Bilans startu ministra Szumowskiego: błysnęło, huknęło i…
Minister Łukasz Szumowski w pierwszym miesiącu urzędowania był jedną z nielicznych pozytywnych niespodzianek w historii rządów „dobrej zmiany”. Potem jednak rzeczywistość zaskrzeczała.
Powiedzmy sobie szczerze: minister zdrowia Łukasz Szumowski podczas pierwszego miesiąca od nominacji był lepszy niż Ewa Kopacz, Bartosz Arłukowicz i Konstanty Radziwiłł razem wzięci, w dodatku uwzględniając cały czas ich ministrowania. Jest to oczywiście sukces, ale tylko względny. Bo z jednej strony cieszy, że na tak nieatrakcyjnym politycznie stanowisku wreszcie znalazł się ktoś rozgarnięty. Z drugiej – wypaść dobrze na tle trzech osób, z których każda jest ucieleśnieniem pojęcia „pomyłka”, to umiarkowany powód do dumy.
Przyjrzyjmy się uważniej bilansowi startu ministra Szumowskiego. Warto, bo kilka jego aspektów umknęło uwadze większości mediów, a nie powinno.
Pierwszym sukcesem ministra Szumowskiego było sprawienie, że atmosfera wokół trwających wówczas negocjacji z rezydentami diametralnie się zmieniła. W przeciwieństwie do swojego poprzednika pokazał, że oponenta nie trzeba permanentnie obrażać, a nieustająca autopromocja ministra nie jest elementem niezbędnym do rozwiązywania problemów.
Po miesiącu przyszło dosyć zdumiewające w naszej rzeczywistości zakończenie rozmów z rezydentami, potwierdzone porozumieniem (pełny tekst znajdziecie Państwo tutaj). To znaczy nie sam fakt ich zakończenia zadziwia, ale styl.
Przyjrzyjcie się Państwo wynikowi rozmów chłodnym okiem. Główny cel protestu – szybkie zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia – praktycznie nie został osiągnięty. Data docelowa została przesunięta ledwo o rok w porównaniu z ofertą przedstawioną przez ministra Radziwiłła. Skala wzrostu nakładów nie zmieniła się w ogóle. Co zatem sprawiło, że nieugięci wobec poprzednika rezydenci relatywnie łatwo ulegli ministrowi Szumowskiemu?
Po pierwsze, wszyscy wiedzieli, że minister zdrowia jest pod presją, by protest rezydentów zakończyć. Niewątpliwie zwiększał on bowiem medialne i społeczne zainteresowanie problemami systemu ochrony zdrowia w ogóle. To zaś fatalnie robiło wizerunkowi „dobrej zmiany”. Presja rosła. Ale też wszyscy orientujący się w temacie wiedzieli, że rezydenci muszą „pęknąć”. A przynajmniej część z nich.
Przy niskiej płacy podstawowej dyżury bywają bowiem jedyną metodą utrzymania się na bytowej powierzchni. Pewien rezydent powiedział mi gdzieś tak na przełomie roku: fajnie jest, wreszcie zwrócili na nas uwagę, ale pieniędzy wystarczy mi w tym układzie na najwyżej dwa miesiące. Wiedział o tym Radziwiłł i postanowił zabawić się w złego policjanta, grając na wyczerpanie przeciwnika. Taka postawa księcia nasilała jedynie desperację protestujących i dawała motywację, by trwać w oporze. Nowy minister potraktował rezydentów z szacunkiem, niszcząc ważny powód do ich wkurzenia. Wyjaśnił, że systemowo na razie nic się nie da zrobić, ale dał podwyżki, podkreślając publicznie, że są one jak najbardziej uzasadnione.
Był jeszcze jeden element, który umknął uwadze większości komentatorów. Minister przedstawił interesujące projekty systemowe zmierzające do tego, by młodzi lekarze w swojej pracy nie czuli się tak pomiatani i żeby mogli odzyskać poczucie jej sensu. Reforma archaicznego systemu specjalizacyjnego i wprowadzenie instytucji asystentów/asystentek medycznych, odciążających zawalonych wypełnianiem dokumentów lekarzy, to chyba najważniejsze przykłady. To nieważne, że nie powiedział, skąd weźmie na to wszystko pieniądze. Wykazał zrozumienie i tym właśnie zmiękczył motywację oponentów do dalszego protestu. Zawarto porozumienie, a obie strony mogły mieć poczucie, że wyszły ze sporu „z twarzą”.
Takie rozwiązania „wygrany-wygrany” dotychczas się „dobrej zmianie” nie zdarzały. Minister wykazał się zdolnościami dyplomatycznymi (politycznymi?). Poza tym wiedzą merytoryczną i kreatywnością, bo potrafił wskazać bardzo dokuczliwe dla systemu problemy, które niekoniecznie wymagają wielkich nakładów do ich rozwiązania (na przykład system specjalizacyjny).
Początek lutego 2018 roku to moment, kiedy minister Szumowski był najwyżej na fali. Potem już tak dobrze nie było. Pierwsze gwoździe w torciku pojawiły się tuż po podpisaniu porozumienia z rezydentami. Minister oświadczył bowiem, że ma nadzieję, iż lekarze powrócą do pracy w powiększonym wymiarze godzin. Wtórowali mu przedstawiciele rezydentów, którzy wezwali swoje koleżanki i kolegów do pracy ponad normy czasowe. O ile apel lekarskiej młodzieży można złożyć na karb przemęczenia i braku doświadczenia w politycznych grach, o tyle w przypadku ministra można mówić wyłącznie o premedytacji. Spadła na chwilę maseczka empatycznego profesjonalisty, wyjrzała zza niej twarz człowieka, który dla kariery poświęci wiele. Bezpieczeństwo pacjentów też.
Nie doczekaliśmy się również rozwinięcia koncepcji asystentów/asystentek medycznych. Pomysł świetny, ale czy minister na pewno wiedział, o czym mówi? Nie mam pojęcia, ile osób trzeba by było zatrudnić na takich stanowiskach, w skali kraju, żeby to miało sens, nie tylko propagandowy. Mogę przypuszczać, że dużo. Minister pewnie też nie wie. Wiem natomiast (bo opublikowano dane), ile takiemu asystentowi/asystentce trzeba by zapłacić. Przeciętna płaca dla tego rodzaju stanowisk to 3840 zł. W sytuacji gdy dyrektorzy szpitali dla oszczędności zwalniają pielęgniarki, pomysł staje się uroczą utopią. À propos: za chwilę system zostanie bez pielęgniarek i ratowników. Minister obiecał, że będzie się starał o godziwe wynagrodzenia dla nich. Ale dla wszystkich jest jasne, że pieniędzy jest zbyt mało.
Tu dochodzimy do kolejnego pikantnego punktu. Z jednej strony system jest niedofinansowany. W tej kwestii opinie „dobrej zmiany” i gorszego sortu są zgodne. Rozbieżność powstaje na etapie szukania środków zaradczych. „Dobra zmiana” twierdzi, że dorzuciła już pieniądze do systemu i więcej dorzucić się nie da. Tymczasem widać gołym okiem, że znaczne sumy z budżetu płyną na cele, które są wręcz skandaliczne w kontekście zapaści systemu opieki zdrowotnej. Nagrody dla ministrów nieudaczników, kosmiczne pensje leśników, dofinansowanie różnymi środkami imperium Tadeo Borgii, a nawet psychoterapia Antoniego, prowadzona przy użyciu gabinetu, mercedesa i ochroniarzy – tworzą sumę, która być może nie przeniosłaby systemu ochrony zdrowia do poziomu bajecznego księstwa. Jednak z pewnością umożliwiłaby funkcjonowanie niejednej zagrożonej placówki ochrony zdrowia, a może nawet uratowanie czyjegoś życia. Zapewne niejednego. Widać z przeraźliwą ostrością, że minister Szumowski nie jest w stanie przekonać swoich wodzów o konieczności korekt finansowania różnych celów wobec dramatycznej sytuacji pacjentów.
Niedługo po podpisaniu porozumienia zrobiło się jeszcze ciekawiej, chociaż już nie tak dosadnie. Minister ogłosił zamiar rozpoczęcia debaty nad kierunkiem rozwoju polskiego systemu opieki zdrowotnej. To bardzo interesujące debatować nad przyszłością systemu, który nie ma ani pieniędzy, ani ludzi. W ramach debaty minister zamierza zapytać naród, co chciałby otrzymać za opłacaną składkę zdrowotną. Minister ogłosił swój zamiar w TV Trwam, co należy zrozumieć jako zapowiedź, że zwróci się tylko do Prawdziwego Narodu. Niezależnie od tego, co Prawdziwy Naród odpowie, jedno podejrzenie staje się coraz bardziej prawdopodobne – minister nie ma wystarczająco dużo pieniędzy i nie ma też pomysłów.
Tymczasem narastają protesty pielęgniarek i ratowników. Codziennie tysiące ludzi przeżywa upokorzenia w poradniach, izbach przyjęć i SOR-ach. Ludzie czekają godzinami na krzesełkach, bo nie ma ich kto ani gdzie zbadać, bo brakuje odpowiednich pomieszczeń.
W ciągu miesiąca od podpisania porozumienia z rezydentami minister zdrowia nie ogłosił żadnej decyzji ani planu, o których można by było powiedzieć, że przyczynią się do istotnej poprawy sytuacji pacjentów w przewidywalnej przyszłości. Opowiadanie o dobrostanie, który nastąpi za 7 czy 10 lat, wydaje się raczej odzwierciedleniem talentów literackich niż politycznej wyobraźni.
Czyżby 8 lutego 2018 roku, kiedy to zawarcie porozumienia zakończyło protest rezydentów, miał pozostać ostatnim pozytywnym błyskiem w karierze pana ministra?
Komentarze
„Rzeczywistość zaskrzeczała” – jakże często ten cytat jest przekręcany. A przecież w oryginale jest „A tu pospolitość skrzeczy”. Jeśli już cytujemy Wyspiańskiego to róbmy to precyzyjnie bo niuanse są tutaj istotne.
Panie Redaktorze. Jeżeli podtytuł miał być cytatem z klasyka, to powinien brzmieć „a tu pospolitość skrzeczy”.
Rzeczywistość jest jaka jest.
Pozdrawiam.
Miało być lepiej – a wyszło jak zawsze.
Wziąć to, czego nie ma, dodać soli i kminku.
Potem zmieszać z tym, czego chwilowo jest brak na rynku.
Mieszać długo i dokładnie, jak się znudzi to przestać,
Posypując tym, na co absolutnie nas nie stać.
Autora tego wierszyka nie pamiętam, dotyczył on problemów zaopatrzeniowych w czasach słusznie minionych. Teraz może się przydać jako uniwersalna recepta na reformę służby zdrowia.
Szkoda dobrego fachowca.
Systemowe win-win, więc pijmy to piwo, o pacjentowie…
Okazuje się, że problemy służby zdrowia najlepiej gasi łyk eleganckiego szampana manipulacji, spity ustami eminenta na fotelu władzy a łyknięty taktycznie przez beneficjentów systemu, czyli tzw. środowisko.
Nie szkodzi, że upojenia wszystkim szcownym upijającym się stoną starczyło na jedną noc.
Ważne, że była to nieliczna noc bez dyżuru.
Manipulatywna kolejna ściema została ubogacona procentami, pod wezwaniem win, bez win.
No, bo kto tu co wygrał?
Pacjenci i rezydenci mają jak było, pracownicy SłZ – jw, pacjenci – lepiej nie mówić. Oczywiście, jeśli zwycięstw szukamy w faktach, a nie chciejskich percepcjach.
Lecz jest pewna wygrana, jedyna o która w tej kolejnej ściemie z podmianką chodziło – a jest nią miekki społecznie i środowiskowo start kariery politycznej koryfeusza beneficjów utrzymania systemu, jaki był.
Nic ta sytuacja nie różni się od poprzedniej z udziałem księciunia medycyny (pro?)rodzinnej, poza pewną estetyką i kompetencją manipulacji.
Pzryszłość na pewno, z negocjacjami i protestami czy bez, będzie pod znakiem dorzucania pieniędzy do systemu – przez pacjentów z własnej kieszeni, co i tak obecnie plasuje Polskę w czołówce światowej (przeciwnie do sprawności i efektywności systemu zdrowotnego).
W bilansie, wygranym okazał się start; upojenie fałszywym winem-winem szybko przerodzi się w trzeźwe moszczenie się koryfeuszy w nowych warunkach, rezydentom coś więcej, jak pięćset plus ze stołu kapnie, a system będzie doił obywateli jak doi, tylko z bagażem jeszcze większej, zawstydzającej cywilizacyjnie winy.
Za którą oczywiście nikt nie jest odpowiedzialny, w tej grze o sumie niezerowej na koszt obywatela i pacjenta.
–
System opieki zdrowotnej powinien egalitarnie leczyc za pomoca specjalistow. Rezydent ma sie uczyc a specjalista leczyc. Tego potrzebuja polscy pacjenci.
Zebala chcial wyrzucac pielegniarki.
Moze Morawiecki sie go pozbedzie.
Gospodarzu,
sytuacja jest tragiczna, będzie gorzej. Tak jest od lat, być może za środkowego Gierka było jakoś lepiej, znośniej, albo hipotetycznie lepiej, ale człowiek wtedy mniej oczekiwał, a medycyna mniej mogła: wtedy chorą nogę obcinało się szybciej, dziś się dłużej leczy i męczy, niekoniecznie z lepszym skutkiem, ale może i oby.
Ciekawe jest coś innego: dottore Tadeo i cała reszta tych dottorów, a każdy z nich dottore jak się patrzy, nieraz kształceni na Uniwersytecie Gregoriańskim, a co najmniej jeden z nich to Pana kolega po fachu i po 17-letnim doświadczeniu z Rwandy, którą zgrabnie opuścił w przeddzień tego o czym wiemy, wszyscy oni płoną, ba – spalają się w miłości bliźniego swego, szacunku dla człowieka, jego przyrodzonej, bo Bożej godności własnej i nieba mu przychylają i tak dalej tak dalej, czego nie chce mi się już cytować, bo można dostać womitacji od ilości słodkości.
Każdy lekarz w Polsce to katolik (niech będzie: 95% z nich), podobnie z pielęgniarkami, a na pewno z aktualnym Sejmem: partia rządząca zawiera w sobie 500% katolików w katoliku. Rząd ma podobnie, minimum 400%. A jednocześnie „system ochrony zdrowia” jest systemem nienazwanej eksterminacji Polaka, czyli Dziecka Bożego i tak dalej. Z powodu różnych czynników, a na pewno tego, że leśnik zarabia więcej niż się mu należy, bo bardziej się należy ratować życie ludzkie niż wycinać Puszczę Białowieską, a nawet bardziej się należy ratować życie i zdrowie ludzkie niż kupować kolejne rakiety ziemia-niebo i odwrotnie oraz wydawać pieniądze na ochronę, gabinety, zamachy smoleńskie i ich niekończące się badanie przez ministra który od dawna powinien być pacjentem zamkniętego lecznictwa psychiatrycznego, oraz z jeszcze innych powodów – nie ma dość środków na to, by realnie ratować życie ludzi i czynić ich chorowanie mniej dolegliwym, nieco znośniejszym, godniejszym, a może nawet realnie wyleczyć, by sie mogli zdrowiem, małżonkami, dziećmi, przyjaciółmi i wakacjami w Hurgadzie cieszyć, zamiast ich zasmucać swoją męką długiego i nędznego końca życia z powodu odmowy przez katolickie państwo, katolickich posłów, ministrów, mniej chyba ale jednak – lekarzy, pielęgniarki i tak dalej – należytego i uczciwego, że się tak bezczelnie wyrażę – solidarnego, współczującego, a nade wszystko – miłującego bliźniego swego bycia lojalnym, uczciwym, ludzkim i respektującym to co teoretycznie respektuje co najmniej 95% Polaków ze swoim papieżem na czele.
Szanowny Gospodarzu, wstęp był długi, więc pytanie krótkie: jak to jest, że tak jest? Jak to jest w państwie miłości bliźniego i do rany przyłóż, a nie jest tak, bo jest lepiej, dajmy na to, w ateistycznych Czechach, w którym w ogóle nie ma miłości bliźniego, a jest znacznie lepiej pomyślana, zorganizowana i respektująca ateistyczną godność człowieka służba zdrowia? Za przykład nie muszą robić Czechy, ale każdy bodaj podobny przykład będzie przykładem państwa znacznie mniej miłującego człowieka niż katolicka Polska.
Zna Pan odpowiedź, albo chociaż pół?
Coś zdaje się, że o bilansie środowiska na blogu środowiskowym najtrafniej mówią komentarze niezamieszczone, dottore.
😉
Dziękuję doktorwi za zmianę zdania co do zamieszczenia mojego komentarza (z godz 14:37; ukazał się później, niż wcześniejsze).
Bilans tym samym jakby… pełniejszy. 😉
@ Tanaka, 16 marca o godz. 15:49
–
Jak najsłuszniej lokalizujesz bilans startu kolejnej postaci z Breughla na czele ministerstwa, w sferze miłości do angelologii.
Pytanie do Gospodarza bloga, jak to jest, że tak jest świetnie zaadresowane, byłoby warte uzupełnienia ogólnie, do tzw. służb zdrowia: Jak żyć, o Panie (i Panowie).
Ja tam oczekuję ewentualnych odpowiedzi z niezwykłą ciekawością.
–
PS Oczywiście mój niezamieszczony komentarz ukazał się później, niż późniejsze (nie: wcześniejsze), co spowodowało interwencyjne (i skutecznie rozpatrzone, jak widać) qui pro quo.
@ropuch25 @jabol
Bede bronil autora jesli chodzi o sformulowanie „rzeczywistosc zaskrzeczala”. Po pierwsze, nie wzial tego w cudzyslow, a wiec odpada, ze chcial doslownie przytaczac Wyspianskiego. Po drugie, blog ten mimo powaznych tematow ma dosc swobodna autorska formule wypowiedzi. Po trzecie, obaj (a moze oboje) wyczuliscie od razu do czego autor pije i wiadomo, ze nie chodzi tu o gorzale jesli juz jestescie tacy konkretni.
Reasumujac, nie mam watpiwosci, ze autor swiadomie sparafrazowal Wyspianskiego, aby uzyskac zamierzony efekt stylistyczny, troche dowcipny, troche ironiczny. Jak widac, slychac i czytac, nie do konca mu sie to udalo. 🙂
Polacy chcą: dużo, dobrze i za darmo. To jest NIE MOŻLIWE do spełnienia. Każdy kto sie podejmie to spełnić jest oszustem.
PS Ale czyż nie na tym jedzie polityka?
@ Geko et alt. zanim zacznie narzekać na jakość i efektywność polskiej opieki zdrowotnej, sprawdźcie jaki jest wskaźnik koszt/efekt. Możecie być zaskoczeni. Również pisanie o ogromnych kwotach dopłacanych do systemy przez pacjentów to bajka .
Tragiczna rzeczywistość jest taka że cała ochrona zdrowia od dawna znajduje się na zjeżdżalni ( takiej jak w ogródkach dla dzieci). Najpierw zsuwamy się powoli i nikt tego nie zauważa a potem szybkość gwałtownie rośnie aby na koniec wystrzelić zjeżdżającego w powietrze.W mojej ocenie znajdujemy się tuż przed wlotem. Dobrej recepty na poprawę sytuacji brak, a właściwie jest ale niewykonalna Wymaga skokowego wzrostu nakładów radykalnej reorganizacji a efekty będą za ca. dekadę. A co ważniejsze ze statystycznego punktu widzenia owych kosztów/efektów wcale nie takie spektakularne. za to efekty zapaści – będzie o czym pisać
@ drdz „et al.” (nie: alt.)
–
Nie jesteś dobry ani w sprawdzaniu, ani w pisaniu (czytaniu nauki też nie, jak widać).
Reszta Twojego tekstu to rzeczywiście tragiczna rzeczywistość, którą usiłujesz bezpodstawnie kreować, skokowym wzrostem wskaźnika klik/bzdura.
–
JackT
–
Nie bądź choć Ty oszustem (Polacy to chyba też o Tobie, sądząc z języka), rozwiń w punktach uzasasnienie insynuacji, czego konkretnie od służby zdrowia Polacy chcą „za dużo” i „za darmo”, czyli za 76 miliardów złotych z kieszeni podatników, tylko w tym roku na NFZ.
Nie licząc co najmiej kilkudziesięciu miliardów złotych dokładanych z prywatnej kieszeni.
Będzie uczciwiej i bardziej po polsku.
@ Witold
–
Słusznie i mądrze piszesz vs czepialstwu ignorantów, nauczonych widzeć drzewa i nie wiedzieć, ża patrzą na las. Popieram!
Ciekaw jestem w czym, zdaniem Autora, Szumowski przez pierwszy miesiąc był lepszy od Kopacz i Arłukowicza, szczególnie biorąc pod uwagę, że sytuacja budżetu za jego rządów jest bez porównania lepsza niż za poprzedników z PO. Chyba zdaniem Autora jak ktoś jest z PO, to musi być najgorszy. Brawo dla kibica PiS-u!
Szanowny @Gekko.
Zaraz „oszustem”, „insynuacji” – czy ja panu jestem winien jakieś pieniądze?
Wiadomo że NFZ jest ubogi bo rolnicy nie płacą NIC. Ludzie pracują w szarej strefie, też nie płacą. Niektóre lekarstwa są za darmo, co jest absurdalne.
A tymczasem „krawiec tak kraje, jak mu materii staje” a z tym jest cienko.
Skanery stoją nie wykorzystane, bo brak homologacji lub wieczornej zmiany. Tak, jestem Polakiem (tym gorszego sortu, niestety), dlatego znam polski bałagan i tumiwisizm.
Przesyłam ukłony (pieniądze przez posłańca).
@ JackT
–
Pan myli dłużnika z oszustem i w ogóle myli wszystko, choćby rzekome istnienie ‚darmowych leków’.
Nie, nie każdy kto chciałby za 76 miliardów zł zrobić dobre usługi zdrowotne jest, jak Pan pisze, oszustem; przeciwnie – takie pieniądze to bardzo dużo, przynajmniej w Polsce. Za takie pieniądze nikt nie ma prawa twierdzić, że nic nie może zrobić.
Insynuacje, że klient z opłaconą z góry i pod przymusem daniną chce „wszystkiego”, a ten, co pieniądze wziął, gdy przychodzi do realizacji zobowiązań „nie ma nic”, to właśnie fundamentalne dla systemu i jego elektoratu oszustwo.
Z jednym zgoda – to ignorancja obywatelska i ekonomiczna (wyrażana tym, co Pan wypisuje) pozwala latami funkcjonować oszukańczemu systemowi tak namolnie, aż jego ofiary same zaczynają go bronić.
Nawet tak absurdalnie, że winni są …rolnicy.
@JackT & Gekko
Przepraszam, że się wtryniam między tzw. wódkę i zakąskę, ale co byście powiedzieli o idealnym, spełniającym marzenia każdego handlowca odbiorcy usług medycznych, który płaci i jednocześnie jest przekonany, że usługę otrzymał za darmo. 🙂
@ Witold
–
Nie wtrynianie, ale cenne spostrzeżenie.
Tyle, że to marzenie handlowca, którego klient jest z takiego układu zadowolony, bo otrzymał towar, czyli desygnat usługi.
W przypadku sł.zdr to raczej sytuacja, w której pacjent podatnik płaci trzy razy: raz za kartkę na talerz darmowej zupy (np. prawa do pomocy doraźnej – ale nie do samej pomocy), dwa – za wrzuconą ‚prywatnie’ wkładkę mięsną (np. za diagnostykę w zastępstwie publicznie ‚zepsutego’ aparatu), a trzy za nowe palto, bo w szatni ‚nie mają jego płaszcza’ (np. znieczulenie do zabiegu nieopłaca/l/ne w procedurze).
To dlatego w gminie jest tylko jeden (normatywnie i budżetowo) zakład żywienia zbiorowego – i tej jedynej trafnej odpowiedzi na pytanie dlaczego jest jak jest, usłyszeć (publicznie!) niepodobna.
😉
@ Gekko
„Nie jesteś dobry ani w sprawdzaniu, ani w pisaniu (czytaniu nauki też nie, jak widać).
Reszta Twojego tekstu to rzeczywiście tragiczna rzeczywistość, którą usiłujesz bezpodstawnie kreować, skokowym wzrostem wskaźnika klik/bzdura.”
taaa… a może jakiś konkret?
@Gekko
Zanim, w krzyzowym ogniu pytań przyznam sie ze to ja zawaliłem opiekę zdrowotną Polaków i ze te 76 miliardów płynie na moje konto w Szwajcarii – o ile zrozumiałem pański nieskładny bełkot – pragnę sie zapytać dlaczego właściciele dużych gospodarstw, sadów i upraw oraz kler nie płacą ani grosza składki do ZUS? Czy to jest sprawiedliwe?
A poza tym proszę znaleźć sobie inne drzewo do obsikiwania.
@ drdz
Konkretnie, to pisze Pan dalsze bzdury, słowo po słowie.
Nie ma się do czego odnieść w temacie, poza tym, co już w kwestii Pana bzdur napisałem.
– – –
@ JackT
Nie, nic Pan nie zrozumiał.
Niestety, składne sikanie i konta sadowe kleru w Szwajcarii to nie jest temat tej dyskusji, do której Pan aspiruje.
–
@Gekko
„Konkretnie, to pisze Pan dalsze bzdury, słowo po słowie.
Nie ma się do czego odnieść w temacie, poza tym, co już w kwestii Pana bzdur napisałem.”
no cóż. Kompetentnie i obszernie. Oczekiwałem czegoś więcej, mimo to dziękuje.
@Gekko.
Nareszcie się zgadzamy. Nic nie rozumiem z pańskiego bełkotu.
Myślę ze Gekko to jest cyborg który zawalił Turing test. Tyle bzdur w jednym zdaniu nikt by nie zmieścił.
Powrót do opt-outów to dla mnie teatrzyk.
Minister poprosił o podpisanie zgody na dodatkowy czas pracy dobrze wiedząc, że bez niej zamykanie kolejnych oddziałów jest kwestią czasu.
Rezydenci zaapelowali do kolegów o to samo, dobrze wiedząc, że spora część lekarzy jej po prostu nie podpisze.
A ponad 50% lekarzy pracuje i tak na umowach śmieciowych, więc żaden opt-out ich nie dotyczy.
@Gekko,Witold
Nie wydaje mi się, aby gospodarz parafrazował cytat. Tekst w tej wersji wszedł do obiegu i jest stosowany w różnych sytuacjach. Nikt, albo prawie nikt nie kojarzy go z Weselem.
Natomiast tzw „parafrazowanie” zmienia całkowicie sens i wydźwięk tego sformułowania.
O właściwe stosowanie cytatu walczył przez lata (okazuje się bezskutecznie) pan Szymon Kobyliński. Znakomity satyryk i rysownik. O ile jeszcze ktoś go kojarzy.
Pozdrawiam.
Czy prawdą jest, że nowy pan minister zmniejszył fundusze na opiekę nad wcześniakami?