Z auto-serwisu nie widać ścieżki rowerowej. Podsumowanie wątku.
Myślę, że najlepszym podsumowaniem wątku był ostatni komentarz Pana byka o bezpieczeństwie rowerzystów w Berlinie i nie tylko. Poruszanie się po Berlinie rowerem jest przyjemne i tanie. No i bezpieczne. W dużej mierze – z powodu wspaniałej sieci ścieżek rowerowych. W Polsce żadne miasto nie ma infrastruktury rowerowej porównywalnej z berlińską. Może najbliższe są: Trójmiasto, Wrocław i Poznań. Warszawa nie ma ścieżki rowerowej nawet na reprezentacyjnym ponoć Trakcie Królewskim. Jest jeszcze jeden aspekt – trasy między miejscowościami. U nas prawie nikt dotąd nie pomyślał, żeby wzdłuż drogi, którą gnają samochody, ułożyć niezbyt szeroki pasek czegokolwiek utwardzonego, co pozwoliłoby przemieszczać się wygodnie i bezpiecznie pieszym, oraz rowerzystom, w realnym oddaleniu od szosy. Tego rodzaju ścieżki są wciąż u nas egzotyką. Tymczasem sporo śmiertelnych potrąceń pieszych i rowerzystów przez samochody ma miejsce poza obszarami zabudowanymi. Może by Szanowni Posłowie zajęli się kwestią rozwiązań prawnych wymuszających rozdzielenie szlaków pieszo-rowerowych od samochodowych, zamiast zwiększać zawartość absurdu w prawie o ruchu drogowym?
Panowie byk i zza kałuży: wywołany do tablicy w Panów dyskusji na temat porównania bezpieczeństwa roweru i samolotu pozwalam sobie odwołać się do wpisu z 19 listopada 2012 o statystycznych metodach oceny strat ludzkich w wyniku różnych nieszczęść. Zależy, jak będziemy mierzyć. Pozostaję jednak wyznawcą poglądu, że rower jest – mimo wszystko – bezpieczniejszy. Zwłaszcza, gdy uwzględnimy ryzyko epizodów zatorowych (niekiedy śmiertelnych) związane z podróżami lotniczymi i prozdrowotne efekty umiarkowanego wysiłku fizycznego na rowerze.
Pan Adam Łaczek: wspomniane przez Pana bzdury były relacjonowaniem poglądów przedstawionych przez komisję poselską i jej toku rozumowania. Ma Pan zatem rację: „nie mam tych danych” i „powielam bzdury zmyślone przez innych”. Nie wiem, czy zmyślone, ale zaprezentowane przez komisję poselską, z której konkluzjami tak, czy owak, się nie zgadzam. Uważam bowiem, że żeby z czymś polemizować na blogu, trzeba to najpierw przedstawić (bo nie wszyscy musieli wiedzieć o co chodzi), a jeszcze wcześniej – uważnie i krytycznie przeczytać. Którą to metodę pozwalam sobie Panu polecić.
Pani Marit serdecznie dziękuję za obronę.
Komentarze
nie wiem czy dobrze pamietam, ale 2 godz. na rowerze redukuja prawdopodobienstwo zawalu bodajze o polowe; oczywiscie to samo mozna osiagnac pracujac w ogrodku,
czy tez spacerujac, ale jak pan wspomnial – endorfiny!
jak mowiono kiedys o mlodym, bodajze szozdzie, czy szurkowskim?
cudowne dziecko dwoch pedalow!
Rower w Polsce najczęściej kojarzy się z biedą, albo fanaberią. Jeździsz rowerem – jesteś dziwakiem albo nie stać cię na samochód.
Infrastrukturę rowerową projektują ludzie chyba kompletnie nieprzygotowani. Nie mający pojęcia jak się jeździ. Ludzie, którzy nie potrafią skorzystać z wzorców projektowych z innych krajów. Niestety nie widziałem jeszcze 1 km porządnej ścieżki w naszym kraju. Zawsze się trafi krawężnik, slalom pomiędzy przystankiem a kubłem na śmieci, drzewem i znakiem drogowym. Schody bez podjazdu, albo podjazd tak wąski i otwarty pod takim kątem, że trzeba gwałtownie zahamować, by nie uderzyć w barierkę. Długo by wymieniać. Wiem, że brakuje na wszystko pieniędzy, ale jak już się na coś wydaje – niech to będzie inwestycja z głową i na lata. Bo póki co to widzę działania w stylu Alternatywy 4.
@Autor
„Jest jeszcze jeden aspekt – trasy między miejscowościami. U nas prawie nikt dotąd nie pomyślał, żeby wzdłuż drogi, którą gnają samochody, ułożyć niezbyt szeroki pasek czegokolwiek utwardzonego, co pozwoliłoby przemieszczać się wygodnie i bezpiecznie pieszym, oraz rowerzystom, w realnym oddaleniu od szosy.”
Z całym szacunkiem, ale to nieprawda. Wzdłuż drug są pobocza, zazwyczaj jest to po prostu pas jezdni oddzielony namalowaną ciągłą linią (oznaczającą zakaz jej przekraczania przez auta) – one właśnie służą do bezpiecznego poruszania się rowerzystów i pieszych. Owszem, nie wszędzie jeszcze są, ale jest ich dużo. A remontowane drogi poszerzane są właśnie po to, żeby te pobocza uzyskać.
Pickard
Nie ma poboczy. Nowe drogi budowane są bez nich i jest ich coraz mniej. A jeśli są, to są dla rowerzystów i pieszych niebezpieczne, bo przecież tam zjeżdżają samochody ustępujące wyprzedzającym.
Mieszkam teraz,na emeryturze,w okolicy,w której widokiem powszednim są starsze panie na rowerach (na kole) ,starego typu,bez wielobiegowej przekładni.Jadą na zakupy,do dzieci ,do wnuków.Dwa lata temu odstawiłem mój rower nowoczesny i wypasiony.Co starszą panią zobaczę to obiecuję sobie ,ze znów wyciągnę..jak Kościuszko na krakowskim rynku..
@ Kopytko
6 grudnia o godz. 16:20
1000% racji. Nasze pseudościeżki sa projektowane przez durniów nie mających pojecia do czego mają służyć. Ot, robota dla sztuku ,,bo Unia każe”…
@ Pickard
7 grudnia o godz. 12:53
Zapraszam na owe ,,szerokie pobocze”
Marit
7 grudnia o godz. 18:52
„Pickard – Nie ma poboczy. Nowe drogi budowane są bez nich”
Tak się składa, że do niedawna sporo jeździłem po całej Polsce, do tego mieszkam w okolicy, gdzie ostatnio sporo dróg się buduje. Wiem co mówię – pobocza są, szczególnie wzdłuż nowo budowanych dróg. I nie wolno na nie zjeżdżać, żeby ustąpić miejsca wyprzedzającym z naprzeciwka, po to właśnie są oddzielone ciągłą linią. Oczywiście w drodze wyjątku, jeśli masz widoczność na wystarczający dystans, możesz to zrobić. Ostrożnie.
Prawdę mówiąc te „rewelacje” o braku poboczy w Polsce były dla mnie ostatnio największą niespodzianką. To wyglądało mniej więcej tak, jakby ktoś nagle stwierdził, że w Polsce nie ma linii kolejowych i dlatego wszyscy muszą jeździć samochodami. Jak to mawia młodzież, kopara mi opadła 😉
Pozdrawiam
Wyjątkiem potwierdzającym regułę jest ścieżka na Helu łącząca Jastarnię, Juratę i hel
slawczan
7 grudnia o godz. 23:43
@ Pickard
7 grudnia o godz. 12:53
Zapraszam na owe ,,szerokie pobocze”
a ja do dobrego okulisty 🙂 ech, bad badger, złośliwy. Nie wiedzieć czemu, zamiast być cierpliwy i wyrozumiały, czemuś się denerwuje, kiedy czyta głupoty. Trotyl, zablokowane „wolne” media”, brak poboczy. Eskalujące w Polsce po ’89 dwa schorzenia, „zajob polityczny” i „pier..;ec religijny”. Brak racjonalnego spojrzenia na ten nasz kraj. To widać te moje cholerne nordyckie (zmieszane z południowosłowiańskimi) geny. Mon Dieu, c’est pas vrai…