W Nowej Soli było nie tylko o pieniądzach. Padło oskarżenie w sprawie śmierci matki

Na początku grudnia satrapa wygłosił słynną wypowiedź o pieniądzach lekarzy. Ale nie tylko. Był tam niezwykle mocny element, który w komentarzach nie znalazł odzwierciedlenia.

Dyktatorcio sugerował, że jego mama nie otrzymała w szpitalu należytej opieki, a można wręcz wnioskować z jego wypowiedzi… Zresztą sami Państwo wywnioskujcie (cytuję relację Onetu z 4 grudnia): „Wówczas dodał, że był w tym szpitalu z uwagi na leczenie jego matki Jadwigi Kaczyńskiej. – Ona też mogła uniknąć tej śmierci, gdyby różne rzeczy były inaczej zrobione”.

Wymowa tego stwierdzenia jest porażająca, bo łatwo je odczytać następująco: „nie dołożono należytych starań przy ratowaniu mojej matki”.

Siłą rzeczy nasuwa się pytanie: w którym to szpitalu była leczona rzeczona Pierwsza Pacjentka? W Wojskowym Instytucie Medycznym. Ponieważ medycyna jest rodzajem małej wioski, gdzie wieści rozchodzą się bardzo sprawnie, bardzo wiele osób z naszego środowiska wiedziało doskonale, że szpital dosłownie fruwał dookoła tej właśnie pacjentki, trudnej pod wieloma względami. Starali się, jak tylko mogli. Medycyna niestety nie jest w stanie ocalić wszystkich i wszystkiego – nawet gdy wykorzystuje całą dostępną wiedzę i technologię.

Zresztą spójrzmy na problem z jeszcze trochę innej strony. Czy wyobrażacie sobie Państwo jakąkolwiek instytucję resortową – czyli skrajnie zależną od aktualnych władz państwa – gdzie nie dołożono by wszelkich starań, żeby oczekiwania owych władz zaspokoić? Nie ma takiej możliwości, jeżeli tylko nie wybuchła akurat wojna domowa.

Bardzo dobry zespół profesjonalistek i profesjonalistów medycznych w bardzo dobrze wyposażonym szpitalu, przeznaczonym m.in. do leczenia najważniejszych osób w państwie, starał się leczyć pacjentkę najlepiej, jak to było możliwe. Niestety, w realnej medycynie nie istnieje pojęcie gwarancji sukcesu. Zwłaszcza w odniesieniu do ciężko chorych osób.

Satrapa być może nie ma tej świadomości. Albo – co bardziej prawdopodobne – z całym rozmysłem wysłał z Nowej Soli przekaz do swojego elektoratu i do tzw. Kanapy (czyli części społeczeństwa, która nie głosuje, bo uważa, że nie ma silnej potrzeby, żeby cokolwiek zmieniać). Brzmiał ów przekaz mniej więcej tak: „Widzicie, ja nie jestem uprzywilejowany, ja tak jak wy cierpię z powodu źle działającej opieki zdrowotnej, ale to wszystko wina tych chciwych lekarzy, którzy w pogoni za pieniądzem przestają dbać o pacjentów! Nawet mamusi mi mi nie uratowali, chociaż mogli!”. Nie baczył przy tym, w kogo tak naprawdę uderza.

Po prostu przyzwyczajono go, że może bezkarnie szkalować, kogo chce, jeżeli tylko doraźne cele tego wymagają.

Za tą drugą koncepcją przemawia fakt, że jego podłość poddał się zabiegowi drugiego ze swych boskich kolan właśnie w Wojskowym Instytucie Medycznym. Czy oddawałby swoje bezcenne ciało we władanie mordercom swojej mamy? Śmiem wątpić.

Chodziło raczej o doraźny, prosty przekaz, który miał się wspawać do mózgów żelaznego elektoratu i Kanapy.

Nasuwa się naturalne pytanie: czy jego małość się nie wstydzi? Chodzi mi o zwykłą ludzką przyzwoitość, niepozwalającą bez wstydu spojrzeć w oczy osobom niesłusznie oczernionym. Pozostawiam je jako materiał do ewentualnych Państwa rozmyślań.

Wszystko układa się w jedną całość. Pandemia i czas popandemiczny uświadamiają coraz dotkliwiej coraz liczniejszym grupom, w jak opłakanym stanie jest system opieki zdrowotnej. Narracja satrapy jest prosta i brzmi w tym stylu: „Tak, lekarze są chciwi. To właśnie przez nich nie ma pieniędzy na diagnostykę i leczenie, więc ludzie częściej chorują. Czasami nawet z tego powodu umierają, jak moja mama”.

Satrapa liczy (nie bez szans na sukces), że suweren i Kanapa uwierzą, że wszystko jest prostą konsekwencją lekarskiej chciwości. Że zapomną o wynikających z dramatycznego zarządzania systemem opieki zdrowotnej  kolejkach, absurdalnych czasach oczekiwania, braku refundacji dla metod ratujących życie, braku personelu lekarskiego, pielęgniarskiego i w ogóle – całego medycznego. Że uwierzą w konieczność budowania kolejnych przeznaczonych dla wybrańców satrapy „złotych klinik” rozsianych po kraju i tak dalej… W końcu nie w takie bzdety suweren i Kanapa już wierzyli w przeszłości. Co byłoby zdziwieniem? Gdyby satrapa zdziwił się bardzo nieprzyjemnie po wyborach. Czego serdecznie Państwu i sobie życzę.