Zabiję cię na chorobowym
Czy można zabić kogoś samochodem, uniknąć kary na podstawie opinii, że przyczyną katastrofy była chwilowa niepoczytalność, a następnie móc prowadzić samochód, bez przeprowadzenia badań, czy stan taki ma realną szansę zaistnieć ponownie? Oczywiście, że można! W końcu – żyjemy w kraju Mrożka i Barei.
Historia jest prosta jak poczucie bezsilności wobec naszego systemu prawnego. Można ją znaleźć na portalu gazeta.pl. W 2006 roku, w Częstochowie, kierowca Mercedesa potrącił na przejściu dla pieszych trzy osoby, z których jedna zmarła, a dwie zostały poważnie ranne. Sprawca przebywał w areszcie, ale ostatecznie uniewinniono go uznając, że w momencie wypadku doznał przemijającego epizodu niedokrwiennego mózgu, wobec czego był chwilowo niepoczytalny. Wątków dotyczących analizy przyczyn tragedii, oraz postępowania sprawcy po ogłoszeniu wyroku sądu jest więcej (dość powiedzieć, że za przyczynę przyjęto dosyć niezwykły splot wydarzeń), znajdziecie je Państwo we wspomnianym artykule, ja jednak pozwolę sobie ograniczyć się do podania tylko dwóch faktów. Podczas rozprawy apelacyjnej (zakończyła się w 2011 roku) sprawca przyznał, że nadal prowadzi samochód. Prokuratura wystąpiła do starosty radomszczańskiego o wszczęcie postępowania wyjaśniającego, czy stan zdrowia sprawcy pozwala na prowadzenie pojazdów mechanicznych, dopiero pod koniec 2012 roku. Z treści artykułu wynika, że postępowanie takie zostało rozpoczęte, ale nie ma wzmianki, by znane były jego wyniki..
Tyle faktów. Pora na komentarze..
Po pierwsze: dramatyczne jest, że uwolnienie sprawcy śmiertelnego wypadku od odpowiedzialności karnej, z powodu jego chwilowej niepoczytalności, kończy – na dobrą sprawę – całą historię. Nie wiem, czy wniosek o rozpoczęcie odpowiednich procedur diagnostycznych wobec oskarżonego powinien wyjść od sądu, czy od prokuratury, bo się na tym nie znam. Jestem jednak pewien, że diagnostyka taka powinna być przeprowadzona bezzwłocznie po wysunięciu przez którąkolwiek ze stron procesu sugestii, że to chwilowa niepoczytalność sprawcy była przyczyną tragicznego wypadku. Jeżeli można było uzyskać podczas procesu wnioski pozwalające uwolnić sprawcę od odpowiedzialności karnej, to dlaczego nie można było jednocześnie uzyskać odpowiedzi, czy nie ma potrzeby, by zatrzymać (przynajmniej czasowo) jego prawo jazdy?
Po drugie: chwilowa niepoczytalność używana jest dosyć często jako linia obrony w różnych procesach. Myślę, że świadomość możliwości nieuchronnej, dożywotniej utraty prawa jazdy, oraz dostępu do wykonywania niektórych zawodów może być potencjalnym czynnikiem zniechęcającym do nadużywania tego rodzaju wniosków, jako manipulacji ze strony obrony.
Po trzecie: pytanie. Może czas, by ustalić odpowiedzialność sądu i prokuratury (w tym personalną) za zaniechanie zatrzymania (przynajmniej czasowego) prawa jazdy osobom, u których stwierdzono wyrokiem sądu chwilową niepoczytalność? Przynajmniej w przypadkach, gdy osoba taka spowoduje kolejny poważny wypadek, już po pierwszym orzeczeniu sądu.
W krajach o rozwiniętej kulturze motoryzacyjno-prawnej celem systemów kontrolnych nie jest eliminowanie ludzi z prowadzenia pojazdów mechanicznych, a jedynie dopilnowanie, by mieli świadomość swojego stanu zdrowia i poprawiali te jego elementy, które medycyna może poprawić. Oczywiste jest, że brak możliwości prowadzenia takich pojazdów jest zazwyczaj w naszej cywilizacji poważnym inwalidztwem społecznym. Jednak w sytuacjach dysfunkcji niemożliwych do skompensowania, odebranie uprawnień może być konieczne, a w przypadkach niejasnych – jednoznacznie uzasadnione, przynajmniej do czasu rozstrzygnięcia wątpliwości. Pozostaje mieć nadzieję, że polski system medyczno-prawny jak najszybciej zacznie takie standardy spełniać.
Komentarze
Panie Doktorze!
Sytuacja opisana przez Pana wydaje się tak absurdalna, że aż niemożliwa. Ale wierzę, że tak jest. W tej chwili niepoczytalni to są święte krowy i dopóki kogoś nie zabiją, nic im nie można zrobić. (ups, właśnie sobie uświadomiłam, że z Pana wpisu wynika, że zabicie kogoś też nie jest powodem, żeby kogoś takiego odizolować).
Moją siostrzenicę i jej koleżankę (dziewczynki ok.12 lat) zaatakował zboczeniec. Był to niegroźny zboczeniec, bo tylko łapał i obmacywał. Nic zatem nie można mu zrobić. Może chodzić po osiedlu i polować (na szczęście matka zamknęła go w areszcie domowym).
Podobnie rzecz się ma z narkomanami. Są niepoczytalni, więc co im można zrobić?
W mojej szkole trafiło się dziecko – zboczeniec. Obmacuje dziewczynki i chłopców, próbuje się obnażać albo wsadzać kolegom palec w odbyt. Nic nie można zrobić.
Społeczeństwo niepoczytalnych ma się dobrze.
Jak stwierdza się chwilową niepoczytalność i jak udowadnia się, że miała miejsce, skoro pacjent (sprawca) jest aktualnie poczytalny?
Jak stwierdzono pomroczność jasną? Czy miała wpływ na dalsze losy wiadomego kierowcy?
Przemijający epizod niedokrwienny można podobno z trudem zdiagnozować tylko za pomocą dyfuzyjnego MRT i jeśli ten gość nadal (po 6 latach) nie doznał jeszcze wylewu, to albo miał świetną terapię (w areszcie?) albo miał dotąd wielkie szczęście, albo ten epizod wcale się nie zdarzył 🙄
Dwóch profesorów psychiatrii i doktor neurologii po latach wydali ekspertyzę, której zaufał sąd. Hmm…
niemcy federalne bulwesuje fakt, ze w psychuszce siedzi od 6 lat facet,
ktory wykryl malwersacje i obnazyl system korupcji wsrod administracji;
w miedzyczasie wiedza o tym wszyscy, ze czlowiek ma racje (otworzono sledztwo w tej sprawie), ale facet nadal SIEDZI 😉
Każdy zdrowo myślący człowiek, a więc również sąd, powinien mieć wątpliwości do zasadności wydanej opinii. Powinno się zatem powołać drugi zespół biegłych, a jak byłaby tak potrzeba ( np. opinie różniłyby się ), to i trzeci.
Myślę, że niestety jeszcze sporo czasu minie zanim przejmiemy standardy z zachodu. Wystarczy spojrzeć jak wyglądają badania lekarskie uprawniające do wydania prawa jazdy. Połowa osób noszących soczewki nie przyznaje się do tego a póxniej często za kierownicą nie noszą ani soczewek ani okularów;/
Albo kierujemy się opiniami fachowców, albo chłopskim rozumem. Trzeciego wyjścia nie ma. Osobiście uważam, że chłopski rozum zawładnął naszym, umęczonym głupotą narodkiem i szkooodzi, że trudno bardziej.
(…) „dramatyczne jest, że uwolnienie sprawcy śmiertelnego wypadku od odpowiedzialności karnej” (…)
Proszę, nie dajmy się ponieść szaleństwu, że wszystko jest przez kogoś zawinione i zawsze musi być ukarany. Są jeszcze wypadki. Naprawdę one nadal istnieją! Serio. Wiem, że zniknęły w opinii władzy, mediów i ludu i dlatego nasza niemiłosierna policja obdarza mandatami każdego, któremu coś się przytrafiło, ale nie pchajmy tego szaleństwa dalej. Praktyka prawna w Polsce już od lat przypomina czasy plemienne, kiedy zemsta była naczelnym nakazem.
Podobuje mnie się sugestia Bynka, aby tak długo powoływać biegłych, aż wydadzą opinię zgodną z chłopskim ….eeer ….rozumem (?). Tak oto powoleńku Polska wkracza w okres ciemnoty, upadku cywilizacyjnego.
Witam z osciennego kraju,- gdzie….. Otoz , owa niepoczytalnosc kierowcow w wieku emerytalnym- ..zaczyna niepokoic szerokie grono sluzb drogowych, jurystow i przedstawicieli swiata medycznego. Nie jest to zart– albowiem okrutne zniwo,jakie zbiera wspomniana niepoczytalnosc- to wzrastajaca liczba ofiar smiertelnych lub dotkliwie poszkodowanych. Wszyscy drepcza w poprawnym kieracie niemoznosci:- wyszukujac argumenty typu: naruszanie wolnosci osobistej lub dyskryminacje ze wzgledu na wiek !! Obowiazkowych badan lekarskich dla kierowcow -powyzej okreslonego wieku- wciaz nie ma. Jazda autostrada pod prad, – pedal gazu wciskany zamiast hamulca-brak orientacji na drodze- spoznione lub calkowicie zniesione postrzeganie innych uczestnikow ruchu…. Codziennie drukowane artykuly w prasie lokalnej lub na portalach internetowych- bija na alarm… Spoleczenstwo starzeje sie – kierowcy rowniez. Nikt nie zabrania im prowadzic pojazdow– i to jest sluszne. Ale czy nie byloby przyzwoicie ( …!!! ) dla nas wszystkich , gdyby takie badania lekarskie dla kierowcow po 70-tym roku zycia — staly sie norma…. ??
@ autor
„W krajach o rozwiniętej kulturze motoryzacyjno-prawnej celem systemów kontrolnych nie jest eliminowanie ludzi z prowadzenia pojazdów mechanicznych, a jedynie dopilnowanie, by mieli świadomość swojego stanu zdrowia i poprawiali te jego elementy, które medycyna może poprawić.”
W krajach gdzie panuje demokracja nie wsadza sie nikogo do psychiatryka z powodu smiertelnego wypadku komunikacyjnego. Do tego sluzy prywatne wyegzekwowanie konsekwencji czynu w postaci zasadzenia kosztow rekompensaty. Ten jegomosc za swoj wypadek powinien poniesc koszty w wysokosci kilku milionow zlotych zamienionych na wiezienie i wtedy nie byloby dylematu czy jest zdrowy czy nie. To co wszedzie proste jak krowi ogon w Polsce trzeba komplikowac do problemu kwadratury kola.
@ byk: panski wpis kreujacy Gustl Mollath jako niemieckiego Mandele jest absurdalny. Gustl Mollath po tym gdy pobil do nieprzytomnosci i pogryzl! wlasna zone zostal uznany za niepoczytalnego i zamkniety w bayreuther szpitalu psychiatrycznym – diagnoza ciezka paranoja i niekontrolowane agresje, zagrozenie dla spolecznosci. Gdy sie okazalo, ze niema dowodow na korupcje w banku, w ktorym pracowala jego zona media „wywachaly” juz spisek bankow, panstwa, wymiaru sprawiedliwosci i demonizacji forensische Psychiatrie … i publikum bije brawa! . Medialni inkwizytorzy i Pan nie wspominaja o listach do prezydenta Niemiec i Papierza , w ktorych Gustl Mollath oskarza tysiace ludzi i korupcje, czaren kasy, malwersacje, pobicie, o setkach zaglodzonych dzieciach itd. … reasumujac Panie byk, Pana wpis jest jak samonapedzajaca sie tanadeta.
W materiale Gazety jest informacja, że ktoś ingerował w elektronikę samochodu (mowa o cofaniu licznika – ktoś tanio kupił Mesia z „małym” przebiegiem), więc auto mogło „zwariować”. Ciekawe czemu nikt nie pociągnął tego wątku – sprzedaży i dopuszczenia do ruchu pojazdu zagrażającego bezpieczeństwu. No i zadziwia zbieżność dwóch wypadków [@camel] – jednoczesnej awarii samochodu i ataku choroby u kierowcy.
@wihajster:
gdzie ja tu kreuje mandele? prokuratora prowadzi sledztwo…
turkom(sprawa nsu) tez zarzucano niepoczytlanosc i manie przesladowcza,
az wybuchla bomba…
Szanowny Panie doktorze,
Postaram się odpowiedzieć na niektóre kwestie ,które opatrzył pan znakiem zapytania.
Jakie są fakty?:
-16maja 2006 Waldemar M.spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym.
-pażdziernik 2011 wyrok sądowy uniewinniający M.po orzeczeniu lekarskim:zniesiona poczytalność, wskutek udaru niedokrwiennego.
-koniec 2012 prokuratura występuje do starosty powiatowego o skierowanie na badania specjalistyczne .
-styczeń 2013 prokuratura otrzymała informację od starosty że takie postępowanie wobec sprawcy zostanie wszczęte!!!
-2012 Waldemar M wystąpił z pozwem sądowym o wysokie odszkodowanie od skarbu państwa za bezpodstawne aresztowanie.
Jeśli w wyniku wypadku drogowego są ofiary śmiertelne lub z ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu ,to prokuratura powinna wystąpić do starosty o skierowanie na badania specjalistyczne określające zdolność do kierowania pojazdami.
Prokuratura wystąpiła w tej sprawie po 6 latach od wypadku!!!,a po kilku miesiącach została poinformowana przez starostę że takowe postępowanie zostanie wszczęte!!!
Badania takie są przeprowadzane w Woj Ośrodkach Medycyny Pracy na podstawie Rozporządzenia Ministra Zdrowia.
Badane są :wzrok,słuch ,zaburzenia równowagi,i zbierany wywiad w kierunku padaczki i cukrzycy!
Warto zauważyć że takie same badania były zalecane i wykonywane 50 lat temu.
Co prawda w ostatnich latach owo rozporządzenie wymagało implementacji wytycznych Komisji Europejskiej,ale głównie dotyczyło padaczki i cukrzycy .O udarach,podobnie jak o innych schorzeniach w żadnych rozporządzeniach ministerstwa zdrowia się nie wspomina.
Żaden z praktykujących lekarzy nie jest zobowiązany do skierowania swoich pacjentów na badania w przypadkach nasuwających zastrzeżenia co do zdolności do prowadzenia pojazdów!!
Tak też postąpili psychiatrzy i neurolog z Łodzi ,wydający opinię sądową .
Nie słyszałem ,aby któryś z moich kolegów zawiadomił odpowiednie organy administracji o konieczności wszczęcia postępowania .
Stąd,tak dużo żle i słabo-widzących kierowców, nie mówiąc o tych jężdżących bez, lub z nieodpowiednią korekcją wady.
Wg mojej wiedzy takie decyzje podejmuje starosta o ile ma zastrzeżenia co do stanu zdrowia danego osobnika i zazwyczaj dany delikwent dostaje 3 miesiące na wykonanie tych badań !!,a które można wykonać w ciągu 2-3 godz.
Do czasu wykonania badań zachowuje prawo jazdy ,bo przecież jest niezbadany i nikt mu tego dokumentu nie może odebrać!!
Jak widzimy z tego przykładu droga to długa i im dłuższy proces sądowy tym dłużej zachowujemy prawo jazdy .
Przez pobyt w areszcie Waldemar M. zyskał, bo nie stracił prawa jazdy i mógł się cieszyć przez lata z jego posiadania.
Teraz, podczas skrupulatnego badania ,na zlecenie starosty, może prawko utracić,o ile są czynniki ryzyka które doprowadziły do poprzedniego epizodu.
Waldemar M.może o tym nie myśleć,bo” ma w perspektywie” większą gotówkę od opresyjnego państwa.
Bohaterowie „Wall Street” mawiali:”Jesteśmy tak chciwi że nie możemy się opanować.Pomóżcie nam,zaostrzcie przepisy”
Do zobaczenia w Kościelisku.
@ byk: doklanie, jezeli „prokuratora prowadzi sledztwo” tzn. ze oskarzyciel musi udowodnic winne, a nie oskarzony udawadniac niewinnosc, i dopiero potem sad(a nie oskarzyciel) oglasza wyrok.
cyt: … ktory wykryl malwersacje i obnazyl system korupcji wsrod administracji;(?)
w miedzyczasie wiedza o tym wszyscy(o zgrozo), ze czlowiek ma racje (otworzono sledztwo w tej sprawie), ale facet nadal SIEDZI(nie siedzi tylko jest hospitalizowany!!!).
@mandela wihajster:
pozyjemy, zobaczymy… 😉
szacuje sie, iz z transferow brukselskich do niemiec „zniknelo bez sladu”
20 miliardow(sic!) euro; jak jest w polsce(od 2005)?
acha
co do nsu…
tak samo jak w przypadku breiwika sa slady, ktore prowadza prosto do polski, alighieri…
…i dlatego tez do sejmu niemieckiego weszli „piraci”,
bo trzeba troche przewietrzyc stajnie augiasza;
przed trzydziestu laty zrobili to „zieloni”…
czy „piratom” sie powiedzie, trudno powiedziec, w kazdym razie sa obecnie w duzym kryzysie(bitwa o stolki)
Dante Wihajster 19 lutego o godz. 14:05
…dyskutujesz z logiką smoleńską…ukradli (od 2005) miliardy a więc z pewnością na pokładzie były dwa wybuchy – to już udowodnione!
…uważaj abyś nie został stratowany do nieprzytomności i pogryziony…
…żeby potem nie było, iż nie ostrzegałem… 😉
„w momencie wypadku doznał przemijającego epizodu niedokrwiennego mózgu”
Czy takie niedokrwienie – w momencie, gdyż się wydarza, można zaobserwować za pomocą jakiegoś w miarę prostego i szybko działającego czujnika? Myślę tutaj np. o:
A/ kamerze stale obserwującej:
1/ oczy
1.1/ średnicę źrenicy
1.2/ geometrię oka (ciśnienie w oku?)
1.3/ częstotliwość mrugania powiekami, położenie powiek
2/ usta
2.1/ kolor ust
2.2/ geometrię ust (ziewanie?)
3/ skórę twarzy
3.1/ kolor skóry
3.2/ połysk (nawilżenie? natłuszczenie?) skóry
3.3/ topografię skóry
4/ głowę
4.1/ ruchy głowy w przestrzeni i temporalnie
B/ czujniku temperatury monitorującym twarz kierowcy
C/ czujniku ciśnienia lub przepływu krwi zakładanym jako np. breloczek gdzieś „przy głowie” (zawieszanego na szyi?) lub wręcz na głowę lub np. za ucho, jak przystawka do telefonu komórkowego
Niektóre z opisanych czujników i algorytmów już albo są stosowane przez producentów samochodów albo niedługo wejdą do użytku. Dobrze byłoby wiedzieć, czy oprócz najczęstszych zastosowań związanych z monitorowanie zmęczenia i senności kierowcy nadawałyby się do wykrywania chwilowego niedokrwienia mózgu.
Szkoda, że Gospodarz nie znalazł czasu na odpowiedź na moje pytania z 21 lutego o godz. 7:39 🙁
Szanowny Panie Doktorze!
Mam cukrzycę. Czasem, gdy ktoś mnie złośliwie denerwuje (np. ochroniarz w sklepie), zaczynam dygotać i dostaję przysłowiowego „czerwonego widzenia”. Zdarzały mi się już epizody, kiedy nie pamiętałem urywków sprzeczki i dowiadywałem się potem od postronnych obserwatorów, że byłem mocno agresywny. Chyba tylko dzięki wrodzonemu obrzydzeniu wobec przemocy fizycznej zawdzięczam, że nikogo jeszcze nie pobiłem, ale obawiam się, że w końcu ktoś uderzy mnie pierwszy, a wtedy wybuchnę i mogę zrobić coś niewyobrażalnego. Czy istnieje możliwość uzyskania od diabetologa jakiegoś krótkiego zaświadczenia, które pokazywałbym jak legitymację, niejako uprzedzając stronę w konflikcie, że swoim zachowaniem może wywołać stan chwilowej niepoczytalności? Czy coś takiego w ogóle jest praktykowane?
Z wyrazami szacunku,
Imć Jegomość (pardon)