Najbardziej skomplikowany pacjent Profesora Zembali

Pan Profesor Marian Zembala to osoba o niekwestionowanym autorytecie zawodowym. Jego skuteczność jako lekarza i kierownika jednego z najważniejszych ośrodków leczenia chorób serca w kraju nie podlega dyskusji.

Kłopot tylko w tym, że żaden z dotychczasowych ministrów zdrowia będących lekarzami – z Panem Profesorem Żochowskim i Panem Profesorem Religą na czele – nie pozostawił po sobie wrażenia, że ich sukcesy na tym stanowisku dorównywały, choćby w dużym przybliżeniu, osiągnięciom w medycynie. Czy nowy minister zdrowia przełamie klątwę ministerstwa przy Miodowej?

Zanim przejdziemy do dalszych rozważań, pozwolę sobie złożyć wyrazy współczucia komentatorowi tego bloga, podpisującemu się andrzej52 – z powodu śmierci Mamy. Do kwestii sposobu rozmowy z rodzinami pacjentów o odejściu ich najbliższych i sposobu rozmowy z pacjentami w ogóle wrócimy niebawem, bo to jedna z bolączek współczesnej medycyny. Mam wrażenie, że nie tylko polskiej.

Powróćmy tymczasem do wyzwań stojących przed nowym ministrem zdrowia.

Łatwo nie będzie. Po pierwsze, co oczywiste, czasu jest piekielnie mało. Dlaczego Pani Premier tak późno zdecydowała się zmienić narcystycznego showmana na profesjonalistę – nie mam pojęcia, ale jest, jak jest.

Po drugie, po ministrze Arłukowiczu trzeba posprzątać. Ściślej – po Pani Premier Kopacz i ministrze Arłukowiczu. Pakiet onkologiczny skrócił wprawdzie czas oczekiwania na różne procedury pacjentom z nowo rozpoznaną chorobą nowotworową, ale pogorszył dostęp tym, którzy poddawani są leczeniu onkologicznemu od dawna. Ośrodków diagnostycznych czy terapeutycznych przecież nie przybyło.

Skrócenie studiów medycznych o rok i rezygnacja ze stażu podyplomowego, żeby skompensować ilościowy deficyt lekarzy, jest kolejnym złotym pomysłem, który wymaga ponownego przemyślenia. Młody lekarz z definicji nie jest ekspertem. Skracanie studiów fachowości młodych adeptów nie polepszy. Staże podyplomowe nie zawsze były zorganizowane optymalnie, ale zamiast je odwoływać, warto byłoby popracować nad ich jakością. Inaczej zaliczymy typowy fasadowy sukces modo Arłukowicz, będący w istocie początkiem nowych kłopotów.

Czy geriatrię należy rozwijać kosztem Instytutu Reumatologii? W przeciwieństwie do byłego ministra nie jest o tym przekonane grono kompetentnych fachowców. Czyli – kolejny problem do przemyślenia.

Trzeci koszyk problemów, które trzeba by chociaż zacząć konstruktywnie rozwiązywać, stanowią tzw. problemy odwieczne. Pierwszy i chyba najważniejszy to pielęgniarki. Szykujemy sobie katastrofę, jeżeli nie poprawimy prestiżu zawodowego i materialnego polskich pielęgniarek. Nabór do zawodu jest zbyt mały, zwłaszcza że odpływ to nie tylko odejścia na emeryturę, ale również – wyjazdy za granicę i ucieczki z zawodu. W ośrodku zabrzańskim pielęgniarki są znakomite, więc nie mam wątpliwości, że nowy Pan Minister należycie je docenia. Tyle że trzeba zmienić system tak, żeby za szacunkiem szedł odpowiedni status materialny. Pokładam w Panu Profesorze nadzieje na rozpoczęcie rewolucji ratującej polskie pielęgniarstwo.

Kolejny zastarzały problem to kwestia finansowania ośrodków referencyjnych, czyli takich, do których trafiają pacjenci wyjątkowo trudni, niekiedy po niepowodzeniach lub powikłaniach terapii rozpoczętej w innych miejscach. U takich pacjentów nawet pozornie prosta procedura w istocie nie jest prosta. Zaś zasada, że NFZ płaci tylko za jedną procedurę, niezależnie od tego, ile trzeba było ich wykonać, jest w moim mniemaniu przestępstwem przeciwko istnieniu ośrodków referencyjnych w ogóle.

Żeby nie zasypywać Państwa stosem problemów do pilnego rozwiązania, dodam jeszcze tylko jeden. Jeżeli jakaś metoda diagnostyczna lub terapeutyczna może uchronić pacjentów przed przedwczesną śmiercią albo inwalidztwem, to powinna być refundowana przez NFZ. Oczywiście, jeżeli pozytywny efekt jest dobrze udokumentowany, zgodnie z powszechnie przyjętymi kryteriami. Dzisiaj NFZ może takie metody ignorować i czyni to z całą bezwzględnością. Nowy minister zdrowia powinien taki stan rzeczy, dla dobra pacjentów, zmienić.

Mógłbym o tych problemach do rozwiązania opowiadać prawie przez 1001 nocy, ale zamiast bawić się w Szeherezadę, pozwolę sobie stwierdzić, że sukces Pana Profesora Zembali powinien leżeć na sercu zwolennikom wszystkich opcji na scenie politycznej. Likwidowanie absurdów i niemocy polskiego systemu opieki zdrowotnej leży bowiem w interesie nas wszystkich. Chociażby dlatego, że wszyscy jesteśmy pacjentami lub potencjalnymi pacjentami. Powodzenia, Panie Profesorze!

PS Pan/Pani zielonysklep.com – umówmy się, że Pani/Pana wpis był wypadkiem przy pracy i tylko sprawiał wrażenie trollingu. Następny tego rodzaju spowoduje wykluczenie z komentowania tego bloga.