(R)ewolucja drożdżówkowa – będzie łatwy sukces PiS?

Nie kryjąc satysfakcji z brakoróbstwa poprzedników, PiS zabrało się za poprawianie ustawy drożdżówkowo-sklepikowo-stołówkowej.

Doraźny sukces podjętych działań wydaje się w tym przypadku łatwy do przewidzenia. Ten długofalowy, realnie znaczący społecznie – już nie tak bardzo.

Regulacje prawne zmierzające do wyeliminowania „śmieciowego” jedzenia ze szkół były świetnym przykładem specjalności końcówki rządów PO. Mianowicie – wprowadzania w życie słusznych społecznie idei w partacki sposób. Platformę ten styl kosztował utratę władzy, nas – prostych ludzi gorszego sortu – wepchnięcie pod rządy czarno-brunatnej drużyny Wielkiego Brata.

Trzy grzechy główne PO w sprawie szkolnego żywienia to: brak przygotowawczej akcji informacyjno-edukacyjnej, wprowadzenie regulacji w fatalnym momencie – tuż przed początkiem roku akademickiego – oraz nie do końca przemyślany program restrykcji dietetycznych, będący w niektórych punktach typowym wylaniem dziecka z kąpielą.

Minister Anna Zalewska zapowiedziała wczoraj gruntowne zmiany w systemie żywienia uczniów w szkołach, skupiając na sobie uwagę mediów. Tymczasem prawie bez echa przeszła wypowiedź ministra Radziwiłła, z połowy grudnia ubiegłego roku, w której zawiadomił o pracach nad programem prozdrowotnego żywienia obejmujących nawet opracowany wspólnie z cukiernikami, specjalny rodzaj drożdżówki. Deklarował również zamiar prowadzenia intensywnej, prozdrowotnej akcji edukacyjnej w mediach publicznych, z czym – jak wiemy z wydarzeń, które nastąpiły później – nie będzie zapewne miał problemu.

Innymi słowy – minister edukacji zyskuje istotne wsparcie dla swoich działań ze strony ministra zdrowia, w przeciwieństwie do poprzedniczki, która nie miała takiego szczęścia. Pani minister wie, co chce zrobić, a pan minister sprawia wrażenie, że wie, jak to osiągnąć. Sukces propagandowy murowany, zwłaszcza na tle poprzedników.

Prawdziwą miarą skuteczności funkcjonowania systemu prewencji chorób cywilizacyjnych wśród dzieci i młodzieży będą szerokie badania populacyjne, przeprowadzone za kilka lat. Porównanie rezultatów z przyszłości z danymi, które mamy dzisiaj, pokaże dopiero, czy społeczny cel został osiągnięty.

Żeby naprawdę uchronić przyszłe pokolenia przed skutkami niezdrowego trybu życia, potrzebne będą lata konsekwentnej edukacji społecznej na najwyższym poziomie. Nie waham się wręcz użyć określenia: lata intensywnego marketingu prozdrowotnego na najwyższym poziomie.

Na co dzień słowo marketing nie kojarzy mi się najlepiej, ale w tym przypadku toczyć się będzie agresywna gra o serca i umysły, a tak naprawdę – o pieniądze młodych ludzi. Trzeba będzie wygrać z macherami od batoników, czipsów, papierosów i całego tego śmietnika, który można w siebie w różnej postaci wchłonąć.

Mam nadzieję, że wystarczy pani minister i panu ministrowi konsekwencji i kreatywności w tej walce. Inaczej cała ich akcja pozostanie kolejną sztuczką marketingu politycznego.