Pokazując kolano prezesa, PiS pokazał znacznie więcej, niż chciał
To karkołomne anatomicznie, ale dla niektórych nie ma rzeczy niemożliwych: przy pomocy kolana prezesa PiS pokazał środkowy palec. W dodatku nadspodziewanie dużej grupie osób.
Historyjka z pozoru jest beznadziejnie oczywista. Wszyscy wiedzą, jak było: Jego Miłomściwość zachorował na kolano. Przykre, ale się zdarza. W takiej sytuacji obywatel (dowolnego sortu) Najjaśniejszej Rzeczypospolitej ma dwa wyjścia.
Po pierwsze, diagnozować się i leczyć „na NFZ”. W największym skrócie: może to oznaczać czas oczekiwania przekraczający niekiedy szacowaną długość życia chorego. Nie wchodzę w szczegóły, bo przecież doskonale Państwo wiecie z własnego doświadczenia lub ze środków masowego przekazu. Przykładem choćby niedawny tekst OKO.press.
Drugie wyjście to szybsza diagnostyka i leczenie w niepublicznym zakładzie opieki zdrowotnej za pełną odpłatnością. „Szybsza” niekoniecznie oznacza „szybka”, bo postępująca niewydolność publicznego systemu opieki zdrowotnej przekłada się oczywiście na zwiększone zapotrzebowanie na usługi placówek niepublicznych.
W obydwu powyższych wariantach zamykają się – dostępne dla większości obywateli naszego kraju – możliwości korzystania z opieki zdrowotnej w przypadku choroby kolana. Są jednak uzasadnione wyjątki: osoby pełniące najważniejsze funkcje w państwie (prezydent, marszałek Sejmu, premier etc.) korzystają z publicznego systemu opieki zdrowotnej na specjalnych prawach. To oczywista kwestia i nie ma co się nad nią rozwodzić.
Co jednak, gdy pacjent należy do tzw. lepszego sortu? Są takich całe stada: posłowie, urzędnicy wyższego szczebla centralnego i samorządowego, szeroko rozumiane rodziny posłów i urzędników albo po prostu ich bliżsi i dalsi znajomi. Oni nie czekają w żadnych kolejkach.
Pacjentów „lepszego sortu” mamy nie od dzisiaj, ale „dobra zmiana” obiecywała to zmienić. Kobieta o lodowatych oczach przekonywała w imieniu swojej drużyny, że „przez uuuusiem lat Polacy byli lekceważeni, a teraz nie będą”. Słowo „elity” – jako przykład chwastu, który trzeba wyplenić – powtarzano tak, żeby na pewno wpisało się w świadomość suwerena jako coś obrzydliwego.
Warto zwrócić uwagę na kontekst. Może to nieeleganckie, ale większości suwerena prawie na pewno stan praworządności państwa polskiego – na poziomie ustrojowym – w ogóle nie obchodzi. Natomiast sześciogodzinne czekanie na pomoc medyczną w SOR albo wielomiesięczna kolejka do zabiegu – i owszem. Bardzo obchodzą. Ewa Kopacz, Sławomir Neumann i Bartosz Arłukowicz stali się jednymi z najważniejszych architektów zwycięstwa PiS, bo nic rozumnego w tej sprawie nie zaproponowali. Ludzie z pewnością pamiętają upokorzenie oczekiwania w cierpieniu.
To dlatego wielu pacjentów i lekarzy głosowało na PiS, co dzisiaj z goryczą przyznają.
Ekipa się zmieniła – i co? I nic. A nawet gorzej. Polecam Państwu wstrząsający, unikalny w polskiej rzeczywistości wywiad Magdaleny Rigamonti z ratownikiem medycznym, pracującym wówczas w SOR Wojskowego Instytutu Medycznego. Czyli szpitala, w którym obecnie leczony jest Jego Miłomsciwość. Ten wywiad powinien być lekturą obowiązkową dla wszystkich, którzy korzystają lub mogą korzystać z publicznego systemu opieki zdrowotnej. Skala opisanej patologii wydaje się dramatyczna.
Z drugiej strony: ile osób ma świadomość konkretnych przypadków korzystania przez „lepszy sort” z krótkiej ścieżki w publicznych zakładach opieki zdrowotnej? To prawie wyłącznie ci, którzy w danym momencie są świadkami takiego omijania (niekiedy ostentacyjnego) kolejki cierpiących pacjentów. Czyli niewiele osób naraz. Rozgoryczenie i oburzenie rozmywają się, co jest na rękę politykom, którzy bardzo się boją każdej społecznej kumulacji uczuć. Takiej jak ta, którą wyzwolił protest rodziców niepełnosprawnych dzieci i dorosłych.
Tymczasem „dobrej zmianie” udało się osiągnąć cel nie do osiągnięcia. Z rozmytego (więc niegroźnego politycznie), chociaż dosadnego przekazu o lepszych i gorszych pacjentach politycy PiS przeszli do ostentacji, której nie dało się nie zauważyć.
Szeregowego posła, o ambicjach zostania Emerytowanym Zbawcą Narodu (czyli skromnym), poddano leczeniu w jednym z najbardziej prestiżowych szpitali Rzeczpospolitej i bez specjalnego oczekiwania. Wiele wręcz wskazuje na to, że moment leczenia wybrał on sam. To jeszcze suweren pewnie by przełknął. Ale prawie na pewno nie to, co stało się podczas majówki.
Wtedy właśnie Jego Miłomściwości, przebywającemu wówczas w domu, dostarczono kule ortopedyczne. Nic wielkiego. Jeżeli kogoś boli kolano, to powinien je odciążać, do czego kule bardzo się przydają. Rutynowe postępowanie. Nie byłoby o czym gadać, gdyby nie to, że kule przywiózł osobiście dyrektor WIM prof. gen. Grzegorz Gielerak. W towarzystwie pielęgniarki. To się nazywa standard jakości publicznej opieki medycznej! Nie na darmo w internecie pojawiły się prośby do pana generała od zwykłych obywateli, by też coś im przywiózł.
Generał tłumaczył się zażyłością z Jego Miłomściwością. Nasuwa się zatem pytanie, czy na inne wizyty u przyjaciół także nie rusza się bez pielęgniarki? A może generał ma świadomość, że na szczytach wojskowej hierarchii panują straszne przeciągi i kaprys niezadowolonego polityka może go zdmuchnąć z najważniejszego stanowiska w polskiej medycynie wojskowej? Losy wielu innych, kompetentnych przecież generałów z pewnością dają sporo do myślenia.
Poza tym, czytając uważnie wywiady i inne teksty na ten temat, można dojść do wniosku, że Jego Miłomściwość nie ma przyjaciół. Ma sprzymierzeńców. Oczywiście, dobrze być sprzymierzeńcem Jego Miłomściwości, co z pewnością niejeden i niejedna uwzględniali w swoich kalkulacjach.
Historia z kulą ortopedyczną, przywożoną do domu pacjenta przez generała Wojska Polskiego, dotarła do masowej świadomości. Zapoznały się z nią z pewnością osoby umęczone niewydolnością systemu opieki zdrowotnej, a nie jest ich mało. Czyli nastąpiła kumulacja frustracji.
„Dobra zmiana” pokazała środkowy palec wszystkim tym, którzy czekają na konsultację, zabieg albo nie mogą doprosić się świadczeń opiekuńczo-rehabilitacyjnych. Dobitnym kontrastem jest sytuacja osób niepełnosprawnych strajkujących w Sejmie. Im też pokazano paluszek. Kolejny raz. No i jeszcze oficerom Wojska Polskiego. Spora grupa wkurzonych, nieprawdaż?
Poza wspomnianym na wstępie wyczynem anatomicznym „dobra zmiana” dokonała wyczynu z dziedziny technologii militarnej: przy pomocy zwykłej kuli ortopedycznej strzeliła sobie w kolano. A może nawet w obydwa?
Komentarze
Narzekamy na brak specjalistów.
Migawka w „Wiadomosciach Polsat” ze szpitala specjalistycznego gdzieś na Ślasku. Pacjentka zaczepiona przez reportera przed wejsciem do gabinetu okulisty: Co Pani dolega? Coś mi wpadło do oka to przyszłam.
Jeżeli nie widzisz w tym niczego dziwnego – czytelniku – to zasługujesz na to co jest.
Być może suweren jednak się o tym nie dowiedział. Wszak popularne „Wiadomości” TVP i inne programy informacyjne TVP, które już stają na głowie, żeby przekuć gorzką i upokarzającą porażkę ministrów pt. „oddawanie premii” na sukces pt. „wrażliwa władza wspomaga organizację charytatywną” zapewne się o tym nawet nie zająknęły.
„Ale każda władza, obecna, poprzednia, działa tak samo. Każdy, kto może wykorzystać pozycję, żeby sobie poradzić w systemie służby zdrowia, robi to.”
Cytacik z wywiadu.
Moim zdaniem będzie jeszcze gorzej. Pieniądze rozdysponowane: 500+, 300+, M+ itd. i nie ma już szans na chociażby Wasserman+. Suweren chce mieć gotówkę w ręku, bo przecież „sam wie najlepiej jak ją wydać”. Jeśli komuś w rodzinie będzie potrzebna pomoc lekarska to tak jak za komuny będzie się „szukało dojść”. ale póki co wszyscy zdrowi. Jeśli opozycja jakimś cudem przejmie władzę to i tak nie skończy z tym rozdawnictwem, bo ją suweren zmiecie.
Przypominam, Leszek Balcerowicz jest jednym z najbardziej znienawidzonych ludzi w Polsce tylko dlatego, bo twierdzi, że pieniądze nie rosną na drzewach.
Moja rada? Ratuj się kto może!
Geniusz planowania i przewidywania ,.To szczęście żyć w czasach, razem z nim.Przecież kolano zabolało, jak powinno ,dopiero po 96 miesięcznicy.A dlaczego zabolało ?Bo prawdziwy wódz z kanaliami i zdrajcami nie może siedzieć w jednym pomieszczeniu.Ma rządzić jak Marszałek .A po odejściu do nieba zająć miejsce Marszałka.Wszak komnata w remoncie a przydupiec oznajmił ,że ten z naszych czasów ,właściciel kota, więcej zasłużył Najjaśniejszej aniżeli właściciel konia. konia.Mego znajomego po operacji kolana ,wyrzucili do domu po paru dniach.Pamiętam, jak pan Falandysz powiedział -choroba trzustki powoduje szybkie chudnięcie.Boże chroń wodza.
@JackT
16 maja o godz. 12:13 33504
Hmmm. Podczas jazdy na rowerze, mimo założonych okularów poczułem, że do oka wpadł mi jakiś proch. Nieudolnie sam próbowałem dokonać diagnozy, manewrując powieką, bowiem, tak się złożyło, że przez kilka dni byłem w domu sam i nikt z domowników nie mógł zajrzeć do oka. Po kilku dniach, kiedy ból oka zaczął się intensyfikować poszedłem do okulisty, który stwierdził uszkodzenie rogówki i niebezpieczeństwo tzw. owrzodzenia. Założono mi opatrunek z antybiotykiem i przykazano mi bym nigdy nie lekceważył tego typu objawów, nie próbował samodzielnych diagnoz a natychmiast udał się do okulisty. Po jakimś czasie zdarzyła mi się podobna historia, czyli poczułem coś pod powieką, tym razem nie jechałem rowerem Pomny przestróg okulisty udałem się raźno do gabinetu, w ramach ostrego dyżuru wyjęto mi z oka drobną muszkę.
No to mamy znów przynajmniej jednego Generała Który Się Kulom Nie Kłania. On kule wnosi po schodkach.
Szanowny Panie Karczmarewicz
Ludzie potrafia sie sami skompromitowac i ponizyc. Ale czy tak jest w tym przypadku nie wiem. General twierdzi ze laczy go znajomosc z prezesem. Demonizowanie w tej sytuacji Kaczynskiego gdy boli go kolano nie podoba mi sie. Drwienie z cierpienia czlowieka nie jest marka dzentelmena. Od lekarz oczekiwalem troche empatii panie Karczmarewicz.
Slawomirski
@mopus11
Uwaza Pan ze lekarz robi specjalizacje aby muszki z oka wyjmować? Nic dziwnego że wykrywanie i leczenie jaskry i zaćmy musi poczekać.
Sam zawalił Pan sprawę (tę opisywaną) nie idąc do rodzinnego lekarza nastepnego dnia.
Fragment wywiadu z ratownikiem medycznym:
Na SOR-ze nie ma posiłków szpitalnych, choć powinny być.
Niespotykane.
JackT
„Coś wpadło do oka’ to wcale nie jest bagatelna sprawa (widziałam co się dzieje jak do oka wpadnie drzazga wełny szklanej) a osoba zaczepiona znienacka przez reportera – obcego faceta z mikrofonem i kamera mogła wcale nie chcieć być wypytywana.
Wyciąganie z tego zdarzenia jakichkolwiek wniosków to głupota albo zła wola.
w stope. strzelamy sobie w stope, nie w kolano
poza tym sama prawda.
@Maddy
głupota albo zła wola. pozwole sobie wyciagnąć wniosek na temat pańskiej kultury.
Ja bez żadnego trybu. W języku polskim słowo „suweren” nie oznacza „ludu”, tylko monarchę. W naszym więc przypadku suwerenem jest co najwyżej prezes, choć i jego władza zdaje się nawet kolana nie sięgać.
@shamsa
Niezupełnie, ponieważ nie: „przy pomocy kuli”, tylko: „za pomocą kuli”.
Pokazując kolano, prezes pokazał to, co chciał.
Szczekają a karawana jedzie dalej..
Niesiona miłosicom ekzekucji ,bez miłosierdzia,miłosciwością do końca a nawet dalej.
Tuskom,komunistom,Żydom,Arabusom,Ukraińcom,Pepikom,Rusom (winni być na początku),Niemcom,Żabojadom,Anagolom,a nawet je..ym Litwakom.
On ci jest Ostoją by miłościwości nie stracić.
Najwazniejsze jest jednak zdrowie psychiczne
http://www.bbc.com/news/world-us-canada-44172431
http://www.bbc.com/news/world-us-canada-44173954
Żołnierz strzela a generał kule nosi. Nigdy nie brakowało nam generałów „bojowych” tzn. bojących się o swoje stanowisko. Ale za obecnej władzy liczne przypadki mogą śmiało konkurować z politycznym zaangażowaniem wojska za czasów PRL.
„Jarosław Kaczyński już od dwóch tygodni nie opuszcza szpitala. I raczej w najbliższych dniach się to nie zmieni. W kolanie prezesa PiS wykryto bakterię, która powoduje dotkliwy ból i uniemożliwia przeprowadzenie operacji kolana. – Bardzo rzadko, ale zdarza się, że taki przypadek, wskutek rozszerzenia się infekcji, może się zakończyć nawet amputacją kończyny – mówi ortopeda, do którego dotarł „Super Express”.
B.sugestywne zdjęcie JK publikuje Gazeta.pl.
Sadząc po „wyrazie” nie chodzi o kolano.
Oczy mogą wskazywać ,że rozpoczęła się już przemiana.
Ostatnio dowiedzieliśmy się, że PREZES nabawił się zakażenia bakteryjnego,
nie wiemy tylko, czy w jednym, czy od razu w obydwu kolanach, i jaki to jest typ bakterii.
Mam pewne doświaczenie w sprawie; noszę w swoim przewodzie moczowym
„wredną” bakterię, nazywa się Klebsiella, na antybiotyki nie jest wrażliwa, nic sobie
z nich nie robi. Mógłbym pomóc prezesowi, poradzić, co trzeba zrobić, żeby do zakażenia nie dochodziło, objawiającego się wzrostem temperatury całego ciała.
Panie Dr Stefanie proszę, w miarę posiadanych przez Siebie możliwości, i dać właściwy „cynk” na Szaserów – medycyna akademicka jest w tej sprawie, w stanie pełnej niewiedzy, nieporadności, nieświadomości. Jestem pewny, że bez mojej pomocy nie poradzi sobie z chorobą pana Jarosława.
Co jeszcze mogę napisać?
Bakterią Klebsella, nazywaną jeszcze NEW DELHI nie można się zarazić, w żaden sposób.Nawet wtedy, gdyby w sali szpitalnej leżał na podłodze gnój z samymi bakteriami. Sposób nabywania lekoodpornej bakterii jest opisany w Internecie,
przez lekarzy medycyny, podany, z poważnymi tytułami, twierdzą, że to stosowane w szpitalach procedury do tego się przyczyniają.
Drogi Wacławie,
Jeżeli jesteś jedynym człowiekiem który może te chorobe uleczyć to czeka cie niewatpliwie Nagroda Nobla. Oraz oczywiście kolosalne pieniadze za opatentowanie leku.
Chociaż w tym szczególnym przypadku twój pomysł nie budzi mojego entuzjazmu.