Strajk pielęgniarek w CZD odsłonił pokłady niekompetencji i hipokryzji

Z jednej strony ten strajk jest przełomowy, bo chodzi w nim przede wszystkim o bezpieczeństwo pacjentów. Z drugiej – PiS zrobi wszystko, żeby nie dopuścić do rozprzestrzenienia strajku poza Instytut. Z zamknięciem CZD włącznie.

Żeby rozważania były łatwiejsze, wyjaśnijmy sobie – cytując niezapomniany Salon Niezależnych – „kto szczuł i co było grane”. Pani Dyrektor CZD twierdzi bowiem, że pielęgniarkom chodzi wyłącznie o pieniądze, Pan wiceminister Pinkas oświadczył, że Dyrekcja CZD ma pełne zaufanie ministerstwa zdrowia. Czyli zgadza się z opinią Pani Dyrektor. Ergo – tworzymy wrażenie medialne, że pielęgniarki odeszły od łóżek pacjentów wyłącznie ze względu zbyt niskie wynagrodzenia. Tymczasem nie jest to prawdą.

Wyjaśnijmy sobie od razu: nie uważam, żeby pielęgniarkom nie wypadało strajkować z powodu zbyt niskich wynagrodzeń. Jeżeli weźmiemy pod uwagę przedmiot ich pracy (czyli ludzkie zdrowie i życie), a także liczne obciążenia zawodowe, z zagrożeniami zdrowotnymi włącznie, to ich płace są najbardziej zaniżone ze wszystkich grup zawodowych Rzeczypospolitej. Kolejne rządy od zawsze, odkąd pamiętam, otwarcie je lekceważą. Na przykład – tzw. Podwyżka Zembali okazała się w ogromnej większości polskich szpitali oszustwem, bo dodano ją nie do podstawy wynagrodzenia, lecz potraktowano jako dodatek. Gwoli ścisłości – Centrum Zdrowia Dziecka jest jednym z nielicznych miejsc w Polsce, w którym ową podwyżkę dodano do podstawy.

Prawdziwym problemem, na co konsekwentnie wskazuje Magdalena Nasiłowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek CZD, jest niebezpieczny dla pacjentów niedobór pielęgniarek w Instytucie. Powiedzmy sobie szczerze – nie tylko tam.

Żeby lepiej problem zrozumieć, cofnijmy się do nieodległej przeszłości. Pielęgniarek ubywało systematycznie z powodu marnych warunków pracy. Szczegóły pozwoliłem sobie przedstawić niedawno, więc oszczędzę Państwu powtórzeń. Powstał problem, czy aby liczebność obsad pielęgniarskich nie spadła poniżej wymaganych norm bezpieczeństwa. Duet Ewa Kopacz – Bartosz Arłukowicz nie zamierzał kwestii pielęgniarek rozwiązywać przyczynowo, zachował się więc w tej sprawie zgodnie z niezapomniana zasadą: „stłucz pan termometr, nie będziesz pan miał gorączki”.

1 kwietnia 2014 r. weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia pozwalające dyrektorom szpitali – jeżeli przyjrzeć mu się uważnie – na ogromną dowolność ustalania minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek dla swoich placówek. Warto przy okazji uświadomić sobie, że „minimalne” oznacza w tym przypadku: obowiązujące. Żaden dyrektor szpitala nie wyda więcej pieniędzy, niż musi. Przyspieszenie kryzysu pielęgniarskiego sprokurowała zatem PO, a PiS skwapliwie ten stan przyjął, nie planując w tym zakresie żadnej zmiany, a zwłaszcza dobrej.

Rezultat jest taki, że obsady pielęgniarskie na dużych oddziałach niektórych szpitali w Polsce są już od jakiegoś czasu poniżej merytorycznych kryteriów bezpieczeństwa. Wszystko to w majestacie prawa.

Dlaczego CZD zbuntowało się pierwsze? Przede wszystkim dlatego, że dziecko to bardzo specjalny pacjent, a do Instytutu trafiają najbardziej chorzy spośród nich. Znakomicie wywiódł to Kajetan Gawarecki w swoim obszernym wpisie na pielęgniarskiej stronie FB, który to tekst szczerze Państwu polecam. W przypadku dzieci margines bezpieczeństwa jest znacznie węższy niż w przypadku pacjentów dorosłych. Dalsze jego ograniczanie głupim i pazernym zarządzaniem może dużo łatwiej doprowadzić do nieszczęścia.

Niestety, ten aspekt strajku umknął większości mediów. Koncentrowano się albo na podwyżkach, albo – w najlepszym przypadku – pisano o tym, że pielęgniarki czują się przepracowane, co nie odzwierciedlało istoty problemu. Jedyną sprawiedliwą okazała się Anna Kaczmarek, która w portalu natemat.pl przedstawiła precyzyjną analizę przyczyn sytuacji w CZD.

Mediom wolno się pomylić (do pewnego stopnia), ale od funkcjonariuszy publicznych należy wymagać dokładnego rozeznania w trudnych kwestiach, skutkującego adekwatnymi, konstruktywnymi działaniami. Rekord hipokryzji i niekompetencji pobił tu niewątpliwie Rzecznik Praw Dziecka, który albo ewidentnie problemu nie zrozumiał, albo postanowił przypodobać się władzy. Zgłosił bowiem do prokuratury wniosek o dochodzenie w sprawie ewentualnego zagrożenia, jakie strajk w CZD stwarza dla dzieci. Oniemiałem. Ogrom ignorancji czy cynizmu przemawiał przez niego? Pan Rzecznik z pewnością tego bloga nie czyta, ale Państwu, którzy czytają, winien jestem wyjaśnienie, co mną tak wstrząsnęło w jego postępowaniu. Posłużmy się modelem.

Definicja: zastęp pożarniczy to od jednej do trzech osób, wraz z dowódcą (Wikipedia). Załóżmy teraz, że ktoś zadecydował, by od pewnego dnia wszystkie zastępy były jednoosobowe, bez równoczesnego zwiększenia ich liczby. Po jakimś czasie owe jednoosobowe obsady zastępów doszły do wniosku, że w tym stanie rzeczy nie mają szans na ratowanie ludzi ani mienia. Zaczęły więc strajkować. Teraz pytanie – kto powinien być przedmiotem dochodzenia prokuratorskiego? Strajkujący czy osoba, która zadecydowała o przetrąceniu kręgosłupa systemu ratownictwa? Tych z Państwa, którzy wybrali odpowiedź pierwszą, proszę o zaprzestanie dalszej lektury. Nie zrozumiemy się.

Pan Rzecznik powinien był się zorientować, że skoro – jak słusznie twierdzi – CZD jest szpitalem szczególnym, to niedostatek obsad pielęgniarskich powinien być zgłoszony do prokuratury, jako zagrażający pacjentom, już wiele miesięcy temu. Pani Magdalena Nasiłowska twierdzi, że parę lat temu.

Co więcej – Pan Rzecznik, uruchamiając postępowanie prokuratorskie, sam naraził dzieci na dodatkowe niebezpieczeństwo. Prokuratura musi bowiem robić swoje – zadawać pytania, żądać dostarczenia odpowiedniej dokumentacji, dotyczącej sytuacji podczas strajku etc. To wszystko odciąga pozostałą przy pracy część personelu od pacjentów. Zwłaszcza że – jeżeli wierzyć oświadczeniom dyrekcji CZD – dużą część obowiązków pielęgniarskich przejęli lekarze. Zaś zastąpienie pielęgniarki przez lekarza jest zawsze rozwiązaniem częściowym i niedoskonałym. Pan Rzecznik powinien o tym wiedzieć.

Mam wrażenie, ze w Polsce w ogóle mamy do czynienia z dość powszechnym niezrozumieniem istoty pielęgniarstwa. Nie jest ono bowiem czymś podrzędnym wobec części medycyny uprawianej przez lekarzy, lecz jej niezbędnym dopełnieniem. Dlatego tak dramatycznie mylące jest używanie terminu „personel średni” sugerującego, że lekarze są „personelem wyższym”. Znacznie bardziej adekwatne wydaje się stosowane przez Anglosasów określenie: Allied Professionals, odzwierciedlające niezbędność objętych nim grup zawodowych dla całego procesu diagnostyki i leczenia. Lekarz Maciej Chruścikowski znakomicie ujął to w swoim internetowym wpisie: my określamy drogę (medyczną), która trzeba poprowadzić pacjenta, ale to pielęgniarki go nią prowadzą.

Czyli Rzecznik Praw Dziecka powinien przeprosić pielęgniarki. Dla przyzwoitości. A potem podać się do dymisji. Też dla przyzwoitości. Najpierw przez wiele miesięcy swojego urzędowania nie zauważał bowiem bardzo istotnego problemu, a potem – gdy już nie mógł udawać, że nie widzi – skierował działania prokuratury przeciwko osobom, które upomniały się o to, co on zaniedbał. Ponadto doprowadził do dodatkowej dezorganizacji pracy w objętym strajkiem szpitalu.

Trzeba przyznać sprawiedliwie, że sukcesy w niezauważeniu niedostatecznych obsad dyżurowych odnosili również inni. Wzruszył mnie szczególnie apel Pani Rzecznik Praw Pacjenta o zmianę formy protestu – dla dobra pacjentów. Po pierwsze, łagodniejszy protest już był, ale jakoś nie bardzo było widać, by ktokolwiek nim się przejął. Po drugie – Pani Rzecznik powinna była już od dawna walczyć jak lwica w sprawie obsad dyżurowych. Dla dobra pacjentów. Widocznie nie miała czasu. Teraz powinna co najmniej przeprosić pielęgniarki i albo włączyć się wraz z nimi do starań o normalizację sytuacji, albo zrezygnować z funkcji.

Została do omówienia jeszcze jedna kompromitacja: ministerstwo zdrowia. Wiceminister Pinkas stwierdził, że nie będzie ono arbitrem w sporze. Że co?!!! Tym, którzy nie wiedzą (być może również panu wiceministrowi), spieszę wytłumaczyć: Instytut Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka Podlega bezpośrednio Ministerstwu Zdrowia. Co oznacza, że jest ono bezpośrednio odpowiedzialne za działanie Instytutu zawsze, a w sytuacjach kryzysowych – szczególnie.

Tymczasem ministerstwo siedzi cicho, pozostawia dyrekcję CZD samą sobie, nie protestuje przeciwko rozsyłaniu do pielęgniarek zastraszających esemesów. Jednym słowem – robi wszystko, żeby nie zaistnieć w powszechnej świadomości jako strona konfliktu. Mimo że stroną jest i tak, jako organ nadrzędny CZD, ale również – mogący zadecydować o zmianie zasad ustalania norm obsad pielęgniarskich w Polsce.

Dlaczego ministerstwo usiłuje nie rzucać się w oczy? Podstawowe wyjaśnienie jest bardzo proste. Im ciszej wokół konfliktu, tym większa szansa, że uniknie się eskalacji akcji protestacyjnej poza CZD, być może na cały kraj. Problem obsad jest ogólnopolski, nastroje – sądząc ze stron pielęgniarskich w internecie – bardzo wojownicze. Potencjalne straty wizerunkowe i polityczne, jakie mógłby ponieść PiS, mogłyby być znaczne. Pielęgniarek nie da się zdeprecjonować jako „grupy pazernych kolesi”. Nawet najgłupsi pretorianie Prezesa nie będą tego próbować.

Oczywiście – ekipa pana Prezesa nie byłaby sobą, gdyby nie miała w rękawie asa, którego dyskretnie pokazuje. Jest nim perspektywa rozwiązania CZD i przekształcenie go w kilka mniejszych jednostek. Umowy o zatrudnienie się rozwiąże, krnąbrnych nie przyjmie ponownie. Piękny straszak. Spory zbiorowe zostaną zakończone, bo przestanie istnieć jedna ze stron. Związki zawodowe w podjednostkach będą zapewne mniej silne – zwłaszcza po pozbyciu się najbardziej zaangażowanych osób ze związkowego grona. No i wreszcie – last, not least – będzie to wyrazisty sygnał dla wszystkich dyrektorów szpitali i kierowników oddziałów: spójrz, jeżeli sobie nie poradzisz z pielęgniarkami, zrobimy ci tak samo. Stracisz stanowisko, a przecież może być tak miło, jeżeli się postarasz… Okrutne? Może, ale stawka jest wysoka.

Szczególnego wyczynu dokonał w tym kontekście dziennikarz TVN24 specjalizujący się w sprawach medycznych, pan Maciej Nowicki. Powiedział on bowiem na antenie coś takiego: to dobrze, ze CZD zostanie rozwiązane i przekształcone, bo zniknie problem nadmiernej siły związku zawodowego pielęgniarek. Zapisałem dzień i godzinę tej wiekopomnej wypowiedzi. Wydaje się odzwierciedlać koncepcję Prezesa w tej sprawie.

Otóż chciałbym uświadomić panu redaktorowi i wszystkim, którzy myślą podobnie, że w podzielonym post-CZD pielęgniarki będą najprawdopodobniej traktowane jak ścierki. Najprawdopodobniej odejdą zatem z pracy. Można przyjąć na ich miejsce inne, ale doświadczenia zawodowego nie da się kupić za żadne pieniądze ani wymusić żadnym straszakiem. Uratowana zostanie, być może, pozycja PiS, ale z pewnością ucierpią na tym pacjenci. Czyli potencjalnie również my wszyscy oraz nasi bliscy. Jak na razie walczą o nich wyłącznie pielęgniarki: oszukane przez PO i niewidzialne dla PiS.