W czym antyszczepionkowcy mają rację? Kompendium dla tych, którzy woleliby przeżyć
W twierdzeniach rozpowszechnianych przez antyszczepionkowców można niekiedy znaleźć zaskakujące ziarno prawdy. Rzecz w tym, by odróżnić w nich interpretację od manipulacji.
Występowanie w społeczeństwie niepewności co do szczepień, a także zwyczajnego lęku przed nimi jest niepokojąco częste, co nie powinno dziwić. Antyszczepionkowcy rozpowszechniają swoje proste, agresywne twierdzenia. Wesoła gromadka panującego nam satrapy nic z tym nie robi, wszyscy wiedzą dlaczego.
Postanowiłem zatem, konstruktywnie i z maksymalną życzliwością przyjrzeć się owym hasłom antyszczepionkowców, czego efektem jest poniższy słowniczek pojęć, pomagający je zrozumieć i zinterpretować. Podzielony został na dwie grupy. Źródłem antyszczepionkowych haseł i twierdzeń były publiczne wypowiedzi (werbalne, internetowe i w formie transparentów) antyszczepionkowców. Uwzględniałem tylko te z nich, które odnosiły się do szczepień przeciwko covid-19. Mam nadzieję, że przydadzą się do przemyśleń i dyskusji. Celowo pominąłem aspekty stricte polityczne.
Grupa pierwsza: w zasadzie tak…
Motto graficzne:
Szczepionki to eksperyment
Tak, można twierdzić, że swego rodzaju eksperyment wymuszony sytuacją.. Wyjątkowo krótki czas pomiędzy opracowaniem szczepionek a wprowadzeniem ich do użytku wynikał z dramatycznej sytuacji epidemicznej. Ale z drugiej strony: żadna z obecnych w UE szczepionek nie jest czymś zupełnie nowym, a jedynie dostosowaniem istniejącej idei do nowego zastosowania. Poza tym koszmar początku epidemii sprawił, że szczepionki podano w krótkim czasie wielkiej liczbie osób. Dlatego dane o ich bezpieczeństwie i skuteczności są w tej chwili bardzo mocne. Śmiem twierdzić, że mocniejsze niż wielu leków, których stosowanie nie budzi emocji. Wyjątek: nie mamy, siłą rzeczy, obserwacji odległych, np. pięcioletnich lub dłuższych. Dlatego nikt nie przysięgnie, że za pięć lat nie wyrosną nam zielone czułki.
Wstrząs anafilaktyczny po szczepionce cię zabije i „Zakrzep się” (hasło z transparentu)
Tak, bywają efekty niepożądane po podaniu szczepionek przeciw covid-19. Anafilaksja i epizody zakrzepowe nie są jedynymi z nich. Ale: ważne jest, że – po pierwsze – większość tych efektów jest odwracalna (w przeciwieństwie do powikłań covid-19), po drugie, w przynajmniej części przypadków coraz łatwiej wskazać ludzi zagrożonych ich wystąpieniem, co skutkuje odpowiednimi działaniami zapobiegawczymi. I wreszcie – po trzecie – liczby powikłań, podawane na antyszczepionkowych transparentach i forach, są zazwyczaj wzięte z sufitu, ale – co najważniejsze – istotne jest ich zestawienie ze zgonami osób niezaszczepionych. Ale takich porównań antyszczepionkowcy unikają bardzo starannie.
Segregacja sanitarna społeczeństwa na szczepionych i nieszczepionych
Ależ tak! Jest to segregacja! Jej przeciwnicy powinni pomyśleć o dwóch elementach z nią związanych. Po pierwsze: decyzja o szczepieniu się lub nie jest całkowicie dobrowolna. Ponosi się tylko jej konsekwencje. Tak samo jak w przypadku prawa jazdy: nie ma obowiązku go posiadać. Ale ma to określone konsekwencje.
Po drugie: część antyszczepionkowców i antymaseczkowców otwarcie mówi, że nie obchodzi ich bezpieczeństwo innych. No dobrze, to dlaczego innych, którzy nie chcą chorować, umierać czy chociażby tracić pracy, ma obchodzić widzimisię antyszczepionkowców? Żądanie wolności bez konieczności ponoszenia konsekwencji swoich decyzji, czyli zespół przetrwałego zbachorzenia, jest istotą sposobu myślenia tej grupki i nie ma obowiązku, by w najmniejszym stopniu go uszanować.
WHO jest przeciwnie szczepieniom trzecią dawką
Tak, takie jest stanowisko WHO, przynajmniej obecnie. Ale: wynika ono nie z niechęci do szczepionek, lecz z obawy, że rozpoczęcie trzeciego szczepienia w krajach bardziej zamożnych pozbawi dostępu do pierwszej nawet dawki społeczeństwa biedniejsze, które wciąż czekają. Bo według WHO zaszczepić powinni się możliwie wszyscy.
Czołowi lekarze i biolodzy żądają natychmiastowego zaprzestania szczepień
Tak, są lekarze i biolodzy, którzy żądają natychmiastowego zaprzestania szczepień. Ale w żaden sposób nie można nazwać ich czołowymi, ich liczba jest zaniedbywalna w ogólnej skali aktywnych zawodowo lekarzy i biologów, a na poparcie swoich żądań nie przedstawiają wiarygodnych danych (przypominam, że metodyka gromadzenia i analizowania danych musi spełniać ściśle zdefiniowane kryteria, inaczej jest jarmarczną manipulacją).
Ważny szczegół: antyszczepionkowi aktywiści wśród lekarzy są poddawani karom, z zawieszeniem prawa wykonywania zawodu włącznie. Nic takiego nie nastąpiło ani w przypadku prawników deklarujących wsparcie dla osób chcących uniknąć szczepień, ani w przypadku antyszczepionkowych duchownych.
Trwa cicha III wojna światowa. Tego [strzykawki] z ciała już nie wyjmiesz (hasła z transparentów)
Tak, ogrom strat upoważnia do nazwania sytuacji związanej z covid-19 stanem wojny. Jednak przeciwnikiem nie są politycy (którzy – jak to na wojnie – dowodzą lepiej lub gorzej) ani firmy farmaceutyczne (które są dostawcami „broni” przeciwko covid-19), ani – w żadnym wypadku – personel medyczny (bo są to oddziały frontowe, broniące całej reszty populacji). Przeciwnikiem w tej wojnie jest wirus i jego następstwa, czego nie rozumieją antyszczepionkowcy. Albo udają, że nie rozumieją.
Grupa druga: bez cierpienia…
Motto: Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni. To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi (anonimowe)
Koronawirus nie jest niebezpieczny (twierdzenie z triady socjotechnicznej antyszczepionkowców)
Tak? Nawet antyszczepionkowcy przyznają, że umieralność na covid-19 to nieco ponad 2 proc. w populacji ogólnej. Gdyby dwie z każdych stu jazd samochodem kończyły się śmiercią podróżującego, zapewne zakazano by samochodów. Poza tym warto pamiętać, że wśród pacjentów hospitalizowanych z powodu covid-19 umieralność wynosi 25-30 proc. Jak w takim razie czytać te dane?
Znowu przyda się odniesienie do ruchu drogowego. W Polsce współczynnik zabitych w wypadkach drogowych to nieco poniżej 10 proc. na 100 wypadków (według opublikowanych w internecie przez oficjalne instytucje danych). Stop. Gdyby co dziesiąta kolizja, stłuczka czy jakikolwiek kontakt pojazd-pojazd kończył się czyjąś śmiercią, mielibyśmy do czynienia z hekatombą. Jest oczywiste, że drobnych zdarzeń w statystykach nie ma, bo nie może być. Co oczywiście wpływa na wyniki. Wróćmy do covid-19. Śmiertelność 2 proc. uwzględnia wszystkie, nawet bezobjawowe lub bardzo łagodnie przebiegające zakażenia. Pacjenci wymagający hospitalizacji to ci z ciężkim przebiegiem. Co najmniej co czwarta osoba z tej grupy nie przeżywa. Trudno bronić twierdzenia o braku zagrożenia.
Co więcej, w miarę upływu czasu (bo, przypomnę, nasza wiedza o covid-19 ma kilkanaście miesięcy i wciąż jest uzupełniana) coraz więcej wiemy o tzw. long covid-19, czyli trwającym właśnie miesiące różnorodnym zespole dolegliwości, dotyczącym w znacznym stopniu osób młodych. Wiemy już, że u około 30 proc. pacjentów z long covid-19 dolegliwości uniemożliwiają powrót do pracy, co jest przyczyną kolejnych problemów.
Nie można wierzyć zwolennikom szczepionek i Sprzedaliście się korporacjom
Pierwsze stwierdzenie jest kolejną składową antyszczepionkowej triady socjotechnicznej, opisanej pięknie przez OKO.press. Drugie to słynne zawołanie apostołki antyszczepionkowej, niejakiej Sochy, która w takich właśnie działaniach najwyraźniej upatruje sposobu na zostanie celebrytką. Socha nie została wpuszczona na jakiś koncert, bo nie jest zaszczepiona. Zaczęła więc wydzierać się przez megafon. Czy często zabieracie Państwo megafon na koncert? No właśnie.
A teraz poważnie: powyższe stwierdzenia sugerują, że po raz kolejny trwa polowanie na jeleni. W tym przypadku firmy medyczne i personel medyczny promują szczepienia. W efekcie obydwie te grupy bogacą się na cudzej krzywdzie. Trochę jak w piramidzie finansowej. Logiczne.
Jak jednak w tym konkretnym przypadku wytłumaczyć fakt, że w Polsce zaszczepiło się przeciwko covid-19 ponad 90 proc. lekarek i lekarzy oraz prawie 90 proc. pielęgniarek i pielęgniarzy? To znacznie więcej niż w najbardziej przychylnie nastawionych do szczepień obszarach kraju. Przecież organizatorzy piramid finansowych nie biorą w nich udziału! Czyli – zgodnie z antyszczepionkową logiką – personel medyczny powinien namawiać do szczepień innych, a samemu się nie szczepić. Tymczasem nie tylko szczepi się sam, ale poddaje szczepieniom swoje dzieci. Teorii o spisku lub piramidzie finansowej nie da się w tym przypadku obronić, jeżeli tylko wykluczymy koncepcję autodestrukcyjnych skłonności personelu medycznego.
Szczepionka jest niebezpieczna. Ludobójstwo
Pierwsze twierdzenie to ostatnia składowa triady socjotechnicznej antyszczepionkowców. Drugie to hasło z antyszczepionkowych transparentów.
Żeby ocenić, czy coś jest bezpieczne, czy nie, trzeba porównać stosowanie danej metody z jej niestosowaniem w sytuacji, o której dyskutujemy. Powiedzmy sobie bowiem, że nie ma metod, które działają i jednocześnie pozbawione są wszelkiego ryzyka. Zwłaszcza w medycynie. Jeżeli coś nie ma efektów niepożądanych w ogóle, to zapewne również w ogóle nie działa. Porównanie jest zatem niezbędne, by mieć podstawę do dyskusji. Spójrzmy zatem na przykładowe dane – jedne z wielu zgodnych w swojej wymowie. Pochodzą z opublikowanego w tym miesiącu badania z Los Angeles:
Niezaszczepieni 5 razy częściej niż zaszczepieni mają infekcję i 29 razy częściej wymagają hospitalizacji z powodu covid-19. Czyli szczepionka chroni przed infekcją, ale przede wszystkim przed ciężkim przebiegiem choroby. Przypominam, że w grupie wymagającej hospitalizacji umiera co trzecia lub co czwarta osoba, zależnie od obserwowanej populacji.
Tyle na temat zagrożeń stwarzanych przez szczepionki i dokonywanego przy ich użyciu „ludobójstwa”. Wobec istniejących danych podtrzymywanie takich twierdzeń świadczy o złej woli (prawdopodobnie wspieranej finansowo) lub o istotnych niedostatkach rozumu u głoszących je osób.
Szczepionka zmienia genom człowieka
Nie zmienia, bo nie ma szansy. Nie wbudowuje się w genom, bo do niego nie pasuje. Tak samo jak nie da się otworzyć zamka niepasującym kluczem. Co więcej, mRNA szczepionki jest niewykrywalne w komórkach (czyli eliminowane z nich) już w 24-36 godz. po szczepieniu.
Szczepionka sprzyja mutacjom wirusa
Nie sprzyja. Cechą wirusów RNA jest duża skłonność do mutacji. Po prostu mechanizm powielający zachowuje się jak peerelowski majster na kacu: nigdy nie wiadomo, co mu wyjdzie na koniec. Może być coś bez sensu, ale może być coś groźnego i szczepionka nie ma tu nic do rzeczy.
Szczepionkę można zastąpić wczesnym leczeniem „przeciwprzeziębieniowym”, które z pewnością pomoże
Nie można. Nie pomoże. Nie znaleziono dotychczas tego rodzaju metod o udowodnionej skuteczności. Natomiast opóźnianie wdrożenia bardziej skomplikowanych interwencji medycznych, spowodowane stosowaniem tych „domowych”, przyczyniło się do wielu zgonów.
Bonus: Trochę statystyki
Antyszczepionkowcy dokładają ogromnych starań, by sprawić wrażenie, że jest ich ogromna rzesza. Czas powiedzieć: „sprawdzam”.
Ze świetnego opracowania OKO.press wynika, że najważniejsze cztery strony i fora antyszczepionkowe gromadzą w sumie ok. 330 tys. sympatyków. Zakładając, że nie ma wśród nich fałszywych kont (co jest z mojego punktu widzenia nieweryfikowalne), mamy zatem niecałe 1 proc. populacji Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Czyli wrzaski o powszechności ruchu antyszczepionkowego można między bajki włożyć.
Zwłaszcza gdy przyjąć bardzo prawdopodobne założenie, że zapewne wiele osób z tego kręgu śledzi więcej niż jedno forum. Zatem podzielenie owych 330 tys. przez dwa da wynik zapewne znacznie bliższy stanowi faktycznemu. Mielibyśmy zatem najwyżej ok. 165 tys. antyszczepionkowców, co należy wreszcie mocno powiedzieć. Siła wrzasku nie uczyni z nich niczego ponad 0,5 proc. populacji, czyli żałosny koniuszek krzywej Gaussa.
No dobrze, to skąd się bierze aż połowa niezaszczepionych obywateli naszego kraju? Przecież to są miliony! Wydaje się prawdopodobne, że owa większość to nie żadni wojujący użyteczni idioci Rosji, ale ludzie zdezorientowani i przestraszeni, o których już wspomniałem. Gdyby czas, energię i pieniądze, które traci na walkę z przeciwnikami politycznymi, ekipa satrapy przeznaczyła na elementarną edukację społeczną o chorobach zakaźnych, ich następstwach, profilaktyce i możliwości leczenia, sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej.
Zamiast podsumowania, zwłaszcza dla tych, którzy wciąż nie ufają argumentom merytorycznym, myśl zapisana na kartce wiszącej w placówce opieki medycznej gdzieś w świecie: „Pamiętaj, że producenci szczepionek produkują również leki na erekcję. Skoro potrafią sprawić, że leżący bez życia powstanie, to potrafią również ochronić Twoje życie”.
Komentarze
330 tys. to mniej niż 1%
z poważaniem
@roberttata No tak. Dziękuję! Poprawka naniesiona.
Kapitalny artykuł, no i to podsumowanie :-)))
Niecały 1% wrzaskliwych osobników bazujących na niskich emocjach i półprawdach potrafi sparaliżować działania całego kraju.
A przy okazji przyczynić się do śmierci tysięcy ludzi i niepełnosprawności dziesiątek tysięcy i to tylko w Polsce
Niestety, to nie dotyczy tylko szczpionek, ale na przykład ruchu samochodowego, czy innych ograniczeń. Wystarczy sobie przypomnieć ile było wrzasku gdy zakazywano palenia tytoniu w lokalach gastronomicznych.
Tylko że teraz jest gorzej, bo w internecie potworzyły się fanatyczne bańki, do których trudno się przebić.
Szanowny Panie Doktorze, Szanowny Kolego,
pozwalam sobie załączyć link do Pana tradycyjnie mądrego wpisu
w mejlu do mojego najmłodszego syna. Mądrego absolwenta LO im. Batorego, potem elektroniki na Politechnice Warszawskiej, pracującego dla wiodącej amerykańskiej korporacji software’owej na kierowniczym stanowisku, członka Mensy, jednakowoż … antyszczepionkowca.
Jego dziewczyna, pracująca w warszawskim szpitalu, przyjęła szczepionkę Pfizera wcale nie dlatego, jak przekonuje, że wszyscy jej koledzy i koleżanki na oddziale dializ są zaszczepieni.
Staram się nie poruszać tematu Covidu19 w rozmowach z synem i już nie liczę na radykalną zmianę jego nastawienia.
Wczorajszą kolację zjedliśmy z żoną w towarzystwie córki naszego licealnego kolegi i dwójki jej dzieci. Dziewczyna właśnie zdała egzamin specjalizacyjny z pediatrii, a pracuje na dziecięcym oddziale chorób zakaźnych dużego szpitala w Krakowie. Jej 12-letni syn dopiero co przyjął II dawkę szczepionki antycovidowej, a młodsza córka z niecierpliwością czeka, aż sama będzie mogła to zrobić. Pani dr zwierza się nam, że codziennie jak nie w przyszpitalnej przychodni, to na dyżurze na Izbie Przyjęć, albo już w Klinice, cierpliwie rozmawia z rodzicami chorych dzieci, często swoimi równolatkami, próbując pokonać antyszczepionkowy mur.
Ostatni przykład – rodzice powstrzymują się przed podaniem dziecku szczepionki łączonej MMR (odra, świnka i różyczka). Ania przyznaje, że oczywiście nie może zmusić rodziców do zabiegu. Ale przedstawia sytuację, kiedy ich niezaszczepiona córka ma 20-25 lat, zachodzi w ciążę, a w pierwszym jej miesiącu zaraża się różyczką. Bez szczepionki jej układ odpornościowy pozwala na namnożenie się wirusa w jej komórkach, a ten swobodnie przez łożysko dostaje się do rozwijającego sie płodu. Choroba ich ciężarnej córki jest dla niej samej niegroźna. Ale u rozwijającego sie płodu wywołuje, głuchotę, małogłowie z niedorozwojem umysłowym, zaburzenia układu sercowo-naczyniowego, wady wzroku, ze ślepotą włącznie. Może wywołać poronienie, ale może pozwolić urodzić waszego wnuczka, czy wnuczkę, z nieodwracalnymi i nieuleczalnymi wadami. Weźmiecie odpowiedzialność za patologiczny stan waszego wnuczka, bo taka może być konsekwencja waszej dzisiejszej decyzji?
U teściowej na wsi żyje sobie tzw. „wsiowy głupek”. Ma 60+, nie umie czytać, nie zna wartości pieniądza, kuleje na jedną nogę. I można byłoby się podśmiewywać z pozycji lepszych i mądrzejszych, gdybym nie wypytał teściowej o historię tej rodziny. Otóż w latach 60-tych został urodzony w domu, a matka omijając ze swej natury publiczną służbę zdrowia szerokim łukiem, nie zaszczepiła synka na polio. No i zachorował. Patrząc na tego człowieka można się zasępić, jakim byłby człowiekiem, czy pobudowałby dom, miał żonę, dzieci. A tak żyje z renty na która się składamy.
„W Polsce współczynnik zabitych w wypadkach drogowych to nieco poniżej 10 proc. na 100 wypadków (według opublikowanych w internecie przez oficjalne instytucje danych).”
sprawdziłem na szybko (https://statystyka.policja.pl/download/20/344365/Wypadkidrogowe2019.pdf), bo coś mnie niepokoiło. wydaje mi się, że statystyki mówią o nieco poniżej 10 osobach ginących w 100 wypadkach. to trochę inaczej wygląda – można przyjąć, że przeciętnie samochodem jedzie więcej niż jedna osoba, a w wypadku uczestniczy przeciętnie więcej niż jeden pojazd; ten procent spada, nawet znacznie (na szybko: 2-5% uczestników wypadków – tego już nie sprawdzałem w oficjalnych statystykach), co nie zmienia faktu, że i tak jest wysoki i jeden z najwyższych w Europie, i wciąż ginie ogromna liczba osób.
@lalecznik
z opisu rozumiem, że ów nieszczęśnik raczej nie ma samochodu, więc dzięki Bogu, przynajmniej nie jeździ po drogach, na które się również składamy 😉
@MarcinSzWw: Korzystałem z opracowań Policji i pracy „Epidemiologia wypadków drogowych”, dostępnej w Internecie, sprawiającej wrażenie wiarygodnej metodycznie. Koncentrowałem się na danych z 2020. Przyjąłem, jako punkt odniesienia, parametr: liczba zabitych na 100 wypadków (czasami przedstawiana jako współczynnik). Oczywiście wszystko zależy od sposobu analizy. Niewątpliwie jednak, nie wszystkie zdarzenia typu „kontakt pojazd-pojazd” znajdują się w statystykach policyjnych. Odsetek zabitych uczestników wypadków (czyli prawdziwa case fatality, która z definicji uwzględnia liczbę uczestników wypadków) jest zatem trudny do oceny. Jedynak w przypadku poważniejszych wypadków niewątpliwie jest wstrząsający.
@birnbaum Szanowny Panie, na własny uzytek dzielę osoby przeciwne szczepieniom na antyszczepionkowców i szczepionkosceptyków. Pierwsi przyjmują postawę „nie, bo nie”, albo wierzą teoriom spiskowym. Drudzy, zazwyczaj lepiej od pierwszych wykształceni, uważają, że nie mają dostatecznych danych, by się szczepić. A te, które mają, skłaniają ich, żeby tego nie robić. Tych drugich warto przekonywać, bo rozum zazwyczaj jest podatny na racjonalne argumenty. Może Pański Syn jest jednak raczej szczepionkosceptykiem? Co do nieszczepiących swoich dzieci rodziców, którzy wiedzą lepiej – jest to kolejny przykład zespołu przetrwałego zbachorzenia. Dopóki nie uregulujemy kwestii odpowiedzialności prawnej i finansowej, ze szczególnym uwzględnieniem ponoszenia kosztów leczenia, to nic się tu nie zmieni. Wyrazy szacunku!
Może zabrzmi okrutnie, to co napiszę, ale zastanawiam się za czy leczenie osób niezaszczepionych szpitale, lekarze nie powinni zacząć wystawiać rachunków za leczenie?
@Stefan Karczmarewicz
oczywiście, tylko chodziło mi (potem nieco się rozgałęziłem, więc wyszło niejasne) o sformułowanie „współczynnik zabitych w wypadkach drogowych to nieco poniżej 10 proc. na 100 wypadków” – podejrzewam odruchowe dopisanie owych procentów. bo albo: „współczynnik zabitych w wypadkach drogowych to nieco poniżej 10 proc. ” – co jest chyba zawyżone, albo (jak wynikałoby z pobieżnego sprawdzenia): „współczynnik zabitych w wypadkach drogowych to nieco poniżej 10 osób na 100 wypadków”.
taka korekta obywatelska (tak to się chyba nazywa na blogu u Wojciecha Orlińskiego) 🙂
@Tara48
Pewnie brutalne i bez serca – ale ja poszedlbym jeszcze dalej:
nie wierzysz lekarzom – idz do znachora albo lecz sie sam.!
Nie ma dla ciebie miejsca w szpitalu – byles bezwzgledny wobec blizniego –
odplaca ci sie tym samym.
Starozytni rzymianie mowili : „homo homini lupus”
co na polski powinno brzmiec : wolaki wolakowi wilkiem.
Już dawno sugerowałem aby choroby nabyte na skutek nałogu lub zaniedbania były leczone odpłatnie. Czekam na pierwszy proces wytoczony rodzicom – o zaniedbanie – przez kalekie dziecko.
Przede wszystkim odwrócić narrację . To nie ja mam tworzyć zasady do bezpiecznej koegzystencji , tylko ty skoro nie chcesz się zaszczepić powiedz jak chcesz postępować aby myśmy w twojej obecności czuli się komfortowo .
Panie Doktorze,
w kontaktach z nami i z innymi znajomymi syn stara sie zachowywać odpowiedzialnie. Nosi i wymienia maseczki, ręce odkaża przy każdej okazji.
Próbuję wzbudzić jego wątpliwość, że naiwnie liczy na odpowiedzialne zachowanie koronawirusa, a siadając z nim (wirusem) do stołu nie można liczyć na grę prowadzoną fair. Tym samym kwestionuję czystość sumienia osoby niezaszczepionej, a to na razie poskutkowało obietnicą, że jak coś syna przekona, to się zaszczepi.
Zwracam uwagę, że postawa syna ma zupełnie inne korzenie, niż PAD, który jakiś czas temu swój antyszczepionkowy manifest argumentował: „Nie, bo nie”
Moim zdaniem, to już nie antyszczepionkowość Pierwszego Małopolanina, ani nie szczepionkosceptycyzm, to głupota.
Ponieważ wymiana poglądów z synem przez kilka miesięcy miała dość burzliwy przebieg, od pewnego czasu skłaniam się do postawy Urszuli Dudziak.
Ta wybitna jazzowa wokalistka w wywiadzie dla amerykańskiego muzycznego pisma powiedziała: „I prefare being happy to being right”.
Z synem tak można. Z lokatorem Pałacu Namiestnikowskiego – nie.
Dziwna sprawa. Ludzie wpieprzają garściami ileś tabletek na raz i nie mają z tym problemów, chociaż wystarczy przeczytać dołączone ulotki, żeby włosy niekiedy stanęły dęba – tyle może być skutków ubocznych. Nie przeszkadza.
Szczepionka działa punktowo. Ma jedną funkcję – wytworzyć przeciwciała i tylko na tym się skupia. Niczego dodatkowego w organizmie nie tworzy i nie wchodzi w żadne interakcje. Niepożądane efekty to ca. jeden na milion, czyli nie wiadomo, czy to na pewno szczepionka.
Pisze Pan, że mało leków jest bardziej przebadanych niż szczepionka. Podejrzewam, że miałby Pan problem, aby wskazać, które to leki. Może aspiryna, ale ta ma ponad sto lat.
I na koniec. Naprawdę trudno zrozumieć, że dwie trzecie mieszkańców Europy zniknęły z powierzchni naszego kontynentu w wiekach średnich przez brak szczepionek?
Co do syna szanownego Birnbauma, to chciałam zauważyć, że niedawno zmarł chyba teksański lider ruchu antyszczepionkowego – też nosił maseczkę, przestrzegał dystansu, dezynfekował itd. Niestety brak szczepienia spowodował ciężki przebieg covida, a potem zgon 🙁
Mało mnie obchodzi na co umrze antyvaxer, jako że uznaję prawo każdego człowieka do wybrania czasu i miejsca śmierci. Świadomy wybór; zamarźnięcie na Mt. Everest, pobicie deep diving record, śmierć pod respiratorem czy z przepicia – to nie moje zmartwienie.
Natomiast narażanie innych ludzi na ciężką chorobę przez swoje widzimisię to kryminał, porównywalny z wyczynami Froga. Powinno być adekwatnie karane.
PS. Mnie by raczej zdziwiło gdyby Duduś powiedzał coś mądrego.
@birnbaum,
glupie postepowanie i irracjonalne poglady inteligentnych ludzi to jedno z najbardziej fascynujacych zjawisk w psychologii. Zamówilem sobie nawet ksiazke na ten temat, ale w UK jej jednak – mimo zapowiedzi – nie wydrukowali 🙂
Osobiscie znam fizyka atomowego, obecnie profesora, ozenionego z lekarka (obecnie habilitowana), którzy pozwalali ‚leczyc’ dzieci homeopatia. Podobne postawy wykazuje moja Pan Siostra, osoba nader starannie wyksztalcona i zamozna.
Glupota inteligentnych i wyksztalconych jest o tyle grozniejsza od glupoty glupków, ze jadacy zla droga ‚madry ale glupi’ zajedzie dalej, a inni pojada za nim.
@turpin
Moi znajomi, on fizyk z doktoratem, ona – pielęgniarka wyspecjalizowana w dializie, też preferują homeopatię, ale tylko w przypadkach drobnych dolegliwości, które równie dobrze mijają bez interwencji medycznej. Oni wierzą jednak, że te kulki z cukru pudru z mikrododatkiem różnych trutek im pomagają.
A co do zabitych w wypadkach drogowych, to statystyka podana przez Gospodarza jest OK.
W 2020 roku doszło do 23 540 wypadków drogowych.
Życie w tych wypadkach straciło 2 491 osób.
Zatem 10,6 proc. zdarzeń zakończyło się czyimś zgonem.
Ranne zostały 26 463 osoby.
Wypadek drogowy = zdarzenie, w którym jeden lub więcej uczestników ruchu drogowego został ranny lub zabity.
Kolizje bez poszkodowanych osób nie muszą być rejestrowane przez policję.
W ubiegłym roku m.in. z powodu pandemii i lockdownu (okresowo silnie zmniejszony ruch na drogach) liczba wypadków był o ponad 22 proc. niższa niż w 2019, ale rezultat i tak jest ponury. Zabitych mniej o 14 proc. niż rok wcześniej, rannych – o jedną czwartą.
52 pijanych pieszych spowodowało 52 wypadki, w których zginęły 52 osoby.
A co do antyszczepionkowców w szeregach personelu medycznego, to wczoraj usłyszałem z ust młodej matki 4-letnich bliźniaczek i rocznego synka, która przed macierzyństwem pracowała jako pielęgniarka:
– Ja się nie zaszczepię! Bo trzeba się informować. Ja jestem poinformowana i wiem, że ludzie się szczepią, a dwa tygodnie później lądują na intensywnej terapii: pneumonia!
W Izraelu w poniedziałek zmarł na COVID jeden z najzajadlejszych antyszczepionkowców.
W Kalifornii młode małżeństwo (położna i nauczyciel matematyki) osierociło właśnie z powodu zakażenia koronawirusem pięcioro małych dzieci, bo planowali zaszczepić się, ale chcieli uzyskać więcej informacji o tym, czy preparaty są bezpieczne
Byli bardzo ostrożni, unikali kontaktu z obcymi, jedzenie im dowożono, przestrzegali zasad higieny, a mimo to…
Jedna wycieczka z dziećmi do krytego akwaparku…
Ja tam się nie znam, ale od początku pandemii staram się, staram – jako emerytka niczego nie muszę, bo przecież siedzę w domu. Szczepienia „obadwa” przyjęłam, bo jak trzeba, to trza. Trzecie – gdyby trza, to też przyjęłabym.
Nie zajmuję się kombinowaniem, czy te szczepienia to takie, jak to Górniak wywodzi, czy inne. Szczepię się na wszelki wypadek.
Kombinowanie, jak te szczepienia będą miały wpływ na dalsze życie, bo niedostatecznie zbadane… no dobra, ale jakie szczepionki na wszystkie cholery (bo cholera mnie bierze na takie rozważania) były do końca zbadane?
Trzeba się chronić, a nie kombinować, że to jakieś tam…
Aby nie było wątpliwości, od wielu lat co rok przyjmuję szczepionkę Vaxigrip przeciwko wirusowi grypy, a 1. lutego przyjąłem II dawkę szczepionki Pfizera przeciw Covid19.
Jednak szczepionkosceptyków nie oceniam tak zdecydowanie negatywnie, jak to robi moja poprzedniczka. W hostorii medycyny tkwi dobrze opisana zadra w postaci negatywnych skutków po zażyciu Taldomidu – wprowadzonego na rynek w 1953 roku leku o działaniu przeciwwymiotnym, przeciwbólowym i usypiającym. Autorzy jego syntezy przeprowadzili dość dokładne badania kliniczne na zwierzętach (szczurach), rezygnując z głębszych badań na ludziach. Uznano, że pozytywne opisywane efektyjego stosowania uzasadniają przyspieszoną ścieżkę rejestracji nowego leku.
Lek przez europejskich lekarzy ginekologów powszechnie był przepisywany kobietom w pierwszym okresie ciąży, gdyż skutecznie znosił poranne dolegliwe nudności i wymioty.
Do 1960 roku w Europie urodziło sie kilkanaście tysięcy dzieci matek przyjmujących talidomid. Około połowy ciąż skończyło sie poronieniem. Nieszczęsne urodzone noworodki (ponad 10 000!) miały zaburzenia wykształcania kończyn (amelia – całkowity brak, meromelia i fokomelia – kończyny dolne zrośniete), zaburzenia proporcji ciała.
Teratogenne (odpowiedzialne za potworniactwo) działanie leku wykryła młoda amerykańska chemiczka Frances Oldham Kensey, pracująca w FDA (amerykański instytut badający leki przed wprowadzeniem ich na rynek). W 1962 roku poinformowano o negatywnych skutkach przyjmowania talidomidu przez kobiety w początkach ciąży. Lek został wycofany, a na świecie żyje kilka tysięcy dorosłych już osób bez rąk i nóg.
Ciekawe, że talidomid od kilkunastu lat wrócił na listę leków na oporne na sulfonamidy postaci gruźlicy, trądu, a także w leczeniu szpiczaka mnogiego. Oczywiście z zastrzeżeniem, że do leczenia kobiet w wieku rozrodczym jest wymagana daleko posunięta ostrożność.
Dlatego rozumiem szczepionkosceptyków.
W Niemczech żyje jeszcze ok. 2 400 osób z 5 000 tzw. Contergan-Kinder czyli dzieci urodzonych z wadami z powodu talidomidu.
W konsekwencji skandalu z talidomidem w latach 70. w Republice Federalnej Niemiec powstało nowe prawo farmaceutyczne, które znacznie bardziej zaostrzyło kontrolę i monitoring. Wcześniej nie było obowiązku prewencyjnego testu bezpieczeństwa i skuteczności stosowanych substancji. Nowe leki wystarczyło zgłosić do Federalnego Urzędu Zdrowia.
Dziś – stało się to również jasne podczas pandemii korony – istnieją prawne wymogi dotyczące monitorowania. Nie kończą się one na zatwierdzeniu preparatu. Gdy tylko lek ma być testowany na ludziach, musi zostać włączony Federalny Instytut Leków i Wyrobów Medycznych w Bonn.
W USA, gdzie już na początku XX wieku powstała organizacja (znana później jako FDA) walcząca z oszustwami i fałszerstwami w przemyśle spożywczym, kosmetycznym i produkującym leki oraz urządzenia medyczne, takie prawo wydano po szeregu skandali z różnymi preparatami medycznymi, a szczególnie po tzw. katastrofie sulfanilamidowej, w wyniku której w 1937 roku zmarło ponad 100 osób, w tym wiele dzieci. Osoby te zmarły po zażyciu smacznego syropu od kaszlu słodzonego… toksycznym glikolem etylenowym.
Katastrofa sulfanilamidowa doprowadziła do uchwalenia w 1938 r. ustawy o żywności, lekach i kosmetykach, która wymagała testowania leków przed wprowadzeniem na rynek, zakazywała wprowadzających w błąd twierdzeń terapeutycznych i dawała FDA dalekosiężne uprawnienia interwencyjne. Do tej pory prawo to stanowi podstawę większości przepisów FDA.
Po skandalu z talidomidem ustawa o żywności, lekach i kosmetykach z 1962 r. została rozszerzona o poprawkę Kefauver-Harris, która zobowiązuje firmy farmaceutyczne do udowodnienia skuteczności i bezpieczeństwa nowych leków.
Rozumieć szczepionkosceptyków?
Proszę bardzo.
Ale niech nie mają pretensji, że zaszczepieni „ryzykanci”, biorący udział w „eksperymencie medycznym”, chcą cieszyć się tak uzyskaną wolnością i wprowadzają certyfikaty dla „swoich”.
Sceptycy mogą czekać, ale przez ten czas niech nie roznoszą ciągle nowych wariantów wirusa, który w końcu może się okazać niebezpieczny dla wszystkich, także i tych zaszczepionych na jego początkową formę.
Im dłużej bowiem wirus jest przekazywany dalej, tym więcej mutacji przechodzi, efekty pokazuje nam już delta.
Ludzie chcą żyć, pracować, podróżować, bawić się normalnie, bez masek, lockdownów, trzymania półtorametrowych odstępów, blokowania szpitali (respiratorów) przez kolejnych „sceptyków”, którzy czekają, aż uzyskają więcej informacji, czy preparaty są bezpieczne
W życiu nie ma nic pewnego na 100 procent, ale rachunek prawdopodobieństwa bardzo ułatwia niektóre decyzje.
1300 gramów 18.09.2021 napisał:
„1. W konsekwencji skandalu z talidomidem w latach 70. w Republice Federalnej Niemiec powstało nowe prawo farmaceutyczne, które znacznie bardziej zaostrzyło kontrolę i monitoring.
2. Dziś – stało się to również jasne podczas pandemii korony – istnieją prawne wymogi dotyczące monitorowania
3. Katastrofa sulfanilamidowa doprowadziła do uchwalenia w 1938 r. ustawy o żywności, lekach i kosmetykach,
4. Po skandalu z talidomidem ustawa o żywności, lekach i kosmetykach z 1962 r. została rozszerzona o poprawkę”
Twoja wiara w moc ustaw i ich poprawek jest godna uznania, jednak cokolwiek naiwna.
Ponad 2000 lat temu Pan Bóg ogłosił Dziesięcioro Przykazań. Zdaje się, że wszystkie dotrwały do naszych czasów bez poprawek.
Jednakowoż ludzie nadal kłamią, kradną i mordują.
BTW, na skrzyżowaniu Al. Jerozolimskich i Emilii Plater przy Dworcu Centralnym
w Warszawie czekając na tramwaj naliczyłem 32 znaki drogowe (po ostatnich poprawkach), nie licząc przejść dla pieszych i skrzyżowań ze światłami. Mimo to od początku roku wydarzyło się tam 16 poważnych wypadków komunikacyjnych (2 w miesiącu).
Nie bacząc na moje przekonanie co do słuszności szczepienia (popieram!), twoja deklaracja pod tytułem „a my w wirusa (chorobę?) przepisami” nie wzbudza zaufania.
Nadal rozumiem szczepionkosceptyków. Tym bardziej, że – wyobraź to sobie – przed tragiczną historią z talidomidem, najbardzie dotknięte nieszczęściem Niemcy, Wielka Brytania, Irlandia, też miały swoje stosowne ustawy (z poprawkami!).
@birnbaum
Gdzie widzisz moją naiwną wiarę w moc ustaw i deklarację „a my w wirusa przepisami”?
Naprawdę musisz sięgać po takie insynuacje?
Napisałem tylko o pewnych korzystnych konsekwencjach różnych skandali i katastrof. Co nie znaczy, że dziś wszystko jest pięknie i cacy. Ale o tym dowiemy się dopiero za jakiś czas.
Bardzo ciekawa jest historia powstania FDA z uprzednią wieloletnią walką chemika i doktora medycyny Harveya Wileya o regulację prawa dotyczącego żywności i leków.
Oszustwa, fałszerstwa i nadużycia, z którymi walczył mając za przeciwników potężne i wpływowe lobby rolnicze i przemysłu spożywczego obejmowały np. boraks, formaldehyd i kwas salicylowy jako środki konserwujące mięso i inne produkty.
Wykrył, że jako miód i syrop klonowy sprzedawany jest syrop kukurydziany, mleko – główny amerykański napój, szczególnie dla dzieci, jest rozwadniane, „wzbogacane” kredą i farbowane kremowo, aby wywołać złudzenie pełnowartościowego napoju itp.
Po inspekcji w rzeźniach okazało się, że przerabiają i wkładają do puszek także mięso zwierząt padłych podczas transportu etc. etc.
Zaowocowało to nowym prawem federalnym zwanym Meat Inspection Act.
Pod wpływem badań Wileya i jego doświadczeń na ochotnikach żywionych jedzeniem wzbogaconym kolejno boraksem, kwasem salicylowym i formaliną, firma Heinz jako pierwsza zrezygnowała z chemicznych konserwantów i do konserwacji keczupu zaczęła używać octu winnego, a na liniach produkcyjnych wprowadziła ostry reżim higieniczny.
Obowiązek podawania składu wyrobów spożywczych, kosmetycznych, farmaceutycznych nie powstał sam z siebie, lecz musiał być wywalczony politycznie i czasem też dzięki mobilizacji opinii publicznej.
Wiley w USA wobec oporu przemysłowego lobby odwołał się do pism kobiecych i gospodyń domowych odpowiedzialnych za zdrowe żywienie rodziny…
1300 gramów
Napisałeś o sobie znanych przypadkach zagrożeń,
jakie rodzi niesolidne i pobieżne sprawdzenie nowych leków,
składników produktów spożywczych, itp.
Tym samym, świadomie lub nie, przyznałeś rację pewnej grupie
szczepionkosceptyków, o których zrozumienie apeluję.
Być może popierasz, jak ja, przyjęcie jednej z dostępnych szczepionek
przeciwko wirusowi Covid19. Mimo deklarowanej znajomości ewentualnych negatywnych skutków zbyt szybkiego wprowadzenia nowych leków, co zgłaszają niektórzy szczepionkosceptycy.
Mam tylko radę, byś nie przywoływał tu, gdzie dyskusja toczy się
o kontrargumentach wobec niezaszczepionych, informacji
o pewnej znanej drodze poparcia dla dokładniejszego badania składu
wyrobów spożywczych (kosmetycznych?).
Idzie mi o to, że przekonywanie szczepionkosceptyków o poparciu czytelników pism kobiecych i tych dla gospodyń domowych do powszechnej wakcynacji jest skazane na niepowodzenie.
Niech pani Goździkowa namawia do stosowania Etopiryny na ból głowy.
Natomiast o słuszności szczepienia bardziej wiarygodny jest dr Karczmarewicz
z drugiej strony stetoskopu i szacowne grono specjalistów chorób zakaźnych.
@birnbaum
Zaprawdę, współczuję ci tych prymitywnych skojarzeń.
Nie za dużo w nich aby z lekka pogardliwej megalomanii?
The proposed Food Bill of 1902 failed to even register a vote, being defeated by lobbyists. He sought the support of female groups, not due to their direct political influence (as they still had none) but due to the domestic pressure which they could exert
(…)
In December 1905 Wiley organised a meeting of more progressive food producers (including Heinz) plus female activists with Theodore Roosevelt to lobby for safe food legislation.
Gdybym miał w najbliższej rodzinie szczepionkowego sceptyka, to pewnie też bym starał się go zrozumieć gimnastykując umysł w poszukiwaniu racjonalnych argumentów uzasadniających przyznanie mu racji.
Ale nie mam.
Wszyscy jakoś naiwnie, choć przecież wykształceni przyrodniczo i medycznie, zaryzykowali ten krok, dali się zaszczepić i spokojnie spędzili wakacje na francuskiej wyspie, a teraz korzystają z kultury dostępnej tylko za okazaniem certyfikatu.
Sam też już musiałem okazać na jednej z granic oraz w… bibliotece.
Być może popierasz, jak ja, przyjęcie jednej z dostępnych szczepionek
przeciwko wirusowi Covid19. Mimo deklarowanej znajomości ewentualnych negatywnych skutków zbyt szybkiego wprowadzenia nowych leków, co zgłaszają niektórzy szczepionkosceptycy.
Nie tylko popieram, ale jestem nawet za wprowadzeniem obowiązkowego szczepienia lub rozszerzenia zakresu obowiązywania certyfikatów (jak to już robią niektóre kraje) oraz wprowadzenia płatnych testów dla osób, które mogły się zaszczepić, ale nie chciały.
Mam tylko radę…
Takie protekcjonalne rady może lepiej zachować dla osób, które mężnie przyjmują codzienne dawki aluminium, rtęci, pestycydów, dioksyn, furanów, benzopirenów i innych substancji zawartych w jedzeniu, wodzie pitnej i wdychanym powietrzu, i nie boją spotkania z całym wirusem SARS-CoV-19, a lękają się potwornych konsekwencji wprowadzenia do organizmu 30 mikrogramów obcej substancji – mRNA kodującego jedno białko tego wirusa.
I to w ponad 8 miesięcy od rozpoczęcia kampanii i zaordynowaniu w skali światowej ponad 5,9 miliardów dawek szczepionki.
Chociaż…
Moja 92-letnia sąsiadka, zaszczepiona już w lutym, wracając ostatnio ze sklepu potknęła się na ulicy i złamała rękę.
Przed szczepieniem nigdy jej się to nie zdarzyło 🙄