Ciężka choroba twojego dziecka w imię twojej wolności?

Rzecznik Praw Dziecka podjął działania, które wskazują na to, że w zapale pełnienia swej misji zatracił poczucie hierarchii poszczególnych wartości i praw, zbliżając się tym samym do bunuelowskiego absurdu.

Jak doniosła trzy dni temu agencja PAP (podaję za onet.pl), Pan Marek Michalak wystąpił do Pani Minister Edukacji Narodowej przeciwko uchwale podjętej przez radnych Częstochowy. Ustanawia ona zasadę, że do publicznych przedszkoli i żłobków w Częstochowie będą mogły być przyjęte tylko te dzieci, których rodzice przedstawią zaświadczenie o odbyciu przez dziecko obowiązkowych szczepień ochronnych. Pan Rzecznik odebrał to jako ograniczenie prawa do nauki wobec dzieci, które nie zostaną przyjęte.

Pan Rzecznik podkreślił (cytuję za notatką PAP), że – jego zdaniem – szczepienia ochronne są skutecznym sposobem zapobiegania chorobom zakaźnym i w żadnej mierze nie popiera postaw lekceważących prawny obowiązek szczepienia dzieci. Stwierdził jednak: „(…) Mając na uwadze prawo dziecka do nauki i prawo do ochrony zdrowia, których to bezpośrednio dotyczy przedstawiona wyżej społeczna debata, należy zauważyć, iż niedopuszczalna jest sytuacja, gdy realizacja jednego prawa dziecka odbywa się poprzez ograniczanie innego”.

Na podstawie przytoczonych stwierdzeń Pana Rzecznika pozwolę sobie wywnioskować, że działając w szlachetnym zapale, poświęcił być może zbyt mało czasu na zgłębienie istoty problemu, przez co był łaskaw nie w pełni go zrozumieć.

Pozwolę sobie zatem przypomnieć, że nie mówimy o sprzeczności dwóch praw obywatelskich: dostępu do ochrony zdrowia i dostępu do nauki. Kwestia szczepień ochronnych dotyczy zasady nadrzędnej we wszystkich cywilizowanych krajach: bezpieczeństwa osobistego w znaczeniu biologicznym. Czyli mówiąc najprościej – prawa wszystkich obywateli do zdrowia i życia. Dlatego karze się dotkliwymi niekiedy wyrokami sądowymi rodziców, którzy pozostawili małe dzieci bez opieki, egzekwuje obowiązek przewożenia dzieci w specjalnych fotelikach, a od dorosłych wymaga się zapinania w samochodzie pasów bezpieczeństwa.

Odmawianie swojemu dziecku przebycia szczepień jest równoznaczne z narażeniem go na groźne, niekiedy śmiertelne, powikłania chorób wirusowych. Przypomnę przy tym, że skutecznych leków przeciwwirusowych prawie nie mamy. Niedopełnienie szczepień powinno być karane równie surowo – lub surowiej – co pozostawienie małego dziecka bez opieki w rozgrzanym samochodzie albo na drodze. Obecnie za niepoddanie dziecka szczepieniom obowiązują kary grzywny, które mogą wynosić do 10 tys. zł jednorazowo, a do 50 tys. zł łącznie. Po przekroczeniu sumy maksymalnej dalszych kar nakładać nie wolno. Kary nakładane w praktyce wahają się od 100 do 5000 zł. Dla celebryty (a to środowisko jest motorem napędowym ruchów antyszczepionkowych) taka kara jest niezauważalna.

Żeby zrozumieć potencjalne skutki zaniechania szczepień, warto poznać dane z populacji, w których szczepienia były niedostępne. Pouczające są tu zwłaszcza kraje afrykańskie, ale również to, co działo się w Europie przed rozpowszechnieniem szczepionek. Nie będę się zresztą mądrzył – polecam Państwu lekturę wywiadu z człowiekiem nieskończenie bardziej kompetentnym ode mnie, immunologiem i pediatrą, doktorem Wojciechem Feleszką z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Kompetentnie i bardzo przystępnie wyjaśnił, dlaczego należy się szczepić, co grozi osobie, która szczepieniom nie będzie poddana (i jej otoczeniu), a także – jakie są realne zagrożenia związane ze szczepieniami, co zaś jest mitem lub niepotwierdzonym poglądem osobistym. Proszę potraktować lekturę tego wywiadu jako nieodzowny załącznik, konieczny do zrozumienia niniejszego wpisu.

Wychodząc poza racje merytoryczne – obowiązek szczepień ochronnych jest częścią obowiązującego w Polsce prawa. Radni w dobrej wierze uchwalili jedynie sankcje, pomagające to prawo egzekwować, wobec niemocy instytucji odpowiedzialnych za jego przestrzeganie. Pan Rzecznik, funkcjonariusz Państwa Polskiego, nie przeciwstawił w istocie jednego prawa obywatelskiego drugiemu. Wziął w obronę ludzi łamiących regulacje będące częścią systemu prawnego państwa, którego obywatelom ma służyć. Jest to, jeżeli chwilę się zastanowić, rzecz w państwie prawa niesłychana.

Mam dla Pana Rzecznika pomysły na kolejne akcje. Na przykład: dosyć nakazu przewożenia dzieci w fotelikach ani nawet w pasach bezpieczeństwa. To krępuje ich ruchy, a więc łamie prawo do swobody. Zastanowiłbym się również nad zniesieniem zakazu sprzedawania alkoholu i papierosów dzieciom. Skoro całe pokolenia żyły spokojnie, pijąc i paląc od dzieciństwa, to ograniczenie owo jest kolejną nieuzasadnioną sankcją.

Piszę głupoty? Rozumiem, że nie jest głupotą narażenie dziecka na śmiertelne powikłania zakażenia niegroźnym dla osoby szczepionej wirusem. Tak samo jak nie jest nią narażanie dorosłej siostry rodzeństwa nieszczepionego na różyczkę na utratę ciąży lub urodzenie poważnie uszkodzonego dziecka? Rozumiem, że takich dramatów wyobraźnia Pana Rzecznika nie ogarnia.

Prawo do bezpieczeństwa biologicznego jest fundamentalną zasadą każdego normalnego społeczeństwa, bo określa w praktyce długość i jakość życia obywateli. Inne prawa muszą być ustawione w hierarchii ważności odpowiednio niżej. Dobrze by było, gdyby Pan Rzecznik zechciał taki punkt widzenia przyjąć w planowaniu swoich działań.