Decyzje prezydenta z korzyścią dla demokracji. Ale ze szkodą dla zdrowia obywateli
Ratując pozostałości ładu konstytucyjnego, prezydent w bitewnym zapale zapomniał o zdrowiu zwykłych ludzi. Co brak trzeciego weta może oznaczać w tym aspekcie?
Cieszę się, jak miliony zdradzieckich mord, z podwójnego weta. Martwi mnie jednak, że nie zdecydował się na zawetowanie ustawy o ustroju sądów powszechnych. O następstwach decyzji pisze się i mówi mnóstwo. Pozwolę sobie zatem przejść, po prostu, do rzadziej dyskutowanego ich aspektu: szeroko rozumianych konsekwencji dla pacjentów, personelu medycznego i rożnych innych związanych ze zdrowiem. Od „białego personelu” i pacjentów – do antyaborcjonistów.
Niemal pewne wydaje się polowanie na lekarzy w jakikolwiek sposób powiązanych ze sprawą Jerzego Ziobry. Prokurator generalny będzie miał spacyfikowanych sędziów, dyspozycyjną prokuraturę i niezachwiane poczucie racji. Potężna czystka w małopolskiej (i nie tylko) kardiologii (i nie tylko) nie wydaje się nieprawdopodobna. Będzie dotyczyć najbardziej prominentnych, więc zazwyczaj najlepszych lekarzy. Przy okazji może oberwać się pielęgniarkom.
Nagonka na środowisko lekarskie jako całość również wydaje się prawdopodobna. Tu prokurator generalny będzie zapewne sojusznikiem ministra zdrowia. Pierwszy będzie miał świetny kontekst do swojej prywatnej zemsty. Drugi – usprawiedliwienie dla własnej, bardzo umiarkowanej kreatywności, rozwagi i odwagi w rozwiązywaniu problemów.
PiS pokazał niejednokrotnie, że jedyną zasadą postępowania wobec tych, którzy stoją mu na drodze, jest ich upokorzenie. Myśl nieuczesana Stanisława Jerzego Leca: „Są tacy, co nie mogą zabić człowieka. Muszą go wpierw pozbawić człowieczeństwa” – jest znowu, po latach, przeraźliwie aktualna.
Dlatego można spodziewać się zwiększenia liczby dramatycznych oskarżeń prokuratorskich i efektownych procesów przeciwko lekarzom. Pretekst zawsze się znajdzie. Wystarczy, że w SOR, Izbie Przyjęć lub na oddziale szpitalnym umrze pacjent w czasie, gdy jedyny (bo tak jest taniej) lekarz dyżurny będzie przeprowadzał pilną operację innego chorego.
Niewykluczona jest również mała krucjata przeciwko pielęgniarkom. Żeby wybić im z głowy protesty. Pretekst się znajdzie, tak samo jak w przypadku lekarzy. Odkąd minister Arłukowicz zdjął z dyrektorów szpitali obowiązek zapewnienia bezpiecznie licznych obsad personelu, problemy i dramaty są nieuniknione.
Z drugiej strony – ani „biały personel”, ani pacjenci i ich rodziny nie będą mogli skutecznie zaskarżyć w sądzie publiczną służbę zdrowia. Stroną w sporze będzie przecież państwo, reprezentowane przez prokuratora generalnego, kontrolującego sądy…
Mowa oczywiście o oskarżeniach publicznych. Sprawy cywilne nie będą już tak proste, bo nie będzie ważne, czy lekarz albo pielęgniarka zawiniła. Ważne będzie, kogo znają w PiS.
Jak się już zgadało o znajomych – wyobraźcie sobie taką sytuację: konkurs na kierownika oddziału szpitalnego lub poradni. Staje do niego dotychczasowy kierownik: doświadczony lekarz, fachowiec o dobrej opinii. Ma z nim konkurować facecik, który właściwie jest bez szans, bo ma osobowość i kompetencje naszego ulubionego Misia – pomocnika aptekarza. Za to bliski krewny-lub-znajomy kogoś z Jedynej Partii. Co można zrobić? Można ustawić konkurs, ale to będzie zbyt grubymi nićmi szyte. Ale można również fachowcowi zrobić małe śledztwo, proces i szybko go skazać. Na przykład za niedochowanie należytej staranności przy rozstrzyganiu przetargu (to się da zawsze zrobić). Coś na malutki wyroczek. Wystarczy. Skazany prawomocnym wyrokiem nie może być kierownikiem. No i po sprawie. Jak widzicie Państwo, sądownictwo w nowym kształcie może być – i być może będzie – skutecznym narzędziem wpływania na merytoryczną jakość placówek opieki zdrowotnej. Ktoś z Państwa sądzi, że nie może być już gorzej, niż jest teraz? Przysięgam: może.
Teraz trochę o najintymniejszych sprawach, chronionych tajemnicą lekarską. Sąd jest jedyną instytucją, która może nakazać uchylenie tajemnicy lekarskiej. Już teraz niektóre sądy rejonowe uznają, że ma do tego prawo również prokuratura. Zjednoczenie tych instytucji pod jednym berłem może sprawić, że tajemnica lekarska stanie się jedynie iluzją, której nikt nie będzie brał poważnie. A co z uzyskanymi w ten sposób danymi zrobi prokuratora? W tej rzeczywistości – boję się myśleć.
No i wreszcie, na koniec, zagrożenie całkowitą bezkarnością antyaborcjonistów, również wobec szpitali i ich personelu. To już się zaczyna dziać. Niedawno antyaborcjonista trysnął gazem pieprzowym w twarz pracownicy jednego z warszawskich szpitali, chcącej zdjąć umieszczonej przed szpitalnymi oknami obsceniczny plakat antyaborcyjny. Był to tzw. eksces obrony, bo naraził czyjeś zdrowie lub życie (środki obezwładniające mogą w niefortunnych okolicznościach doprowadzić nawet do śmierci), broniąc rzeczy o wartości jedynie symbolicznej. Policjant założył mu kajdanki, ale potem puścił wolno, tłumacząc poszkodowanej, że sprawa kwalifikuje się najwyżej do oskarżenia cywilnego. Nie słyszałem, żeby ów antyaborcjonista i policjant ponieśli jakiekolwiek konsekwencje swojego postępowania. Na uczciwe śledztwo i procesy w takich przypadkach już teraz trudno jest liczyć.
Można przewidywać, że zaskarżanie antyaborcjonistów o ich ekscesy będzie pozbawione sensu wobec braku nadziei na sukces. Mam nadzieję, że nie skończymy jak USA, gdzie fizyczne ataki antyaborcjonistów na personel medyczny oraz na placówki medyczne stały się ich praktyką. Przy czym potencjalnym celem nie muszą być koniecznie placówki przeprowadzające aborcje. Mogą być również te, które zajmują się diagnostyką prenatalną…
Cieszmy się zatem z wygranej bitwy, ale bądźmy przygotowani na długą kampanię o prawa zwykłych ludzi wobec państwa.
Komentarze
Bardzo trafne uwagi. Co więcej, wcale nie hipotetyczne.
Cyt: „Ale można również fachowcowi zrobić małe śledztwo, proces i szybko go skazać. Na przykład za niedochowanie należytej staranności przy rozstrzyganiu przetargu (to się da zawsze zrobić). Coś na malutki wyroczek. Wystarczy. Skazany prawomocnym wyrokiem nie może być kierownikiem. No i po sprawie.”
To jest jeszcze prostsze, wykazał to sam Ziobro I, robiąc ze sprawy lekarza kardiochirurga który podobno „zabił” sprawę modelowej manipulacji na skalę ogólnokrajową. Co – jak wykazywali specjaliści medycyny – miało też taki skutek, że spadła poważnie zarówno ilość dawców jak i przeszczepów. Ludzie bali się „zabójców w kitlach”. Czyli skutek był taki, że nastąpiły masowe „zabójstwa”, bo chorzy umierali z powodu fobii, nienawistności i interesu politycznego skrzywionego polityka. Akcja policyjno-prokuratorska przeciw lekarzowi miała krytonim „Mengele”.
Polityk nie poniósł odpowiedzialności za swoje czyny chociaż sąd nie zgodził sie z większością zarzutów prokuratury, w tym, zdaje się – głównym, o „zabijanie”.
Ziobro II, nagrodzony politycznie za swoje zachowanie, będzie lekarzy załatwiał jeszcze prościej. Świadomość lekarzy, że wisi nad nimi Ziobro ze swoimi agentami będzie prowadzić do postaw medycznie zachowawczych, niepodejmowania nawet najmniejszego ryzyka lekarskiego – które przecież jest nieodłączną częścią zawodu, zwłaszcza w niektórych specjalnościach medycznych – byle tylko zminimalizować jakiekolwie ryzyko, że o 4 w nocy do mieszkania lekara włamie się sekcja specjalna policji z karabinkami gotowymi do strzały wraz z ekipą TVPiS, która w porannych wiadomościach pokaże lekarza wywlekanego z mieszkania. Zabił-nie zabił, nieważne. Ważne, że padło podejrzenie, równe z wyrokiem, jak nie sądu, to wyrokiem społecznym. W takich i podobnych warunkach nawet najbardziej kompetentny lekarz z góry przegrywa w każdym konkursie na stanowisko. Komisja nie weźmie na siebie przecież „wspólnictwa” skoro „jest podejrzenie”. Podejrzenie ma to do siebie, że jest zakaźne: kto popiera podejrzanego, albo tylko się od nigo nie odcina, sam staje się podejrzany.
Był taki jeden co mordował lekarzy ,jak nie miał innych pod ręką.
Swietny przyklad z konkursikiem na dyrektora szpitala: problem w tym ze taka sytuacja byla mozliwa w dotychczas obowiazujacym systemie prawnym.
i co? Przez ostatnie 2 lata cos takiego sie zdarzylo: wyeliminowano KOGOKOLWIEK z ubiegania sie o jakiekolwiek stanowisko robiac mu proces karny?
Jesli tak to moglbym prosic o szczegoly?
Imponuje mi bardzo dezynwolturka autora: dzis sedziowie sa niezawisli w orzekaniu, ale kiedy tylko w zycie wejda zmiany w ustroju sadow beda oni jak jeden maz podatni na naciski. Co wiecej- beda sie do tych naciskow przychylac w swych orzeczeniach.
Znaczy dzis ludzie o nieskalanych charakterach, jutro sprzedajne szmaty…
Wystarczy im tylko ustroj sadow zmienic.
To wlasnie chciales autorze napisac?
Mamy historie ewidentnych wpadek srodowiska lekarskiego: lowcy skor, krakowski kardiochirurg (akcja Mengele-pamietacie panstwo czy i jesli tak to za co zostal skazany), noworodki umierajace na szpitalna sepse, jakas Szwedka przerobiona przez kosmetycznego chirurga na warzywo,byly szef krakowskiej kliniki kardiochirurgii bedacy wraz z zona wlascicielami przychodni z ktorej pacjenci kierowani sa do tegoz szpitala…
Mamy sprawe prof.Chazana i decyzje wobec niego podjete przez dzialaczke zupelnie innej niz PiS partii. Decyzje ktore teraz odkrecaja niezawisle sady.
I co? Nadal dziewice? Nadal mitologiczny fachowiec z dlugim stazem kontra czlowiek z nikad ale z poparciem pewnej partii?
Nb. sadze ze po przeprowadzeniu zmian w ustawodawstwie ustroju sadow p.Kaczynski/Szydlo dokonaja zmiany na stanowisku Ministra sprawiedliwosci. By rozpoczeta prace na rzecz odbudowy polskiego poczucia sprawiedliwosci prowadzil ktos inny. P.Ziobro moglby natomiast zabrac sie za przwodniczenie komisji do spraw projektu nowej konstytucji.
marcin lazarowicz
Mściwość nie popłaca.
@neospasmin
Szanowny Panie Lazarowicz,
po pierwsze, proszę przyjąć wyrazy uznania za podpisanie swojego krytycznego postu własnym nazwiskiem, bo nie jest to niestety powszechnie przyjęta praktyka.
Z tym większą przykrością pozwalam sobie stanowczo stwierdzić, że:
1. posługiwanie się przyjętym przez ekipę Kamińskiego i Ziobry haniebnym kryptonimem sprawy doktora G., jako argumentem w dyskusji uważam za równie haniebne. Nazywanie nazwiskiem wielokrotnego, sadystycznego mordercy sprawy dotyczącej człowieka oskarżonego (bo nie skazanego) o nieumyślne spowodowanie śmierci chorego i skazanego za korupcję może świadczyć o nieuctwie, głupocie, skrajnie złej woli, albo o połączeniu tych zjawisk.
2. profesor Chazan uprzedmiotowił swoją pacjentkę w imię własnych przekonań i manipulował nią, by przeprowadzić swoja koncepcję postępowania. Nie wątpię, że niezawisłe sądy przywrócą mu niebawem całą chwałę.
3. ludzie są o tyle niezawiśli w swych decyzjach, o ile nie przeszkadza im w owym poczuciu niezawisłości zwyczajny strach .
Te trzy powyższe kwestie (i kilka innych, zawartych w Pańskim komentarzu) proponuję Panu przemyśleć. W tym celu, a także w celu ostudzenia Pańskich emocji, proszę Pana o wirtualne udanie się do funkcjonującego przy tym blogu Klasztoru Trzeźwych Myśli na najbliższy miesiąc, czyli o powstrzymanie się w tym czasie od publikowania komentarzy. Przypomnę dla porządku, że przeciwstawienie się owej prośbie będzie skutkowało usunięciem wszystkich kolejnych Pańskich komentarzy i trwałym wykluczeniem Pana z grona komentatorów.
Szanowny Panie Karczmarewicz
Lekarze powinni byc reprezentowani w sadach przez adwokatow oplacanych ze skladek lekarzy. Wszyscy polscy lekarze powinni byc ubezpieczeni w organizacji ktorej celem jest protekcja lekarzy w sadach przed konsekwencja bledow lekarskich. Intencja zawodu lekarza jest pomoc pacjentowi dlatego sady karne nie powinny byc tymi sprawami zainteresowane. Reforma sadownictwa jest niezbedna w interesie lekarzy. Obecny system gdy lekarz z powodu normalnych komplikacji leczenia jest scigany przez prokurature stawia Polske w grupie krajow dziwnych.
Slawomirski
neospasmin
26 lipca o godz. 10:57 32959
Szanowny Panie neospasmin
Pragne przypomniec ze pacjenci umierali i umieraja na sepse. Do tej pory lekarze nie wiedza dlaczego. Jesli Pan wie prosze napisac do komitetu noblowskiego.
Slawomirski
Doktor G o ile mi wiadomo, ma nazwisko: Garlicki. Doktor Garlicki jest wybitnym specjalistą i nie ma się czego wstydzić. To Ziobro powinien się wstydzić za to, że on lub jemu podległe służby akcji wrobienia doktora Garlickiego nadały kryptonim „Mengele”. Jak taki człowiek może w ogóle być ministrem???
Sprawa jest dość szczegółowo opisana tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Sprawa_Miros%C5%82awa_G.
Zwraca przy tym uwagę NIEWIEDZA DZIENNIKARSKA, która potem przekłada się na opinie społeczną:
G to doktor G., D to lekarz dyżurujący
G: No i co. Po co Jasiek tam siedzi, przecież pan może siedzieć przy tej pompie, przecież nie ma problemu.
D: To nie o to chodzi, doktorze, żeby siedzieć. Jest osiemset na godzinę drenażu, to się odsysa. Jasiek to później z powrotem recyrkuluje. To jest jeden wielki bełt. No dla mnie…
G: Jakoś se to weźcie Wojdyłę i spróbujcie odłączyć to, a jak się nie uda to tyle, no bo co, przecież nie będziecie siedzieć cały weekend
D: Jak odłączymy to będzie pa, od razu
G: Ale na sali operacyjnej to trzeba zrobić
D: Woda ucieka poza łożysko, no wszystko…
G: Słuchaj trzeba odłączyć, słuchaj to co mówię
D: Tak jest
rozmowa 2:
G: Wojdyga, sala operacyjna. To się nazywa próba usunięcia centryfugi, nieskuteczna i trudno, no bo co więcej zrobić
D: No właśnie..
G: Przecież nie możesz tego odłączyć
D: Nie, ale ja właśnie do doktora dzwonię, żeby powiedzieć…
G: Wiem, ale nie możesz odłączyć tego na IT
D: Nie
G: Tylko musisz na sali, no trudno i wiesz
D: Tak jest
G: I powiem ci uczciwie, trzeba było tego chorego nie przeszczepiać, tylko tydzień trzymać i wyrównać i dopiero wtedy
Gazeta zinterpretowała je na niekorzyść chirurga:
„Może z nich wynikać, że Mirosław G. kazał odłączyć pacjenta po to, żeby koledzy ze oddziału nie musieli spędzać na dyżurze całego weekendu. Lekarze zwracali uwagę dr. G., że odłączenie urządzeń oznacza natychmiastowy zgon.”
Tymczasem co napisał o tej samej sytuacji niemiecki ekspert?
„Nie została stwierdzona śmierć mózgu pana Gołąba przed decyzją o odłączeniu systemu wspomagania krążenia pompą centryfugalną. Jednak także stwierdzenie śmierci mózgu nie jest tu konieczne. Zwyczajem panującym na całym świecie jest, że działania lecznicze kończy się wtedy, gdy nie ma już nadziei na uratowanie życia człowieka na dłuższą metę, a tylko przedłuża się jego umieranie.
…
Podjęto decyzję o wszczepieniu tzw. pompy centryfugalnej. Pompa centryfugalna została użyta 8 grudnia 2006 roku dla wspomagania lewokomorowego. Mimo tego zabiegu ciśnienie tętnicze krwi pacjenta po operacji było na takim poziomie, który na dłuższą metę nie dawał szans na utrzymanie go przy życiu. Według dokumentacji medycznej doszło do martwicy części obwodowych rąk i nóg oraz penisa. Zgodnie z epikryzą jeszcze tego samego dnia zdecydowano odłączyć wspomaganie krążenia, pacjent zmarł 9 grudnia.”
Sprawa doktora Garlickiego to powinna być dla Ziobry ORAZ DZIENNIKARZY taką sprawą Dreyfusa. Nie była. Dalej poglądami społeczeństwa rządzą durnie. A doktorowi Garlickiemu państwo polskie (i redakcje wielu gazet) powinno wypłacić duuuże odszkodowanie.