Szanuj pielęgniarki, głupcze! Podsumowanie wątku.
Jeżeli nie damy polskim pielęgniarkom poczucia prestiżu zawodowego i możliwości rozwoju, to będzie to jedno z najbardziej kosztownych zaniechań w historii Rzeczypospolitej.
Poprzedni wpis spotkał się z Państwa zainteresowaniem, którego skala (mierzona liczbą wizyt) była rekordowa w historii tego bloga. Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze.
Kluczem do rozwiązania problemu polskiego pielęgniarstwa wydaje się kwestia szeroko rozumianego prestiżu zawodowego, a także – możliwości zawodowego rozwoju. Jedno i drugie – w przeciwieństwie do krajów UE – właściwie w tej profesji nie istnieje. Wspominali o tym Państwo: mm, Pielęgniarka, Monika Kuliga, pielęgniarka za granicą, oraz zalek.
Oczywiście, najbardziej akcentowaną w prawie wszystkich komentarzach bolączką były absurdalnie niskie zarobki. Z pewnego punktu widzenia można jednak przyjąć, że i one są elementem skandalicznie niskiej pozycji zawodu pielęgniarskiego. Żyjemy bowiem w takich czasach, że dochody w danym zawodzie zależą nie od wymaganych umiejętności, ani korzyści, będących efektem wykonywanej pracy, ale od umownie przyjętej pozycji zawodowej. Gdyby było inaczej, doświadczona pielęgniarka zarabiała by więcej, niż młody wilczek od Marketingu Czegokolwiek. W naszej rzeczywistości pielęgniarka to ktoś, z kim niekoniecznie trzeba się liczyć, bo i tak musi swoje zrobić, niezależnie od wynagrodzenia, oraz warunków pracy. Ponieważ nie ma innego wyjścia. Pielęgniarki nie maja wpływowego związku zawodowego. Nie zrobią zadymy na pół Warszawy. Jeżeli zastrajkują – zaszantażuje się ich brakiem etyki (obrzydliwą role w takich przypadkach odgrywają i politycy, i wielu dziennikarzy). Jeżeli odejdą z pracy – będą mogły wybierać głównie pomiędzy emigracją i bezrobociem.
Prestiż zawodowy pielęgniarek, a najprawdopodobniej również ich sytuacja materialna, mogłyby zmienić się na korzyść. Warunek, żeby było to możliwe jest prosty: za kolejnymi osiąganymi w tym zawodzie stopniami zawodowymi musi iść proporcjonalnie coraz większa realna samodzielność zawodowa. Najlepiej wykształcone i najbardziej doświadczone pielęgniarki i położne mogłyby przejąć część uprawnień dostępnych dzisiaj tylko lekarzom. Stworzyłoby to młodym kandydatkom i adeptkom zawodu perspektywę autentycznego rozwoju zawodowego. Nie wymyślam tu niczego nowego – wzorce w krajach Unii Europejskiej istnieją od dawna. Niepowikłane ciąże prowadzą w Wielkiej Brytanii położne i jakoś nie słychać o epidemii okołociążowych, lub okołoporodowych dramatów w tym kraju. O kontrolowaniu przez pielęgniarki stanu osób przewlekle chorych pisałem już poprzednio.
Zwiększenie autonomii zawodowej pielęgniarek musiałoby prowadzić do poprawy ich zarobków. Dzisiaj lekarz, jeżeli nie odpowiadają mu warunki pracy, składa grzecznie wymówienie i idzie na swoje. Jak w prawie każdym innym innym zawodzie. Pielęgniarka tak zrobić nie może, bo sama jest zawodowo prawie ubezwłasnowolniona. Ma to znaczenie zwłaszcza w warunkach opieki ambulatoryjnej, czyli tam, gdzie niedobory opieki lekarskiej, oraz pielęgniarskiej są najbardziej zauważalne. Gdyby nasza doświadczona i wyedukowana pielęgniarka wiedziała, że w każdej chwili może otworzyć prywatną praktykę, po czym zawrzeć kontrakt z dowolną instytucją opieki zdrowotnej (gabinetem, przychodnią, etc.) na współpracę w zakresie opieki ambulatoryjnej nad osobami przewlekle chorymi, jej pozycja negocjacyjna byłaby zupełnie inna. Mam nadzieję, że zmiana pozycji negocjacyjnej wymusiłaby wreszcie stworzenie realnych uregulowań dla systemu pracy pielęgniarek . Obecnie bowiem to dyrektorzy szpitali decydują suwerennie, ile pielęgniarek powinno przypadać na ilu pacjentów, co prowadzi do niebezpiecznego cięcia liczebności obsad – zwłaszcza dyżurowych.
Wyraźna poprawa statusu zawodowego pielęgniarek, ze wszystkimi tego konsekwencjami, mogłaby potencjalnie przynieść istotne pozytywne następstwa. Nie będzie szaleństwem stwierdzenie, że odpływ z zawodu, a także emigracja zawodowa mogłyby z czasem ulec zmniejszeniu. Również z czasem powinna wzrosnąć takiej sytuacji liczba chętnych do zawodu.
Zachowanie obecnego status quo oznacza natomiast, że polskie pielęgniarki podzielą los amerykańskich bizonów – znikną na skutek bezmyślności decydentów. Ponieważ natura nie znosi próżni trzeba będzie pielęgniarki importować. Z punktu widzenia ekonomicznego i społecznego może to być kosztowne rozwiązanie.
Nietrudno wskazać winnych istniejącej obecnie sytuacji. Pierwsza grupa, to niewątpliwie politycy. Od lat, podczas kampanii wyborczych, mają gęby pełne frazesów na temat naprawy systemu opieki zdrowotnej. Po wyborach konsekwentnie udają , że nie ma sprawy. W razie problemów oscylują pomiędzy moralnym szantażem (jeżeli są w danym momencie przy władzy), a instrumentalnym rozgrywaniem protestu dla swoich potrzeb (gdy są w opozycji). Szczególnie obrzydliwie zachowują się zazwyczaj ministrowie i wiceministrowie zdrowia. Ci obecni i ci ex. A na szczeblu lokalnym? Polecam komentarz o relacjach pomiędzy Izbą Pielęgniarską, a lokalną władzą, którego autorką jest Pani Anna.
Druga grupa winowajców – o czym piszę z przykrością – to organizacje lekarskie. Nie stanowią żadnego realnego wsparcia dla środowiska pielęgniarskiego. Być może część Kolegów nie zdaje sobie sprawy, że wzajemne zależności zawodowe lekarzy i pielęgniarek można określić biologicznie mianem mutualizmu, czyli – zależności koniecznej dla istnienia obydwu stron. Narastający kryzys w pielęgniarstwie oznacza zatem nieuchronne kłopoty dla lekarzy. Część z nas wydaje się ponadto nie rozumieć, że jeżeli przekażą część swoich uprawnień zawodowych pielęgniarkom, to nie ucierpią na tym, ani prestiżowo, ani finansowo. Bo pacjentów naprawdę starczy dla wszystkich.
Trzecia grupa, to tabloidowi dziennikarze. Nie mam tu na myśli miejsca pracy, ale sposób myślenia. To smutne, ale ogromna większość autorów publikujących na temat problemów opieki zdrowotnej szuka newsów, a nie rzetelnej informacji, a tym bardziej – analizy. Ma być – że zacytuję Doktora Boya – „dużo, byle jak i prędko”, co przyczynia się do społecznego niezrozumienia skali problemu. Dlatego ludzie bardziej boja się prywatyzacji szpitali, niż tego, że za niewiele lat być może będą musieli wynajmować w szpitalu pielęgniarkę na własny koszt, lub być pielęgnowani przez rodzinę, bo pielęgniarek może nie być za żadne pieniądze. Garstka dziennikarzy, którzy niezmiennie zachowują nienaganną znajomość zagadnienia (nisko chylę czoła!) nie jest w stanie zrównoważyć skutków bezmyślności rodem z telenowel.
Do kogo zatem adresowane jest tytułowe wezwanie? Jak widać, potencjalnych adresatów może być wielu.
P.S.
Pani Pielęgniarka: zwyczajowe zwroty „doktorze” i „siostro” mają podłoże historyczne. Po prostu – kiedyś ukończenie studiów medycznych wiązało się z uzyskaniem tytułu doktora. W niektórych krajach tak jest nadal. U nas zwrot utrzymał się siłą tradycji i mówi się raczej „doktorze”, a nie „lekarzu”. Z kolei zwrot „siostro” pochodzi z czasów, gdy pielęgniarkami były głównie zakonnice. Nie ma w nim zatem niczego z zamierzenia negatywnego, jednak rozumiem, że w dzisiejszych czasach bardziej naturalna jest forma „Pani”.
Pani ewa: przysięgam, ze nie mam żadnego ukrytego celu.
Panie: pielęgniarka (stara), ???, pielęgniarka – z analizy danych trzech kolejnych wpisów, których są Panie autorkami wynika, że wszystkie Panie są jedną Panią. Bardzo proszę o niestosowanie takich praktyk, bo będę musiał zakwalifikować je jako trolling. Bardzo proszę wybrać sobie jeden nick.
Komentarze
„Młody wilczek od Marketingu Czegokolwiek” ?
Arogancja proszę Pana nie jest elegancka. Dziś dobrze zarabiają wysoko kwalifikowani i doświadczeni specjaliści, a młodzi pracują na umowach śmieciowych. Proszę sobie załatwiać sprawy w służbie ochrony zdrowia bez stosowania takich tanich zagrań, szczególnie jeśli nie ma Pan pojęcia, jak wyglądają realia rynku pracy.
W końcu coś sensownego napisanego.
Mam zonę pielęgniarkę.W sobotę 24 godziny. Kończy dyżur o 7 rano w niedzielę
Z niedzieli na poniedziałek dyżur nocny.
W poniedziałek rano do łóżeczka?
Nie. na 3 godziny do laboratorium w zastępstwie koleżanki.
Myślę, że moja żona nie jest wyjątkiem.
I pytanie.
Czy naprawdę w czasach kiedy wszyscy wiedzą o wszystkich dosłownie wszystko, nikt takich rzeczy nie dostrzega.
To nie jest XIX wiek.
To jest początek XXI wieku.
Polska jest członkiem Unii. Krajem gdzie swego czasu działał (niektórzy mówią ,że jeszcze działa) związek Solidarność. A więc choćby cząstkowy solidaryzm powinien funkcjonować w społecznej przestrzeni.
Polska kraj gdzie społeczna nauka Kościoła powinna obowiązywać nie tylko w dni świąteczne,a codzienna praktyka …Szkoda słów.
Zwrócę na jeszcze jeden wątek uwagę.
Pielęgniarki to jeden z najbardziej sfeminizowanych zawodów w Polsce.
Jakoś trudno usłyszeć głos licznych przywódczyń tego ruchu, – czy ładniej brzmiącego- kulturowego paradygmatu stających w obronie kobiet pielęgniarek.
Tym bardziej to dziwne ,że w większości przypadków na przeciw pielęgniarki występuje On, Lekarz -Facet.
Nie chcę uogólniać i traktować tej sytuacji jedną miarką ale ciężko jest mi sobie wyobrazić przy przyjęciu do pracy z jednej strony Dyrektor Szpitala, ZOZ-u – faceta rozpartego w wygodnym fotelu i z drugiej strony wystraszoną pielęgniarkę z jakiejś podlaskiej gminy. I te dwie strony w pewnym momencie muszą uzgodnić warunki przyjęcia do pracy, zasady kontraktu.
Naprawdę nikt tego nie dostrzega.
Zawód pielęgniarki jest chyba tym który najbardziej upomina się o funkcjonujące w Europie formy zbiorowej umowy o pracę tej grupy zawodowej . Określonej i zagwarantowanej przez Związki Zawodowe i przedstawicieli Ministerstwa,lub branżowych pracodawców i z takimi obowiązującymi na terenie całego kraju ustaleniami nikt nie będzie dostrzegał płaszczącej się i drżącej pielęgniarki z jednej strony , a z drugiej pewnego siebie i swoich jedynie słusznych racji pryncypała.
Kalifornijskie pielęgniarki czyli RNs z 3 (Associate) lub 4-letnimi (BS) studiami w większych miastach zarabiają średnio około 120k dolarów.
Koszta utrzymania są tam wysokie, to prawda, ale to nadal są b. dobre zarobki. Takie, które posiadają poszukiwane specjalizacje wszędzie w USA mogą „iść na swoje” i wynajmować się szpitalom i klinikom na godziny. Rozmawiałem z pielęgniarką, po którą szpital położony w sąsiednim stanie przysyłał kilka razy w miesiącu taksówkę powietrzną i płacił ponad 300 dolarów za godzinę jej pracy.
Czyli tyle stawkę adwokata, może nie najlepszego, ale też nie najgorszego.
Pani ta (Polka, ok. 50-letnia, ok. 25 lat w zawodzie, RN z MS) przeszła na swoje właśnie z pensji około 120k rocznie gdyż jak stwierdziła „chciałam skrócić sobie godziny pracy i podwyższyć zarobki”. 😉
Moze konkrety? Mam studia mgr i specjalizacje. Pracodawca duzej warszawskiej kliniki proponuje mi pelen etat w rankach (pn-pt7h.35.min a wiec bez perspektywy podjecia drugiej pracy by dorobic) za NAJNIZSZA PENSJE KRAJOWA
Byłbym rad zobaczyć „komentarz o relacjach pomiędzy Izbą Pielęgniarską, a lokalną władzą, którego autorką jest Pani Anna.” ale niestety nie widzę linka. Bardzo proszę 🙂
Perspektywy w zawodzie są takie, że jedyną szansą na dostanie pracy było pójście na umowę zlecenie i to tylko dzięki temu ze zdecydowałam się studiować drugi kierunek i pracodawca ma ulgi ze względu na mój status studenta. Stopień mgr miał małe znaczenie ale fakt, że na mnie zaoszczędzi podziałał świetnie
W szpitalu brakuje osób do obstawienia dyżurów jeżeli więcej niż 1 osoba pójdzie na L4 ale dyrektor uważa ze jest nas za dużo zatrudnionych.
‚Szanuj pielęgniarkę, głupcze’??? Same się nie szanują! Jak tylko pojawia się praca, to nagle żadnej nie ma na korytarzu, bo wszystkie niezmiernie zajęte … siedzeniem w kantorku i oglądaniem kolejnego odcinka telenoweli. Jak nie wystartujesz z czekoladkami, kwiatami i innymi bzdurami, to w życiu się nie doczekasz serdeczności i opieki. O kasie w łapę nie mówiąc. Wraz z lekarzami jeden z najbardziej zdeprawowanych zawodów w Polsce. I wiecznie niezadowolone, ‚zmęczone’, pazerne i jęczące, że im mało. Wiecznie w pogoni za kolejnym dyżurem, w którym nie o dyżur chodzi, nie o ludzi, a tylko o kasę.
Dziś dopiero odkryłam Pana BLOG i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że
jest PAN MOIM GURU !!!!!!!!!!!!!!!!!!! Wreszcie pojawił się ktoś, kto MYŚLI!!!
BRAWO!
Droga TARO nie wiem do jakiego szpitala trafiłaś, ale jakiegoś PRL-owskiego. Zmęczone-owszem, jęczące pewnie też, już sporo lat temu jako niespełna 30-letnia dziewczyna pokazałam lekarzowi zdjęcie kręgosłupa po kolejnym zespole bólowym, spytał czyje zdjęcie mu pokazuję. Miał na myśli pacjentów z oddziału powyżej 70-ki. Pazerne? Może jedna na 1000 się zdaży jak w każdym zawodzie. Mając pod opieką 30 pacjentów, w tym ok. 10-15 leżących nie ma czasu na te Twoje „Jak tylko pojawia się praca, to nagle żadnej nie ma na korytarzu, bo wszystkie niezmiernie zajęte … siedzeniem w kantorku i oglądaniem kolejnego odcinka telenoweli. ” Musisz być nieszczęśliwą osóbką pisząc takie brednie. Ciągłe oskarżenia względem nas pielęgniarek powodują,że nasza młoda kadra ucieka za granicę, my „staruszki” długo już nie pociągniemy. Kto się Wami zajmie? Pytam, skoro rząd już zamydla brak pielęgniarek tzw. kontraktami, gdzie dwa i pół etatu pielęgniarki na umowę obskoczy jeden kontrakt. A ten „kontrakt” z przepracowania będzie miał nie daj Boże ludzkie życie na sumieniu. Ja kocham swoją pracę, lubię moich pacjentów i boli mnie bardzo,że z powodu ciągle zwiększających się gór i ton papierów nie mam czasu porozmawiać z chorym, bo zamiast dodać mu otuchy muszę powypełniać sto różnych kart. Przeliczyłyśmy raz z koleżanką przyjęcie chorego. Zlecenia przy pacjencie wykonała w 15 minut. Ja wypisywałam kwity ok.30 minut. Gdy od 15 do 19 mam trzy standardowe przyjęcia i jestem sama proszę sobie PANI TARO obliczyć, gdzie jest czas na telenowelę, chowanie się a co dopiero powiedzięć o nakarmieniu pacjentów leżących i zmianie ich pozycji. Żałuje, że trafiłam na tę stronę, bo od takich komentarzy serce boli. Ludzie, lepiej jako pacjenci, zróbcie coś, aby zarezymać w kraju pielęgniarki, dla lepszej nad Wami opieki.
@zza kałuży – 120k się zgadza jeśli się ograniczyć do podawanej ciebie subpopulacji (CA, większe miasta), ale podawanie danych dla subpopulacji skrzywia i to ostro obraz całości. Dane dla całego kraju (2012) mediana dla RN 65k, najniższy decyl $95k.
Pielęgniarka płacona $300/hr zakładając że to nie fantazja znajomej wychodziłaby na ok $500k rocznie (i to bez air taxi!) tp kompletny outlier statystyczny, lub nonsens makroekonomiczny w kraju gdzie mediana rocznego zarobku jest 10 razy niższa . Przekładając to na stosunki krajowe mediana dla dyplomowanej pielęgniarki powinna wynosić ok 4.7k zl. Jest chyba ok 3 tys co nie najgorzej jak na kraj z takim PKB (porównawczo) jak Polska.
Po co ludziom mącić w głowach $120k rocznie?
Korekta danych krajowych (bo system zniekształcił powyższy wpis) USA.
Dane dla całego kraju (2012) mediana dla RN 65k, najniższy decyl $45k, najwyższy $95k+.
Prawda jest taka, że pielegniarki zaczną być szanowane, kiedy same zaczną szanować siebie. Brak nam motywacji – to prawda, że głownym motywatorem sa pieniądze, ale też nie mamy w sobie chęci walki oraz działania w grupie. Kilkakrotnie się o tym przekonałam, że niestety byle jaka praca jest lepsza niż połaczenie sił i walka. Ale z drugiej strony trudno się dziwić, skoro większośc z nas pracuje na 2 etaty plus rodzina dom to i walczyć o lepsze nam się nie chce.
I przykro mi słyszeć, że musimy dostac łapówki w formie czekoaldek – szczerze wołałabym pieniądze 😉 – żeby ruszyć się do pracy. Kocham ten zawód, kontakt z pacjentem i uwielbiam dawać z siebie wszystko, ale po kolejnych latach bez podwyżek, bez możliwości rozwoju i ciągłego poniżania ze strony lekarzy prosze mi uwierzyć, że odechciewa mi sie pracować w tym zawodzie.
chciałabym jeszcze dodać, że Rząd wprowadzając jakże hojną możliwość założenia własnej działności przez pielęgniarki najprawdopodobniej w celu umożliwienia „znalezienia zatrudnienia” zapomniał,że pielęgniarka nie może jej otworzyć bez posiadania dwuletniego stażu pracy…na litość to ma być pomoc i zachęta dla przyszłych pielęgniarek bądź dla młodych zaraz po studiach?żeby zrobić kurs kwalifikacyjny wymagane jest doświadczenie zawodowe-jak mamy podnosić kwalifikacje skoro nie mamy pracy a bez kwalifikacji i tak pracy nie zdobędziemy!a z kolei nie widzę chętnych do zatrudnienia pielęgniarki bez doświadczenia… może jakieś obowiązkowe państwowe staże?chciałabym doczekać czasów kiedy Rząd i Społeczeństwo starzejące się w dodatku z roku na rok przejrzy na oczy…i doceni naszą pracę!
Pozdrawiam Panie Stefanie, jednocześnie dziękując za zauważenie problemu!:)
TaDlaczego nie ma tak jak wszedzie max dwukadencyjnosci na kierowniczych stanowiskach w ochronie zdrowia. Wedlug mnie byloby mniej nepotyzmu, ukladow a osoby zajmujace te stanowiska mialyby swiadomosc ,ze moga wrocic tam skad odeszly (czyli od lozek chorych). Sprawa p.Agnieszki nie jest pojedyncza. Takie rzeczy dzieja sie w calej Polsce. Izby sluza do popierania stanowisk, cala kadra kierownicza to pielegniarki siedzace na stolkach po kilkanascie albo nawet kiladziesiat lat( z nielicznymi wyjatkami).
wg 15 kwietnia o godz. 3:35
Cieszę się, że znajoma przynajmniej nie łgała co do tej „subpopulacji”. Nieśmiało pragnę zauważyć, że kalifornijski kawałek podłogi jest terytorialnie sporo większy od Polski, równy jej liczbą ludności i że jest to najbardziej zurbanizowany stan w USA. Licząc tzw. okręgi metropolitarne dostajemy, że prawie 30 mln z tych 38 milionów żyje w pobliżu wielkiego ośrodka miejskiego. Czyżby zatem „subpopulacja” była „zaledwie” wielkości połowy Włoch? Na całe szczęście GDP tej „subpopulacji” jest porównywalne z GDP całych Włoch.
Jak wiadomo żadna polska pielęgniarka nigdy nie wyjechała do Włoch. Kto przy zdrowych zmysłach liczyłby na znalezienie pracy na tak maciupeńkim rynku?
„Pielęgniarka płacona $300/hr zakładając że to nie fantazja znajomej wychodziłaby na ok $500k rocznie (i to bez air taxi!) tp kompletny outlier statystyczny, lub nonsens makroekonomiczny”
Nonsensem to jest próba komenowania tesktu, który przeczytało się po łebkach. Napisałem „kilka razy w miesiącu”. Jak można z „kilku” zrobić „wszystkie dni” przechodzi moje pojęcie.
Z tego co wiem była ona częścią zespołu specjalizującego się w jakichś
operacjach, które to operacje były wykonywane właśnie tylko „kilka razy” w miesiącu a zatem traktowanie tego jak pracy od 9-tej do 5-tej jest bezsensowne. Dowożenie taksówką miało być spowodowane trudnością zaplanowania danej operacji, gdyż (o ile czegoś nie pokręciłem) w grę wchodziła dostępność organów od dawców.
„Po co ludziom mącić w głowach $120k rocznie?”
Pełna zgoda – po co ludziom kłaść do głowy, że za horyzontem (widzianym z najwyższej wierzby we wsi) nie ma krawędzi, z której się spada na żółwia? Albo na słonia, zależnie od rodzaju strachu, który ma im zastępować wiedzę.
Są w USA polscy imigranci-lekarze z polskimi dyplomami, którzy z różnych względów nie nostryfikowali dyplomu i lata spędzają jako opiekunowie starszych osób za 15$ na godzinę. Są też pielęgniarki, które zagryzły zęby, poszły do szkoły, machnęły kilka dokształtów, nauczyły się języka i zarabiają grubo ponad owe średnie czy medialne 65k.
Rynek załatwi sprawę. Także w Polsce. Młodsze pielęniarki wyjadą tam, gdzie lepiej płacą i nie będzie rady – trzeba będzie czymś zachęcić nowe osoby. Wyjazd do UE jest dużo łatwiejszy niż do USA, ale dla chcącego nic trudnego.
Witam.
Jestem młodą pielęgniarką z ponad dwuletnim stażem w zawodzie. Ukończyłam wyższe studia medyczne. Napisałam na prawdę długi komentarz w którym opisałam wszystko co mnie frustruje. Począwszy od braku prestiżu i nadal panującej w Polsce KOMUNY do paranoi która w tym momencie panuje. Paradoksem jest to że pielęgniarka w dzisiejszych czasach uczy się dłużej niż lekarz a nadal jest nikim w oczach społeczeństwa POLSKIEGO- podkreślam!
Napisałam na prawdę długi, przemyślany komentarz, po czym wszystko skasowałam bo czuje że to wszystko bez sensu że się pożalę, przecież to i tak nic nie zmieni.
Podsumowując – za 3 miesiące wyjeżdżam za granicę jako pielęgniarka, gdzie będę doceniona jako profesjonalista po tylu latach nauki i praktyki. Dziękuję i do widzenia. NIESTETY!
Wszytko to niestety smutna prawda 🙁 Moja koleżanka z oddziału po 2 latach pracy w zawodzie trwale uszkodziła sobie kręgosłup. Powód? Brak sprzętu do podnoszenia pacjentów, za mała ilość personelu, za mało czasu na wszystko (dodam, że pracuje na neurologii). Ten kto nie leżał na takim ciężkim oddziale nigdy nie doceni naszej pracy, bo to się docenia dopiero kiedy zaczynamy naprawdę wymagać pomocy od innych, bo nie jesteśmy w stanie się odwrócić na prawy czy lewy bok. Ja kocham swoją pracę i nigdy bym nie chciała się zamienić z lekarzem! Bo takie komentarza już słyszałam. Mam pracę fizyczną, jak i umysłową, bo stosy dokumentacji rosną, a nad każdą czynnością czeka prokurator, bo rodzina może sądzić się o wszystko. Dlatego dochodzi brak motywacji pieniężnej, bo nasze wynagrodzenie w porównaniu do odpowiedzialności zawodowej jest mierne. Ja sama mam magistra, specjalizacje oraz masę kursów i nie zarabiam dużo więcej od moich mniej wykształconych koleżanek. Przykre…
Ja mam tylko pytanie :jak jesteśmy takie złe to dlaczego nie zajmujecie się sami swoimi starymi ,zniedołężniałymi , otępiałymi członkami rodziny tylko oddajecie ich pod naszą opiekę . Przecież można przy chorym obejrzeć telenowele , wypocząć tip…
Witam,
Pragnę na wstępie podziękować Panu za to,że istnieje taka osoba jak Pan w środowisku lekarskim, która dostrzega problem pielęgniarstwa oparty na braku prestiżu i rozwoju zawodowego. Rozumiem w pełni Agnieszkę, ba mam takie same odczucia, są nimi:GŁĘBOKI PRL, silne LOBBY lekarskie, „siedzenie” na tych samych stanowiskach od kilku- kilkudziesięciu lat, brak konkursów na oddziałowe, są nimi Panie po liceach medycznych, czy po ukończeniu szkół niezwiązanych z pielęgniarstwem,skostniałe izby pielęgniarskie, brak widoku na jakiekolwiek zmiany…Mam mgr z pielęgniarstwa, kursy, szkolenia podyplomowe, znam 3 języki, w tym angielski dobrze i coraz intensywniej rozważam kwestię wyjazdu do USA.
pozdrawiam.
Witam,
równiez dzisiaj dowiedziałam sie o tym ciekawym blogu
,dziękuje ze chce sie Panu pisac o pielegniarkach:)
Do wszystkich ktorzy maja nas za nic. Mialam kiedys kolege ktory bardzo zle mowil o naszym zawodzie, ale tak , ze nie mozna bylo sluchac .Postanowilam mu pomoc zapytalam ordynatora czy moge pokazac na jednej zmianie jak wyglada moja praca dostalam zgode .Niedowiarek i klamca o moim zawodzie szybko zmienil zdanie jak zobaczyl ile wysilku fiz i psych kosztuje mnie moja praca. Jak to jest kiedy trzeba pozegnac 9 miesieczne dziecko pomoc rodzica, za chwile ratowac kolejne zycie -ratowac a nie ogladac telenowele. Ludzie sami nas niszcza nie rozumiejac na czym polega praca. Doprowadza do tego ze nikt sie nie uczy w tym zawodzie ksztalca sie tylko osoby, ktore pfacuja, ale spoleczenstwo w KATOLICKIM kraju wie lepiej , gdzie religia to obluda . Pozdrawiam
Ma pan rację , ale jednocześnie zapomina pan o fizjoterapeutach , terapeutach zajęciowych , którzy również pracują w szpitalach i są najmniej zauważaną i docenianą grupą społeczną , a co za tym idzie najsłabiej opłacaną (nie twierdzę ,że w każdej placówce tak jest). Często taki pracownik również świetnie wykwalifikowany jest traktowany bardziej jak sprzęt niż człowiek. Mam nadzieję , że pochyli się pan także nad tymi ludźmi.
Pozdrawiam
Jestem studentką medycyny IV roku. Poszerzenie zakresu obowiazków pielęgniarek o wypisywanie niektorych leków na recepte jest wedlug mnie poronionym pomyslem! Program kursu farmakologii, na Uniwersytecie na którym studiuję, dla pielęgniarek wynosi obecnie JEDEN semestr! To zaledwie 75 godzin ćwiczeń i wykładów łącznie! Tak dla porównania, kierunek lekarski ma w programie CZTERY semestry farmakologii, czyli łącznie 175 godzin! Prosze mi wierzyć, żaden z nas nie boi się konkurencji ze strony pielęgniarek, tak jak wspomniane jest wcześniej, pacjentów wystarczy dla wszystkich, pytam się tylko, kto weźmie odpowiedzialność za tego pacjenta, któremu zostanie wypisane złe leczenie? Pacjenci z powikłaniami, działaniami niepożądanymi trafią do lekarzy. Prosze mi wierzyc, wszystkiego zwyczajnie nie mozna nauczyc się w ciągu jednego semestu i kursu. Wyprzedzając, możliwe komentarze, oczywiście wiem, że pielęgniarki będą miały ograniczoną ilość leków do wypisania, ale lekarze specjaliści na codzień również bazują jedynie na grupie około 50 preparatów, co nie zmienia faktu, że uczymy się całej farmakologii, nie tylko wąskiej dziedziny, którą się w przyszłości zajmiemy, bo ilość interakcji i dzialan niepożądanych po zastosowaniu leków jest ogromna! Poza tym pacjenci, zglaszający się do lekarzy, prawie nigdy nie mają kłopotów tylko ze strony jednego narządu, ale są to ludzie cierpiący na wiele często poważnych chorób, prosze mi wytłumaczyć, jak ma to wszystko ogarnąć pielęgniarka, mająca zupełnie inny tryb studiów i system pracy?
Oczywiście szanujmy te kobiety, wykonują one niezwykle ciężką pracę,niech zarabiają więcej, niech pracują w innym lepszym systemie, ale nie podnośmy ich ego zawodowego w taki sposób, bo jest to totalny absurd!
Szanowny sudent.medyxyny a w zasadzie studentko.
Po przeczytaniu Twojego wpisu zrobiło mi się słabo, a cukier spadł mi do tak niskiego poziomu, że słychać było jego uderzenie o podłogę.
Piszesz, że na „waszym Uniwersytecie” macie „aż” cztery semestry farmakologii, co daje łącznie 175 godzin – po prostu niesamowite. Jeżeli uważasz, że po takiej ilości wykładów jesteś alfą i omegą, to ogromnie współczuję Twoim przyszłym pacjentom – odrobinę pokory koleżanko. Wybrałaś taki zawód, w którym, podobnie jak w pielęgniarstwie, trzeba się uczyć przez całe życie (analogicznie jest we wszystkich zawodach związanych z medycyną – niespodzianka!).
Proponuję również nie wypowiadać się na tematy, na które nie masz pojęcia, bo powiedz mi, co w zasadzie wiesz o kształceniu pielęgniarek w naszym kraju?!? Pozwól, że Cię oświecę. W wielkim skrócie wygląda to następująco: 3 lata licencjatu w trybie stacjonarnym (zajęcia od poniedziałku do soboty z programem tak nabitym, że trzeba by w zasadzie napisać petycję o przedłużenie dnia do 28 godzin i tygodnia do 10 dni by to wszystko jakoś ogarnąć), później studia magisterskie, nierzadko w trybie zaocznym (gdyż większość po ukończeniu studiów pierwszego stopnia idzie do pracy) z zajęciami od czwartku do niedzieli, przedmiotami tak bzdurnymi i egzaminami wziętymi wprost z kosmosu (a dokładniej z medycyny, bo co najmniej połowa wykładowców na pielęgniarstwie to lekarze), że należy się tylko za głowę złapać – nie zapominajmy przy tym, iż studia zaoczne trzeba opłacić z”głodowej” pensji 2000 zł brutto, co daje jakieś 1300 zł netto, nie wspominając już o tym, że trzeba za coś żyć. Do tego wszystkiego dochodzą kursy dokształcające, no bo przecież po ukończeniu szkoły pielęgniarka nie posiada praktycznie żadnych większych uprawnień, musi zrobić kurs np. z EKG, żeby móc podłączyć do pacjenta odprowadzenia od aparatu, kurs szczepień, by móc pracować w przychodni, kurs pielęgniarki środowiskowej (często opłacanych z własnej kieszeni) etc.etc. Na sam koniec „wisienka na torcie” 2-letnia specjalizacja: pomijając kwotę jaką trzeba za nią zapłacić oraz dodać również dojazdy, weekendowe nieobecności w domu, brak czasu na zregenerowanie sił. Program zupełnie bez pomyślunku, oprócz przedmiotów związanych z konkretną dziedziną jest cała masa nikomu niepotrzebnych rzeczy:psychologia, socjologia, deontologia, statystyka, informatyka, badania fizykalne(czyli rzecz, którą można wsadzić sobie w buty, by być wyższym – oczywiście po ukończeniu specjalizacji pielęgniarka ma prawo przeprowadzić badanie fizykalne u pacjenta – tylko w jakim celu? by odciążyć lekarza?) . Egzamin państwowy – brak słów – pytania mało sprecyzowane, często na zasadzie „co autor miał na myśli”, kilka odpowiedzi dobrych a kolejna jeszcze lepsza (nie zapominając, iż nie jest to test wielokrotnego wyboru).
Więc, kochana, nie pisz „nie podnośmy ich ego zawodowego” ponieważ pielęgniarki (i pielęgniarze) tym systemie są osobami z wykształceniem wyższym a nie niedouczonymi ludźmi – jak wynika z Twojej wypowiedzi.
Konkluzja: z pielęgniarek, w obecnym trybie kształcenia robi się mini-lekarzy – ludzi z dużą wiedzą i niewielkimi uprawnieniami.
Pozdrawiam serdecznie życząc zarazem spokojnego wieczoru.
aaa a to o podnoszenie ego zawodowego pielęgniarek chodzi? 😉
a ja myślalam, ze lekarzy jest mało i nie wyrabiają sie ze swoja pracą i pielęgniarki miałyby „pomóc” żeby kolejek nie bylo i pacjent byłby zadowolony…. i tak wogóle czy tak trudno wyobrazic sobie ,że pielegniarki (nie pisze za wszystkie, ale wiele z mojego grona tak uważa) nie potrzebuja podnoszenia ich ego zawodowego tylko normalnej wspołpracy ze strony np studentki IV roku medycyny?
idea pielegniarstwa jest piękna i pomaganie również, całe moje 30-letnie życie zawodowe jestem dumna z powodu bycia pielegniarką. Nie jestem idealistką, jestem normalnym praktykiem.
Ale jak to w życiu bywaja dobre i złe pielegniarki, bywaja dobrzy i źli lekarze i studenci takze bywaja dobrzy i źli….
Witam serdecznie. Pani studentko IV roku, do bycia lekarzem, to Pani jeszcze sporo brakuje, więc niech Pani nie obraża pielęgniarek, bo będzie Pani ciężko na pierwszych ,samodzielnych dyżurach. Pielęgniarka z 15-letnim stażem pracy, ma większą wiedzę niż lekarz po studiach i każda z nas doskonale to wie. Kiedyś młodzi lekarze chętnie słuchali rad, takich doświadczonych pielęgniarek i do dzisiaj za to dziękują, nie było to dla Nich ujmą, a zaszczytem, a teraz wielki mi tu doktor po studiach, jak zacznie wylewać te swoje mądrości , to aż nie da się tego słuchać. Powodzenia Pani studentko. Nie zamierzam wypisywać recept i wyręczać lekarzy, oni i tak krzywdy nie pozwolą sobie zrobić. Za te same pieniądze przyjmują w marketach, a odpowiedzialność zupełnie inna.
Droga jeszcze studentko, pielęgniarki wcale nie chcą wypisywania recept. Jeszcze Pani nie pracuje, to pewnie nie wie, że w każdym POZ-cie wypisywanie recept dawno zcedowane jest na pielęgniarki. I co Pani na to odpowie?
Nie zgadzam się z dodatkowymi „uprawnieniami” Zapraszam na oddziały, aby zobaczyć ile i co robią pielęgniarki, a ile i co lekarze. Na zachodzie sporą część pracy wykonują lekarze przez co pielęgniarki mogą zająć się porządnie opieką nad pacjentem, a nie wykonywać zabiegi, które gdzie indziej wykonują lekarze. Dodatkowe „uprawnienia” dla pielęgniarek to mniej roboty dla lekarzy, a więcej dla pielęgniarek…znowu…
I skonczmy lizać się po tyłkach nazywając lekarzy „doktorami”. Jak tak to niech mi mówią panie magistrze….dżizas…
Ma Pan w 100% rację! Jednak w naszym środowisku nie ma wystarczającej komitywy wśród koleżanek:( Potrafią tylko dyskutowac co by było gdyby po kątach a jak przychodzi co do czego to boją się o swoje stołki. Pewnie!Podnieście nasz prestiż dodatkowymi zajęciami tylko czy za tym pójdzie prestiżowe wynagrodzenie? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Panowie doktorzy czy lekarze (jak zwał tak zwał) chętnie podzielą się wynagrodzeniem:( Bo część pracy (którą już za nich wykonujemy) nadal będzie spoczywac na naszych barkach czy tego chcemy czy nie:(
Panie Doktorze,
Spokojnych, radosnych Świąt Panu oraz Blogowiczom 🙂
http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul,1699191,1,lekarz-stwierdzil-zgon-zyjacego-pacjenta,allrss.xml
Panie Pickard jezeli chodzi o realia rynku to chyba Pan nie ma o tym bladego pojecia. Pielegniarka na kontrakcie ze specjalizacja oczywiscie zarabia wiecej ale niech pojdzie na zwolnienie lekarskie czy chorobowe to nic sie jej nie nalezy. Dzisiaj pielegniarka anestezjologiczna w szpitaliku powiatowym zarabia 1777 zl netto a anestezjolog z dodatkowymi dyzurami ok 20178 zl a jak wielka przepasc w wiedzy anestezjologicznej ich dzieli? Mysle ze zadna ….
Witam. Czytam i czytam.. z wieloma rzeczami się zgadzam, z niektòrymi nie..
Ttoche to juz dla mnie odlegle..5 lat juz pracuje w Nl na bloku op. Zarabiam godnie, nie jestem ponizana prze kolegòw lek, nie musze liczyć forsy z m-ca na m-c. Bardzo przykre jest to, ze w Pl sytuacja pielęgniarki wygląda jak wugląda. Ja ze swojej str moge powiedziec jedno-nie należy się bać wyjazdu i walki o lepsze zycie dla siebie. Sytuacja w Pl nie zmieni sie niestety zbyt szybko..
zupełnie podobnie przedstawia się sytuacja zawodowa i finansowa grupy zawodowej elektroradiologów…niestety…pomimo ukończenia studiów wyższych nadal jesteśmy technikami:/…pomimo braku ustawy o zawodzi mamy ograniczane kompetencje i zakres obowiązków…choć już dziś wiadomo że podczas studiów mamy dużo więcej zajęć z choćby planowania leczenia w radioterapii (niektórzy z nas nawet to robią na co dzień) niż fizycy medyczni…i co…i wielkie G!!! traktowani jesteśmy jak głowonogi bez ambicji…a zapewniam że większość z nas je ma- jak również ma zaplecze żeby je realizować!!! to kwesta mentalności naszego społeczeństwa…są lekarze- półbogowie a reszta to szara masa!!!
Tak naprawde tego wszystkiego co sie dziej my same jestesmy w duzej mierze winne! A dlaczego a juz streszczam w kilkubslowach! Nie potrafimy walczyc o swoje nie ma w naszej grupie zawodowej solidarnosci jednosci jedna pieliegniarka pod Druga dolki kopie same siebie nie sznujemy jesli jedna pielegniarka dojdzie do czegos mam tu na mysli tytul zawodowy lub wysokie stanowisko to pokazuje prawie zawsze swoja wyzszosc tak czesto jest na uczelniach! Nigdy jedna pielegniarka nie stanie za druga wrecz przeciwnie „sprzeda” ja przy pierwszej okazji nie wiem z czego to wynika w grupie lekarskiej zawsze jest solidarnosc.zawsze jak nam sie cos nie podoba nie potrafimy mowic glosno gadamy miedzy soba jak jest zle pada wiele argumentow ale jak przychodzi co do czego i trzeba ruszyc do boju wiekszosc sie wycofuje i wtedy mala garstka nic nie wywalczy za wsztkie/ch. musimy zaczac od siebie uswiadomic sobie ze jestesmy duzo warte i jestesmy parnerami lekarzy !
Zapraszam do pracy po 12h dzien i w nocy we dwie na zmianie gdzie oddzial liczy 45 pacjentow w tym 40 lezacych. Nie mam ani jednej soboty placonej dodatkowo. Moj zarobek na reke z nockamu to 1700zl. Rzygac mi sie chce jak czytam konentarze ludzi ktorzy nie maja pojecia o naszej pracy. Myjemy dupy waszym ojcom i matkom bo wam sie nie chce. Przychodzicie i tylko wymagacie. Zapraszam na jeden dzien do pracy. Inaczej bedziecie spiewac!!!
Zapomnialam dodac ze pracuje swiatek piatek i niedziela swieta czy nieswieta. I nikt sie mnie nie pyta czy mi sie chce czy nie. A lekarz przychodzi i tylko zleca, rozkazuje. I za jeden dyzur bierze tyle co ja za caly miesiac!!
Wracając do podstawowego tematu….już się poczułam przysłowiowym ,,bizonem” i faktycznie zmierzamy do zawodowej zagłady, pewnie sami również się do tego przyczyniamy…?! Ale co może jednostka…??? Zachować własną godność, mieć własną satysfakcję z dobrze wykonywanej pracy i dbać o własne interesy (za polityków i innych decydentów). Wychodzi na to, że trzeba zmienić kraj, zarobić na emeryturę w innej walucie, a do Polski przyjechać rekreacyjnie, jeśli emerytury się dożyje… ;)!
„Niepowikłane ciąże prowadzą w Wielkiej Brytanii położne i jakoś nie słychać o epidemii okołociążowych, lub okołoporodowych dramatów w tym kraju. O kontrolowaniu przez pielęgniarki stanu osób przewlekle chorych pisałem już poprzednio.” No cóż, pewnie dlatego ciężarne skarżą się, że na wszystko dostają Paracetamol… Jestem za wzrostem płac dla pielęgniarek, ale nie za zwiększeniem ich samodzielności. To, że mają dyplom nie oznacza, że to wysoko wykwalifikowany personel. Owszem, wykwalifikowany w pewnym obszarze- opieki nad pacjentem i tym się powinny zajmować a nie przejmowaniem kompetencji lekarzy. Pielęgniarka ma lekarzowi pomagać a nie go zastępować. Tyle w temacie z całym szacunkiem dla ciężkiej pracy wszystkich pielęgniarek i położnych.
Do Tara – pusta,pusta,pusta chciałabym zęby każdy choć raz był na dyżurze samodzielnym na oddziale chirurgii gdzie PAN Doktor operuje a pielęgniarka w nocy jest sama na oddziale…a jak cos się dzieje to trzeba wybrać kogo ratowac
„Zza kałuży ” od kiedy amerykańskie pielęgniarki zarabiają w USA 120 tysięcy na rok!!! Mieszkam w USA od 25 lat i pracuje w szpitalu i obracam sie w środowisku medycznym. Niektorzy opowiadają takie bajki a potem reszta Polski w to wierzy. Górnicy maja 60 tysięcy !!!! Pielęgniarki maja 3-4 tysiące na miesiąc.
@zza kałuży , przestań opowiadać banialuki o jakiejś znajomej pielęgniarce która wynajmował szpital za 300$ na godzinę i latała samolotem do drugiego stanu, to nie Australia. Poprostu przewozili pacjenta z jej oddziału i musiała lecieć i asystować lekarzowi. Koniec bajki. Asystent lekarza zarabia 100 tysięcy, pielęgniarka anestezjologiczna ma 80-100 tys $. Ja jestem audytorem specjalista od kodowania medycznego i 4 lata collegu. Fakty a nie bajki sie liczą.
Jestem pielęgniarka z 30 letnim stażem pracy , ze specjalizacja z anestezjologii. Cały czas przepracowałem na bloku operacyjnym i reanimacji. Nieraz otarłam się o smierć człowieka , gdzie bliscy w obliczu śmierci robią sobie rachunek sumienia i zadają sobie pytanie- gdzie ja byłam , dlaczego tak mało czasu spędziłam z ta osoba?
Jest to bardzo trudna sytuacja i dla nas pielęgniarek.
Uczestniczymy przy śmierci i narodzinach człowieka. Życie uczy nas pokory i szacunku do drugiego człowieka. Pomimo tych emocji w pracy , wracamy do domu po ciężkim dyżurze i musimy poświecić sie rodzinie za która jesteśmy tez odpowiedzialne bo ja stworzyliśmy !!
Potrafimy to wszystko połączyć i byc osobami szczesliwymi. Zarabiamy niewiele- dajemy radę bo musimy. Pracujemy cieżko bo kochamy to co robimy. Niesiemy pomoc swoim bliźnim ! Zawsze każdego pacjenta traktowałem jak swoją matkę, ojca … Bo inaczej sie nie da a to po to żeby byc w porządku z własnym sumieniem i pomoc cierpiącymi często w ostatnich chwilach jego życia !!
Dlaczego tak czasem złe sie mówi o naszym zawodzie ? Młody lekarz, który przychodzi do pracy pierwsze kroki w pracy – korzysta z doświadczenia pielęgniarki a wręcz uczy sie od niej.
A mądra pielęgniarka pomaga bo będzie wiedziała z kim pózniej będzie stała przy stole operacyjnym i z kim zostaje na dyrzuze
Ja już na pewno sie nie doczekam czasów, kiedy pielęgniarka zostanie doceniana finansowo a nie mówiąc już dobrego słowa za to co robi dla drugiego człowieka.
Miałam wypadek w pracy. Jestem po operacji kręgosłupa. Pracodawca nie przedłużył mi zatrudnienia bo zepsuta pielęgniarka nie jest już potrzebna. I to jest ironia losu.
Szanujecie sie koleżanki pielęgniarki bo życie sie ma tylko jedno !! Łatwo je przegrać !!
A ja Drogie Panie Pielęgniarki / Panowie Pielęgniarze, patrząc z pozycji młodej lekarki współpracującej z Wami od 5 lat, na różnych płaszczyznach życia, zarówno zawodowego jak i prywatnego, życzę Wam większej solidarności wśród Was. Walczcie o swoje, o siebie jako”ja” ale i „siebie” jako grupa zawodowa/ zespół. Poruszcie Związki Zawodowe Pielęgniarek, wykorzystajcie media … Szanujcie siebie nawzajem.To prawda- ogrom wiedzy i umiejętności po studiach zdobyłam dzięki Wam i jestem za to ogromnie wdzięczna!! Trzymam kciuki za sukces.
Wszystkim pracującym w naszym zawodzie- Pielęgniarkom, Ratownikom, Fizjoterapeutom i Lekarzom życzę satysfakcji z wykonywanej pracy z pacjentem.
Witam serdecznie jestem zachwycona poruszonym problemem pielęgniarek w naszym kraju.Jestem pielęgniarką z 33 letnim stażem pracy,czytam z wypiekami na twarzy .Tak prestiż i poszanowanie w pracy nie istnieje,lekarze nie chcą mądrych i wykształconych pielęgniarek bo wiedzą że nie pozwolą one sobie na wykorzystywanie w pracy,obawiają się o swoje pieniążki które wynegocjowali.A ministrowie i władza zezwoliła na rażące dysproporcje w płacach.Gdzie jest tak na świecie? że lekarz dostaje za dyżur tyle co średnia pensja pielęgniarki .Dodam tylko że w swojej karierze starałam się zawsze sumiennie wykonywać swoją pracę..lekarze z którymi pracowałam ,pracuję zawsze dyskredytowali rolę pielęgniarki,podważali publicznie autorytet to jest etyczne?
Do Irna- pielęgniarka nie jest od pomagania lekarzowi, natomiast powinna z nim współpracować tak jak i z pozostałymi czlonkami zespołu terapeutycznego w kwestii diagnostyki, zapobiegania, pielegnowania. edukacji i leczenia pacjentów. Samodzielność zawodową pielęgniarki uzyskaly już dawno bo dała im to ustawao zawodzie pielęgniarki i położnej a za tym idzie ich odpowiedzialność zawodowa. Więc czy ktoś jest za tym, czy nie nie ma znaczenia. Zakres tej samodzielności reguluje rozp. Min. zdrowia z dnia 07.11.2007 r. Zapewniam Panią lub Pana, że same pielęgniarki też nie optują za tym aby dodawać im obowiązków i rozszerzać uprawnienia, nie dlatego, że nie sprostają zadaniom, ale dlatego, że już obecnie są przeciążone obowiązkami a płaca jest żenująco niska.
Pielęgniarki są przemęczone bo łatają dziury w systemie pracując na dwóch etatach, a NFZ, izby pielęgniarskie udają, że się nic nie dzieje. A jak się to ma do zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom? Jak można być wydajną w pracy kiedy po dyżurze nocnym idzie się prosto do następnej pracy na 12 godz. Jak to po latach wpłynie na zdrowie pielęgniarek? Czy nie lepiej byłoby dla obu stron aby pielęgniarka godziwie zarabiała, miała czas na zregenerowanie sił i wówczas mogłaby faktycznie rzetelnie wykonywać swoje obowiązki. Bardzo chciałabym doczekać czasów, kiedy nasze władze dostrzegą ten problem tak jaskrawo jak Pan Stefan dla którego jestem pełna uznania i szacunku za ten blog. Mam 30 lat pracy i chociaż miałam wcześniej nadzieję na lepsze jutro, to obecnie ta wiara coraz bardziej słabnie, bo widzę, że z roku na rok nasze warunki pracy są coraz cięższe i wcale nie cieszę się z tego, że jest możliwość dorobienia do pensji gdzie indziej, bo odbywa się to kosztem naszego zdrowia, a satysfakcja żadna. Pozdrawiam wszystkie Pielęgniarki:)
Jestem pielegniarką od 32 lat,wiek 56 lat,obecnie bez pracy(czasami mam zlecenia)bo jestem na tzw.wdowiej rencie a dla mojej szefowej byłam „za stara i za gruba”(takmi powiedziała zwalniajac mnie z pracy).Ostatnio zaproponowano mi1/4 etatu za……320 zł za miesiac i pani pracodawczyni była zdziwiona,ze odmówiłam.
Powyzej 1 z pań napisała,ze pielegniarki siedza w kantorkach.Majac 40 chorych i będac 1-2 na dyzurze,majac setki papierów do wypełnienia trudno nie siedziec.Moze ta pani nauczy nas jak sie:wyprowadza zlecenia,szykuje opatrunki,rozkłada leki,szykuje iniekcje i kroplówki,jak sie pobiera badania jednocześnie biegając po oddziale.
Kolejna sprawa.Nikt nas nie uszanuje skoro my siebie wzajemnie nie szanujemy. Najpierw skutecznie skłócono nas zmiana systemu kształcenia.I zaczęła sie wojenka pań po nowych szkołąch(czytaj licencjat)szykanujacych i gnojacych panie po poprzednich szkołach(czytaj LP i SM).Również dziennikarze przyczyniaja sie do tego wciąz udowadniajac,ze to co nowe jest cacy a to co stare jest be.
Mam nadzieję, że wkrótce otworzą się oczy przede wszystkim pacjentów.
Społeczeństwo musi dostrzec problem. Społeczeństwo- bo z niego wywodzą się pielęgniarki, lekarze a nawet politycy ( kto by pomyślał :D).
My alternatywę mamy i nie cofniemy się przed nią- Anglia, Irlandia, Szkocja i wszystkie inne państwa ucieszą się na pewno jeśli to właśnie ich kraj wybierzemy 🙂
A loty są teraz niedrogie i bezpieczniejsze niż podróżowanie autem 😉
A teraz hasło, które powinno zawisnąć na każdej sali „R”, zabiegówce etc.
To tak apropo naszego rzekomego lenistwa.
„Jeżeli pielęgniarka pije kawę na „R” to znaczy, że nie ma CZASU jej wypić w pokoju socjalnym”. AMEN
ALE…
Dzieje się!
Są jeszcze ludzie na świecie, którzy widzą naszą pracę, doceniają ją i nam kibicują ( szczerze).
Dziękuję Autorowi za słowa wsparcia i zrozumienia:)
Ps. Miałam okazję współpracować z Doktorem i już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania… Rzeszów serdecznie pozdrawia 😉
Brawo dla autora tekstu! Każdy powinien brać z Pana przykład – zarówno lekarze jak i pielęgniarki/położne jak będą właściwie rozumieć system naszej współpracy i znać zakres obowiązków to opieka nad pacjentem będzie sprawowana na właściwym poziomie, całościowo/holistycznie – to podstawa. Szacunek (ludzi do nas i odwrotnie oraz nas wzajemnie do siebie) to rzecz nadrzędna za którą idą kolejne czynniki związane z nasza pracą (właściwa opieka= dobry wizerunek, prestiż, pensja).
Studentko medycyny – wiesz na czym polega współpraca i szacunek, będzie się z Tobą dobrze pracowało, otrzymasz dzięki temu pomoc od innych współpracowników dzięki której właśnie Twoja wiedza o pacjencie będzie większa i wpłynie na jakość Twojego leczenia 🙂 będziesz dobrym lekarzem, tak trzymaj!:)
do Irna – pielęgniarka/położna to samodzielne zawody MEDYCZNE tym samym osoby te posiadają określony zakres kompetencji a co za tym idzie nie są od zastępowania lekarzy [ani oni ich] a to, że ich czynności zawodowe pokrywają się z niektórymi lekarskimi to inna kwestia. Ty nie musisz znać tych obowiązków/czynności ale przynajmniej głupio się nie wypowiadaj bo nie masz wiedzy zupełnie.
Denerwuje mnie strasznie jak ktoś „wie lepiej” ode mnie co mi wolno czego nie i w czym posiadam wiedzę i kompetencje…! jest to dla mnie niepojęte!
Nikt nie przydzieliłby nam obowiązków jakbyśmy nie miały wiedzy bo to życie i zdrowie ludzi
Jestem położną, do moich obowiązków należy NP. przyjmowanie porodu fizjologicznego i o tym się głośno mówi i to zapewne wiesz (ale nie mówi się głośno tego, że mam obowiązek udzielić pomocy położniczej w przypadku patologii jeżeli nie ma lekarza, a patologia teoretycznie należy do niego – żeby takiej pomocy udzielić muszę przecież posiadać wiedzę w danym zakresie, przecież nie podejdę zielona do kobiety i nie będę czarów czynić prawda? a skoro muszę w danym zakresie posiadać wiedzę to znaczy że skądś ją biorę tak?- już mówię skąd – ze studiów! ot co!). Więc ja nie pcham się bezwiednie w kompetencje lekarza i nie dokładam sobie obowiązków żeby zwiększyć swoje ego – ja wykonuję swoje obowiązki zawodowe i tyle…, a to że pewne moje obowiązki zazębiają się również z kompetencjami lekarza no to nie znaczy że masz nas za to wyśmiewać że się niby pchamy..[jeszcze za nasza zarobki miałybyśmy się pchać dodatkowo to byłby samobój]- takie jest prawo, ustawy, standardy kształcenia! I w sumie jest to słuszne bo niejednokrotnie muszę radzić sobie sama bez lekarza i ta wiedza jest mi potrzebna.
ps co do paracetamolu – widzę, że pacjentki czasami wołają lekarza bo myślą że im coś więcej da (taką mają wiedzę jak ty najwidoczniej), to śmieszne bo wiedza medyczna jest jedna i co on im wyczaruje? jak nie może pacjentka czegoś przyjąć bo np karmi piersią to ani ja ani lekarz nic nie poradzimy. I nie kłam bo pierwszy raz się spotykam z czymś takim że paracetamol „jest na wszystko”, częściej się go daje bo nie jest przeciwwskazany w ciąży i podczas karmienia i to żadna nowość. Jak widzę że pacjentka potrzebuje czegoś więcej i można jej coś podać, mam to w oddziale więc lekarz może to zlecić to sama go zawołam i proszę żeby wypisał lek i nie mam powodu żeby pacjentowi leku żałować
co do prowadzenia ciąży przez położne są określone standardy medyczne prowadzenia ciąży (jednakowe dla wszystkich bo ciąża to ciąża…i jest jedna medycyna) więc również razi mnie umniejszanie nam wiedzy
ale takie to moje gadanie z osobą która pojęcia nie ma o temacie…i kieruje się wyłącznie stereotypami…moje gadanie to pewnie jak walka z wiatrakami..
to strasznie przykre jest…wkłada się całe serce w to co się robi a zawsze ktoś powie że jesteś głupi mimo iż skończyło się studia na których jest 2-3 razy więcej godzin niż na innych kierunkach…:( idziesz na pedagogikę i nikt ci nie mówi że nie możesz uczyć! a kończysz pielęgniarstwo/położnictwo i każdy ci mówi co możesz a czego nie i określa w czym masz kompetencje, „zabiera ci czynności…” – np możesz zdjąć szwy to ci powie że nie możesz i pchasz się w lekarskie kompetencje..nie pojmuję tego! ktoś wie lepiej co możesz?!
(wiecie jak się czuje człowiek który tyle czasu poświęcił na naukę i pracę a ktoś tak do niego mówi?-jak śmieć!)
do STUDENT MEDYCYNY IV – nie znasz systemu kształcenia i godzin, podajesz błędne informacje (farmakologia nie trwała np u mnie 1 semestr tylko min. dwa, miałyśmy b. dużą l.godzin – hipokryzja bo napisano książkę z określonymi lekami dla pielęgniarek/położnych a tak na prawdę pytano nas z książek lekarskich takie zakłamanie że szok. a teraz słyszę na każdym kroku że niby jestem gorsza). kolejna rzecz – ty nie wiesz czego uczą na studiach pielęgniarskich więc nie masz też świadomości że farmakologia to nie tylko sam jeden przedmiot czy kurs – towarzyszy ona prawie wszystkim przedmiotom bo omawiając daną jednostkę chorobową nie mówimy tylko o pielęgnacji (czyli niby nasza działka..) ale o diagnostyce, leczeniu, w tym o lekach, dawkach itd – tych godzin nie jesteś w stanie zliczyć…a kurs o którym piszesz to tylko uzupełnienie a nie nabycie właściwej wiedzy bo taka jest warunkiem przystąpienia do kursu (dokładnie określone jest kto może przystąpić). Dodam, że wy młodzi lekarze też nie wystawiacie recept samodzielnie (zwykle wam mówią starsi co macie napisać) więc praktyka czyni mistrza – ja zapewne też stopniowo będę się uczyć jak je wypisywać. Często też w szpitalu pytacie piel/położ o jakieś leki bo mu je podajemy na co dzień…(poza tym bez kursu od lat wystawiane są recepty przez piel/poł ale lekarz podbija pieczątkę więc teraz wielkie halo o recepty wystawiane oficjalnie przez piel/poł? śmieszne) nabierz pokory młody człowieku bo będzie ci ciężko w pracy jak już skończysz studia.
Pozdrawiam wszystkich – [lekarzy, pielęgniarki, położne] którzy wiedzą na czym polega nasza praca a nasza praca = współpraca i tm samym przyczyniają się do bardziej efektywnej opieki nad wspólnym pacjentem 🙂
przepraszam, pomyliłam się w kierowaniu części postu – nie do „studentka medycyny” tylko do postu „ktoś” – młodej lekarki pracującej 5 lat w zawodzie…to do Pani słowa uznania w 1 akapicie:)