Biegły sądowy: ratownicy zmniejszyli szanse Pawła Adamowicza na przeżycie. Podłość ignoranta czy odwaga eksperta?
List biegłego patomorfologa do prokuratury w sprawie domniemanych błędów medycznych podczas ratowania prezydenta Adamowicza jest jak ekshumacja smoleńska – nie ma szans udowodnić czegokolwiek, ale na pewno przyniesie poczucie krzywdy i oburzenie.
Wiadomość dnia (podaję za trójmiejską „Gazeta Wyborcza”, która powołuje się na Radio Gdańsk): „Doświadczony lekarz, biegły sądowy, ma wątpliwości co do akcji ratunkowej prowadzonej bezpośrednio po ataku na prezydenta Pawła Adamowicza. Zdaniem lekarza prezydent Gdańska miałby większe szanse na przeżycie, gdyby od razu został przewieziony do szpitala”. Patomorfolog z 30-letnim doświadczeniem napisał w tej sprawie list do prokuratury. Uważa wręcz, że długa reanimacja była błędem medycznym. Cytat z „GW” za Radiem Gdańsk: „Reanimacja na scenie, która w ocenie biegłego trwała aż 40 minut, spowodowała nieodwracalne skutki, m.in. wstrząs hipowolemiczny, którego następstwem jest śmierć mózgu. Jego zdaniem masowanie serca z raną kłutą po prostu spowodowało wypompowanie krwi z ciała pacjenta. Zdaniem lekarza nieprawdą jest, że serce z krwotokiem przestaje pracować, i należało w pierwszej kolejności pozszywać rany”. W związku z listem patomorfologa prokuratura zamierza powołać zespół biegłych, który sprawdzi prawidłowość prowadzonej akcji ratowniczej.
Wstrząsające, prawda? Na tyle, że warto owo doniesienie poddać analizie – na miarę posiadanych danych.
Przede wszystkim warto sobie uświadomić: kto pisze? Dlaczego warto? Bo stwierdzenie Julio Cortazara, że osiem plus osiem to szesnaście, plus ten, który dodaje, jest wielką prawdą, sięgającą daleko poza literaturę.
Pan doktor ma 30-letnie doświadczenie. Rozumiem, że jako patomorfolog. To znaczy, że ma około sześćdziesiątki. Czy coś w tym złego? Trochę tak. Podaję dla ułatwienia, że mnie – jako faceta „na żółtych tablicach” (takich dla pojazdów zabytkowych) – nie da się posądzić o ageizm bez ryzyka utraty wiarygodności skarżącego. Można za to domniemywać, że pan doktor dyżurował w pogotowiu ratunkowym bardzo dawno temu, a w karetce reanimacyjnej – być może nigdy. Nie ma również słowa o tym, by był anestezjologiem czy ratownikiem. Czyli pojęcie o medycynie stanów krytycznych, zwłaszcza leczonych w warunkach pozaszpitalnych, ma dosyć jednostronne.
Patomorfolog (mam dla tej specjalizacji ogromny szacunek) potrafi wskazać, jakie procesy chorobowe doprowadziły do zgonu pacjenta. Nie musi mieć jednak pojęcia (bo nikt tego od niego nie oczekuje) o zasadach obowiązujących w medycynie ratunkowej, czyli tzw. BLS (basic life suport) i ALS (advanced life suport). A tak przy okazji – warto mieć na uwadze, że większość patomorfologów nie jest lekarzami sądowymi. Bo to zupełnie inna wiedza. Czym innym jest umiejętność wykrycia nowotworu w malutkim wycinku tkanki i jego określenie, pozwalające na wdrożenie ukierunkowanej terapii. Czym innym zaś odpowiedź na pytanie, które z licznych obrażeń zadanych ofierze mogły być śmiertelne, a które nie.
Czyli lata doświadczenia nie muszą oznaczać wysokiego poziomu kompetencji poza swoją dziedziną.
Zastanówmy się nad samą – zbyt długą według pana doktora – reanimacją. Tu pozwolę sobie przyjąć aksjomat: nie ma powodu, żeby podważać kompetencje zespołów ratowniczych uczestniczących w akcji owej tragicznej nocy.
Skoro reanimacja była prowadzona, to znaczy, że pacjent nie miał krążenia krwi. To z kolei znaczy, że jego mózg nie otrzymywał tlenu. Można by było – jak sugeruje pan doktor – umieścić wówczas ratowanego w karetce i przewieźć do szpitala, ale reanimacja podczas transportu jest zazwyczaj znacznie mniej efektywna. Istnieje przypuszczenie graniczące z pewnością, że w takim przypadku do szpitala dowieziono by zwłoki i nikt by nie rozpoczynał żadnej operacji. Skoro w wyniku reanimacji, mimo dramatycznych urazów, których doznał pacjent, udało się uzyskać powrót krążenia krwi pozwalający na transport do szpitala i rozpoczęcie operacji, to znaczy, że miała ona sens. Warto przy tym podkreślić, że ratownicy z pewnością nie byli w stanie ocenić w pełni rozległości uszkodzeń narządowych w warunkach, w jakich działali. Tak przy okazji – stwierdzenie „za długa reanimacja” może również świadczyć o pewnych brakach w dosyć elementarnej wiedzy.
Pozostaje kwestia zwykłej przyzwoitości. Oczywiście nie znam pełnej dokumentacji medycznej wydarzenia, ale wydaje się niezwykle mało prawdopodobne, by po zakończeniu dochodzenia konkluzja była inna od tego, co już wiemy: prezydenta zabił uraz wielonarządowy, a nie zbyt długa reanimacja. Zaś pojęcie optymalnej akcji ratowniczej, gdy warunki jej prowadzenia są ekstremalnie trudne (na co składa się wiele czynników), po prostu nie istnieje. W tym kontekście oskarżanie zespołów ratowniczych wydaje się głęboką nieprzyzwoitością. Zaś emocjonalne traumatyzowanie rodziny Zmarłego – nieuniknione przecież i łatwe do przewidzenia następstwo działań pana doktora – to obrzydliwa, niebywała podłość.
Komentarze
Też przyszły mi do głowy dwa pytania:
1) czy pan patomorfolog pomyślał o tym, jak się może poczuć rodzina śp. prezydenta Adamowicza po usłyszeniu takich „rewelacji”?
2) czy pan patomorfolog przed wygłoszeniem swojej opinii skonsultował ją z kolegami po fachu?
To tyle, ile mogę powiedzieć w tej kwestii jako nie-lekarz (lekarzem jestem co najwyżej w tym sensie, w jakim są nimi wszyscy Polacy według nieśmiertelnego Stańczyka).
Ów patomorfolog to Leonard Gross z Gdańska, który twierdzi, że na pierwszym bądź drugim roku studiów nabywa się wiedzy stosownej, a z jej braku ratownicy doprowadzili do nieodwracalnego wstrząsu. Sądzę, że to nie jest temat do debaty publicznej, dr Gross jest widocznie przyzwyczajony, że jego pacjenci się nie skarżą i można o nich mówić wszystko. Wygląda to na przerzucanie winy na organizatorów imprezy, ale to nie oni mordowali i nie oni wykrzykiwali ze sceny o winie Platformy Obywatelskiej. Pachnie mi tu rączką Jacka Kurskiego.
Uważam, że sprawą listu dra Grossa powinna zająć się Komisja Etyki Lekarskiej.
Uznanie i podziękowanie za ten tekst.
W kogo uderza ?W ministra zdrowia?Dlaczego higieniuje ,w czsie afery wieżowej.?Komu robi krzywdę ,tak jak szlaony Antoni gadając ,że przeżyło 3 pasażerów Tupolewa?Czy szuka choroby w swojej głowie ,jak taki uczony?cZY DOTARŁO , DO ŁBA ,ŻE BYŁY 3 CIOSY NOŻEM.?Czy podłośc liczona jest latami praktyki ,czy praktyka powoduje zmiany w zwojach mózgowych.?
Kolejny clickbait i to na fajnym blogu. Naprawdę warto?
Jako expert proponuje ostudzenie emocji.
Zadanie rany klutej komorze serca ( z przekreceniem jak czytalem) poza szpitalem
Pociaga za soba blisko 100% smiertelnosc,
Niezaleznie of wszystkiego innego.
Ratownicy ( nie znam szczegolow) mogli wybrac mniejsze zlo zeby utrzymac krazenie
Mozgowe (PEA w wyniku tamponady serca
Luv/I wstrzasu krwitocznegi)
Oczywiscie nie bylo w intereste pacjeta
Opoznanie transportu do sali operacyjnej
I nie sadze ze mialo to miejsce.
Upubliczniony komentarz patomorfologa uznaje za fragmentaryczny I etycznie nieuprawniony.
Sa w medycynie przypadki gdzie jedynie Pan Bog decyduje o przezyciu. Chciakbym uspokoic Rodzine, to jest z pewnoscia taki wlasnie przypadek.
Kolejny raz widzę głęboki sens w tym, aby ciało zmarłego poddawać kremacji. To co uczyniono z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej i to, co próbuje zapoczątkować doktor patomorfolog przemawia za tym, aby właśnie w ten sposób odbierać sens ekshumacji pod byle pozorem, dla jakichś wydumanych teorii.
To trochę jak z komisją smoleńską, specjalista od fluorescencji okazuje się mieć zdecydowane zdanie w kwestii wymagającej wiedzy z obszaru aerodynamiki i statyki konstrukcji lotniczych. Jedno i drugie i trzecie opiera się na tych samych prawach fizyki. Guru ruchu antyszczepionkowego w Polsce jest pani profesor, która nigdy nie zajmowała się toksykologią, ale ma zdecydowany pogląd na temat działania jonów rtęci na neurony. To wszystko to w końcu biologia.
Tak, to wielce stresujace i wręcz okrutne dla rodziny. Czyzby patomorfolodzy czuli sie zapomniani po graniu głównych skrzypiec w farsie niepotrzebnych ekshumacji po katastrofie smoleńskiej.
Izba Lekarska powinna zbadać wiarygodność i etykę owego lekarza „ostatniego kontaktu”.
Istotnie ‚doświadczony’.
Wedle danych z Rejestru Lekarzy zrobienie pierwszego stopnia specjalizacji z patomorfologii zabrało mu lat pięć, zaś drugiego – kolejnych dziewięć…
Przypomnijmy atak na JP2 i J. Kennedy. Ciężko rannych natychmiast przetransportowano do szpitali. 40min to bardzo dużo czasu. Moim zdaniem to o wiele za dlugo, żeby nie pomyśleć o transporcie. Żal, że nie było tam nikogo, kto podpowiedzialby lepsze rozwiązanie.
W czasie, gdy JFK otrzymał postrzał z karabinu Mannlicher-Carcano coś, co przypominałoby współczesne techniki reanimacyjne było ledwie w powijakach i nie stanowiło części standardowej praktyki medycznej. A JP-Drugi reanimacji nie wymagał.
@Bewiser!
„Patomorfologii nie powinno mylić się z medycyną sądową (ang. forensic pathology), zwaną dawniej medycyną kryminalną, która w Polsce jest odrębną dyscypliną medyczną i mimo podobieństwa metod (badania pośmiertne, badania histopatologiczne) ma odmienne cele.”
Lans jak widać jest ważniejszy.
Patomorfolog ma swoje, calkiem logiczne racje. Potepianie jego w czambul nie jest na miejscu. Za malo mamy danych, ale przebieg zdarzen wg patomorfologa jest prawdopodobny. Przypominam sobie pacjenta ktoremu noz wsadzono w serce przy bankomacie. Bez ”reanimacji ” zostal w pol godziny przewieziony od razu na sale operacyjna. W szpitalu, gdzie nie bylo maszyny do krazenia pozaustrojowegp uratowano mu zycie. Krew transfundowano prosto z worka osierdziowrgo. Minister spraw zagranicznych Szwecji zostala tez porzadnie pokluta nozem w watrobe, z wewnetrznym krwotokiem. Bez reanimicji przewieziona do sxpitala. Operowana od razu przez cala noc. . Niestety zycia nie uratowano. W przypadku Adamowicza, kazdy ucisk na klatke piersiowa, dolewal oliwy do ognia. Zdrowe zranione serce nie staje tak od razu.
Żołnierzowi jednocześnie jeden pocisk karabinowy rozerwał serce, drugi wątrobę, a kula armatnia urwała mu głowę.
Kłótnia, co była przyczyną śmierci, jest absurdalna.
A jeszcze bardziej absurdalnym jest dyskutowanie czy sanitariusz ratował go prawidłowo.
Patomorfolog ekspertem od oceny działań służb ratowniczych.
Dla mnie prawie szczyt absurdu.
Nie ośmielam się oceniać strony etycznej takiego postępowania „eksperta”.
W 2009 roku rzeczony patomorfolog dał popis w procesie przeciwko lęborskim chirurgom, oskarżonym o śmierć 25-latka, który skręcił nogę w kostce, a po miesiącu umarł na zakrzepicę.
Zeznawał na korzyść chirurgów.
Doktor Leonard Gross (pracownik lęborskiego szpitala) trzy lata wcześniej wykonywał sekcję zwłok, a przed procesem badał pod mikroskopem skrzepliny, które przechowano w lęborskim prosektorium. Biegły wniósł do sprawy mało konkretów, ale wiele emocji.
„Nie potrafił ustalić czasu powstania skrzeplin. Na pytania rodziny i jej pełnomocnika odpowiadał uszczypliwie. W czasie ponaddwugodzinnego „wykładu” z anatomii i biochemii na sali było nerwowo. – Jak jajko na patelni – tłumaczył biegły zachowanie się białka w formalinie. Słoiki z wycinkami mają etykiety jak „ogórki konserwowe”. – Koń, jaki jest, każdy widzi – wyjaśnił, dlaczego wcześniej nie zbadał skrzeplin pod mikroskopem.”
Tyle o fachowości żądnego sławy biegłego patomorfologa 🙄
Moim zdaniem jest to odwaga eksperta.
Z moim 15 letnim doświadczeniem pracy w karetce S pogotowia wiem że w takich przypadkach o życiu pacjenta decyduje szybkość dojazdu do szpitala , zwłaszcza że szpital miał możliwość wykonywania operacji z krążeniem pozaustrojowym , to była jedyną szansa uratowania prezydenta.
Niestety ratownicy robili tylko to co ich nauczony to jest stabilizację pacjenta przed transportem , co zdaje egzamin prawie zawsze poza ranami.tego typu
Taka sama sytuacja zdarzyła się przy śmierci Diany ratownicy medyczni we Francji mieli algorytmy mówiące o transporcie do szpitala po stabilizacji pacjenta. W jej przypadku urwana byla vena Cava interior czterdzieści minut pozwalali się jej wykrawać próbując uzyskać ciśnienie przy przytomnej pacjetce . Po tym przypadku zrewidowano protokół postępowania w tamtejszej pomocy .
Nie można winić ratowników bo robili to co potrafią ale winić nowy system który wyrzucił lekarza z karetki , który lepiej znając anatomia i fizjologię od ratowników mógł podjąć odpowiednie decyzję.
@drjack
Lekarz w karetce… Optymalny byłby kardiolog z aparatem do USG, prawda?
Jaką decyzję podjąłby lekarz w sytuacji zatrzymania krążenia, widzący ranę w okolicy serca (zadaną nie wiadomo pod jakim kątem) i nie wiedzący, czy uszkodzony jest np. worek osierdziowy grożący tamponadą? I co powinni zrobić ludzie udzielający pierwszej pomocy, zanim lekarz dotrze do pacjenta?
I jak ratownicy nie podejmujący resuscytacji (żeby nie wyciskać krwi z serca, które nie pracuje) tłumaczyliby się przed prokuratorem ze swojej decyzji zawiezienia do szpitala pacjenta bez przywróconego krążenia krwi?
A „biegły” patomorfolog ma w swojej karierze więcej „kwiatków”:
„Opinia lek.Leonarda Grossa w sprawie śmierci Adamowicza prawdopodobnie jest warta tyle samo, co opinia tego samego biegłego z 2002 w sprawie słupskiej Sławomira K. i Daniela S. Biegły ten wówczas trzykrotnie zmieniał swoją opinię podając za każdym razem inną przyczynę zgonu. Biegli sądowi powołani do sprawy z Akademii Medycznej w Gdańsku i Poznaniu napisali, że twierdzenia zawarte w opiniach Grossa dyskwalifikują go jako biegłego z medycyny sądowej. Sędzia na podstawie opinii biegłych stwierdził również, że biegły Gross źle przeprowadził sekcję zwłok.”
Przyczyną śmierci prezydenta Adamowicza był wstrząs krwotoczny prawdopodobnie współistniejący z niewydolnością wielonarządową będącą następstwem krwotoku wewnętrznego z uszkodzonych narządów wewnętrznych – podała prokuratura po wstępnych wynikach sekcji.
To było w połowie stycznia. Od tego czasu nie ma dokładniejszych oficjalnych informacji na ten temat.
Jest za to pole do popisu dla niewydarzonych patomorfologów.
Jedynym ratunkiem dla prezydenta Gdanska byla natychmiastowa interwencja chirurgiczana i przetoczenie brakujacej krwi a i tak szanse na przezycie pacjenta byly male. Przetaczanie wody zmineralizowanej i lamanie zeber nie poprawiaja krazenia mozgowego osob bez hemoglobiny. Patomorfolog pisze o wyciskaniu krwi. Ciekaw skad ma te wiadomosci a moze sa to jego autentyczne zlote mysli. Oswiecony na stare lata patomorfolog moze zrewolucjonizowc polska medycyne swoja doglebna dedukcja a wtedy pan redaktor innaczej bedzie o nim pisal. Nasz niedoszly polski noblista ponownie niedoceniony przez swiatowa medycyne. Trudne jest zycie patomorfologa w Polsce gdy nikt nie docenia jego nadzwyczajnego intelektu.
Slawomirski
Teraz będą w sądzie powoływać 100 biegłych ze sprzecznymi opiniami, sprawa potrwa z 15 lat
Tu w komentarzach kilku biegłych-ekspertów medycyny już się ujawniło, to może Państwa tez powołają na biegłych.
Ratownicy medyczni przybyli na miejsce nie mieli wiedzy o rozległości obrazeń (głebokosci rany oraz kąta pchnięcia) jaką posiada w/w patomorfolog po przeprowadzeniu sekcji. Zapewne zastosowali standartową metodę stabilizacji w podobnych wypadkach – niestety w tym przypadku nieskuteczną.
Jezeli postepowali zgodnie z procedurami to nic im zarzucic nie mozna.
Sugerowanie koniecznosci lekarza w karetce – w tym przypadku kardiochirurga (w innym połoznika, w innym neurologa) – jest nieuzasadnione, przeszkoleni ratownicy maja wystarczajacą wiedzę oraz sprzęt.