Myśliwym trzeba pomóc, ale inaczej, niż tego chcą
Wyobraźcie sobie Państwo: ktoś opowiada Wam, że lubi sobie czasami coś zabić, a najlepiej jeśli ta śmierć jest spektakularna, w męczarniach. Jakie powinno być zachowanie wobec takich opowieści? Niewątpliwie: opowiadający wymagają pomocy.
Do tego samego wniosku doszedł nam panujący rząd i zdecydował się myśliwym – bo o ich sposobie myślenia, działania i relacjonowania własnych wyczynów tu mowa – pomóc. Mianowicie przez wydanie prawa „lex Ardanowski”, które usuwa wiele przeszkód mogących stanąć na drodze do realizacji tego, co im w duszyczkach gra. Ardanowski chciał pomóc, ale nie zrozumiał istoty problemu, co nie dziwi, bo skłonności do głębszego zastanowienia nad nim jakoś nigdy spektakularnie nie zademonstrował. To taka tradycja na tym stanowisku jest.
Pan minister i tak wykazał pewne umiarkowanie, bo nie zalegalizował strzelania do przeciwników polowań, czym tak łatwo (sądząc z nagrań) straszą ich myśliwi, ani gwałcenia przeciwniczek polowań drewnianymi kołkami z kornikami (deklaracja takich chęci też została nagrana).
Oficjalnego przyzwolenia na takie praktyki nadal nie ma, ale czy nie będzie cichego – nie założyłbym się. Za to będzie można w całym majestacie prawa wsadzić przeszkadzających w polowaniu do paki na rok. Czyli – powtórzę – minister Ardanowski chciał dla myśliwych jak najlepiej, ale nie zrozumiał problemu.
Wróćmy do opowiadania, którym rozpocząłem ten tekst. Nie słyszałem osobiście ani jednej takiej relacji, ale widziałem filmy nagrane przez myśliwych i zdjęcia przez nich wykonane. Podkreślam – przez nich samych, nie przez przeciwników polowań. Jeżeli ktoś chwali się swoim sadyzmem wobec zwierząt, publikując takie materiały w internecie, to można śmiało założyć, że kilkakrotnie więcej myśliwych snuje takie opowieści w przyjaznym sobie otoczeniu.
Pomińmy nawet, że każdy taki film i każde takie opublikowane zdjęcie powinny zakończyć się więzieniem dla sprawców – zwłaszcza że mamy właśnie znowelizowaną ustawę o ochronie zwierząt. Ale zostawmy to sumieniom Jego Miłomściwości i Wielkiego Inkwizytora. Istota problemu jest zupełnie inna.
Prosta obserwacja zachowań myśliwych pozwala na wyciągnięcie logicznego wniosku: znaczna część (a być może większość) tej grupy to ludzie z istotnymi zaburzeniami osobowości. Czy to nie zbyt mocne określenie? W medycynie większość norm wywodzi się z prostej obserwacji: „tak się dzieje u większości ludzi w danej populacji poza ekstremalnymi warunkami”. No to teraz trzeba postawić proste pytanie: czy większość ludzi ma skłonność do powtarzalnych (!) okrutnych lub wręcz sadystycznych zachowań, prowadzących do pozbawienia życia innych istot, niekiedy w wyrafinowany sposób? Podkreślam, nie dyskutujemy o okrutnych rozważaniach (myśli ludzi chodzą czasami mało eleganckimi drogami, zdaje się nawet, że częściej, niż chcemy przyznać), ale o czynach.
Zastanówcie się Państwo sami – jak wielkie muszą być zaburzenia emocjonalne, aby wyprzeć z siebie świadomość, że dziki ptak, do którego się strzela, to nie rzutka, tylko żywa istota, którą właśnie się zabija? Jaki kataklizm emocjonalny musi dziać się w człowieku napawającym się powolną śmiercią sarny czy pozwalającym, by psy rozszarpały żywe zwierzę?
Jak niskie poczucie własnej wartości musi mieć albo jak bardzo niedoceniany przez świat musi się czuć człowiek, który chwali się w mediach społecznościowych swoim zabijaniem? Tak, niewątpliwie myśliwi potrzebują specjalistycznej pomocy.
Zanim jednak taką pomoc otrzymają, powinni zostać zobligowani do zdania posiadanej przez siebie broni do policyjnych depozytów do czasu przebycia gruntownych badań psychologicznych i psychiatrycznych. Tu dochodzimy do roli, jaką w tej sprawie powinno pełnić państwo.
Dopiero wiosną 2018 r. weszło w życie prawo nakazujące, by myśliwi, tak jak wszystkie inne osoby posiadające zezwolenie na broń, poddawały się obowiązkowo badaniom lekarskim i psychologicznym co pięć lat. Przedtem wystarczyła jednorazowa ocena i domorosły wyznawca kultu Hubertusa mógł strzelać już do końca dni swoich, bez żadnej kontroli swojego stanu zdrowia – fizycznego i psychicznego. To fizyczne też jest ważne. Wśród myśliwych bywają ludzie zdecydowanie dojrzali (wiekiem), a zaćma zwiększa ryzyko przypadkowego postrzału – w najgorszym przypadku może być to zupełnie postronna osoba.
Z nowej regulacji oczywiście należy się cieszyć, ale zacznie mieć znaczenie praktyczne dopiero w 2023 r., bo ustawodawca nie sprecyzował, kiedy powinno się odbyć pierwsze badanie. Założono zatem, że licznik bije od momentu ogłoszenia ustawy. Jak na ludzi o takim profilu osobowości, jaki wykazują myśliwi, potraktowano ich z przerażającą wspaniałomyślnością…
Znacznie silniejszy od organów państwa wydaje się Polski Związek Łowiecki, który robił wszystko, żeby wspomniane obowiązkowe badania okresowe zablokować. Senator Zając (PiS) mówił podczas dyskusji (cytuję za OKO.press), że badań robić nie trzeba, bo myśliwi sami się o siebie troszczą nawzajem. W ten sposób stał się pierwszym kandydatem do badań osobowości. Zwłaszcza że nie słyszałem, by w trosce o dobre imię Związku jakiś szczególnie sadystyczny lub łamiący przepisy (polowanie wewnątrz osiedla, zastrzelenie psa w środku wsi) oszołom z flintą wyleciał z jego szeregów, tracąc w ten sposób prawo do posiadania broni.
Związek jest mocno okopaną twierdzą, bo broni praw myśliwych – do niedawna praktycznie nieograniczonych, a poza tym pomaga im się dowartościować poprzez socjalizację z podobnymi sobie. Dzięki temu są „spadkobiercami kultury łowieckiej” czy „bracią łowiecką”, a nie pozbawionymi empatii nieudacznikami, których niekiedy nawet własne rodziny mają za dupków, a jeżeli ktoś już ich lubi, to mimo że są myśliwymi, a nie dlatego, że nimi są.
Oczywiście, potrzeba akceptacji powoduje łączenie się w grupy. Spajają je wspólne poglądy czy po prostu wspólne hobby. Tyle że w tym przypadku nie mówimy o poglądach czy o hobby, ale o zabijaniu.
Polski Związek Łowiecki może zacząć zachowywać się przyzwoicie i racjonalnie. Zwłaszcza jeśli chce przetrwać rosnącą siłę działań przeciwników polowań. Po pierwsze: przestać udawać, że problemu nie ma, nawet kosztem utraty niektórych członkiń i członków, twierdzących, że rzeczywiście nie ma sprawy. Po drugie: ujawnić na każde żądanie każdej osobie, która nie zgłasza go anonimowo, listę członków każdego koła PZŁ. Zabijanie dla przyjemności bywa akceptowane, ale nie przez wszystkich. Ci, którzy tego nie akceptują, powinni wiedzieć, którym firmom nie chcieliby dać zarobić, bo ich właściciele lub pracownicy są myśliwymi. Po trzecie: każde nieetyczne zachowanie członka PZŁ na polowaniu lub poza nim powinno skutkować natychmiastowym usunięciem takiej osoby z szeregów organizacji. Zwłaszcza nagminne niespełnianie trzeciego z tych postulatów powinno stać się powodem delegalizacji i rozwiązania PZŁ.
Państwo powinno naprawić prawne brakoróbstwo i wprowadzić wobec myśliwych obowiązek poddania się pierwszemu badaniu okresowemu np. do końca 2020 r., a dopiero potem co pięć lat. Może to oszczędzić jakieś zwierzęce i ludzkie istnienia. Zaś podjęta w rezultacie owych badań terapia psychologiczna być może ocali czyjś związek lub czyjeś dzieciństwo.
Tak, nie ulega wątpliwości, że myśliwi wymagają wsparcia. Tyle że zupełnie innego, niż sobie życzą i niż daje im PiS.
PS Żeby na początek roku nie było tak całkiem ponuro, to przypominam, że już w najbliższą niedzielę wielkie święto ludzi dobrej woli: 28. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zapraszam serdecznie na odbywające się w ramach tego finału wydarzenie „Medycy i Muzycy”, które odbędzie się w klubie Centrum Zarządzania Światem przy ul. Okrzei 26 na warszawskiej Pradze. Od 13 do 17 – porady specjalistów za datek do skarbonki WOŚP.
Medyczne:
Endokrynologia – dr Elżbieta Deptuła-Krawczyk
Psychologia – dr Anna Mierzyńska
Psychiatria (zaburzenia snu) – dr Michał Skalski
Kardiologia – dr Michalina Galas, prof. Rafał Dąbrowski, dr Jacek Gessek, dr Stefan Karczmarewicz
Porady niemedyczne: Bartosz Łęczycki – mistrz harmonijki ustnej, bluesman, jazzman, pedagog
18:00-19:30 – koncert Ulotnej Formacji Okolicznościowej: Świat Według Jacka – ze specjalnym udziałem Specjalnego Gościa.
Bardzo serdecznie zapraszam. Gramy dla medycyny dziecięcej!
Komentarze
Bractwo św. Huberta…
Hubert, jeszcze nie święty, jest nicponiem i utracjuszem. Uwielbia polować. Zabija. Aż spotka w lesie jelenia z krzyżem na głowie.
Pada na kolana, nawraca się, dociera do niego, jak ciężko grzeszył do tej pory. Przestaje zabijać i zostaje świętym.
I tego Huberta biorą na swego patrona myśliwi, aby z jego wsparciem dalej zabijać i zdobywać trofea, także jelenie, bo jakoś te z krucyfiksem na głowie zdarzają się niezbyt często.
Ciekawa logika.
A w szeregach myśliwych głównie lokalna śmietanka – sędziowie, lekarze, prokuratorzy, księża…
Nie mają co jeść? Coś sobie kompensują?
Prosty lud – wśród nagonki i kłusowników.
Znajomy ortopeda ma w domu gabinet grozy (tak to nazywają moje dzieci) pełen trofeów z różnych stron świata, rzadkich zwierząt, które sam uśmiercił np. na Syberii lub w Afryce…
Żaden dotąd zbiór trofeów nie prześcignął tego, który widziałem na zamku Konopiste koło Pragi. Jego właściciel – arcyksiążę Franciszek Ferdynand (ten zamordowany w 1914 w Sarajewie) zdążył osobiście ustrzelić (w ciągu 20 lat) ponad 300 tysięcy sztuk zwierzyny, z czego więcej niż połowa została wypchana.
W jednym z korytarzy owego zamku znajduje się ponad 800 trofeów.
A propos zabijania sarenek, to wielu myśliwych jakoś się do tego nie garnie, bo to łatwa zdobycz, słabe trofeum, a kojarzy się zbyt sentymentalnie, bycie zabójcą „Bambi” nie pomaga w image’u 🙄
Z duzym zainteresowaniem przeczytalem ten wpis mam kilka obserwacji:
Po pierwsze latwość pisania o rzeczach, o których nie ma się podstawowej, minimalnej nawet wiedzy.
Rozumiem ze autor dopuszcza możliwość swobodnego protestowanie podczas polowań, czy wezmie wtedy odpowiedzialność za ich bezpieczeństwo ? Czy podobne inicjatywy będzie podejmować wobec łowiących ryby ? Czemu nie protestować przed ubojniami, gdzie zwierzęta giną dużo bardziej stresującą śmiercią. Czemu nie ma protestów przed fermami drobiu gdzie zwierzęta są hodowane w warunkach urągających wszelkim normom etycznym.
Co ciekawe autor nie wspomniał również o tym ze koła łowieckie (a nie państwo) odpowiadają za szkody łowieckie wywołane przez zwierzynę i wypłacają z tego tytuły odszkodowania rolnikom. Czy osoby protestujące, czy wzywające do wstrzymania polowań są gotowe wziąć na siebie te zobowiązania finansowe ? Zniszczone tylko 5 hektarów pszenicy to dla rolnika strata w wysokości ok 28 tysięcy złotych.
Po drugie język pełen nienawiści. Chiałbym przypomnieć że człowiek poluje od ponad 30 tysięcy lat. Tusze zwierząt są własnościa skarbu państwa, mysliwy zeby wziąć sobie przysłowiową sarenkę, musi ją od państwa KUPIĆ, po mniej więcej 14 PLN/kg.
Także, nie ma mowy o zabijaniu dla przyjemności. Jest mowa o kontroli populacji dzikich zwierząt żeby chleb nie kosztował 10PLN. A przyrost zrealizowany populacji dzika wynosi przy obecnych lekkich zimach około 200%.Ale z perspektywy lekarskiej pensji i dużego miasta takich detali prawdopodobnie nie widać.
Nie widać również tego, że dzięki pracy PZŁ polska ma unikalny model łowiectwa i bardzo dużą bioróżnorodność. W odróżnieniu od europy zachodniej gdzie dziki, sarny praktycznie już wybito. Wilki chronione w Polsce zostają natychn=miast zastrzelone po przekroczeniu odry.
Nie oczekuję, że ten komentarz zostanie wyświetlony, ale zamiast szczucia na ludzi polecałbym skonfrontowanie się z faktami i doczytanie jaką funkcję spełnia łowiectwo.
I tak jak laicy nie powinni pisać o medycynie, tak ludzie bez wiedzy o łowiectwie.
Pozdrawiam.
Moją uwagę zwrócił akapit: ” Po drugie: ujawnić na każde żądanie każdej osobie, która nie zgłasza go anonimowo, listę członków każdego koła PZŁ. Zabijanie dla przyjemności bywa akceptowane, ale nie przez wszystkich. Ci, którzy tego nie akceptują, powinni wiedzieć, którym firmom nie chcieliby dać zarobić, bo ich właściciele lub pracownicy są myśliwymi.”
Nie za ostro, Panie Doktorze? Apeluje Pan o piętnowanie miłośników czynności, która nie jest nielegalna i nie jest niczym gorszym od pracy rzeźnika, doświadczeniach na zwierzętach, czy hodowli zwierząt gospodarskich. Konsekwentnie należałoby podejrzewać przedstawicieli w/w profesji o zaburzenia osobowości i wysłać ich na badania. Jestem za większą kontrolą nad środowiskiem myśliwych, ale robienie z całego PZM zrzeszenia psychopatów nie przyniesie żadnego efektu.
Drogi Panie doktorze! Widzę to zgoła inaczej, w czym przekonuje mnie dobitnie Pana artykuł. Otóż Polski Związek Łowiecki jest taką naszą lokalną polską odmianą NRA (dla przypomnienia: National Rifle Association of America – ogromna i przepotężna organizacja lobbystyczna, która jak lew broni prawa Amerykanów do posiadania i używania broni i która reprezentuje tak naprawdę interesy ogromnego lobby zbrojeniowego, bo przecież broń palna to jest wielki, ogólnoświatowy zresztą biznes). Gdyby ta organizacja była równie potężna i wpływowa, jak jej amerykańska odpowiedniczka, to prawdopodobnie mielibyśmy w Polsce masę sklepów z bronią, gdzie zakup czegokolwiek od pistoletu na broni półautomatycznej kończąc zależny byłby jedynie od okazania dowodu tożsamości i odpowiednio napchanego walutą portfela (zabawa bronią, jak pewnie wiadomo to sport kosztowny i raczej nie adresowany do przeciętnego Janusza lub Grażyny, którym nie starcza pieniędzy do pierwszego). Dla mnie ta cała zabawa w polowania to jest jedynie wygodna przykrywka dla ludzi, którzy lubią i chcą posiadać broń palną. A że dostanie pozwolenia na taką z przyczyn natury osobistej, czy obronnej jest w naszym kraju niezwykle skomplikowane i obwarowane masą szczegółowych przepisów, więc wymyślono sobie, że można to dość łatwo obejść zapisując się do związku łowieckiego, który, jak sam pan pisze, nawet nie wymagał do niedawna specjalnych badań psychologicznych. Ot i cała tajemnica.
@himrod82
Jeśli dzięki PZŁ w Polsce jest taka super bioróżnorodność, to dlaczego wiosną na czeskich polach widać zające, można być nawet świadkiem walk samców, a w Polsce jest takie spustoszenie ich pogłowia?
Dlaczego myśliwi nie polują na lisy?
W czasach, kiedy to się opłacało, bo był zbyt na futra, to każdy pretekst był dobry, aby ich stan redukować. A dziś, kiedy nie dziesiątkuje ich wścieklizna i nie ma chętnych na futerka, zagrożenie ich rosnącą populacją dla zajęcy i kuropatw przestało być tematem dla PZŁ?
Łatwiej dostarczyć siano do paśnika i przyzwyczaić zwierzynę do miejsca, a potem zaczaić się na ambonie po drodze?
Miałem i mam w dalszej rodzinie paru myśliwych, i mam pewien wgląd w działalność Kół Łowieckich. Stąd wiem też, że największymi kłusownikami bywają sami myśliwi.
A z tym kupowaniem sarenki po 14 zł/kg to mnie nieźle rozbawiłeś 😉
Byłem świadkiem „pozyskania” dwóch dzików. Stary i wielki został oficjalnie zgłoszony „na eksport”. Młody i mniejszy – zabrany do domu. Polowania nie zawsze odbywają się zbiorowo i przy świadkach, całkiem legalnie.
Aby się myśliwi nawzajem nie wystrzelali (nie zawsze daje się tego uniknąć) indywidualny myśliwy wpisuje się do książki ewidencyjnej sprawdzając przy okazji, czy w rewirze nie ma już jego kolegów.
Treffen sich zwei Jäger. Beide tot.
treffen (niem.) —- trafić, spotkać
Szynka z dzika jest najlepsza !
Mięso z jelenia najlepiej moczyć w maślance mrągowskiej przez 3 dni – idealnie kruszeje ! Do tego nalewka ze sosny !
PS.
1300 gramów
7 stycznia o godz. 15:28 34187
W Niemczech „Jäger” zastrzelił jednego faceta który w polu kukurydzy „uprawiał” seks ! Kukurydza sie ruszała to „Jäger” – lu ! W prasie obyło sie bez dyskusji na temat sensu polowania…. Po „Akcji znicz” jest wiecej trupów i co ?
@murator
W jednej alpejskiej wsi do dziś opowiadają historię myśliwego, który w porannej wrześniowej mgiełce z obu luf wygarnął do stojącego wśród chaszczy jelenia.
Wyraźnie widział poroże…
Bawaria
Niemiec, zapalony myśliwy, którego postrzelił… jego własny pies, nie kwalifikuje się do posiadania pozwolenia na broń – orzekł we wtorek sąd administracyjny w Monachium, podtrzymując decyzję urzędu w tej sprawie.
W 2016 roku mężczyzna został postrzelony w ramię z własnej broni, która leżała – naładowana i odbezpieczona – w jego samochodzie. Strzał oddał jego pies, któremu udało się ściągnąć język spustowy.
To anegdotyczna historia, ale nie zmyślona. Zdarzały się nawet przypadki śmiertelne.
Dla mnie też zabijanie dla przyjemności to patologia.
Ambony przy paśnikach to skur**syństwo.
PS. Trump jest naznaczony do odstrzału, piekny odyniec.
@1300 Gramów
Dziekuje za twoj wpis. Pozwol ze sie do niego odniose. Kilka rzeczy o których wspomniałeś to mity, a część po prostu mija się z prawdą.
Paśniki ustawia się w styczniu, kiedy podczas normalnych zim pokarm łatwy do znalezienia już się dla zwierzyny skończył. Buduje się też lizawki z solą która zapobiega zarobaczeniu zwierząt. Zwróć uwagę że w tym okresie na zwierzynę płową panuje sezon ochronny i żaden myśliwy na nią nie poluje. Sezon na sarny kozy rozpoczyna się dopiero 1 października. Także nie, myśliwy nie buduje paśnika żeby się za nim schować i z niego strzelać. Buduje go żeby pomóc zwierzynie w zimowych miesiącach i dbać o kondycję populacji. Pozyskanie saren kozłów jest scisle regulowane i ocenie przez komisję podlega każdy pozyskany rogacz. Pozyskanie rogacza niezgodnego z kryteriami podlega AUTOMATYCZNEMU zawieszeniu myśliwego.
1. Pogłowie zająca odnawia się w Polsce, dzięki zabiegom PZŁ i reintrodukcji zajecy. ich ilosc zostala mocno zredukowana najpierw przez stosowanie agresywnych nawozow w rolnictwie w latach 80, a nastepnie przez EBHS – krwotoczną chorobę zajęcy.
2. Dlaczego mysliwi nie poluja na lisy – zapewniam cię ze polują. Natomiast wbrew obiegowej opinii polują zgodnie z otrzymanym i zatwierdzonym przez lazy państwowe planem łowieckim. To nie myśliwi decydują ile jakiej zwierzyny ma zostać pozyskane. Odnośnie zagrożenia dla zajęcy i kuropatw, to zgodnie z rozporządzeniem na terenach reintrodukcji barzantów, zajęcy itp nie obowiązuje okres ochronny dla lisów. Myśliwi za własne środki reintrodukują zające i ptactwo, także uwierz mi, że dbają o to żeby miało ono szansę się utrzymać.
3. Nie wiem co Cię rozbawiło w sarenkach po14 zł/kg-tyle kosztują. Łowiectwo jest bardzo ściśle regulowane. Ewidencjonowany jest każdy (nawet niecelny) strzał, ryzykowanie 2 lat więzienia za kłusownictwo w momencie gdzie każdy ma telefon z apartatem to idiotyzm.
4. Pozyskanie dwoch dzikow, z czego jeden pojechal do domu – dziki powszechnie chorują na włośień. Nie znam myśliwego na tyle odważnego żeby jadł lub dał swojej rodzinie nieprzebadanego dzika. Badania przeprowadzają metodą wytrawiania powiatowe stacje weterynaryjne. Bez dokumentów potwierdzających obwód, myśliwego, datę pozyskania i prawo do odstrzału przeprowadzenie takiego badania jest niemożliwe. Oczywiście myśliwy dodatkowo sam płaci za takie badanie, po tym jak oczywiśćie ZAPŁACI za dzika.
W polsce do pisania o łowiectwie czują się uprawniei wszyscy. Najczęściej osoby z brakiem elemantarnej na ten temat wiedzy. Prowadzi to do polularyzacji wiely krzywdzących i nieprawdziwych stereotypów na temat łowiectwa i kultury łowieckiej w Polsce.
Wpisuje się to w nagonkę medialną, która w mojej opini ma przygotować grunt do zmiany modelu łowiectwa w Polsce i powiązania prawa do polowania z własnością ziemi. Oznaczać to będzie rzeź zwierżat , które dla rolników są szkodnikami i sobiepaństwo wielkich właścicieli ziemskich.
Pozdrawiam.
@himrod82
Ewidencjonowany jest każdy (nawet niecelny) strzał
Na polowaniach komercyjnych, co najwyżej.
Kto ewidencjonuje strzały indywidualnych myśliwych we własnych obwodach?
Może amunicja jest reglamentowana i liczona?
Nie pisałem o polowaniu przy paśnikach.
Pisałem o przyzwyczajaniu zwierzyny do używania określonych tras.
W Sudetach widuję paśniki pełne siana w październiku i puste w środku ciężkiej zimy, kiedy dotarcie z sianem wymagałoby więcej wysiłku i paliwa. A może tylko pomyślunku i wrażliwości?
Wtedy jelenie schodzą do wsi i plądrują kompostownik w ogrodzie moich krewnych.
A co sądzisz o zanęcaniu? Jest legalne, prawda?
Dyktator Ceausescu zwykł był polować z ambony na wygłodzone niedźwiedzie przywiązane za zadnią łapę w pobliżu rozłożonych kawałów mięsa na przynętę. Miały wyglądać dziko i groźnie, ale nie zagrażać bezpieczeństwu Słońca Karpat i Wielkiego Conducatora.
Co do płacenia za dziczyznę, to oczywiście są zasady, ale też egzekwowane głównie na polowaniach komercyjnych.
Czy masz jakieś zdanie na temat historii z listopada 2018, kiedy sześciu włoskich myśliwych w ciągu 10 dni położyło trupem ok. tysiąca dzikich ptaków (gęsi, kaczek, kormoranów) na Zalewie Wiślanym?
Tłumaczyli się, że nie wiedzieli, iż Zalew należy do linii brzegowej Bałtyku i w to moża uwierzyć. Ale że polscy myśliwi, którzy im to umożliwili, też się tak tłumaczyli?
Sprawa rozeszła się po kościach.
Może przekop Mierzei faktycznie jest potrzebny?
A włosień?
Trychinozą zarażony jest średnio co 120 dzik.
Czy wszystkie te setki tysięcy dzików ustrzelonych w ciągu ostatnich kilku miesięcy zostały zbadane?
Niebezpieczne jest jedzenie mięsa surowego, ale w dobrze upieczonym czy ugotowanym larwy włośnia giną.
Skuteczny jest też tydzień w zamrażarce poniżej -20.
Trychiny zdarzają się też w wieprzowinie, dlatego dużo bardziej niebezpieczne jest jedzenie kiełbasy z niepewnego źródła, a także tradycyjnych wędlin dojrzewających (kindziuk, kumpiak, baleron).
@ 1300 Gramow
Kto ewidencjonuje strzały indywidualnych myśliwych we własnych obwodach?
Może amunicja jest reglamentowana i liczona?
Ewidencjonowany jest każdy strzał na polowaniach indywidualnych. Wpisywana jest liczba oddanych strzałów po każdym zakończeniu polowania. Można ich oczywiście nie wpisac. Jeżeli natomiast miejscowa ludność potwierdzi ze np wczoraj wieczorem było slychać strzały, a ja byłem wpisany w łowisku, albo natrafi sie na ranione lub zabite zwierzę, jestem AUTOMATYCZNIE zawieszany, sprawa jest kierowana do Rzecznika Dyscyplinarnego. Dodatkowo za klusownictwo uznawane jest juz podjecie czynnosci transportowych, wiec mysliwy musi wypisac odstrzal, zanim nawet do auta zwierzyne zapakuje. Przy kontroli przez straz lesna lub policje jezeli tego nie zrobil ma natychmiast postepowanie. Wybacz, ale wiekszosc mysliwych po prostu stać na to zeby zaplacic i nie beda ryzykować uprawnień, szacunku kolegów , pozwolenia na broń kłusowaniem sarenki.
Tak, badany jest KAZDY dzik. W strefach zółtych i czerwonych ASF, dodatkowo probka krwi KAZDEGO dzika jest badane przez laboratorium w Puławach i do tego momentu nie mozna zabrac tuszy dzika poza obwod.
Przekopami mierzei sie nie zajmuje, rumunskimi dyktatorami takze.
Przy polowaniach komercyjnych placi sie za trofeum nie za tusze. Podkreślam, że każdą sztukę zwierzyny któą myśliwy zabiera na wlasny użytek musi kupić. Może to zrobić tylko w skupie po oficjalnej cenie. Uwierz mi sustem jest bardzo szczelny, a każda tusza jest ometkowana plombą.
To wszystko jest opisane w dostepnych dokumentach. Polecam Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 10 września 2019 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz.
Nie wiesz nie pisz. Przepraszam najmocniej ale czemu ludzie nie majacy bladego pojecia o łowiectwie czy przepisach nim rządzących wypowiadają się na jego temat.
To napradę nie jest na hurra idziemy strzelamy.
Podgatunek homo sapiens tak ma.
@himrod82
Przecież pisałem, że najwięcej kłusowników jest wśród myśliwych.
Nadal nie wypowiedziałeś się na temat zanęcania.
O Ceausescu nie musiałeś, ale o masakrze na Zalewie mogłeś.
czemu ludzie nie majacy bladego pojecia o łowiectwie czy przepisach nim rządzących wypowiadają się na jego temat
Czemu ludzie nie jeżdżący samochodem wypowiadają się na temat wypadków drogowych albo bezpieczeństwa na autostradach?
Stawiasz też takie pytania?
I na jakiej podstawie insynuujesz mi brak bladego pojęcia o łowiectwie?
W południowych Niemczech mięso każdego ubitego dzika jest testowane na zawartość izotopów cezu-137. To konsekwencja Czarnobyla.
Co piąte zwierzę nie nadaje się z tego względu do konsumpcji.
Okres półtrwania tego izotopu wynosi 30 lat.
Barbarzyńskie mordowanie – nazywane „pozyskiwaniem” – naszych bezbronnych mniejszych braci przy pomocy sztucerów, lunet, noktowizii itp jest zbrodnia przeciwko naturze.
Strzelanie do ptaków zamiast do rzutków, do bażantów po wypuszczeniu z woliery (ulubiona zabawa p. Szyszki), osaczonych przez psy dzików jest okrutną zabawą.
Proszę nie dorabiać do tego górnolotnych usprawiedliwień.
Szkoda ze nasz Gospodarz popłynął na fali polityki i zaniedbał tematy medyczne. Chyba się nie obrazi jeżeli zaczerpnę coś z jego beczki.
Tak popularne obecnie testy DNA na etniczne pochodzenie dawcy – są „koniem trojańskim”.
Na własne życzenie i za własne pieniądze rozbieramy się do naga przed nie znana publicznością. Zrzekamy się prawa do prywatności z zgadzamy na niekontrolowane przez nas wykorzystanie i odsprzedaż naszego genomu.
Pewne konfiguracje mogą przekreślić nasze plany matrymonialne (posiadanie choroby komplikujące życie dziecka), podnieść nasze składki ubezpieczeniowe (genetyczne skłonności do pewnych chorób), uniemożliwić wykonywanie pewnych zawodów (pilota czy nurka głębinowego), itd.
Na pewno są firmy handlujące tymi danymi. Nie bądźmy mądrzy po szkodzie.
Hmm.
Wnioskując z tego jest zapisane w ustawie o broni i amunicji strzelcy sportowi i osoby posiadające pozwolenie do celów kolekcjonerskich nie robią badań co 5 lat więc nie „wszystkie inne osoby posiadające pozwolenie na broń” muszą re badania co 5 lat wykonywać.
A wystarczy zajrzeć do ustawy żeby nie wyjść na ignoranta…
Pozwolę sobie wrócić do sierpniowej dyskusji na temat płacenia za pomoc w górach i wykupu stosownych ubezpieczeń.
Były tu głosy, że sami ratownicy tego nie chcą i są zadowoleni z tego jak jest, bo to takie nadzwyczajne, unikalne w świecie rozwiązanie:
„W sprawie ubezpieczeń lepiej zdać się na samych toprowców, którzy są PRZECIW i uważają, że obecny system się sprawdza”
Może w Tatrach wszystko gra i bucy, i nikt nie narzeka, ale goprowcy w Karkonoszach przebąkują co innego:
Karkonoski GOPR w 2019 roku miał prawie 600 wyjazdów, a każdego roku ich przybywa. Gdyby nie lekceważący ostrzeżenia GOPR turyści, akcji ratunkowych mogłoby być mniej. Jak sytuacja, w której turysta zjeżdżał ze Śnieżki na jabłuszku w rakach. Kiedy próbował zahamować, rak wbił się w nogę. Skończyło się poważnym złamaniem i ranami szarpanymi. Według innej historii przytaczanej przez naczelnika turysta zadzwonił ze Strzechy Akademickiej, że doszedł tam, ale nie jest w stanie zejść, ponieważ jest ślisko, a on jest w tenisówkach, to nie może zejść.
Ratownicy zwracają uwagę, że gdyby za akcje ratunkowe spowodowane lekceważeniem zasad bezpieczeństwa turyści musieli zapłacić, udałoby się dotrzeć do ich świadomości.
himrod82
7 stycznia o godz. 10:39 34184
Z duzym zainteresowaniem przeczytalem ten wpis mam kilka obserwacji:
Po pierwsze latwość pisania o rzeczach, o których nie ma się podstawowej, minimalnej nawet wiedzy.
Otóż to! Masz nadzwyczajną łatwość pisania nie na temat oraz brak posiadania podstawowej wiedzy. twój wpis przeczytałem z niewielkim zainteresowaniem.
„Senator Zając (PiS) mówił podczas dyskusji (cytuję za OKO.press), że badań robić nie trzeba, bo myśliwi sami się o siebie troszczą nawzajem. W ten sposób stał się pierwszym kandydatem do badań osobowości. ”
Jak jest!
Jak ktoś mówi że sam się bada, albo że się w kółku sami badają i wychodzi im że są świetni, to jest bardzo dobrze.
Potraktować to należy jako zasadę istnienia państwa: prezesa i prostego posła zbada jego sekretarka i orzeknie, że wszystko jest w porządku. Tak się właśnie dzieje.
Rada Ministrów też się sama o siebie nawzajem troszczy i wszyscy są tam zdrowi, co widać.
Kto kogo bada i o kogo się troszczy w partii państwowotwórczej, nie ma co pytać, bo wyniki są znane.
Złodzieje też się nawzajem o siebie troszczą i jest dobrze.
Szwagier troszczy się o teścia i odwrotnie, a obaj troszczą się o kuzynów, braci i siostry. Jest nepotyzm, jest kolesiostwo – czyli jest bardzo dobrze.
Ale jest wyjątek: „kasta sędziów”. O nich musi się troszczyć ktoś z zewnątrz i musi ich badać: prokurator generalny i minister czego trzeba w jednym, czyli taki zając, który strzela, z takim skutkiem jak myśliwi: żeby bolało.
Myśliwi żyją popędem śmierci. Inaczej nie byliby sobą.
To są kandydaci.
Nowa ustawa w sprawie walki z ASF przewiduje kary za przeszkadzanie w polowaniu wyższe niż za utrudnianie gaszenia pożaru!
Tymczasem wiadomo, że największym zagrożeniem dla bioasekuracji są sami myśliwi. Podczas polowań krew zwierząt jest na ściółce, na butach myśliwych, pyskach ich psów, na pakach oraz oponach przyczep i samochodów, którymi wywozi się ich martwe ciała z lasu.
Przechowywanie ubitych jeleni w chłodniach z martwymi dzikami to tylko jeden z przykładów, jak roznieść ASF po Europie.
W tych samych chłodniach przechowywane bywa jedzenie podawane później na imprezach myśliwskich.
A resztki trafiają do koryt w okolicznych chlewniach…
Jeżeli jest konieczność zmniejszenia populacji dzików powinni to robic zawodowi strzelcy – bez rytuału umazania gałazki w krwi (przepraszam „jusze”) i zatkniecia za kapelusz.
Niedługo nie tylko dziki ale i swinie znikna z jadłospisu.
W padłym, chorym na ASF dziku, wirus jest aktywny i zaraża do czterech miesięcy. Wirus ten można przynieść na butach z lasu do gospodarstwa, mogą przenosić go także ptaki, szczury, zwierzęta domowe. Chorują tylko świnie, dziki i guźce.
W mięsie mrożonym wirus przeżywa tysiąc dni, w suszonym – trzysta, mielonym – sto pięć, we krwi 10–18 tygodni (w temperaturze pokojowej), w kale 11 dni.
Właśnie przeszła przez senat (jednym głosem większości) specustawa omawiana powyżej.
Pod pozorem walki z ASF wprowadza ona zakaz przeszkadzania we wszelkich polowaniach, uznając przeszkadzanie za przestępstwo (do roku więzienia), podczas gdy nieprzestrzeganie bioasekuracji (roznoszenie zarażonej krwi na butach, pojazdach etc.) tylko wykroczeniem karanym grzywną.
Działania rządu opierają się na założeniu, że to dziki są głównym czynnikiem odpowiadającym za rozprzestrzenianie się ASF i ich wybicie rozwiąże problem. Ale to nieprawda, to ludzie przenoszą wirusa na dalsze odległości: ci, którzy handlują mięsem, polują, przewożą martwe zwierzęta, nie przestrzegają zasad bioasekuracji – mówią naukowcy i eksperci.
Senator Libicki: „Nie mam na temat ASF wiedzy”
Zagłosował zatem ZA specustawą.
Przez całe moje młode życie miałem pretensję do myśliwych, gdy w pobliżu mojego domu pod strzelono mi psa, który umierał w cierpieniach przez kolejne 3 dni. W szkole podstawowej kierownik szkoły namawiał chłopców do naganki na zające, lecz przeważnie to były polowania bezkrwawe, gdyż zające były wyłapywane do specjalnych siatek. Jednak podczas takiego polowania był zając który przebił się przez nagankę i wtedy jeden z myśliwych strzelając poza miot(tam gdzie nie ma obecności ludzi), zastrzelił tego zająca.Było to dla mnie niehumanitarne.
Dla sportu kupiłem sobie kiedyś wiatrówkę i tak dla próby pierwszymi strzałami zastrzeliłem dwa wróble. Były to takie czasy gdy wróbli były całe tumany gdyż zboże było zbierane w snopy co dawało doskonałą okazję do rozwoju tej populacji. Rolnicy więc tępili te wróble niemiłosiernie, gdyż wróble gnieździły się masowo w strzechach dachów. To wszystko spowodowało, że postanowiłem , że już nigdy nie zabiję żadnego ptaszka i zwierzątka, gdyż tak mi to ciążyło na sumieniu.
Wraz z wiekiem na skutek nabytego doświadczenia i wiedzy zmieniłem jednak zdanie w wielu kwestiach i nie uważam, że zabijanie zwierząt w celach gospodarczych i łownych jest jakimś moralnym i etycznym występkiem, co w jakiś sposób próbuje udowodnić pan redaktor, pod warunkiem , że jest to dokonywane zgodnie z obowiązującym prawem.
Wystarczy zatem zapoznać się z taka nauka jak gospodarka leśna i zwierząt łownych by stwierdzić, że polowanie jest wpisane w tą gospodarkę.
O wielkości dopuszczalnej populacji zwierzyny łownej decyduje wielkość zasobów lasów którymi gospodarzami jest w Polsce jest nadleśnictwo. Nadleśnictwo dysponując odpowiednią ilością zasobów leśnych ustala jaka ilość i rodzaj zwierzyny może bytować na danym terenie, aby nie doszło do zniszczenia tych lasów przez takie piękne zwierzęta jak sarna, jeleń, czy łoś.Trzeba również chronić gospodarstwa rolne przed zwierzyną, która nie mając w lesie wystarczającego pożywienia często bytuje i niszczy uprawy rolne. W lasach żyją również drapieżniki które polują na ptactwo, jaja ptaków i zające i dlatego te drapieżniki również muszą podlegać odpowiednim regulacją.
Gospodarka zwierzyną łowną nie tylko polega na redukcji ilościowej ,lecz na selektywnej redukcji co dotyczy kozłów, byków jelenia, czy samców bażantów(na kury się nie poluje). Usuwane są również chore jednostki pod względem genetycznym np ze źle wykształconym porożem. Itd, itd, itd.
Czy zabijanie zwierząt przy pomocy kuli (sarny, dzik, jeleń) i naboi śrutowych(drapieżniki i ptactwo łowne) jest formą okrucieństwa,sadyzmu i braku litości do świata zwierząt wskazując na myśliwych, to dla mnie jest to czysta forma cynizmu i bezmyślna forma nawoływania do nienawiści. Mamy demokrację i wolność także mamy również wolność słowa, lecz są pewne granice tej wolności w szczególności ze strony dziennikarzy.
W Polsce wszystko podlega regulacjom i prawu, także wystarczy tylko się zapoznać z tymi zasadami, by stwierdzić , że mamy prawie że idealne prawo łowieckie.
Niestety niewiedza na ten temat jest ogromna, co jest wykorzystywane przez lewactwo do podważania wszystkiego w celu szerzenia anarchii.
Podawanie takich głupot , że psy rozszarpują zwierzynę jest całkowicie kłamliwe. Pies który kąsa zwierzynę, nie jest w myślistwie psem użytkowym, to po pierwsze. Pies myśliwski to pies który wystawią zwierzynę umożliwiając myśliwemu podejście i oddanie celnego strzału. Jedynie gdy zwierze jest zranione i uchodzi, to obowiązkiem myśliwego jest przy pomocy psa wytropić takie zwierze, lecz pies jest prowadzony na smyczy. Mogą się wydarzyć taki przypadek , że pies zrywa się ze smyczy i atakuje takiego dzika, lecz w tym przypadku taki pies naraża się na śmiertelne zranienie. Dlatego do wytropienia np dzika nie używa się dużych psów, lecz np jamników które poza szczekaniem nic więcej nie mogą zrobić takiemu dzikowi.
Koła łowieckie jedynie wykonują nałożone przez nadleśnictwo obowiązek redukcji zwierzyny i w przypadku gdy dany koło łowieckie nie wywiąże się z tego planu i obowiązku, to takie koło łowieckie podlega określony restrykcjom , w tym jest zobowiązane do pokrycia kosztów szkód spowodowaną przez tą zwierzyny w lesie jak również na polach uprawnych. Z powodu , że myślistwo w Polsce nie jest dotowane z budżetu państwa, a także ,że same koła łowieckie i myśliwi za własne pieniądze muszą prowadzić ochronę zwierząt w okresie zimy(budowa ambon, paśników i dokarmianie), ja się dziwię , że w ogóle w Polsce nadal coś takiego jak myślistwo istnieje.
Same uposażenie myśliwego to wydatek około 50.000 zł, gdyż bez lunety noktowizyjnej w nocnym polowaniu na dzika i drapieżnika praktycznie jest to niemożliwe i bardzo niebezpieczne.
Zdaje się , że przy pomocy lewactwa jakieś grupy przestępcze chcą przejąć cały ten interes, oczywiście pod warunkiem gdy budżet państwa dołoży do tego kilkadziesiąt miliardów rocznie. Wcześniej jednak trzeba wykończyć koła łowieckie i obecny porządek prawny w tym zakresie. Taka jest moja opinia i co pan redaktor na to.
Oczywiści, że mogą się zdarzyć jakieś nieprawidłowości co zdarza się przecież nawet w najlepszym towarzystwie(np w sądownictwie), lecz nie można wszystkich wkładać od razu do jednego worka. Prawo łowieckie ma swoja etykę i normy postępowania którą inne zawody mogą brać przykład do naśladowania.