„Nikt nie zginął”? To tylko kwestia czasu, bo pierwsze próby już były
Z metod działania milicji (na pojęcie „policja” trzeba zasłużyć) wobec demonstrantów jasno wynika, że to tylko kwestia czasu, gdy ktoś w ich wyniku poniesie śmierć lub dozna trwałego inwalidztwa.
Spójrzmy na aktywność milicji wobec protestujących z czysto medycznego punktu widzenia. Przeanalizujmy działania rycerzyków ministra Kamińskiego pod kątem możliwych, a nawet wysoce prawdopodobnych następstw. Czyli: jak to się skończyło, a jak mogło skończyć. Bo w takich sytuacjach rezultat zależy nie tylko od akcji, ale też od wielu czynników dodatkowych. No to do rzeczy.
Pałki teleskopowe. Taką pałką można zabić. Zwłaszcza jeśli posługuje się nią wytrenowany bysio, sprawny fizycznie, ale o umysłowości i wrażliwości kostki mrożonego fileta z morszczuka. A takich właśnie bandziorów podczas jesiennych protestów wpuszczono w tłum składający się głównie z kobiet. Pewien emerytowany oficer policji określił te działania jako przestępstwo. To, że milicyjne bandziory były po cywilnemu i bez żadnych oznak identyfikacyjnych, to już szczegół. Ważniejsze jest coś innego: że jak się już takiego sadystycznego mięśniaka wpuści w tłum, to staje się on niesterowalny, również dla swoich przełożonych. Bardzo łatwo może wówczas przekroczyć granice nakreślone tak światle przez Adriana: „Róbcie, co chcecie, byle nikt nie zginął”. Jak łatwo zbliżyć się do tych granic, pokazują kolejne przykłady.
Nadużywanie gazu pieprzowego. Gaz pieprzowy jest substancją relatywnie bezpieczną, jednak jak każdy środek chemiczny, który naprawdę działa, może mieć efekty niepożądane. Rozpylenie zbyt blisko oczu może prowadzić nawet do trwałego uszkodzenia narządu wzroku. U osób z nadwrażliwością na kapsaicynę może dojść do skurczu oskrzeli prowadzącego do śmierci. Nie istnieje swoiste antidotum. Tyle podstawowa farmakologia. A teraz przejrzyjcie Państwo, proszę, fotografie z interwencji policji podczas protestów. Rozpylanie gazu w bardzo bliskiej odległości przed twarzami protestujących to właściwie standard. Za którymś razem może skończyć się dramatycznie. Ale rekordem jest rozpylanie gazu do wnętrza furgonetki z protestującymi, przez jej otwarte okno. W normalnym kraju powinno być to zaskarżalne jako próba wywołania istotnego uszkodzenia ciała lub śmierci. Mam nadzieję, że prędzej czy później sprawca zostanie zidentyfikowany i osadzony w więzieniu.
Złamanie ramienia i jego następstwa. Jak zapewne Państwo pamiętacie, nie tak dawno milicyjny bydlak spowodował złamanie ramienia u jednej z protestujących dziewczyn. Samo uszkodzenie jest bardzo ciężkie, a mogło być jeszcze cięższe. Wokół kości ramiennej owija się bowiem nerw – jego uszkodzenie mogłoby spowodować niedowład lub całkowite porażenie przedramienia, dłoni i palców po tej stronie. Inaczej rzecz ujmując – istniało poważne ryzyko zrobienia z młodej dziewczyny inwalidki w imię żądzy władzy małego wrednego satrapy wspieranego przez świtę sadystów. Identyfikacja tego gościa jest konieczna, bo jego zwierzchnicy najwyraźniej nie mają na to ochoty. Zaskarżenie go – również.
Gwałtowne popchnięcie na ścianę – złamanie nosa. To już całkiem świeże wydarzenie. Rzucenie przez policjanta protestującej dziewczyny twarzą na ścianę skończyło się złamaniem nosa, ale nie musiało. Mogło zakończyć się po prostu śmiercią. Nie będę się rozwodził o tym, jakie bezobjawowe, a często występujące w populacji choroby byłyby czynnikami ryzyka. Lekarze i tak wiedzą, a milicjanci i tak nie umieją czytać ani myśleć (gdyby umieli – odeszliby z tej instytucji, dopóki nie stanie się na powrót policją). Wystarczyłoby również, żeby ów osiłek komisarza Kamińskiego był jeszcze trochę mocniejszy w ręce, bo mentalnie był od początku nietęgi. Towarzyszące tej niebezpiecznej agresji ewidentnie rasistowskie zachowanie właściwie przy tym nie dziwi. Również w tym przypadku – jeżeli zwierzchnicy sprawcy zaakceptują zachowanie milicjanta, trzeba będzie włożyć trochę wysiłku w jego identyfikację i oskarżenie.
Odmawianie dostępu do wody, pożywienia i leków. Jedna z legend protestu „Babcia Kasia” została przewieziona do komisariatu w Pruszkowie. To, że poddano ją tam upokarzającej i brutalnej rewizji osobistej, przeprowadzonej przez dwie sadystki w mundurach w obecności ich kolegów, to, że zwracano się do niej w uwłaczający sposób, to jedno. Ale rozmyślne zastosowanie wobec zatrzymanej ograniczania dostępu do leków, wody i możliwości spożycia posiłku, wiedząc, że jest to osoba z cukrzycą, można – z medycznego punktu widzenia – nazwać jedynie usiłowaniem zabójstwa. Dekompensacji cukrzycy można nie przeżyć. To samo dotyczy umieszczenia zatrzymanej w nieogrzewanej celi. Komisarz Kamiński liczy na to, że niepokorną protestującą zabije cukrzyca czy zapalenie płuc? Dobra moskiewsko-mińska szkoła. Gratuluję. Może zresztą będę zdziwiony, gdy cały pruszkowski skład pełniący w tym dniu służbę wyleci z roboty na zbity pysk – prosto do cel aresztu śledczego? Ale jakoś nie chce mi się w taki wariant wydarzeń uwierzyć…
Podsumowując: bezsensowne jest stawianie pytania, czy wydarzy się jakiś dramat. Należy raczej zapytać: kiedy się wydarzy. Przy stosowanych przez ludzi Kaczyńskiego, Kamińskiego i Ziobry metodach jest to wyłącznie kwestia gęstości wydarzeń i zbiegu okoliczności.
Najwyraźniej jest tak, że wszyscy trzej tolerują brutalność sił milicyjnych, a najprawdopodobniej wręcz do niej zachęcają. Liczą przy tym najwyraźniej na efekt zastraszenia, identycznie jak liczy ich mentalny klon – prezydent Łukaszenka. Najpewniej przeliczą się, bo zapominają, że młodzi ludzie zazwyczaj boją się mniej. Po prostu – młodość tak ma. Zwłaszcza gdy walczy o własną wolność. Dlatego nie bali się młodziutcy powstańcy warszawscy i dlatego nie boją się dziewczyny i chłopaki spod znaku błyskawicy oraz ośmiu gwiazdek.
Oczywiście pozostaje wątpliwość: a może ten pokaz bezmyślnie stosowanej siły to nie łukaszenkowska premedytacja, lecz wynikająca z paniki nieudolność? Odpowiedź otrzymamy szybko. Wyciągnięcie przez ministra Kamińskiego konsekwencji wobec nazbyt brutalnych funkcjonariuszy i ich zwierzchników będzie przemawiało za drugą opcją.
Tak czy inaczej: taka brutalność wymaga identyfikacji sprawców i postawienia ich w stan oskarżenia. Myślę, że warto gromadzić dokumentację. Ale to już robota dla prawnika, a nie dla lekarza.
Komentarze
Nasza ukochana Polska Zjednoczona PRawica po prostu korzysta ze sprawdzonych, przedwojennych wzorców :
Psy policyjne w Łucku (wiersz klasyka)
Władysław Broniewski
Zamień na kamień łzy,
wytęż oczy i słuchaj:
wyją, wyją policyjne psy
przeciągle, ochryple, głucho.
Czemuż je słychać aż tutaj,
gdy noc zapadła nad Polską,
choć dudnią buty podkute,
maszeruje policja i wojsko?…
Psia tresura, żmudna i mądra,
to zasługa komisarza Zaremby:
psy potrafią targać za jądra
więźnia, który zaciska zęby.
Pan komisarz Zaremba bada,
słychać sznurów naprężonych skrzyp:
„W psyk go, Postowicz! No co, gada?
Chcesz jeszcze, ścierwo? Tkaczuk, syp!
Won z nim. Następny” – „Panie komisarzu,
są tu dziewczynki, jedna niczego…
Niech pan komisarz tylko rozkaże,
znajdzie się sposób… Można by… tego…”
Naga, bezbronna, obca męczarni,
nogi i ręce związane w kij…
Oczy! oczy! – wilki wśród psiarni!
„Teraz bykowcem! Tkaczuk, rżnij!”
Pies policyjny długo wył
na więziennym podwórku w nocy,
bo poczuł krew z otwartych żył,
skamlał i wył: pomocy!
Wył długo, przeciągle, głucho,
przeraźliwie, prawie po ludzku…
Uwiązano go na łańcuchu
i znów była cisza w Łucku.
Słyszałem to wycie i słyszę.
Serce, do walki się krzep!
Przyjaciele mówią coraz ciszej,
lecz daleko słychać mój szept,
bo szeptem o siłę pyta
i szeptem gniew przypomina
moja pieśń, gwałcona i bita,
jak Ty, towarzyszko Nino.
a milicjanci i tak nie umieją czytać, ani myśleć (gdyby umieli – odeszli by z tej instytucji, dopóki nie stanie się na powrót policją
Poważnie? Policjanci umieją czytać i myśleć?
Wszędzie na świecie ten rodzaj służby przyciąga podobny (pod względem intelektualnym i emocjonalnym) element ludzki.
Tylko od zwierzchności i rządzącej siły politycznej zależy, jak te służby są wykorzystywane.
Niedawno w Niemczech z wielkim zdumieniem stwierdzono, jak wielu policjantów ma poglądy rasistowskie, neonazistowskie i wrogie wobec uchodźców.
Na ekstremistycznych grupach czatowych w gronie policjantów wymieniane są materiały propagandowe ze zdjęciami Hitlera, flagami ze swastyką, wizje uchodźców w komorach gazowych etc.
Uważa się, że wykryto tylko czubek góry lodowej, bo policja jest, podobnie jak politycy, emanacją społeczeństwa.
Uczestników takiego czatu zwolniono ze służby i oczekuje ich proces za nawoływanie do przemocy, ale to działanie doraźne i powierzchowne.
Jeżeli polskie społeczeństwo w swojej masie jest wrogo albo co najmniej obojętnie nastawione wobec praw kobiet i swoich kobiet nie szanuje ani nie ceni, (co widać też po wyborach), to nie ma się co dziwić, że nabuzowanym adrenaliną facetom nawet ręka nie zadrży przed uderzeniem, popchnięciem, wykręceniem ramienia czy pryśnięcie gazem prosto w oczy jakiejś „wrzeszczącej babie” 🙄
Przykład milicji poazuje dobitnie jak „kruche” i zwodnicze są metamorfozy aparatu władzy. Już mogło się wydawać, że mamy nową jakość w polskiej policji, że to coraz lepsza służba państwowa, a tu klops – i tu szambo wybiło – okazało się, że cała ta robota ostatnich kilkudzisięciu lat na marne – wydmuszka w całej krasie.
Milicja w służbie partii i – żeby było śmieszniej – kościoła.
Znowu tępota zbyt wielu funkcjonariuszy wylazła na wierzch.
Milicja na uroczystościach kościelnych, generalicja milicji w hołdowniczych przyklękach na Ciemnej Górze itp. itd.
W niedzielę, 27 września 2020, razem z reprezentantami policjantów z całego kraju na Jasną Górę przybył komendant główny gen. insp. Jarosław Szymczyk, a także wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Bartosz Grodecki. Byli też komendanci wojewódzcy i miejscy, szef policyjnych związków zawodowych Rafał Jankowski.
Biskup Józef Guzdek, razem z funkcjonariuszami modlił się, „aby życie i służba policjanta były zgodne z Bożym prawem„.
Gen. Jarosław Szymczyk podkreślał, że policyjne spotkanie to prośby do Królowej Polski o mądrość dokonywania trudnych wyborów i podejmowania trudnych decyzji.
„– Bo one często, jeśli chodzi o policyjną służbę, muszą zapadać w ułamkach sekund i bardzo często wiążą się z tym, że musimy w stosunku do kogoś użyć siły, czasami zatrzymać i pozbawić wolności, ale tylko i wyłącznie po to, żeby cała reszta nas mogła czuć się bezpiecznie – przekonywał szef polskiej policji.
Groteska… nie, pispolska i załgana katobolszewia…
Czego mamy się spodziewać po poli(mili)cjantach, kiedy za w sumie trudną , niebezpieczną i niewdzięczną społecznie pracę taki poli(mili)cjant dostaje mniej pieniędzy niż kasjerka w „biedronce ” ?
Wiadomo, że w takiej sytuacji będzie działać selekcja negatywna: do poli(mili)cji będą iść albo życiowi nieudacznicy, którzy do żadnej innej roboty się nie nadają, albo psychopaci, chcący zaspokoić wybujałe ego poprzez terroryzowanie normalnych obywateli.
Czytałem niedawno o teście, któremu poddano kandydatów na policjantów. Każdy z nich otrzymał taki zestaw testowy
Co należało zrobić, chyba każdy się domyśla.
Tak, umieścić wszystkie klocki w skrzyneczce.
Z 22 osób przyjęto wszystkie.
Pięć – ze względu na wybitne walory intelektualne.
17 ze względu na nadzwyczajną kondycję fizyczną 😎
Podobno część policjantów cichcem, milczkiem popiera nawet strajkujące kobiety. Zatem czemóż to nie rzucą w cho…. to zajęcie i nie odejdą. Ze bezrobocie? Niekoniecznie. Myślę, że tych chcących odejść zebrało by się jakieś 50 % z całego stanu służby. Jakiż wielki szum by się uczynił, wszak policja nie ma pełnej obsady. Trzeba by było zabrać funkcjonariuszy spod domu „szeregowego posła” , albo blokady na strajkach były by mniej liczne. Śmiem twierdzić , że w przeciągu dwóch tygodni ci „uchodźcy” zostali by ściągnięci do służby przez zwierzchników na stanowiska nie gorsze niż poprzednio. Policja to służba. Służba społeczeństwu, nie jedynej, słusznej partii, i zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje pełnić ją z honorem. Tylko ten HONOR trzeba mieć. I przyzwoitość też, a to rzadko występująca przypadłość w przyrodzie. Wszelkie takie organizacje jak policja i inne ku pilnowania porządku powołane mają wyjątkowe zdolności przyciągania osobników społecznie niedopasowanych. Niestety
Dostali dyspensę i pieniądze od Rady Europy. Spieszą się z finalizacją projektu.
Charakterystyczne, że w mediach np NYT czy Times londyńskim sporo o demonstracjach w Rosji a o represjach polskich cisza. Podobnie w czeskim radio. Słucham bo PR u mnie słychać okazjonalnie a jak słychać to lepiej wyłączyć. Oby to tylko moja starcza nadwrażliwość malowała na czarno.
Spytaj milicjanta, on ci prawdę powie…
https://www.youtube.com/watch?v=TjxuG6xvzsE&ab_channel=DEZERTERTV
Nasz ZOMON ma pełne przyzwolenie rzadzicieli na bestialskie zachowania.
Dlaczego żaden z niezłomnych, w czasie akcji, nie ma włączonej osobistej kamerki?
Wszelkie oskarżenia o czynną napaść na stojkowego, łzawe bajeczki o ciężkich obrażeniach, poniesionych z ręki nastoletnich furii, nadają się do potluczenia o kant dudy.
Ponad 37 lat temu zostałem pomowiony przez poprzednika dzisiejszych kulsonow, o zamach na godność ludowej ojczyzny. Czyn mój polegał na użyciu siedzenia służbowej nyski owego, jako podstawki na torbę, której zawartości Borewicz chciał się przyjrzeć. Na moje szczęście/nieszczęście, koledzy wyklętego obśmiali ten przebiegły plan.
Uniknąłem kolegium, ale straciłem szansę na wątek kombatancki.
@zajonoc. poziomka
Mój zagraniczny znajomy zatrzymany w biały dzień, w środku Wrocławia (jechaliśmy razem jego samochodem) i wzięty do radiowozu na „chwilę”, coś długo z tego radiowozu nie wysiadał, więc podszedłem zapytać, o co chodzi, bo mój znajomy nie mówi po polsku.
– Jak to nie mówi, kiedy mówi!
– Tak? A co mówi?
– „Ja nie mówię po polsku”! To przecież mówi, nie?
A teraz niech powie, ile wypił.
– Nic nie pił!
– Ale wygląda, że pił!
– To nie macie balonika? I w ogóle, może się przedstawicie albo podacie jakieś numery identyfikacyjne?
Byliśmy studentami, druga połowa lat 70. Milicjanci jacyś chyba dopiero początkujący w wymuszaniu „okupu” na cudzoziemcach, pomruczeli coś tam, kazali mu wysiąść i odjechali…
A mój znajomy przestał mówić to jedno zdanie po polsku. Później koledzy nauczyli go jeszcze kilku, głównie bardzo nieprzyzwoitych, ale jedno zjednywało mu od razu sympatię, przedstawiał się nim, gdy spotykał Polaków, także na późniejszych kongresach, choć długo nie wiedział, co znaczyło:
– Jestem głupi angielski grotołaz 😎
Hell s !
Dzięki za przypomnienie tego wiersza kapitana Broniewskiego.
Jak z pewnością Wiesz kapitan Broniewski został po drugiej
wojnie alkoholikiem
Do dzisiejszego dnia jestem wielbicielem Jego poezję i tą wcześniejszą,
i tą już ostatnią.
Uważałem i uważam, że te Jego wiersze są tak jak ja to określam
wyrąbane” tak po wojskowemu.
Jestem przekonany, że był On bardzo, bardzo wrażliwy. Natomiast
Jego alkoholizm wynikał po prostu z tego, że otaczający Go świat
kilka razy diametralnie uległ zmianom.
Wiesz ? Urodziłem się w Polsce sanacyjnej w dobrze sytuowanej
rodzinie. Od września 1939 roku do stycznia 1945 roku zostałem
przerażonym dzieckiem wojny w najbardziej restrykcyjnym
okręgu niemieckim. Po wyzwoleniu (lub jak chcą niektórzy)
pod następną okupacją radziecką w PRL.
Pod tą „okupacją” zdobyłem wykształcenie.
Następnie zarówno społecznie jak i zawodowo odbudowywałem
przebudowywałem i rozbudowywałem kraj.
Nie wiedzącym i wierzącym Instytucjom Naukowym uprzejmie
przypominam, że plany które realizowaliśmy absolutnie nie były
planami radzieckimi.
Były to plany opracowane przez mojego wykładowcę i wychowawcę
przedwojennego V-e Premiera prof. Kwiatkowskiego
Pan Profesor natychmiast po zakończeniu wojny wrócił do Kraju
a plany te przekazał ówczesnemu Premierowi Osóbce – Morawskiemu.
Oczywiście pan Profesor został powołany na na stanowisko Pełnomocnika
Rządu do realizacji swojego planu
Następnymi etapami mego życia były :
>Bunty Klasy Robotniczej i Klasy Chłopskiej przeciwko istniejącemu
systemowi politycznemu i ekonomicznemu.
>Objęcie władzy przez „dobrą zmianę” Rządy tej „zmiany”
No i oczywiście rozlewającą się coraz bardziej epidemię.
Mimo, że mam już, albo dopiero 88 lat , to jak widać nie
nie wpadłem jeszcze w alkoholizm i chyba nie wpadnę.
@Hell’s Engels 31 STYCZNIA 2021 10:42
To ten co się kłaniał rosyjskiej rewolucji czapką do ziemi, radzieckiej sprawie, sprawie ludzkiej, robotnikom, chłopom i wojsku?
Panie Autorze, nie wiem, czy nawet określenie „milicja” nie jest eufemizmem. Choćby po tym co zrobili z Babcią Kasią. Bo ja z demonstracji z lat 80. wprawdzie przypominam sobie obrazki zatrzymywania starszych pań przez ZOMO, przypominam sobie, że je popychano, ale nie przypominam sobie, żeby je bito czy przyduszano. „Przywilej” bicia zachowywano raczej dla studentów i dorosłych mężczyzn. Oczywiście nie mogłem widzieć wszystkiego, niemniej jednak zastanawiam się, czy te zbiry maltretujące starszą kobietę, łamiące dziewczynie rękę, zastraszające 14-latka, to milicja czy jeszcze gorzej – stalinowska ubecja?
@
Wieslaw A Zdaniewski
1 lutego 2021
23:40
Tak, ten.
Którego radziecka władza wsadziła do mamra we Lwowie, wraz z kolegą, wykładowcą Uniwersytetu. Pierwszego z „Bagnet na Broń” w którym to wierszu raczej chodziło prędzej i Niemców niż o Rosjan ale ci ostatni „aluzji nie poniali”, albo może i poniali.
Oczywiście cytowany wyżej wiersz to z pewnością komunistyczna propaganda a granatowa policja nikogo nie biła, nie gwałciła i w żaden inny sposób nie szykanowała. A już szczególnie działaczy lewicowej opozycji…… Berezę też komuchy wstrętne wymyśliły, wraz z ich kolaborantami: Korfantym, Witosem i innymi……
Przepraszam, że nie na temat.
Mógłbym prosić o garść informacji na temat szczepionki AstraZeneca i wątpliwości, co do jej skuteczności. W szczególności nasuwa mi się pytanie, czy po jej zastosowaniu będzię można się bezpiecznie zaszczepić w przyszłości ponoć skuteczniejszymi preparatami konkurencji. Informacji trochę w Internecie jest, dużo oczywiście propagandy, jak również teorii spiskowych.
Pytam, ponieważ oczekuję rzetelnych informacji do których jestem przyzwyczajony na tym blogu.
@adajus
Na ten temat prawdopodobnie „nikt nic nie wie” pewnego.
W Wielkiej Brytanii jest nawet dyskutowana dopuszczalność w rzadkich przypadkach szczepienia (w pierwszym harmonogramie) dwoma różnymi szczepionkami (Pfizer i AstraZeneca) jeśli są problemy z uzyskaniem w rozsądnym przedziale czasu drugiej dawki tej samej szczepionki.
Natomiast Amerykańskie Centrum Prewencji i Kontroli Chorób stwierdziło, że autoryzowane szczepionki przeciw COVID-19 nie mogą być stosowane zamiennie w jednym harmonogramie szczepień oraz że bezpieczeństwo mieszania preparatów nie zostało ocenione, a pierwszą dawkę szczepienia należy uzupełnić drugą dawką od tego samego producenta.
To tyle o jednym harmonogramie.
Jeśli jednak chcesz się zaszczepić ponownie na przykład za rok albo powstanie szczepionka na nowego, dominującego mutanta, to do tego czasu będzie wiadomo już dużo więcej.
Nie wiadomo też na razie, jak długo utrzyma się odporność po danej szczepionce.
Jeśli masz wątpliwości co do szczepionki AstraZeneki (za słaba?) to „Lancet” donosi właśnie, że rosyjski Sputnik V ma skuteczność rzędu 92 proc.
Może będzie dostępny niebawem także w twojej okolicy?
Na razie jest na świecie tak mało szczepionek, że pytanie jest z rzędu bardzo teoretycznych.
Z moich obliczeń wychodzi, że w mojej grupie wiekowej i przy braku szczególnych wskazań zdrowotnych oraz przy uwzględnieniu aktualnego tempa szczepień, pierwszą dawkę czegokolwiek uzyskam na jesieni 2023 😎
Pewnie będzie wówczas do wyboru, do koloru 😀
Myślę, że ważne jest dostanie na piśmie zaświadczenia, CZYM nas zaszczepiono w pierwszej dawce, bo bałagan nigdy nie jest wykluczony.
I żeby druga dawka nastąpiła najpóźniej do 6 tygodni, jak zaleca Europejska Agencja Leków.