Strajki w Służbie Zdrowia – czego trzeba się bać naprawdę
Mija miesiąc od wypowiedzi Pana Profesora Zembali. Dym newsowego zacietrzewienia opadł. Można spokojnie zastanowić się nad tym, co zostało powiedziane przez niego i przez różne osoby publiczne. Zwłaszcza zaś nad tym, co nie zostało powiedziane, chociaż czasu było mnóstwo.
Pan Profesor – który powinien otrzymać polityczny przydomek „Spontan” – wygłosił podczas rozmowy z Panem Redaktorem Markiem Nowickim z TVN zdanie, że jako dyrektor szpitala zwolniłby z pracy osobę, która strajkując, pozostawiłaby chorych bez opieki. Pan Redaktor wyjął te słowa z kontekstu rozmowy, żeby mocniej wybrzmiały.
Rozumiem – „ciemna strona mocy” świata dziennikarskiego domaga się krwi i emocji, a nie rzetelności, bo rzetelność nie generuje kasy. Może coś przeoczyłem, ale Pan Redaktor nie zniżył się do tego, by za swoją kreatywną relację przeprosić.
Kłopot w tym, że Pan Profesor, pomijając zasady politycznej hipokryzji, powiedział to, co myśli wielu ludzi spoza systemu opieki zdrowotnej, ale i niejeden profesjonalista. Pozwolę sobie zacytować jego słowa (za serwisem Polskiego Radia): „W sytuacji strajku, rozumianego w taki sposób, że jego głównym argumentem jest odejście od łóżka chorego, jestem absolutnie przy chorym. Chory jest wtedy bez szans. Nie tylko z powodu choroby, ale także z powodu osamotnienia, bo traci nadzieję”.
Dodał również, że niektórzy nie widzą różnicy między strajkiem polegającym na zamknięciu bram i oflagowaniu placówki flagami NSZZ „Solidarność” a pozbawieniem chorych opieki. Tyle przypomnienia. W sumie Pan Profesor powtórzył pogląd przez wielu już w przeszłości wyrażany. No, może uczynił to trochę bardziej spontanicznie.
Znacznie więcej do myślenia powinny dać reakcje – zwłaszcza w kontekście kampanii wyborczej. Pan przewodniczący Duda zażądał dymisji ministra zdrowia. Politycy parlamentarnych ugrupowań pozakoalicyjnych prześcigali się w wyrazach dezaprobaty. Nawet Pan Ryszard Petru zechciał do tego chóru się przyłączyć, jakkolwiek w bardziej wyważonych słowach.
Dramatyczna w tym wszystkim nie jest ani wypowiedź ministra, ani wspomniane reakcje. Alarmujący jest brak jakiejkolwiek konstruktywnej refleksji. No dobrze, nie oczekiwałbym jej od pana Dudy. Nie można spodziewać się niczego konstruktywnego po kimś, kto posługuje się jawnymi groźbami osobistymi wobec oponentów i ulicznymi zadymami jako środkami politycznego wyrazu.
Przedstawiciele opozycji parlamentarnej powinni jednak po słowach oburzenia dodać coś w rodzaju: „…ale sytuacja w systemie opieki zdrowotnej jest zła i my mamy następujący program poprawy sytuacji zawodowej pielęgniarek, techników medycznych oraz ratowników medycznych:…”. Tu powinien następować program. Niczego takiego nie powiedziano.
Nie wyrażono również jasno, że zgodnie z klasyczną wiedzą o zarządzaniu wielką porażką każdego szefa jest utrata pracownika, którego potrzebuje w swoim zespole. Zaś pielęgniarki, ratownicy i technicy medyczni bez wątpienia są niezbędni dla funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej. Również bez wątpienia liczba osób czynnych zawodowo w tych grupach spada w istotnym tempie i nie ma realnych przesłanek pozwalających twierdzić, że ten trend może ulec odwróceniu w przewidywalnej przyszłości. Kto jest w tym przypadku szefem?
O kształcie systemu opieki zdrowotnej najbardziej decydują oczywiście premier i minister zdrowia. W naszej konkretnej rzeczywistości szczególna odpowiedzialność spoczywa zwłaszcza na Pani Premier. Jako lekarka i matka lekarki nie może zwalić swoich decyzji (a częściej – ich braku) na nieświadomość realiów.
Jeżeli strajki w Służbie Zdrowia są moralnie dwuznaczne – bo oflagowanie, to tylko protest, który decydenci mają w… głębokim poważaniu – to czego można się spodziewać? Wypowiedzeń. Niezależnych od tego, jak wiele pomyj wyleją na głowy odchodzących pracowników systemu opieki zdrowotnej politycy i komentatorzy. Żyjemy bowiem w wolnym kraju. Każdy ma prawo do decydowania, gdzie nie chce pracować. Przez wiele lat mówiono pracownikom systemu opieki zdrowotnej: „jak ci się nie podoba, to znajdź sobie inną pracę”. Liczono, że zwłaszcza pielęgniarki będą bezradne wobec takiej alternatywy. Czas pokazał, że pracownicy z systemu odchodzą – i to niekoniecznie na emigrację.
Podsumowując: awantura po wypowiedzi Pana Ministra Zembali wykazała, że żadna z partii – obecnych w parlamencie lub nie – nie ma realnego, spójnego pomysłu na naprawę systemu opieki zdrowotnej. Zaś kwestia bezpieczeństwa zdrowotnego to problem dotyczący osobiście każdej i każdego z nas. Jest się czego bać.
PS
Pan Wacław1: jest Pan niezwykle sympatycznym Trollem, ale jednak trollem. Zapraszam na dwa tygodnie na Ławeczkę Przemyśleń, czyli proszę o powstrzymanie się w tym czasie od komentowania.
Pan kaesjot: powtarza Pan w swoich komentarzach te same tezy, niezależnie od tematu, który Pan komentuje. Pana przemyślenia zostały zauważone i skomentowane przez współkomentatorów. Jeżeli będzie je Pan publikował nadal, będę uznać to za trolling.
Pan g-ww: dosadne wulgaryzmy zawarte w Pańskich komentarzach nie pozwoliły mi na ich opublikowanie. Jest tyle pięknych sposobów wyrażania negatywnych uczuć – polecam lekturę Jeremiego Przybory.
Komentarze
Z jednej strony pan minister Zembala niewątpliwie ma rację, z drugiej jednak, jak sam Pan napisał, inne formy protestu wzbudzają co najwyżej uśmieszek na twarzach decydentów. Wiec moze dobrze by było poszukać jakiejś trzeciej drogi? Skoro politycy, jak tez sami zainteresowani nie potrafią, to może media? Od wielu lat, mieszkam w zachodniej czesci Europy i jesli coś mnie bardzo negatywnie nastraja to ta nieprawdopodobna różnica jakościowa w mediach. Polskie media tak się juz przyzwyczaiły do bycia czwarta wladzą i tak skoncentrowały na szukaniu sensacji, ze zapomniały po drodze, ze obowiązkiem każdej władzy jest takze mediacja. Bycie wladzą, zobowiązuje.
Kłaniam się
W kamasze, w kamasze… – gdy Dorn mieć taki pogląd, to dla „Polityki” być źle, ale gdy Zembala mieć identyczne zdanie, to dla „Polityki” być dobrze.
Osobiście zupełnie nie rozumiem tej dyskusji.
Prawo do strajku jest zagwarantowane w konstytucji jak i prawo do demonstracji albo – inaczej – prawo do ustalania warunków pracy i płacy na zasadzie stopniowania nacisków aż do wyrównania racji lub sił stron. Jest czy nie jest zagwarantowane? I czy konstytucja ogranicza to prawo w jakikolwiek sposób? Chyba nie.
Tymczasem od 26 lat ciągłe dyskusje, że tym słabszym, tzn pracownikom należy to prawo ograniczać. Dyskusje zawsze wiązane przez silniejszych z puszczaniem moralnego smrodku. Prrrru. Pamiętam dyskusje, że nie wolno strajkować na ulicy bo to ogranicza innym prawo do przejechania przez miasto. To się przecież należy.
I tutaj pan profesor minister, kiedy nie potrafi się dogadać, odpowiada wyzwiskami i groźbami. Typowa reakcja silniejszego. Oznaką odpowiedzialności to nie jest. Moralność nie zabrania mu łamać konstytucji w imię rzekomej obrony chorych, choć o ile wiem, żaden chory(a) jeszcze przez to nie umarł.
Zadziwiające, że gdzie indziej strajkuje się znacznie więcej i nawet osiąga znacznie więcej. A różnica w tym, że tam jedna strona szanuje drugą. A tu nic z tego. I miesiąc, który minął niczego nie zmienił. Ale moja pogarda obejmuje zawsze silniejszych.
Wydaje mi się że Polacy sa społeczeństwem emocjonalnym, nie racjonalnym. Dlatego politycy graja na tej strunie bardzo często. Każde państwo ma taka Służbę Zdrowia na jaka je stać (pieniadze z podatków).
Obniżenie podatków i jednocześnie zwiększenie wydatków jest absurdem. Tylko Złota Rybka może spełnić takie życzenia.
W grudniu 2010 roku czeska służba zdrowia w odpowiedzi na wywołany wobec niej konflikt wizerunkowy i finansowy rozpoczęła mocną kampanię zorganizowaną przez Lekarski Klub Zawodowy-Związek Lekarzy Czeskich (LOK-SCzL) akcję „Dziękujemy, odchodzimy” – z hasłem “Náš exodus, váš exitus” – (Nasz exodus, wasz pogrzeb). Wypowiedzenia chciała złożyć jedna czwarta 3513 pracujących w czeskich szpitalach doktorów.
Kampania okazała się sukcesem środowiska, choć bardziej chodziło o finanse niż dobry wizerunek medyka.
Vero, nawet gdy konstytucja gwarantuje prawo do strajkow, bez ograniczen, kazdy strajkujacy musi sie liczyc z innym prawem – do wywalenia go/jej z roboty, jesli sie do niej nie stawia.
Czy ciagle trzeba przypominac, ze zalezy kto strajkuje, to takie osiaga z tego strajku wyniki. A od czego sa zwiazki zawodowe, ktore powinny negocjowac do konca, ale czy ktokolwiek traktuje pielegniarki powaznie?
Niezaleznie od wysokosci zarobkow w Polsce chcialabym wiedziec jak ksztaltuja sie zarobki lekarzy w stosunku do personelu pielegniarskiego ,technikow medycznych itd.
Przykladowo ilokrotnie jest wyzszy zarobek sredniej jakosci, ze srednio wzieta specjalizacja lekarza po 10 latach pracy w stosunku do pielegniarki z takim stazem i jakie maja „benefity”.
W kraju gdzie mieszkam nie tylko nie ubywa kwalifikowanego personelu, ale sa to pozadane zawody, czego dowodem jest, ze studia pielegniarskie konczy coraz wiecej mezczyzn. Natomiast zawod lekarza zostawiany jest coraz czesciej emigrantom, chyba ze ktos ma rzeczywiscie pasje. Realia sa takie, ze duze pieniadze mozna zarobic latwiej gdzie indziej, albo tez na nich tak nie zalezy tylko na spelnieniu sie w zyciu.
Znam juz sporo przypadkow, kiedy wymarzony w rodzinie przyszly lekarz powiedzial rodzicom po ukonczeniu 4 lat pre-med: w zadnym przypadku, nigdy !!!! I idzie swoja droga.
Czy w Polsce dalej medycyna jest oblezona przez samych pasjonatow po maturze?
Co do ministra: jak sie objelo polityczna posade, to trzeba sie i politycznie wyrazac. Ministerstwo, to nie wlasna, czy panstwowa klinika.
Polacy sa zbyt malo rozgarnieci by zdawac sobie sprawe z konsekwencji strajkow.
Stajk to nie jest ani prawo pracownicze ani demonstacja wolnosci. To jest sabotaz i winien byc sromotnie karany, wszedzie nie tylko w sluzbie zdrowia.
Wyrzucac z pracy za strajk i karac wiezieniem z przymusawa praca. Zachod podzegal do strajkow w Polsce a jak na zachodzie rozprawiaja sie ze strajkami pokazal Reagan w 1983 i Thatcher w 1984. I od tego czsu na zachodzie o strajkach nie slychac.
Wszelkie klotnie miedzy pracodawca i pracownikami winny sie rozwiazywac na szczeblu zwiazki – dyrekcja a jak sie nie da winny isc do arbitrazu i bez mozliwisci odwolania.
W zawodach kluczowych dla istnienia państwa jak Służba Zdrowia, wojsko, kontrolerzy lotów, kolejarze nie powinno dochodzić do strajków. Porozumienie stron lub komisje arbitrażowe powinny znajdować rozwiązania. Każdy nie strajkujący (odmawiający pracy) powinien się liczyć z możliwością zwolnienia. Hasło czeskich lekarzy uważam za haniebne (czeski podatnik zapłacił za ich wykształcenie).
PS. powinno być : Każdy strajkujący (odmawiający pracy) powinien się liczyć z możliwością zwolnienia.
Nie chciałbym zostać posądzony o złośliwość, ale co powie taki obrońca konstytucyjnego prawa do strajku, jeśli jego bliska osoba będzie potrzebować pomocy medycznej, a lekarz/ratownik/pielęgniarka, odmówią przyjazdu, czy opieki nad chorym.
Zgadzam się z @JackT., że istnieja pewne zawody „zaufania społecznego”, których prawo do strajku nie powinno obejmować.
andrzej52
21 lipca o godz. 12:15 30274
Nie pewne zawody ‚zaufania spolecznego’ tylko wszystkie zawody. Nikt nie ma prawa niszczyc miejsc pracy. Bo stworzone na koszt wlascicieli i pracodawcow. Bo to podstawa ekonomi.
„Konstytucyjne porawo do stajku” jest absurdem. Strajkujacy winni miec konstytucyjny obowiazek odpowiedzialnosci za zniszczenia i szkody.
No i nikt nawet w przyblizeniu nie podpowiedzial mi jak ksztaltuja sie proporcje w zarobkach przecietnego lekarza i przecietnej pielegniarki po 10 latach pracy. Ja na przyklad bez problemu moge przytoczyc jak to sie ma w kraju, gdzie mieszkam, a takze jak to wyglada w Niemczech i Anglii. Mozna zorientowac sie co mowia w necie na ten temat np. o krajach skandynawskich. Ale co w Polsce. Nie umiem znalezc wiarygodnych danych.
zyta2003
21 lipca o godz. 12:49 30276
O Polsce nie mazna sie dowiedziec niczego wartego zaufania w polskich mediach ani w upartyjnionym Gus-sie. Powinnas o tym wiedziec. Chyba zes mloda i naiwna.
Polska na klamstwie stoii. Polska jest Republika Klamstwa.
Slyszalas o cudzie transformacyjnym i innych cudach ??? Jak Walesa przeskoczyl przez plot i obalil komune ktorej nawet nie bylo. Slyszalas o cudzie Zielonej Wyspy ? Kiedy to podobno w Polsce PKB wzroslo o 0.8% podczas gdy w Europie byly tylko spadki. Dyktatorem byl umilowany Donek i media pialy z zachwytu. Polityka byla w stadium orgazmu. Tak milowali Donka cudotworce Zielonej Wyspy.
Ale w http://www.tradingeconomics.com wyglada na cos innego. Wtedy w 2009 polski PKB sapdl az o 17%. (mierzony w dolarach).
Wiarygodnych danych w Polsce nie znajdziesz. Wszystko jest zaklamane. Moze z wyjatkiem prognozy pogody.
http://passent.blog.polityka.pl/2015/07/15/sady-czy-samosady/#comment-703637
Strajk powinien być ostatnim krokiem negocjacji, a nie pierwszym. Inne kraje mają taki porządek: 1 – negocjacje lokalnego związku z pracodawcą, 2 – włączenie się zewnetrznego negocjatora, 3 – negocjacje na wyzszym szczeblu, 4 – zagrożenie strajkiem ostrzegawczym, 5 – zagrożenie strajkiem generalnym, 6 – strajk.
[i]awantura po wypowiedzi Pana Ministra Zembali wykazała, że żadna z partii – obecnych w parlamencie lub nie – nie ma realnego, spójnego pomysłu na naprawę systemu opieki zdrowotnej. [/i]
Jest znacznie gorzej. One nie mają realnego pomysłu dosłownie na nic. Poza władzą.
Strajk – to jest jednostronne zerwanie umowy o pracę, ze wszystkimi konsekwencjami. Ale z drugiej strony – wszystkie usprawnienia zwiekszajace wydajność pracy, dodatkowe obowiązki i obciążenia , powinny być procentowo oszacowane i o tyle zwiekszona stawka pracownika. Taka jest rola związku zawodowego.
Szanowny Gospodarzu
Ignaz Semmelweis też 150 lat temu z uporem propagował te samą tezę i wtedy środowisko też uważało go za kogoś , kogo dzisiaj określa się mianem „trolla”.
Jak to się skończyło dla samego autora a jak dla propagowanej przez niego idei ?
” żadna z partii – obecnych w parlamencie lub nie – nie ma realnego, spójnego pomysłu na naprawę systemu opieki zdrowotnej ”
W tym problem. I nie tylko o sluzbe zdrowia tu chodzi. Zadna z partii nie ma pojecia wogole i niczym. To sa zalosne realia polskiej polityki. Co jednak nie powinno zadziwiac bo nie ma wymogow kwlifikacyjnych na najwyzszych stanowiskach publicznych a dozywotni partyjni dyktatorzy swymi osobami ustalaja dozwolony poziom inteligencji w swych partiach i na kazdym ze szczebli dowodzenia krajem.
PS Przeanalizowalem komentarze „kaesjota” pod poprzednim tematem. Sa rozasdne, realne, racjonalne i logiczne. Nie rozumiem powodow i przyczyn oskarzania go o tzw ‚trolling’.
Z blogow politytyki widac ze o tzw ‚trolling’ oskarzani sa ci co maja wlasne opinie i nie pokrywajace sie z obecnie modna propaganda. Powszechnie wymagana jest jednomylsnosc tak jak w czasach stalinizmu, faszyzmu i obecnie w tzw ‚demokracji europejskiej’.
Jest to wymog absurdalny.
axiom1 – dziękuję z wsparcie.
Pozdrawiam