomo więc, że do laryngologa o własnych siłach nie byłam w stanie pójść. Do szpitala zawieziono mnie oczywiście do miasta odległego o kilkadziesiąt kilometrów od wsi. Gdy po operacji mogłam się już jako tako poruszać o kulach, poprosiłam prowadzącego lekarza, aby skierował mnie na oddział laryngologiczny, aby obejrzał mnie specjalista i przepisał odpowiednie leki. Oczywiście lekarz odmówił, argumentując właśnie tym, że on na laryngologię skierować mnie nie może, gdyż jego oddział będzie płacił za moją wizytę u tego specjalisty, muszę więc jechać do mojego lekarza rodzinnego, poprosić o skierowanie do laryngologa i ewentualnie wrócić do przychodni przyszpitalnej. Absurd oczywisty! i kto odpowiada za tak absurdalne przepisy utrudniające wszystkim pacjentom życie?
Autor zapomniał dodać, że w latach 2005-2011 fundusz wynagrodzeń wzrósł w CZD o ponad 90 proc, podczas gdy przychody wzrosły o niespełna jedną trzecią. (Dane są na stronach internetowych MZ.) Ciekawe, czy „Polityka” by przetrwała, gdyby jej kierownictwo prezentowało podobne podejście? Autor zapomniał dodać, że CZD zatracił swoją „nadzwyczajność”, bo ogromna wiekszość wykonywanych w nim procedur wykonuje się w szpitalach „niższej rangi”.