Gry i zabawy biblijne
Autorzy i zwolennicy Deklaracji Wiary bawią się w Pana Boga, a Pan Prezes Izb Lekarskich, Pan Wojewoda i Pan Premier zabawiają się w Piłata.
Na jednym z rysunków Mistrza Andrzeja Mleczki facecik mówi do dziennikarki: „Codziennie rozmawiam z Panem Bogiem i muszę przyznać, że często przyznaje mi rację”. Bardzo mi to pasuje do inicjatywy Deklaracji Wiary Lekarzy i Studentów Medycyny.
Ten tekst powstaje w kuriozalnej na tym blogu sytuacji, gdy dyskusja komentatorów nad tematem rozpoczęła się przed opublikowaniem stosownego wpisu (dyskutowali Państwo: Nemer, Jaruta, Hu hu, Marit, Teodora i Tanaka). Zatem – do rzeczy.
Po pierwsze – dokument powołuje się na Prawo Boże. Kłopot w tym, że Prawo Boże też tworzą ludzie i nie da się tego ukryć, wykuwając dokumenty na kamiennych tablicach. Warto również przypomnieć, że w imię Prawa Bożego zamordowano lub unieszczęśliwiono więcej ludzi, niż sprawił to niejeden totalitarny reżim. Wreszcie – co najważniejsze dla tego wywodu – że osiągnięcia nauki oraz metody przez nią stosowane, niejednokrotnie były traktowane jako sprzeczne z Prawem Bożym. Najprostszy przykład to sekcje zwłok. No i kwestia wstydliwa dla Kościoła katolickiego – Prawo Boże nie jest niezmienne.
Deklaracja dotyczy teoretycznie tylko dwóch kwestii – płciowości i płodności ludzkiej, jednak jej autorzy w szlachetnym zapale poruszyli kwestie daleko szersze. O tym jednak za chwilę.
Kwestie płciowości pozwolę sobie zresztą całkowicie pominąć, nie mając doświadczenia zawodowego w rozstrzyganiu tego rodzaju problemów.
Co do płodności zaś – autorzy i sygnatariusze Deklaracji odrzucają jednoznacznie: aborcję, antykoncepcję, sztuczne zapłodnienie oraz zapłodnienie in vitro. Odrzucają zatem też – chociaż dyskretnie o tym wspomnieli – badania prenatalne. Na cóż by się bowiem zdać mogły, jeżeli płodu obarczonego ciężkim uszkodzeniem nie można by było usunąć?
Powiedzmy sobie szczerze: są nieszczęścia, które dotykają dzieci i których przewidzieć nie sposób. Część z nich – jak niektóre wady serca – można lepiej lub gorzej naprawić, wielu innych wyleczyć nie potrafimy. Jeżeli jednak wiemy, że poważne obciążenie, uniemożliwiające niekiedy samodzielne funkcjonowanie przez resztę życia po porodzie, istnieje? Dlaczego nie możemy dać rodzicom wyboru? Mogą podjąć niesłychane nieraz wyzwanie, ale muszą to zrobić oni – a nie uzurpujący sobie prawo do takiego decydowania lekarz.
Kimże jest, żeby decydować, czy płód będzie się rozwijał, czy ciąża zostanie przerwana? Dlaczego to lekarz ma bawić się w Pana Boga, decydując o czyimś życiu – czy będzie potwornie trudne, czy nie? Rozwój medycyny spowodował, że możemy przewidywać wiele nieszczęść. Wielu nie potrafimy przewidzieć, a tym bardziej im zapobiec. Dlaczego mamy nie wykorzystać zdobytej wiedzy? Czy wobec deklaracji, że „ciało ludzkie (…), będąc darem Boga, jest święte i nietykalne”, mamy nie rozdzielać bliźniąt syjamskich, ponieważ pojawiły się na tym świecie w takiej, a nie innej postaci, a zatem najprawdopodobniej na skutek boskiego wyroku? Mamy nie korygować wad rozwojowych?
Takie pytania stają się jeszcze ważniejsze, kiedy czytamy punkt drugi deklaracji, w którym jest mowa, że moment poczęcia człowieka i jego zejścia ze świata zależą wyłącznie od decyzji Boga. Zaraz potem następuje potępienie eutanazji.
Nieodparcie pojawia się zatem pytanie: na kiedy datowane są przesłanki dla podjęcia boskich decyzji i kiedy zostało ustanowione Prawo Boskie? Warto sobie bowiem uświadomić, że w latach, gdy powstawały księgi wiary – i przez wiele późniejszych wieków – ustanie akcji serca oraz zatrzymanie oddechu było jednoznaczną oznaką śmierci. Jeżeli tak rozumieć Prawo Boskie, to wszystkie udane akcje reanimacyjne dramatycznie obciążają sumienie katolickich lekarzy, którzy ich dokonali. Był to bowiem jawny sprzeciw wobec decyzji Stwórcy o czyimś zejściu z tego świata. To samo dotyczy wszczepionych stymulatorów serca, powodujących, że nadal ono bije, gdyż bez nich po prostu by stanęło. To samo – lekarzy zapewniających sztuczną wentylację przy pomocy respiratora, na przykład po urazach lub zatruciach porażających ośrodek oddechowy mózgu. Wszak to wszystko są jaskrawe naruszenia boskich postanowień!
Jeżeli zaś wierni uznają, że prawo Boskie powinno ewoluować adekwatnie do współczesnej wiedzy (w końcu teorię kopernikańską też w końcu Kościół uznał), to dlaczego mielibyśmy stosować tylko jej część? Dlaczego nie uznać, że chociaż potrafimy przedłużać życie śmiertelnie chorego człowieka długo ponadto, co on jest w stanie znieść bez upodlenia, to powinniśmy móc powiedzieć „dość”, jeżeli on sam tego zażąda? Potrafimy utrzymywać przy życiu bardzo uszkodzone dzieci. Kiedyś by nie przeżyły – regulowała to natura, na którą tak chętnie powołują się autorzy Deklaracji jako na dzieło boskie. Czy wobec tego powinniśmy odebrać rodzicom prawo wyboru?
Skrajnie niepokojący jest punkt piąty Deklaracji: „uznaję pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim”, będący w istocie proklamacją powrotu od współczesnego cezaropapizmu do średniowiecznego papocezaryzmu. Dla pacjentów ma on potencjalnie bardzo niebezpieczną implikację praktyczną. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem lekarz może odmówić diagnostyki lub terapii ze względów światopoglądowych, na podstawie Klauzuli Sumienia.
Musi jednak, w takim przypadku, wskazać placówkę, lub lekarza, który wykona procedurę będącą przedmiotem jego odmowy. Sadząc z publikacji medialnych oraz kuluarowych rozmów, ten ostatni wymóg nie jest spełniany i część pacjentów pozostaje bez wsparcia. Cierpią na tym zwłaszcza ci najubożsi i najmniej wyedukowani.
Złamanie wymogu związanego z Klauzulą Sumienia nie jest w dodatku ścigane z oskarżenia publicznego, co jest przerażającą nierównowagą w odniesieniu do konsekwencji złamania ustawy antyaborcyjnej. Tolerowanie Deklaracji Wiary Lekarzy i Studentów Medycyny będzie nieuchronnie prowadziło do sytuacji, gdy brak wskazania alternatywnego ośrodka lub osoby, mogących wykonać procedurę, będzie oczywisty. Próby zaskarżenia w takich sytuacjach sygnatariuszy Deklaracji skończą się zapewne kontroskarżeniami o nagonkę. Takimi jakie już artykułuje środowisko PiS. Sygnatariuszy deklaracji wspiera oczywiście hierarchia Kościoła katolickiego, z nowym Prymasem włącznie.
Na koniec przyjrzyjmy się, jak zareagowali na Deklarację Wiary ci, którzy zareagować powinni. Jedynym pozytywnym bohaterem jest tu Pan Minister Arłukowicz, który stwierdził jednoznacznie (cytuję za portalem Medycyny Praktycznej): „Każdy ma prawo mieć swoje poglądy, przekonania religijne, ale wobec wszystkich, którzy będą stwarzali zagrożenie dla pacjenta, kierując się prawem boskim, a nie ludzkim, my będziemy stosowali prawo ludzkie i będziemy w tym zdeterminowani”. Czy będzie mógł to prawo ludzkie Pan Minister egzekwować? Śmiem wątpić, bo już widzę, że jego zwierzchnik postanowił sprawę przeczekać. Próbkę już mieliśmy. Wojewoda Lubelski orzekł, że nie widzi powodu, by zwalniać Konsultanta Wojewódzkiego ds. ginekologii i położnictwa mimo, ze ten podpisał Deklarację Wiary. Jak to? Konsultant jest powoływany przez wojewodę, a zatem obydwaj są pracownikami Państwa Polskiego. My, z naszych podatków, składamy się na ich pensje. Są zatem naszymi pracownikami – tak samo jak Premier i Prezydent Rzeczypospolitej. Profesor podpisał deklarację, że nie będzie przestrzegał prawa państwa, które reprezentuje w swojej specjalności, w swoim województwie, może zablokować diagnostykę prenatalną i procedury in vitro i… nic?
Przecież Wojewoda powinien, w imię poszanowania podstawowego porządku prawnego i dbałości o zdrowie pacjentek, wywalić pana profesora natychmiast z posady! A jeżeli tego nie zrobił, to ich zwierzchnik – Premier Rzeczypospolitej – powinien wywalić ich obydwu. Nie ma skuteczniejszego zaproszenia do anarchii niż martwe prawo. Tymczasem Pan Premier udaje, że nie ma o czym gadać. Jeżeli będzie się kiedyś dziwił, skąd spadek zaufania młodych ludzi do państwa rządzonego przez PO, to powinien przypomnieć sobie ten epizod.
Jednak nie tylko Pan Premier unika podjęcia wyzwania. Porażające jest oświadczenie Macieja Hamankiewicza, Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej. Cytuję za wywiadem dla Agnieszki Niesłuchowskiej na wp.pl): „Deklaracja wyznaniowa nie ma związku z wykonywaniem zawodu lekarza według zasad etyki lekarskiej. (…) Każdy obywatel, w tym lekarz, ma konstytucyjnie prawo do wolności religii i sumienia”.
Czy Pan Prezes naprawdę nie rozumie skali problemu, czy też – zgodnie z tradycyjną strategią Izb Lekarskich – usiłuje nie zająć jednoznacznego stanowiska? Obawiam się, że szkodzi w ten sposób społecznemu autorytetowi tej szacownej, z założenia, instytucji. Równie niewyraźne, co Izby Lekarskie, stanowisko zajęło NFZ, ale w tym przypadku wszyscy wiedzą, że Funduszowi z prawdziwą troską o pacjentów nigdy nie było po drodze.
Na szczęście w epoce Internetu i obywatelskich inicjatyw oddolnych, wobec niemocy władz Państwa oraz Samorządu Lekarskiego, pacjenci zaczynają organizować wirtualną samoobronę. Jak donosi onet.pl, pojawiła się właśnie aplikacja „Sprawdź lekarza”, przy pomocy której można sprawdzić, czy dany lekarz jest sygnatariuszem Deklaracji Wiary. Mam nadzieję, że ci, którzy zgadzają się z ich światopoglądem, będą tłumnie odwiedzać ich gabinety, pozostali zaś – omijać je szerokim łukiem. Ideowcom spadek dochodów wynagrodzi poczucie słuszności, a ich przeciwnicy będą się wprawdzie zapewne smażyć w ogniu piekielnym, ale w lepszym nastroju.
Kościół katolicki był zawsze największym hamulcowym rozwoju nauki w nowożytnej Europie. Niedobrze, że ponownie, w imię doktryny, jest w stanie poświęcić los zwykłych ludzi. Jeszcze gorzej, że władze (podobno) neutralnego światopoglądowo państwa nie reagują na to w zauważalny sposób. Najgorzej zaś – że zapewne nikt w Polsce się takiej sytuacji nie dziwi.
Komentarze
Oszołomy już biorą się za transplantologię – należy się spodziewać dalszego rozszerzania zakazanych przez kościół procedur.
Sami sobie na to zapracowaliśmy, uznając supremację kościoła w Polsce.
Link:
http://natemat.pl/105467,transplantologia-zabija-wierzacy-lekarze-juz-nie-tylko-przeciw-aborcji-i-antykoncepcji
Kuriozalna deklaracja „wiary i sumienia” jest tylko kolejną odsłoną rozgrywki „nie jaka, tylko czyja” ma byc Polska. W tej chwili jest w kraju tylko jedna autorytarna organizacja porownywalna z PZPR, ktora chce osiagnąc to samo, co kiedys PZPR, czyli kierowniczą role. Ja bym porownal deklaracje Michalika, a teraz lekarzy, do poczynan motocyklistow na Trasie Lazienkowskiej w Warszawie. Oni tez testują, jak daleko sie moga posunac. Czy moga w srodku nocy organizowac dzikie wyscigi z predkoscia 150 km/h? Jesli sie uda, to 200 km/h? A jesli sie uda, to na jednym kole? Czy policja bedzie to tolerowac? O dziwo, policja toleruje. Wiec motocyklisci probuja jeszcze dalej. Ale jesli policja zrobi obławe, to nagle w motocyklistach budzi sie jakie-takie poszanowanie dla kodeksu drogowego.
.
Koscioł postepuje podobnie. Koscioł kradnie publiczne pieniadze przy pomocy komisji majątkowej. Jesli sie uda, to Koscioł kradnie je po raz drugi i trzeci. (Rekord jak na razie to było osiem odszkodowan za to samo.) Az w koncu budzi sie nie władza, i nie wymiar sprawiedliwosci, tylko społeczenstwo. I prosze, cud. Koscioł co prawda zatrzymuje owoce kradziezy, ale ostentacyjnie przyznaje, ze moze cos z tą komisją było nie tak. Obudziło sie poszanowanie dla kodeksu drogowego. Po czym Koscioł probuje chronic swoich ukochanych pedofilow. Ale budzi sie prasa. Kolejny cud. Pedofile okazuja sie winni, choc tylko indywidualnie i Koscioł nikomu płacic nie zamierza. Po czym pojawia sie gender, zeby przegonic widmo odszkodowan. Jak na razie jestesmy na etapie gendera i czekamy na kolejną kontrakcje społeczenstwa w tej konkretnej sprawie. Wiec na wszelki wypadek pojawiła sie deklaracja sumienia, zeby dostarczyc społeczenstwu kolejny temat zastepczy. To sie nazywa socjomanipulacja.
.
To sa wszystko kolejne etapy wojny podjazdowej. Koscioł nie jest az tak silny, zeby otwarcie zadeklarowac, ze stoi ponad prawem. Nie jest tak silny, zeby postawic jakiegos purpurata ponad prezydentem na wzor Iranu. Wiec Koscioł tylko podsyła kolejne banieczki smrodu. A to gender, a to sumienie lekarzy nawleczone na swiete organy. Chodzi o to, zeby jak najdłuzej unikac otwartej dyskusji na temat politycznej roli Koscioła jako kolejnego wcielenia PZPR.
A najsmieszniejsze jest, ze ta kuriozalna deklaracja nie ma nic wspolnego z wiarą. Ja ją odczytuje jako deklarację lojalnosci, czyli tzw. lojalkę. Przypuszczam, ze jedynym lekarzem, ktory to kuriozum traktuje literalnie, jest czcigodna autorka. Cala reszta, poczynajac od biskupow, poprzez ordynatorow, i koncząc na studentach medycyny, nie jest az tak glupia, zeby powaznie traktowac zdania o sakramentalnej swiętosci organow. Jesli ktos jest ordynatorem, a nawet studentem, to zapewne zna rozmaite statystyki. Więc skąd podpis pod orwellowskim stwierdzeniem, ze dla uzycia kawałka ciała potrzebne jest zezwolenie władzy koscielnej, choc skądinad wiadomo, ze ten kawałek jest uzywany nagminnie bez zezwolenia? Czy ordynatorzy nie pytają pacjentow, zas studenci nie bywają na prywatkach w akademikach?
.
Sprawa stanie sie jasniejsza, jesli sobie przypomnimy niegdysiejsze akty strzeliste pod adresem cara (przy Tobie, Najjasniejszy Panie, stoimy i stac bedziemy), a takze pod adresem Związku Radzieckiego. Czy w Polsce byli jacys przyjaciele ZSRR? Przypuszczam, ze wątpię. A deklaracje mimo to się pojawiały. Cały Sejm taką uchwalił, z niewielkimi wyjątkami. Czy podyktowala mu wiara i sumienie, czy moze cos innego? Dlaczego Sejm uchwalił deklarację lojalnosci? Logicznym wytłumaczeniem jest słowo „wazeliniarstwo”. Dorosli ludzie wiedzą, ze wazeliniarstwo jak wyprobowanym sposobem robienia kariery. I car, i sekretarze partyjni, i biskupi stawiają na wazeliniarzy. Jak swiat swiatem tak było, tak jest, i tak będzie po wieki wiekow, amen. Wazeliniarze o tym wiedzą, więc od wiekow podpisują się gremialnie pod rozmaitymi deklaracjami.
.
Osobnym pytaniem jest, dlaczego opłaca się akurat teraz akurat tym dygnitarzom włazic w tyłek akurat w taki sposob? Jest to pytanie polityczne, a nie religijne. Obserwacja sytuacji w kraju podpowiada, ze mozna takim włazeniem pomoc sobie w karierze. I stąd sie biorą zastępy wazeliniarzy w bialych kitlach. Jesli stanie sie cud i bedzie sie opłacało zmienic poglady, to oni je zmienia w pierwszej kolejnosci.
Ciekaw jestem, czy ktos moglby sobie wyobrazic podobną deklaracje lekarzy za PRLu? Ze niby oni mają sumienie ponad prawem i nie bedą robic tego czy owego. Ja sobie takich deklaracji nie przypominam. W ogole z deklaracjami za PRLu tak bylo, ze deklaracje „po linii” pojawialy sie latwo, zas do deklaracji „pod prąd” trzeba bylo odwagi i bylo ich mniej. Chcialbym wierzyc, ze w wolnej Polsce jest na odwrot. Ale jakos w to nie wierze. Podejrzewam, ze jest dokladnie tak samo, a tylko zmienil sie kierunek prądu.
.
Mimo to, PRL jednak roznil sie od obecnej sytuacji. W PRLu istnial silny osrodek wladzy. Nikt nie mial watpliwosci, kto rządzil, choc malo komu sie te rządy podobaly. Nawet partyjni byli przeciw. Mimo to, kierownicza rola PZPR byla przykrym faktem, ktorego nie dawalo sie latwo zignorowac. Ta kierownicza rola miala taką konsekwencje, ze do kierowniczej roli nie bylo innych pretendentow, poza oczywistymi szalencami. W szczegolnosci, takim pretendentem nie byl Kosciol katolicki. Kosciol sie za to ustawil w roli legalnej i permanentnej partii opozycyjnej, ktora sie lagodnie sprzeciwiala wladzy, ale nie probowala jej przejmowac. W tej roli Kosciol mial poparcie spoleczne, budowal autorytet, legitymizowal wladze, a takze czerpal wielkie korzysci dla siebie. To byl samoograniczajacy sie uklad, korzystny dla wszystkich stron. (Niedawno wspomnial o tym Frasyniuk, ale wywiad w GW przez moment byl dostepny, a teraz znowu jest tylko dla prenumeratorow.)
.
Co sie zmienilo? Dominujacy osrodek wladzy upadl. Pojawilo sie kilku konkurujacych pretendentow, i Kosciol stal sie jednym z nich. Kosciol wyszedl z roli samoograniczajacej sie opozycji i zamiast tego wykonuje skok na kase. Niestety, Kosciol jest graczem najsilniejszym i najlepiej zorganizowanym. Pisze „niestety”, bo Kosciol pozostal organizacją autorytarną. Pojawila sie sprzecznosc pomiedzy demokratycznym panstwem prawa, i autorytarnym graczem politycznym, ktory usiluje uksztaltowac panstwo na obraz i podobienstwo swoje. Nazywamy te wizje teokracją, ale moim zdaniem to jest zla kwalifikacja. Kosciol nie tyle usiluje narzucic krajowi jakis katolicki szariat, ile raczej probuje odbudowac poprzedni ustroj, w ktorym wyrosl i w ktorym czul sie swietnie. Religii w tym nie ma za wiele, ale jest pragmatyczne dazenie do kontroli, do wladzy, i do materialnych przywilejow.
.
Niestety, walka Kosciola o wladze okazuje sie zarowno skuteczna, jak tez toksyczna dla spoleczenstwa obywatelskiego. W tej sytuacji wraca konformizm i wazeliniarstwo znane z poprzedniego ustroju. Zmienily sie frazesy i symbolika. Zamiast sierpa i mlota pojawil sie krucyfiks. Zamiast socjalizmu naukowego pojawilo sie prawo boze. Jeden frazes zostal zastapiony innym frazesem, co jest zmianą czysto kosmetyczną. Wspolnym mianownikiem starego i nowego jest towarzysz Szmaciak. W nowym wydaniu jest to towarzysz Szmaciak w kitlu lekarskim, z butelką wody swieconej w kieszeni, i uzywajacy slowa „sumienie” jako narzedzia szantazu politycznego.
Jeśli nawiedzeni religijnie lekarze zamierzają stosować swoje religijne kryteria niech pracują za religijne wynagrodzenie czyli „Bóg zapłać”. Nie tylko po to by nie mieli dylematu „nie można służyć i Bogu i mamonie”. Ale dlatego, że pacjent, który jest płatnikiem bardzo konkretnej i niereligijnej składki zdrowotnej ma pełne prawo oczekiwać leczenia zgodnego nie z religią medyka a wiedzą specjalistyczną i metodami zgodnymi z takim dobrem chorego, jakie on uważa za dobro, jakie za dobro uważa nauka a nie ideologia, nie kościół, do związku z którym się poczuwa lub nie.
Osoby, które stawiają swoje poglądy ponad obowiązki wobec tych, którzy są źródłem finansowania ich dochodów a więc wobec każdego z nas- płatników składek, obywateli państwa, które zobowiązało się zapewnić im opiekę medyczną a nie religijną, są po prostu oszustami, którzy za nasze pieniądze dbają o wygodę swojego sumienia a nie nasze dobro, któremu przysięgali służyć.
Nie ma żadnego przymusu być lekarzem, skoro nie chcą ci ludzie postępować w zgodzie z nakazami swojego zawodu- niech nie pracują. Dokładnie tak samo powinien zrezygnować z pracy policjant, który uważałby, że uderzony powinien nadstawić drugi policzek (albo co innego, co niepobite), a okradziony oddać czego tam złodziej nie wziął. I w ogóle każdy z nas jeśli poglądy prywatne stawia ponad wymogi swojego zawodu.
brawo panie doktorze, ma pan jaja,
świetny tekst, który nie przystaje do polityki Polityki Baczyńskiego
Pozostaje pytanie, dlaczego szefowie i urzędnicy państwa Watykan
gdy trwoga to do lekarza a nie Boga ?
Nic dodać nic ująć.
Czekam na deklarację wiary żołnierzy. Wszak „nie zabijaj to fundament „prawa (hehe) bożego”.
Czekam na deklarację wiary bankowców. Wszak lichwa, to ciężki grzech. Już widzę watykańskich bankowców odmawiających naliczania procentów od kredytów.
Można tak wymieniać w nieskończoność ale po co?
Każdy, łącznie z (?) duszpasterzem (?) służby zdrowia, wie, że ta deklaracja tyle znaczy co moje śluby.
Romantycznie dziękuję Panu, Panie Blogusiu za to, że odważnie przełamał Pan milczenie „Polityki” i napisał Pan o aresztowaniu przez CBA szych górnictwa. Korupcja na Zielonej Wyspie ma swoich sojuszników w mediach?
A przecież mógł Pan spokojnie (jak Passent) napisać o gorzowiance, która niekulturalnie skorzystała z wolności słowa i Tuska nazwała z… W końcu gorzowianka dojrzeje i może stanie się jak Michaś z ZChN-u i PiS-u teraz w PO, ten wielbiciel Pinocheta nie takie rzeczy wygadywał o Tusku i co? Nico. Jest ważną figurą z PO…
Przecież mógł Pan, jak cała „Polityka” rzucić się na lekarzy, co nie złamali prawa, przeciwnie postąpili zgodnie z prawem Państwa Prawa…
Mój niewinny wpisik, a jednak Pan wyciął…
Ps. Napiszę inaczej. Stosuje Pan nieuczciwą metodę. W Polsce w imię wiary zabito – jak doszukał się Hartman – jednego ateistę (oczywiście, nie powinno tak się stać). Natomiast w imię ateizmu w Polsce zabito tysiące.
A poza tym ci lekarze nie złamali prawa, lecz postąpili zgodnie z prawem Państwa Prawa, prawem ustanawianym także przez ateistów.
A teraz Pan tnij…
Panie Gospodarzu
Napisał Pan dobry tekst. Podnosi to jakość blogów „Polityki”. Coś takiego chce się czytać, sięga od dosyć głęboko, a tekst nie obraża wiedzy i inteligencji czytelnika.
Dziękuję.
Teraz ad rem.
Medycyna, taka jaką znamy, bodaj we wszystkich ważnych aspektach swojego kształtowania się „sprzeciwiała się Prawu Bożemu”. A w istocie odwrotnie – człowiek szukający sposobów (z najszlachetniejszych pobudek) ratowania życia i jego polepszania, był nieustannie i brutalnie zwalczany przez tych co uważali siebie za „depozytariuszy” Prawa Bożego, czyli Kościół (Kościoły).
Jak sam Kościół twierdzo stanowczo, nic nie dzieje się bez woli Najwyższego. Zgodnie z Prawem Bożym, człowiek niczego co ingeruje, w jakikolwiek sposób nie tylko w największych, ale w każdych sprawach życia, robić nie ma prawa.
„Dzieci syjamskie” nie zostały złączone „najprawdopodobniej na skutek boskiego wyroku”. Nie „najprawdopodobniej”, ale na pewno. W sposób tak pewny, że nie ma co nawet o tym dyskutować.
Z Bogiem się nie dyskutuje, ale wyłącznie słucha i wykonuje.
Bóg sprawił, że są takie dzieci. Wszystko inne też sprawił.
Sprawił, że człowiek zachoruje np. na odrę, a odra nieskutecznie wyleczona, może człowieka żyjącego, czującego, sprawnego pod każdym względem, zamienić w glona. Szczepionka na odrę i jej podawanie, są więc sprzeciwem wobec Prawa Bożego, brutalną negacją Boga.
I tak dalej i temu podobne. Nie ma co mnożyć przykładów. Jest nimi nasycona cała medycyna i całe ludzie życie.
W tej całej jasnociemnogórskiej deklaracji lekarzy chodzi o jedno – o odwrócenie nieuchronnego: spadku znaczenia Kościoła, spadku jego wpływów. Niektórzy z sygnatariuszy może szczerze sądzą, że chodzi tu wyłącznie o sprawy „moralne” – czyli prymatu Prawa Bożego. Jeśli tak sądzą, są niemoralni. Inni zaś są cyniczni. Chcą skorzystać z deklaracji jako maczugi, bijąc nią innych lekarzy, pacjentów i polskie państwo, by przejąć rządy „moralności” i – zwłaszcza – rządzić kasą.
Niemoralność „moralnych” polega m.in. na tym, że żądają praw dla siebie, odmawiając praw pacjentom. Można przyjąć, że jest skrajnie mało pacjentów przejętych moralnością medycyny, a skrajnie wiele chcących jednego: skutecznego leczenia, oraz skutecznego obniżenia cierpienia tak fizycznego jak psychicznego w sytuacjach granicznych.
Pacjent ma prawo do pewności i powszechoności leczenia, czego niemoralni, bo katoliccy lekarze chcą mu odmówić. Gdyby byli ci lekarze moralni, przywołując przykład lubelski, ograniczyliby się do prywatnej praktyki medycznej. Z wielkim napisem na drzwiach: „tylko dla katolickich pacjentów. Decyduje Prawo Boże, nie stanowione. Dla pozostałych – drzwi zamknięte.” Ale wojewódzki, moralny inaczej konsultant medyczny żąda, by karmiło go państwo polskie, które nie jest państwem kościelnym, ani Królestwem Bożym.
Człowiek rodzi się na ten świat bez własnego wyboru. Tak decyduje Bóg – jak twierdzi jasnociemnogórska deklaracja lekarzy. Bez własnej woli staje się też pacjentem. Od lekarza różni go więc rzecz zasadnicza: lekarzem zostaje się z własnego wyboru. Można wybrać inny, równie ciekawy zawód, nie rodzący dylematów moralnych i nie obarczony wywieraniem przymusu na innych, dla zaspokojenia własnego poczucia moralnego.
A na ile Polska nie jest Watykanem, poznajemy także po tym, co w tej sprawie robi, lub nie.
Pozdrawiam.
Brawo! Doskonały tekst!
Pozdrawiam!
Panie Doktorze.
Dlaczego środowisko lekarskie nie umie się zjednoczyć przeciwko ciemnocie i zwykłemu okrucieństwu? Dlaczego nie protestuje przeciwko jednej z najostrzejszych ustaw antyaborcyjnych w Europie? Dlaczego ginekolodzy nie bronią kobiet? Dlaczego nie są wykonywane zabiegi, kiedy kontynuowanie ciąży grozi załamaniem nerwowym kobiety? (Tak robią Anglicy, u których ustawa antyaborcyjna jest podobna do naszej, ale „zagrożenie zdrowia” interpretowane jest zupełnie inaczej). Dlaczego lekarze tak często zasłaniają się procedurami i tak mało w nich empatii?
annam33
9 czerwca o godz. 9:59
Zły adres: prawo w Polsce ustanawia PO i PSL (koalicja). A rządząca większościowa PO to partia hołubiona przez „Politykę”.
Bardzo ładny tekst, posiada niestety jedną wadę, jest spójny logicznie, więc totalnie niezrozumiały dla adwersarzy autora.
proponuje niech kazdy duchowny podpisze deklaracje rezygnacji z pomocy lekarskiej w czasie jakiejkolwiek choroby lub wypadku i odda swoj los w rece Boga (prawo Boga). To byl by prawdziwy dowod wiary….
każden ma prawo do wiary lub ateizmu.Za to potępiać nie można nikogo.Lekarze,którzy podpisali wiernopoddaństwo wiary katolickiej i wg tych zasad chcą pracować,mają to prawo lecz w miejscach swojej pracy powinni ogłosić wszem i wobec,że podjeli taką decyzję.Kto chce leczyć się u takiego lekarza powinien zostać poinformowany,że lekarz jest wierzącym i tak też postępuje.Na drzwiach gabinetu powinien wisieć krzyż lub symbol chrześcijaństwa ryba. Pajent będzie świadomy,że zamiast recepty dostanie pokutę ;trzy zdrowaśki.
Zgadzam się z analizą @narciarza2 w całej rozciągłości.
Porównuję od dawna rolę kk w obecnej Polsce do roli PZPR w PRL-u. Różnice zanalizował narciarz2. PZPR odpowiadał politycznie, kk nie ponosi żadnej odpowiedzialności.
Działanie kk było i w przeszłości podobne. Przed zaborami Polska praktycznie nie miała centralnej władzy, podzielona była między magnatów, którzy na własnym terenie byli i władcami i prawem. Magnaci sprawowali swą władzę podobnie jak kartele w mafijnej Kolumbii, żyjąc z pracy niewolników. Tylko tzw szlachta miała jakieś prawa, które magnat i tak mógł pogwałcić.
I był katolicki kościół, scentralizowany i pazerny, który tę sytuację wykorzystywał, pomnażając majątek.
Przed zaborami do kk należało już ponad 60% majątku narodowego. Tak szybko nie bogacą się nawet oligarchowie na postsowieckich terenach.
KK nie płacił podatków, nie dał nawet grosza na żołnierza do obrony granic.
Po zaborach tam gdzie panował katolicyzm pogodził się z okupacją. W zaborze rosyjskim gdzie dominującą religią było prawosławie wybuchały powstania.
Po odzyskaniu niepodległości zaczęło się burzenie i przejmowanie cerkwii. Polski korpus wojskowy spalił na kresach około 120 cerkwii. Przejmowane były majątki.
Po przewrocie solidarnościowym kk robi to samo, grabi do siebie. Zawłaszcza każdą przestrzeń i zbija majątek.
annam33
9 czerwca o godz. 9:59
Dobre pytania. W sporej mierze odpowiedzi są znane.
Polscy lekarze są często bezduszni i okrutni, bo są katolickimi lekarzami.
Życie jednak ma swoje prawa. Jest to wiedza powszechna, że oficjalnie katolik, nieoficjalnie ginekolog może „przywrócić miesiączkę”.
Z tym, że lepiej, bezpieczniej i uczciwiej, oraz zdaje się – taniej w aspekcie finansowym i nieporównanie taniej w aspekcie lęku, stresu, traumy, zrobią to ginekolodzy tuż za polską granicą. I unijną i nieunijną. Także polscy lekarze. Co więcej, ich liczne wypowiedzi, liczne cytowane historie pacjentek udowadniają, jakim domem horroru jest medyczne środowisko w Polsce.
Ten gmach opresji oczywiście runie.Nie wiadomo tylko kiedy i jakim kosztem ofiar.
Kościół kat., który wysunął lekarzy na pierwszą linię walki z nieuniknionym, stosuje wiernie zasadę Stalina: im bardziej rewolucja (normalności, wolności, podmiotowości pacjenta, republiki) zwycięża , tym zajadlej broni się (imperializm/katolicyzm).
Kościół zatrzymał się w rozwoju na poziomie obserwacji śluzu pochwowego i zakreślania dni w kalendarzyku. przedkładając prawo boskie nad ludzkie łamią prawo kraju który ich za darmo wykształcił od zerówki po specjalizację lekarską której wykonywania odmawiają..płacę podatki…ale przestanę.. Jestem przeciwny religii w medycynie nie dlatego że to religia lecz nie nauka.
Znakomity tekst – gratuluję!
To czy jest w końcu ktoś, kto powie, jaki konkretnie paragraf złamali ci lekarze.
Jeśli złamali, to czemu prokuratura już nie siedzi im na karku?
Czy też tylko u.. i p…, żeby tylko sobie pou… i pop…?
Najbardziej śmieszy mnie, że ostatnio arbitrem moralności chrześcijańskiej jest senator Piecha, który jako lekarz wykonał setki aborcji.
Jeden z moralnych lekarzy zostal opisany w NIE. Nie wiem, czy fakty podane w NIE sa prawdziwe, wiec nie podpisuje sie pod linkowanym tekstem. Jednakze, jesli te fakty sa prawdziwe, to mozna wyciagnac kilka wnioskow poza prostym stwierdzeniem, ze opisany profesor jest kawalem ch… Tacy zawsze byli, sa, i beda. Wazniejsze jest poparcie udzielane takimu czlowiekowi przez wladze od prawa (Roman Giertych) do lewa (minister Arlukowicz, ktory poslal zauszniczke profesora na wysokie stanowisko). Waznym wnioskiem z linkowanego artykulu jest, ze mamy do czynienia z choroba systemu. Przypuszczam, ze choroba wykracza daleko poza sluzbe zdrowia.
http://www.nie.com.pl/archiwum/18774
Polska staje się krajem oszolomów. Coraz mniej miejsca dla ludzi wyksztalconych, logicznych i nie zindyktrynowanych przez Kosciól.
Panie Doktorze
szacunek za Pańskie stanowisko.
ja się zaczynam naprawdę bać kraju, w którym żyję.
Marit
9 czerwca o godz. 19:59
Właśnie, coraz bardziej zaczynam się bać, ale z innego powodu: agresji wobec osób, które nie złamały prawa ustalonego i przez ateistów, i przez wierzących. Ale nie boję się Polski, bo jak można się bać Ojczyzny…
Gdy rozgladam sie wokol, zaczynam tesknic do rzadow PZPR. Owszem, paszportow nie bylo, w slepach ocet, ale tyle GLUPOTY tez nie bylo
Pani(e) Atalia – w imię religii zginęły w historii Polski dziesiątki tysięcy ludzi i to w czasach, gdy cała Rzplita miała mniej obywateli niż dzisiejsze województwo podlaskie. A prawda, pan(i) Atalia po tępieniu rodzimowierców i pogromach protestantów (o mojżeszowych nie wspomnę) nie słyszał(a).
Ja zaczynam mocno wątpić w to że żyjemy w kraju świeckim…kościół ma u nas aż za duże wpływy i powinien być przytemperowany i zrzucony na swoje miejsce(bez takiej władzy). Jedynym sposobem teraz jest przy najbliższych wyborach u nas głosować na polityków ,którzy są przeciwko kościołowi żeby ci zrobili właściwy porządek
Może nie na temat?. A może jednak!
Czy ktoś widział potępienie KK człowieka (??), który dla uzyskania ubezpieczenia spalił żonę i 3 dzieci?
Z tego, co mi wiadomo, sprawca co niedziela pomagał księdzu w udzielaniu komunii.
Czy to co zrobił było zgodne z wolą Boga i prawem boskim?
Chętnie przeczytam opinię jakiegoś Katolika o tym wydarzeniu.
Hu hu
9 czerwca o godz. 22:13
Napisałem o zabitym ateiście, zabitym ze względu na jego ateizm (co jest karygodne). Natomiast nie pisałem o zarzynaniu się wierzących między sobą, więc coś ci się pop…, jeśli chodzi o ripostę. Poza tym nie zarzynali się z powodu wyskrobywania dzieci, dlatego argumentacja blogera jest nieuczciwa.
Ps. Ci mojżeszowi to kto, czy to ci z powodu czystek antysemickich wypędzeni z Polski przez ateistów w 1968?
Może sprowadźmy tę dyskusję na chłodniejszy nieco poziom. Prawo do klauzuli sumienia nie jest naszym wynalazkiem. Natomiast szerokość pojęcia i stosowania kłóci się ze zdrowym rozsądkiem i bezpieczeństwem pacjenta. Kłóci się zresztą także z pojęciem humanitaryzmu i z naruszaniem (częstym i bezkarnym) powszechnych praw człowieka. I tu bym nie winiła prof.Chazana (widziały gały kogo brały) tylko administrację państwową. To na administracji leży obowiązek organizacyjny zapewniający wykonywanie praw. Prof.Chazan nigdy swego fundamentalizmu nie ukrywał i Bóg z nim. Mianowanie go (powtórne) konsultantem wojewódzkim i dyrektorem szpitala, jest ewidentnym błędem decyzyjnym. A żaden wojewoda nie powinien dopuścić do „oklauzurowania” całego szpitala w mieście wojewódzkim czy powiatowym ani do stosowania klauzuli w aptekach. Mogą, na własne ryzyko i za własne pieniądze – jednostka publiczna musi przestrzegać prawa. Jeżeli nie potrafią tego wyegzekwować, nie nadają się na swoje stanowisko.
Bardzo rozsądne zdanie na temat klaluzuli sumienia i deklaracji wiary, świetny tekst. Gratuluję.
A co tu ma do rzeczy wiara lub jej brak? Nic. W Państwie Prawa dopóki sąd nie orzeknie o winie i dopóki wyrok się nie uprawomocni, dopóty człowiek jest niewinny.
Ps. A to, kto i komu pomaga – jeśli nie łamie prawa – guzik to kogo obchodzi.
A, nie jestem ani wierzący, ani niewierzący.
Lekarze powinni wypełniać przepisy prawa. Tak skomentował „klauzulę sumienia” ks. prof. Andrzej Szostek, etyk z KUL, za co przez „chrześcijan” został odsądzony od czci, wiary i czego tam jeszcze wymyślili.
http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,18935,lekarze-powinni-wypelniac-przepisy-prawa.html
Poza tym cały ten „akt”, według mnie, został napisany na przysłowiowym kolanie. O coś sygnatariuszom chodziło, lecz tak naprawdę nie wiedzieli o co ma w tym wszystkim chodzić.
A tak na marginesie – przed wielu laty jeden z nieżyjących już hierarchów powiedział: że Kościół do wielu sytuacji musi dorosnąć ! I ja uważam, że np. kwestia in vitro za powiedzmy 10 lat będzie akceptowana, tylko wielu „musi się wyszumieć”, by spojrzeć właściwie na to co wokół się toczy.
@atalia:”Jeśli złamali, to czemu prokuratura już nie siedzi im na karku?”
Juz siedzi
Przypomnial mi sie rysynek Mleczki. Dwoch facetow rozmawia, I jeden mowi: „Wie Pan, ja co dzien rozmawiam z Panem Bogiem. I musze powiedzec ze dosyc czesto przyznaje mu racje”
Powinni byc w fartuchach lekarskich. Ale tego Mleczko nei pzrewidzial
Komuno, WROC! Nie bylo paszportw, w sklepach ocet, mozna bylo dostac pala – ALE TAK GLUPIO TO NEI BYLO!
Bardzo dziękuję za ten wpis. Z tego bloga wyłaniał się obraz Autora jako zatroskanego zdrowiem swoich pacjentów (i reszty populacji, w tym nas, czytelników), wrażliwego, mądrego lekarza. Cieszę się, że teraz, w tej trudnej sytuacji się to nie zmieniło i znów dostaliśmy mądry tekst.
Mam jedynie wątpliwość, co do tych „Izb Lekarskich, co to zawsze starają się nie zająć jednoznacznego stanowiska”. Jak do tej pory miałem wrażenie wręcz odwrotne: Naczelna Izba Lekarska zdawała mi się twardo bronić zasady „niech nikt się nie wtrąca w to co ma ochotę robić lekarz”. Całkiem niedawno (choć zanim wybuchła afera z Deklaracją Wiary) NIL skrytykowała Komitet Bioetyki PAN, za to że przypomina o regulacjach prawnych odnośnie klauzury sumienia. NIL oświadczyło, w skrócie, że jak lekarz ma ochotę odmówić pacjentowi to jest jego prawo i nikt niech się nie wtrąca. I zwykle tak jest. Ktoś krytykuje jakiekolwiek zjawisko wśród lekarzy? NIL od razu mówi że”nie-lekarze nie powinni się wtrącać do spraw lekarskich”.
Panie Doktorze, co zrobić żeby Izby Lekarskie i sądy koleżeńskie zaczęły być bardziej otwarte i skłonne do dialogu ze społeczeństwem?
P.S.: Rozumiem zmartwienie pacjentów „Deklaracją Wiary”. Ja w ciąże raczej nie zajdę, więc aborcja i in vitro mnie tak bardzo nie ruszają, ale co ja mam zrobić gdy okazuje się że profesor z katedry gdzie chciałem szukać pracy podpisał „Deklarację”? Nie wiem jak długo dam radę się gryźć w język, zanim powiem co o nim myślę… A jak autor widzi swoje kontakty z kolegami po fachu, którzy podpisali „Deklarację”?
Dzieki za wpis. Moze jednak duzo polskich lekarzy mysli podobnie? Chcialabym przeczytac wspolny odzew lekarzy, ktorzy nie zgadzaja sie z deklaracja i uwazaja ja za kompromitacje zawodu.
Sprawdzenie, czy „moj” lekarz podpisal nic nie daje. Bez podpisywania mozna w celach koniunkturalnych tak krecic, zeby sie nie narazic np. takiemu, czy innemu konsultantowi. Zawsze jestesmy tylko ludzmi. Sprobujcie kupic spirale antykoncepcyjna w aptece. Na jej sprzedaz mozna liczyc tylko u starych farmaceutek, mlode zawsze odpowiedza, nie. Wiem to od 2 mlodych kobiet.
Wszystko to jest tym bardziej przykre, ze sfera, ktora zajmuje sie deklaracja dot. przede wszystkim kobiet, ktorym odmawia sie prawa stanowienia o sobie. A odmawiaja tego prawa, a zwlaszcza omawiaja go wylacznie mezczyzni. Niie liczac oczywiscie inicjatorki deklaracji i zapewne pewnej ilosci podpisow kobiet.