Przestańmy liczyć pielęgniarki, zacznijmy myśleć!
Na dłuższą metę problem braku pielęgniarek jest ważniejszy dla naszego osobistego bezpieczeństwa, niż bratnia pomoc Putina dla kolejnych krajów.
Niedawno ukazała się notatka PAP, rozpowszechniona przez inne media, o alarmującym braku pielęgniarek w Polsce i o perspektywie pogłębienia tego niedoboru. Nie po raz pierwszy w niedługim czasie. Ukazała się – i nic. Komentatorzy medialni (a to oni sterują uwagą społeczeństwa) dyskretnie przemilczeli temat, lub zbyli go garstką dyżurnych komunałów. Szkoda, bo warto zastanowić się wreszcie nad przyczynami zjawiska – ich zdefiniowanie może stanowić punkt wyjścia do prób racjonalnego rozwiązania problemu.
Przypomnijmy dane z notatki: wskaźnik liczby pielęgniarek przypadających w Polsce na tysiąc mieszkańców, jest najniższy w UE. Co więcej, średnia wieku pielęgniarek jest wysoka (47 lat), czego naturalną konsekwencją będzie istotny odpływ znacznej części z nich na emeryturę, w nieodległej przyszłości. Następstwem może być dramatyczny niedobór, który za 8 lat może wynieść ok. 46% szacowanego zapotrzebowania, jeżeli trendy w tej grupie zawodowej nie ulegną zmianie. Dla porównania – zgodnie z informacją Der Tagesspiegel (podaję za onet.pl), obecny niedobór pielęgniarek wynosi 28,5%.
Analiza samych liczb jest prosta i nie wnosi niczego, czego byśmy od dawna nie wiedzieli: z zawodu pielęgniarskiego w Polsce odchodzi więcej ludzi, niż do niego przychodzi. Można by tutaj jedynie uzupełnić, że przejście na emeryturę nie są jedyną pozycją po ujemnej stronie bilansu. Odejścia do innych zawodów, na długo przed osiągnięciem wieku emerytalnego, oraz emigracja, z pewnością mają tu znaczenie, chociaż jest to z mojej strony bardziej intuicja, niż pewność – nie znalazłem wiarygodnych danych na ten temat.
Znacznie ważniejsze od liczb są przyczyny zjawiska.
Jedną z podstawowych są oczywiście zarobki. Bardzo niskie zwłaszcza, gdy oceniamy je w kontekście specyfiki zawodu. Obciążenia fizyczne i psychiczne są w pielęgniarstwie bardzo duże. W zespołach zabiegowych (bloki operacyjne, oddziały intensywnej terapii, szpitalne oddziały ratunkowe, pracownie kardiologii inwazyjnej, etc.) jest to działanie pod dużą presją czasu, często przez większość całego, dwunastogodzinnego dyżuru. W oddziałach zachowawczych obciążenia fizyczne, to przede wszystkim pielęgnacja bardzo chorych pacjentów, często zupełnie niesamodzielnych. Oczywiście nie wpuściłbym żadnego polityka do sali zabiegowej. Myślę jednak, że dobrze by każdemu z nich zrobiło na wyobraźnię, gdyby musiał samodzielnie przeprowadzić poranną toaletę u unieruchomionej osoby, przebrać ją i zmienić jej pościel. Trzeba to robić możliwie szybko, bo poranek pielęgniarki jest bardzo pracowity: leki, zastrzyki, pobranie badań… Obciążenia fizyczne sprawiają, że problemy zdrowotne pojawiają się u pielęgniarek nieuchronnie. Zazwyczaj już po kilku latach uprawiania zawodu. Zwłaszcza problemy z kręgosłupem.
Obciążenia psychiczne są oczywiste. W oddziałach ostrej medycyny, oraz zabiegowych, stres jest nieunikniony: rzeczy dzieją się szybko i czasem – niestety – nieodwracalnie. Zaś w oddziałach zachowawczych wcale nie bywa łatwiej. Chorowanie jest estetyczne tylko w głupawych serialach. Poza tym ludzie chorzy wcale nie muszą być mili. Ci niemili czasami jeszcze hamują się wobec lekarzy, ale wobec pielęgniarek nie zawracają sobie głowy pozorami dobrego wychowania. Również nie wszyscy lekarze traktują pielęgniarki z należytym zawodowym szacunkiem, do czego jeszcze wrócę poniżej. Ile lat besztania – najczęściej za nieswoje winy – można znieść?
Zarobki powinny być współmierne do stopnia odpowiedzialności. Wiecie Państwo z publikacji medialnych, czym może się skończyć podanie nie tej tabletki, lub zawartości nie tej strzykawki. Wymóg bezbłędnego działania jest w tym zawodzie bezdyskusyjny, ale też wynikająca z niego presja powinna być należycie wynagradzana, dopóki jakość pracy zostaje zachowana.
Wreszcie – zarobki powinny być adekwatne do umiejętności. Że zaś są one wśród polskich pielęgniarek wysokie – nie mam wątpliwości. Doświadczona pielęgniarka przewyższa niejednego lekarza w trafności oceny stanu chorego, a zazwyczaj również – umiejętnościach zabiegowych. Chociażby – uzyskaniu dostępu dożylnego (niezbędnego do podania leków) u ciężko chorego pacjenta, ze zniszczonymi żyłami.
Skoro już jesteśmy przy umiejętnościach: w odniesieniu do ich poziomu, pozycja zawodowa pielęgniarek jest porażająco zaniżona. Wspomniałem powyżej o besztaniu przez lekarzy, ale nie to wydaje się być głównym kłopotem. Skandaliczne zachowania lekarzy wobec pielęgniarek zdarzają się – jak się wydaje – niezbyt często. Znacznie poważniejszym i częściej spotykanym problemem jest brak zawodowego partnerstwa. Nazbyt często pielęgniarka traktowana jest w Polsce przez lekarza jako skrzyżowanie uchwytu na strzykawki i robota potrafiącego wykonać proste czynności – sprawnego, ale niesamodzielnego intelektualnie. Pozostaje to w jaskrawym kontraście do systemów funkcjonujacych w innych krajach, gdzie doświadczone pielęgniarki składają wizyty domowe przewlekle chorym pacjentom (na przykład, z niewydolnością serca), oceniając ich stan, lub samodzielnie dyżurują w oddziałach zachowawczych (lekarz jest „pod telefonem”). Takie rozwiązania zostały przetestowane jako bezpieczne i zarazem ekonomiczne, bo przecież płaca pielęgniarki zawsze będzie niższa od lekarskiej, chociaż znacznie wyższa, niż w Polsce.
Opisany brak partnerstwa zawodowego ma jeszcze jeden skutek uboczny. Rozmawiając z niektórymi pielęgniarkami dowiedziałem się, że wcale nie chcą większej samodzielności, za którą szła by również większa odpowiedzialność, ale i – lepsza pozycja zawodowa. Na moje dictum: „Ale przecież umiesz wystarczająco dużo!”, rozmówczyni przyznawała mi rację, ale pozostawała przy swoim zdaniu. Cóż, lata systemu: „słuchaj, siedź cicho i wykonuj” przyniosły skutek.
Konsekwencją zaniżonego statusu zawodowego pielęgniarek jest marna pozycja wyjściowa w negocjacjach z dyrektorami szpitali. Powszechna filozofia by zrobić jak najwięcej, jak najmniejszymi siłami, za jak najmniejsze pieniądze, nie bacząc na jakość, a jedynie – na finanse szpitala, znajduje swoje odzwierciedlenie w systemach zarządzania. Nie tylko płace pielęgniarek są niskie, ale obsady dyżurowe – zbyt nieliczne. Wywiązanie się ze wszystkich zadań należących do zespołu pielęgniarskiego staje się czasami w takich przypadkach prawie niemożliwe. Dyrektor wie, że w konfliktowej sytuacji lekarze mogą zawsze grzecznie przeprosić i wyjść, pozostawiając wymówienie na jego biurku. Prywatna praktyka może da im mniejsze dochody, ale pozwoli przetrwać, do znalezienia następnego kontraktu, lub etatu. Pielęgniarki praktyk prywatnych niestety nie mają, ale poczucie, że nie mają dokąd pójść – jak najbardziej. Dyrektorzy wykorzystują to bezlitośnie w swoich działaniach.
Nie dziwota zatem, że co pewien czas któraś dziewczyna „pęka” i odchodzi z zawodu, lub emigruje. W tym drugim przypadku barierę stanowiła zazwyczaj słaba znajomość języków obcych, oraz wymagania formalne państw UE. Restrykcje są łagodzone, dziewczyny uczą się języków obcych, zapotrzebowanie na pielęgniarki w krajach UE jest znaczne, więc możemy się jeszcze niemile zdziwić, gdy prognozy deficytu okażą się niedoszacowane.
Przejdźmy z kolei do drugiej strony bilansu: napływ do zawodu. Mój znajomy znakomity manager mawia, że do zajęcia mogą przyciągnąć trzy czynniki (oczywiście, wystarczy jeden): zarobki, prestiż, oraz głęboki sens tego zajęcia. Spójrzmy zatem na pielęgniarstwo oczami młodych ludzi, wybierających sobie zawód. Zarobki? Prestiż? Mam nadzieję, że histeryczny śmiech kandydatek i kandydatów, po przedstawieniu tych dwóch kwestii niezbyt Państwa zdziwi. Sens? To już zupełnie inna sprawa: pomoc chorym ludziom wyprzedza o lata świetlne większość innych zajęć.
Pielęgniarstwo jest zatem dobrym zawodem dla niezłomnych idealistów, nie mających problemów z płaceniem rachunków, dzięki innym źródłom utrzymania. W ten sposób niechcący uzyskaliśmy definicję idealnej kandydatki, lub kandydata do zawodu pielęgniarskiego w polskiej rzeczywistości. Na takie osoby liczy Pan Premier, Pan Minister Zdrowia i cały Sejm. Niestety, populacja niezłomnych idealistów bez problemów finansowych, nigdzie na świecie nie jest zbyt wielka. Dlatego potrzebujemy znakomitych, dobrze zmotywowanych profesjonalistów. Żeby ich pozyskać, trzeba zreformować system pielęgniarstwa tak, by osoby wykonujące w Polsce ten zawód miały poczucie sensu swojej pracy, ale również – satysfakcji finansowej i należnego prestiżu zawodowego. Inaczej jesień życia dzisiejszego pokolenia 60+ i następnych może wyglądać dosyć koszmarnie.
Komentarze
panie doktorze,
PAP znaczy, Państwowa Agencja Propagandowa
i można spokoje żyć lekce sobie ważąc, czym ci agitatorzy próbują nas straszyć lub manipulować nami, tak samo jest z pismakami w całych mediach.
Jako lekarz powinien pan uświadamiać pacjentów, ze podstawa ataków serca, wylewów, wrzodów żołądkowych, są wredne media, razem z wrednymi politykierami .
Po tym dopiero są fajki, gorzałka, wieprzowina brak ruchu.
Z tym ruchem to nie trzeba przesadzać, bo dla wielu ruch na Majdanie śmiertelnie zaszkodził
Całkiem niedawno miałem okazję przeczytać wydaną ponad 25 lat temu książkę Krystyny Rożnowskiej „Żyć każdego dnia”, będącą zapiskami dziennikarki, która skończyła szkołę pielęgniarską i pracowała przez pewien czas w zawodzie. Pouczająca lektura. Realia może się zmieniły (czy karaluchy nie biegają już po szpitalnych stołach?), ale i chorzy i biały personel są pewnie tacy sami jak wtedy. Dobrze, że Pan Doktor o nich pisze.
A ja mam wręcz odwrotne odczucia.
Presja czasu? Jak to się ma do niezłomnego, niepodlegającego dyskusji „Teraz jemy”? (Dla porównania dodam, że młody lekarz niekiedy w ogóle nie je, bo nie ma czasu na bzdety).
Idee? Rzadko spotykane. Może u młodych, później wyparowują.
Chamstwo ze strony pacjentów? Występuje rzadziej niż ze strony personelu w stosunku do pacjentów.
Chamstwo ze strony lekarzy? Nie zauważyłem. W przeciwieństwie do zarzutów pielęgniarek pod adresem lekarza, że coś niezrobione, że zrobione, ale w złej kolejności, że nie tak, jak im by się podobało…
Chamstwo, jak chamstwo, nie jest domeną jednej grupy zawodowej w szpitalu i każdy pracujący w szpitalu o tym wie, ile frustratów tam pracuje i że to uogólnienie. Moim zdaniem rozchodzi się nie tylko o pieniądze, wyparowujące idee czy duże obciążenie psychiczne/fizyczne. Chodzi o brak możliwości rozwoju i perspektyw na polepszenie własnego statusu, które ma większość innych zawodów. Szkolenia są śmieszne, często tylko dla „papieru”, powtarzane są nieaktualne wiadomości i można odnieść wrażenie, że szkolącym/wykładającym nie zależy, żeby przekazać zbyt wiele… Studentkom się wciska idee, a one idą do pracy i z trzaskiem spadają na ziemie. Potem się zbierają i zmieniają zawód.
Gratuluję ukazania meritum problemów Polskiego Pielęgniarstwa. Jako pielęgniarz w ogromnej skali mam styczność z opisywanymi przez Pana kwestiami. Aktualnie już jest brak chętnych do pracy w szpitalach. Co będzie za parę lat? Sam poważnie zastanawiam się nad wyjazdem.
Co do komentarzy „młodego lekarza”:
Czy będzie Pan w stanie samodzielnie (bez pielęgniarek) zadbać o przeżycie Pacjentów?
Pisze Pan że się „nie spotkał” z tym czy owym, a następnie przekłada Pan to na ogół. Cóż. Niewiele Pan widział.
Młodzi lekarze nie mają czasu zjeść posiłku … hmm …ciekawe spostrzeżenie z którym po 7 latach pracy w różnych szpitalach również uniwersyteckim w dużym mieście nigdy sie nie spotkałem w przeciwieństwie do sytuacji pora obiadowa jest świętością ponad wszystkie inne ale nie jest to najważniejsze. Społeczeństwo staje się w wyniku ogromu informacji i dostępnosci do niej ( internet i inne media) staję sie coraz bardziej wymagające i roszczeniowea co za tym idzie konfliktowe(nalezy oczywiscie dodac ze czasami a nawet czesto wiedza zaczerpnieta z internetu a nie poparta rzeczywistą wiedzą wynikającą z wykkształcenia medycznego jest czasami smieszna a częściej moze byc niebezpieczna dla pacjenta).
wracając do szanownego mpn( domyślam sie młodego lekarza albo kogos z takowym blisko zwiazanego) jako zawody medyczne powinnismy sie wspierac , kożystac ze swoich doświadczen i umiejętności a nie udowadniac swoją wyższość jedni nad drugimi.
pozostaje jeszcze jedna kwesja ktora jest patologią polskiej służby zdrowia o ktorej szanowny mpn nie wspomniał a mianowicie pensje kontraktowe lekarzy specjalistów jak rowniez rezydentów w kontekście pensji kontraktowych pielęgniarek np po studiach magisterskich ze specjalizacja kierunkowa ogromnym doświadczeniem i wiedzą.
nie chce podawac wartości ale okazuje sie ze lekarze to jedyna grupa zawodowa ktora nie musi emigrowac nigdzie bo ich pensje w Polsce sa takie same albo wyzsze niz za granicą…
Niestety w zawodzie (pielęgniarki , lekarze) pracują różne osoby, o różnym poziomie wychowania. Mam za sobą ponad 25 lat pracy i mam mnóstwo wspaniałych kolegów i koleżanek z grona lekarskiego-nie mniej jednak są i tacy, którzy są delikatnie ujmując, przykrzy w kontaktach. Twierdziłam kiedyś, że Uczelnie wpajają młodym studentom lekarskiego, wyższość ich zawodu i ogólnie tak windują samoocenę, że Ci ludzie zachowują się jakby wszystkie rozumy pozjadali z każdej dziedziny, nie tylko z zakresu medycyny. Student lekarskiego idąc na praktykę zakłada stetoskop i mówi się do niech -DOKTORZE-a nawet na pielęgniarkę, która tak jak ja ma tyle lat pracy za sobą, skończone studia(dwa fakultety, studia podyplomowe x2, znam kilka języków, zrobionych mam kilka kursów specjalistycznych,itd) mówią nawet lekarze-SIOSTRO. Można jeszcze mnóstwo pisać….Cieszę się, że młode dziewczyny nie idą do zawodu-bo nie będzie nikt do nich wołał siostrzyczko, nie będzie nikt nimi pomiatał, będą mieć szanse na godniejsze życie i nikt bezczelnie nie będzie wykorzystywał sumienia i żerował na nim-mówiąc-sama tego chciałaś!!! I jeszcze jedno-nie będzie nikt ich kojarzył z seksem.
…….itd.
Młody lekarzu!!! Jeśli nie będziesz jadł ,,w ogóle” – UMRZESZ :))
Cham nigdy nie zauważa u siebie chamstwa, podobnie jak głupek swojej głupoty 😉
Młody lekarzu! Jeśli nie będziesz jadł ,,w ogóle” – UMRZESZ!!!!
Panie Stefanie, dziękuję za Pana tekst. To bardzo miłe, z Pana strony, że jako lekarz dostrzega Pan to wszystko i o tym pisze. Pana tekst doskonale obrazuje sytuację polskiego pielęgniarstwa (wiem, co piszę, bo sama jestem pielęgniarką). To, o czym Pan pisze, jest właśnie przyczyną słabego napływu młodych pielęgniarek do zawodu. I tak, jak Pan pisze, ja również mam ogromne poczucie tego, że trzeba to wszystko zmienić i zreformować obecny system pielęgniarstwa w Polsce, tak, aby pielęgniarki miały poczucie satysfakcji zawodowej: zarówno w zakresie sensu pracy, jak i prestiżu, zarobków. A pomysłów w tym zakresie mam tysiące!!! Swoje pomysły i refleksje przedstawiam na moim blogu. Zapraszam zatem Pana do poczytania moich artykułów. Dla przykładu: http://biznurse.pl/satysfakcja-zawodowa/biznes-sukces-i-kariera-zawodowa-w-pielegniarstwie
Jak się cieszę, że już na studiach olśniło mnie, że to zawód dla masochistów, którzy się poddają w życiu i czekają, aż w niebie spotka ich zasłużona kara. Ciężko było uświadomić moją mamę – pielęgniarkę, której po 35 latach pracy zaproponowano 800zł kurowniówki, aby przez 5 lat poczekała i dostała oszałamiające 1200zł emerytury, że można mieć niepewny zawód, ale za to dobrze płatny, wśród czystych i wykształconych ludzi. Nie wiem, czy to ja miałam pecha, ale poziom pielęgniarstwa na jednej z prestiżowych państwowych uczelni medycznych jest żałosny i po szybkiej ewakuacji z pożal się boże uniwersytetu, dopiero na studiach magiterskich zobaczyłam, co to jest edukacja wyższa i kadra profesorska z prawdziwego zdarzenia. Tak jak w historii (niestety) to zawód dla kogoś o mentalności prostytutki, zakonnicy, bądź fuzji tych dwóch profili psychologicznych. Błogosławieni cisi, ubodzy i którzy cierpią prześladowanie – stąd tyle pielęgniarek na pielgrzymkach i w kościołach, stad tyle otyłych pielęgniarek, dla których słowo asertywność to tylko pojęcie w podręcznikach o inteligencji emocjonalnej, do których nawet nie mają czasu zajrzeć. Boże, jak się cieszę, że nie powieliłam schematu. Chciałabym dać siłę tym, którzy chcą nie pracowac i uciec z tego tonącego okrętu jakim jest pielęgniarstwo, ale i tym, który widzą w tym sen i modlic się z nimi o cud, aby po 40latach pracy nie dostali ochłapu, który wsytarczy im jedynie na zorganizowanie hucznego pogrzebu. Pozdrawiam 🙂
Panie Stefanie ten artykuł jest po prostu świetny. Trafił Pan w samą 10. Ci którzy walczą o prawdziwe pielęgniarstwo to osoby głęboko związane z pielęgniarstwem. Dla przykładu powiem, ze jeden tak walczy, że mu wargi drżą z wściekłości i nie może przespać spokojnie nocy a to wszystko przez to, że został emocjonalnie wmanewrowany a poza tym jest dłużny swojej kochance pielęgniarce co najmniej głębokiego zainteresowania jej pracą, a druga osoba jest kobieta i bardzo jej się marzy aby zabłysnąć jako trenerka lub Pani psycholog prowadząc to całe zgromadzenie za sobą, które w przyszłości nazwie ja prekursorką nowoczesnego modelu pielęgnowania. Także myślę, iż Pan Stefan również ma jakiś ukryty cel. Pozdrawiam z całego serca i szczerze odwzajemniam wasze uczucia:) Bądźcie szczęśliwi:)
Zanim przejdę do meritum, jedna uwaga, właściwie apel! Drogie, miłe Panie Pielęgniarki – co jest obraźliwego w pięknym, tradycyjnym zwrocie „Siostro”? Naprawdę wolicie makabreskę typu „Pani Magister”? (z magistrów układa się w Polsce magistrale, twierdził słusznie Laskowik) Całe życie uważałam mundurek polskiej pielęgniarki i ten tradycyjny zwrot, za najpiękniejszy wśród zawodów „kobiecych”. Dlaczego sama tego nie wybrałam? Nie mogłam; mam dwie lewe łapy, czyli słabą korelację wzrokowo – ruchową. Jako pacjentka mam dobre i bardzo dobre doświadczenia z kontaktów z pielęgniarkami. Na oddziałach szpitalnych to na pracy pielęgniarki i położnej spoczywa głowny ciężar pracy. Jak zwykle – generałowie wytyczają kierunek, sierżant dowodzi. Panie z tego zawodu jakie znam, mają sporą wiedzę i ustawicznie się dokształcają – same. Głupio jednak, że szpitale w szale oszczędności najpierw pozbyły się pralni, potem kuchni, potem salowych, teraz pozbywają się części pielęgniarek, techników i terapeutów. Jeżeli jedna pielęgniarka na nocnym dyżurze ma pod opieką 60 chorych, to trudno oczekiwać doskonałej opieki. Kochani Dyrektorzy! Pozbądźcie się chorych – wtedy naprawdę zaoszczędzicie i NFZ będzie zachwycony.
ototo dobrze powiedziane, polać Panu! piszę z humorem, bo pracuję w Anglii i na szczęście już mnie to wszystko nie dotyczy. przez rok pracy w polskim szpitalu doświadczyłam dokładnie tego samego. Od półtora roku pracuję w domu opieki w Anglii i często lekarz mnie pyta co ja myślę jako że on nie zna tak dobrze pacjentów (nie ma go na stałe przy pacjenach). Pozdrawiam wszystkie pielęgniarki i tym polskim dużo dużo sił życzę…
mpn
Być może kwestia oddziału. Ale na niektórych rzeczywiście tak jest. Na niektórych jest sporo wolnego czasu, na innych gania się wte i wewte, żeby nie wyjść dużo po czasie. Wspierania nie zauważyłem w większości. Tylko raczej walka między jedną i drugą stroną, niekoniecznie z użyciem chamstwa, Może moje obserwacje stąd wynikaja z większej ilości kontaktów z pielęgniarkami na oddziale?
Ake naprawdę widziałem, jak koleżanka na rezydenturze boi się wejść do dyżurki pielęgniarek.
A po kilku godzinach niejedzenia się nie umiera, panie pielęgniarki… A po 7 latach pracy to już się ma specjalizację…
Tłu, na stażu podyplomowym ona jest…
Jako Przewodnicząca ORPiP w Gdańsku dziękuję Panu niezmiernie za tą bardzo konkretną wypowiedź zawierającą sedno problemu. O tym samym podkreślam w każdej rozmowie z włodarzami oraz w mediach i nadal mam wrażenie,że to jedynie problemy pielęgniarstwa a nie obywateli i tych którzy powinni dbać o ich bezpieczny proces leczenia, którego jednym z dwóch głównych filarów jest milion profesjonalnych czynności pielęgniarskich. Niestety nie chce widzieć tego więc nie opłaca płatnik-NFZ (nie widzi i nie ceni katalogu czynności pielęgniarskich integralnych z leczeniem nierozerwalnie!).
Wprost po studiach zatem pielęgniarki i pielęgniarze realizują się doceniani w UE (i nie tylko) a Polska zamiast Zieloną Wyspą pozostała czarną dziurą nikczemnie niskich zarobków pielęgniarskich…To skandaliczne. Ogrom odpowiedzialności oraz roszczeń a w zamian bolące kręgosłupy, wrzody, brak pieniędzy do końca miesiąca. Gdy włodarze i dziennikarze zauważą,że to nie jest tylko nasz (pielęgniarek) problem ale przede wszystkim Pacjentów,którzy przestali być odpowiednio zabezpieczani w należną im opiekę pielęgniarską (znacznie przyśpieszającą powrót do zdrowia, zmniejszającą cierpienie czy powikłania etc.) – jednogłośnie powiedzą, że oszczędzanie na pielęgniarkach to największa GŁUPOTA! Im większa i lepsza opieka pielęgniarska bowiem tym taniej de facto-gdyż: zmniejszamy powikłania, zakażenia, pomyłki med. czy będące wynikiem wiecznego pośpiechu, odleżyny, upadki Pacjentów, Ich osamotnienie, lęki/obawy, cierpienia….O tym wie już cała UE poza Polską, która zmniejsza i zmniejsza nasze kadry skutecznie w dwojaki sposób: zniechęcając warunkami do Pracy w Polsce (dysproporcje skandaliczne w zarobkach lek. i piel., arcytrudne warunki pracy, pojedyncze dyżury… oraz pozwalanie na zmniejszanie norm do niebezpiecznego wręcz minimum zarówno dla Pacjentów jak i samych Pielęgniarek).
Jeszcze raz dziękuję za Pana wypowiedź.
Ja, szczęśliwa. Po 27 latach pracy w zawodzie mając studia i specjalizację postanowiłam wyjechać za granicę. Nie żałuję. Życzę wszystkim moim koleżankom i kolegom, którzy przez wiele lat pracują na półorej lub dwa etaty,wytrwałości i doczekania godziwej emerytury. Mi ZUS wyliczył 1103 zł.Nie wiedziałam śmiać się czy płakać.
Zgadzam się po stokroć z Panem Stefanem.Po 20-stu latach pracy już nie wierzę w cuda…Dodam,że moja ostatnia podwyżka płacy miała miejsce w 2005r i wynosiła 17zł!Obecnie zarabiam tyle,że nie jestem w stanie sama się utrzymać…Podejrzewam,że przytłaczająca większość moich koleżanek jest uzależniona od dochodu współmałżonka…A tu jeszcze chciałoby się utrzymać studiujące potomstwo…Mimo swojego wieku,ale i biorąc pod uwagę doświadczenie mam nadzieję na lepszy,pewniejszy byt za miedzą.Wiadomo,że nowy język,nowe środowisko to nie łatwizna i wygodnictwo,ale nic nie ma darmo.Zycie ma się tylko jedno i bokami wychodzi mi jedyny temat w dyżurkach- ciągłe narzekanie,utyskiwanie na rząd i swój los.Koniec.Dość.Pozdrawiam.
przepraszam, a czy lekarze nie mają swojej dyżurki?
nie raz wchodził sobie lekarz i opróżniał pielęgniarkom lodówkę z jedzenia.
Sama byłam oskarżona o kradzież glukozy, przez oddziałową, która dziwnym przypadkiem znalazła się w lekarskiej dyżurce.
A tak jak mawiała moja babcia nie masz większego chama jak wyjdzie z g…. na pana
i to dotyczy niestety wszystkich.
Brak pielęgniarek przez puste dysputy nie rozwiąże się, a jak po 27 latach pracy mam dosyć
Co do szkoleń . Jestem po szkole pomaturalnej 20 lat temu . Zrobiłem licencjat z pielęgniarstwa – w jednej z prac 75 zł podwyżki – HURA ! W drugiej nic . Studia we własnym wolnym czasie za własne pieniądze – nikt mnie nigdzie nie chciał oddelegować. Zazdroszczę lekarzom – mają ciężko ale każdy krok w rozwoju zawodowym to odczuwalnie większe pieniądze. Ja czego bym jeszcze nie skończył (mam też różne kursy min kwalifikacyjny) Byłem, jestem, zdechnę będąc pielęgniarzem.
Jak będą tak dalej u nas płaci to wreszcie nie będzie ich w ogóle. W każdym innym kraju zarobią więcej
A ja uważam że w Polsce jest za mało stadionów. O dwanaście wielkich, nowych stadionów. I za mało skoczni narciarskich. I za mało torów saneczkowych i krytych stadionów lodowych do ścigania. Jakby było więcej to by było więcej złotych medali z 6 gramów złota i wtedy pan Kulczyk każdemu dałby po pół kilo złota. Wtedy by było sprawiedliwie.
Acha, i jeszcze za mało tarcz rakietowych jest i te 140 miliardów złotych czy euro, wszystko jedno, co Pan Prezydent wyda na zabawki do zabijania Ruskich – to też za mało.
Za mało jest urzędników. I oni za mało zarabiają.
A policjanci i wojskowi za długo muszą pracować na swoje emerytury i za mało im płacą tej emerytury.
Panowie Rolnicy za dużo płacą na KRUS.
Derekcja elektrowni atomowej w budowie też te głupie sto czy ile tysięcy miesięcznie zarabia a to jest za mało, bo myślenie nad atomem kosztuje dbardzo użo wysiłku.
Kolesie partyjni po spółkach też za mało kradną miesiąc w miesiąc i dlatego prywatyzacja kuleje.
Wszystko jest pilniejsze a siostrzyczki niech nie narzekają bo kukuku ryku ryku siup tra la la la.
Czy ja jestem stukniety? Ależ oczywiście!
Ale czy dużo bardziej niż rządzący tym biednym miejscem na ziemi?
A ja prawie od 2 lat mieszkam w Irlandii i prawie 1,5 roku już pracuje jako pielęgniarka. Na początek zaczęłam pracę od bycia opiekunką czekając na PIN i szlifując swój angielski. Do dzis dalej chodzę na lekcję angielskiego. Znajomość jezyka nie musi być perfekcyjna, a pracodawca daje szansę na pracę i godziwe zarobki. Nie muszę się martwić od tzw 1-go do 1-go. Na wszystko co potrzebuję mnie stać i jeszcze zostaje połowa pensji na oszczędności. I zastanawiam sie nad kupnem tutaj domu. PO 2 latach oszczędzania wraz z mężem stac nas na wkład własny i pracując po jednym etacie mozemy tutaj spłacić kredyt. W PL jak myślałam nad tym aby z Wrocławia przeprowadzić się w strony, gdzie mieszkał mój chłopak to nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać jak pani naczelna pielęgniarek w szpitalu w miliczu powiedziała mi, że z dwuletnim doświadczeniem i mgr pielegniarstwa mogę dostać pensję brutto 1600 pln. Żałosne. Pielęgniarki i pielęgniarze, jeśli zastanawiacie się nad wyjazdem z Polski to przestańcie sie zastanawiać tylko to zróbcie. Wszędzie poza Polską praca pielęgniarki ma prestiż, odpowiednie wynagrodzenie i głęboki sens tego zjęcia i czuć się docenionym. Pozdrowienia z Zielonej Wyspy
jeśli pielęgniarek jest mało (mała podaż duży popyt) to dlaczego „nie mają dokąd pójść” w konfliktowej sytuacji? Jak są dobre – to chyba wszędzie gdzie ich jest za mało przyjęte zostaną z otwartymi ramionami?
Co by nie napisać i nie powiedzieć, pracuję już 30 lat, ale im lepsza jest kadra pielęgniarska, im pielęgniarki są lepiej wyszkolone, im lepiej zintegrowane z lekarzami tym lepiej dla nas lekarzy i tym lepiej dla pacjentów. Od początku mojej pracy wyznaję zasadę całkowitego zaufania i mądrej współpracy. One mogą zwrócić mi uwagę na wszystko i stanowią uzupełnienie do naszej lekarskiej pracy. I tak jest najlepiej. Ale nie można zwalniać pielęgniarki dla poprawy ekonomiki przedsiębiorstwa i przyjmować nowe z Urzędu Pracy bo to NIEMA SENSU. My lekarze wtedy nie wiemy z kim mamy do czynienia i co one umieją. A papierze się zgadza ale dla pacjenta i dla nas lekarzy NIESTETY NIE.
Patrząc na to co się dzieje w polskiej medycynie ( nie nazwę tego inaczej ) to widać, że wszechogarniająca ekonomia sprowadza wszystko do cyfr, wyników finansowych i utłoczenia wszystkiego w ramy bezdusznej matematyki.
Pacjent nie jest zbiorem liczb a nasze działania nie są prostym działaniem matematycznym.
A i jeszcze co do sióstr czy pielęgniarek ; MY wszyscy musimy spojrzeć wstecz, w historię medycyny. Dlaczego siostry, dlaczego pielęgniarki… To samo jest z lekarz, doktor. Nasza mowa jest bogata i trzeba sobie zadać pytanie : czy dobrze brzmi sformułowanie panie lekarzu, pani pielęgniarko ???
Dla mnie SIOSTRAMI są nieliczne Panie pielęgniarki które na to zasługują. To zaszczyt i honor być siostrą czyli nieść pomoc i być doktorem czyli lekarzem. O to musimy walczyć by nie stać się usługodawcami i świadczeniodawcami.
Szacunek należy się NAM WSZYSTKIM dla naszych pacjentów a nie świadczeniobiorców.
Słuchając różnych historii mogę stwierdzić tyle:
– jak są podwyżki w służbie zdrowia to nikt nie mówi, że mają iść na pielęgniarki przez co rozchodzą się od góry
– jak któryś tam rząd obiecał szumnie w mediach 200 zł podwyżki to tylko nieliczne szpitale dostały 200, szpital dziecięcy w Warszawie np. dostał po 50 zł
– lekarze są różni, osobom zarządzającym w szpitalu pielęgniarka myli się z salową, sprzątaczką i sekretarką
– młode pielęgniarki są nieprzystosowane do pracy, brzydzą się!!! mycia ciężko chorych pacjentów
– muszą użerać się z pacjentami, oprócz osób normalnych spokojnych, są osoby które trafiają do szpitala bo się zachlały, albo mają problemy psychiczne do okiełznania takich potrzebny jest pielęgniarz, który użyje siły. W każdym razie takie przypadki potrafią solidnie zdezorganizować pracę
– jeszcze jedno a propos nowych pielęgniarek i lekarzy, lekarz dość młody miał problem z tym czy można podać pacjentowi z krwią Rh+, krew Rh-, problem rozwiązała pielęgniarka
Całkowicie zgadzam się, że my siostry-pielęgniarki powinnyśmy powoli zmienić nazwę na dinozaury. Pracuję 22 rok z przerwami na rodzenie dla kraju latorośli. Ok. 10 lat nie dostałam złotówki podwyżki. Część koleżanek została zmuszona do kontraktu. Gdzie NRPiP? Pytam jak można dopuścić, aby zawód niosący pomoc chorym ludziom stracił swoją wagę.
Czy Wy ludzie jako pacjenci chcecie być pod opieką przepracowanej maszyny? Czy normalne jest 300 godzin pracy w naszym zawodzie? Średnia wieku u mnie w pracy to 46 lat. 90% personelu ma zwyrodnienia kręgosłupa z czego spora część nadaje się do operacji. „Kontrakt” czy jak to tam nazwać przy najmniejszym uszczerbku na zdrowiu eliminuje nas pod „płot” , bo na dom opieki nie będzie nas stać. Co z ochroną jaką kolwiek w tym kraju, i nie tylko naszego zawodu? Kontrakt lekarza pozwala mu na wakacje i to za granicą, kontrakt pielęgniarski na co najwyżej wycieczkę rowerową z dziećmi pomiędzy dyżurami. Co do „siostry” z ust starszej/go pacjentki/ta brzmi to co najmniej miło i normalnie, ale już z ust lekarza czy rodziny pacjenta np. „siostro, mojej mamie chce się pić” brzmi już nie koniecznie normalnie. Ukończyłam studia I stopnia , kończę specjalizację, mam kurs, a po co. Dla siebie i dla paru złotych, bo o podwyżce można pomarzyć. Podwyżki są dla kadry lekarskiej, żeby za kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie ściągnąć ich na etat. Pielęgniarka za 1850zł. brutto musi usługiwać, nie narzekać, uśmiechać się i przepraszać za jestestwo. Moje znajome za ladami sklepów mają 1600 netto. Jak to się ma do odpowiedzialności za TWOJE ŻYCIE KOCHANY PACJENCIE?
w tym roku kończę położnictwo. zastanawiam się już nie od dziś czy chcę pracować w zawodzie…. właśnie ze względu na kontakty interpersonalne w pracy. będąc na praktykach dało się odczuć wyższość lekarzy(a nawet studentów lekarskiego) nad pielęgniarkami i położnymi. my nie mogłyśmy mieć „wolnych chwil”, zawsze musiałyśmy chociaż udawać że coś robimy lub być niewidoczne dla oczu lekarzy(rada pani oddziałowej) a studenci lekarskiego mogli beztrosko siedzieć na korytarzu… nawet na podłodze.na obchodach też jest „cyrk” – pielęgniarka biega za lekarzem i bierze karty pacjentek które lekarz prosi na badania jakby on sam nie mógł ich wziąć i zanieść sobie do pokoju badań tylko ona musi biec tam i być przed nim …. żenada. ja raczej nie jestem tak pokorna i jak będę pracować to zapewne lekarze nie będą mnie lubić i i niektóre pielęgniarki mogą sądzić że są przeze mnie problemy bo „się wychylam” więc szybko mogę stracić pracę. nie zamierzam pełnić roli „popychadła, sprzątaczki, służącej”
chciałabym pracować w zawodzie ale chcę być godnie traktowana
Przeczytany tekst daje do myślenia; jakoś 2 tygodnie trafiłam na stronie dla pielęgniarek na dane statystyczne, odnoście tego ilu absolwentów pielęgniarstwa podejmuje pracę w zawodzie (na podstawie danych z izb o wyrobieniu prawa wykonywania zawodu) i nie chcę kłamać, ale z tego co pamiętam, wyszło że ok 1/3 absolwentów w ogóle nie podejmuje pracy w zawodzie. Z tego wynika, że coraz mniejsze zainteresowanie studiami na tym kierunku oraz zmniejszona ilość pracowników nałożą się na słabą opiekę nad pacjentami. Z przykrością muszę też stwierdzić, że studenci są krnąbrni i wychodzą z założenia, że wszystko im się należy, przy minimum (lub braku) wysiłku, patrząc na nich teraz, obawiam się chorować w przyszłości.
Przeciętny pacjent nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak ważną grupa zawodowa są właśnie pielęgniarki. Sytuacja w polskiej Służbie Zdrowia uległa nieco poprawie, ale to na pewno jeszcze nie ten poziom, by zatrzymać młode absolwentki pielęgniarstwa do pracy w naszym kraju. Na szczęście część z nich jednak zostaje i chwała im za to – bez nich szpital nie ma racji bytu.
Dziękuję, że zwrócił Pan uwagę na katastrofalną sytuację polskich pielęgniarek, ale co za tym idzie także i pacjentów. W naszych szpitalach wdraża się procedury, akredytacje itp.
Pojawiają się bilbordy ,,bezpieczny szpital, bezpieczny pacjent”. Niestety nie idzie to w parze z realiami, ponieważ jakie bezpieczeństwo może zagwarantować pacjentom przemęczona (pracująca w kilku miejscach i pędząca z dyżuru na dyżur), sfrustrowana pielęgniarka. Wielośc zadań i dokumentacji papierowej i elektronicznej, która jest priorytetem, powoduje, że dla pacjenta pozostaje niewiele czasu. Wiele czynności wykonuje się szybko bo trzeba pędzić do laboratorium, na blok z pacjentem, wypisać, przyjąć, zająć się pozostalymi z oddziału. Praca ciężka, odpowiedzialna i stresująca, a płaca nieadekwatna do tych wymagań i oczekiwań. O jakim prestiżu my tutaj mówimy, co ma zachęcać młodzież do tego zawodu. Czy nasze Izby naprawdę tego nie zauważają jaka jest przepaść w wynagrodzeniu za pracę między lekarzem i pielęgniarką. Dlaczego naszym władzom samorządowym się wydaje, że prestiż zawodu podniosą wymagania co do wykształcenia i coraz większej odpowiedzialności pielęgniarek a pensja od 10 lat taka sama. To ma dać nam poczucie satysfakcji? Ksztalcimy się za wlasne pieniądze i co z tego mamy-poczucie totalnej klęski, niedocenienia, przemęczenia i braku lepszych perspektyw w tym kraju. Pewnie przed wyborami znów sobie niektórzy o nas przypomną na chwilę…
W odniesieniu do wypowiedzi lek. Pana Andrzeja Fugiela- szkoda, że większość Pańskich kolegów nie idzie tym tokiem myślenia, bo praca zespołowa, oparta na wzajemnym szacunku i zaufaniu dałaby wymierne pozytywne skutki dla nas wszystkich, a pacjenci wiele by na tym skorzystali. Dużo się mówi w nowoczesnym pielęgniarstwie o pracy w zespole interdyscyplinarnym i z moich doświadczeń wynika, że pielęgniarki są przygotowane do takiej współpracy, ale niestety lekarze zatrzymali się na etapie, że pielęgniarka jest biernym
wykonawcą ich zleceń i kto by się liczyl z jej zdaniem. A szkoda bo terapia lecznicza choć bardzo ważna jest zaledwie cząstką w calym procesie zdrowienia pacjenta, a właściwa pielęgnacja, empatyczne podejście do chorego często stanowi filar tego procesu i daje pełnię sukcesu.
Nie dziwi mnie zatem wypowiedź młodszej koleżanki, ktora nie chcąc być traktowana po studiach jak ,,służąca i popychadło” zastanawia się nad odejsciem z zawodu. Cieszy mnie taka postawa, my starsze tak zostalyśmy wychowane, że często brakuje nam asertywności, może właśnie młodsze pokolenie naszych koleżanek zawalczy o godność naszego zawodu i sprawi, że będziemy traktowane jak jeden z ważnych elementow zespołu terapeutycznego, traktowany na równi z pozostałymi i godziwie wynagradzany. Myślę, że wówczas nie będzie dla nas tak istotne czy pacjent zwróci się siostro czy Pani pielęgniarko bo same mając satysfakcję z wykonywanej pracy odczujemy prestiż tego zawodu. Oby lekarze i rządzacy w porę dostrzgli ten problem, bo w przeciwnym razie za parę lat pacjenci będą w opłakanej sytuacji. A pacjentami wcześniej czy poźniej będziemy my wszyscy i członkowie naszych rodzin.
Gratuluje trafienia w temat i logiki.
Naleze do grona pielegniarek-z mlodymi jak i”starymi”lek,dr,prof pracuje mi śíe wysmienicie i po 6 latach obozu pracy w PL,po doswiadczeniach w DE,UK i CHF:na dniach opuszczam ten kraj.
Zawod swoj uwazam za”ni to pies-ni wydra”(nie jestem opiekunem-a papram sie w pampersach-nie jestem lek.a pobieram krew,zakładam wenflony);w krajach UE sa jasno okreslone zasady.Lek.od wkluc-opiekun od toalet!pielegniarka to”pani”(Miss,Sie)a nie siostra od dokumentacji.
Nie wybacze sobie nigdy wyboru tak beźnadziejnego zawodu.Jesli bede miala odlozonne pieniadze,zmienie ta pomylke na inny,przyjemny zawod.Nie rozumiem,jak mozna uzyskiwac miliony specjalizacji,tytulow w tym bezsensownym zawodzie dozynajacym czlowieka do poziomu podlogi.Nie polecam nikomu studiow na kier.pielegniarstwo.Kazdy zaluje i kombinuje jak uciec.
Jeszcze pielegniarka:
przepraszam za bledy-pisze ź tel;
Uwaga:nie ma”SLUZBY ZDROWIA”!jest OPIEKA ZDROWOTNA.
@Pielęgniarka
CHF? Gdzie to?
Pielęgniarka jest od dokumentacji czy sekretarka medyczna?
Tam, gdzie płacone jest w CHF, jedną z pierwszych i głównych czynności uczonych na studiach pielęgniarskich jest wkłuwanie i pobieranie krwi. Jest to też później jedna z ważnych czynności zawodowych. Jak „zwykła” pielęgniarka tego nie potrafi (trudne żyły) to przychodzi taka z anestezji.
Było od razu zostać sekretarką.
Bardzo dobry wpis… Tylko jak to w Polsce – kto ma go przeczytać, przeczyta, w Wiśle upłynie trochę wody i życie toczy się dalej – pielęgniarki / pielęgniarze nie będą prawie w ogóle doceniani, niska płaca, ludzie o tej profesji będą wyjeżdżać, młodych nie będą nawet chcieli przyjmować do pracy (w małych miejscowościach) i kółko się zamyka. Za kilka lat obudzimy się z ręką w nocniku ale co tam wtedy… To jest Polska, ludzie, nie liczcie na cuda… Nikt wam na świecie nie da tyle, ile wam w Polsce obiecają.
Panie Stefanie ciekawy wpis, który ukazuje sedno problemów z jakimi boryka się środowisko polskich pielęgniarek. Jestem pielęgniarką od 2007 roku. Po licencjacie skończyła studia magisterskie, do tego kilkanaście kursów, jednodniowe, kilkudniowe i kilkumiesięczne specjalistyczne kursy. Pracowałam w oddziale chirurgii ogólnej, w przychodni i specjalistycznej i jako pielęgniarka koordynująca w latach 2007-2012. W roku 2012 wyjechałam do Norwegii. Rok pracowałam jako opiekunka i asystentka pielęgniarska co pozwoliło mi podszkolić język. Od 2013 pracuję jako pielęgniarka w placówce dla starszych osób. Mamy 5 oddziałów; 3 oddziały dla pacjentów którzy mają stałe miejsca, z różnych powodów wymagają całodobowej opieki i nie są w stanie mieszkać sami i 1 oddział pobytów krótkoterminowych dla pacjentów którzy trafiają do nas na rehabilitacje, dla pacjentów w terminalnej fazie choroby nowotworowej i dla pacjentów po pobytach w szpitalu, czyli jak w szpitalu brakuje miejsc do wysyłają pacjentów do nas bo opieka pielęgniarska jest zapewniona całą dobę, a lekarz pod telefonem.
W Polsce miałam przyjemność pracować z wieloma wspaniałymi osobami zajmujących się pielęgnowaniem, leczeniem i rehabilitacją. Osoby te potrafiły znakomicie ze sobą współpracować, a dla mnie były wzorem do naśladowania. Niestety duża część osób skupia się w swojej pracy na pokazaniu władzy jaką posiadają, starsi lekarze traktują pielęgniarki jak służące które obowiązkowo trzeba skarcić jeśli taka śmie się odezwać i czasem jeszcze nawet ma taka swoje zdanie (no nie do pomyślenia!!!), młodzi lekarze przychodząc do pracy nadrabiają brak doświadczenia delikatnie rzecz ujmując mało wybrednymi komentarzami. Pielęgniarki nie pozostają dłużne i wiele próbuje udowodnić że wiedzą wszystko lepiej od lekarzy. Czy wiedzą?? Pielęgniarka nie jest lekarzem, jest pielęgniarką i ma pielęgnować co przy dzisiejszym postępie w zakresie medycyny jest dość obszerną i niełatwą dziedziną. Młode pielęgniarki wyśmiewają starsze i noszą głowę wysoko bo mają licencjat, czego nie mają starsze bo inny był system kształcenia gdy one wybierały ten zawód. Starsze pielęgniarki przy każdej okazji wyśmiewają młode licencjatki że te nic nie umieją, a po studiach to powinny hoho „prawie jak doktory być”. Po trzech latach pracy w Norwegii mogę powiedzieć jedno jeśli chodzi o traktowanie pielęgniarek przez lekarzy, lekarzy przez pielęgniarki i ogólną współpracę personelu medycznego to polskie środowisko medyczne mogło by się wiele nauczyć od norweskiego. W placówce w której pracuję mam lekarza pod telefonem, w zależność od tego co dolega pacjentowi w placówce mogę wykonać następujące pomiary i badania: ciśnienie, puls, CRP, HB, INR, KK, podstawowe badanie moczu, spirometria, EKG, do tego wywiad i podstawowe badanie fizykalne. Dzwonimy do lekarza prawie codziennie bo w placówce mamy ok 45 osób które są stare i schorowane i ciągle coś im dolega. Jak pacjentowi coś dolega to dzwonię do lekarza. Lekarz przyjeżdża raz, rzadko dwa razy w tygodniu i to w zasadzie tylko wtedy kiedy ja lub inna pielęgniarka powiemy że nie jesteśmy pewne co się dzieje. Resztę lekarz diagnozuje przez telefon i zleca leki też przez telefon. Tutaj z racji braku lekarzy funkcjonuje to bardzo dobrze, chociaż w Polsce w znacznej większości placówek jest nie do pomyślenia. Pielęgniarki z kolei delegują część swoich obowiązków asystentką, które nie mogą podawać lek p.o, p.r. mierzą ciśnienie, tętno i poziom glukozy. To czego brakuje w Polsce to pokora i szacunek do współpracowników. Niestety w tym wszystkim ginie najważniejsze czyli pacjent i jego problemy. Zdarzyło mi się byś świadkiem rozmowy w której lekarz zwrócił uwagę pacjentowi który powiedział do niego proszę pana, że jest doktorem a nie panem w sklepie ( doktoratu nie miał). A pielęgniarki? Co to za pomysł z tą akcją „tylko mój brat mówi do mnie siostro”?? co to ma być?? wstyd mi !!! Jestem magistrem pielęgniarstwa, studia to nie tylko tytuł, mi moje studia magisterskie pozwoliły zdobyć dodatkową wiedzę którą mogę wykorzystać w pracy z pacjentami, ale nigdy nie ośmieliłabym się zwrócić uwagi pacjentowi który mówi do mnie siostro i osobiście takie zwracanie uwagi uważam to za duży nietakt. Pacjenci zawracają się do pielęgniarek na różne sposoby: nr 1 siostro 😉 nr 2 proszę pani, nr 3 pielęgniarko. Nr 3 uważam za najdziwniejszy 🙂 ja idąc do sklepu nie mówię ekspedientko, a w szkole nauczycielko bo to jest nienaturalne.
Na koniec tych wywodów bo trochę odbiegłam od tematu, w polskim pielęgniarstwie nie zmieni się nic dopóki dopóty pielęgniarek nie zacznie brakować. Oczywiście można sprowadzać pielęgniarki z biedniejszych krajów, tylko czy Polskę stać na kursy językowe i opłacenie zakwaterowania przez pierwsze miesiące pobytu takiej pielęgniarki tutaj. Chyba nikt nie myśli że z 1500 czy też z 1900 pozwoli sobie ona na kurs, mieszkanie (no powiedzmy jakiś pokoik) i jeszcze coś odłoży.
Pamiętam że jak przyjechałam do Norwegii to zachwycałam się profesjonalnymi łóżkami, materacami, podnośnikami, łóżkami kąpielowymi i tak sobie z łezką w oku myślałam że nasze babcie i dziadkowie w Polsce to może za 20, 30 lat doczekają się takich luksusów, a tu proszę rok temu po WOŚP Jurek zakupił seniorom wspaniały sprzęt i teraz ja w mojej placówce mam stary a w Polsce jest nowy. To się zmieniło więc może sytuacja pielęgniarek też się zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki choć nikt w to nie wierzy.
Pozdrawiam wszystkich i życzę wytrwałości. Ja nie wytrzymałam, jest mi tu dobrze i jestem szczęśliwa. Nieustannie marzę jednak że dożyję dnia kiedy w Polsce pielęgniarki zostaną docenione jako fachowcy w swojej dziedzinie i może za tym pójdą pieniądze ze względu na które przecież pracujemy 🙂
Napisałam była ,gdyż w lutym tego roku ,w wieku 46 lat, podjęłam decyzje , że mam dość bycia tzw. „siostrą”. Za późno, dużo za jak mówią moi najbliżsi . Zawsze starałam się pracować jak najlepiej, a w zamian pozostała gorycz i silne bóle kręgosłupa, które nie pozwalają mi odbić się od dna .Kończąc naukę już przegrałam , teraz wiem na pewno , zmarnowałam sobie życie . To nie powołanie ,to koszmar . Ale jak mawiał mój były szef – pielęgniarki stoją za każdym drzewem, więc nic nas nie trzyma. Pozdrawiam wszystkie pielęgniarki odważne, które wyjechały i te które się szanują i nie pozwalają aby je poniżano.
Brak szacunku do pielęgniarek i ich pracy towarzyszy mi przez 24 lata mojej pracy. Wielokrotnie słyszałam od pacjentów lub ich rodzin: jest pani jak d..a od s..a.. Ale nie ma się czemu dziwić , kiedy dyrekcja szpitala, w którym pracuję szczyci się na swojej stronie internetowej ile zatrudnia wyższego , średniego lub o zgrozo – niższego personelu. Co oznacza określenie średni personel? Może wysokość w cm? Z całą pewnością nie jest to też miernik wysokości pensji bo do średniej krajowej jeszcze trochę brakuje.