Odpłatne studia medyczne? Gowin w słusznym zapale topi tonącego
Polski system opieki zdrowotnej tonie – z powodu braku ludzi. Niestety, kolejni potencjalni ratownicy zgodnie prezentują niewątpliwą przewagę entuzjazmu nad precyzyjnym myśleniem.
Punkt wyjścia jest prosty: mamy narastający niedobór personelu medycznego, który daje się odczuć mimo ostentacyjnego ignorowania prawa pracy przez osoby odpowiedzialne za jakość opieki zdrowotnej. Jedną z przyczyn owego niedoboru jest emigracja. Jeżeli wierzyć marszałkowi Karczewskiemu, to rocznie wyjeżdża z Polski tysiąc lekarzy, a ostatnio także co najmniej 20 tys. pielęgniarek.
Decydenci podeszli do sprawy hydraulicznie: skoro ubywa, to trzeba po prostu zwiększyć napływ i zahamować odpływ.
Z dopływem było prosto. Zwiększono liczbę miejsc na uczelniach medycznych, zwiększając liczbę takich uczelni.
Za poprzedniej ekipy minister Arłukowicz – jako mistrz zarządzania kreatywnego – postanowił ponadto zlikwidować staż podyplomowy. W ten sposób w jednym roku na rynek pracy weszłyby dwa roczniki i świeżo po wygranych wyborach w 2015 r. (że też on, biedny, wierzył w taką możliwość…) mógłby pochwalić się spektakularnym sukcesem… Cóż, nie wyszło. I słusznie.
Odpływ postanowiono załatwić chirurgicznie, w najgorszym tego pojęcia znaczeniu – czyli z dużym zdecydowaniem, ale za to bez zbytniej finezji intelektualnej. Cóż, znam wielu cudownie finezyjnych chirurgów, ale twórca rozwiązania, o którym mowa – dr Karczewski – wyraźnie do nich nie należy. Rozwiązanie polegało na tym, że każdy lekarz powinien odpracować koszt swoich studiów w ciągu 15-20 lat od ich zakończenia. Wartość studiów wycenił na 500 tys. zł.
Prosta arytmetyka wskazuje, że w zależności od przyjętego przez marszałka okresu spłaty lekarz musiałby rocznie zwracać 25-33,33 tys. zł. Czyli 2083-2778 zł miesięcznie. Znając dochody rezydentów, wszystkich ich trzeba by natychmiast wziąć na garnuszek opieki społecznej, bo na mieszkanie i wyżywienie z pewnością nie będą mieli skąd wziąć. Hm, za moich młodych lat mawiano: „duży chirurg – duże cięcie, mały chirurg – małe cięcie”. Marszałek najwyraźniej musi być naprawdę dużym chirurgiem. A przy tym był chyba łaskaw zapomnieć o swoich zarobkach z początku kariery zawodowej. Chyba że radził sobie finansowo jakoś inaczej (wzorem Człowieka Wolności pozwolę sobie nie sprecyzować, co mam na myśli – to świetna socjotechnika). Jednak nie w pieniądzach tak naprawdę rzecz, o czym za chwilę.
Minister Gowin ma koncepcje znacznie bardziej wyważone. Zadeklarował, że studia będą bezpłatne, a zwracać ich koszt trzeba będzie tylko wówczas, gdy lekarz będzie chciał opuścić Polskę na stałe. Czyli wszystko powinno być jasne. Ci, którzy zostają, nie mają się czego bać.
Dodatkową zachętą powinny stać się plany wsparcia dla tych młodych lekarzy, którzy mają ambicje naukowe lub akademickie. Przedstawił je w niedawnym wywiadzie podsekretarz w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego prof. Łukasz Szumowski. W poprzednim wcieleniu – liczący się kardiolog, specjalista leczenia zaburzeń rytmu serca. Założenia wyglądają naprawdę atrakcyjnie.
Podsumowując, władza sugeruje, że jeżeli młody lekarz nie zechce emigrować, będzie miał się znakomicie. Prawda to? Nieprawda. Opowiedzmy sobie o tym, czego minister Gowin nie wie albo czego nie zechciał przemyśleć.
Zacznijmy od prawdy oczywistej: minister Gowin (tak jak wcześniej marszałek Karczewski) proponuje zahamowanie emigracji lekarzy przy pomocy represji, pomijając jednocześnie przyczyny owej emigracji.
O tych przyczynach napisano już wiele (na przykład tu, że pozwolę sobie na małą autopromocję), ale może w skrócie przypomnę najważniejsze.
Skandalicznie niskie wynagrodzenia stażystów i rezydentów są powszechnie znane. Nie ma drugiego zawodu, w którym wykształconemu człowiekowi, grubo po trzydziestce, płacono by tak marne grosze za tak ciężką i odpowiedzialną pracę.
Owe niskie pobory skłaniają szukania dochodów w dyżurach. Suma podstawowego czasu pracy, dyżurów obowiązkowych i dyżurów dodatkowych sprawiają, że łączna liczba godzin pracy zdecydowanie przekracza oficjalne normy – z absolutnym pogwałceniem prawa pracy. Rząd, a zwłaszcza minister zdrowia, nie przejmują się tym absolutnie. Dyżurujący niebezpiecznie dużo (dla pacjentów i dla siebie) lekarze pomagają zamaskować przed opinią publiczną problem dramatycznego niedoboru kadr wśród „białego personelu”. Minister, tak pryncypialny w wielu etycznych kwestiach, w tym przypadku wykazuje zdumiewającą elastyczność.
System rekrutacji na specjalizacje jest nie do przyjęcia z punktu widzenia zwykłej przyzwoitości. Podczas gdy maturzyści mają prawo złożyć dokumenty w kilku uczelniach w Polsce na różnych kierunkach, to kandydaci na lekarzy specjalistów muszą grać va banque, bo pozwala im się aplikować tylko na jeden kierunek. Niechęć do zmiany tego stanu rzeczy jest, z jednej strony, świetnym wykładnikiem intelektualnego lenistwa ministra zdrowia i jego wesołej gromadki, z drugiej – ostentacyjnego lekceważenia młodych lekarzy, a z trzeciej – kompletnego braku wyobraźni co do możliwych następstw.
Również realizacja programu specjalizacji nierzadko jest fikcją. Albo raczej loterią. Jeżeli specjalizant ma szczęście, nauczy się czegoś. Jeżeli nie – będzie przekładał papiery w swoim oddziale lub tym, który miał go szkolić. Nie wszędzie też szkolący lekarze gotowi są podzielić się swoją wiedzą z młodzieżą. Egzamin też w zbyt wielu elementach jest formą hazardu, a nie wyważonym sprawdzeniem specjalistycznej wiedzy, ale to kwestia w tym kontekście drugorzędna. Z moich rozmów z młodymi lekarzami (co jest oczywiście subiektywnym spostrzeżeniem, bez żadnej mocy statystycznej) wynika, że szeroko pojęty system specjalizacji jest znacznie silniejszym bodźcem do zmiany kraju pobytu niż kwestie płacowe.
Nepotyzm jest chorobą toczącą polską publiczną służbę zdrowia. Wbrew potocznym poglądom dotyka przede wszystkim młodych lekarzy, a nie konkurentów do ordynatur. Bo nieważne, co umiesz i jak się starasz, jeżeli w tym samym oddziale pracuje latorośl kierownika. Córka szefa rozpisywana do większości zabiegów operacyjnych – wszyscy inni odsunięci są na boczny tor. Syn szefa otrzymujący ważne merytorycznie funkcje – mimo że kompetencje większości pozostałych członków zespołu są zdecydowanie wyższe. Nepotyzm szczególnie dotkliwie odczuwany jest w specjalnościach zabiegowych. Tam, gdzie uczący się lekarz powinien mieć oczywiście dużo w głowie, ale również w palcach. Innymi słowy – gdzie musi wykonać własnoręcznie (oczywiście pod nadzorem) pewną liczbę procedur, by osiągnąć pewien poziom. Efektem jest frustracja bezlitośnie „wycinanych” specjalizantów – mogąca przeradzać się w chęć szeroko rozumianej zmiany klimatu. W Polsce nepotyzm jest w teorii prawnie niedozwolony, ale realizacja jej pozostaje, również w tym przypadku, uroczą utopią.
Jak wyraźnie widać, jest co naprawiać, zanim sięgnie się po represje. Widać również, że wspaniałe perspektywy roztaczane przez wiceministra Szumowskiego przed przyszłymi (lub obecnymi) badaczami i akademikami kompletnie nie zmienią motywacji lekarzy praktyków, bo w ogóle ich nie dotyczą. Nie można zaś traktować lekarzy praktyków różnych specjalności jako zaniedbywalnego, gorszego sortu, bo to oni biorą na siebie główny ciężar gry o zdrowie i życie pacjentów, a poza tym jest ich zwyczajnie dużo więcej.
Oczywiście, w pełni uzasadnione będzie stwierdzenie, że minister Gowin nie ma możliwości naprawienia błędów i wypaczeń systemu, bo leżą one, najzwyczajniej w świecie, poza jego kompetencjami. No dobrze, ale skoro wymyślił taki projekt, to powinno mu wystarczyć wyobraźni na zrozumienie, że próbuje zmienić fragment większej całości, integralnie z nią związany. I że powinien uzgodnić ten projekt z ministrem zdrowia, analizując wspólnie potencjalne konsekwencje, korzyści oraz ryzyko wynikające z następstw jego realizacji. W tym konkretnym przypadku jest to o tyle trudne, że minister zdrowia wypowiedział się sceptycznie o jego pomyśle. Być może zapowiada się więc kolejna dworska przepychanka na wpływy.
Co więcej, projekt może wzbudzić obawy wśród młodych lekarzy, sięgające daleko poza sferę czysto finansową. No bo skoro zamknie się im drogę ucieczki, to będzie można z nimi zrobić praktycznie wszystko. Na przykład:
– dowolnie modyfikować (czytaj: obniżać) wynagrodzenia
– dowolnie żonglować obowiązkowym czasem pracy
– wprowadzić – wzorem czasów wczesnego PRL – nakazy dotyczące miejsca pracy i kierunku specjalizacji
– ograniczyć możliwość pracy w instytucjach niepublicznych lub zabronić jej w ogóle.
Nazbyt apokaliptyczne? Jeżeli przypomnicie sobie Państwo, jakie manipulacje szeroko rozumianym prawem wydawały się latem 2015 r. niewyobrażalne, a jakie okazały się później najzupełniej możliwe, to być może zmienicie zdanie. Żyjemy w kraju i czasach Realpolitik, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie będę zanudzał ich przypominaniem.
Jaka może być realna konsekwencja pomysłu ministra (i pana doktora-marszałka)? Ci, których będzie na to stać, wyślą swoje dzieci na studia za granicę, choćby do Berlina czy Pragi. Dopóki jesteśmy w Unii Europejskiej, jest to nie tylko możliwie, ale i niedramatycznie drogie. Jeżeli Unia się rozsypie lub obrazi się na nas (a raczej Człowiek Wolności na nią), to też specjalnych barier być nie powinno. W Niemczech niedobór lekarzy jest znaczący. Dla reszty pozostaną uczelnie krajowe, ale będzie to selekcja negatywna, bo jeżeli ktoś godzi się na zadekretowane niewolnictwo, to albo jest desperatem, albo liczy, że jakoś sobie poradzi. Czyli nadejdzie czas cwaniaczków. Biada pacjentom. Dzisiejsza rzeczywistość może być wspominana przez nich jako raj utracony, mimo że dzisiaj nikomu rozumnemu nie przyjdzie to na myśl.
Jest jeszcze jeden aspekt całej sprawy. System opieki zdrowotnej to nie tylko lekarze. Mamy dramatyczny, wciąż narastający niedobór pielęgniarek. Uciekają z zawodu ratownicy medyczni. I co? Nuda, panie dziejaszku, nic się nie dzieje. Rząd palcem w bucie nie kiwnął, żeby ten trend realnie odwrócić. Ten brak działań wobec sytuacji allied professionals (proszę wybaczyć, ale nie znoszę używanego u nas określenia „personel średni”) może przynieść katastrofę szybszą i dotkliwszą niż niedobór lekarzy. Ale na to ministrowi (a zwłaszcza marszałkowi) nie wystarczyło wyobraźni.
Mistrz Wojciech Młynarski zdefiniował kiedyś, że „prowincja” nie jest kategorią geograficzną, ale intelektualną. Zgodnie z tą definicją polega ona na braku dystansu oraz krytycyzmu wobec własnej osoby i własnych poglądów. W tym kontekście minister (tak jak wcześniej marszałek) okazał się politykiem prowincjonalnym. Swoimi nie w pełni przemyślanymi pomysłami może doprowadzić do szybszego zatonięcia tonącego polskiego systemu opieki zdrowotnej.
Komentarze
Studia są płatne w wielu krajach ponieważ są kosztowne, dają gwarancję dobrze płatnej pracy (nie w Polsce), są fundowane przez tzw taxpayers. Wprowadzenie tej zasady jest trudne ale konieczne. Albo będziemy szkolić lekarzy dla reszty świata.
Wszędzie bałagan. Zarządzają Misiewicze. Polska na arenie międzynarodowej robi za Jasia Fasolkę. Tragedia.
PS. Byłem tydzień na Borneo, odcięty od świata – odpocząłem. Ograniczam polskie sprawy do 30 minut dziennie.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich którzy tkwią w tym bagnie po uszy.
Płatne studia tu nic nie rozwiążą, większa liczba absolwentów medycyny także (Zielona Góra, Radom, Frycz w Krakowie itp.), skoro równocześnie obcinane są miejsca rezydenckie, pensja lekarza na specjalizacji to 2275/2400 zł na rękę (czyli ok. 70% średniej krajowej – więcej zarabia kasjer w Lidlu).
Mój kolega w Nieczech za tę samą robotę dostaje 8 razy więcej.
Tworzenie takich absurdów gdzie nasi rodacy są mistrzami omijania prawa jest ciekawym podejściem. Czyli lekarz ma odpracować? A jeśli nie jest się lekarzem to odpracować nie można… Coś czuję że na 5 roku nagle większość przyszłych lekarzy dostawała by demencji, której leczenie odbywało by się poprzez naukę w obcym języku.
Szkoda, że nikt nie pomyślał o zupełnie innym podejściu, czyli wsparciu w postaci darmowego akademika dla wszystkich przyszłych lekarzy i pielęgniarek. Dofinansowania wynajmu mieszkania na stażu już dla lekarzy. I dopiero od tej marchewki można myśleć o kiju, czyli jeśli nie zaliczysz egzaminów musisz pokryć 50% kosztów akademika.. boli i motywuje.. Na stażu raczej nie szukał bym kija ale raczej dzięki mieszkaniom kierował na specjalizację tam gdzie są lekarze potrzebni bo owszem może każdy chce pracować w dużych środkach miejskich ale szpitale są wszędzie, a wizja mieszkania po kosztach w małym mieście też może być atrakcyjna.
Panie Stefanie miły, powybrzydzać liturgicznie rozumiem, trzeba. Służba nie drużba. Ale potem poprosiłbym coś z sensem zaproponować. Coś sensowniejszego niż zaproponowanie lekarzom niemieckich pensji w Polsce, aby nie wyjeżdżali. Może kontrakty? Bezpłatne studia w zamian za X lat odrobku w polskiej służbie zdrowia albo płać pół bańki i aj la wiu, jedź gdzie chcesz?
Podzielam pogląd swider666.
Bardziej logiczny byłby system stypendiów finansowanych przez służbę zdrowia, ale ta permanentnie nie ma pieniędzy.
I jak ów minister chce to wyegzekwować? Przecież marnie płaci dzisiaj rząd lekarzom po studiach. I to się nie zmieni, bo zawsze będą ważniejsi jacyś Misiewicze, niż lekarze.
Każde studia naszych dzieci opłacamy z naszych podatków, za ich utrzymanie płacimy sami, więc niech się Państwo od nas rodziców odpieprzy, bo nijak do tego nie dokłada. Wszystko się odbywa w ramach naszych pieniędzy, a nie Państwa. Jak Państwo zacznie sponsorować studia, abstrahując od kosztów podatków i wkładu rodziców… proszę bardzo. Na razie, po raz kolejny chce te koszty po raz kolejny przenieść na mnie, jako rodzica (BO TAKA JEST PRAWDA !!!). Jeśli Pan, Panie Ministrze Gowin, nie zauważył, że koszty specjalizacji dodatkowo pokrywają rodzice lekarza, to Pan nie wie, gdzie mieszka…
Kroicie mi emeryturę i chyba wystarczy…. Ile w końcu macie tych Misiewiczów do nachapania??? No ile?? Może by tak zacząć od tego, że skoro każecie płacić za wykształcenie, to obsadzajcie stanowiska wykształconymi ludźmi, a nie koleżkami bez wiedzy,,,,
Waszym herbem, Ministrze Nauki, jest ów Misiewicz… obecny wysoko postawiony pracownik MON, co to jako pomocnik aptekarski nosił kartony z lekami… I chyba wystarczy tych Pana przemyśleń… bo już szkoły sprowadzacie do miary gubernatora Guberni Hansa Franka… który wymyślił, że Polak ma liczyć, co najwyżej do 100. A to był już XX wiek… Pan zgodził się na to, aby polskie szkolnictwo sprowadzić do czasów XIX wieku, czyli za rozbiorów. Szkoda gadać… cofacie nas jak diabli…
Absurdalne pomysły. Kolejny raz traktuje się lekarzy jako jakichś innych ludzi. Studia w Polsce są bezpłatne, więc i studenci medycyny nie płacą.
Rząd jak to ten rząd – marzy mu się sytuacja sprzed 1989 i szafowanie paszportami.
Nie ma tu jednak żadnego dobrego rozwiązania, z bardzo konkretnej przyczyny zresztą.
Tą przyczyną jest stanie w rozkroku – Polska jest w Europie daleką prowincją jak (przykładowo) białostockie w Polsce. Ale białostockie będąc prowincją jest nią pełną gębą, tzn. nie pretenduje do samowystarczalności i samostanowienia. Polska natomiast zachowuje się jakby tą prowincją nie była.
W efekcie białostockie może coś od metropolii wymagać – na przykład działań dla wyrównania gęstości lekarzy między poszczególnymi prowincjami. A Polska może tylko grozić wykształconym w niej lekarzom, nie mając żadnego wpływu na decyzje metropolii w tej sprawie, bo sama sobie ten wpływ odbiera nie chcąc przyznać, że ta sprawa leży w gestii metropolii właśnie.
Jest rzeczą kompletnie naturalną, że statystycznie ci najbardziej przedsiębiorczy, zdolni i mobilni emigrują z prowincji do metropolii, czy patrząc z poziomu ściany wschodniej w Polsce na Warszawę, czy z poziomu Polski na Europę Zachodnią. Tej migracji rząd prowincji nie zatrzyma, rząd metropolii może jej skutki złagodzić.
Ale nic się nie da zrobić poza budowaniem murów granicznych, zakładaniem kajdan i strzelaniem do przekraczających granicę, jeśli się tego nie przyzna.
P.S.1
Oczywiście można tę sytuację pogarszać albo polepszać, jak wskazuje nam autor bloga, ale realia są takie, że politykom to dość obojętne, oni mają swoją rzeczywistość i kliniki. Mówię „politykom”, bo to wcale nie o PiS chodzi, nie znam żadnej partii, która ośmieli się głośno przyznać do tezy o Polsce jako prowincji.
P.S.2
Może czas powiedzieć sobie też jasno, hasło „Polska może być biedna, aby była katolicka” oznacza też, że leczenie będzie polegać na odprawianiu egzorcyzmów na stadionach.
Szanowny Panie Karczmarewicz
Trzeba sie cieszyc z tego ze polscy lekarze emigruja. Ktos ewidentnie ich potrzebuje. Teraz nalezy tak zrobic aby zachecic ich do pozostania w kraju. Jest to bardzo proste. Odpowiedia oferta finansowa zalatwia sprawe. Nie rozumiem niecheci do ekonomicznego rozwiazania problemu. Czy Polske stac na biednych i niewyksztalconych lekarzy. Czy Polacy chca byc leczeni przez slabo wynagradzanych lekarzy. To sa podstawowe pytania w tej sprawie. Po odpowiedzi na te dwa pytania mamy probmem rozwiazany. Od ludzi dobrze oplacanych mozna wymagac duzo a od slabo wynagradzanych malo. Komusze myslenie przesladuje Polakow do dzis a wine za to ponosi kreska Mazowieckiego. Kraj powinien byc odkomunizowany zaraz po 89 roku. Tak sie nie stalo i takie sa do tej pory konsekwencje tego powaznego zaniedbania.
Slawomirski
Ciekawe, co na to powie Misiewicz?
Przypomnial mi sie ostatni minister zdrowia PO. Grozil pielegniarkom utrata pracy w przypadku strajku. Arogancja wladzy jest niesamowita w Polsce.
Slawomirski
rs_,
W samą dziesiątkę!!!
Polska, wchodząc do UE, z jednej strony dostała niebywałą szansę na dołączenie do cywilizacji (a cywilizacja to nie tyle autostrady czy czołgi, ale przede wszystkim to, co jest w głowach, czego konsekwencją jest sprawne państwo, a dopiero mając sprawne państwo, można myśleć o tych autostradach i czołgach), a z drugiej strony europejskie zasady swobody przepływu ludzi, towarów i idei obnażyły tę naszą prowincjonalność *bezlitośnie*. Żeby płacić personelowi medycznemu tyle, co w Niemczech, trzeba mieć mniej górników, mniej rolników, mniej 35-letnich mundurowych emerytów, a więcej edukacji, nauki, badań i opartego na nich przemysłu.
Redaktor myli sie,piszac o ‚slusznym’ zapale. Otoz jest patologia polska, i tylko polska, ze lekarze i pielegniarki zarabiaja w okolicach najnizszej krajowej. Nawet w krajach Trzeciego Swiata lekarze i pielegniarki to zawody z klasy wyzszej i sredniej. Jak dlugo personel medyczny nie zacznie otrzymywac przyzwoitych zarobkow,tak dlugo zwyczajnie go nie bedzie i tyle.
Metoda na ominiecie niewydarzonych pomyslow Gowina jest banalnie prosta: studia w Czechach badz na Slowacji, czy nawet na Ukrainie. Medycyna jest wszedzie taka sama,a nie ma nawet bariery jezykowej.
Studia medyczne jak i inne powinny być płatne.
Tak jak w wielu innych krajach na świecie finansowane z odpowiednich pożyczek.
Z odpowiednim systemem spłat.
To absurd by wciąż srednio bogate państwo polskie i całe społeczeństwo inwestowalo setki tysięcy w specjalistę dla Wielkiej Brytanii…
Dla jasności…takie pożyczki spłaca się dopiero (Np. Australia) po osiągnięciu pewnego poziomu zarobkó. Rozwiązania są dostępne.
Dziwi mnie to uzalanie się nad losem biednych lekarzy…gdy na to 500 tysięcy złotych składają się dziś wszyscy. Również ci zarabiający 3 razy mniej od lekarza w Polsce i 20 razy mniej od tego samego lekarza ale już w UK.
Oczywiście , że studia powinny być płatne dla wszystkich . Student studiując w Polsce za darmo, powinien się zadłużać wobec polskiego podatnika. Po skończeniu studiów i podjęciu pracy w Polsce, jego dług wobec podatnika mógłby być anulowany po 15 latach pracy.
Gdyby nie dotrzymał tej umowy, jaką podpisał na początku studiów, student powinien być zmuszony do spłacenia tego długu z własnych zarobków lub przez zagraniczną firmę która zatrudnia dłużnika wobec polskiego podatnika.
woytek
21 lutego o godz. 3:31 32563
Rozumię, że gdyby po kilku latach studiowania, państwo wszechmogące nie potrafiło by zapewnić absolwentowi pracy, to państwo wszechmogące zwracało by koszty studiowania absolwentowi.
Miałem się więcej nie wypowiadać ale, że temat jest mi szczególnie bliski nie mogłem sobie darować.
1.) Bardzo trafny felieton Panie Doktorze.
2.) Podobno całe to zamieszanie o płatne studia TYLKO medyczne to taka gra pana G. oraz Pana Księcia. Gra w zlego i dobrego policjanta. Ponieważ Pan Minister Zdrowia powiedział ostatnio, że projekt 2 średnich krajowych BRUTTO dla lekarza rezydenta jest jak najbardziej realny rynkowo (naprawdę tak powiedział) , ale nierealny dla budżetu MZ to kraju na to nie stać tzn nie stać nas na kadrę lekarską.
W najbliższym czasie pod obrady sejmu ma trafic projekt o minimalnych wynagrodzeniach zawodów medycznych w ktorym rezydent ma zarabiać 1 średnią krajową z 2014!!! Roku, lekarz specjalista 1,27, a pielegniarka 0,6 …. ale takie zawrotne wynagrodzenie dostaną dopiero w 2022 roku. Ile to wtedy będzie sredniej krajowej – 55 %?!. Pozatym porozumienie zawodow medycznych zbiera 100 tys podpisów pod własnym projektem o pensjach minimalnych – a ponieważ nasi obecni wybrancy narodu zadeklarowali, ze żadnego projektu nie odrzucą jak źli poprzednicy to sie szykuje młyn i preludium do strajku. A plus do tego wszystkiego Sieć Szpitali ktorej boi się nawet pan G. – Przepis na piękną katastrofę gotowy.
3.) Lekarze nie wyjeżdżają tylko z powodu zarobków. 90 proc wyjechała z powodu blokowania przez tkz klan „profesorsko-ordynatorski” miejsc rezydenckich a nawet szkoleniowych wogole czyli nawet z rozpoczęciem haniebnego, ponizajacego wolontariatu są problemy. Dochodzi do takich absurdów że chociaz w moim województwie na wizyte w poradni endokrynologicznej czeka się nawet 4 lata to w ostatnich 4 rozdaniach było 1 miejsce rezydenckie i zero szkoleniowych – 1 miejsce na 2 lata gdy rynek spokojnie wchlonąłby 20 nowych endokrynologów… no ale wtedy stawki za wizytę prywatną raczej by nie spadły ale nie szybowaly by też w górę… kogo to obchodzi. Jeżeli konsultant wojewódzki w danej dziedzinie od lat nie zgłasza zapotrzebowania na miejsca rezydenckie chociaz kolejki są liczone w latach to dlaczego nie reaguje marszałek województwa (który o rezydentury wnioskuje do MZ), nie dziwi to Ministra ani szefostwa Funduszu Zdrowia?!
Tutaj nie chodzi o pieniądze tylko o brak możliwości specjalizowania się nawet nie w wymarzonej specjalizacji ale zgoenie z zainteresowaniami. Naprawdę nie każdy moze być patomorfologiem, pediatrą czy lekarzem rodzinnym – po co przez resztę życia męczyć siebie i pacjentów skoro ktoś przez całe studia interesował się np kardiologią a teraz ma do wyboru tylko 3 czy 4 specjalizacje wogole nie pokrywajace się z jego zainteresowaniami. Czy nie lepiej miec lekarzy pasjonatów w swojej dziedzinie a nie niewolników. Dla człowieka któremu pozwala się realizować pasję, na początku wynagrodzenie nie jest tak istotne. A skoro nie ma ani możliwości rozwoju zawodowego ani dobrych pensji w innych deficytowych dla państwa specjalizacjach (przepraszam – deficytowe mają podobno 200 zł wiecej, 2450 zl zamiast 2250 zl hehehehehehe dla lekarza z pełnym prawem) to o jakich kredytach za studia mówimy. To Państwo powinno płacić odszkodowanie za marnowanie ludziom życia i kariery w ponoć najbardziej deficytowym i najbardziej potrzebnym zawodzie w kraju a do tego zawodzie regulowanym (trzeba miec skończoną medycynę, nie da sie przekwalifikować programisty ani filologa).
4.) Czy nie można wzorem zachodu ale i Czech, Słowenii czy nawet Mołdawii uwolnić miejsc specjalizacyjnych – niech szpital decyduje, tak jak kazda normalna firma kogo mu potrzeba i ile lekarzy jest w stanie przyjąć na specjalizację. Po co jakiś konsultant np z Warszawy ma decydować o polityce kadrowej w Płocku.
A najlepiej byłoby zlikwidować rezydentury i tak jak w Niemczech ustalić tabelki minimalnych pensji w danym zawodzie/pozycji/ stażu pracy i niech szpitale zaczną same walczyć o pracownika tak jak świetnie funkconuje to w branży IT (świetne pensje na starcie, mieszkania, catering, karnety – no ale oni coś wypracowuja a ludzkie życie podobno bezcenne jest coś warte tylko przy urnie do głosowania a głosować może nawet osoba w stanie terminalnym więc…. ;-/ ). Niestety dziwnym trafem większość miejsc szkoleniowych/rezydenckich jest w dużych ośrodkach… na oddziałach konsultantów wojewódzkich i krajowych. Czemu mnie to nie dziwi….amen
#pieknakatastrofa #ostatnigasiswiatlo
Konował Naczelny
21 lutego o godz. 6:51 32566
Żona mojego bratanka musiala miejsca na specjalizacje poszukać w centralnej Polsce, bo w woj. śląskim bylo aż jedno miejsce.
I tak studia w Katowicach, praktyka w Łomży.
A kiedy pomyśleć o potomstwie, na którym tak zależy dojnej zmianie ?
A zapomnialem, im zależy na potomstwie od patologii, potomek wyksztalciucha raczej nie zaglosuje na dojną zmianę.
@Andrzej52
Państwo ma zwracać koszt wykształcenia jeśli nie zapewni odpowiedniej pracy. Uznanie!!! To się nazywa poczucie humoru, którego tak brakuje.
Zauważ też, że wynajęci przez popłuczyny PZPRu JackT, Woytek czy Falicz dostali instrukcję: Studia mają być płatne (albo po studiach masz być niewolnikiem państwa przez 20 lat). Tak jak w USA, które się przez to wali. Tyle, że kradnie ludzi z całego świata.
Ciekawe jest jednak coś innego: Jak zmienia się docelowo horyzont myślowy nowych właścicieli PL. Jeszcze niedawno byli to wykształceni otwarci na świat ludzie tworzący przyszłość. A teraz: Komu potrzebni wykształceni, niby po co? Dzisiaj ideał Polaka to matka Polka od rozmnażania za 500+. Najlepiej żeby nie wstawała z łóżka tylko robiła kolejne bachory, jak najwięcej. Inteligencja niepotrzebna, nawet lepiej gdyby to byli idioci, byle tylko umieli trzymać karabin i robić podchody w lesie. Niezła przyszłość.
Mnie też zadziwia, że różne Sławomirskie na starość wracają do tego poziomu. To fatalne skutki życia w Jackowie. Demencja to zapominanie o dzisiaj i ciągłe wracanie do 1989.
@ZWO
Ostatnie ostrzeżenie przed wykluczeniem. Może Pan/Pani mieć poglądy, ale musi Pan/Pani zachować elementarne formy, co nie wyklucza wyrażania zdecydowanie negatywnych opinii (polecam teksty Jeremiego Przybory). Jest mnóstwo innych miejsc w Internecie, gdzie nikt nie będzie tego wymagał. Proszę o chwilę autorefleksji, albo o powstrzymanie się od dalszego komentowania tego bloga.
Nawet sobie nie wyobrażacie jakie to naiwne.Po 15 latach przymusowej pracy w kraju z Polski wyjedzie nie tylko lekarz po studiach,ale też wykształcony specjalista/w tym czasie można zrobić nie tylko jedną,ale dwie specjalizacje-ja tak zrobiłam/,z niezłym doświadczeniem.Im dalej,tym lepiej dla tego lekarza.Czy nie lepiej więc zadbać od początku o tego przyszłego specjalistę,żeby mu chęć ucieczki nie przyszła do głowy?
@Konowal
„W najbliższym czasie pod obrady sejmu ma trafic projekt o minimalnych wynagrodzeniach zawodów medycznych w ktorym rezydent ma zarabiać 1 średnią krajową z 2014!!! Roku, lekarz specjalista 1,27, a pielegniarka 0,6”
Rząd może ustalić dowolnie wysokie wynagrodzenie, tylko jest jeden problem.
To wynagrodzenie musi ktoś sfinansować. Jeśli w systemie jest za malo, żadne regulacje nie pomogą. A wzorem 13,-PLN/godz obowiązującej stawki od stycznia, można każdą rządową głupote obejść, np. wynajmując lekarzowi który zarabia obowiązujące np. 5 tys, stetoskop za 1 tys/m-c.
@Andrzej Falicz
Na twoje też się składali inni (o ile jakieś studia skończyłeś), więc może stosownie do swych poglądów te pieniądze oddaj?
@andrzej52
Stetoskopy prawie wszyscy kupują za własne
mpn
21 lutego o godz. 17:49 32574
To był tylko przykład.
Tak sobie firmy poradzily z minimalna stawką 13,-PLN/h.
Tyle płaca np. sprzątaczce, ale potrącaja za np. wynajęcie odkurzacza.
Po prostu dekretowanie czegokolwiek niczego nie daje, zawsze sie znajdzie wyjście.
mpn
oczywiście,
że oddaje dług zarówno tzw HECKS jak i HELP..Ale jeżeli mam zły rok jeżeli chodzi o dochody państwo tego ode mnie nie wymaga.
Patrzę na budżet za 2015 r. Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Dotacje od Państwa na rok 150 mln. Studentów na uniwersytecie jest 10 tys., czyli rocznie polski podatnik wydaje średnio 15 tys. zł na jednego studenta medycyny. Za 6-letnie studia zapłaci 90 tys. Składa się to ze średnimi opłatami za studia medyczne w Europie – 10 tys. zł za semestr. Nawet, gdybyśmy wyceniali nasze studia po koszcie europejskim, a nie rzeczywistych wpłat z budżetu państwa, to mamy 100 tys. zł do oddania po 6 latach nauki. Skąd to 500 tys im się wzięło? Podręczniki student kupuje sam, amortyzacja budynku i sal zgodnie z budżetem uczelni jest zaniedbywalna. Jeśli chcą, żeby student medycyny przed wyjazdem oddał wszystko, co polski podatnik wyłożył na jego edukację, to niech to chociaż poprawnie obliczą. 90 tys., a nie 500 tys.
Gdybym ja jako maturzysta stanął przed wyborem albo studia w Polsce, teoretycznie jeszcze za darmo, ale być może jeśli będę chcieć wyjechać muszę spłacić pięciokrotność ich rzeczywistej wartości, a jeśli nie wyjadę, to być może mnie gdzieś przesiedlą i zamiast upragnionej specjalizacji neurochirurgicznej, do której czuję się powołany, przydzielą mi geriatrię, bo akurat jest potrzebna w Polsce (jak tu niektórzy na forum proponują), albo zapłacenie od razu za naukę na uczelni niemieckiej czy czeskiej poprzez zaciągnięcie studenckiego kredytu, który zacznę spłacać 10 lat po skończeniu studiów. Ja wybrałbym to drugie. Z niewolnika nie ma pracownika.
Szanowny Panie Karczmarewicz
Ze smutkiem musze stwierdzic ze panstwo polskie jest brutalne i glupie tak samo jak wiekszosc jego obywateli. Panstwo polskie wyrzucilo z parcy pracownikow PGR-ow a teraz stara sie o zrobienie z lekarzy niewolnikow. Takie odhumanizowanie stosunkow miedzyludzkich jest niestety akceptowane przez wiekszosc panskich czytelnikow. Nie wiem kiedy sie to zmieni i kto to zmieni. Wiem ze czas na zmiany zostal zaprzepaszczony co widac po obecnych propozycjach rzadu.
Slawomirski
Nie zagłębiając się w kłody rzucane młodym lekarzom pod nogi, zapewne słusznie wskazane, polecam autorowi serial „Przystanek Alaska”. Stan potrzebował lekarza do zapadłej dziury gdzie żaden by nie przyjechał, więc opłacił mu studia za pracę na rzecz stanu. W liberalnych USA to podobno częsta praktyka. analogicznie, z moich podatków opłacam studia lekarza i w zamian chciałby mieć coś więcej niż uznanie ze strony Norwegów, Kanadyjczyków, że jest dobrze wykształcony. wynagrodzenia są niskie ale trzeba je porównywać z polską skalą a nie europejską.
1. Jeżeli student medycyny zamierza zostać w Polsce to nic nie płaci – ok. Jeżeli zamierza wyemigrować to $120K łatwo spłaci w ciągu 15 lat. Fundowanie stypendiów przez wiejskie gminy, z obowiązkiem odpracowania też jest stosowane na świecie.
2. Jeżeli jednak głównym powodem emigracji lekarzy (ale i młodych naukowców) jest blokada ich rozwoju profesionalnego przez nepotyzm, to Gowin niewiele tu zmieni.
Młodzi lekarze są blokowani przez starszych kolegów-ordynatorów, młodzi naukowcy blokowani przez dożywotnich trzymaczy katedr, prawnicy podobnie (tylko droga do zostania sędzią jest otwarta – dlatego mamy tylu młodych, niedoświadczonych życiowo sędziów), zapewne podobnie jest w urzędach i instytucjach.
NEPOTYZM jest tym rakiem który nas zjada.
Bez dogłębnego przeorania tego bagna nie widzę szans na poprawę.
Po lewej stronie Wisły – Polska.
Po prawej – Wolska.
Podzielić.
Jak Czechosłowację.
Następnie Polskę podzielić na 3-4 landy i przyłączyć do Niemiec.
Modlić się, aby chcieli brać.
Przestać wysilać swoje móżdżki na wymyślanie koła.
Stracą na tym polscy politycy, pracownicy mendiów, księża.
Zyska reszta społeczeństwa.
A Wolska i Wolacy niech robią to o czym stale marzą, czyli niech odzyskują Kresy i w parafialnych salkach bajdurzą o Wolsce od morza do morza.
**************************
Jeżeli @Gospodarz zechce mnie zbanować za „mendia” to proszę bardzo. Szostkiewicz od dawna żyje w swojej wirtualnej rzeczywistości gdzie np. martwi się losem milionów biednych Amerykanów, którzy pod Trumpem stracą opiekę zdrowotną.
A mój komentarz aby zamiast troszczyć się o losy mieszkańców innych kontynentów skupił się na powodach, dla których moja mama w Polsce miała czekać pół roku na operację usunięcia katarakty – red. eSz. gracko cenzuruje.
To jakie media jak nie przez en?
Kiedyś komentarze o przyłączeniu się do Niemiec pisałem jako prowokujący żart. Teraz, gdy UE coraz bardziej się chwieje, mój żart wcale nie wyglada tak głupio. Niemcy mają swoje problemy, idealnych państw nie ma na świecie. Ale miliony polskich emigrantów zagłosowało nogami za zamianą polskich rozwiązań na niemieckie problemy.
Moim zdaniem najlepsze byłyby Stany Zjednoczone Europy. Z docelowo takimi samymi różnicami między państwami jak między stanami w USA. Ze wspólnymi podatkami, ubezpieczeniami społecznymi i różnymi świadczeniami. Z podobnymi systemami edukacji i opieki zdrowotnej. Wspólnym wojskiem.
A nie żadna Europa ojczyzn.
Ale gdy do takich Stanów coraz dalej niż blizej, gdy nawet dzisiejsza Unia się chwieje, myślę, że przyłączenie jak najwiekszego kawałka Polski do Niemiec byłoby najlepszym rozwiązaniem.
Istnienie Polski jest szkodliwe dla miejscowej ludności.
Tak jak z Meksykiem i z USA. USA kiedyś napadły na Meksyk i najbezczelniej ukradły mu ogromny kawał terytorium. Dzisiaj każda próba referendum wśród ludności zamieszkującej zdobyte wtedy stany z pewnością potwierdziłaby dzisiejszy przebieg granic, a gdyby tylko zapytać mieszkańców Meksyku o ich zdanie, to śmiem twierdzić, że lwia wiekszość zagłosowałaby za przyłączeniem się do USA.
Gdyby tylko Amerykanie chcieli brać…
Gdyby tylko Niemcy chcieli brać…
„Moim zdaniem najlepsze byłyby Stany Zjednoczone Europy.”
też tak uważam, ale jesteśmy w mniejszości.
@zza kałuży
O tym dlaczego Niemcy nie pragną odzyskania naszych Ziem Odzyskanych jeszcze w latach 70-tych pewien Niemiec memu znajomemu. Pokazał mu krzesło wyprodukowane w jednej ze śląskich fabryk mebli mówiąc – ” krzesło to kosztowało 50 DM. Takie samo krzesło wyprodukowane w Niemczech kosztuje 150 DM. Jeśli przyłączylibyśmy te ziemie do Niemiec, to też musielibyśmy za nie płacić 150 DM, A skąd byśmy brali krzesła za 50 DM ?”
Skąd by brali lekarzy za 45 000 EUR ( tyle kosztuje 6 lat studiów lekarskich na poznańskim UM )?
Odpłatność za studia a wynagrodzenia za prace lekarzy to dwie rożne sprawy.
Nie ma studiów darmowych tylko rożni za nie płacą czyli mówiąc jerzykiem ekonomicznym – inwestują i jest rzeczą naturalną że oczekują zysków z tej inwestycji.
Tym „zyskiem” jest opieka medyczna sprawowana przez lekarzy nad tymi, którzy na ich kształcenie łożyli.
Inna sprawa to efektywność tej opieki. Jest ona pochodną poziomu wiedzy, dostępnej technologii ( sprzętu ) i organizacji służby zdrowia.
@zza kałuży.
Byłbyś dobrym folks-dojczem. Może nawet daliby ci robotę kapo w Treblince.
@JackT
Bardzo proszę o umiarkowanie w polemicznym zacietrzewieniu
Pokój nie jest dany na wieczność. Dzieki takim jak @JackT, czyli jak sobie wyobrażam dzięki takim jak on pisrydzykom, ludność dzisiejszej Polski pozostanie jeszcze bardziej bezbronna i jeszcze bardziej samotna niż była w 39-tym. Niestety dystans w technice zabijania posiadanej przez polskie i rosyjskie wojsko tylko się powiększył. Od 1920-go i od 1939-go.
Konflikty wybuchają, w Europie też.
Ja nigdy w życiu nie byłbym w stanie przewidzieć rozpadu Jugosławii i związanych z tym jatek. Podobnie do łba mi nie przyszło, żeby całkiem realne walki mogły wybuchnąć między Rosją a Ukrainą. Nie wyobrażałem sobie, w jak wyrachowany sposób mocarstwa tego świata mogą doprowadzić do tylu wojen na Bliskim Wschodzie, tylu setek tysięcy czy juz milionów trupów, wielu milionów rannych, milionów uchodźców. Cynizm, pogarda dla życia. W imię jakichś politycznych rozgrywek, w imię zbrodnicznych w swoim jądrze zamysłów.
Nie przyszło by mi do głowy, że polscy żołnierze będą wykorzystywać cudze wojny jako dobrą „okazję” do trenowania siebie i swojego sprzętu. Przecież to ostateczne ku*ewstwo.
W Polsce – i to wszystkie ekipy rządzące od lewa do prawa – nazywały tych praktykujacych na cudzej tragedii „misjonarzami”. Tfu.
Powtarzanie kropka w kropkę międzywojenne pożal się boże „koncepcje” politycznych sojuszów skończy się nie tak samo, tylko dużo gorzej. Wtedy Polacy zapłacili sześcioma milionami trupów i niezmierzonymi zniszczeniami. I zero zmądrzenia. Zero pomysłów na nowy sposób ochrony zamieszkałej w Polsce ludności. Stare sposoby dobrze znamy. Inni nas zdradzą a sami będziemy zbyt słabi. Wrogowie zbyt cyniczni i zbyt okrutni. Dlaczego d*bile przy władzy nie wyciagaja wniosków?
Amerykanie?
Amerykanom ciężarówka w Bejrucie zabiła ponad 200 marines.
Prezydentem był wtedy podobno najbardziej nieustraszony prezydent wszechczasów. I co? I co zrobił ów dzielny kowboj? Podwinął ogon i zabrał tych jeszcze niepozabijanych marines z Bejrutu.
Czarne skrzynki od ruskich Trump pomoże nam odzyskać?
Reagan na czarne skrzynki koreańskiego samolotu czekał 6 lat i się nie doczekał. Bush czekał dodatkowe 3 lata. To razem 9 czy 10, już nie pamiętam.
A w tym locie zginął amerykański kongresman. Nie jakiś naturalizowany szarak z Chicago.
Ja nie liczę ani na NATO ani na USA. Ja tylko nie mam żadnych gwarancji że w następnym konflikcie nie zginie 12 mlionów Polaków. To przecież tylko kilka głowic w kilka miast jakiegoś prowincjonalnego kraiku.
Ilu Amerykanów przejmie się wyparowaniem Bydgoszczy? Ilu to wymówi?
Niepodległa, samoswoja Polska to cudowny pomysł klechów na kolejne miliony krzyży, pogrzebów, męczenników, bohaterów, piosenek, hymnów, modlitw, relikwii, wierszy, koncertów, procesjii, świątyń ku czci. Ale to nie jest miejsce do życia dla śmietelnych ludzi przejmujących się swoim doczesnym życiem.
@Konstanty_666
Dlaczego 10000? Nie ma na uniwersytecie innych kierunków? Studentów medycyny jest kilkaset (z 200 na roku?) razy 6 lat. Inni to inne kierunku. Tańsze bądź droższe. Średnia dużo nie powie. Tutaj nie chodzi o budynek czy sale. Tutaj chodzi o ćwiczenia. O pensje wykładowców. O wyposażenie laboratoriów do nauk podstawowych. Szpitale kliniczne. W których statystycznie na lekarza przypada mniej pacjentów. A stomatologia z ich drogimi fantonami?
Natomiast nie twierdzę, że to ma jakikolwiek związek z 500000. To coś jak 500+, ma brzmieć i wywoływać efekt.
@zza kałuży, andrzej52
To prawda, jesteśmy w mniejszości, tym niemniej jakaś część Polaków emigrujących na zachód podejmuje de facto taką właśnie decyzję: nie chcemy już, aby nasz rząd znajdował się w Warszawie. Chcemy, aby mieścił się w Berlinie, Londynie, itd. Są to racjonalne decyzje tych ludzi, którzy porzucają polskie bezhołowie na rzecz krajów lepiej zorganizowanych i zarządzanych.
Najgorsze jest to, że oficjalny i promowany przez polskie państwo model patriotyzmu stanowi po prostu nobilitację głupoty (patrz: dzieje katastrofy smoleńskiej). Kiedyś, w jakimś nieszczęsnym punkcie dziejów, wzbudziliśmy w sobie przekonanie, że należy czcić czyny głupie i skazane na klęskę, o ile tylko zostaną zareklamowane jako wynikające ze szlachetnych pobudek albo boskiej woli. Coś, co powinno zakończyć się jako jednorazowa aberracją straumatyzowanej psychiki, stało się częścią narodowej tożsamości! Zaś obecni władcy Polski (politycy i księża) niestety wykorzystują to na potęgę i indoktrynują ile wlezie tą samobójczą głupotą. Z prostego, jak sądzę, powodu: uwalnia ona od odpowiedzialności za każdą nieudolność, pozwala zachowywać rząd dusz i państwowych spółek niemal wyłącznie dzięki gadaniu o Bogu oraz „ojcach, dziadach i sztandarach”.
@Maciej2
Romantyzm. Idealizm.
Czyż nie uczy się tego w szkołach? „Jam jest posąg człowieka na posągu świata”, „A liczba jego 40 i 4” i tym podobnie bzdury ocierające się o psychopatologię.
Gowin to wielki szkodnik w tym pisowskim rządzie i neoliberał.
Oby to nie przeszło co on proponuje. Medycyna stanie się tylko wtedy dla wybranych a nie pasjonatów z powołania – ubogich, kochających medycynę.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego lekarze mają być tak wyróżnieni. Studia mogą być płatne lub bezpłatne, ale dla wszystkich tak samo. Dlaczego państwo nie płacze, że płaci za jakiś „marketing” lub „politologię” a odnośny magister pracuje potem na kasie w Biedronce? Przecież na taką kasę można iść po liceum. Ba, może nawet bez liceum. Powiem więcej, ten magister może, o zgrozo, pracować na kasie w Niemczech i pieniądze wydane na jego studia są tracone podwójnie. Raz, że wyjechał, dwa że nieprzydatny. Problem leży gdzieś indziej.
Problemem nie jest brak lekarzy, jest ich, wbrew pozorom, dość dużo. Problemem jest brak pieniędzy w systemie. Państwu nie jest potrzebne więcej lekarzy, lecz więcej niewolników, którzy muszą pracować za minimalne wynagrodzenie. Czyli więcej młodych lekarzy, którzy muszą się kształcić. Dlatego „produkują” ich więcej i metodami nakazowymi starają się zatrzymać przez okres obowiązkowej pracy za małe pieniądze. Najfajniej by było, jakby i musieli pracować za grosze i jeszcze by oddali za studia, żeby finansować produkcję następnych niewolników. Takie perpetum mobile sobie wymyślili.
A po latach, jak się wyspecjalizują? Państwu nie potrzeba specjalistów, są za drodzy, mogą wyjechać. Nawet lepiej, bo pacjentowi się wytłumaczy, że nie ma dostępu do nich, bo perfidnie wyjechali. Więc pacjent, jak ma fanaberię bycia pod opieką specjalisty, niech sobie zapłaci. Sam. Reszcie będą musieli wystarczyć kiepsko opłacani, niewyspani stażyści biegający z dyżuru na dyżur żeby przeżyć.
Gowin to neoliberał i takim pozostanie. Już teraz brakuje DRAMATYCZNIE w Polsce wielu lekarzy (NAWET RODZINNYCH), a to co on proponuje to jest nie do przyjęcia. No chyba, że on sam będzie ludzi leczył, tylko, że nie jest lekarzem. Masakra!